Skocz do zawartości

Szwajcarska robota...


Gabrik

Rekomendowane odpowiedzi

31 minut temu, Edwin napisał:

Fajnie macie. Pozazdrościć . Pozdro

Ja mam Wielką Sowę za oknem w  Górach Sowich jakieś 35 km, fajny stok z potencjałem, miały być wielkie inwestycje, a od ładnych paru lat nieczynny niestety. Trasa miała 2 km 

Ja nawet zjeżdżałem może ze dwa lata temu, nawet na stronę Rzeczki... skiturowo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, star napisał:

Ja nawet zjeżdżałem może ze dwa lata temu, nawet na stronę Rzeczki... skiturowo.

Takie były plany kilka lat temu, żeby połączyć Sowę z kompleksem Rzeczka, to była by fajna alternatywa do CZG zwłaszcza dla Wrocka. Ale inwestor zrezygnował, kasa kasa,a stok ma do dupy ekspozycję i szybko spływa, zwłaszcza przy takich zimach jak mamy ostatnio.

  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, star napisał:

Ja nawet zjeżdżałem może ze dwa lata temu, nawet na stronę Rzeczki... skiturowo.

Tak się właśnie jakiś czas temu zastanawiałem czy nie pójść w skitury i jeb..ć wyciągi, jak mam za oknem fajne górki i do Czech nie muszę uderzać,  w PL nie lubię jeździć. 

Tylko czy mi się jeszcze chce,oto jest pytanie.

Edytowane przez Edwin
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Edwin napisał:

Tak się właśnie jakiś czas temu zastanawiałem czy nie pójść w skitury i jeb..ć wyciągi, jak mam za oknem fajne górki i do Czech nie muszę uderzać,  w PL nie lubię jeździć. 

Tylko czy mi się jeszcze chce,oto jest pytanie.

Do tego trzeba jednak lepszego warunu. A ostatnio z tym bywa różnie. Sprzęt kupuje się na wyprzedażach. Ja kupowałem wszystko taniej, zwykle po sezonie, a nie są to tanie rzeczy, szczególnie jak chcesz potem uprawiać skitury w stylu light and slow;-) jak ja. Czechy to jednak naturalny wybór w twojej sytuacji, Rymarz i Dzikowiec przecież zwykle nie działają w pełnej krasie, a szkoda.  Natomiast skitury fajne są z natury, bo trochę się ruszamy, wystarczy trochę śniegu, niezależność od czasu działania wyciągów, tyle, że mniej w tym czystej jazdy, a więcej eksploracji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/4/2024 at 8:23 PM, Edwin said:

Takie były plany kilka lat temu, żeby połączyć Sowę z kompleksem Rzeczka, to była by fajna alternatywa do CZG zwłaszcza dla Wrocka. Ale inwestor zrezygnował, kasa kasa,a stok ma do dupy ekspozycję i szybko spływa, zwłaszcza przy takich zimach jak mamy ostatnio.

Mam wielki sentyment do Rzeczki. To tam 42 lata temu jako pięciolatek stawiałem swoje pierwsze narciarskie kroki, a później przez wiele lat jeździłem weekend w weekend, a czasem nawet po szkole w tygodniu. Pamiętam jak po świeżych opadach śniegu cała ekipa narciarzy, przywiezionych zakładowym ogórkiem, wjeżdzała z nartami na stok, żeby przez godzinę lub dwie udeptywać śnieg. Wiele lat później miałem szansę pojeździć z Wielkiej Sowy, która działała przez kilka sezonów. Całkiem przyzwoita trasa tam była jak na Góry Sowie. A moje ulubione miejsce tam, w którym jeździłem do końca mojego pobytu w Polsce to Rymarz na Przełęczy Jugowskiej. Super stok i położony w niesamowicie urokliwym miejscu. I do tego ta Bukowa Chata.

Edytowane przez BoB77
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, BoB77 napisał:

Mam wielki sentyment do Rzeczki. To tam 42 lata temu jako pięciolatek stawiałem swoje pierwsze narciarskie kroki, a później przez wiele lat jeździłem weekend w weekend, a czasem nawet po szkole w tygodniu. Pamiętam jak po świeżych opadach śniegu cała ekipa narciarzy, przywiezionych zakładowym ogórkiem, wjeżdzała z nartami na stok, żeby przez godzinę lub dwie udeptywać śnieg. Wiele lat później miałem szansę pojeździć z Wielkiej Sowy, która działała przez kilka sezonów. Całkiem przyzwoita trasa tam była jak na Góry Sowie. A moje ulubione miejsce tam, w którym jeździłem do końca mojego pobytu w Polsce to Rymarz na Przełęczy Jugowskiej. Super stok i położony w niesamowicie urokliwym miejscu. I do tego ta Bukowa Chata.

ja Panie w 1994r [mając 14 lat] byłem w Rzeczce na narciarskim obozie sportowym, 2 tygodnie. ponieważ sprzętu było 2x więcej niż chętnych, to jeżdziło się co dwa dni.

