Skocz do zawartości

Co powiedzieć dziecku... ;)


rung

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie
Po kilku latach prób udało się mi zaszczepić dziecku (niecałe 8 lat) zajawke na narty.
Łzy szczescia napływają mi do oczu :)
Żeby nie nabierał złych nawyków, pierwsze 3 godziny na stoku spędził wyłącznie z instruktorem.
Ale już mi mówi, że on już umie jeździć, więc teraz chce jeździć ze mną.
Wdrożyłem więc takie rozwiązanie, że rezerwuję mu godzinę z instruktorem, żeby zrobił mały kroczek do przodu, a potem z godzinkę jeździmy sobie razem.
Nie chcę, aby jeżdżąc że mną utrwalał złe nawyki. Podpowiedzcie mi proszę na co mam mu zwracać uwagę, chodzi mi o rzeczy zasadnicze.
Ja go wiele nie nauczę, ale nie chce go też "skrzywic" :)
Na razie mówię mu żeby nie odchylal się do tyłu i żeby ręce trzymał bardziej z przodu (pokazuję mu jak ja jadę z kijami, gdzie mam ręce, żeby nie trzymal ich z tyłu).
A propos ostatniej dyskusji o "bezkijkowcach" - jak widzicie na razie uczą go jeździć bez kijków. Może mu je wsadzić w łapy, żeby już wyrabiał sobie pozycję jak je trzymać?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć!
Jak bym już kijki dawał i tępił to, z czym sam walczyłem u moich kursantów a na co zwrócił mi uwagę Mitek, czyli jazda na wprost w poprzek stoku.
Generalnie możesz sobie odpuścić uwagi o siedzeniu na tyłach, bo to w tym wieku nie odnosi skutku.
Jak będzie pyszczył, że już potrafi, to jedyna dobra odpowiedź brzmi, że nie i jeszcze długo długo nie :)
Pozdr
Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie mow mu nic o jezdzie na tylach, nie mow za duzo - samemu sie podszkol w jezdzie prawidlowej I w trudnych warunkach, a pozniej bierz go ze soba w coraz trudniejsze warunki...

do tego trzeba ojca, ktory bedzie umial jezdzic na poziomie powiedzmy 8+

Jezlie tego nie ma to pozostaje instruktor

A ja głupi myślałem, że tak fajnie nam się razem zjeżdżało :(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomysł "najpierw instruktor, potem tata" jest jak najbardziej właściwy. Nie zepsujesz go w ten sposób, ale fajnie by było, gdybyś podjął "współpracę" z instruktorem. Staraj się, aby syn zawsze ćwiczył z tą samą osobą, bo wtedy ma ciągłość zajęć. Porozmawiaj z instruktorem, zaproponuj kijki, patrz, co robią na zajęciach i pytaj po zajęciach, co powinniście razem trenować. Niech to będzie cały plan treningowy, a nie przypadkowe ćwiczenia.

Synowi przypomnij, że im lepszy narciarz (zawodnik), tym ma więcej zajęć z trenerem ;).

Ucz syna rozróżniać dobrych narciarzy od kiepskich (Kiepski to nie tylko początkujący, ale również ten, kto jeździ niebezpiecznie!). Zwracaj uwagę na savoir-vivre stokowy (dzieci często wjeżdżają w innych, pchają się, jeżdżą po cudzych nartach). Do takich lekcji najlepsze są jazdy kanapą.

