Skocz do zawartości

Volkl SL 2019 vs Volkl SC 2011


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 119
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Niektórych kręcą zjazdy, często wjazdy sa techniczne. Gościu na zwykłym bajku podjedzie 2-3 razy i the end. Gościu na elektryku 13 razy. 13 razy fanu w jezdzie w dół. Jeśli ktoś chce robić trening zawsze ma możliwość zmniejszenia wspomagania. Idzie się zmęczyć. Co do zakazów. Na rychle mam 20km wiec jestem tam dość często.Utrzymanie tras kosztuje. Często robią to wolontariusze. Klasyk wjedzie 1-3 razy. Ebike 10 razy wiece. Przemnożyć to razy liczbę ebikeowcow, równa się zniszczenie tras. To tylko tyle. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za komentarze. Zobaczymy. I oczywiście nie muszę, ani nawet nie zamierzam, wykorzystać całego potencjału nart. Dodam, że element szpanu czy pozerstwa jest mi całkowicie obcy, by nie powiedzieć więcej. Odnośnie kondycji i przygotowania do sezonu. Jak na wiek i możliwości nie jest źle. Rower, umiarkowany sport, codzienna, co prawda krótka, gimnastyka. Waga w normie BMI. Brak używek z wyjątkiem piwa i wina pitego, systematycznie,  w umiarkowanych ilościach. :)

 

Odnośnie roweru. Jako rowerowy maniak i pasjonat (żona używa jeszcze określenia "świr" :))  mogę na ten temat coś powiedzieć. Oczywiście, że ciężkie podjazdy, szybka jazda na czas, itp. bardzo poprawia naszą kondycję. Ale uwaga! Można sobie też zaszkodzić. Jazda na tzw. twardych przełożeniach jest szkodliwa. Oczywiście, w zależności od sytuacji, bywa czasem konieczna, ale optymalna tzw. kadencja (liczba obrotów pedałami na minutę) powinna oscylować między 80-90. To całkiem sporo. Zobaczcie jak jeżdżą zawodowi kolarze. Jeżdżąc dużo z mniejszą kadencją można poważnie zaszkodzić kolanom. A jeżdżąc po wertepach z nieodpowiednią sylwetką (np. wygięte w pałąk plecy) i brakiem amortyzacji można zaszkodzić kręgosłupowi, zwłaszcza części lędźwiowej.

 

A tak w ogóle, nie traktując nart jako sport wyczynowy, w którym liczy się miejsce, które zajmiemy w zawodach, dobre przygotowanie zapewni codzienna kilku-kilkunastominutowa gimnastyka. Trochę ćwiczeń na uda i kręgosłup. 2-3 miesiące przed pierwszym poważnym wyjazdem na narty.

Cześć

Ciekaw jestem jak samo jeżdżeni z mniejszą kadencją szkodzi kolanom. Proszę o dokładny opis.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitku, spróbuję, ale jeśli jesteś innego zdania to nie miej za złe, proszę. Istotne jest, aby kręcenie korbami odbywało się głównie za pomocą siły mięśni i aby jak najmniej korzystać z lewaru tworzącego się pomiędzy długimi kośćmi podudzi i goleni a przyczepami stawu kolanowego. Sprawa dotyczy głównie jazdy pod górę. Na równym, jak się rozpędzisz, to oczywiście jedziesz na twardych przełożeniach. Podobnie jak ze stosowaniem biegów w samochodzie. Jeśli za wcześnie wrzucasz wysokie biegi i "ciśniesz", to szkodzisz silnikowi. Po prostu, trzeba dostosować odpowiednie obroty do danego biegu. 

                                                              Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitku, spróbuję, ale jeśli jesteś innego zdania to nie miej za złe, proszę. Istotne jest, aby kręcenie korbami odbywało się głównie za pomocą siły mięśni i aby jak najmniej korzystać z lewaru tworzącego się pomiędzy długimi kośćmi podudzi i goleni a przyczepami stawu kolanowego. Sprawa dotyczy głównie jazdy pod górę. Na równym, jak się rozpędzisz, to oczywiście jedziesz na twardych przełożeniach. Podobnie jak ze stosowaniem biegów w samochodzie. Jeśli za wcześnie wrzucasz wysokie biegi i "ciśniesz", to szkodzisz silnikowi. Po prostu, trzeba dostosować odpowiednie obroty do danego biegu. 

