Skocz do zawartości

Skąd się biorą BEZKIJKOWCY?


Harpia

Rekomendowane odpowiedzi

To już jest jakaś plaga.

Skąd się wzięła?

 

Odnoszę wrażenie, że ich jest już więcej niż nas, normalnych :)

Chyba coś przeoczyłem bo nie widziałem nadmiernej reklamy tego "nie wiadomo czego" ale to nie jest narciarstwo.

 

Proponuję wypowiedzieć zdecydowaną wojnę takiej formie "nie siedzenia przed telewizorem" 

Cześć

Wszyscy wiemy o co chodzi. Skupmy się na ostatnim zdaniu w poście Jurka.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 136
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Od siebie dodam tylko, że istotą problemu bezkijkowców jest ich agresywny styl jazdy niepoparty żadnymi umiejętnościami. Dopóki nie stwarzają zagrożenia dla innych, niech sobie jeźdżą jak chcą.

 

Może to nawet dobrze, że tacy jeżdżą bez kijków, bo jeszcze zrobiliby nimi komuś krzywdę ;)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam swoją teorię, skąd wziął się zwyczaj jeżdżenia bez kijków. Jeśli ktoś już wcześniej to napisał, to przepraszam, uczciwie przyznaję, że nie przeczytałem uważnie wszystkich postów z braku czasu.

Otóż, moim zdaniem, do zjawiska bezkijkowców przyczyniły się skoki narciarskie. To jedyny sport narciarski, jaki ogląda większość Polaków. Ludzie nie widzą kijów u skoczków wychodzą z założenia, że są niepotrzebne. Mając trzy - cztery lata, na fali Małyszomanii, sam nie chciałem używać tych patyków, wzorując się właśnie na nim. Na szczęście szybko zostałem ogarnięty ;) Znam jeszcze dwie inne osoby, które myślą podobnie. Nie stwierdzam, że jest to tylko i wyłącznie wina skoków, ale wydaje mi się, iż na pewno w jakimś stopniu się przyczyniły do powstania problemu.

Drugą przyczyną są pieniądze. Przeciętnie kije kosztują około 40-50 zł. Dla ludzi, którzy nie jeżdżą ambitnie, a raczej chcą się trochę poślizgać, to kolejny wydatek, z ich perspektywy bezsensowny. No bo po co im dwie metalowe rurki, skoro do tej pory jeździli bez i jakoś się dało?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twierdzę, i mam na to sporo dowodów w formie zeznań bezkijkowcow, że winni są instruktorzy a może raczej program szkolenia początkujących.Po prostu typowy delikwent zaczyna naukę bez kijów i po 2 lekcjach juz 'umi' i kończy edukację. Dalej uczy się sam. Jak naumi sie więcej, to uczy innych i swoje dzieci.A zeznania są typowe: "tak uczył instruktor". I weź mu wytłumacz. ...

Zgadza się, to w dużej części wina pseudo instruktorów, którzy mają uprawnienia MENIS. Często te szkolenia to jakiś żart. Pół roku temu natknąłem się na Facebooku na ofertę zostania instruktorem MENIS przez kurs Internetowy za 50 zł!!!!!!! Okej, zdaję sobie spraw z tego, że mogą być dobrzy instruktorzy menis, ale to trochę jak gra w ruletkę - albo trafisz na w miarę dobrze przygotowanego, albo pożal się Boże. Dlatego jak na lekcję z instruktorem, to tylko SITN - PZN!!!

Ps. Muszę przyznać, że uczę jeździć bez kijków, ale tylko małe, do 7 roku życia max dzieci, które stoją na nartach po raz pierwszy. Kiedy ogarną pizzę i skręt z pługu - kijki w ruch :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, to w dużej części wina pseudo instruktorów, którzy mają uprawnienia MENIS. Często te szkolenia to jakiś żart. Pół roku temu natknąłem się na Facebooku na ofertę zostania instruktorem MENIS przez kurs Internetowy za 50 zł!!!!!!! Okej, zdaję sobie spraw z tego, że mogą być dobrzy instruktorzy menis, ale to trochę jak gra w ruletkę - albo trafisz na w miarę dobrze przygotowanego, albo pożal się Boże. Dlatego jak na lekcję z instruktorem, to tylko SITN - PZN!!!

