Skocz do zawartości

Wyjazdy a wypadki.


drozd

Rekomendowane odpowiedzi

33 minuty temu, Lexi napisał:

Adaś jak ty mje wtedy zaimponowałeś !!

"Adaś, jak Ty mie zaymponowałeś w tej chwili" jak już cytujesz klasyka. Ale masz rację, użycie mózgu i kultura, jakoś tak naturalnie będzie korelować z zasadami FIS. A że w różnych sytuacjach zawsze coś...

A ile się można wymieniać w tym temacie poglądami? Wszyscy się okopali na swoich pozycjach i niektórzy nawet spierdzielili z tej okazji. 

  • Thanks 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Marcos73 napisał:

Regulamin ze strony Zwardoń ski. Opisuje zasady panujące na ich stoku.

Czyli Zwardoń ski do swojego regulaminy dopisał zasady FIS. 🙂 Ciekaw jestem jak jest gdzie indziej. Zobaczę wkrótce we Włoszech. Jak dobrze pójdzie.

47 minut temu, SzymQ napisał:

Niby nie jest nawet prawem zwyczajowym, ale raczej jest rozważany przez biegłych.

Z jakiegoś wyroku: 

Reguła wyznaczająca pierwszeństwo na stoku określona w pkt 3 Dekalogu jest to podstawowa reguła obowiązująca na stokach narciarskich.

Dzięki. Czyli biegli w swojej ocenie posiłkują się Dekalogiem, choć jak sam napisałeś, nie jest on sam w sobie prawem. To nie jest odpowiednik Kodeksu Drogowego dla kierowców i pieszych. W tym cytowanym orzeczeniu (okropna dłużyzna) wymieniają kilka punktów z Dekalogu przy ocenie biegłego. W sumie logiczne. I tak to przecież decyduje biegły, który może choć nie musi uwzględniać Dekalog.

By nie było, że ja ten dekalog lekceważę. Wręcz przeciwnie. Zgadzam się z wszystkimi punktami. Tyle że on nie obejmuje wszystkich sytuacji. Ta cytowana przez Ciebie jest oczywista i winny też jest oczywisty, ale życie potrafi nieźle skomplikować. Ciekaw jestem co orzekłby biegły w przypadku gdyby doszło do wypadku Viktora z konsekwenacjami zdrowotnymi i prawnymi. Nawet gdyby biegły posiłkował się Dekalogiem, to które punkty i w jakim stopniu brałby pod uwagę? A może wina byłaby częściowa, jak to często bywa w wypadkach drogowych.

A tak na marginesie to życie potrafi jeszcze bardziej skomplikować. Mój nacięższy wypadek drogowy to uderzenie samochodem 4-letniej dziewczynki. Zobaczyła babcię po drugiej stronie drogi i wbiegła nagle na drogę. Hamowałem, próbowałem uciec w lewo, ale i tak przywaliłem ją prawym reflektorem w głowę. Krew, dziecko prawie nieprzytomne. Milicja (to było dawno) przebadała mnie na okoliczność, nawet zabrała do szpitala by sie upewnić czy żadnych procentów nie ukrywam. Czysty, 100% winy dziecka czy rodziców co nie dopilnowali - orzekli. A ja uważam, że sporo było mojej winy. Jechałem ok. 50 km/h, a więc formalnie OK. Tyle że w tych okolicznościach, tłumek wzdłuż drogi po wyjściu z kościoła, powinienem jechać nie 50, ale najwyżej 20-30 km/h i hamulcem pod stopą. BTW, dziecko wyszło z wypadku bez szwanku.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, a_senior napisał:

Czyli Zwardoń ski do swojego regulaminy dopisał zasady FIS. 🙂 Ciekaw jestem jak jest gdzie indziej. Zobaczę wkrótce we Włoszech. Jak dobrze pójdzie.

 

Sprawdziłem tydzień temu - we Włoszech w lokalnej tv porannej pokazującej warunki na stokach co 10 min wskakuje plansza z dekalogiem. Niektóre gondole mają wyklejone okna z dekalogiem w formie obrazki+tekst. Nie mówiąc o carabinieri na stokach zwracających uwagę jak szarżujesz bez umiejętności.

Edytowane przez mlesik
  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Chertan napisał:

"Adaś, jak Ty mie zaymponowałeś w tej chwili" jak już cytujesz klasyka. Ale masz rację, użycie mózgu i kultura, jakoś tak naturalnie będzie korelować z zasadami FIS. A że w różnych sytuacjach zawsze coś...

A ile się można wymieniać w tym temacie poglądami? Wszyscy się okopali na swoich pozycjach i niektórzy nawet spierdzielili z tej okazji. 

Miałem Piotrze wkleić.. ale ..że nie wyszło.. 🙂

,,dzieki bardzo..