                                                              Pozdr.

Cześć

To nie jest moje zdanie bo się na tym nie znam - nie jestem ortopedą. Pytam, bo mam akurat kontakt z paroma ortopedami i rozmawiałem na ten temat. No i słucham dalej.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiele mam do dodania. Też rozmawiałem o tym ze znajomym ortopedą i zarazem rowerzystą startującym często w amatorskich wyścigach. To co napisałem to wersja dla laika, takiego jak ja. Jak już wspominałem, rozmawiałem też z kolegą, byłym zawodnikiem. Ich zdania się pokrywają. Jeśli chcesz mnie "wyłożyć" fachowymi terminami to proszę bardzo, ale przecież to nie o to w tym przypadku chodzi, kto ma "słusznego", tylko o to, aby jak najdłużej jeździć i cieszyć się zdrowiem i życiem

Jak również wspominałem, jeżdżę dużo od lat i kolana mam zdrowe, na co mam "dowody" w postaci zdjęć rentgenowskich i zapisu z rezonansu po niegroźnej jak się okazało kontuzji odniesionej dwa lata temu na nartach. Więcej grzechów nie pamiętam.
Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiele mam do dodania. Też rozmawiałem o tym ze znajomym ortopedą i zarazem rowerzystą startującym często w amatorskich wyścigach. To co napisałem to wersja dla laika, takiego jak ja. Jak już wspominałem, rozmawiałem też z kolegą, byłym zawodnikiem. Ich zdania się pokrywają. Jeśli chcesz mnie "wyłożyć" fachowymi terminami to proszę bardzo, ale przecież to nie o to w tym przypadku chodzi, kto ma "słusznego", tylko o to, aby jak najdłużej jeździć i cieszyć się zdrowiem i życiem

Jak również wspominałem, jeżdżę dużo od lat i kolana mam zdrowe, na co mam "dowody" w postaci zdjęć rentgenowskich i zapisu z rezonansu po niegroźnej jak się okazało kontuzji odniesionej dwa lata temu na nartach. Więcej grzechów nie pamiętam.
Pozdr.

Cześć

Nie o to chodzi, żeby Cię "wyłożyć". Informacja jest po prostu nieprawdziwa lub sprzedana przez Andrzeja w sposób mylący. Jeżeli już możemy wiązać kontuzje kolan z rowerem to są to zazwyczaj uraz powypadkowe lub około wypadkowe. Przeciążenia wynikające ze złego doboru lub ustawienia sprzętu oraz przeciążenia wynikające z przeciążeń treningowych. Tutaj może podchodzić to o czym napisał Andrzej. Życzę każdemu aby miał tyle pary aby stosując twarde przełożenie na podjazdach doprowadził do zniszczenia tkanki chrzęstnej czy innej chondromalacji.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Ciekaw jestem jak samo jeżdżeni z mniejszą kadencją szkodzi kolanom. Proszę o dokładny opis.

Nie jestem specjalistą. Trzeba by popytać lekarza sportowego od kolarstwa. Bardzo dobrą książką od tych spraw jest "Complete Medical Guide for 

Cyclist" Andy Pruitta. Niestety nie posiadam. Ale nie trzeba wielkich potwierdzeń medycznych. Wystarczy pomyśleć. Zalecana powszechnie wysoka kadencja, zawodowcy dochodzą nawet do 110 obrotów na minutę, jest bardziej korzystna z punktu widzenia mechaniki i mniej obciąża staw. A niska? Zobacz np. to: http://www.mtbnews.p...gdy-bola-kolana

 

Innym, często popełnianym błędem jest przechładzanie kolan czyli jazda w zimnie bez osłony termicznej, choćby spodni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Życzę każdemu aby miał tyle pary aby stosując twarde przełożenie na podjazdach doprowadził do zniszczenia tkanki chrzęstnej czy innej chondromalacji.

