Skocz do zawartości

Skala trudności zjazdów


Rekomendowane odpowiedzi

Tak jak zwrócił uwage Tadeusz pojęcie z wiki jest trochę mylne.

Dlatego właśnie mi pierwsze co nasuwa się myślę o słowie ekspozycja to "przepaścistość", ale ciekawym i chyba dobrze oddającym charakter słowa jest też określenie "powietrze pod nogami", dodatkowo dla mnie ekspozycja jest mocno związana z ryzykiem upadku szczególnie jeżeli mówimy o narciarstwie i w takim kontekście też Miro Peto opisuje to w swoich przewodnikach online.

 

Ale teraz się zastanawiam co jest bardziej ekspozycyjne :) taka sytuacja... Dolina jest na wysokości 1600m n.p.m:

 

1. Stoisz na wysokości 1680m n.p.m, wąska półka skalna, pod sobą masz pionową skałę opadającą 20m, a potem spokojne zbocze jednak jak spadniesz to po Tobie.

2. Stoisz na 2600m n.p.m widzisz całą dolinę pod nogami, a stoisz na grani o szerokości 3m i stoki opadają 50-60st zboczem, jakieś piargi, kamienie z trawą itp jednak jak upadniesz to raczej się mocno potłuczesz, ale przeżyjesz.

 

W pierwszym przypadku jest ryzyko upadku, w drugim powietrze pod nogami... hmmm ciężko mi się zdecydować co jest bardziej ekspozycyjne :P :)

 

 

p.s. teraz doczytałem :P definicję którą wrzucił Mitek i w sumie wiki podaje że jest to otwartość terenu z formacji górskiej (grań, komin, skała lub półka skalna)

i to by się zgadzało jednak dla mnie tak jak już wyżej wspomniałem jest to mocno powiązane z ryzykiem upadku o czym pisze powyżej bakkz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Znalazłem taką: "Zakryta ekspozycja to taka gdy „pod sobą” widzisz kilka, kilkanaście metrów resztę zasłaniają skały. Odkryta to taka gdy widzisz kilkadziesiąt, kilkaset metrów „pod sobą”."

Może być? :)

 

Moze byc, pokazuje o co chodzi :) Aczkolwiek ja bym powiedzial, ze zakryta ekspozycja jest wtedy, gdy jej nie widzisz, a ona moze na Ciebie zadzialac ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze byc, pokazuje o co chodzi :) Aczkolwiek ja bym powiedzial, ze zakryta ekspozycja jest wtedy, gdy jej nie widzisz, a ona moze na Ciebie zadzialac ;)

 

Tak jak w tamtym roku gościu zadzwonił do TOPR'u, że szedł z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów niebieskim szlakiem przez Świstówkę Roztocką i nagle opadła mgła  i zobaczył przepaść i on nie może się ruszyć ani w jedną ani w drugą stronę :)))))) i prosi o helikopter :)

 

Dlatego ta "Świstówka" to taki niebezpieczny szlak! którego należy unikać! już powstało trochę legend o nim :)))) lepiej skoczyć na spokojnie przez Szpiglasową :P :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w tamtym roku gościu zadzwonił do TOPR'u, że szedł z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów niebieskim szlakiem przez Świstówkę Roztocką i nagle opadła mgła  i zobaczył przepaść i on nie może się ruszyć ani w jedną ani w drugą stronę :)))))) i prosi o helikopter :)

 

 

 

:-)

To zupełnie subiektywne odczucie...... ja np. zacząłem miec obawy (a może tylko nalezny respekt) przed wysokością dopiero jak zobaczyłem z bliska skutki upadku z kilku metrów. Nikomu nie życze widoku a już na pewno upadku....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby fredo i Mitek mają rację, że ekspozycja to ekspozycja, bo „to się wie”, ale nie można też wymagać od wszystkich zrozumienia terminu. Nie widzę też powodu do krytyki źródeł, które wyjaśniają to precyzyjniej.
 

  

Mogles sie zapytac co w rozumieniu gorskim znaczy ekspozycja.

Otrzymal bys odpowiedz dotyczaca konkretnego przypadku uzycia tego slowa.

W taternictwie i innym wspinaczkowym temacie oznacza to miejsce: przepasciste, niebezpieczne przez brak zabezpieczen

i mozliwosci zejscia w dol. Mozna to rozwijac ale ma dotyczyc urwisk, zblizonych do pionu polek, grani itp.

Narciarstwo wysokogorskie przyjelo ten termin ktory do mnie nie przemawia.

Mozna byc w ekspozycji z nartami na plecach ale zjezdzac? trzeba bylo by raczej skakac do miejca juz nie ekspozycyjnych.

