Skocz do zawartości

Pierwszy raz w Alpach,


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekaw jestem kiedy i gdzie zaczęliście nartowanie w Alpach. Pewnie z racji wieku i przebiegu będę pierwszy, ale może nie.

Mój pierwszy raz to była mała stacja francuska Hirmentaz. W sam raz na rodzinne nartowanie. Mieszkaliśmy w pobliskim Haber Poche, które też jest niewielką stacją, ale jeździliśmy w Hirmentaz. Na polskie warunki jest gdzie jeździć. 🙂 1991 r. Dawne czasy. Jak ten czas szybko leci. Dlaczego tak szybko? 🙂 Tu pierwsze narciarskie kroki stawiała 4-letnia córka. Dorzucam kilka zdjęć. Jakże mało ich wtedy robiłem. I już tego nie naprawię. 🙂

Potem jeździłem do kilku małych i średnich stacji francuskich, a potem była kilkuletnia przerwa, gdzie jeździliśmy głównie na Słowację. I dopiero od początku tego wieku były już regularne wyjazdy w Alpy.

bretig20.jpg

bretig21.jpg

bretig22.jpg

bretig23.jpg

hirmentaz.jpg

  • Like 3
  • Thanks 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć 

U mnie również francuski ośrodek tylko w pamięci nie muszę daleko szukać  😉 był to marzec 2020r.

Czterodniowe nartowanie z kumplem nie mając zielonego pojęcia na co się porwaliśmy .

 Od tego czasu staram się choć raz w sezonie na jeden wypad w tą część Alp.

Tignes & Val d’Isère 

IMG_2575.thumb.jpeg.c5f3bf58b0e0e0e98a6cdfde0a3e6b17.jpeg

Syn alpejską przygodę zaczął również w tym ON w grudniu 2021 .
Sentyment do tego miejsca pozostanie do końca .
IMG_2574.jpeg.5bcfcba2529be34fa5f885c8dd6ea682.jpeg

Francja elegancja 😅

 

Pozdrawiam 

  • Like 4
  • Thanks 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Victor napisał:

U mnie również francuski ośrodek tylko w pamięci nie muszę daleko szukać  😉 był to marzec 2020r.

Czterodniowe nartowanie z kumplem nie mając zielonego pojęcia na co się porwaliśmy .

 Od tego czasu staram się choć raz w sezonie na jeden wypad w tę część Alp.

Tignes & Val d’Isère

To mega ośrodek. Jakoś tak sie stało, że nigdy nie dane mi było pojechać do dużego francuskiego ośrodka. Kilka razy się przymierzałem i nigdy nie wyszło. Trochę szkoda. Z drugiej strony każda nieco większa stacja alpejska, włoska, austriacka czy szwajcarska w zupełności wystarczy do zaspokojenia narciarskich marzeń. Byłem w wielu i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, która z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Chyba najlepiej wspominam jeden z pobytów w Galtur (Ischgl) w Austrii, ale to pewnie z racji rodzinnych. Bardzo dobrze wspominam też niespodziewany pobyt w Paganella w 2022 r.

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, a_senior napisał:

To mega ośrodek. Jakoś tak sie stało, że nigdy nie dane mi było pojechać do dużego francuskiego ośrodka. Kilka razy się przymierzałem i nigdy nie wyszło. Trochę szkoda. Z drugiej strony każda nieco większa stacja alpejska, włoska, austriacka czy szwajcarska w zupełności wystarczy do zaspokojenia narciarskich marzeń. Byłem w wielu i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, która z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Chyba najlepiej wspominam jeden z pobytów w Galtur (Ischgl) w Austrii, ale to pewnie z racji rodzinnych. Bardzo dobrze wspominam też niespodziewany pobyt w Paganella w 2022 r.

