Skocz do zawartości

Spadli z Gerlacha…


mario33

Rekomendowane odpowiedzi

12 minut temu, Wujot napisał:

W ile zrobiłeś całe wejście? Z noclegiem czy bez? I skąd zacząłeś iść? 

Wejscie i zejscie kilka dni. Nie pamietam dokladnie ale Blanc nie byl wtedy celem jako takim. Aklimatyzowalem sie przed wyjazdem na Cho Oyu i celowo robilem wiecej noclegow. Z Goutera na Blanca chyba 3h + chwile przerwy w Vallocie. Jakby nie bylo kolejki to z 30 min krocej bo ludzie sie strasznie wlekli.

Z Tete Rose do Goutera chyba 2h lub ciut wiecej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Wujot napisał:

Ja tego szlaku nie znam. Mimo, że całkiem sporo zimowych tematów zrobiłem.

Rzeczywiście nie idzie tam jakiegoś stanowiska znaleźć? Tak aby tych parę krytycznych wyciągów zrobić... 

Kogo Ty pytasz o takie szczegoly 🙂

Adam widzial Gerlach na pocztowce.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Spiochu napisał:

5h wleczesz sie latwa sciezka po sniegu

Biorąc pod uwagę wiek turysty zmierzającego z Goutera na szczyt Mont Blanc to moim zdaniem bardzo dobry czas.

Ty @Spiochu zapewne byłeś 2x młodszy jak to zrobiłeś w 3 godzinki

 

Ps.

właściwie to dlaczego w temacie śmierci na Gerlachu dyskutujemy o MB ?

Edytowane przez Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Spiochu napisał:

Wejscie i zejscie kilka dni. Nie pamietam dokladnie ale Blanc nie byl wtedy celem jako takim. Aklimatyzowalem sie przed wyjazdem na Cho Oyu i celowo robilem wiecej noclegow. Z Goutera na Blanca chyba 3h + chwile przerwy w Vallocie. Jakby nie bylo kolejki to z 30 min krocej bo ludzie sie strasznie wlekli.

Z Tete Rose do Goutera chyba 2h lub ciut wiecej.

Wydaje mi się, że to bardzo mocne tempo. Nam całe wejście i zejście od kolejki (chyba 1700 m npm) zajęło w sumie 34 godziny. Z tego pewnie 6 w Vallocie (aby być na wschód). Praktycznie przez całą drogę tylko wyprzedzaliśmy innych. Czyli tempo było dość mocne. Na grani faktycznie już nie można było iść szybciej.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Wujot napisał:

Ja tego szlaku nie znam. Mimo, że całkiem sporo zimowych tematów zrobiłem.

Rzeczywiście nie idzie tam jakiegoś stanowiska znaleźć? Tak aby tych parę krytycznych wyciągów zrobić... 

trawersy kłopotliwe wszyscy zwracają uwagę czy jest śnieg czy go nie ma

https://podroze.onet.pl/gdzie-na-weekend/jak-wejsc-na-gerlach-szlaki-i-trasy-gorskie-na-szczyt/yrjl4b0.amp

zimowa polecana to batyzowiecka jednak

PS mnie tam nie bylo fantazjuje tylko

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Jan napisał:

Biorąc pod uwagę wiek turysty zmierzającego z Goutera na szczyt Mont Blanc to moim zdaniem bardzo dobry czas.

Ty @Spiochu zapewne byłeś 2x młodszy jak to zrobiłeś w 3h

W wysilku wytrzymalosciowym taki wiek ma male znaczenie. Marco Olmo wygral UTMB majac ok. 60 lat. (160km 16k przewyzszen w 24h)

Nie chodzilo mi jednak o ocene szybko/wolno. Po prostu to bylo dziwne ze ta sama osoba, na jednym odcinku jest ode mnie 2x sxybsza a na drugim prawie 2x wolniejsza.

2 godziny temu, Wujot napisał:

Wydaje mi się, że to bardzo mocne tempo. Nam całe wejście i zejście od kolejki (chyba 1700 m npm) zajęło w sumie 34 godziny. Z tego pewnie 6 w Vallocie (aby być na wschód). Praktycznie przez całą drogę tylko wyprzedzaliśmy innych. Czyli tempo było dość mocne. Na grani faktycznie już nie można było iść szybciej.  

Moje tempo bylo raczej wolne i podzielone na odcinki a nie ciagiem, wiec to co innego.

Nie wiem czy dobrze pamietam ale chyba wjechalem kolejka, potem spalem dwie noce w Tete Rose(tzn. obok) i potem o swicie do gory. W Gouter 20h pobyt ( nocleg w namiocie) potem szczyt i przed zejsciem znowu nocleg by schodzic przez kuluar o swicie.

Rekord o kosciola w Chamonix to 5h w obie strony.

Wiekszosc po prostu strasznie sie wlecze z uwagi na za slaba aklimatyzacje i popularnosc szczytu wsrod kanapowcow.

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spiochu napisał:

@Plus80

Fajna historia, ale jedno mi sie nie klei. 5h wleczesz sie latwa sciezka po sniegu( Gouter - szczyt), a w 1h robisz 600m przewyzszenia w o wiele trudniejszym terenie skalnym(Tete Rose-Gouter)? Jak wchodzilem na Blanca to oba te odcinki zajmowaly podobny czas. Gorny troche dluzej z uwagi na kolejki na grani szczytowej i postoj w Vallocie.

