Skocz do zawartości

Kolizja na stoku w Austrii - wezwanie do sądu


BraCuru

Rekomendowane odpowiedzi

Coś mi się wydaje, że otwieram długi wątek ;)

 

W grudniu 2015 zderzyłem się z młodą holenderską snowboarderką na płaskiej nartostradzie przy małym natężeniu ruchu (Hintertux). Nagle zatrawersowała tak jakby chciała usiąść na środku stoku a ja zauważyłem to za późno. Uderzyłem ja łokciem. Były łzy. Mi nic się nie stało bo prędkość była mała. 
Pomogłem jej się zebrać. Stwierdziła, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Zjechałem z nia do jej kolegi z 300m niżej. Pytałem się czy potrzebuje lekarza, ratowników. Nie. Dałem jej kontakt telefoniczny. Prosiłem aby wieczorem dała znać jak się czuje. Stwierdziła, że zjedzie do stacji pośredniej i tam sobie zrobi przerwę. OK. Nie chciała więcej mojej pomocy. 
Wieczorem faktycznie jej kolega zadzwonił i przekazał że poszkodowana jest tylko lekko obita, ma siniaka na plecach ale żadnych złamań, pęknięć. Była u lekarza bo ból nie znikał. Podałem jej mailem numer mojej polisy OC i poprosiłem o jej. 
Następnego dnia dowiedziałem się, że skróciła pobyt o jeden dzień. Zaoferowałem jej zadośćuczynienie, zwrot kasy za hotel, karnet. Powiedziała, że nie potrzebuje i że wszystko jest OK. 
Po tygodniu dostałem maila od policji austriackiej z prośba o wypełnienie raportu z wypadku narciarskiego. Zrobiłem i wysłałem. Ponoć w celach statystycznych. OK. 

Praktycznie co drugi dzień komunikowałem się mailowo z dziewczyną oferując jej pomoc - po prostu po ludzku było mi jej żal i głupio że pierwszy raz w życiu dopuściłem do głupiego wypadku na nartach. Mam córkę dokładnie w jej wieku - więc wczułem się za bardzo jak się teraz okazuje. 

 

Po 2 tygodniach dowiedziałem się że dziewczyna na stacji pośredniej poszła do ratowników a Ci bez wahania zaproponowali jest zjazd ze stacji helikopterem do szpitala mimo, że dziewczyna mogła zjechać gondolą do parkingu. Nic mi o tym nie mówiła. Natychmiast zgłosiłem sprawę do mojej ubezpieczalni, która była bardzo pomocna w przeciwieństwie do poszkodowanej. Jej ubezpieczalnia nie chce zapłacić za akcję ratownicza, sprzet. Okazało się, że jej deska "ulegla" całkowitemu zniszczeniu. OK - moja ubezpieczalnia wypłaciła jej za nowy sprzęt. Problem okazał się że dziewcze znowu nakłamało- bo sprzęt nie był jej, tylko koleżanki. Znowu kolejne maile i prośby, że by przekazać kasę jej koleżance. I tak przez 3 miesiące. 
Koniec końców moja ubezpieczalnia wypłaciła 5/6 sumy akcji ratowniczej. jej ubezpieczalnia na ten cel wypłaciła bodajże 700€. 
W międzyczasie dziewczyna pisała mi, że ma miesiąc wolnego zdrowotnego i chodzi na rehabilitacja ale wylizuje się i siniak zszedł. 
Jak dostała zwrot kasy za helikopter przestała się odzywać. Nie odpowiadała na maile grzecznościowe. Dałem sobie spokój...

...teraz dostaję pismo z austriackiej kancelarii że mam się przyznać do winy i pokryć wszystkie koszty z przeszłości i przyszłości wynikające z wypadku jaki spowodowałem. No i dostałem kur**cy.
Najgorsze jest to, że dziewcze liczy zapewne na rentę dożywotnią a ostatecznie ona nie dostanie grosza, ja stracę czas na dojazdy na rozprawy w Austrii, wydam parę/paręnascie tysięcy euro na prawników, obie ubezpieczalnie będą mało zadowolone. 