Edytowane przez Lexi
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, a_senior said:

Czyli biegli w swojej ocenie posiłkują się Dekalogiem, choć jak sam napisałeś, nie jest on sam w sobie prawem. To nie jest odpowiednik Kodeksu Drogowego dla kierowców i pieszych. W tym cytowanym orzeczeniu (okropna dłużyzna) wymieniają kilka punktów z Dekalogu przy ocenie biegłego. W sumie logiczne. I tak to przecież decyduje biegły, który może choć nie musi uwzględniać Dekalog.

W Polsce nawet jak jest prawo pisane i ugruntowana linia orzecznicza to i tak od sądu niższej instancji możesz uzyskać inny wyrok bo nie ma prawa precedensu...

Ja tam Ci powiem, że wolałbym nie wnikać w aspekty prawne, tylko jeździć w przeświadczeniu, że moja rodzina na stoku jest bezpieczna. Nie mam takiego przeświadczenia. Albo brawurowa jazda dzieci i młodzieży (nawet po oślej łączce) zakończona dzwonami, albo stare cepy co nie mieli odwagi iść na trzeźwo na czerwoną trasę, więc wypili na odwagę, a potem jeden staranował dziecko jadące z rodzicami. Finalnie jedno chyba złamanie w wyniku kolizji dwóch dorosłych i sprawca, który uciekł. Tak wyglądała stokowa rzeczywistość dookoła mnie w tym sezonie, a unikałem tłumów. Niestety na kulturę nie ma co liczyć, więc sprawcy powinni być karani, a sprawy nagłaśniane, żeby poprawić ludzką świadomość...

P.S. Jeszcze jakiś stary idiota, który nakrzyczał na moje dziecko (jeżdżące wąsko), że mu podjeżdża pod narty... Niestety uciekł, kiedy dopytywałem dziecka o co chodzi.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Victor napisał:

Ale to nie zmienia faktu czego nie rozumiesz że sytuacje są różne i ktoś może się w kogoś wjebać przez przypadek a gdyby no ona odwróciła głowę sprawdzając co się dzieje za jej plecami by tego kierunku nie obrała . Czego nie rozumiesz . 

Paweł ja rozumiem to tak że nie czyni się reguły z wyjątków. Ja nie jestem 0-1, oczywiście, że uznaję w kontekście rozpatrzenia pewne specyficzne zdarzenia ale jak do tej pory to raczej we mnie walą jak w tarczę pomimo tego iż jestem ucząc najbardziej przewidywalną osobą na stoku. Więc proszę nie czynić z wyjątków reguły.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, a_senior napisał:

Czyli Zwardoń ski do swojego regulaminy dopisał zasady FIS. 🙂 Ciekaw jestem jak jest gdzie indziej. Zobaczę wkrótce we Włoszech. Jak dobrze pójdzie.

Andrzeju, wszędzie tak jest, nie musisz tego sprawdzać. Po to powstał Dekalog FIS aby ujednolić zasady bezpiecznego poruszania się po stokach - wszędzie. Jest doskonale skonstruowany, prosty i jasny. My ludzie zaczynamy to komplikować, bo nam się coś wydaje nie mając nic o tym pojęcia. Bezpieczna odległość, prędkość, miejsce zatrzymania się etc. - to taka jaka ma być. Ani mniejsza ani większa - niemierzalna, a jednak wprost określona. Jak napisał @Lexi na stoku i nie tylko trzeba używać mózgu.

Taki kocopoł powstał w Polskim prawie drogowym. Zmienili przepisy, bo się jakiś cymbał do tego dorwał. Kierowca jadący 100 km/h musi jechać co najmniej 50 m za poprzedzającym samochodem, 120 km/h - 60 m, 140 km/h - 70 m. I kurwa co? Jak kierowca 40 tonowej ciężarówki wjedzie w osobówkę to jest winny, czy nie? Jeśli udowodni, że zachował przepisowy dystans a jednak nie wyhamował, to trzeba go ukarać czy nie? Bo nie wiem. Jeśli jechał przepisowo, zgodnie z prawem to nie ma podstaw do jego ukarania. Poprzedni zapis o bezpiecznej odległości regulował wszystko i rozstrzygał wszystkie kwestie sporne. Nie była określona żadnym parametrem, jednak bardzo dokładnie wskazywała odległość. Masz jechać tak, aby nawet w najgorszym możliwym scenariuszu mógł wyhamować. Proste. Ja jadąc samochodem, skąd mam wiedzieć ile to 50-60m? Co ja mam miernik w oczach? Jak mam wykonać jeden z najniebezpieczniejszych manewrów jak wyprzedzanie? Tworzą to debile co nigdy za kierownica nie siedzieli. Manewr wyprzedzania ma być szybki i krótki. Wtedy jest bezpieczny, na tyle na ile to możliwe. Teraz mam wyprzedzać ciężarówki przez kilometr czy też dwa? Ma być bezpiecznie czy zgodnie z przepisami? W tej formie tego się nie da pogodzić.