Ja nie mam ochoty się z Tobą licytować. Na cholerę mi jest to potrzebne. Na skale miałem chwyty stopnie i czułem się jak w Tatrach. Więc zapieprzałem. Potem wszedłem na lodowiec sam, bez asekuracji.  Lodowiec, który ma szczeliny zasypane śniegiem(widoczne są bardziej bezpieczne). Idę wzdłuż wydeptanej ścieszki. Ale to nie jest całkowita gwarancja, że nie przekracza szczelin.  Więc analizuję każdy metr przed sobą. I wlokę się. Wystarczy Ci?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Wujot napisał:

W ile zrobiłeś całe wejście? Z noclegiem czy bez? I skąd zacząłeś iść? 

Wyjechaliśmy tramwajem na 2400 m. Stąd w tym samym dniu podszedłem na Aiguille de Gouter. Żona została w schronisku Tete Rouse(czy jakoś, nie będę teraz sprawdzał dokładnej nazwy). Po noclegu w pięć godzin byłem na szczycie.  Napisałem ten post tylko po to,  by sobie uświadamiać ryzyko i własne możliwości. Jeśli ktoś chce więcej wiedzieć o mnie, to  są trzy moje blogi o górach na "skionline"(Zagronie). I dużo ładnych zdjęć z przed pięćdziesięciu lat.  Nie byłem żadnym wybitnym alpinistą, może nawet nawet nie średnim. Ale znam to środowisko. Nawet z dyskusji rodzinnnych. I dla mnie to bardzo przykra sprawa, gdy ludzie giną w górach.  Idzie się w nie dla piękna, sprawdzenia swoich możliwości, a nie po śmierć.

Edytowane przez Plus80
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Plus80 napisał:

Wyjechaliśmy tramwajem na 2400 m. Stąd w tym samym dniu podszedłem na Aiguille de Gouter. Żona została wschronisku Tete Rouse(czy jakoś, nie będę teraz sprawdzał dokładnej nazwy). Po noclegu w pięć godzin byłem na szczycie.  Napisałem ten post tylko po to,  by sobie uświadamiać ryzyko i własne możliwości. Jeśli ktoś chce więcej wiedzieć o mnie, to  są trzy moje blogi o górach na "skionline"(Zagronie). I dużo ładnych zdjęć z przed pięćdziesięciu lat.  Nie byłem żadnym wybitnym alpinistą, może nawet nawet nie średnim. Ale znam to środowisko. Nawet z dyskusji rodzinnnych. I dla mnie to bardzo przykra sprawa, gdy ludzie giną w górach.  Idzie się w nie dla piękna, sprawdzenia swoich możliwości, a nie po śmierć.

Cześć

Oczywiście, że to przykra sprawa ale chyba sam potwierdzisz, że znakomita większość wypadków w górach to - po analizie - wynik zwykłego ludzkiego błędu.

Obecnie praktycznie nie chodzę po górach - kwestia konieczności wyboru i zwykłego nabytego strachu - ale gdy jeszcze spędzałem tam miesiące to zawsze szybkość poruszania się była jednym z podstawowych elementów bezpieczeństwa.

Tak samo jak wczesne wstawanie. 🙂

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Spiochu napisał:

W wysilku wytrzymalosciowym taki wiek ma male znaczenie. Marco Olmo wygral UTMB majac ok. 60 lat. (160km 16k przewyzszen w 24h)

 

Temat się pięknie rozwinął.

Muszę Cię wyprowadzić z błędu. To zależy od osobnika. Nie wiesz, co będzie z Tobą w przyszłości.  

Jerzy Wala, jak się zestarzał poświęcił się przewodnictwu w Alpach(wyjeżdżał z polskimi grupami ludzi, którzy turystycznie chcieli wyjść na alpejskie szczyty).  Zaczął się interesować wydolnością  starzejącego się alpinisty. I publikował  te swoje przemyślenia.  Czytałem to. I znałem go osobiście, jako kierownika wyprawy. Bardzo dbał o bezpieczeństwo.

Oglądałem z satelity niemiecki film dokumentalny. Zaproszono na wyprawę kilku byłych himalaistów, którzy kilkadziesiąt lat wcześniej wychodzili na 8 kilometrów.  Czwórka byłych kolegów. Szli z karawaną z Lukli(lotnisko) do obozu na 5300 m, na lodowcu Khumbu.  Jeden już miał problemy na dojściu i  zrezygnował. Jednego zabrał helikopter po dojściu do bazy. Nie pamiętam dokładnie, ale ostatni, który się wykruszył, dotarł na jakiś szczycik 5600 m. Nie przypuszczam, by po Himalajach zupełnie zapomnieli o górach. I nie robili sobie "spacerków" w Alpach.

Sensacje się publikuje. Facet w wieku 104 lata "biega" na setkę.  Inny(inna) od "kuchni" zalicza najwyższe szczyty wszystkich kontynentów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Plus80 napisał:

Temat się pięknie rozwinął.

Muszę Cię wyprowadzić z błędu. To zależy od osobnika. Nie wiesz, co będzie z Tobą w przyszłości.  