Pytanie do was - czy ktoś miał podobny przypadek? Będę wdzięczny za porady, wskazówki tutaj albo na maila [email protected] 

Oczywiście będę aktualizował wątek i trzymajcie kciuki aby to nie była to moja najdłuższa relacja na skiforum ;)

Wolę pisać takie:
http://www.skiforum....att-w-sierpniu/
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Coś mi się wydaje, że otwieram długi wątek ;)

 

W grudniu 2015 zderzyłem się z młodą holenderską snowboarderką na płaskiej nartostradzie przy małym natężeniu ruchu (Hintertux). Nagle zatrawersowała tak jakby chciała usiąść na środku stoku a ja zauważyłem to za późno. Uderzyłem ja łokciem. Były łzy. Mi nic się nie stało bo prędkość była mała. 
Pomogłem jej się zebrać. Stwierdziła, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Zjechałem z nia do jej kolegi z 300m niżej. Pytałem się czy potrzebuje lekarza, ratowników. Nie. Dałem jej kontakt telefoniczny. Prosiłem aby wieczorem dała znać jak się czuje. Stwierdziła, że zjedzie do stacji pośredniej i tam sobie zrobi przerwę. OK. Nie chciała więcej mojej pomocy. 
Wieczorem faktycznie jej kolega zadzwonił i przekazał że poszkodowana jest tylko lekko obita, ma siniaka na plecach ale żadnych złamań, pęknięć. Była u lekarza bo ból nie znikał. Podałem jej mailem numer mojej polisy OC i poprosiłem o jej. 
Następnego dnia dowiedziałem się, że skróciła pobyt o jeden dzień. Zaoferowałem jej zadośćuczynienie, zwrot kasy za hotel, karnet. Powiedziała, że nie potrzebuje i że wszystko jest OK. 
Po tygodniu dostałem maila od policji austriackiej z prośba o wypełnienie raportu z wypadku narciarskiego. Zrobiłem i wysłałem. Ponoć w celach statystycznych. OK. 

Praktycznie co drugi dzień komunikowałem się mailowo z dziewczyną oferując jej pomoc - po prostu po ludzku było mi jej żal i głupio że pierwszy raz w życiu dopuściłem do głupiego wypadku na nartach. Mam córkę dokładnie w jej wieku - więc wczułem się za bardzo jak się teraz okazuje. 

 

Po 2 tygodniach dowiedziałem się że dziewczyna na stacji pośredniej poszła do ratowników a Ci bez wahania zaproponowali jest zjazd ze stacji helikopterem do szpitala mimo, że dziewczyna mogła zjechać gondolą do parkingu. Nic mi o tym nie mówiła. Natychmiast zgłosiłem sprawę do mojej ubezpieczalni, która była bardzo pomocna w przeciwieństwie do poszkodowanej. Jej ubezpieczalnia nie chce zapłacić za akcję ratownicza, sprzet. Okazało się, że jej deska "ulegla" całkowitemu zniszczeniu. OK - moja ubezpieczalnia wypłaciła jej za nowy sprzęt. Problem okazał się że dziewcze znowu nakłamało- bo sprzęt nie był jej, tylko koleżanki. Znowu kolejne maile i prośby, że by przekazać kasę jej koleżance. I tak przez 3 miesiące. 
Koniec końców moja ubezpieczalnia wypłaciła 5/6 sumy akcji ratowniczej. jej ubezpieczalnia na ten cel wypłaciła bodajże 700€. 
W międzyczasie dziewczyna pisała mi, że ma miesiąc wolnego zdrowotnego i chodzi na rehabilitacja ale wylizuje się i siniak zszedł. 
Jak dostała zwrot kasy za helikopter przestała się odzywać. Nie odpowiadała na maile grzecznościowe. Dałem sobie spokój...

...teraz dostaję pismo z austriackiej kancelarii że mam się przyznać do winy i pokryć wszystkie koszty z przeszłości i przyszłości wynikające z wypadku jaki spowodowałem. No i dostałem kur**cy.
Najgorsze jest to, że dziewcze liczy zapewne na rentę dożywotnią a ostatecznie ona nie dostanie grosza, ja stracę czas na dojazdy na rozprawy w Austrii, wydam parę/paręnascie tysięcy euro na prawników, obie ubezpieczalnie będą mało zadowolone. 

Pytanie do was - czy ktoś miał podobny przypadek? Będę wdzięczny za porady, wskazówki tutaj albo na maila [email protected] 

Oczywiście będę aktualizował wątek i trzymajcie kciuki aby to nie była to moja najdłuższa relacja na skiforum ;)

Wolę pisać takie:
http://www.skiforum....att-w-sierpniu/
 

Cześć

.............

Niestety, nie płacz - tylko płać.

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieźle. Jak widać nadmiar empatii szkodzi. Jak Cię złapią za rękę, to mów że to nie Twoja ręka. Pomijając czyja wina, to strasznie wkurzające jest takie naciąganie na kasę  :angry: Czy w ramach ubezpieczenia miałeś pomoc prawną ? Dostałeś jakieś orzeczenie z tamtejszej policji ?