Syn już jest duży i kontaktowy, więc wspólna nauka może być prawdziwą przyjemnością. Kto wie, może też się czegoś od niego nauczysz?  :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o młodego - kijki i to obowiązkowo, wydaje mi się że troszkę dłuższe narty. Jazda wolna oczywiście że ma być dla niego czystą radością i fanem ale to nie zwalnia od skręcania - dokładnie nie liczyłem ale zrobił coś koło 5 skrętów a miał zrobić 20. Nie czaruj bo sam dobrze jeździsz więc ładuj przed nim i niby dla zabawy zrób mu zadaniówkę ot tak dla fanu. Zresztą wszystko rób z nim dla "jego fanu" - tak dla fanu niech wyciąga ręce do przodu - pokazuje gdzie jedzie, kładzie ręce na kolana itd. Sprawa instruktora - oczywiście że wejdź w współpracę - zachowuj jednak dystans - żaden nauczyciel nie lubi niespodziewanych wizytacji i "trzech groszy". Zrezygnuj z instruktora który na tym etapie odrzuci kijki - no chyba że uzasadni logicznie swoją decyzję np będziemy wykonywać ćwiczenia w których kijki przeszkadzają. To o czym pisała Estka - super porada, instruktor ma ci zdać dokładnie relację z przebiegu lekcji, poczynionych postępów, zachowania kursanta, jego nastroju, ochoty do podejmowania ćwiczeń, ma wyszczególnić w gradacji od największej do najmniejszej wady no i oczywiście przedstawić co ewentualnie dalej - to zajmuje ok 5 minut.

PS tak od siebie jak tata tacie- wiem być może się to niektórym nie spodoba ale cóż. Kjójewny i kjójewicze zostają w domu. Na stoku mamy narciarkę lub narciarza w pełnym tego słowa znaczeniu. Pomoc w zakresie "obsługi" ogranicz do minimum i włączaj się w tedy kiedy zauważysz że faktycznie nie jest w stanie np wstać, nieść narty, zapiąć wiązania itp.      

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie
Po kilku latach prób udało się mi zaszczepić dziecku (niecałe 8 lat) zajawke na narty.
Łzy szczescia napływają mi do oczu :)
Żeby nie nabierał złych nawyków, pierwsze 3 godziny na stoku spędził wyłącznie z instruktorem.
Ale już mi mówi, że on już umie jeździć, więc teraz chce jeździć ze mną.
Wdrożyłem więc takie rozwiązanie, że rezerwuję mu godzinę z instruktorem, żeby zrobił mały kroczek do przodu, a potem z godzinkę jeździmy sobie razem.
Nie chcę, aby jeżdżąc że mną utrwalał złe nawyki. Podpowiedzcie mi proszę na co mam mu zwracać uwagę, chodzi mi o rzeczy zasadnicze.
Ja go wiele nie nauczę, ale nie chce go też "skrzywic" :)
Na razie mówię mu żeby nie odchylal się do tyłu i żeby ręce trzymał bardziej z przodu (pokazuję mu jak ja jadę z kijami, gdzie mam ręce, żeby nie trzymal ich z tyłu).
A propos ostatniej dyskusji o "bezkijkowcach" - jak widzicie na razie uczą go jeździć bez kijków. Może mu je wsadzić w łapy, żeby już wyrabiał sobie pozycję jak je trzymać?

Cześć

A więc:

Po pierwsze - dlaczego tak późno, 3-4 lata to już powinie jeździć co najmniej.

Po drugie - dlaczego nie sam? Jesteś uporządkowanym narciarzem. masz niezły, krotki skręt, dobry rytm, zwartą i porządną pozycję, spokojna i delikatną pracę rąk.

Uważam, że gdybyś jeździł z synem jazdę zadaniową na zasadzie jazdy po śladzie, gdybyś robił to w sposób przemyślany i pilnował czystości techniki zyskałby spokojnie to co instruktorem. Kijki w rękę i do wspólnej jazdy zapraszam.