Jerzy Wala, jak się zestarzał poświęcił się przewodnictwu w Alpach(wyjeżdżał z polskimi grupami ludzi, którzy turystycznie chcieli wyjść na alpejskie szczyty).  Zaczął się interesować wydolnością  starzejącego się alpinisty. I publikował  te swoje przemyślenia.  Czytałem to. I znałem go osobiście, jako kierownika wyprawy. Bardzo dbał o bezpieczeństwo.

Oglądałem z satelity niemiecki film dokumentalny. Zaproszono na wyprawę kilku byłych himalaistów, którzy kilkadziesiąt lat wcześniej wychodzili na 8 kilometrów.  Czwórka byłych kolegów. Szli z karawaną z Lukli(lotnisko) do obozu na 5300 m, na lodowcu Khumbu.  Jeden już miał problemy na dojściu i  zrezygnował. Jednego zabrał helikopter po dojściu do bazy. Nie pamiętam dokładnie, ale ostatni, który się wykruszył, dotarł na jakiś szczycik 5600 m. Nie przypuszczam, by po Himalajach zupełnie zapomnieli o górach. I nie robili sobie "spacerków" w Alpach.

Sensacje się publikuje. Facet w wieku 104 lata "biega" na setkę.  Inny(inna) od "kuchni" zalicza najwyższe szczyty wszystkich kontynentów...

To nie zadne sensacje. Powszechnie wiadomo, ze z wiekiem wytrzymalosc niewiele spada. Duzo gorzej jest z szybkoscia, czy czasem reakcji. Dlatego seniorzy swietnie biegaja maratony, a juz slabiej sprinty. U wiekszosci wydolnosc drastycznie spada, nie tyle z uwagi na wiek, ale przez to ze sie nie ruszaja, przytyli xx kg itd. Sam jestes przykladem, ktory to potwierdza. Nadal zachowales niezla sprawnosc, kiedy wiekszosc Twoich rowiesnikow to inwalidzi. Oczywiscie jak ktos ma pecha to nawet w wieku 20 lat moze zachorowac i umrzec, lub stracic sprawnosc, mowimy jednak o ogolnych zasadach.

Przyklady z wypraw nie maja sensu. Nie wiemy co pozniej robili Ci dawni himalaisci. Powodem rezygnacj mogla byc tez za slaba aklimatyzacja. Ten temat jest lekcewazony przez wszystkich. Mnostwo ludzi choruje i musi sie wycofac. (a czasem nawet umiera), bo kazdej wyprawie sie spieszy. Sam aklimatyzowalem sie wolno (co nie znaczy ze zle) i standardowy terminarz to dla mnie byl pewny zgon jeszcze przed dotarciem do bazy. Mlody wiek wiek nic tu nie pomagal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.01.2022 o 22:35, Plus80 napisał:

Nie jestem bohaterem. I nie uważam, że coś wielkiego zrobiłem w górach. Nic takiego. 

Ale opiszę swoje samotne wejście w lecie na  Mont Blanc. Ta góra mi chodziła po głowie. Jeszcze Matterhorn. Raczej trudniejszy, najłatwiejszą drogą. Tego się nie zrealizuje oczywiście. Byłem z żoną na kampingu w dolinie nad Courmayeur.  Wyszlśmy razem na Mały Mont Blanc(całkowicie po stronie włoskiej). Potem pojechaliśmy pod Gran Paradiso(4064 m) w Alpach Graickich. Myślałem, że wyjdziemy wyżej, niż na ten mały MB. Ale jak podeszliśmy do lodowca z tego szczytu, to okazało się, że jest bardzo potrzaskany. Mieliśmy linę, uprzęże i jedne raki, dwa czekany. Zresztą żona nic nie potrafiła by zrobić, gdybym się poślizgnął, czy wpadł do szczeliny. W takim przypadku jedynie ja dawałem jej szanse zatrzymania. 

Nie wejdziemy razem na ten lodowiec. Była widoczna wydeptana ścieszka. Byłem w niezłej formie. Słuchaj - podejdę sam tym lodowcem, a jak będą kłopoty to wracam.  I szedłem. Potem szczeliny zanikły(szerokie), ale to lodowiec pokryty był śniegiem. Ścieżka widoczna. Idę. Każda większa szczelina jest do wyśledzenia, ale nie po świeżym opadzie. Leciutkie zaklęśniecie śniegu, niewielka zmiana barwy. Ale są szczeliny wąskie typu "A"(rozszerzająca się niżej) Więc ryzyko jest zawsze. Doszedłem na szczyt, tam jest figurka MB. Byłem sam.  W dół to prawie biegłem.

Pod Mont Blanc pojechaliśmy tramwajem do tzw. "Gniazda Orła". Stąd jest droga bez problemu do schroniska "Tete Rouz" (coś 3150 m). Tu mówię do żony spróbuję wyść wyżej do schroniska na Aiguille du Gouter(nieco powyżej 3800 m). A jak będzie dobrze, to jutro na Mont Blanc. Droga do tego schoniska przecina słynny żleb w którym lecą co chwila spore szafy, ponieważ pięćset metrów wyżej  napiera od góry lodowiec na ten żleb. Trzeba pilnie obserwować górę i mieć dobry słuch, czy coś tam nie słychać. W poprzek żlebu jest lina stalowa. Ale lepiej poprostu się pośpieszyć by go przejść. A ma kilkdziesiąt metrów szerokości. Dalej jest skała, typu "żebra" i liny. Trudności miejscami na "Orlej Perci" są większe. 