Cześć

Zderzyłem się jest dwuznaczne - kto na kogo wjechał?? konkretnie...

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zderzyłem się jest dwuznaczne - kto na kogo wjechał?? konkretnie...

Pozdro

 

 

Cześć. 

 

Napisałem "Pomijając czyja wina..."  i ciekawy jestem orzeczenia tamtejszej policji. Wkurza mnie natomiast próba wyłudzenia odszkodowania za parę siniaków i utracone zdrowie psychiczne, bo tak ten wpis rozumiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest gdzieś podobny temat na forum (prawdopodobnie w ubezpieczeniach)

zapytaj Sese  --->  http://www.skiforum....skie/?p=546519 może skontaktuje Ciebie z kimś kto był w takiej jak Ty sytuacji

 

Ps.Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu!!!

 

 

Potem sprawa nabierała rozpędu - Policja, sprawa w Sądzie, wygadany adwokat "poszkodowanego" i zderzenie się ze starą maksymą, iż "w Sądzie jest tyle sprawiedliwości ile świadkowie nakłamią".

Gdy z jednej strony domniemanym sprawcą był Polak nie władający za bardzo językiem niemieckim, a z drugiej strony świadkami było paru kumpli "poszkodowanego" którzy spójnie i przekonywująco wskazywali na Twoją winę za wypadek, to niestety zazwyczaj Sąd dawał im wiarę, a Tobie pozostawało zapłacić rachunek za leczenie + regres z odszkodowania NNW "poszkodowanego" + zadośćuczynienie itd...

Znam osobiście jednego forumowicza który do dziś spłaca roszczenia "Pana Austriaka" który na skutek złamania ręki w mocno dyskusyjnych okolicznościach utracił zdolność do pracy na kilka miesięcy.

W takiej sytuacji wysokie OC może uratować Ci tyłek. Zresztą głownie z obawy przed takimi wyłudzaczami mam na nartach Alpenverein (bardzo wysokie OC) a w Polsce korzystam z polisy OC w życiu prywatnym.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BraCuru przekonywales caly swiat o swojej winie, nawet mnie przekonales.

Dziewczyna byla w porzadku, ale zawsze sie znajdzie "doradca" i zrobili z tego urzytek.

Takie sytuacje sa nie powtarzalne a majac na wzgledzie narzucanie sie dziewczynie i jej koledze kuriozalne.

Nawet trep z papuga przy pomocy konowala pomoca sie nie przysluzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Oczywiście będę aktualizował wątek i trzymajcie kciuki aby to nie była to moja najdłuższa relacja na skiforum ;)
 

 

Były tu niestety takie wątki (i nie wróżą Ci dobrze :( ). Przy okazji zalecam: jeździjcie z GoPro - zwłaszcza tam gdzie jest spory ruch i ryzyko spotkania pierwszego stopnia ;)

 

Pozdrawiam

marioo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykra sprawa... Pomijając kwestię winy, bo nie o to chodzi w tym wątku, na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że dziewczę raczej nie doznało żadnego ciężkiego urazu, a jedynie widzi szanse na szybkie i łatwe wzbogacenie się kosztem Twoim, lub Twojej ubezpieczalni. To tak na pierwszy rzut oka, bo zawsze  nie powinno się wyrabiać zdania nie znając relacji drugiej strony.

Bardzo dobrze, że utrzymywałeś z nią kontakt, dopytywałeś o stan zdrowia itd... Skoro wtedy nie zgłaszała żadnych roszczeń i twierdziła, że jest ok, to każdej rozsądnej osobie powinna zapalić się lampka ostrzegawcza, że coś tu jest najprawdopodobniej kombinowane... Podstawowe pytanie - z jakiego tytułu zgłasza roszczenia? Co jej się takiego stało? (trwały uszczerbek na zdrowiu? zadośćuczynienie za krzywdę?) 

