-
Liczba zawartości
425 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O Szymon
- Urodziny 29.09.1974
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Szymon's Achievements
-
slalomki 30-60km/h, dobre topowe allroundy czy jakieś gigantkopodobne 60-80km/h.
-
Ze sportów "lotniczych" to w zeszłym roku zacząłem latać na takim małym "samolociku podwodnym", kapitalna sprawa, dużo bezpieczniej a frajda nie mniejsza niż na nartach. No i cały rok można tak się bawić jeśli tylko wieje, nawet na lodzie z łyżwami czy na śniegu z nartami. A gdy wiatr za słaby.
-
No rzeczywiście, nie wiedziałem że na nizinach można robić kilkuset kilometrowe przeloty na termice, to na pewno bezpieczniejsze niż latanie w górach. Na jaką wysokość da się wyciągnąć paralotnią na holu, że termikę można już złapać?
-
Nie interesowałem się ostatnio statystykami ryzyka w tych sportach, a to one mówią więcej niż taka dyskusja, na tym filmie z Nowej Zelandii jest o tym mowa w okolicy 4 minuty filmu, tam glajty wypadają gorzej od szybowców, ale lepiej niż np. downhill na rowerze. Zajawkę na szybownictwo miałem jakieś 30 lat temu, przeczytałem wtedy wszystkie książki o szybownictwie i sportach samolotowych jakie w Polsce wydano, łącznie z podręcznikami pilotażu, z teorii wiem trochę więcej niż kompletny laik. Miałem tylko jeden lot zapoznawczy na Bocianie (właśnie dzięki kumplowi, który już wtedy szkolenia prowadził), kursu nigdy nie zrobiłem, nie miałem wtedy kasy na szkolenie, ale też miałem świadomość ryzyka, co nie było bez znaczenia w ostudzeniu mojego entuzjazmu. Być może to jeszcze przede mną, dzieci praktycznie odchowane, finansowo to też teraz jest w zasięgu, a nawet dziadki za sterami szybowca to nie rzadkość. Może powiem co mi się w paralotniarstwie nie podoba. Na równinach bez napędu nie polatasz, start za wyciągarką jest chyba zdecydowanie za niski na termikę. Zostaje latanie na żaglu w górach, to też stosunkowo niskie loty w dodatku z małymi prędkościami (20-70km/h), poza tym zakresem prędkości jesteś w poważnych tarapatach i po kilku sekundach rozbijasz się o glebę (bo jesteś nisko i mało czasu na ratowanie sytuacji). Gwałtowne zmiany kierunku i prędkości wiatru (o co w górach nisko nad zboczem łatwo) mogą łatwo wyrzucić cię z bezpiecznego zakresu prędkości i złożyć szmatę, przy mocniejszym podmuchu zdmuchnie cię na zawietrzną, a pogoda zmienna jest. Z plusów to "stosunkowo" tani sprzęt, bezpłatne latanie i wolność w wyborze miejsca i terminu (o ile są warunki i masz blisko do gór). Szybowce latają dużo szybciej 80-250-300km/h (najczęściej 120-170kmh przelotowej), gwałtowna zmiana prędkości wiatru raczej nie wyrzuca ich z bezpiecznego zakresu (dużo większy margines), z kolei duża prędkość pozwala szybciej uciec z jakichś turbulencji, o zdmuchnięciu na zawietrzną zbocza też raczej nie ma mowy z takim zapasem prędkości, skrzydła się nie deformują pod wpływem turbulencji. O odporności konstrukcji na turbulencje może świadczyć fakt, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu dozwolone były przeloty na frontach burzowych i latanie w chmurach, a wtedy kompozytów nie było tylko drewno. Na równinach na termice można latać całymi dniami pokonując setki kilometrów na wysokościach 500-1500-2000m, po zaniku noszeń będąc na wysokościach 500-200 masz około 10 minut, żeby poszukać terenu do lądowania i możesz go szukać w odległości jakichś kilku czy nawet kilkunastu km, poniżej 200m masz jeszcze kilka minut, żeby ocenić lądowisko i dobrze do niego podejść. Dla porównania np. taka Wilga będąc na przelotowej 200m po awarii silnika ma około 12 sekund do przyziemienia, to jest dopiero hardcore. No ale paralotnia po splątaniu szmat na żaglu ma do kilku sekund i to nie do lądowania tylko rozbicia się. To wszystko wg mnie sprawia, że lecąc szybowcem jesteś w dużo mniejszym stopniu narażony na zaskakujące sytuacje, które nie dają czasu na reakcję. Nawet przygodne lądowania w źle wybranym terenie często kończą się tylko uszkodzeniem szybowca. Śmiertelne są głownie przeciągnięcia na małej wysokości, ale to bardziej błąd pilota niż jakieś zaskakujące czynniki zewnętrzne czy awarie sprzętowe. Zawody to inna bajka, tam często rywalizacja odsuwa rozsądek na bok. Latanie wysoko i szybko jest zdecydowanie bezpieczniejsze niż nisko i wolno.