Nieco za ponad godzinę jestem w schronisku. Tu trzeba było zawsze rezerwować miejsce. Ludu masa i sprzętu wszelakiego też. Francuzi lubią jak się rozmawia w ich języku. Więc znalazło się jakieś miejsce w sąsiednim budynku w ogromnej sali.  Emocje nie pozwalają spać. W nocy słyszę grzmoty. Gdzieś toczy się burza. Na szczyt, który jest tysiąc metrów wyżej,  staje się o drugiej. W środku nocy słyszę jakieś głosy, ktoś wychodzi. Burza? Trzeba będzie wracać. Śpię dalej. Rano wokół schroniska 5, 10 cm  mokrego śniegu. Niektórzy schodzą na dół. Iść, nie iść? Wyżej będzie znacznie więcej świeżego śniegu. Pogoda się zrobiła, bez wiatru.

Idę ! Jak będzie ścieszka przedeptana. Ja nie wracam(szczeliny, ciężko). Była, w niektórych miejscach pod kopułą Dom(4330 m ?) lekko zawiana. Ale dalej widoczna. Doszedłem do schronu Vallota. Aluminiowe pudełko z wejściem do dołu. Obsikane dookoła. Wewnątrz ktoś hałasuje. Do szczytu granią jeszcze piećset metrów w górę. Szczytu nie widać w przesuwających się mgłach. Chwilowo straciałem orientację gdzie iść dalej, ponieważ widziałem jakąś ścieżkę, ale w dół. Tu nie ma nic w dół!. Nieco niby w dół, ale do budynku, gdzie jest stacja badawcza lodowców. Była tu jakaś grupa więc, gdzie na Mont Blanc? Z drugiej strony Vallota.  Idę dalej, zdjąłem ciemne okulary, by lepiej widzieć we rzadkiej mgle. 

Dochdzę do miejsca, o którym wiem, że istnieje i jak wygląda.  Sto metrów lodowej grani, szerokiej na metr. I opadającej na dwie strony(włoską i francuzką) bardzo stromym stokiem. Ale w niej setki raków, może tysiące, wycięły rowek głęboki na kilkadziesiąt centymetrów. Rowek nie zawiany. Nawisu na szczęście nie ma, tylko ta ostra grań z rowkiem. Mam czekan, kijek i raki, kupione w Courmayeur.  Jak się potknę i polecę to się nie zatrzymam. Nie ma siły. Koncentracja i tylko nie wpadać w panikę.  To jedyna szansa bezpieczeńtwa. Przeszedłem, krok za krokiem. Wyżej było szerzej, ale około 30 cm puchu. Są duże szczeliny dochdzące do grani, to później zobaczyłem na jakimś zdjęciu. Co pewien czas odpoczynek, na wywrównanie oddechu. Potem grań się pomału kładzie. Jest wąska. Wydeptana ścieszka biegnie trawersem po stronie włoskiej. Ekspozycja na tą stronę. Mgła. Dochodzę do miejsca, gdzie ścieszka zaczyna schodzić w dół.  Nie można dalej iść. To jest szczyt. Dalej jest przełęcz Brenva, lub w prawo kilometr i więcej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur. Sto metrów niższy.

Z mgły wyłonił się przewodnik z dwam klientami. Pytam czy to MB. Oui! I proszę o zdjęcie we mgle.  Szedłem ze schroniska 5 godzin. Dwieście metrów na godzinę przewyższenia. No, nieźle jak na 58 latka z biura projektów.  W dół szło szybko. Od schroniska do schroniska żony w godzinkę po skałach. Przebiegłem żleb. Będąc na drugiej stronie w powietrzu przeleciał na nim spory głaz. Do tramwaju doszedłem na ostatnich nogach. Dziś tysiąc metrów w górę i 2400 m w dół. Czy ryzykowałem?  Bardzo! Ale w każdej chwili byłem w stanie zrezygnować, gdybym doszedł do wniosku, że ryzyko jest za duże. A oczy po braku okularów? Dostałem zapalenia spojówek. I łzy lały się ciurkiem bez przerwy.  Mój kolega wcześniej,  ze wspólnej wspinaczki na Slowacji, zginął pod Mont Blanc z żoną. Spotkałem go po latach w Krakowie w tramwaju. Cieszył się, że jadą w Alpy. Znaleziono ich ciała na lodowcu pod tą górą. Spadli dwieście metrów.

Zalączę teraz zdjęcia z sieci(swoje robiłem na błonie i gdzieś tam są, dopiero do skanowania). Zbierałem takie zdjęcia, by sobie wyobrazić całą drogę na szczyt. Uczyłem się dosłownie trasy. Zawsze tak robiłem w nieznanych górach, czy na nieznanych trasach. Nie zostawiam nic przypadkowi. 

Zdjęcia:

1.,2. Drogi na szczyt,  ale jest jeszczedroga z Włoch i z Aiguille du Midi(schronisko Cosmique, przez Mont Blanc du Tacul, Mont Maudit(zła góra) i przełęcz Brenva.

3. Aiguille du Gouter.

4., 5. Schronisko Tete Rousse.