Godzinę temu, a_senior napisał:

Ciekaw jestem co orzekłby biegły w przypadku gdyby doszło do wypadku Viktora z konsekwenacjami zdrowotnymi i prawnymi. Nawet gdyby biegły posiłkował się Dekalogiem, to które punkty i w jakim stopniu brałby pod uwagę?

Andrzeju, biegły - to jak nazwa wskazuje - specjalista w pewnej dziedzinie. Nie Jest to Józek z garażu, który zna się na wszystkim. I nie ma nawet gdyby posiłkował się - tylko skoro jest wpisany w regulamin stacji to określa zasady poruszania się po stoku. A które punkty - to zależy od okoliczności, przebiegu zdarzenia etc. Jest mało i ktoś, kto sie na tym zna i ma z tym styczność będzie wiedział. Oczywiście są sprawy trudne. Ale te zapisy się przenikają i wzajemnie uzupełniają.

Godzinę temu, a_senior napisał:

A może wina byłaby częściowa, jak to często bywa w wypadkach drogowych.

Prawo o ruchu drogowym, jest tak skonstruowane aby wykluczyć współwinę. Takie przypadki są niezwykle rzadkie. Bo inaczej nie ma sensu tworzyć takiego prawa, bo będzie martwe.

1 godzinę temu, a_senior napisał:

Czysty, 100% winy dziecka czy rodziców co nie dopilnowali - orzekli. A ja uważam, że sporo było mojej winy. Jechałem ok. 50 km/h, a więc formalnie OK. Tyle że w tych okolicznościach, tłumek wzdłuż drogi po wyjściu z kościoła, powinienem jechać nie 50, ale najwyżej 20-30 km/h i hamulcem pod stopą.

Doskonały przykład. Jechałeś prawidłowo, ale zabrakło doświadczenia i zdolności przewidywania. Za dzieci odpowiadają ich rodzice - nie Ty. Na szczęście nic się nie stało poważnego, jedna pewnie wyciąłeś z tego lekcje na całe życie. Na nartach jest podobnie. Oprócz owych zapisów, jednak dobrze jest samemu prewencyjnie zadbać o siebie. To dość długa nauka, która praktycznie nigdy się nie kończy. Ja jeżdżąc z synem, notorycznie mu zwracałem uwagę, na wszelkie jego zachowania, a już tekst " Bo zajechał mi drogę" doprowadzał minie do szewskiej pasji. W końcu zrozumiał i się naumiał. Do tego stopnia, że w Bormio mnie zjebał, bo się zatrzymałem na stoku za nisko i byłem słabo widoczny. Skuliłem uszy i tyle - bo miał rację. Ale w duszy się cieszyłem, bo nauka nie poszła w las.

Dla Ciebie z cyklu znajdź podobieństwo, ta sama faza jazdy i ten sam stok 😉. No coś udało mi się mu przekazać.

pozdro

Marek_3.thumb.jpg.18adedd02761015c706632d370b15725.jpg

Maks_3.thumb.jpg.f15e9af8effbd6b5e324a89193a99726.jpg

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lexi napisał:

 

 

@Adam ..DUCH Adaś jak ty mje wtedy zaimponowałeś !!

 

 

Marek to nie jest tak...ja przez wiele lat byłem bardzo złym narciarzem znaczy niebezpiecznym. Generalnie moje EGO było tak wielkie że oto byłem JA a obok mnie był narciarski plankton - ot takie żywe tyczki. Taka Pani na stoku była idealnym materiałem do wystraszenia....na lakier i z odsypaniem. Stanu tego nawet nie zmieniło pojawienie się Karoliny...jak tylko się "urwałem" to woda naprzód....Panie wojna, starcie. To takie tunelowe myślenie..ale...ale kiedy obrócisz się tyłem i szerzej spojrzysz na stok nagle zobaczysz ile takich samych debili jak @Adam ..DUCH jest na stoku, kiedy realnie widzisz jak to działa to uwierz a wiem że Ty akuratnie wiesz optyka się zmienia. 

  • Like 4
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Marcos73 napisał:

Andrzeju, wszędzie tak jest, nie musisz tego sprawdzać. Po to powstał Dekalog FIS aby ujednolić zasady bezpiecznego poruszania się po stokach - wszędzie. Jest doskonale skonstruowany, prosty i jasny. My ludzie zaczynamy to komplikować, bo nam się coś wydaje nie mając nic o tym pojęcia. Bezpieczna odległość, prędkość, miejsce zatrzymania się etc. - to taka jaka ma być. Ani mniejsza ani większa - niemierzalna, a jednak wprost określona. Jak napisał @Lexi na stoku i nie tylko trzeba używać mózgu.