Niestety, mnie to częściowo dopadło i kilku moich znajomych rowerzystów też. Właśnie przeciążenia na podjazdach. Chondromalacja I stopnia. A żaden ze mnie zawodnik, choć kiedyś wykręcałem po kilka tys. km rocznie. Zalecenie: rower. :) Ale bez dużych obciążeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, mnie to częściowo dopadło i kilku moich znajomych rowerzystów też. Właśnie przeciążenia na podjazdach. Chondromalacja I stopnia. A żaden ze mnie zawodnik, choć kiedyś wykręcałem po kilka tys. km rocznie. Zalecenie: rower. :) Ale bez dużych obciążeń.

Cześć

(Sorry, bo to nie ma nic wspólnego z SL i SC ale temat ciekawy).

Dla mnie niezrozumiałe są te zalecenia a raczej ciężko mi zrozumieć to co widzę na drodze. Przecież wystarczy wsłuchać się chociaż trochę w swoje odczucia i już wiadomo kiedy jest za twardo a kiedy z miękko. Często widzę na podjazdach osoby walące takim młynkiem przy których Froom to koleś pedałujący bardzo wolną kadencją. Z kolei są też tacy - i chyba do nich te uwagi o szkodliwości - którzy walą bokami na płaskim. Dla mnie sprawa jest prosta: jeżeli kadencja pozwala mi zachować na podjeździe normalną sylwetkę, bez stawania na pedałach i walenia bokami to kadencja jest dobra choćbym ociekał potem. Jak tylko zaczynam czuć, że przepycham to zmieniam bieg i silnik chodzi na takich obrotach jak należy. Chyba o to chodzi Andrzej, prawda?

 

I tu - kontynuując myśl Frediego - gdybym nie utwardzał przełożeń, nie próbował, tylko walił młynkiem cały czas to nie robiłbym żadnych postępów. Widzę to chociażby po kolegach za którymi kiedyś musiałem ciągnąc na zabicie a teraz czekam aż się w ogóle zabiorą do podjeżdżania czy jako tako rozpędzą.

 

A co do chondromalacji to... pierwszym stopniem nie ma się nawet co przejmować. ;)

Jeżeli po tylu latach intensywnej jazdy na nartach i rowerze masz 1 stopień to powinieneś być szczęśliwy bardzo. Nie żartuję!

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jestem po 15km rowerku (dojazd na korty) i 2h tenisa. Jeszcze nie wziąłem prysznica, bo pot cieknie. I tak przynajmniej 5 dni w tyg. 

Mitek, po twoim ostatnim wpisie to naprawdę nie wiem o co ci chodzi w tej dyskusji? Właśnie tak trzeba jeździć jak  piszesz i tyle.

                                                               Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jestem po 15km rowerku (dojazd na korty) i 2h tenisa. Jeszcze nie wziąłem prysznica, bo pot cieknie. I tak przynajmniej 5 dni w tyg. 

Mitek, po twoim ostatnim wpisie to naprawdę nie wiem o co ci chodzi w tej dyskusji? Właśnie tak trzeba jeździć jak  piszesz i tyle.

                                                               Pozdr.

Cześć

 