6. Wielki Żleb. Bardzo często toczą się tu lawinny kamienne, lub lecą wiekie bloki.

7. Skały Aiguille du Gouter. Zabezpieczenia linowe.

8. Stare schronisko Aiguille du Gouter.

9. Grań lodowa nad schroniskiem. Tu sobie robili ludzie biwaki, zapewne za pozwoleniem.

10. Nowe schronisko na  Aguille du Gouter. Miałem film z jego budowy. Jedynie fundament był robiony na miejscu. Resztę przywoził helikopter w elementach. Robotnicy mieszkali w starym schronisku, na wysokości prawie 4 km.  Schronisko supernowoczesne. EKO i takie inne.

11. Podejście stokiem na Dome  du Gouter(kopulasty, śnieżny szczyt). Z prawej grań do czterotysięcznej Aiguille de Bionassay.

12. Po przejściu Dome du Gouter taki widok się otwiera. Widać schron Vallot i budynki stacji badającej lodowce.

13.  Vallot. Aluminiowa budka na skale. Wejście od dołu.  Tu już ginęli ludzie, nawet w lecie, zamarzając z zimna, gdy załamała się pogoda  i góra była szczelnie otulona mgłą.

14. Grań śnieżna powyżej Vallot`a. Widać jej ostry bardzo odcinek.

!5.  Podobnie, jak poz. 14. Szczeliny dochodzą blisko grani.

16. Bliski szczyt MB, z prawej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur, leżący już na terenie Włoch. Niższy o ok. 100 m i w odległości ok. 1 km od głównego.

17. Widok na przełęcz Brenva.  Z niej spada na stronę włoską lodowiec Brenva, dobrze widoczny z Courmayeur. Podejście z tej przełęczy na szczyt MB to około 500  m w pionie. Stok lodowy, kopulasty i nim się zjeżdża do Chamonix na nartach, skręcając w kierunku  "Wielkiego Plateau". 

18. Grand Plateau.  Z niego zjazd do Chamonix przez lodowiec Bossons. Po drodze jest schronisko na skale(zapomniałem nazwy-wysokość nieco ponad 3 km), pośród lodowca.

!9. Szczyt Mont Blanc(4810 m). Fracuzi, co chwila mierzą ile go przybyło, czy ubyło do centymetrów. Ubawa lodu. Skałisty szczyt jest jakieś trzydzieści parę metrów niżej i nie dokładnie pod lodową kulminacją.

Mas5h Mont B-drogi na szczyt.jpg

Mas5 Mont B-Nid d`Aigle.jpg

Mas5a Mont B-Aiguille du Gouter od poł.JPG

Mas5b Mont B-schronisko Tete Rousse.JPG

Mas5ba Mont B-Refuge de Tete Rousse.jpg

Mas5c Mont B-Grand Coulouar.JPG

Mas5d Mont B-skały do A du Gouter.JPG

Mas7i Mont B-Aiguille du Gouter-st. schronisko.JPG

Mas7ia Mont B-Aiguille du Gouter.jpg

Mas7j Mont B-Refuge-du-Gouter.jpg

Mas7h Mont B-Aigille de Bionassay.JPG

Mas7b Mont B vallot.jpg

Vallot1.JPG

Mas7d Mont B grań.jpg

Mas7c Mont B-grań.jpg

Mas7f Mont B-szczyt i MB du Courmayeur.JPG

Mas8 Mont B-widok na Brenva.JPG

Mas7 Mont B-grand plateau.jpg

Mas8e Mont B-Sommet.jpg

Edytowane przez Plus80
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Tatrach kolejny wypadek śmiertelny- tym razem na Jarząbczym.

Będziecie mieli więc okazję założyć nowy wątek: "spadł z Jarząbczego"  i podyskutować/ poopowiadać o swoich wyczynach na jakiejś innej górze, tak żeby było wszystko poukładane:

1) "Spadli z Gerlachu" - opowiadamy o swoich wyczynach na  Blanku

2) "spadł z Jarzabczego" - ten wątek rezerwujemy na przygody np z Elbrusa

Itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Jackm napisał:

W Tatrach kolejny wypadek śmiertelny- tym razem na Jarząbczym.

Będziecie mieli więc okazję założyć nowy wątek: "spadł z Jarząbczego"  i podyskutować/ poopowiadać o swoich wyczynach na jakiejś innej górze, tak żeby było wszystko poukładane:

1) "Spadli z Gerlachu" - opowiadamy o swoich wyczynach na  Blanku

2) "spadł z Jarzabczego" - ten wątek rezerwujemy na przygody np z Elbrusa

Itd.

Swietnie trafiles z tematem. Bylem na Elbrusie z ekipa co miala kilka wypadkow smiertelnych. 😉

W Polsce ze smiercia kojarzy sie tylko palenie zniczy i cisza. To tylko nasze ramy kulturowe. W wielu krajach zupelnie inaczej sie do tego podchodzi. Oswojenie sie ze smiercia jest nam potrzebne, bo nikogo ona nie ominie. Szczegolnie czesto widzimy ja w gorach. Czemu wiec przy jej okazji, nie toczyc ciekawych dyskusji, nie dzielic sie wspomnieniami, albo nawet nie sprobowac z niej zadrwic?