Na początku tygodnia popytam znajomych prowadzących kancelarie polsko - niemieckie, czy zgodziliby się przynajmniej pogadać z Tobą i coś Tobie doradzić. Nie wiem czy mają praktykę w podobnych sprawach, ale wiem, że znają niemiecki na takim samym poziomie jak polski, a dodatkowo mają ichniejsze przepisy w jednym palcu. Dodatkowo są zapalonymi narciarzami :) (napisz czy roszczenia opiera na prawie austriackim czy holenderskim)

Nie będę natomiast ujawniać danych osoby o której pisałem w innym wątku (do którego linkował brelo), bo po pierwsze ona sobie tego nie życzy, a po drugie tam sprawa zakończyła się dosyć smutno - brak OC, obciążające zeznania w austriackim Sądzie, względnie poważny uszczerbek na zdrowiu "poszkodowanego"  i zasądzone odszkodowanie, która ta osoba spłaca do dziś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykra sytuacja i szczerze Ci współczuję. Fakt piętrzenia i nagromadzania się roszczeń rzeczywiście wygląda podejrzanie. Zwłaszcza przy braku jakiejś ewidentnej szkody (inaczej postrzegał bym tę sytuację gdybyś Ja rzeczywiście "połamał"). Jedne co mi przychodzi do głowy to sprawdzenie czy (i ewentualnie ile) poszkodowana miała podobnych roszczeń w przeszłości. Firmy ubezpieczeniowe prowadzą taką "statystykę" (przynajmniej w US). To co mi daje do myślenia, to pusty łagodny stok (brak świadków i niewielkie ryzyko poniesienia jakiejś faktycznej szkody na zdrowiu), oraz zgłoszenie "szkody" dopiero po odprawieniu Ciebie mimo, że asekurowałeś Ją jakiś czas. Koniecznie zabezpiecz (i wydrukuj) maile od tej dziewczyny i swoje do niej. Może kontakt od kol. Sens coś wyjaśni. Życzę powodzenia.

                                                                         Pozdrawiam.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie Twojego opisu cała sytuacja wygląda na ewidentną próbę wyłudzenia pieniędzy. Skoro jest jak piszesz i masz maile potwierdzające, że dziewczynie de facto nic się nie stało, a na dodatek kłamała, to na Twoim miejscu nie martwiłbym się na zapas. Pismo z kancelarii tak naprawdę nic nie oznacza, wygląda to trochę tak jakby chcieli Cię "nastraszyć" i "zmusić" do podpisania ugody. A prawda jest taka, że podpisanie przez Ciebie ugody, na dodatek pod austriacką jurysdykcją, jest najgorszym co możesz teraz zrobić.

 

Co wg mnie powinieneś teraz zrobić:

a ) Olać pismo i w żadnym wypadku nic nie odpisywać tej kancelarii.

b ) Skontaktować się z prawnikiem znającym tamtejsze prawo (możesz spróbować poszukać wśród "polonijnych" prawników praktykujących w Austrii) i upewnić się co do swojej sytuacji prawnej.

c ) W przypadku, gdy sprawa trafi do sądu (a nie sądzę, żeby tak się stało) wynająć naprawdę dobrego prawnika + domagać się pomocy prawnej i finansowej od ubezpieczyciela w ramach OC (ofc. w ramach podpisanej z nim umowy)

 

Niestety, ale swoim postępowaniem (uległością i nadgorliwością) doprowadziłeś do tego, że dziewczynie się wydaje, że będzie mogła się bardzo łatwo wzbogacić Twoim kosztem i próbuję wykorzystać całą sytuację w tym celu.

 

Coś mi się wydaje, że otwieram długi wątek ;)

 

W grudniu 2015 zderzyłem się z młodą holenderską snowboarderką na płaskiej nartostradzie przy małym natężeniu ruchu (Hintertux). Nagle zatrawersowała tak jakby chciała usiąść na środku stoku a ja zauważyłem to za późno. Uderzyłem ja łokciem. Były łzy. Mi nic się nie stało bo prędkość była mała. 
Pomogłem jej się zebrać. Stwierdziła, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Zjechałem z nia do jej kolegi z 300m niżej. Pytałem się czy potrzebuje lekarza, ratowników. Nie. Dałem jej kontakt telefoniczny. Prosiłem aby wieczorem dała znać jak się czuje. Stwierdziła, że zjedzie do stacji pośredniej i tam sobie zrobi przerwę. OK. Nie chciała więcej mojej pomocy. 
Wieczorem faktycznie jej kolega zadzwonił i przekazał że poszkodowana jest tylko lekko obita, ma siniaka na plecach ale żadnych złamań, pęknięć. Była u lekarza bo ból nie znikał. Podałem jej mailem numer mojej polisy OC i poprosiłem o jej. 
Następnego dnia dowiedziałem się, że skróciła pobyt o jeden dzień. Zaoferowałem jej zadośćuczynienie, zwrot kasy za hotel, karnet. Powiedziała, że nie potrzebuje i że wszystko jest OK. 
Po tygodniu dostałem maila od policji austriackiej z prośba o wypełnienie raportu z wypadku narciarskiego. Zrobiłem i wysłałem. Ponoć w celach statystycznych. OK. 