Swoim zwyczajem biegniesz do wikipedii i jeszcze obcojezycznej (wiarygodna?) i wyprowadzasz na manowce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Ja raz upadłem ze skały w Dolinie Kobylańskiej(Karniowickiej). Jest to znana krakusom dolinka krasowa. Kuźnia wspinaczy. Nawet tych największych, późniejszych  himalaistów. Spadłem dosłownie z trzech metrów. Wbity trochę życzeniowo przed "trudnościami" hak, wyrwał się gdy "poleciałem". Spadłem płasko na plecy. Do dziś pamiętam ten upadek. Jest to bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie można niczego lekceważyć. Tak jak na drodze w samochodzie.

 

Jeszcze kwestia na która zwrócił uwagę "mig12345". Miałem też incydent pracy na kominach. W Krakowie była studencka spółdzielnia pracy Żaczek. Co lepiej płatne roboty były dla kolegów i koleżanek mających dojścia do władz spółdzielni. Na przykład malowanie konstrukcji. Ale zdarzyło się, że było zlecenie z cementowni w Trzebini, na usuwanie narostu pyłu na obrzeżach kominów. Członek z zarządu postawił nam z kolega propozycję-po jednej trzeciej dla każdego. Jako dupochron zaświadczenie z KW, że się wspinamy. Należało wyjść po stalowych klamrach. Kolega niżej stał sobie i asekurował. A ja okrakiem po koronie komina(nie pracował) i czekanem zrzucałem  ten zbity narost. Wyjście górę było dość nieprzyjemne, bo ostatnie klamry dość luźno siedziały. Ciekawe jest spojrzenie w dół , bo z powodu perspektywy komin u góry jest szeroki, a u dołu wąski. Później praca była jeszcze bardziej popłatna. W kominie, w którym wylatywały spaliny z obrotowego pieca cementowego, był drugi z cegły szamontowej . Wstawiony luźno wewnątrz. Przy remoncie pieca, chciano postawić nowy komin szamotowy. Zaczęto go burzyć od dołu. Poleciało parę cegieł i komin się pochylił i oparł o właściwy i nikt się już nie odważył wejść pod niego. Rozwiązaniem było burzenie od góry. Więc z kolegą się zdecydowaliśmy, bo kasa był piękna. I wydawało się, że wystarczy trącić parę razy czekanem i wszystko poleci w dół. Firma remontująca zrobiła mi piękną uprząż biodrową z pasów transmisyjnych. Czegoś takiego jak uprzęże jeszcze u nas nie było. Robiło się dla asekuracji takie klasyczną pętlę pod pachami z szelkami z liny i węzłem? ratowniczym).

 

To był cyrk z tym kominem trwający dwa tygodnie, po godzinie wewnątrz. Należało wyjść na górę, zejść po klamrach do wnętrza. Które już u góry się solidnie ruszały. Na jednej linie wisiałem w środku komina, który miał tu ze cztery metry średnicy. Druga lina służyła do asekuracji i sygnalizacji, bo kolega był na zewnątrz pod szczytem. Komin  szamotowy wcale się nie chciał rozlecieć. Co zrzuciłem  kilka cegieł, to z dołu wznosił się pył i robiło się ciemno. Maska na buzi się zatykała. Po godzinie wiszenia, drugą godzinę należało spędzić pod prysznicem, aby usunąć  pył. Kominy, jak wysokie budowle mają jeszcze taką właściwość, że się ruszają u góry, przy uderzeniach wiatru. W Brzesku mieliśmy taką sytuację. Komin niewielki, z którego należało zrzucić pękniętą obręcz. Ale dość silnie wiało. Człowiek siedzi na cienkiej, pionowej kupce cegły i czuje wyraźnie, że co podmuch to ta kupka się trzęsie. Wtedy takie prace były filmowane i pokazywane w telewizji, jak to wspinacze na wyprawy nie wyciągają łapy do państwa, tylko zarabiają na siebie. To się udziela, syn siostry tak zarabia i  włóczy się po tym po świecie, w poszukiwaniu ciekawych skał.

 

Za pieniądze z kominów wpłaciłem  do spółdzielni mieszkaniowej wkład. Kupiłem  żonie i sobie nowiutkie narty(miałem  piękne "Rysy") i buty i jeszcze cos tam ze sprzętu turystycznego. Takie to były czasy.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Ja raz upadłem ze skały w Dolinie Kobylańskiej(Karniowickiej). Jest to znana krakusom dolinka krasowa. Kuźnia wspinaczy. Nawet tych największych, późniejszych  himalaistów. Spadłem dosłownie z trzech metrów. Wbity trochę życzeniowo przed "trudnościami" hak, wyrwał się gdy "poleciałem". Spadłem płasko na plecy. Do dziś pamiętam ten upadek. Jest to bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie można niczego lekceważyć. Tak jak na drodze w samochodzie.