Edytowane przez Spiochu
  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.01.2022 o 01:47, Spiochu napisał:

Wejscie i zejscie kilka dni. Nie pamietam dokladnie ale Blanc nie byl wtedy celem jako takim. Aklimatyzowalem sie przed wyjazdem na Cho Oyu i celowo robilem wiecej noclegow. Z Goutera na Blanca chyba 3h + chwile przerwy w Vallocie. Jakby nie bylo kolejki to z 30 min krocej bo ludzie sie strasznie wlekli.

Z Tete Rose do Goutera chyba 2h lub ciut wiecej.

 Byłeś na Cho Oyu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Plus80 napisał:

Zalączę teraz zdjęcia z sieci(swoje robiłem na błonie i gdzieś tam są, dopiero do skanowania). Zbierałem takie zdjęcia, by sobie wyobrazić całą drogę na szczyt. Uczyłem się dosłownie trasy. Zawsze tak robiłem w nieznanych górach, czy na nieznanych trasach. Nie zostawiam nic przypadkowi. 

Zdjęcia:

1.,2. Drogi na szczyt,  ale jest jeszczedroga z Włoch i z Aiguille du Midi(schronisko Cosmique, przez Mont Blanc du Tacul, Mont Maudit(zła góra) i przełęcz Brenva.

3. Aiguille du Gouter.

4., 5. Schronisko Tete Rousse.

6. Wielki Żleb. Bardzo często toczą się tu lawinny kamienne, lub lecą wiekie bloki.

7. Skały Aiguille du Gouter. Zabezpieczenia linowe.

8. Stare schronisko Aiguille du Gouter.

9. Grań lodowa nad schroniskiem. Tu sobie robili ludzie biwaki, zapewne za pozwoleniem.

10. Nowe schronisko na  Aguille du Gouter. Miałem film z jego budowy. Jedynie fundament był robiony na miejscu. Resztę przywoził helikopter w elementach. Robotnicy mieszkali w starym schronisku, na wysokości prawie 4 km.  Schronisko supernowoczesne. EKO i takie inne.

11. Podejście stokiem na Dome  du Gouter(kopulasty, śnieżny szczyt). Z prawej grań do czterotysięcznej Aiguille de Bionassay.

12. Po przejściu Dome du Gouter taki widok się otwiera. Widać schron Vallot i budynki stacji badającej lodowce.

13.  Vallot. Aluminiowa budka na skale. Wejście od dołu.  Tu już ginęli ludzie, nawet w lecie, zamarzając z zimna, gdy załamała się pogoda  i góra była szczelnie otulona mgłą.

14. Grań śnieżna powyżej Vallot`a. Widać jej ostry bardzo odcinek.

!5.  Podobnie, jak poz. 14. Szczeliny dochodzą blisko grani.

16. Bliski szczyt MB, z prawej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur, leżący już na terenie Włoch. Niższy o ok. 100 m i w odległości ok. 1 km od głównego.

17. Widok na przełęcz Brenva.  Z niej spada na stronę włoską lodowiec Brenva, dobrze widoczny z Courmayeur. Podejście z tej przełęczy na szczyt MB to około 500  m w pionie. Stok lodowy, kopulasty i nim się zjeżdża do Chamonix na nartach, skręcając w kierunku  "Wielkiego Plateau". 

18. Grand Plateau.  Z niego zjazd do Chamonix przez lodowiec Bossons. Po drodze jest schronisko na skale(zapomniałem nazwy-wysokość nieco ponad 3 km), pośród lodowca.

!9. Szczyt Mont Blanc(4810 m). Fracuzi, co chwila mierzą ile go przybyło, czy ubyło do centymetrów. Ubawa lodu. Skałisty szczyt jest jakieś trzydzieści parę metrów niżej i nie dokładnie pod lodową kulminacją.

Mas5h Mont B-drogi na szczyt.jpg

Mas5 Mont B-Nid d`Aigle.jpg

Mas5a Mont B-Aiguille du Gouter od poł.JPG

Mas5b Mont B-schronisko Tete Rousse.JPG

Mas5ba Mont B-Refuge de Tete Rousse.jpg

Mas5c Mont B-Grand Coulouar.JPG

Mas5d Mont B-skały do A du Gouter.JPG

Mas7i Mont B-Aiguille du Gouter-st. schronisko.JPG

Mas7ia Mont B-Aiguille du Gouter.jpg

Mas7j Mont B-Refuge-du-Gouter.jpg

Mas7h Mont B-Aigille de Bionassay.JPG

Mas7b Mont B vallot.jpg

Vallot1.JPG

Mas7d Mont B grań.jpg

Mas7c Mont B-grań.jpg

Mas7f Mont B-szczyt i MB du Courmayeur.JPG

Mas8 Mont B-widok na Brenva.JPG

Mas7 Mont B-grand plateau.jpg

Mas8e Mont B-Sommet.jpg

Fajne foty tylko zastanawiam się czy takie kopiowanie z netu bez zgody autora jest w dzisiejszych czasach legalne

i czy ktoś się nie doczepi do administracji forum

( może kolega fotograf @Wujot będzie wiedział ? )

jak potrzebujesz zjęć z tego rejonu to możesz używać moich

https://www.kochamnarty.pl/gallery/album/403-chamonix-201807/?st=150

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam swoje. tylko nieliczne. Tu chodzi mi o  w miarę dokładną ilustrację terenu.  Opis to jest opis, ale to bardzo duże przybliżenie. Te problemy były zawsze przy eksploracji gór. Musiano wejść w nie, studiować wzrokiem(czasem wcześniej były jakieś zdjędcia z tego rejonu). Rozpoznać formy terenowe. Ściany, zbocza. Formy na ścianach. Wytyczyć sobie w nich jakąś drogę. Tak robiono pierwsze wejścia na szczyty, przejścia ścianowe.