-
W szybowcu skrzydła nie podwiniesz - tak mówi mój kumpel, instruktor szybowcowy. Jakieś turbulencje, duszenia mogą zdeformować i splątać szmaty, nadmierna prędkość podwinąć, przeciągnięcie chyba też może splątać. Na paralotni łatwiej znaleźć lądowisko, ale na szybowcu ze względu na doskonałość jest znacznie więcej czasu na jego znalezienie i na znacznie większym obszarze można go szukać, ja bym wolał szybowiec. W sumie nie znam się, ale ci których znam i się znają, na szmatach nie latają.
-
Cześć, po długiej nieobecności udało mi się wrócić, cieszę się że forum przetrwało i ma się dobrze, jak będę miał coś do powiedzenia chętnie się wtrącę do dyskusji. Pozdrawiam wszystkich narciarzy.
-
Szymon zmienił swoje zdjęcie profilowe
-
Audi A6 2.0 tdi. Przy 140 bez rowerów spali poniżej 7 litrów, w 8 litrach się mieszczę przy 160-180, a 140 z rowerami wyszło 9 litrów.
-
Są jednak pewne różnice. Granat zabija wszystko co znajdzie się w pobliżu. Odpowiednio dobrany prąd nie zabija ryb tylko je paraliżuje na góra kilka minut, zwykle kilkadziesiąt sekund, można wybrać z wody to czego potrzebujemy, reszta przeżyje, aczkolwiek jakiś stres dla ryb ta metoda powoduję, ale jest zabroniona i oprócz kłusowników nikt tak nie łowi. Łowienie prądem jest też stosowane w prywatnych wodach, np w gospodarstwach rybackich do selektywnego pozyskiwania ryb, całkiem legalnie można więc kupić odpowiednią aparaturę do tego. Z kolei wędkarstwo pozwala selektywnie łowić zarówno ze względu na gatunek jak i rozmiar. Ja np. łowię wyłącznie sandacze, bo wg mnie to najsmaczniejsze ryby na świecie, a da się to robić selektywnie. Co prawda od czasu do czasu trafi się również szczupak lub sum, ale to też są w miarę smaczne ryby, więc dostaną niezwłocznie w łeb i trafią na patelnię. To nie jest męczenie ryb dla przyjemności (chyba że dla przyjemności konsumpcji). Ale kupując rybę w sklepie też powodujesz, że musiała ona przeżyć jakiś stres przy jej odłowieniu i zabiciu. A łowiąc ją własnoręcznie mam pewność, że zostanie przeze mnie zabita bez zbędnego cierpienia, że jest świeża, a dodatkowo mam przyjemność z tego, że potrafiłem ją złapać. Nie widzę tu szkodliwości czynu większej niż samo spożywanie ryb przez kogokolwiek. Natomiast jest cała rzesza wędkarzy którzy preferują metodę Catch & Release czyli złów i wypuść. Jest to po części odpowiedzią na nieefektywną gospodarkę PZW, która doprowadziła do wyrybienia wód, a po części zaspokojeniem ich chuci, żeby łowić jak najwięcej dla "sportu", mimo że nie mają potrzeby konsumpcji. Nie pochwalam, ale nic na to nie poradzę. W każdym razie jeśli ktokolwiek ryby spożywa, nie czyni im mniejszej krzywdy niż ja. Te ryby odławiane sieciami nie dostają indywidualnie pałką w łeb tylko zdychają z braku tlenu w chłodni na kutrze, przygniecione tonami innych ryb.
-
Mówisz i masz https://www.mc-sklep...ita-p-1285.html
-
Szybownictwo - piękne hobby, swego czasu miałem sporą zajawkę na to. Pod koniec lat 90-tych miałem kumpla instruktora szybownictwa, zaprosił mnie na lot zapoznawczy (aeroklub LOT-u - wtedy stacjonowali w Piotrkowie, później przenieśli się do Radomia). Polecieliśmy właśnie Bocianem, wyciągnął nas samolot na 600m, była dobra termika, podstawa cumulusów na 1600m, polataliśmy z godzinę, na koniec kilka zwitek korkociągu, szybowiec nie był dopuszczony do pełnej akrobacji. Ale mnie wzięło ostro, przeczytałem chyba wszystkie książki wydane po polsku na ten temat, pojechałem też oglądać mistrzostwa Europy w akrobacji (były w Michałkowie koło Ostrowa Wlkp.). Ostatecznie na kurs nigdy się nie zapisałem i na tym się skończyło, może jeszcze kiedyś...
-
Teraz Ischgl powinno pozwać tych ludzi, w końcu to oni to tam przywlekli i rozsiali, narażając dobre imię kurortu.
-
Mówiłem, że się nie znam, ekran jest OK.
-
Nie znam się za bardzo, ale ten ekran 17" matowy był dla mnie ważny, potrzebowałem w miarę duży i matowy bo do cad'a, ze 2 lata temu kupowałem i mało jest takich laptopów, ostatecznie padło na lenovo P71 i jest spoko.
-
dlatego się nie wyglebiam. Zresztą jak włożysz pionowo, to łatwo się uwolnić w razie upadku. Z kolei jadąc normalnie (z boku) w 1 osobę na stromym jest cholernie niewygodnie, bo pod ciężarem orczyk chce w bok wyskoczyć.
-
A kto mi zabroni, czasem też tak jeździłem. Masz wtedy obie ręce wolne, można np. zdjęcia robić, itp.