Ps. Muszę przyznać, że uczę jeździć bez kijków, ale tylko małe, do 7 roku życia max dzieci, które stoją na nartach po raz pierwszy. Kiedy ogarną pizzę i skręt z pługu - kijki w ruch :)

 

nie ma już czegoś takiego jak instruktor MENIS. Każdy sobie może szkolić kogo chce jak chce i nazywac to jak mu się przecież podoba

A co zrobisz jak ten Twój instruktor MENIS ma licenzję PZN ? :)

Zgadzam się z kolegami wyżej, czego tu wymagać od ludzi który stoją kilka dni w roku na stoku, większości i tak się wydaje że bez kijków można lepiej utrzymać równowagę bo odpowiedniego trzymania kijów nikt im pewnie nigdy nie pokazał


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, to w dużej części wina pseudo instruktorów, którzy mają uprawnienia MENIS. Często te szkolenia to jakiś żart. Pół roku temu natknąłem się na Facebooku na ofertę zostania instruktorem MENIS przez kurs Internetowy za 50 zł!!!!!!! Okej, zdaję sobie spraw z tego, że mogą być dobrzy instruktorzy menis, ale to trochę jak gra w ruletkę - albo trafisz na w miarę dobrze przygotowanego, albo pożal się Boże. Dlatego jak na lekcję z instruktorem, to tylko SITN - PZN!!!

Ps. Muszę przyznać, że uczę jeździć bez kijków, ale tylko małe, do 7 roku życia max dzieci, które stoją na nartach po raz pierwszy. Kiedy ogarną pizzę i skręt z pługu - kijki w ruch :)


... a te dzieciece kijki masz w plecaku, zeby nie zajumali.
Tez macie problemy, ja nie znam bezkijkowcow a jak trafi sie taki to go pytam gdzie ma kijki(odstawil na kilka zjazdow, zgubil a z jednym nie chce jezdzic) to ok.
Jezeli cos baka(dorosly), ze sie tak nauczyl i mu dobrze i podobnie to mowie grzecznie wy.......laj!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... a te dzieciece kijki masz w plecaku, zeby nie zajumali.
Tez macie problemy, ja nie znam bezkijkowcow a jak trafi sie taki to go pytam gdzie ma kijki(odstawil na kilka zjazdow, zgubil a z jednym nie chce jezdzic) to ok.
Jezeli cos baka(dorosly), ze sie tak nauczyl i mu dobrze i podobnie to mowie grzecznie wy.......laj!

Cześć

Również mam taką zasadę z ludźmi bez kijków nie jeżdżę, nie uczę, nie chcę mieć nic wspólnego.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę Wam to przeszkadza ?

Zaraz któryś napisze: bez kijków nie da się śmigiem, nie da się po stromym, nie da po muldach, nie da się odciążać, dociążać, przeciążać, zaciążać i tego typu banały. Duża grupa "kijkowców" nawet ich trzymać nie umie, a co dopiero używać. No ale są kijki to znaczy dobry narciarz.

Często jeżdżę bez kijków i nawet to polubiłem.

Np.: śmig świetnie ćwiczy się bez kijków.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę Wam to przeszkadza ?

Zaraz któryś napisze: bez kijków nie da się śmigiem, nie da się po stromym, nie da po muldach, nie da się odciążać, dociążać, przeciążać, zaciążać i tego typu banały. Duża grupa "kijkowców" nawet ich trzymać nie umie, a co dopiero używać. No ale są kijki to znaczy dobry narciarz.

Często jeżdżę bez kijków i nawet to polubiłem.

Np.: śmig świetnie ćwiczy się bez kijków.

Cześć

Tak zdecydowanie, jak każde nieestetyczne wynaturzenie.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czemu, ale zaczynam się w tym wszystkim gubić.