Tignes oczywiście polecam. Jak masz możliwość i jeszcze siły na hektary to warto !
Czasem sobie myślę,co by było gdybym pojechał do innego ośrodka ? Czy byłbym tak zafascynowany narciarstwem czy jednak przeszedłbym obok tego tematu bo Tignes to mój start narciarski,wcześniej a dokładnie dwa miesiące w grudniu 2019 wpiąłem pierwszy raz narty i parę dni jeździłem na oślich łączkach obok Zakopanego. Dziś poznaje coraz więcej tych ośrodków alpejskich i oczywiście te duże jak Tignes czy Trzy Doliny są fantastyczne ale wisienka ze wszystkich które widziałem to techniczny Jungfrau z rewelacyjnym widokiem na Eiger,byłem już dwa razy w  grudniu i marcu  . W planach jest Ischgl o którym tak wiele dobrego czytam i wiele innych . Ogólnie każdej zimy planuje chociaż jeden nowy ośrodek zobaczyć bo czas leci i nie wiadomo kiedy się zatrzyma  . 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Dziwi mnie trochę ta opinia. narciarstwo jest sztuka jeżdżenia na nartach a nie jeżdżenia gdzieś tam, zwiedzania ośrodków itd. Ale może czasy się zmieniają i o co innego chodzi...? Po 50 latach na nartach i około 30 lat uczenia innych wiem, że najlepsze chwile - w sensie jazdy - nie miały nic wspólnego z jakimiś osławionymi miejscami..

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

Dziwi mnie trochę ta opinia. narciarstwo jest sztuka jeżdżenia na nartach a nie jeżdżenia gdzieś tam, zwiedzania ośrodków itd. Ale może czasy się zmieniają i o co innego chodzi...? Po 50 latach na nartach i około 30 lat uczenia innych wiem, że najlepsze chwile - w sensie jazdy - nie miały nic wspólnego z jakimiś osławionymi miejscami..

Pozdro

Cześć 

Bez tych miejsc nie było by narciarstwa. Zdumiewające, że Cię dziwi. 
Faktycznie czasy mamy inne. Na Marszałkowskiej obok PKiN biały klocek wstawili-50 lat temu, nie do pomyślenia taka konstrukcja w takim miejscu .

Narciarstwo też już inne choć idea ta sama, somo w sobie zdecydowanie szybsze,narty mamy krótsze ,skrętne przez co czas nauki krótszy nawet kąty narciarza się zmieniły ba fascynacja jazdy po lodzie a nie po miękkim jak kiedyś . Jeździmy zwiedzając bo przecież jesteśmy w górach . To nie praca tylko przyjemność . Ze wspomnieniami wracamy w miejsca a następnie przypominamy sobie trasy i sytuacje .  Nie powinno Cię to dziwić .
 

Pozdrawiam 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, a_senior napisał:

To mega ośrodek. Jakoś tak sie stało, że nigdy nie dane mi było pojechać do dużego francuskiego ośrodka. Kilka razy się przymierzałem i nigdy nie wyszło. Trochę szkoda. Z drugiej strony każda nieco większa stacja alpejska, włoska, austriacka czy szwajcarska w zupełności wystarczy do zaspokojenia narciarskich marzeń. Byłem w wielu i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, która z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Chyba najlepiej wspominam jeden z pobytów w Galtur (Ischgl) w Austrii, ale to pewnie z racji rodzinnych. Bardzo dobrze wspominam też niespodziewany pobyt w Paganella w 2022 r.