Tak mi się właśnie wydaje. Ja więcej na rowerze jeżdżę od niedawna a że dużo ludzi czasami wyglądających bardzo profesjonalnie jeździ inaczej to się dziwię. Właśnie przyjechałem z pracy do domu. Mam 20 km i jeżdżę pomiędzy 45 a 50 minut. Też zawsze jestem mokry (i zadowolony ;) ) jak zsiadam z roweru. Gdy nie mogę jechać do pracy na rowerze to wyjeżdżam wieczorem - mam parę tras w zależności od tego czy mam ochotę na teren czy na twarde. Mam jednak wrażenie, że 95% ludzi się po prostu wiezie młynkiem co wygląda nieco śmiesznie i jest straszliwie nieekonomiczne.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie niezrozumiałe są te zalecenia a raczej ciężko mi zrozumieć to co widzę na drodze. Przecież wystarczy wsłuchać się chociaż trochę w swoje odczucia i już wiadomo kiedy jest za twardo a kiedy z miękko. Często widzę na podjazdach osoby walące takim młynkiem przy których Froom to koleś pedałujący bardzo wolną kadencją. Z kolei są też tacy - i chyba do nich te uwagi o szkodliwości - którzy walą bokami na płaskim. Dla mnie sprawa jest prosta: jeżeli kadencja pozwala mi zachować na podjeździe normalną sylwetkę, bez stawania na pedałach i walenia bokami to kadencja jest dobra choćbym ociekał potem. Jak tylko zaczynam czuć, że przepycham to zmieniam bieg i silnik chodzi na takich obrotach jak należy. Chyba o to chodzi Andrzej, prawda?

W sumie tak. Przynajmniej z mojego widzenia. Na pewno moja uwaga o szkodliwości jazdy na zbyt twardych przełożeniach odnosi się tylko do niektórych. Jadą szybko, widać, że z mocnym naciskiem na pedały i niską kadencją. Pół biedy gdy na krótkim odcinku. Ale oni tak potrafią kilometrami. I przeważnie tylko tak jeżdżą. Drugą skrajnością są młynkarze. Dowiedzieli się, że trzeba kręcić w okolicach 100 na minutę i tak robią cały czas. A nie są to zawodowi kolarze, którzy wiedzą co robią. Ci krzywdy kolanom sobie nie robią, ale niepotrzebnie i bezproduktywnie się umachają.

 

Optymalna kadencja wynosi w okolicach 90. Z punktu widzenia mechaniki ruchu to optymalna wartość. Podobnie jak optymalny moment obrotowy w silniku samochodowym. I podobnie  w silniku bardziej szkodliwa dla niego jest jazda pod obciążeniem ze zbyt małymi obrotami niż zbyt dużymi. Ale nie jest to żadna sztywna wartość. Wiele zależy od długości nóg, okoliczności, warunków. Ci z długimi nogami kręcą wolniej. Gdy jedziemy spokojnie po płaskim, z niewielkim obciążeniem można kręcić bardzo wolno. Inaczej pojedziemy na trudnym terenowym podjeździe, inaczej jadąc w dół.

 

Osobiście, jako osobnik wysoki (186) kręcę ok. 80 na minutę a nawet ciut mniej. Na podjazdach staram się utrzymać tę kadencję, choć różnie z tym bywa. W każdym razie unikam długotrwałych mocnych obciążeń.

 

Natomiast ogóle zalecenie dotyczące jazdy z wysoka kadencją o tyle jest ważne i uzasadnione, że wcale taka jazda nie jest intuicyjna. Początkujący rowerzysta odruchowo jeździ z niska kadencją. Trzeba świadomie nauczyć się jeździć inaczej. Potem to już wchodzi w krew. A wszystko to bez przesadyzmu w każdą stronę. :)

 

I warto pamiętać, że liczy się też sposób jazdy (kolana nie powinny być wypychane do zewnątrz i wewnątrz), ustawienie siodełka i wiele innych czynników. Mocno to wszystko NTG, ale wielu narciarzy to także rowerzyści. Zwłaszcza w jeździe terenowej odczuwamy te same wrażenia i sensacje. I radości. :)

 

Aha, a chodromalacje stwierdzili u mnie w latach 90-tych. Od tej pory nie badałem. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem specjalistą. Trzeba by popytać lekarza sportowego od kolarstwa. Bardzo dobrą książką od tych spraw jest "Complete Medical Guide for
Cyclist" Andy Pruitta. Niestety nie posiadam. Ale nie trzeba wielkich potwierdzeń medycznych. Wystarczy pomyśleć. Zalecana powszechnie wysoka kadencja, zawodowcy dochodzą nawet do 110 obrotów na minutę, jest bardziej korzystna z punktu widzenia mechaniki i mniej obciąża staw. A niska? Zobacz np. to: http://www.mtbnews.p...gdy-bola-kolana

Innym, często popełnianym błędem jest przechładzanie kolan czyli jazda w zimnie bez osłony termicznej, choćby spodni.