z racji braku kasy na wyciągi, wszyscy podchodzili z buta na górę i zjeżdżaliśmy różnym stylem na dół. dostałem czerwone buty oraz narty Volkl, takie do czubka głowy. kolega trafił gorzej, bo był nikczemnego wzrostu a narty dostał +50cm do wzrostu. mimo to nieźle sobie radził.

w ramach szkolenia mieliśmy instruktora, który pierwsze czego nas nauczył, to jak upadać na nartach -> zawsze na bok, nigdy na wprost czy do tyłu. po drugiej przekazał nam wiedzę tajemną, że w czasie zjazdu trzeba ułożyć nogi jak do sexu. wtf???

na koniec obozu mieliśmy slalom z pomiarem czasu, na drewnianych tyczkach. ominąłem jedną z bramek, czego liczący czas nie zauważył, i wyszło, że wygrałem konkurencję. podniosłem rękę do góry i dostałem DNF.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.12.2024 o 08:58, Gabrik napisał:

I tak upada kolejny mit starej Europy...

Screenshot_20241203_081343_Instagram.thumb.jpg.cb95f0af23befbd29f70a69c9b30f1c5.jpg

A moja pierwsza reakcja nie ma nic wspólnego z Europą czy rasizmem jakkolwiek rozumianym. Sympatyczna i ładna (bo jedno z drugim niekoniecznie idzie w parze :)) Azjatka o filipińskich rysach przy taśmie od produkcji nart. Później poczytałem tekst poniżej zdjęcia i stwierdziłem, że pasuje do zdjęcia. Azjaci, a już azjatyckie kobiety w szczególności :), dobrze mi się kojarzą. Właśnie z dokładnością, perfekcją, skrupulatnością i nie tylko. Może właśnie dlatego pokazano Azjatkę. Ale zaraz sobie pomyślałem jaka byłaby moja pierwsza reakcja gdyby na zdjęciu w tych samych okolicznościach znalazła się np. Murzynka?

A propos Azjatów, w szczególności Chińczyków. Pewnie już o tym pisałem. Kilka lat temu miałem pewną rowerową nieprzyjemność. Na przejeździe przez tramwajowe tory na dość ruchliwej ulicy mój składak, na którym jechałem, nagle przełamał się na pół a ja lotem nurkującym wylądowałem na ulicy. Szok, krew, zdziwienie. Kilka osób przechodziło obok, w tym dwie panie w średnim wielu. Nikt się nie zatrzymał, nie pomógł, choć wyglądało to groźnie. Nikt, z wyjątkiem pewnego młodego turysty chińskiego z CHRL. Zaniepokojony podbiegł, pomógł się pozbierać, w tym obie połówki roweru. Posiedział chwilę ze mna na ławce, przepytał czy jest OK (dobrze mówił po angielsku), a na koniec zaprowadził mnie i resztki roweru pod dom, ok. 1 km.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, grimson said:

ja Panie w 1994r [mając 14 lat] byłem w Rzeczce na narciarskim obozie sportowym, 2 tygodnie. ponieważ sprzętu było 2x więcej niż chętnych, to jeżdziło się co dwa dni.

z racji braku kasy na wyciągi, wszyscy podchodzili z buta na górę i zjeżdżaliśmy różnym stylem na dół. dostałem czerwone buty oraz narty Volkl, takie do czubka głowy. kolega trafił gorzej, bo był nikczemnego wzrostu a narty dostał +50cm do wzrostu. mimo to nieźle sobie radził.

w ramach szkolenia mieliśmy instruktora, który pierwsze czego nas nauczył, to jak upadać na nartach -> zawsze na bok, nigdy na wprost czy do tyłu. po drugiej przekazał nam wiedzę tajemną, że w czasie zjazdu trzeba ułożyć nogi jak do sexu. wtf???

na koniec obozu mieliśmy slalom z pomiarem czasu, na drewnianych tyczkach. ominąłem jedną z bramek, czego liczący czas nie zauważył, i wyszło, że wygrałem konkurencję. podniosłem rękę do góry i dostałem DNF.

 

Ciężkie to były czasy. Ja pamiętam permanentny problem z dostępnością sprzętu. Zwłaszcza dla dzieci młodzieży. Moje pierwsze nartki były drewniane, całe. Nawet ślizgi miały z gołego drewna i nie miały żadnych metalowych krawędzi i przypinało się je do zimowego obuwia takimi skórzanymi sandałami. Mimo wszystko na tym czymś nauczyłem się całkiem skutecznie i rytmicznie wykonując skręty zjeżdzać z całej góry. Pierwszy prawdziwy sprzęt miałem znacznie później. Ojcu udało się kupić nowe narty Krokus z Polsportu, do których zamontował mi wiązania Gamma, które od lat leżały w szafie i czekały aż się uda kupić narty. W tym samym czasie udało się też kupić jakieś polskie prawdziwe buty z plastikową skorupą. Później latami piłowałem na różnych deskach marki Polsport czy jakiś zdobycznych zwłokach z importu. Zjeździłem też kilka kompletów butów Fabos. za dużych. Wszyscy wtedy jeździli w za dużych butach.