Taki kocopoł powstał w Polskim prawie drogowym. Zmienili przepisy, bo się jakiś cymbał do tego dorwał. Kierowca jadący 100 km/h musi jechać co najmniej 50 m za poprzedzającym samochodem, 120 km/h - 60 m, 140 km/h - 70 m. I kurwa co? Jak kierowca 40 tonowej ciężarówki wjedzie w osobówkę to jest winny, czy nie? Jeśli udowodni, że zachował przepisowy dystans a jednak nie wyhamował, to trzeba go ukarać czy nie? Bo nie wiem. Jeśli jechał przepisowo, zgodnie z prawem to nie ma podstaw do jego ukarania. Poprzedni zapis o bezpiecznej odległości regulował wszystko i rozstrzygał wszystkie kwestie sporne. Nie była określona żadnym parametrem, jednak bardzo dokładnie wskazywała odległość. Masz jechać tak, aby nawet w najgorszym możliwym scenariuszu mógł wyhamować. Proste. Ja jadąc samochodem, skąd mam wiedzieć ile to 50-60m? Co ja mam miernik w oczach? Jak mam wykonać jeden z najniebezpieczniejszych manewrów jak wyprzedzanie? Tworzą to debile co nigdy za kierownica nie siedzieli. Manewr wyprzedzania ma być szybki i krótki. Wtedy jest bezpieczny, na tyle na ile to możliwe. Teraz mam wyprzedzać ciężarówki przez kilometr czy też dwa? Ma być bezpiecznie czy zgodnie z przepisami? W tej formie tego się nie da pogodzić.

Andrzeju, biegły - to jak nazwa wskazuje - specjalista w pewnej dziedzinie. Nie Jest to Józek z garażu, który zna się na wszystkim. I nie ma nawet gdyby posiłkował się - tylko skoro jest wpisany w regulamin stacji to określa zasady poruszania się po stoku. A które punkty - to zależy od okoliczności, przebiegu zdarzenia etc. Jest mało i ktoś, kto sie na tym zna i ma z tym styczność będzie wiedział. Oczywiście są sprawy trudne. Ale te zapisy się przenikają i wzajemnie uzupełniają.

Prawo o ruchu drogowym, jest tak skonstruowane aby wykluczyć współwinę. Takie przypadki są niezwykle rzadkie. Bo inaczej nie ma sensu tworzyć takiego prawa, bo będzie martwe.

Doskonały przykład. Jechałeś prawidłowo, ale zabrakło doświadczenia i zdolności przewidywania. Za dzieci odpowiadają ich rodzice - nie Ty. Na szczęście nic się nie stało poważnego, jedna pewnie wyciąłeś z tego lekcje na całe życie. Na nartach jest podobnie. Oprócz owych zapisów, jednak dobrze jest samemu prewencyjnie zadbać o siebie. To dość długa nauka, która praktycznie nigdy się nie kończy. Ja jeżdżąc z synem, notorycznie mu zwracałem uwagę, na wszelkie jego zachowania, a już tekst " Bo zajechał mi drogę" doprowadzał minie do szewskiej pasji. W końcu zrozumiał i się naumiał. Do tego stopnia, że w Bormio mnie zjebał, bo się zatrzymałem na stoku za nisko i byłem słabo widoczny. Skuliłem uszy i tyle - bo miał rację. Ale w duszy się cieszyłem, bo nauka nie poszła w las.

Dla Ciebie z cyklu znajdź podobieństwo, ta sama faza jazdy i ten sam stok 😉. No coś udało mi się mu przekazać.

pozdro

Marek_3.thumb.jpg.18adedd02761015c706632d370b15725.jpg

Maks_3.thumb.jpg.f15e9af8effbd6b5e324a89193a99726.jpg

Super zdjęcia. Tak właśnie trzeba. A co do aut, to mandat z turystycznej miejscowości niemieckiej, Szwajcaria saksońską przyszedł na 45km/h na 30km/h czyli coś jak 210 na 140 jeśli o proporcje chodzi, innym razem miałem 58 we fr na 50 i 53 dopuszczalnym, wysoki w zabudowanym i słusznie, jak skręcam na dzielnie w spiżowa to się toczę coś 20 a może mniej... wcześniej dynamiczniej bo dwa pasy...

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Marcos73 napisał:

Wiesiu pisze bzdury, bo chyba nigdy nie był w sądzie. Ja z racji prowadzonej działalności przynajmniej 1 w roku szarpie się z jakimś klientem sądowo. Żaden sędzia nie działa poza prawem, a i nie wydaje wyroków na swoje widzimisię. Od tego są biegli sadowi - specjaliści w danej materii, na podstawie których sady orzekają, jeżeli wykracza to poza ich wiedzę.

No właśnie o tym napisałem sąd będzie rozstrzygał w swojej mądrości i będzie się kierował tym co "uzna za słuszne" i oczywiście jak napisałeś na podstawie papierów (i opinii) dostarczonych przez innych. Z regulaminem (czyli kodeksem FIS) nie będzie miało to zbyt wiele wspólnego.