Tu zgoda. Tak załatwiłem się w górach podczas lazenia. Na nartach ok może dzięki dogrzaniu. Aha. Kiedyś latalem po górach w przykrotkich spodenkach. Nawet jesienią.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie tak. Przynajmniej z mojego widzenia. Na pewno moja uwaga o szkodliwości jazdy na zbyt twardych przełożeniach odnosi się tylko do niektórych. Jadą szybko, widać, że z mocnym naciskiem na pedały i niską kadencją. Pół biedy gdy na krótkim odcinku. Ale oni tak potrafią kilometrami. I przeważnie tylko tak jeżdżą. Drugą skrajnością są młynkarze. Dowiedzieli się, że trzeba kręcić w okolicach 100 na minutę i tak robią cały czas. A nie są to zawodowi kolarze, którzy wiedzą co robią. Ci krzywdy kolanom sobie nie robią, ale niepotrzebnie i bezproduktywnie się umachają.

 

Optymalna kadencja wynosi w okolicach 90. Z punktu widzenia mechaniki ruchu to optymalna wartość. Podobnie jak optymalny moment obrotowy w silniku samochodowym. I podobnie  w silniku bardziej szkodliwa dla niego jest jazda pod obciążeniem ze zbyt małymi obrotami niż zbyt dużymi. Ale nie jest to żadna sztywna wartość. Wiele zależy od długości nóg, okoliczności, warunków. Ci z długimi nogami kręcą wolniej. Gdy jedziemy spokojnie po płaskim, z niewielkim obciążeniem można kręcić bardzo wolno. Inaczej pojedziemy na trudnym terenowym podjeździe, inaczej jadąc w dół.

 

Osobiście, jako osobnik wysoki (186) kręcę ok. 80 na minutę a nawet ciut mniej. Na podjazdach staram się utrzymać tę kadencję, choć różnie z tym bywa. W każdym razie unikam długotrwałych mocnych obciążeń.

 

Natomiast ogóle zalecenie dotyczące jazdy z wysoka kadencją o tyle jest ważne i uzasadnione, że wcale taka jazda nie jest intuicyjna. Początkujący rowerzysta odruchowo jeździ z niska kadencją. Trzeba świadomie nauczyć się jeździć inaczej. Potem to już wchodzi w krew. A wszystko to bez przesadyzmu w każdą stronę. :)

 

I warto pamiętać, że liczy się też sposób jazdy (kolana nie powinny być wypychane do zewnątrz i wewnątrz), ustawienie siodełka i wiele innych czynników. Mocno to wszystko NTG, ale wielu narciarzy to także rowerzyści. Zwłaszcza w jeździe terenowej odczuwamy te same wrażenia i sensacje. I radości. :)

 

Aha, a chodromalacje stwierdzili u mnie w latach 90-tych. Od tej pory nie badałem. :)

Cześć

Czekałem na Twój post Andrzej. Biorąc pod uwagę to co piszesz to jeżdżę z wyższą kadencją niż Ty (80). Czyli moja niewiedza jedynie. Już wiem - to jest tak samo jak na nartach.

Pozdrowienia serdeczne i dzięki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Właśnie nabyłem te pierwsze, Volkl Racetiger SL 170 cm. A jeździłem dotychczas, i byłem z nich zadowolony, na SC 170 cm. Różnice są znaczne. Przede wszystkim w cenie. :) Te nowe SL są typu tip rocker czyli maja lekko podgięte go góry dzioby. Teoretycznie wiem czemu to służy, ale nie miałem okazji na czymś takim jeździć. SC to typowy camber. Po drugie, zaskakujące, te SL-ki wydaja się być bardziej miękkie podłużnie, choć to może być złudne, natomiast SL, co zrozumiałe, wyraźnie sztywniejsze poprzecznie (skręcając przody przy zafiksowanych tyłach). Po trzecie, inna geometria. W SL są szersze dzioby i w związku z tym mniejszy promień skrętu (13.4 m vs 14.8 m). BTW, pod butem to samo: 168 mm.