Jakby co pytaj, podpowiem różne rozwiązania np. na priv.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o młodego - kijki i to obowiązkowo, wydaje mi się że troszkę dłuższe narty. Jazda wolna oczywiście że ma być dla niego czystą radością i fanem ale to nie zwalnia od skręcania - dokładnie nie liczyłem ale zrobił coś koło 5 skrętów a miał zrobić 20. Nie czaruj bo sam dobrze jeździsz więc ładuj przed nim i niby dla zabawy zrób mu zadaniówkę ot tak dla fanu. Zresztą wszystko rób z nim dla "jego fanu" - tak dla fanu niech wyciąga ręce do przodu - pokazuje gdzie jedzie, kładzie ręce na kolana itd. Sprawa instruktora - oczywiście że wejdź w współpracę - zachowuj jednak dystans - żaden nauczyciel nie lubi niespodziewanych wizytacji i "trzech groszy". Zrezygnuj z instruktora który na tym etapie odrzuci kijki - no chyba że uzasadni logicznie swoją decyzję np będziemy wykonywać ćwiczenia w których kijki przeszkadzają. To o czym pisała Estka - super porada, instruktor ma ci zdać dokładnie relację z przebiegu lekcji, poczynionych postępów, zachowania kursanta, jego nastroju, ochoty do podejmowania ćwiczeń, ma wyszczególnić w gradacji od największej do najmniejszej wady no i oczywiście przedstawić co ewentualnie dalej - to zajmuje ok 5 minut.

PS tak od siebie jak tata tacie- wiem być może się to niektórym nie spodoba ale cóż. Kjójewny i kjójewicze zostają w domu. Na stoku mamy narciarkę lub narciarza w pełnym tego słowa znaczeniu. Pomoc w zakresie "obsługi" ogranicz do minimum i włączaj się w tedy kiedy zauważysz że faktycznie nie jest w stanie np wstać, nieść narty, zapiąć wiązania itp.      

 

Dzięki za fajne porady.

Film jest z niedzieli, to był pierwszy raz kiedy razem jeździliśmy i byłem chyba bardziej przejęty niż on, nie myślałem zatem za bardzo o "warsztacie" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

A więc:

Po pierwsze - dlaczego tak późno, 3-4 lata to już powinie jeździć co najmniej.

Po drugie - dlaczego nie sam? Jesteś uporządkowanym narciarzem. masz niezły, krotki skręt, dobry rytm, zwartą i porządną pozycję, spokojna i delikatną pracę rąk.

Uważam, że gdybyś jeździł z synem jazdę zadaniową na zasadzie jazdy po śladzie, gdybyś robił to w sposób przemyślany i pilnował czystości techniki zyskałby spokojnie to co instruktorem. Kijki w rękę i do wspólnej jazdy zapraszam.

Jakby co pytaj, podpowiem różne rozwiązania np. na priv.

Pozdrowienia

Próby podejmowałem odkąd miał 5 lat.

Za pierwszym razem w wieku 5 lat został straumatyzowany w Czechach. 

W wieku 6 lat miał już dwie lekcje; już coś tam próbował, ale po drugiej lekcji powiedział, że jeśli ma jeździć na nartach, to woli żeby zima nie istniała.

Rok temu nie chciał słyszeć o nartach i ja go nie naciskałem. Wiele razy widziałem rodziców którym bardziej zależało niż dzieciom i w efekcie obie strony się wkurzały i frustrowały.

Pomału go urabiałem, pokazywałem mu filmiki z moich wyjazdów i w tym sezonie sam powiedział, że chce spróbować.

Po kilku w lekcjach w Zieleńcu powiedział że narty są super, że mam mu kupić jego własne, ciągle pyta kiedy znowu pojedziemy.

Strasznie mu się podoba, pod koniec filmiku widac jak macha rękami, pozytywne emocje z niego wyłażą :)

Jeździliśmy przy -15C i musieliśmy wyjeździć karnet do końca bo nie chciał odpuścić.

Grunt już zatem zrobiony, jedziemy dalej :)

Dziekuję za porady i pozdrawiam !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próby podejmowałem odkąd miał 5 lat.