Aktualnie jestem w trakcie trzech spraw sądowych, byłem też dwa razy oskarżonym. Raz dostałem grzywnę. To na gruncie prywatnym, bo moja firma założyła co najmniej kilkanaście spraw. I wszystkie wygrała. Jakieś pojęcie mam. Wiem jak to działa od środka. 

Ale najogólniej to nie jestem przeciwny kodeksowi FIS jako całości tylko przeciw interpretacji zwalającej odpowiedzialność na tego co jest niby wyżej. A będąc niżej można mieć dużą energię kinetyczną (którą przecież bez problemu możemy uznać za ekwiwalent wysokości). Dlatego patrzenie na wysokość bezwzględną jest moim zdaniem błędne. 

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem dziwny i niebezpieczny wypadek we włoskich Alpach (Latemar). Podjechałem na ściankę, która przeważnie jest pusta. Zobaczyłem jakąś 7 osobową grupę narciarzy ubranych w takie same kurtki i spodnie. Najwyraźniej jechali realizując jakąś zadaniówkę. Pierwszy jechał ich instruktor demonstrując zadanie, następnie każdy z nich kolejno. Wszyscy świetni narciarze. Jak się okazało jacyś mundurowi. Jechali lewą stroną stoku zajmują jakąś 1/3 jego szerokości. Puściłem się krótkim skrętem jak to na ściance prawą stroną też zajmując 1/3 stoku. Środek był pusty. Gdy byłem mniej więcej na ich wysokości ostatni z nich dostał jakiejś "zajawki" i po wykonaniu zadania odbił dynamicznie, z fantazją w prawo. On był "zapięty" w prawy skręt (na krawędziach), ja w lewy. Nic się już nie dało zrobić. Usłyszałem go, a moment później zobaczyłem jego przerażone oczy tuż przed zderzeniem. Zdążyłem się tylko trochę "skulić" i odchylić głowę. On przeleciał przeze mnie i poleciał w siatki, ja jakoś spadłem na plecy głową w dół stoku. Próbowałem się odwrócić, ale stromizna była zbyt duża i odwracało mnie do poprzedniej pozycji (czyli głową w dół). Więc trudno jadę sobie i przy okazji sprawdzam po kolei nogi ok, ręce ok, wszystko wydaje się być OK. Dwóch z nich puściło się za mną na nartach i mnie zatrzymali. Pytają co mi jest? Mówię, że chyba jestem w porządku. Kazali się poruszyć najpierw na siedząco, potem na stojąco. Po chwili któryś przywiózł moje narty, a jeszcze w chwilę później przyjechał ten co mi przywalił z rozbitym łukiem brwiowym i rozciętym policzkiem, nieźle zakrwawiony ale poza tym cały. Od razu przepraszał, że we mnie wjechał i że to jego wina i czy potrzebna mi pomoc medyczna. Sam się dziwiłem, że nie. Postaliśmy dobrą chwilę, znowu pytali czy jestem na pewno ok. Potem pomogli przypiąć narty co na stromiźnie nie jest przecież takie proste i pojechałem. ale wcale nie musiało się tak ładnie skończyć. Nie wiem czy to był moment triumfu tego faceta, że tak ładnie wykonał zadanie, czy co tam mu odbiło... A to byli prawdopodobnie ci od pilnowania bezpieczeństwa na stoku. 🙂

  • Like 1
  • Thanks 1
  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Dany de Vino napisał:

Miałem dziwny i niebezpieczny wypadek we włoskich Alpach (Latemar). Podjechałem na ściankę, która przeważnie jest pusta. Zobaczyłem jakąś 7 osobową grupę narciarzy ubranych w takie same kurtki i spodnie. Najwyraźniej jechali realizując jakąś zadaniówkę. Pierwszy jechał ich instruktor demonstrując zadanie, następnie każdy z nich kolejno. Wszyscy świetni narciarze. Jak się okazało jacyś mundurowi. Jechali lewą stroną stoku zajmują jakąś 1/3 jego szerokości. Puściłem się krótkim skrętem jak to na ściance prawą stroną też zajmując 1/3 stoku. Środek był pusty. Gdy byłem mniej więcej na ich wysokości ostatni z nich dostał jakiejś "zajawki" i po wykonaniu zadania odbił dynamicznie, z fantazją w prawo. On był "zapięty" w prawy skręt (na krawędziach), ja w lewy. Nic się już nie dało zrobić. Usłyszałem go, a moment później zobaczyłem jego przerażone oczy tuż przed zderzeniem. Zdążyłem się tylko trochę "skulić" i odchylić głowę. On przeleciał przeze mnie i poleciał w siatki, ja jakoś spadłem na plecy głową w dół stoku. Próbowałem się odwrócić, ale stromizna była zbyt duża i odwracało mnie do poprzedniej pozycji (czyli głową w dół). Więc trudno jadę sobie i przy okazji sprawdzam po kolei nogi ok, ręce ok, wszystko wydaje się być OK. Dwóch z nich puściło się za mną na nartach i mnie zatrzymali. Pytają co mi jest? Mówię, że chyba jestem w porządku. Kazali się poruszyć najpierw na siedząco, potem na stojąco. Po chwili któryś przywiózł moje narty, a jeszcze w chwilę później przyjechał ten co mi przywalił z rozbitym łukiem brwiowym i rozciętym policzkiem, nieźle zakrwawiony ale poza tym cały. Od razu przepraszał, że we mnie wjechał i że to jego wina i czy potrzebna mi pomoc medyczna. Sam się dziwiłem, że nie. Postaliśmy dobrą chwilę, znowu pytali czy jestem na pewno ok. Potem pomogli przypiąć narty co na stromiźnie nie jest przecież takie proste i pojechałem. ale wcale nie musiało się tak ładnie skończyć. Nie wiem czy to był moment triumfu tego faceta, że tak ładnie wykonał zadanie, czy co tam mu odbiło... A to byli prawdopodobnie ci od pilnowania bezpieczeństwa na stoku. 🙂

Niestety wszystkie ścianki wymagają dużo większego marginesu, na pierwszy rzut oka go miałeś… najgorsi ci co jadą szybciej ci powolni dadzą się przewidzieć a nawet jak odbija błąd nie będzie znowu taki duży. Dobrze, że wyszedłeś z tego cało? Dostałeś w głowę? Bez dolegliwości później?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Wujot2 napisał:

No właśnie o tym napisałem sąd będzie rozstrzygał w swojej mądrości i będzie się kierował tym co "uzna za słuszne" i oczywiście jak napisałeś na podstawie papierów (i opinii) dostarczonych przez innych. Z regulaminem (czyli kodeksem FIS) nie będzie miało to zbyt wiele wspólnego.

Aktualnie jestem w trakcie trzech spraw sądowych, byłem też dwa razy oskarżonym. Raz dostałem grzywnę. To na gruncie prywatnym, bo moja firma założyła co najmniej kilkanaście spraw. I wszystkie wygrała. Jakieś pojęcie mam. Wiem jak to działa od środka. 

Ale najogólniej to nie jestem przeciwny kodeksowi FIS jako całości tylko przeciw interpretacji zwalającej odpowiedzialność na tego co jest niby wyżej. A będąc niżej można mieć dużą energię kinetyczną (którą przecież bez problemu możemy uznać za ekwiwalent wysokości). Dlatego patrzenie na wysokość bezwzględną jest moim zdaniem błędne. 

 

Słusznie. A potem weryfikacja kto ma lepszych prawników… no i sędzia zależy jaki… niestety to nie jest wszystko takie proste a posiadanie racji czasem sprowadza się jedynie do bycia moralnym zwycięzcą a orzeczenia idą swoją drogą. Ot łyżka dziegciu taka gratis gdy życie i tak bywa dość gorzkie.

  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Wujot2 napisał:

A będąc niżej można mieć dużą energię kinetyczną (którą przecież bez problemu możemy uznać za ekwiwalent wysokości). Dlatego patrzenie na wysokość bezwzględną jest moim zdaniem błędne. 

Ale Wiesławie nie ma znaczenia kto jedzie większym czołgiem .. mówimy o narciarstwe zjazdowym więc ten kto układa kodeks zakłada że jedziemy w dół (bardziej lub mniej równolegle do lini spadku stoku) - i siłą rzeczy patrzymy w dół.. i w takim razie osoba będąca wyżej widzi (powinna)to co sie dzieje niżej ..

Teraz jeśli w kogokolwiek wjedzie to znaczy że albo żle wybrała tor jazdy wyprzedzając(brak doświadczenia)...albo nie zdołała sie zatrzymać/wyhamować (braki w technice)..

..jest takie urządzenie - zawodowi kierowcy na nim są testowani - które określa jak szeroko patrzysz ...wyskakują jakieś znaki na pograniczu twojego widzenia i maszyna mierzy kąt i czas reakcji - może narciarzy powinno sie testować (żart)

 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Wujot2 said:

Dlatego patrzenie na wysokość bezwzględną jest moim zdaniem błędne

Patrząc na temat rozstrzygania o winie kiedy dojdzie do wypadku to masz rację. I w nieoczywistych okolicznościach wysokość bezwzględna nie będzie przesądzać o winie. Zanim jednak do wypadku dojdzie, to można mu przeciwdziałać. Wydaje się, że w warunkach narciarzy (zwłaszcza początkujących) jedyną sensowną zasadą do zastosowania jest ta z różnicą wysokości. Jak kogoś widzisz (a przynajmniej powinieneś, patrząc tam, dokąd zmierzasz), to masz mu ustąpić pierwszeństwa w całej rozciągłości i tyle. Rozmycie odpowiedzialności i dzielenie włosa na czworo, zaproponowane przez kolegę Victora, nie podniesie bezpieczeństwa.