To ciekawe, mi też jakoś nie udało się do Francji na narty pojechać, mimo, że kraj mi bliski. Ale do Włoch też raz tylko, choć lubię. Z pragmatycznych przyczyn wychodziło na Austrię. Nigdy nie mów nigdy, może życie nas zaskoczy. Na ten moment skitury w Karkonoszach w pełni zaspakajają moją potrzebę eksploracji, nawet jeśli to ciągle jedna trasa, choć w skiturach zawsze pojawia się lekki wariant i wariat;-)

ps ja powrót do narciarstwa zacząłem o dziwo od gór Skalistych, ale potem był spontaniczny wyjazd do Austrii na wiosnę, oprócz małego ośrodka odwiedziłem Kaprun... aż tak dawno to nie było... choć w międzyczasie były jakieś Rzeczki czy coś w tym stylu na naszej, polskiej ziemi... teraz moja narciarską ojczyzną Czechy - chata Amor i Bouda pod Snezkou gdzie czuję się jak w domu na stok mnie nie ciągnie

http://www.sstarwines.pl/images/0049863.JPG

http://www.sstarwines.pl/images/0049874.JPG

Edytowane przez star
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Victor napisał:

Cześć 

Bez tych miejsc nie było by narciarstwa. Zdumiewające, że Cię dziwi. 
Faktycznie czasy mamy inne. Na Marszałkowskiej obok PKiN biały klocek wstawili-50 lat temu, nie do pomyślenia taka konstrukcja w takim miejscu .

Narciarstwo też już inne choć idea ta sama, somo w sobie zdecydowanie szybsze,narty mamy krótsze ,skrętne przez co czas nauki krótszy nawet kąty narciarza się zmieniły ba fascynacja jazdy po lodzie a nie po miękkim jak kiedyś . Jeździmy zwiedzając bo przecież jesteśmy w górach . To nie praca tylko przyjemność . Ze wspomnieniami wracamy w miejsca a następnie przypominamy sobie trasy i sytuacje .  Nie powinno Cię to dziwić .
 

Pozdrawiam 

@Victor, @a_senior. jusz tyle się nie chwalcie tymi Waszymi wyjazdami😁

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Victor napisał:

Cześć 

Bez tych miejsc nie było by narciarstwa. Zdumiewające, że Cię dziwi. 
Faktycznie czasy mamy inne. Na Marszałkowskiej obok PKiN biały klocek wstawili-50 lat temu, nie do pomyślenia taka konstrukcja w takim miejscu .

Narciarstwo też już inne choć idea ta sama, somo w sobie zdecydowanie szybsze,narty mamy krótsze ,skrętne przez co czas nauki krótszy nawet kąty narciarza się zmieniły ba fascynacja jazdy po lodzie a nie po miękkim jak kiedyś . Jeździmy zwiedzając bo przecież jesteśmy w górach . To nie praca tylko przyjemność . Ze wspomnieniami wracamy w miejsca a następnie przypominamy sobie trasy i sytuacje .  Nie powinno Cię to dziwić .
 

Pozdrawiam 

Cześć

Widzę to zupełnie inaczej. Dla mnie liczy się rodzaj ruchu i przyjemność z działania samego w sobie. To podobnie jak na rowerze. Nie interesuje mnie gdzie jadę i co się dookoła dzieje tylko rodzaj nawierzchni i pokonywanie drogi. Celem nie jest dojechać, tylko jechać - wiesz o co chodzi. W nartach podobnie a jeżeli już coś się wspomina to najfajniejsze jazdy i najlepsze warunki i - a może przede wszystkim ludzi. Miejsce nie ma żadnego znaczenia dla mnie.

Co do samych nart to prędkości uzyskiwane na nartach wcale znacząco nie wzrosły, Nauczenie się porządnej jazdy jak trwało lata tak trwa - bo innej możliwości nie ma...

A kiedy ja byłem pierwszy raz w Alpach....??? Słowo Wam daje, że nie pamiętam. Z pewnością jakieś Włochy. Ale jeżeli już mam wspominać jakieś przełomy - bo chyba Andrzejowi o to chodzi w pytaniu z tematu - to raczej Kasprowy bo to była zazwyczaj walka.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mitek napisał:

Widzę to zupełnie inaczej. Dla mnie liczy się rodzaj ruchu i przyjemność z działania samego w sobie. To podobnie jak na rowerze. Nie interesuje mnie gdzie jadę i co się dookoła dzieje tylko rodzaj nawierzchni i pokonywanie drogi. Celem nie jest dojechać, tylko jechać - wiesz o co chodzi. W nartach podobnie a jeżeli już coś się wspomina to najfajniejsze jazdy i najlepsze warunki i - a może przede wszystkim ludzi. Miejsce nie ma żadnego znaczenia dla mnie.