 

Jak pierwszy raz postawiono mnie na narty było to ponad 30 lat temu a narty były plastikowe i zjeżdżałem z małej osiedlowej górki w Gdańsku, z czasem sprzęt się zmieniał górki też, ale zawsze chodziło o dobrą zabawę i miłe spędzenie czasu na świeżym powietrzu.

 

Teraz trzeba mieć buty o flexie minimum 120, narty najlepsze, kijki najlepiej karbonowe, skończony kurs narciarski, albo najlepiej być instruktorem aby móc być "prawdziwym narciarzem" a resztę trzeba tępić, zabierać karnety, łamać narty i wyszydzać.

 

Faktycznie jesteśmy nietolerancyjni, nawet w coś co powinno sprawiać przyjemność staramy się wszystkim zohydzić. Niech sobie ludzie jeżdżą jak chcą, byle bezpiecznie dla siebie i innych.

 

Ja jeżdżę z kijkami, ale nie przeszkadzają mi na stoku bezkijkowcy, parapeciarze, matki z dziećmi, geje, księża, ludzie, którzy wyjechali za 500+ itp.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czemu, ale zaczynam się w tym wszystkim gubić.

 

Jak pierwszy raz postawiono mnie na narty było to ponad 30 lat temu a narty były plastikowe i zjeżdżałem z małej osiedlowej górki w Gdańsku, z czasem sprzęt się zmieniał górki też, ale zawsze chodziło o dobrą zabawę i miłe spędzenie czasu na świeżym powietrzu.

 

Teraz trzeba mieć buty o flexie minimum 120, narty najlepsze, kijki najlepiej karbonowe, skończony kurs narciarski, albo najlepiej być instruktorem aby móc być "prawdziwym narciarzem" a resztę trzeba tępić, zabierać karnety, łamać narty i wyszydzać.

 

Faktycznie jesteśmy nietolerancyjni, nawet w coś co powinno sprawiać przyjemność staramy się wszystkim zohydzić. Niech sobie ludzie jeżdżą jak chcą, byle bezpiecznie dla siebie i innych.

 

Ja jeżdżę z kijkami, ale nie przeszkadzają mi na stoku bezkijkowcy, parapeciarze, matki z dziećmi, geje, księża, ludzie, którzy wyjechali za 500+ itp.

Cześć

Nietolerancja jest wynikiem doświadczenia. Jeszcze raz piszę: narciarstwo to sport przestrzeni gdzie można zginąć. Jeżeli ktoś nie zna podstawowych reguł uprawiania jakiegoś sportu to jak może go uprawiać bezpiecznie. Pływać na samych rękach też się da i znam takich, którym to sprawia wielka przyjemność tylko, że kto ich będzie ratował jak się zaczną topić?

Pozdroweinia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezpieczeństwo swoje i innych jest sprawą podstawową, tu się zgadzamy.

 

Co do pływania to sam kiedyś "trenowałem" pływanie bez użycia rąk, bez użycia nóg - tak na wszelki wypadek skurczów itp. Czasy żółtych czepków i pływanie na środku jeziora, starsi powinni pamiętać, teraz można się topić gdzie się chce, kiedyś trzeba było mieć żółty czepek ;)

 

A co do ratowania kogokolwiek, jak jest potrzeba to ratuję i nie patrzę jak jeździ, czy jest sprawcą czy ofiara, czy ma kijki czy nie.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezpieczeństwo swoje i innych jest sprawą podstawową, tu się zgadzamy.

 

Co do pływania to sam kiedyś "trenowałem" pływanie bez użycia rąk, bez użycia nóg - tak na wszelki wypadek skurczów itp. Czasy żółtych czepków i pływanie na środku jeziora, starsi powinni pamiętać, teraz można się topić gdzie się chce, kiedyś trzeba było mieć żółty czepek ;)

 

A co do ratowania kogokolwiek, jak jest potrzeba to ratuję i nie patrzę jak jeździ, czy jest sprawcą czy ofiara, czy ma kijki czy nie.