Może dlatego dzisiaj potrafię pojechać poprawnie nawet w rozpiętych butach i śmieszy mnie to całe pitolenie o mikroimpulsach przekazywanych na krawędź narty przez narciarzy amatorów.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, BoB77 napisał:

Mam wielki sentyment do Rzeczki. To tam 42 lata temu jako pięciolatek stawiałem swoje pierwsze narciarskie kroki, a później przez wiele lat jeździłem weekend w weekend, a czasem nawet po szkole w tygodniu. Pamiętam jak po świeżych opadach śniegu cała ekipa narciarzy, przywiezionych zakładowym ogórkiem, wjeżdzała z nartami na stok, żeby przez godzinę lub dwie udeptywać śnieg. Wiele lat później miałem szansę

Dokładnie 42 lata mając 13 lat też tam jeździłem przez całe ferie na obozie narciarskim który prowadził Piotr Snopczyński znany himalaista Świdnicki, który ostatnio był kierownikiem wyprawy Bargiela.

Też dojeżdżaliśmy ogórkiem ze Świdnicy, skórzany pas i na sznurku samodzielnie wykonany zaczep na wyrwirączkę. Udeptywanie stoku też pamiętam 😄

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, BoB77 napisał:

Ciężkie to były czasy. Ja pamiętam permanentny problem z dostępnością sprzętu. Zwłaszcza dla dzieci młodzieży. Moje pierwsze nartki były drewniane, całe. Nawet ślizgi miały z gołego drewna i nie miały żadnych metalowych krawędzi i przypinało się je do zimowego obuwia takimi skórzanymi sandałami. Mimo wszystko na tym czymś nauczyłem się całkiem skutecznie i rytmicznie wykonując skręty zjeżdzać z całej góry. Pierwszy prawdziwy sprzęt miałem znacznie później. Ojcu udało się kupić nowe narty Krokus z Polsportu, do których zamontował mi wiązania Gamma, które od lat leżały w szafie i czekały aż się uda kupić narty. W tym samym czasie udało się też kupić jakieś polskie prawdziwe buty z plastikową skorupą. Później latami piłowałem na różnych deskach marki Polsport czy jakiś zdobycznych zwłokach z importu. Zjeździłem też kilka kompletów butów Fabos. za dużych. Wszyscy wtedy jeździli w za dużych butach.

Może dlatego dzisiaj potrafię pojechać poprawnie nawet w rozpiętych butach i śmieszy mnie to całe pitolenie o mikroimpulsach przekazywanych na krawędź narty przez narciarzy amatorów.

gdzieś w 1990r wujek pracujący w Czechosłowacji przywiózł rarytas. metalowe narty z blachy falistej. 

jeździłem na tym wynalazku z pagórków koło mojego domu [mieszkam na nizinach]. pamiętam, że narta dobrze szła na wprost, gorzej było ze skręcaniem. widocznie stąd mam zamiłowanie do jazdy na krechę 😁

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minutes ago, Edwin said:

Dokładnie 42 lata mając 13 lat też tam jeździłem przez całe ferie na obozie narciarskim który prowadził Piotr Snopczyński znany himalaista Świdnicki, który ostatnio był kierownikiem wyprawy Bargiela.

Też dojeżdżaliśmy ogórkiem ze Świdnicy, skórzany pas i na sznurku samodzielnie wykonany zaczep na wyrwirączkę. Udeptywanie stoku też pamiętam 😄

Mieszkałem w Świdnicy dokąd nie poszedłem na studia na Politechnikę Wrocławską. Pamiętam Snopczyńskiego, chociaż nie znam osoboście. Pamiętam, że słyszałem, że nie ma palców u stóp z powodu odmrożenia w Himalajach. 

 

Może jeździliśmy tym samym ogórkiem? Ja jeździłem ogórem fabryki ZWAP Mera-Pafal 😀

Edytowane przez BoB77
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Edwin napisał:

Ja też 👍pozdro

ja pierdziule, Wy to macie wspomnienia, ja tylko w 1970 roku w Rzędkowicach byłem związany liną z Jorgusiem, który do dziś spoczywa gdzieś pod południową ścianą Lhotse

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Jan napisał:

ja pierdziule, Wy to macie wspomnienia, ja tylko w 1970 roku w Rzędkowicach byłem związany liną z Jorgusiem, który do dziś spoczywa gdzieś pod południową ścianą Lhotse

W 1970 miałem roczek i uczyłem się chodzić 😁

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Just now, kordiankw said:

U mnie kabel od prodiża 🤣

Niektóre mamy stosowały też kabel od żelazka w bawełnianym oplocie. Babcia natomiast, kilka razy przywołała mnie do porządku gumowym wężem do spuszczania wina z baniaka 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Marcos73 napisał:

Ogórek? Koło kierowcy to był wypas, szczególnie w zimie. Jak trafiłeś do przyczepy to było słabo.

pozdro

Historyjka z konca lat 70tych:

Podbiega zdyszana pani....

-dokad jedzie ten autobus?

- do Raciborza

-a przyczepa też?

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...