Edit: Lexi mnie ubiegł...

Edytowane przez SzymQ
  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, star napisał:

Dobrze, że wyszedłeś z tego cało? Dostałeś w głowę? Bez dolegliwości później?

Wyszedłem cało. Wprawdzie wieczorem i następnych parę dni czułem to zderzenie "w kościach", ale to i tak bzdurka w stosunku do tego co się mogło stać. Straty to potrzaskane gogle i wgniecenie w kasku. Panowie upewniwszy się, że jestem ogólnie cały i nie potrzebuję pomocy medycznej, zaproponowali  rozsądny szmal za gogle, który przyjąłem. Kasku nie zauważyłem, ale nic poważnego i w sumie jeżdżę w nim do dzisiaj. 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, star said:

Niestety wszystkie ścianki wymagają dużo większego marginesu, na pierwszy rzut oka go miałeś…

To nie tylko ścianki. Miałem taki przypadek u siebie, że zderzyłbym się z człowiekiem wyprzedzanym, po tym jak przeciął on "nagle" cały stok. Prawda w mojej obecnej ocenie jest taka, że manewr wyprzedzania powinien być szybki i powinna być wyraźna różnica prędkości. Wyprzedzanie na nartach w stylu tirów na autostradzie to proszenie się o kłopoty i ja już takie manewry odpuszczam.

  • Like 4
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, SzymQ napisał:

To nie tylko ścianki. Miałem taki przypadek u siebie, że zderzyłbym się z człowiekiem wyprzedzanym, po tym jak przeciął on "nagle" cały stok. Prawda w mojej obecnej ocenie jest taka, że manewr wyprzedzania powinien być szybki i powinna być wyraźna różnica prędkości. Wyprzedzanie na nartach w stylu tirów na autostradzie to proszenie się o kłopoty i ja już takie manewry odpuszczam.

Tak samo trudne jest jeżdżenie w grupie. A co do podobnych prędkości. Jeździłem z ojcem stara szkoła dobra szkoła i młodym ten na desce Burtona a jakże ja ich ganiałem bo szybko w końcu odpuściłem bo poczułem zew eksploratora i ruszyłem do Skacelki knajpy na stoku trochę zamkniętymi odcinkami. Ale rozstaliśmy się wcześniej na samej górze… w połowie pomogłem zebrać się ze stoku młodemu… ojciec zamknął mu drogę przy lesie dojeżdżając do krawędzi mega szerokiego stoku. Sprawa oczywista. Choć ja wolałem nie jeździć blisko starego bo zawsze coś sobie zakręcił był mało przewidywalny i patrzył tunelowo w dół zupełnie nie uwzględniając tych lekkk z tyłu czyli np mnie i swojego syna… to się musiało tak skończyć. Reasumując wg dekalogu wina syna ale ojciec styl miał do niczego jeśli o strategię chodzi. On pojechał a inni się za nim wywalali jak np syn… wtedy też ojciec nawet nie zauważył incydentu pojechał dalej…

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Dany de Vino napisał:

Wyszedłem cało. Wprawdzie wieczorem i następnych parę dni czułem to zderzenie "w kościach", ale to i tak bzdurka w stosunku do tego co się mogło stać. Straty to potrzaskane gogle i wgniecenie w kasku. Panowie upewniwszy się, że jestem ogólnie cały i nie potrzebuję pomocy medycznej, zaproponowali  rozsądny szmal za gogle, który przyjąłem. Kasku nie zauważyłem, ale nic poważnego i w sumie jeżdżę w nim do dzisiaj. 

Z drugiej strony piszesz na skiforum więc jednak coś ci się w głowę stało… ja bym zrobił rezonans, a kask jednak wymienił, to serio. A jak żartujemy… pasuje do ojca ten główny bohater i też się dziwi ale to on przyczyną całego zamieszania dla odmiany;-)

 

Edytowane przez star
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę już wypadłem z tego wątku. Za dużo postów i nie idzie ogarnąć 😉 Chciałbym jednak dorzucić jedną sytuację, która miała miejsce na Zwardoniu początkiem sezonu feryjnego. Całkiem poważnie rozważałem pójście do @Adam ..DUCH i poproszenie, żeby tą grupę wywalił ze stoku, bo zaraz będzie nieszczęście.

Ogólnie grupa circa 20 gówniarzy z jakiegoś zimowiska. Cechy szczególne:

  • Brak jakiegokolwiek opiekuna, o instruktorze nie wspominając.
  • Jazda bez kijów.
  • Sprzęt raczej leciwy i dobrany przypadkowo. Rzucały się w oczy "starawe" kaski.
  • Absolutny brak jakiejkolwiek techniki.