Jak ja idę w teren nieznany. A wszystko jest nieznane, gdy tam wcześniej nie byłem. To staram się maksymalnie zdobyć wiadomości o tym terenie. I tak robiłem ze zjazdem z Aiguille du Midi. Przez cały rok szukałem zdjęć, filmów, opisów, by poznać w maksymalnym stopniu teren zjazdu. Założyłem z góry, że znając jednak góry lodowcowe, z  wcześniejszych wyjazdów poza Europę, nie będę korzystał z przewodnika(człowieka), bo dam sobie radę i nie narażę żonę.  Tylko muszę znać teren, widzieć go w wyobraźni, gdy zamknę oczy.     

Ludzie korzystają z przewodników. Ufają im ślepo. Na moment nie zastanawiając się, że się może pomylić, że wszedł w teren zbyt niebezpieczny dla niego, nie mówiąc o kliencie. O przewodniku decyduje doświadczenie a nie papier. I dlatego przewodnikami dawniej byli alpiniści. W Tatrach taternicy i są(dla przyjaciół). Nie mogą być bez formalnego papierka. Tak jak ja  nie mogę uczyć jazdy na nartach, ponieważ go nie mam. A mogłem nauczyć żonę i   innych.

A czy wolno  korzystać ze zdjęć z internetu?  Prawdę powiedziawszy nie wiem. Jak coś jest publikowane publicznie, to z założenia jest zgoda, na wykorzystanie. Tylko może prywatne. Umieszczanie ich na portalu, to z kolei  publikowanie. W literaturze trzeba podać odnośnik, z czego to zaczerpnięto(autora). Jeśli na zdjęciu jest napis(przeszkadzjący) firma, autor to wg. mnie śmiało można to publikować. Ale na ogół nie ma i są zdjęcia prywatne. Ja też umieszczam prywatne i ktoś je kopiuje. Według przepisów dotyczących praw autorskich nie ma prawa.  Byłem projektantem i mam prawa autosrkie dla każdego zrobionego rysunku. Do swojego zdjęcia, które umieściłem na forum też mam. Ale się z góry godzę na ich dalsze wykorzystanie.  Inaczej bym ich nie zamieścił, albo napisał na zdjęciu swoje nazwisko, firmę itp.  Temat praw autorskich, może załatwić forum ostatecznie. Może lepiej niż ogień.   

Te zdjęcia z terenu wejścia na Mont Blanc umieściłem  też dlatego, że takich nie mogłem zrobić. A są ludzie którzy marzą latami o wejściu na ten szczyt. Nawet mamy taka znajomą Panią. Nawet robiąc to w towarzystwie przewodnika, warto wcześniej zobaczyć w co się pakujemy. By  nie miał z nami kopotów. Ze zjazdu z Aiguille du Midi mam dużo zdjęć i filmy. Tylko głowa mi się trzęsie!

Epaule.JPG

Col du G Rognon.JPG

e16_d_Pointe de Vue_muldy.jpg

e17_d_Muldy P de V.jpg

e18_d_Żona copy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Spiochu napisał:

Swietnie trafiles z tematem. Bylem na Elbrusie z ekipa co miala kilka wypadkow smiertelnych. 😉

W Polsce ze smiercia kojarzy sie tylko palenie zniczy i cisza. To tylko nasze ramy kulturowe. W wielu krajach zupelnie inaczej sie do tego podchodzi. Oswojenie sie ze smiercia jest nam potrzebne, bo nikogo ona nie ominie. Szczegolnie czesto widzimy ja w gorach. Czemu wiec przy jej okazji, nie toczyc ciekawych dyskusji, nie dzielic sie wspomnieniami, albo nawet nie sprobowac z niej zadrwic?

Dla mnie osobiście może to i nie problem ale nie każdemu musi się podobać takie podejście.

Wiec może lepiej takie drwiny zostawić na pogaduchy przy piwie w schronisku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spiochu napisał:

Swietnie trafiles z tematem. Bylem na Elbrusie z ekipa co miala kilka wypadkow smiertelnych. 😉

W Polsce ze smiercia kojarzy sie tylko palenie zniczy i cisza. To tylko nasze ramy kulturowe. W wielu krajach zupelnie inaczej sie do tego podchodzi. Oswojenie sie ze smiercia jest nam potrzebne, bo nikogo ona nie ominie. Szczegolnie czesto widzimy ja w gorach. Czemu wiec przy jej okazji, nie toczyc ciekawych dyskusji, nie dzielic sie wspomnieniami, albo nawet nie sprobowac z niej zadrwic?

Cześć

I jak ja mam Piotrze Cię nie lubić i nie cenić...? Dzięki za ten post.