 

Pozdrawiam

Cześć

Gdzie spadłeś?? Pytam bo ja też tam spadłem parę razy w tym raz do ziemi (Turnia Długosza). Masz rację, ze to niesympatyczne uczucie...

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Ja raz upadłem ze skały w Dolinie Kobylańskiej(Karniowickiej). Jest to znana krakusom dolinka krasowa. Kuźnia wspinaczy. Nawet tych największych, późniejszych  himalaistów. Spadłem dosłownie z trzech metrów. Wbity trochę życzeniowo przed "trudnościami" hak, wyrwał się gdy "poleciałem". Spadłem płasko na plecy. Do dziś pamiętam ten upadek. Jest to bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie można niczego lekceważyć. Tak jak na drodze w samochodzie.

 

Pozdrawiam

Byłem ostatnio w Kobylańskiej, tak na rozpoczęcie sezonu łatwe drogi (uśmiech sołtysa IV, Czar PGRu IV, Chce byś mnie miał V, Majówka IV+) i przyznam, że pierwsze dwie drogi najtrudniejsze :P, szczególnie "urokliwy" był Czar PGRu -> http://topo.portalgo...,Kula,Czar-PGRu

 

Pierwszy ring w rzeczywistości jest dosyć wysoko bo poniżej drugiego ringa na mapce więc trochę wysoko. Co prawda chwyty to prawie same klamy, ale skała mega mokra i mały strumczyek wyciekał w rogu skały z tej poprzecznej rysy. Gdzieś odnalazłem jakiegoś starego spita i na wszelki wypadek się dodatkowo do niego wpiąłem płyta połoga nogi jeździły na wszystkie strony, ale zaufania do niego kompletnie nie miałęm :). Gdy już zrobiłem pierwsza wpinke to trochę mi ulżyło, a po drugiej już lajt i można było iść spokojnie w końcu to tylko IV droga :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o skale, to już, tu wspominałem na forum o początkach we Francji określania trudności w skialpiniźmie(nie tylko w zjeździe), przez  budowanie skal. W skalach podanych wyżej "brakuje" rodzaju śniegu(puch, zbity, zlodzony itd.) po którym się zjeżdża. Określa się to enigmatycznie - w sprzyjających warunkach. Można powiedzieć, że tylko wariat wybiera warunki niesprzyjające. W Tatrach, gdzie różnice wysokości są nieduże, gdzie widzi się cały teren zjazdu z dołu, lub z góry i zna się pogodę w tym dniu, sprawa rodzaju śniegu może nie ma takiego znaczenia.  Choć nie można wykluczyć, że wyżej  nie trafi się na coś bardzo zlodzonego na stromiźnie, czy jakieś groźne nagromadzenie luźnego śniegu.

Też uznaję, że o trudności zjazdu najbardziej decyduje śnieg.

Czy jest? :) Ile go jest i jaki.

Prosty zjazd może być niewykonalny jeśli będzie pokryty twardą lodoszrenią, pękającym gipsem/szkłem lub z wystającymi kamieniami, lub nieprzyjemny jeśli śnieg jest nieregularny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Gdzie spadłem. Nazwy nie pamiętam. Na początku doliny, po lewej stronie. Słoneczna, czy jakoś. Po prawej był Okręt(tak wygląda z dołu jak dziób okrętu). Wcześniej zaś Kmieniołom, Jeszcze dalej po prawej słynna płetwa. Po lewej  Marcinkowski, dalej po prawej, bo po lewej nie ma  skał. Droga przez Różę. Dalej Wronie Baszty, Obelisk do hakówki(ale go na pewno już dawno zrobiono klasycznie). Dalej słynne źródełko, gdzie leżąc na materacu, pichcąc coś na kocherze, później Juwlu, słuchało się opowieści "starych repów", którzy już mieli  za sobą znane drogi w Alpach. Później już były pierwsze wyprawy w Hindukusz. Ze smutkiem wspominam instruktora Andrzeja "Zyga". Obwieszony żelaznymi karabinkami chodził z kursantami po dolinie. Uczestnik wypraw w Hindukusz. Później znakomity himalaista. Nie tak może spektakularny jak Kukuczka. Andrzej zginął w Himalajach. Zostawił żonę i pewno dzieci. Żona - to była w pewnym momencie mała sensacja w środowisku. Andrzej ma dziewczynę, Andrzej się żeni. Kiedyś przypadkowo spotkałem w schronisku na Turbaczu w zimie gościa. Było nas dwóch w pokoju. Gadka o górach, wspinaniu. Okazało się, że to był brat Andrzeja.