Mam, a raczej miałem, trochę podobnie. Liczyła się sama jazda, na nartach czy na rowerze. Frajda z jazdy była zawsze, czy to w Ischgl, czy na stoku w Lubomierzu. Ale wiele się zmieniło z czasem. Przede wszystkim zacząłem doceniać rodzinność. Fajnie jeździć z żona, to oczywiście też, ale jeszcze fajniej w większym gronie. Jeździć i spotykać się w małych przystokowych barkach na małą kawkę czy piwko. Piszę o nartach, bo rowerowanie wolę samotne. Do tego coraz większą wagę zacząłem przywiązywać do widoków, panoram podziwianych w czasie jazdy (np. tej z Paganella https://photos.app.goo.gl/sEC7iaDXQ3x17GW47) czy ogólnie rzecz biorąc atmosfery jaką czujemy w alpejskich ośrodkach. I nie mam na myśli tzw. apres ski, z którego w zasadzie nie korzystałem. Tego w Polsce czy Słowacji nie znajdziemy. Choć nie mogę powiedzieć, że mój pierwszy raz w Alpach był jakimś przełomem, zwłaszcza, że dotyczył małej stacji. Pierwszą dużą, jaką poznałem, była Solden w 2004 r. I muszę powiedzieć, że zrobiła na mnie wrażenie. Rozmaitość tras, piękne widoki i sama jazda na nartach, bo warunki, i moja kondycja :), były wtedy wyśmienite.

Aha, sprawdziłem, ten mój pierwszy narciarski wyjazd w Alpy miał miejsce rok wcześniej niż podałem, czyli w 1990 r. Też spaliśmy w Haber Poche i tu jeździliśmy. Pamięć mam zawodną, i coraz gorszą ;), ale ratuje mnie Google Photos i tysiące pokatalogowanych w albumy zdjęć. A przy każdym zdjęciu jest data. 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Pamięć to Ty masz rewelacyjną chłopie jak pamiętasz gdzie spałeś 35 lat temu! Ja nie mam bladego pojęcia co wtedy robiłem. Ale z tego co piszesz wynika, że ja byłem w Alpach pierwszy raz wcześniej co mnie solidnie dziwi bo przecież Ty znacznie więcej podróżowałeś, mieszkałeś, pracowałeś za granicą...

Mam wrażenie, że to była Presolana/monte Pora, niewielki bardzo fajny ośrodek w Alpach Bergamijskich pod koniec lat 80.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Mitek napisał:

Mam wrażenie, że to była Presolana/monte Pora, niewielki bardzo fajny ośrodek w Alpach Bergamijskich pod koniec lat 80.

Cześć 

Jaja sobie robisz czy jak? Różne rzeki znasz jak własną kieszeń,możesz o nich mówić/pisać/opowiadać pewnie godzinami,gdzie co i jak… ,a pierwszego wyjazdu alpejskiego nie pamiętasz?!
 Więc zapytam inaczej 😜 Pierwszy raz-wejscie rozkoszy pamiętasz ? Czy też pamięć zawodzi ? 🥳 

pozdrowionka 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Rzeki też mi się mylą, ale tu mam nieoceniona pomoc przyjaciela, z którym razem pływamy od początku, który jest dbały o archiwalia i ma wszystko spisane i skatalogowane.