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spiochu napisał:

Swietnie trafiles z tematem. Bylem na Elbrusie z ekipa co miala kilka wypadkow smiertelnych. 😉

W Polsce ze smiercia kojarzy sie tylko palenie zniczy i cisza. To tylko nasze ramy kulturowe. W wielu krajach zupelnie inaczej sie do tego podchodzi. Oswojenie sie ze smiercia jest nam potrzebne, bo nikogo ona nie ominie. Szczegolnie czesto widzimy ja w gorach. Czemu wiec przy jej okazji, nie toczyc ciekawych dyskusji, nie dzielic sie wspomnieniami, albo nawet nie sprobowac z niej zadrwic?

Drwiny się robi przy okazji Halloween.  Może dla dzieci jest to potrzebne.  Dziecko idzie na cmentarz z rodzicami. Tu leży dziadek(znany, albo nie znany), babcia.  Dziecko też kiedyś umrze. Lepiej by mu coś takiego do głowy nie przychodziło, jak śmierć. Ponieważ straci całą radość życia, które dla niego jest bardzo jeszcze długie i radosne. Bez kłopotów, które mają tylko rodzice.  Więc drwinny ze śmierci może mają sens i są dla dzieci korzystne, dla ich psychiki.

Ja już dawno przyjąłem, że kiedyś umrę.  I dlatego nie bałem sie wspinać.  A  niektórych skały(łańcuchy) napawają śmiertelnym strachem. Stromy, długi stok jest grożny dla początkujcych narciarzy, ponieważ wyobraźnia podpowiada, że jak się poślizgnę, to spadnę na sam dół.  

Obracając się nieco w środowisku wspinaczy, alpinistów nigdy nie zauważyłem drwin  z wypadków, ze śmierci. Temat jakby nie istniał.  Istniał dla analizujących wypadek. O którym wszyscy wiedzieli, ale zakładali, że się im nie przydarzy. Wręcz byli "pewni", że nic takiego ich nie spotka. I dlatego odważając się na "więcej" rozsądni ludzie starają się przeanalizować, czy mnie teraz stać na to "więcej".  Jeśli sam nie potrafię, to mi pomoże ktoś bardziej doświadczony("przewodnik").

No, ale teraz panuje hasło - dam radę!  W TV jest pełno takich "wyczynów", tylko, że ci co w nich biorą udział są starannie zabezpieczenii przez innych.  W tzw. "realu" brakuje tego zabezpieczenia i brakuje właściwej oceny zagrożenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Plus80 napisał:

A czy wolno  korzystać ze zdjęć z internetu?  Prawdę powiedziawszy nie wiem. Jak coś jest publikowane publicznie, to z założenia jest zgoda, na wykorzystanie. Tylko może prywatne. Umieszczanie ich na portalu, to z kolei  publikowanie. W literaturze trzeba podać odnośnik, z czego to zaczerpnięto(autora). Jeśli na zdjęciu jest napis(przeszkadzjący) firma, autor to wg. mnie śmiało można to publikować. Ale na ogół nie ma i są zdjęcia prywatne. Ja też umieszczam prywatne i ktoś je kopiuje. Według przepisów dotyczących praw autorskich nie ma prawa.  Byłem projektantem i mam prawa autosrkie dla każdego zrobionego rysunku. Do swojego zdjęcia, które umieściłem na forum też mam. Ale się z góry godzę na ich dalsze wykorzystanie.  Inaczej bym ich nie zamieścił, albo napisał na zdjęciu swoje nazwisko, firmę itp.  Temat praw autorskich, może załatwić forum ostatecznie. Może lepiej niż ogień.   

Każde zdjęcie chronione jest prawami autorskimi. Rozróżniamy prawa osobiste (w tym prawo do oznaczenia/nieoznaczenia utworu, nienaruszalności, pierwszego upowszechnienia)  prawa majątkowe i prawa pokrewne. Wśród praw pokrewnych jest np prawo do opracowań naukowych.

Pewnym wyjątkiem w prawach autorskich jest prawo cytatu i to właśnie ono pozwala Ci "bezkarnie" wykorzystywać twórczość innych. Są tu jednak bardzo określone zasady wśród których podstawowe jest bardzo wyraźne podanie autora lub źródła (oraz ograniczona "wielkość" wykorzystanych utworów). W przypadku zdjęć w internecie powinien to być link do oryginalnej strony (co jest 100% bezpieczne). Choć wydaje mi się, że skopiowanie pliku i rzetelne umieszczenie pod nim informacji o autorze chyba też jest dopuszczalne. Ja tak robię gdy wrzucam zdjęcia profilowe na FB które dostaję od użytkowników (tutaj nie da się dać linku). Ale pomijając, że zawsze mam zgodę to jeszcze pytam się jak mam podpisać. Prawo cytatu jest bardzo nieprecyzyjne bo rodzi pytanie kiedy stworzony tekst jest tylko pretekstem do wykorzystania czyiś treści, gdzie kończy się kompilacja a gdzie zaczyna kolaż. Nie możesz na przykład na swojej stronie dać tytuł patrzcie jak fajna relacja i przekopiować 10 stron relacji. Ale jak przepleciesz pół swoje z czyimś i dokładnie podpiszesz to czyjeś (w podobny sposób jak w podanych na górze prawach pokrewnych) to powinno być dobrze. Choć nigdy nie wiesz co o tym będzie myślał sędzia...

Ogólnie proponuję mieć szacunek dla czyjejś pracy i tym się kierować. 

Acha nie ma czegoś takiego jak "prywatnie".

 

Edytowane przez Wujot
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...