Praktycznie co drugi dzień komunikowałem się mailowo z dziewczyną oferując jej pomoc - po prostu po ludzku było mi jej żal i głupio że pierwszy raz w życiu dopuściłem do głupiego wypadku na nartach. Mam córkę dokładnie w jej wieku - więc wczułem się za bardzo jak się teraz okazuje. 

 

Po 2 tygodniach dowiedziałem się że dziewczyna na stacji pośredniej poszła do ratowników a Ci bez wahania zaproponowali jest zjazd ze stacji helikopterem do szpitala mimo, że dziewczyna mogła zjechać gondolą do parkingu. Nic mi o tym nie mówiła. Natychmiast zgłosiłem sprawę do mojej ubezpieczalni, która była bardzo pomocna w przeciwieństwie do poszkodowanej. Jej ubezpieczalnia nie chce zapłacić za akcję ratownicza, sprzet. Okazało się, że jej deska "ulegla" całkowitemu zniszczeniu. OK - moja ubezpieczalnia wypłaciła jej za nowy sprzęt. Problem okazał się że dziewcze znowu nakłamało- bo sprzęt nie był jej, tylko koleżanki. Znowu kolejne maile i prośby, że by przekazać kasę jej koleżance. I tak przez 3 miesiące. 
Koniec końców moja ubezpieczalnia wypłaciła 5/6 sumy akcji ratowniczej. jej ubezpieczalnia na ten cel wypłaciła bodajże 700€. 
W międzyczasie dziewczyna pisała mi, że ma miesiąc wolnego zdrowotnego i chodzi na rehabilitacja ale wylizuje się i siniak zszedł. 
Jak dostała zwrot kasy za helikopter przestała się odzywać. Nie odpowiadała na maile grzecznościowe. Dałem sobie spokój...

...teraz dostaję pismo z austriackiej kancelarii że mam się przyznać do winy i pokryć wszystkie koszty z przeszłości i przyszłości wynikające z wypadku jaki spowodowałem. No i dostałem kur**cy.
Najgorsze jest to, że dziewcze liczy zapewne na rentę dożywotnią a ostatecznie ona nie dostanie grosza, ja stracę czas na dojazdy na rozprawy w Austrii, wydam parę/paręnascie tysięcy euro na prawników, obie ubezpieczalnie będą mało zadowolone. 

Pytanie do was - czy ktoś miał podobny przypadek? Będę wdzięczny za porady, wskazówki tutaj albo na maila [email protected] 

Oczywiście będę aktualizował wątek i trzymajcie kciuki aby to nie była to moja najdłuższa relacja na skiforum ;)

Wolę pisać takie:
http://www.skiforum....att-w-sierpniu/
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czegoś mi tu brakuje. Czy otrzymałeś od poszkodowanej lub od jej ubezpieczyciela ewentualnie pełnomocnika wyniki obdukcji ? Przez wiele lat zawodowego życia robiłem interesy z Holendrami, bywają różni ale zdecydowanie są to twardzi ludzie interesu i jeśli mają okazję zarobić to to zrobią, sentymentami się nie kierują. Austriacy to podobny sort, ratownicy moim zdaniem wykorzystali okazję by zarobić Twoim kosztem, kiedyś członek mojej rodziny został rozjechany przez austriaka, stracił urlop i musiał na miejscu poddać się zabiegowi szycia rany na łydce, 12cm, po powrocie do kraju dostał wezwanie z tamtejszego sądu, oczywiście z listą roszczeń. Nie jeżdżę do Austrii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ani nie olewaj, jak niektórzy radzą, ani sam nie odpowiadaj. Już sam - z tego co piszesz- podziałałeś.Teraz koniecznie skontaktuj się z dobrym prawnikiem i rób to, co on Ci doradzi. Tu, być może niestety, żarty się już skończyły i trzeba zawołać fachowca! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dajcie sobie spokój z radami "nie odpisuj" i "weź prawnika".

Skoro ubezpieczalnia zapłaciła za deskę to przyjęli odpowiedzialność za szkodę i jak BraCuru odpisze gdzie był ubezpieczony okaże się do jakiej sumy ma pomoc prawną w OC. Bo takowa w dobrym ubezpieczeniu OC jest i to pozwala czasami ukrócić zapędy "dorobkiewiczów" kilowane przez prawników TU.

Fajnie, że napisał tego posta, bo tu najlepiej widać jak ważne jest wysokie OC - Mitek to do Ciebie  ;) bez urazy.