Cześć

Ja również nie umiem pływać, co najwyżej utrzymuję się na wodzie przez dłuższy czas, ale znam takich, którzy umieją i dla nich przepłynięcie na samych rękach czy nogach nawet sporego dystansu to pryszcz tak jak dla kolegi Polma jeżdżenie bez kijków - da się.

Tylko, że to nie jest pływanie a ćwiczenia wspomagające naukę pływania, tak jak jazda bez kijków jest ćwiczeniem wspomagającym naukę jazdy na nartach.

To tak jakbyśmy ćwicząc w domu równowagę czy mięśnie nóg mówili, ze jeździmy na nartach.

Co do roli instruktorów w omawianym problemie to mogę się zgodzić jedynie połowicznie.

Zgadzam się, że obecnie cześć instruktorów w ogóle nie powinna wychodzić na stok nie mówiąc o nauczaniu. Odpowiedzialna jest za to decyzja o uwolnieniu tego zawodu, która spowodowała brak możliwości ustanowienia kanonu nauczania i egzekwowania jego znajomości od przyszłych szkoleniowców.

Największym jednak złem, w którym upatruje obecny problem z bezkijkowcami był bezmyślny pęd funcarvingowy, o którym bardzo celnie pisał Lobo. Opatrzne rozumienie tej techniki czyniącej z niej podstawowy sposób jazdy oraz idące za tym wprowadzenie do pojęć obiegowych czegoś takiego jak styl (klasyczny, carvingowy itd.) doprowadziło do wyjątkowego bałaganu z którym przez dłuższy czas nie mogli sobie poradzić tworzący programy nauczania chcąc - co moim zdaniem było wielkim błędem - dostosować program do realiów stokowych czyli kierowano się tym jak ludzie chcą jeździć a nie tym jak powinni jeździć.

Pozdrowienia

 

I jeszcze:

Podstawową sprawą jest uświadomienie narciarzom - wszystkim! którzy tego nie wiedzą - że funkcja kijków nie jest odpychanie na płaskim. Służą one do stabilizacji sylwetki, ułatwiają utrzymanie równowagi, umożliwiają lepszą synchronizację naszych ruchów poprzez akcentowanie, pozwalają badać podłoże, są nieodzowne w sytuacjach awaryjnych gdzie trzeba wykorzystać kijek jako oś obrotu lub podstawę pomagającą odciążyć narty itd. itp.

Podobnie jak funkcja butów nie jest to żeby były wygodne ale żeby jak najlepiej przekazywały siły wywierane przez nas na narty.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Ciągle mnie dręczy pytanie, jak rozległe jest to zjawisko "bezkijkowców". Koledzy, którzy ciągle jeżdżą  poza naszymi granicami, Słowacja, Czechy, Austria, Niemcy, Włochy i dalej mogliby coś powiedzieć. Czy się szerzy tam  ta "moda". Bo to jest moda.  Ludzie zaczynają często w sposób przypadkowy uprawiać jakiś sport. Jeśli ktoś, kiedyś zjawił się pod stokiem, na którym połowa narciarzy jeździ bez kijków, to przyjmuje to za normę. To jest naturalne zachowanie. Podobnie jest, gdy przyjechał na narty w gronie "bezkijkowców", którzy go zachęcili by spróbował tego sportu. Nie może nawet wypożyczyć kijków, bo go wyśmieją.  To jest zjawisko nie wyróżniania się z tłumu. Powstaje coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego. "Bezkijkowcy" zwiększają liczbę kolejnych adeptów bez kijków. A jeśli to jest jeszcze podparte przez kadrę uczącą bez kijków, to już nikt na przeciętnym stoku nie może mieć wątpliwości, jak jeździć.