 

I teraz pytanie. Jeździł ktoś na obu? Czego mogę się spodziewać? Nie będą dla mnie zbyt mocne te SL-ki? Jestem w miarę wysportowanym, dobrze jeżdżącym narciarzem preferującym krótkie i średnie skręty, ale wiek słuszny - 68 lat. Nie zabije się? :) Nie zamęczę?

Właśnie jestem po pierwszych testach. Kilka dni w Witowie. Sympatyczny niebieski stoczek. Pierwsze wrażenia. Bardzo dobre narty te Racetiger SL. W każdym względzie. Ale najbardziej zaskakujące wrażenie: bardzo podobne do tych poprzednich SC. Trochę lepsze, tzn. bardziej stabilne, lepiej trzymają w skręcie ciętym, ale różnice nie są powalające. Żadnych trudności by wprowadzić je w ześlizg (kiedyś, gdy testowałem jakieś komórki Fischera miałem wrażenie, że ześlizgu nie lubią). W dużym uproszczeniu i wbrew pozorom (i cenie :)) - przyjazna i wszechstronna narta.  I bynajmniej nie męcząca. Dla każdego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jestem po pierwszych testach. Kilka dni w Witowie. Sympatyczny niebieski stoczek. Pierwsze wrażenia. Bardzo dobre narty te Racetiger SL. W każdym względzie. Ale najbardziej zaskakujące wrażenie: bardzo podobne do tych poprzednich SC. Trochę lepsze, tzn. bardziej stabilne, lepiej trzymają w skręcie ciętym, ale różnice nie są powalające. Żadnych trudności by wprowadzić je w ześlizg (kiedyś, gdy testowałem jakieś komórki Fischera miałem wrażenie, że ześlizgu nie lubią). W dużym uproszczeniu i wbrew pozorom (i cenie :)) - przyjazna i wszechstronna narta. I bynajmniej nie męcząca. Dla każdego.

Powtarzasz dokładnie moje wrażenia z tych nart. A gdyby zmienić w Twoim tekscie SL na SLR voelkla ( fis) można by napisać również to samo. Nieco lepiej i pewniej w skręcie i bez różnicy w zeslizgu. Przyjemnej jazdy!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropos, Twój wybór 170 jest związany z rockerem czy podobnie jak mnie brakuje Ci tych 5 cm. ot tak poprostu?
Mądre głowy mówią, że to 5 centów to żadna różnica i wpływ na cokolwiek.

 

Kiedyś jeździłem na 165 cm, potem zmieniłem na 170 cm i stwierdziłem, że ciut lepiej do moich celów. Jakby bardziej stabilnie. W końcu duży ze mnie chłop. Ale różnica niewielka. A rockera jakoś specjalnie nie czułem (poprzednie SC nie miały). I tamte (SC) i obecne (SL) łatwo wchodzą w skręt. Prawdziwy test dopiero przede mną. W Saalbach na początku lutego. Na pewno nie wykorzystuję potencjału nart, bo skręty cięte nie są moją domeną. Zwłaszcza krótkie. Przydałoby się mocniej wyłożyć, ale kręgosłup nie pozwala, zwłaszcza w jedną stronę. Odnoszę wrażenie, że prócz naprawdę super jeżdżących, starsi panowie, do których pomimo pozorów się zaliczam, nie są w stanie pojechać "uczciwym" krótkim skrętem ciętym. Brakuje gibkości. Niestety. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

stopnie co do kadencji (sorry ze wracam) : jezeli ktos jezdzi po gorach, to w koncu musi wyrobic sobie "rownanie" pokazujace, ktore przelozenie bedzie dobre - nie mowie o plaskim, bo tego nie lubie.