Co niektórzy gonili na krechę w dół. Czasami jako tako równolegle, czasami nieudolnie próbując jakkolwiek jechać pługiem. Skręcali w nieskoordynowany sposób, próbując w jakikolwiek sposób wpłynąć na kierunek jazdy. Wężykowali sobie raz wąsko,raz szeroko.

I teraz to paladynów kodeksu FIS. Jak mi taki bajtel, który jeździ trzy razy szybciej niż potrafi wjedzie nagle pod narty, to czyja wina? Moja? Jego? Organizatorów zimowiska, który tą bandę (nieletnich!!) wysłali bez nadzoru na stok?

Żeby mnie zaraz nikt (Mitek sorry, to trochę do Ciebie) publicznie nie krzyżował. W takich okolicznościach jeżdzę turbo zachowawczo i staram się myśleć za otoczenie, które daje do zrozumienia, że mózgu używa bardzo sporadycznie. Jak widzę dzieciaka przed sobą, to czasami wolę się zatrzymać albo zwolnić prawie do zatrzymania, żeby wybadać co się zaraz stanie i jak go wyprzedzić.

Edytowane przez lubeckim
  • Like 3
  • Thanks 1
  • Confused 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem czesc Ci i chwala, za taką postawę.

Chcialbym tylko zauważyc, ze wszelkie analogie i porownania jazdy na nartach z jazdą samochodem są głeboko nieuprawnione i zaciemniają sytuację.

"Wjechał nagle pod narty" "zajechal drogę" "wpakował się na moj tor jazdy" to stwierdzenia, ktore swiadczą o umiejetnościach jazdy istniejących tylko w wyobraźni mówiącego.....

Pacyfikacja niebezpiecznej grupki jest bardzo wskazana - pokąd jeszcze nic sie nie stało. Zgloszenie obsludze i zablokowanie skipasa ( choćby czasowe) to nie jest skomplikowana operacja. Czasem wystarczy groźba. Zjazd na kreche z Rachowca bez sterowania daje potencjał na niezłą masakrę.....

 

Edytowane przez mig
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, mig said:

"Wjechał nagle pod narty" "zajechal drogę" "wpakował się na moj tor jazdy" to stwierdzenia, ktore swiadczą o umiejetnościach jazdy istniejących tylko w wyobraźni mówiącego.....

W tym paragrafie piszesz coś innego niż w następnym.

7 minutes ago, mig said:

Zjazd na kreche z Rachowca bez sterowania daje potencjał na niezłą masakrę.....

To w takim razie ch___a umiem jeździć na tych nartach, czy faktycznie taka grupka jest zagrożeniem dla otoczenia? Bo trochę się to nie klei w całość. Sorry nie zaliczyłem KK (nie podszedłem do egzaminu) i nie wiem jaką terminologię ma na to program nauczania narciarstwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj spokojnie jesxcze raz. I to ze napisalem pod Twoim postem nie ma swiadczyc o krytyce. Byl potrzebny tylko jako opis tej grupki idiotow. 

Rachowiec to stok na ktorym jeszcze przed zjazdem, wisząc na kanapie, widac wszystko. Widac kto jezdzi dobrze, kto troche i najwazniejsze - kto jezdzi niebezpiecznie dla innych. Jesli skrajnie niebezpiecznie - sorry, nalezy go/ich spacyfikować. Jesli troche- puścić przodem by mieć go na oku..... przecież nie bede Cie uczył elementarza stokowego. Znasz tą gorke lepiej ode mnie. 

P.s. jakos nie rozumiem Twojego dylematu powyżej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minutes ago, lubeckim said:

W tym paragrafie piszesz coś innego niż w następnym.

To w takim razie ch___a umiem jeździć na tych nartach, czy faktycznie taka grupka jest zagrożeniem dla otoczenia? Bo trochę się to nie klei w całość. Sorry nie zaliczyłem KK (nie podszedłem do egzaminu) i nie wiem jaką terminologię ma na to program nauczania narciarstwa.

Grupka jest zagrożeniem dla powoli jadących ludzi, którzy są poniżej. Kiedyś żaliłem się, że na Skolnitym wpakowało mi się dziecko obok, a przede mną i po drugiej stronie byli ludzie i nawet nie miałem jak odbić. Teraz zastanawiam się jak mogło dojść do tego, że jechałem z taką obcą grupką. Obecnie nie byłoby na to szansy. Mitek nazywa to strategią, a ja instynktem samozachowawczym. Lepiej stanąć i poczekać na lepszy moment, jeśli nie ma jak wyprzedzić. O ile mi wiadomo nie egzaminują z tego na KK. Przychodzi wraz z kilometrami na nartach.

 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...