Wiesz bywały sezony, że we Włoszech spędzałem ponad 2 miesiące przenosząc się z miejsca na miejsce co tydzień. Rzygałem nartami więc co tu pamiętać. Ubite klepicha są wszędzie takie same ale np. zjazd źlebem z Passo del Diavolo do Tonale czy też z Preseny przez tunel albo z Rybelkiem z Sass Pordoi będę pamiętał zawsze.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Mitek napisał:

ale np. zjazd źlebem z Passo del Diavolo do Tonale czy też z Preseny przez tunel albo z Rybelkiem z Sass Pordoi będę pamiętał zawsze.

No widzisz , ja za to będę do końca swoich dni pamiętał Tignes & Val d’Isère bo jako leszcz bez jakiejkolwiek techniki i doświadczenia stanąłem na olimpijskiej  i powiedziałem sobie raz kozie śmierć bo wcześniej obejrzałem 🤦‍♂️Bella…

https://youtu.be/80hu9ppSt1w?si=QAXLDLT2-b7wj2s4

…wyobraziłem sobie cóż to trudnego 😉 płasko,gładko i twardo a po pierwszym lewym zakręcie ukazały się wielkie garby jakich nigdy wcześniej nie widziałem. 👀 oczywiście gleba,otrzepałem dupsko, spojrzałem w górę pytając siebie samego-wracasz czy zjeżdżasz ?…i zjechałem skanując własną bezpieczną zjazdową linię . Zjechałem cały,zdrowy i co najważniejsze a zarazem mega motywujące bez gleby . Tego nie da się nie pamiętać ! Miód malina 😅

pozdro

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mitek napisał:

Pamięć to Ty masz rewelacyjną chłopie jak pamiętasz gdzie spałeś 35 lat temu! Ja nie mam bladego pojęcia co wtedy robiłem. Ale z tego co piszesz wynika, że ja byłem w Alpach pierwszy raz wcześniej co mnie solidnie dziwi bo przecież Ty znacznie więcej podróżowałeś, mieszkałeś, pracowałeś za granicą...

Pisałem, Google za mnie pamięta. 🙂 Podróżowałem, podróżowałem, ale w PRL niełatwo było wyjechać w Alpy. I kosztowało to niemało przy pensji rzędu 20-30$. Wtedy się jeździło na Kasprowy i do Szczyrku, a w weekendy często do Kasiny, na Polczakówkę (Rabka) i przede wszystkim do Lubomierza. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Mitek napisał:

Ale najlepsza jazda była w Szczyrku - opad nocny 120cm - bajka.

Z narciarskim Szczyrkiem wiele mnie łączy. Może kiedyś opowiem jak być może uratował mi życie. Ale pamiętam jeden wypad, o którym może już pisałem. Grudzień 1970 r. Tzw. rozjeżdżanie instruktorów, czyli przedsezonowy tydzień zajęć doszkalających dla instruktorów i pomocników pod okiem doświdczonego IW (instruktora wykładowcy). Może było ich dwóch, nie pamiętam. W radio komunikaty o strajku w Gdyni i ofiarach, a my sobie na nartkach. W jedną noc mocno sypnęło śniegiem. Nie było tego 120 cm, ale pewnie 50-60 cm było. I nasz wykładowca poprowadził z nami ćwiczenia jazdy w puchu. Między krzaczkami w lesie. Różnie to nam wychodziło, ale przeżyliśmy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy wyjazd to był taki standard czyli Madonna. Ale tam chyba największe wrażenie zrobiła na mnie Presena. Tam było wysoko. Długi zjazd z lodowca, później po płaskim plateu i stroma trasa pod gondolą. Długość tego robiła niesamowite wrażenie.

Dla mnie Alpy są niezbędnym elementem narciarstwa. Wybór tras o różnym stopniu nachylenia, o różnej geometrii, klasa urządzeń wyciągowych, piękne i różnorodne widoki. Możliwość jazdy wewnątrz tej przestrzeni to jest coś niesamowitego.

Ale muszę tutaj dodać, że dla mnie najwspanialsze doznania alpejskie czy ogólnie wysokogórskie (to może być też Norwegia) to są jednak skitury. Poruszanie się po obszernych górach bez żadnych wyciągów i tras, to jest tak magiczne doznanie że nie sposób tego opisać słowami. 