 

pozdrawiam

R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

robertdr, dnia 27 List 2016 - 21:29, napisał:

 

Dajcie sobie spokój z radami "nie odpisuj" i "weź prawnika".

Skoro ubezpieczalnia zapłaciła za deskę to przyjęli odpowiedzialność za szkodę i jak BraCuru odpisze gdzie był ubezpieczony okaże się do jakiej sumy ma pomoc prawną w OC. Bo takowa w dobrym ubezpieczeniu OC jest i to pozwala czasami ukrócić zapędy "dorobkiewiczów" kilowane przez prawników TU.

Fajnie, że napisał tego posta, bo tu najlepiej widać jak ważne jest wysokie OC - Mitek to do Ciebie  ;) bez urazy.

 

pozdrawiam

R

 

Czyli,skracając Twoją wypowiedź, jednak :"weź prawnika"!   :)

A skąd on,ten prawnik - kto za niego płaci - to już inna sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

robertdr, dnia 27 List 2016 - 21:29, napisał:

 

Dajcie sobie spokój z radami "nie odpisuj" i "weź prawnika".

Skoro ubezpieczalnia zapłaciła za deskę to przyjęli odpowiedzialność za szkodę i jak BraCuru odpisze gdzie był ubezpieczony okaże się do jakiej sumy ma pomoc prawną w OC. Bo takowa w dobrym ubezpieczeniu OC jest i to pozwala czasami ukrócić zapędy "dorobkiewiczów" kilowane przez prawników TU.

Fajnie, że napisał tego posta, bo tu najlepiej widać jak ważne jest wysokie OC - Mitek to do Ciebie  ;) bez urazy.

 

pozdrawiam

R

 

Czyli,skracając Twoją wypowiedź, jednak :"weź prawnika"!   :)

A skąd on,ten prawnik - kto za niego płaci - to już inna sprawa.

 

Może napisałem skrótem  :)

Chodzi o to aby nie podejmować żadnych kroków bez porozumienia z ubezpieczycielem, ponieważ w takiej sytuacji może nie chcieć zapłacić za dodatkowe roszczenia. 

Pamiętajcie o podstawowej zasadzie - ubezpieczyciel chce zapłacić jak najmniej!!! To oni w związku z tym podejmują wszelkie czynności prawne. Jak sąd zasądzi 100 tys. to zapłacą (jak na tyle się ubezpieczycie). Jak zasądzi 10 tys to też nie Wasz problem i zapłacą dychę. Nikt Was nie będzie szarpał prywatnie o "dopłatę", bo nie będzie miał podstaw prawnych. Nikt też nie będzie Was pytał o zdanie czy uważacie, że poszkodowanemu należy się więcej, bo czujecie się winni i jest Wam wstyd :P

OC ma chronić Was i poszkodowanego przed finansowymi skutkami zdarzenia, tak aby za Was zapłacił ubezpieczyciel, a poszkodowany nie musiał sie martwić zasobnością Waszego portfela.

Dlatego wybierajcie jak najwyższe sumy gwarancyjne niezależnie od tego, czy jedziecie za granicę czy wypoczywacie/mieszkacie w PL

 

pozdrawiam

R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim - dziękuję wszystkim za taki aktywny odzew i ofert pomocy! Dzięki jeszcze raz! Nie ukrywam, ze podniosło mnie to na duchu. 

teraz chciałbym odpowiedzieć na ile potrafię: 

 

Podstawowe pytanie - z jakiego tytułu zgłasza roszczenia? Co jej się takiego stało? (trwały uszczerbek na zdrowiu? zadośćuczynienie za krzywdę?) 

Z tytułu wiary, ze wg niej jestem w 100% winny wypadkowi. 
Fizycznie skończyło się na siniaku i bólu w okolicy lędźwiowej. W szpitalu została prześwietlona i zero złamań, pęknięć. zbadano krew - OK. stwierdzono obicie oraz ból 4/5 w skali 0-10. Przepisano jej środki przeciwbólowe i do domu. 
Z maili wynika, że była bodajże miesiąc na urlopie chorobowym. Miała zabiegi rehabilitacyjne. Nie znam jednak szczegółów. Nie zgłaszała mi nic innego poza wahającym się bólem. W marcu jak dostała zwrot kasy za helikopter przestała się ze mną komunikować.