No czasem tak bywa.
Mój Franek rok temu (3,5 roku) w ogóle nie chciał nawet stać z wpiętymi nartami, w tym roku na feriach dał się namówić na 2 3 minutowe sesje, po powrocie z ferii ni z tego ni z owego na pobliskiej górce pojeździł z pół godziny ze mną, ale tylko ze mną jadącym tyłem przed nim.
Wykorzystuję ile mogę, mimo że jazda na górkę i z powrotem zajmuje ze dwa razy dłużej niż sama jazda. Wjeżdżanie na ambicje, przekupstwo, prośby, groźby- każdy środek jest dobry :)
Mam jednak nadzieję, ze za dwa lata pełnoprawnie dołączy do starszej siostry.
Pozdr
Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jak na ośmiolatka bardzo dobrze mu idzie 

 

Tobie też, jak na spamera, idzie całkiem nieźle. Wpisujesz bezsensowne, nic niewnoszące zdania tu i tam, tylko po to, żeby licznik tykał...

I co, pewnie już się nie możesz doczekać, żeby nam swoją wyszukiwarkę lub inny sklepik zacząć wciskać? ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tobie też, jak na spamera, idzie całkiem nieźle. Wpisujesz bezsensowne, nic niewnoszące zdania tu i tam, tylko po to, żeby licznik tykał...

I co, pewnie już się nie możesz doczekać, żeby nam swoją wyszukiwarkę lub inny sklepik zacząć wciskać? ;)

Cześć

Zostaw ścierwo Estka bo się zaśmierdniesz.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślałeś o rolkach i łyżwach poza sezonem? Myślę że czucie stóp i równowaga przód-tył na plus. W tym sezonie posadziłem mojego 3 letniego bajtla na narty ale niestety poza walaniem się po śniegu i zabawą żadnej jazdy nie było. Każde dziecko jest inne i coś mi się wydaje że moje też późno zacznie zabawę z nartami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślałeś o rolkach i łyżwach poza sezonem? Myślę że czucie stóp i równowaga przód-tył na plus. W tym sezonie posadziłem mojego 3 letniego bajtla na narty ale niestety poza walaniem się po śniegu i zabawą żadnej jazdy nie było. Każde dziecko jest inne i coś mi się wydaje że moje też późno zacznie zabawę z nartami.

Cześć

Rolki i łyżwy są dla dziecka znacznie trudniejsze niż narty do opanowania ze względu na krótkość podstawy.

Ja bym nie pękał. Musisz mu po prostu pomóc się wyważać. Jazda tyłem z trzymaniem za rączki albo dzioby gdy już samodzielnie stoi daje najlepszy efekt. Jazda z takim małym dzieckiem to jest jednak ciężka praca bo cykl jego działania jest bardzo krótki a efekty czasami mizerne. W Twoim wypadku namawiam do działania bo jesteś dobrym narciarzem i możesz być bardzo dobrym przykładem dla syna. Jakby co chętnie doradzę szczegółowo.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A myślałeś o rolkach i łyżwach poza sezonem? Myślę że czucie stóp i równowaga przód-tył na plus. W tym sezonie posadziłem mojego 3 letniego bajtla na narty ale niestety poza walaniem się po śniegu i zabawą żadnej jazdy nie było. Każde dziecko jest inne i coś mi się wydaje że moje też późno zacznie zabawę z nartami.

 

Moim zdaniem w przypadku takich maluchów proces nauki wymaga cierpliwości i uświadomienia sobie, że to bardziej od jazdy ma być oswajanie z nartami...

Ja widzę dwa główne problemy u takich maluchów koordynacja (brak wyważenia) i drugi brak koncentracji.

Obaw wymagają dużej cierpliwości

Pierwszy etap to moim zdaniem wymaga trochę śniegu i kilku metrów nachylenia, niech sobie dzieciak pobiega trochę w butach narciarskich, do tego zakładanie zdejmowanie nart, niech się poodpycha na płaskim kijami, można trochę młodego "poholować " za kije i niech sobie zjedzie po praktycznie płaskim.

