Skocz do zawartości

Krótka historia zjeżdżania


Veteran

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

 

Koniec sezonu jest dobry na podsumowania. Doszedłem do wniosku, że należy podsumować więcej, niż jeden sezon.

Rok, gdzieś ok. 1950-51 - Szkoła Podstawowa na wsi, gdzieś w Pogórzu Ciężkowicko-Wielickim. Narty wyprodukował wiejski stolarz. Szczęki Kandhar. Z tyłu pasek.
Buty „narciary”, z kwadratowymi noskami - wiejski szewc. Ewolucje-jazda szusem, skakanie po brzegach, lub po zrobionych skoczniach. Skręt przestępowaniem. Pług mało znany. Ok. dwa, trzy sezony.

 

Potem długa przerwa na poznanie dużego miasta(Kraków), zdobywanie zawodu, budowę HiL.

 

Rok 1964- Studia. Narty „Zubki”(ok. 190 cm), drewniane z przykręcanymi krawędziami. Prywatny wytwórca na Krupówkach. Prawdziwy kurs tygodniowy, prowadzony przez „dyplomowanego” instruktora. Pod Gubałówką. Ewolucje: skręt do stoku, skręt do zatrzymania, skręt od stoku. Na nartach równoległych. Nie zawsze to była równoległość. Częściej nieduży opór. Dwa sezony. Narta w dziobie się złamała.

 

Kolejne narty „Rysy”(205 cm). Wytwórnia w Zakopanem, państwowa. Ślizg żółty, plastyk z rowkiem. Główka Marker z kulką. Tył piętka obrotowa „langriemen”. Buty(chyba Krosno) sznurowane. Ewolucje-doskonalenie równoległości. Unikanie błędu krawędzi(jazda na wewnętrznej). Pierwsze próby w jeździe na jednej narcie, ze skrętem od wewnętrznej(górnej). Obroty o 360 st. przy jeździe na niezbyt stromym stoku. Dla pokreślenia własnej klasy. I dla podziwu  otoczenia. Także pierwsze tyczki, z pobliskiego lasku. Sześć sezonów(?). Preferowane tereny: Kasprowy, Szczyrk(Skrzyczne).

 

Kolejne narty już z Szaflar(200 cm). Model z poliuretanem w środku(żółty). Cięte krawędzie. Pierwsze, cienkie klamry z Krosna. Butek w środku sznurowany. Kolejny model z Szaflar Epoxy 3200. Wiązania Beta. Buty Koflach(ze sklepu górniczego). Zachwyt na G. Joubertem i uczynienie jego książek(dwie) biblią narciarską. Avalement(połykanie) stało się wyzwaniem. Tereny jw.

 

Koninki od 1978 r. Polana na Jaworzynie. Od 1982 r wyciąg krzesełkowy i  ww. Polana. Narty P-10 Voekla – zawodnicze slalomy giganty 200 cm. Trzy sezony. Treningi na tyczkach z lasu na tej Polanie. Kolejne narty Dynamic – VR17 -200 cm. Potem VR-27 –też 200 cm. Buty Reichle. Największy sukces sportowy. Objechanie byłego zawodnika z Bielska na slalomie na dole w Szczyrku. W grupie 40-50 lat na Spartakiadzie Hutników. Jeździło tu sporo dobrych narciarzy z hut śląskich i przedsiębiorstw związanych z hutnictwem. W kolejnej spartakiadzie pudło(3 m) na gigancie z wieży na Skrzycznym. Meta na Grzebieniu. Narty ze sklepu, nawet nie ostrzone. Wiatr w czapce, skulony na płaskim. Przy wylodzonych tyczkach, wywoziły na zewnątrz. A kto mówi, że sprzęt się nie liczy! Urwało by się te kilka sekund.

 

Potem „okazyjne” slalomowe Salomona(narty) z Pralinkami -200 cm. Zmyłka, bo już świtały „karvingi”. Z pięć sezonów. Technika nóżka w nóżkę. Ale nóżki niezależnie. Montowanie blaszek na cholewkach butów od wewnętrznej strony, by ich nie ściąć całkowicie(nawet teraz mam sporo rys na butach w tym miejscu).

 

Nadeszła, nadeszła… era karwingu!  W roku 2002 dla mnie- Atomic Beta Race 9,20. Buty Nordica. Co za łatwość skrętu. Genialnie! Trzeba je powstrzymywać, bo się za moment obrócę o 180 st. Piszą w literaturze(różnej), szerzej, odsyłać w bok nogi. Łatwiej napisać, niż odesłać. Na zewnętrznej to oczywiste. Ale proszę, jak na samej wewnętrznej da się jechać. Ładnie się wygina. I na jednej też całkiem przyjemnie, tylko noga boli. Szus nie wskazany. Dziwnie się zachowują. Nieco na krawędzi i  już po problemie. Znowu parę sezonów i na strych.

 

Kolejne, to prawdziwe „gigantki” w starym stylu. Atomic GS9 -170 cm. Tylko ze dwa sezony, bo marzyłem o czymś dla orłów. Voekl  Racetiger SL-Racing – 160 cm po sezonie w Intersporcie. Chciałem 165 cm. Nie było. Podwójny „Grip” na lód. Teraz powalczę. Jest jeszcze nieco dynamiki z  okresu przed ratrakowego(muldy). H Harb mnie zauroczył.  I  tak doskonaliłem się bez przerwy. Nie powiem dobrze się na nich jeździło. Kąty krawędzi miałem absolutnie maksymalne.  Nie wiem czemu, ale się przyczepiłem, by lepiej jeździć na stromym i wyślizganym stoku. To był chyba błąd. Ponieważ  nigdy nie udało mi się osiągnąć stanu samozadowolenia.  Ciągle nie było to co chciałem.

 

Tą zabawę przerwał brutalnie los dwa lata temu. Początek sezony, Jurgów. Mokry sztuczny śnieg i ta slalomka. Kolano zaczęło bardzo mocno boleć, od skrętu. Na drugi dzień przeszło. Ale w nocy, coś się rozluźniło i nogi się nie da wyprostować. MRI i diagnoza-podwinięcie łąkotki. A tyle się jej nawprowadzałem. Co najmniej  kilkadziesiąt razy, gdy „wyskoczyła”.  Od trzydziestu paru lat, jak nie więcej. Artroskopia, rehabilitacja i po miesiącu siadamy na Code-178 cm z rockerem. Jeszcze tylko wyjazd marzenie do Chamonix.

Dwa lata upłynęło. Kolano bez zarzutu. Code też. Szlifuję wczesny docisk wewnętrznej i  tej samej narty, jak staje się zewnętrzną. Szkoda mi czasem Kasprowego. Za dużo ceregieli i kosztów. Do Łomnicy jest też za daleko i  też kosztowne. Mosorny, Skrzyczne, Koninki. Może jeszcze Jurgów. Fajne ślizganie i piękne widoki. Początek na Czarnym Groniu.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...
  • 2 miesiące temu...
  • 2 lata później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...