 

Na początku tygodnia popytam znajomych prowadzących kancelarie polsko - niemieckie, czy zgodziliby się przynajmniej pogadać z Tobą i coś Tobie doradzić. Nie wiem czy mają praktykę w podobnych sprawach, ale wiem, że znają niemiecki na takim samym poziomie jak polski, a dodatkowo mają ichniejsze przepisy w jednym palcu. Dodatkowo są zapalonymi narciarzami  :) (napisz czy roszczenia opiera na prawie austriackim czy holenderskim) 

 

 

 

Obawiam się, że potrzebny będzie prawnik austriacki bo tam odbędzie się rozprawa jeśli do niej dojdzie. Roszczenia opierają się na prawie austriackim. Kancelaria prowadzona jest przez Holendra ( mieszka w Austriii i tam pracuje ) dobrego narciarza, który specjalizuje się w wypadkach narciarskich. 
 

Koniecznie zabezpiecz (i wydrukuj) maile od tej dziewczyny i swoje do niej. 

 

Jasne! mam 38 maili z całą historią. 

 

 


Zderzyłem się jest dwuznaczne - kto na kogo wjechał?? konkretnie...

Z mojej perspektywy wyglądało to tak:
- widzę dziewczynę na SB mocno po prawej - lekko w dól. Jedzie równym tempem o regularnych skrętach. wyliczam sobie, że nie stanowi żadnego zagrożenia bo jest z 50-80m obok i miniemy się za np 30 sek w bezpiecznej odległosci
- jadę wolno ale wciąż szybciej niz SB. moja zona jeździ bardzo wolno więc utrzymywałem niewiele szybszą prędkość aby nie czekać za długo na dole. 

- patrzę przez lewę ramię jak jedzie żona

- odwracam głowę i widzę dziewczynę w miejscu w której nie powinna by wg moich wyliczeń - ładuje mi się pod narty. Ona jest regular więc jedzie na heelside - nie widzi mnie. Postanowiła przeciąć trasę w poprzek i nie jestem pewien czy czasem nie chciała usiąść. W ostatnim momencie praktycznie jechała bardzo wolno i jakby szykowała się do posiedzenia na środku stoku. 

- robię wszystko aby zahamować, krzyczę, ona dopiero mnie zauważa i chroniąc się przed uderzeniem chce skręcic w prawo - odsłania plecy i dostaje z łokcia. 
Generalnie trudno jest opisać wszystko dokładnie bo było to dynamiczne i trwało sekundy. 

Kto konkretnie jest winny?
 

BraCuru przekonywales caly swiat o swojej winie, nawet mnie przekonales.

Dziewczyna byla w porzadku, ale zawsze sie znajdzie "doradca" i zrobili z tego urzytek.

 

Wiem, wiem, wiem. 
Dziewczyna ma 21 lat. Bez doświadczeń życiowych. w sumie 10 dni w życiu na SB. Było mi strasznie głupio i chciałem jej pomóc jak własnej córce.
Tez myślę, że psują ją "doradcy". 

 

Dla pełniejszej informacji dla was. 
Wykupiłem ubezpieczenie w Uniqa z rozszerzonym OC na 100tys PLN. 
W kitesurfingu ubezpieczenia OC mają zupełnie inne sumy gwarancyjne - np 4 miliony €. 

 


 Czy otrzymałeś od poszkodowanej lub od jej ubezpieczyciela ewentualnie pełnomocnika wyniki obdukcji ?

 

Nie dostałem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z mojej perspektywy wyglądało to tak:
- widzę dziewczynę na SB mocno po prawej - lekko w dól. Jedzie równym tempem o regularnych skrętach. wyliczam sobie, że nie stanowi żadnego zagrożenia bo jest z 50-80m obok i miniemy się za np 30 sek w bezpiecznej odległosci
- jadę wolno ale wciąż szybciej niz SB. moja zona jeździ bardzo wolno więc utrzymywałem niewiele szybszą prędkość aby nie czekać za długo na dole. 

- patrzę przez lewę ramię jak jedzie żona

- odwracam głowę i widzę dziewczynę w miejscu w której nie powinna by wg moich wyliczeń - ładuje mi się pod narty. Ona jest regular więc jedzie na heelside - nie widzi mnie. Postanowiła przeciąć trasę w poprzek i nie jestem pewien czy czasem nie chciała usiąść. W ostatnim momencie praktycznie jechała bardzo wolno i jakby szykowała się do posiedzenia na środku stoku. 

- robię wszystko aby zahamować, krzyczę, ona dopiero mnie zauważa i chroniąc się przed uderzeniem chce skręcic w prawo - odsłania plecy i dostaje z łokcia. 
Generalnie trudno jest opisać wszystko dokładnie bo było to dynamiczne i trwało sekundy. 