Pewnie Mitek i inni koledzy doradzą jakieś ciekawsze i bardziej trafne ćwiczenia...ale dla mnie to podstawa żeby dziecko nazwijmy to w ogóle stało na nartach na płaskim, bo zauważyłem, że duża część maluchów ma z tym problem... po ubraniu nart ...przewracają się na wszystkie strony....i potem nauka wygląda tak że dziecko wisi na instruktorze albo rodzicu...

Druga kwestia to żeby dzieciak skupił uwagę na osobie która go uczy...wydaje mi się że to sprawa indywidualna każdego dziecka ...i pewnie dobre metody uczącego ...ale też u takich maluszków po prostu spory problem....i to trzeba zaakceptować

 

Ja w tym roku zacząłem z moim młodym ( 3 lata i 9m) i ile pierwszy etap przyszedł mu jakoś naturalnie ...bardzo szybko się "wyważył", sam sobie wpina/ wypina narty, jakieś ćwiczenia z podejsciem, nauka przewracania się na bok, poodpychał się kijami itp itd. to już skupienie uwagi na wykonywaniu pewnych ćwiczeń i tym co robi instruktor to myślałem, że będzie nie do przeskoczenia. Młody był tak podekscytowany tym że on w końcu ma swoje narty i tym że jeździ z innymi narciarzami...że go interesowało wszystko w koło ...kto jedzie obok, kto jedzie na kanapie, a po co ratrak stoi, a po co są armatki itp itd ...do tego doszła niechęć do "pługu", bo się dowiedziałem że tak prawdziwi narciarze nie jeżdżą ....

I tak młody został królem oślich łączek zjeżdżając te ok.50m na "krechę" markując jakieś skręty... i ja i inni bliscy z uporem maniaka korygujący ustawienie nart...przy większym nachyleniu znów mocno opierał się na osobie uczącej ...

W końcu zastosowałem kilka rad które dawał Mitek i inne osoby w podobnym temacie

http://www.skiforum....zieci/?p=579687

Do tego wybrałem stoki nieco dłuższe niż te 50m tak żeby nie mógł już tego przejechać na krechę i minimalnie bardziej strome (żeby znów nie było efektu że młody wisi na kimś) i to w końcu dało efekt.

Ale w sumie młody ma spędzone ok 20 dni na nartach i ostatnio zjeżdżał sam z Klepek (600m trasy 100m przewyższenia) spokojnie zjeżdżając, skręcając, bez wywrotek...czy to dużo czy mało trudno mi powiedzieć....ja z młodego jestem dumny....szczególnie że już myślałem, że sezon zakończymy na ogólnym oswojeniu z nartami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mi się przypomniało.

Jakieś 10 lat temu, Poznań, MaltaSki. Do instruktora mamusia przyprowadza dziecko na pierwszą lekcję:

- Dzień dobry, to jest mój syn. On wczoraj skończył 3 latka i dzisiaj ma pierwszą lekcję.

- Dzień dobry, zapraszam.

- Bo on wczoraj skończył 3 latka, czyli jeszcze dwa dni temu miał 2 latka i dzisiaj ma pierwszą lekcję.

- No dobrze.

- Rozumie pan? On w zasadzie, to jeszcze niedawno miał 2 latka i dopiero od wczoraj ma 3 latka...

Jak powtórzyła to po raz trzeci, to instruktor westchnął, a jak zrobiła to po raz piąty, to ja zaczęłam mu szczerze współczuć. Przyjrzałam się dziecku, nie wyglądało na zbyt kumate, ani komunikatywne, ani... na zainteresowane nartami. Zrozumiałam, że mamusia potrzebuje materiału dla potomnych, na historyjkę o tym "jak to synuś zaczął jeździć na nartach jako właściwie dwulatek". Nie wiem, jak wyglądała lekcja, mam tylko nadzieję, że instruktor krzywdy mamusi nie zrobił ;).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem w przypadku takich maluchów proces nauki wymaga cierpliwości i uświadomienia sobie, że to bardziej od jazdy ma być oswajanie z nartami...

Ja widzę dwa główne problemy u takich maluchów koordynacja (brak wyważenia) i drugi brak koncentracji.