I tutaj dla mnie pierwszy raz duży skitur to było Saas Fee. Szczególnie liczy się u mnie Fluchthorn i żleb w Saas Grund. Mieliśmy wówczas dobry śnieg w pięknych okolicznościach przyrody.

Dodaje jeszcze foto które najlepiej mówi dlaczego lubię Alpy 🙂  Pozdrowienia dla @kskuski2 i @Wujot2

IMG_1243.thumb.jpeg.ce1533e681e77967b89952a247350071.jpeg

Edytowane przez MarioJ
  • Like 6
  • Thanks 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
W dniu 30.08.2024 o 21:37, a_senior napisał:

Ciekaw jestem kiedy i gdzie zaczęliście nartowanie w Alpach. Pewnie z racji wieku i przebiegu będę pierwszy, ale może nie.

Mój pierwszy raz to była mała stacja francuska Hirmentaz. W sam raz na rodzinne nartowanie. Mieszkaliśmy w pobliskim Haber Poche, które też jest niewielką stacją, ale jeździliśmy w Hirmentaz. Na polskie warunki jest gdzie jeździć. 🙂 1991 r. Dawne czasy. Jak ten czas szybko leci. Dlaczego tak szybko? 🙂 Tu pierwsze narciarskie kroki stawiała 4-letnia córka. Dorzucam kilka zdjęć. Jakże mało ich wtedy robiłem. I już tego nie naprawię. 🙂

Potem jeździłem do kilku małych i średnich stacji francuskich, a potem była kilkuletnia przerwa, gdzie jeździliśmy głównie na Słowację. I dopiero od początku tego wieku były już regularne wyjazdy w Alpy.

bretig20.jpg

bretig21.jpg

bretig22.jpg

bretig23.jpg

hirmentaz.jpg

Moje pierwsze Alpy to 1986, Megève... Miałam łatwo, bo wtedy we Francji mieszkałam i to były wczasy pracownicze po prostu... Generalnie na nartach jeździłam w czasach prehistorycznych, ale to z czym miałam do czynienia na Mont d'Arbois spowodowało, ze wpadłam jak śliwka w kompot. Wtedy tez pierwszy raz zobaczyłam snowboardzistów w akcji... Sama do nich dołączyłam 10 lat później. Poznałam trochę Włoch, minimalnie Austrię i dla mnie nothing compares to French Alps!

  • Like 1
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Dana1953 napisał:

Moje pierwsze Alpy to 1986, Megève... Miałam łatwo, bo wtedy we Francji mieszkałam i to były wczasy pracownicze po prostu... Generalnie na nartach jeździłam w czasach prehistorycznych, ale to z czym miałam do czynienia na Mont d'Arbois spowodowało, ze wpadłam jak śliwka w kompot. Wtedy tez pierwszy raz zobaczyłam snowboardzistów w akcji... Sama do nich dołączyłam 10 lat później. Poznałam trochę Włoch, minimalnie Austrię i dla mnie nothing compares to French Alps!

Oj Dana, Dana…

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Dana1953 napisał:

Poznałam trochę Włoch, minimalnie Austrię i dla mnie nothing compares to French Alps!

Tak mówią. Ja bywałem tylko w małych i średnich stacjach francuskich więc nie mam porównania. Ale wszędzie gdzie bywałem w Alpach, czy to w dużych czy małych stacjach, było co najmniej dobrze. A najmilej, jak pisałem, wspominam dwa pobyty: Ischgl 2014 ze względów rodzinnych - bylismy tam rozleglą familią i Paganella 2022, gdzie byłem tylko z żoną. Skleiłem z tego pobytu filmik, do którego niekiedy wracam: https://photos.app.goo.gl/uBJ9aokiEGE7GFPC6

Długo mieszkałaś we Francji? Gdzie?

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...