 

To nie jest kwestia drogiego sprzętu. Kijki to grosze. To jest kwestia świadomości, kształtowanej przez otoczenie. Jak uczono się dawniej  na nartach. W okresie, gdy nie było jeszcze ratraków. Wyciągi były nieliczne i oblegane. Kogoś tam wciągnął na narty kolega, nieco zaawansowany, ale z kijkami, bo bez kijków to tylko widywało się skoczków. Ktoś zapisał się na kurs tygodniowy, gdzieś w schronisku. Każdy musiał mieć kijki, bo instruktor by go wyrzucił ze stoku. Narciarzem człowiek stawał się w sposób świadomy. Miałem w pracy w biurze projektów kolegę, którego młodszy nieco brat "zachorował" na narty. Tak to określił mój kolega. Spotkałem jego brata ze dwa razy na stoku w Koninkach. Coś tam mu podpowiedziałem. Ale głównie później jeździł do Zakopanego z zakładowymi wycieczkami. Co tam u brata? Pytam kolegi. Wiesz on zwariował. Wstaje w niedzielę(jeszcze nie było wolnych sobót) o piątej i jedzie na Kasprowy. Kolega od biurka był odporny na tą chorobę. Przeszła mu definitywnie chęć do desek, gdy brat na równym terenie w Konikach wstawił go na deski. To było coś w rodzaju, jak mi opowiadał-jedna noga do przodu, potem druga i leżę! Choroba brata rozpoczęła się dobrze po czterdziestce.

 

Przyszły nowe czasy. Pierwsze ratraki. Stok gładki jak stół, przy najmniej przez godzinę. Przybywało wyciągów. Otwarły się Alpy. Zniknęła boazeria. Pojawiły się narty....wiadomo jakie. Krótsze, samoskrętki. Wystarczy postawić na krawędź i pięknie zakręcają. Import samochodów z Reichu zwiększył nasycenie tych pojazdów na głowę. Zniknęły zakładowe Jelcze i Sany. I z nimi zniknęła klientela narciarska, wyrzucona poza nawias systemu wolnorynkowego. Pojawili się Guru nowej "techniki" narciarskiej. Pojawiła się moda na narty. I doszło do tego, że na stokach odbywa się "polowanie" na tych co odważą się mocniej skręcić. A wydawało się dawniej, że takie skręty  to szczyt umiejętności. Wzrastająca fala "bezkijkowców" wybije im to z głowy.

 

A tak na marginesie w Konikach mieliśmy znajoma panią instruktor jeżdżącą przykładnie z kijkami.  Jej mąż, w wieku około pięćdziesiątki, nagle odrzucił kijki. Dlaczego to zrobił zapytałem? Tak się mu lepiej jeździ!  Faktycznie wyprostował znacznie swój tor jazdy. Wyglądało to na coś w rodzaju śmigu, co sto metrów skręt. 

 

Pozdrawiam


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie nie przeszkadza, gdy ktoś nie ma kijków. Jest wolność i jak ludzie chcą, to mogą jeździć nie tylko bez kijków, ale nawet bez butów i nart. Problemem jest tylko to, że wśród bezkijkowców jest bardzo wielu słabych, ale jeżdżących szybko narciarzy. A słaby i pędzący bezkijkowiec jest dużo większym zagrożeniem dla innych od słabego i pędzącego kijkowca. A to już mi przeszkadza.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ciągle mnie dręczy pytanie, jak rozległe jest to zjawisko "bezkijkowców". Koledzy, którzy ciągle jeżdżą  poza naszymi granicami, Słowacja, Czechy, Austria, Niemcy, Włochy i dalej mogliby coś powiedzieć. Czy się szerzy tam  ta "moda". Bo to jest moda. 

 

 Włochy,Austria i Francja-Zjawisko bezkijkowców jest marginalne /na zwyklym stoku/.Obejmuje tylko ośle łączki i czasem dzieci w wieku ok.3 lat.Tam ta "moda"  nie dotarła.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nadążam. Jakim systemie?

każdy instruktor narciarstwa może ubiegać się o wydanie licencji instruktora PZN, koszt 20 zł i papierologia. Dostajesz ładny plastik z logo PZN i instruktor narciarstwa z kursem robionym w firmie PIPIDÓWA staje się instruktorem PZN. A pisze to w kontekście Twojej wypowiedzi o kursach za 50 zł. Ku przestrodze.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...