Obaw wymagają dużej cierpliwości

Pierwszy etap to moim zdaniem wymaga trochę śniegu i kilku metrów nachylenia, niech sobie dzieciak pobiega trochę w butach narciarskich, do tego zakładanie zdejmowanie nart, niech się poodpycha na płaskim kijami, można trochę młodego "poholować " za kije i niech sobie zjedzie po praktycznie płaskim.

Pewnie Mitek i inni koledzy doradzą jakieś ciekawsze i bardziej trafne ćwiczenia...ale dla mnie to podstawa żeby dziecko nazwijmy to w ogóle stało na nartach na płaskim, bo zauważyłem, że duża część maluchów ma z tym problem... po ubraniu nart ...przewracają się na wszystkie strony....i potem nauka wygląda tak że dziecko wisi na instruktorze albo rodzicu...

Druga kwestia to żeby dzieciak skupił uwagę na osobie która go uczy...wydaje mi się że to sprawa indywidualna każdego dziecka ...i pewnie dobre metody uczącego ...ale też u takich maluszków po prostu spory problem....i to trzeba zaakceptować

 

Ja w tym roku zacząłem z moim młodym ( 3 lata i 9m) i ile pierwszy etap przyszedł mu jakoś naturalnie ...bardzo szybko się "wyważył", sam sobie wpina/ wypina narty, jakieś ćwiczenia z podejsciem, nauka przewracania się na bok, poodpychał się kijami itp itd. to już skupienie uwagi na wykonywaniu pewnych ćwiczeń i tym co robi instruktor to myślałem, że będzie nie do przeskoczenia. Młody był tak podekscytowany tym że on w końcu ma swoje narty i tym że jeździ z innymi narciarzami...że go interesowało wszystko w koło ...kto jedzie obok, kto jedzie na kanapie, a po co ratrak stoi, a po co są armatki itp itd ...do tego doszła niechęć do "pługu", bo się dowiedziałem że tak prawdziwi narciarze nie jeżdżą ....

I tak młody został królem oślich łączek zjeżdżając te ok.50m na "krechę" markując jakieś skręty... i ja i inni bliscy z uporem maniaka korygujący ustawienie nart...przy większym nachyleniu znów mocno opierał się na osobie uczącej ...

W końcu zastosowałem kilka rad które dawał Mitek i inne osoby w podobnym temacie

http://www.skiforum....zieci/?p=579687

Do tego wybrałem stoki nieco dłuższe niż te 50m tak żeby nie mógł już tego przejechać na krechę i minimalnie bardziej strome (żeby znów nie było efektu że młody wisi na kimś) i to w końcu dało efekt.

Ale w sumie młody ma spędzone ok 20 dni na nartach i ostatnio zjeżdżał sam z Klepek (600m trasy 100m przewyższenia) spokojnie zjeżdżając, skręcając, bez wywrotek...czy to dużo czy mało trudno mi powiedzieć....ja z młodego jestem dumny....szczególnie że już myślałem, że sezon zakończymy na ogólnym oswojeniu z nartami.

Cześć

Kolega fajnie opisał te początki i problemy z jakimi się stykamy.

Ze swej strony dodam, ze znakomite efekty daje coś co nazywam indoktrynacją czyli ogólne przygotowanie dziecka do narciarstwa. Obecność nart w domu, oglądanie zawodów, obecność dziecka nawet malutkiego - niechodzącego - na stoku gdy my jeździmy pozwala na obycie się z nowym środowiskiem dźwiękami osobami, strojami itd. W domu można również załatwić podstawowe operowanie sprzętem, akceptację efektu długiej stopy, kroczenie, świadomość istnienia krawędzi, wyważenie itd. Wtedy na stoku większość rzeczy nie jest już nowa, jest znana i częściowo opanowana na zasadzie pewnego doświadczenia.