Kto konkretnie jest winny?

Nie wiem kto jest winny.

Wiem, że jest dekalog narciarski a także moralne poczucie obowiązku. Jednak w podobnych sytuacjach (niezbyt groźne zderzenia, szczególnie gdy wina jest dyskusyjna), chyba najlepszym wyjściem jest sprawdzić czy poszkodowany nie potrzebuje pomocy a jeśli nie, oddalić się BEZ podawania danych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to pojechałeś  :ph34r:  :ph34r:  :ph34r:  :ph34r:. Najlepsze wg mnie jest to "Myśl jak sięwykręcic, powiedz, że nie byłeś winny, zalatw swiadków szybko kto tam z Toba był. Powiedz, że było to równorzędne zderzenie, nie jestes winny,".

A jak był winny a dziewczę ma faktycznie z....................bany kręgosłup. Całkiem inaczej byś mówił jak by twoją pociechę śmigło wiozło do szpitala. Ja to przeżyłem i nikomu nie życzę. Staram się być asertywny ale w tym przypadku drogi kolego i chyba nie w białym szaleństwie p................ :ph34r:  :ph34r:  :ph34r:

Nie wiem w jakim, białym czy innym, ale nasz nowy kolega lechu w swoich obu postach coś tu rzeczywiście p.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy koledzy narciarze. Ubezpieczenie narciarskie choćby nie wiem jaki ful wypas miało nie wyklucza roszczeń cywilnych. Żadna polisa nie obejmuje np. zadośćuczynienia. Zresztą sami widzicie SB z Holandii wystąpiła na drogę cywilną - i chyba wygra

 

Mylisz się kolego. Polisa obejmuje również zadośćuczynienie i jest właśnie na roszczenia cywilne  :) OC to odpowiedzialność cywilna  :ph34r: i jeszcze dodam, że w większości przypadków chroni nawet jak szkoda jest skutkiem rażącego niedbalstwa :wub:

 

pozdrawiam

R

 

Przy okazji nowy kolego Lechu85 - ochłoń  :blink: i czytaj ze zrozumieniem  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mylisz się kolego. Polisa obejmuje również zadośćuczynienie i jest właśnie na roszczenia cywilne  :) OC to odpowiedzialność cywilna  :ph34r: i jeszcze dodam, że w większości przypadków chroni nawet jak szkoda jest skutkiem rażącego niedbalstwa :wub:

 

pozdrawiam

R

 

Przy okazji nowy kolego Lechu85 - ochłoń  :blink: i czytaj ze zrozumieniem  :D

BraCuru, mam nadzieję, że uważnie przeczytałeś wszystkie porady, ale do serca wziąłeś głównie te kolegi robertdr. Dobrze prawi. Polać mu:)  

 

Jestem adwokatem i od 10 lat zajmuję się uzyskiwaniem rekompensat za szkody wypadkowe. Co prawda praktykuję w NY i zupełnie nie znam rozwiązań europejskich, ale można przyjąć za pewnik, że otrzymasz pomoc prawną od swojego ubezpieczyciela. Nie rób nic na własną rękę. Nie kontaktuj się z poszkodowaną, jej adwokatem, ani jej ubezpieczeniem bezpośrednio. Jak najszybciej przekaż pismo (pozew?) od jej adwokata do swojego ubezpieczyciela. Upewnij się że twój ubezpieczyciel zapewnił ci adwokata i śpij spokojnie. Jest bardzo mała szansa, że będziesz odpowiadał swoim majątkiem. 

 

Najważniejszą rzeczą którą musisz się zająć to upewnienie się, że twoje ubezpieczenie nie zrobi "disclaimer". Najprawdopodobniej jest zapis w umowie, że nie zapewnią ci opieki prawnej w przypadku braku powiadomienia o rozpoczęciu postępowania. Utrzymuj z nimi kontakt i będzie dobrze.

 

Teraz ja napiszę disclaimer:) Nie traktuj tego wpisu jako porady prawnej, a jedynie próbę pobieżnej oceny sytuacji bez zagłębienia się w meritum sprawy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojego doswiadczenia powiem tyle ze nie wazne co lekarz nabazgra i wymysli w historii choroby tej pani. Zawsze sa eksperci w postaci bieglych lekarzy sadowych ktorzy moga wszystko obalic w mgnieniu oka.

Takie ekspertyzy sad (przynajmniej w PL) uznaje za pewnik bo na ustawionych doktorkach zjadl juz nieraz zeby i wie co jest grane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...