 

pod gore licza sie nast czynniki: stromosc, jakosc podloza (twardo, piasek, luzny grunt, bloto) , "technicznosc" podjazdu:(ciasne/lagodne zakrety, przeszkody, kamienie), rower (26/27.5/29), opony  (np 27 plus vs zwykle) wreszcie warunki atmosferyczne oraz  waga I kondycja rowerzysty….osobiscie pod gore wole  przedobrzyc przelozenie na za miekkie niz za twarde - bo na za twardym w koncu stane I niepodjade...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

I jeszcze wpadka o jakiej zapomniałem napisać przy pierwszej próbie nowych nart. Kupiłem je w Krakowie, w małym sklepikowym mieszkanku. Narty osobno, wiązania w pudełku. Od lat sam serwisuje wszystkie rodzinne narty, w tym instaluję (jeśli trzeba) i reguluje wiązania. Teraz to banał, ale kiedyś trzeba było wiercić otwory w nartach, ustawiać szablonem (albo i bez) odległości. No więc założyłem, a ściśle wsunąłem wiązania w szyny, ustawiłem siłę wypięcia i odłożyłem narty do kąta. Przy pierwszym ich założeniu, już na dole wyciągu, wpiąłem się jak zwykle, ruszyłem do wyciągu i... wyskoczyłem z nart. Okazuje się, że nie ustawiłem pozycji wiązań względem szyny i buty były za słabo trzymane. Dlaczego? Bo buty miałem schowane w pawlaczu, nie chciało mi się ich wyciągać, pomyślałem sobie, że ustawię to po ich wyciągnięciu - regulacja jest banalna. I - starość - zapomniałem. I tak miałem szczęście, bo wyskoczyłem z nart jeszcze przed jazdą, a nie w jej trakcie.

 

Pożyczyłem śrubokręt u faceta z wyciągu, pokręciłem odpowiednio i było git. Uważajcie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze wpadka o jakiej zapomniałem napisać przy pierwszej próbie nowych nart. Kupiłem je w Krakowie, w małym sklepikowym mieszkanku. Narty osobno, wiązania w pudełku. Od lat sam serwisuje wszystkie rodzinne narty, w tym instaluję (jeśli trzeba) i reguluje wiązania. Teraz to banał, ale kiedyś trzeba było wiercić otwory w nartach, ustawiać szablonem (albo i bez) odległości. No więc założyłem, a ściśle wsunąłem wiązania w szyny, ustawiłem siłę wypięcia i odłożyłem narty do kąta. Przy pierwszym ich założeniu, już na dole wyciągu, wpiąłem się jak zwykle, ruszyłem do wyciągu i... wyskoczyłem z nart. Okazuje się, że nie ustawiłem pozycji wiązań względem szyny i buty były za słabo trzymane. Dlaczego? Bo buty miałem schowane w pawlaczu, nie chciało mi się ich wyciągać, pomyślałem sobie, że ustawię to po ich wyciągnięciu - regulacja jest banalna. I - starość - zapomniałem. I tak miałem szczęście, bo wyskoczyłem z nart jeszcze przed jazdą, a nie w jej trakcie.

 

Pożyczyłem śrubokręt u faceta z wyciągu, pokręciłem odpowiednio i było git. Uważajcie!

Cześć

Pierwszy raz słyszę aby wiązania w porządnej narcie były montowane na szynie???

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Pierwszy raz słyszę aby wiązania w porządnej narcie były montowane na szynie???

Pozdrowienia

 

 Praktycznie wszystkie "sklepówki" mają teraz wiązania zwane dawniej "rentalowymi".

Ma to plusy, raz montujesz i wejdzie praktycznie każdy but.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Praktycznie wszystkie "sklepówki" mają teraz wiązania zwane dawniej "rentalowymi".

Ma to plusy, raz montujesz i wejdzie praktycznie każdy but.

Cześć

Nie rozkminiam szczegółowo spraw sprzętowych ale rzeczywiście sprawdziłem sobie i wygląda na to, że wyższe modele Volkli czy Fischerów montuje się na plastikowej szynie a nie na płytach. Szczerze - dla mnie to szok. Nawet dobrą nartę w ten sposób pozbawia się walorów. Bezsens.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...