Jak najkrócej na oślej łączce. Ja słusznie zauważył Bratolomeus to w pewnym momencie gdy dziecko już stoi i jedzie na wprost po prostu ogranicza. A więc zmieńmy stok, stwórzmy nowe wyzwanie itd.

Tutaj raczej ciężko mówić o ćwiczeniach - dorośli rzadko wykonują ćwiczenia poprawnie a co dopiero 3-latek. Więc musimy w taki sposób działać aby każda zabawa była jednocześnie edukacją ale nie nazywajmy tego w ten sposób. Bardzo ważną rzeczą jest wpojenie dziecku, że jazda na nartach polega na skręcaniu. Zakładajmy sami tor jazdy jadąc tyłem i podtrzymując za ręce czy dzioby nart - ale bez wiszenia lub obejmowania - to nic nie daje. Dziecko musi poczuć że samo wyważa się na nartach, że jest odpowiedzialne za to co się z nim dzieje.

Ta odpowiedzialność i zaufanie, które musimy okazać dziecku od początku ma zasadnicze znaczenie w późniejszych etapach nauki (dlatego na przykład tak tępię szelki - nic nie dają a przekazują dziecku myśl - nie ufam Ci musisz być na smyczy, sam sobie nie poradzisz itd.

Poza tym bardzo krótki cykl działania. Czasami jest to jeden zjazd po stoczku o długości 100m i starczy bo po prostu już nie ma zainteresowania.

Dziecko MUSI SAMO CHCIEĆ w danej chwili to robić. Inaczej nici z nart.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Rolki i łyżwy są dla dziecka znacznie trudniejsze niż narty do opanowania ze względu na krótkość podstawy.

Ja bym nie pękał. Musisz mu po prostu pomóc się wyważać. Jazda tyłem z trzymaniem za rączki albo dzioby gdy już samodzielnie stoi daje najlepszy efekt. Jazda z takim małym dzieckiem to jest jednak ciężka praca bo cykl jego działania jest bardzo krótki a efekty czasami mizerne. W Twoim wypadku namawiam do działania bo jesteś dobrym narciarzem i możesz być bardzo dobrym przykładem dla syna. Jakby co chętnie doradzę szczegółowo.

Pozdrowienia serdeczne

Ja dobry? Chciałbym być tak dobry jak mi się wydawało że jestem. Daleka droga.

Wzięliśmy synka na narty z zamiarem oddania go w ręce instruktora. Z powodu niedopatrzeń pewnej Pani ze szkółki instruktora nie dostaliśmy więc sam się za to zabrałem. Oczywiście w przeczuciu, że jazdy raczej nie będzie. Jednym słowem było przewracanie, pozorowane upadki, wciąganie za rączki. Dziecko jednak ani na moment nie spróbowało się na mnie nie opierać. Zapał był. Psychicznie nie poległem, nie uległem irytacji więc synek miał radochę i ciągle powtarzał że chce jeździć na nartkach.

Indoktrynacja o której piszesz jak najbardziej jest. Oglądamy zawody, byliśmy kilka razy wcześniej na stoku dla zabawy.

Żona pracuje w klubie malucha, ma styczność z wieloma 2-3 latkami i ma porównanie z innymi dzieciakami. Mój jest ruchowo na jeszcze zbyt wczesnym etapie, jest bardzo ostrożny, nie lubi szybkości (chyba że się zapomni) - nawet autem jak jedziemy autostradą mówi żeby zwolnić. Za to intelektualnie wyprzedza resztę. Liczy do sety, wszystko pamięta. Myślę że po roku w przedszkolu będzie na odpowiednim etapie. Spróbuję oczywiście w przyszłym sezonie. Będzie już od kilku miesięcy w przedszkolu.

Chcę zamówić program nauczania narciarstwa zjazdowego oraz program nauczania dzieci SITN PZN. Czy w swojej pracy z dziećmi korzystasz z tej literatury czy raczej masz swój system oparty na doświadczeniu?

Wszelkie szczegółowe porady mile widziane.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...