 

Skałki podkrakowskie to wspaniałe wspomnienia. Z pociągu na stacji w Zabierzowie w niedzielę, na wiosnę wysypywał się tłum ludzi, wszyscy szli w kierunku dolinek. A tam na skałach wśród świeżej zieleni już ktoś wisiał i "płakał". Słychać było okrzyki- idę, luz, czasami mocniej-kur...Koher, Juwel, zupka z proszku. Dziewczyny zbierały przy powrocie bukiety na kwitnących łąkach. Byliśmy młodzi. Co trzeba było więcej do pełni szczęścia.

 

Nie byłem w dolinkach ze czterdzieści lat. Wszystko się zmieniło. Nazwy skał też. Miejscowi też podobną utrudniali wspinanie. Ale muszę tam pojechać. W jesieni, gdy buki będą już rude, wśród białych skał.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogles sie zapytac co w rozumieniu gorskim znaczy ekspozycja.

To nie ja pytałem, więcej uwagi. :)
 

Swoim zwyczajem biegniesz do wikipedii i jeszcze obcojezycznej (wiarygodna?) i wyprowadzasz na manowce.

Całkiem sprawny jestem, to i chętnie się ruszam, a do obcojęzycznej, bo to kawałek dalej. Choć pozornie większy dystans przebyć trzeba. Elektronicznie. ;) Bardzo wyraźnie skierowałem swojego posta do jana kovala, a spowodowane tym oburzenie Mitka i Twoje jest niedorzeczne.

 

Wskaż proszę, w jaki sposób wprowadzam kogokolwiek w błąd. Jeśli gdzieś moje rozumienie jest niewłaściwe, chętnie temu zaradzę, tylko wyjaśnij, gdzie błądzę. :)

 

Tak nawiasem mówiąc, w wypowiedzi fredowskiego pojawiło się wyrażenie „być w ekspozycji”, czy można tak w ogóle powiedzieć po polsku? Mnie to zupełnie nie brzmi – może niesłusznie. Bo „na ekspozycji” mogą z pewnością być manekiny, ale czy wspinacz może „być w ekspozycji”, dla mnie naturalniej byłoby powiedzieć „w miejscu o wysokiej ekspozycji”. Pytam, nie krytykuję.

 

---------------------------------------------------

 

DK10, piękne wspomnienia (niekoniecznie upadku ;) ), dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie ja pytałem, więcej uwagi. :)
 

Całkiem sprawny jestem, to i chętnie się ruszam, a do obcojęzycznej, bo to kawałek dalej. Choć pozornie większy dystans przebyć trzeba. Elektronicznie. ;) Bardzo wyraźnie skierowałem swojego posta do jana kovala, a spowodowane tym oburzenie Mitka i Twoje jest niedorzeczne.

 

Wskaż proszę, w jaki sposób wprowadzam kogokolwiek w błąd. Jeśli gdzieś moje rozumienie jest niewłaściwe, chętnie temu zaradzę, tylko wyjaśnij, gdzie błądzę. :)

 

Tak nawiasem mówiąc, w wypowiedzi fredowskiego pojawiło się wyrażenie „być w ekspozycji”, czy można tak w ogóle powiedzieć po polsku? Mnie to zupełnie nie brzmi – może niesłusznie. Bo „na ekspozycji” mogą z pewnością być manekiny, ale czy wspinacz może „być w ekspozycji”, dla mnie naturalniej byłoby powiedzieć „w miejscu o wysokiej ekspozycji”. Pytam, nie krytykuję.

 

---------------------------------------------------

 

DK10, piękne wspomnienia (niekoniecznie upadku ;) ), dzięki.

Cześć

To z pewnością nie oburzenie tylko taka uwaga.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Szczerze Ci powiem, że kilkanaście lat dość intensywnie chodziłem po górach i wspinałem się, przeczytałem chyba znakomitą większość książek górskich jaka się ukazała w Polsce i o "ukrytej ekspozycji" słyszę po raz pierwszy.

 

Oto obiecany cytat:

 

"79. NA KOZI WIERCH ŻLEBEM KULCZYŃSKIEGO

Szlak o wysokogórskim charakterze - śmiało poprowadzony skrajem pn. ścian Koziego Wierchu. Trudności umiarkowane, na dłuższym odcinku duża, choć zakryta ekspozycja."

 

(Józef Nyka, Tatry, Wydanie II, 1994)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto obiecany cytat:

 

"79. NA KOZI WIERCH ŻLEBEM KULCZYŃSKIEGO

Szlak o wysokogórskim charakterze - śmiało poprowadzony skrajem pn. ścian Koziego Wierchu. Trudności umiarkowane, na dłuższym odcinku duża, choć zakryta ekspozycja."

 

(Józef Nyka, Tatry, Wydanie II, 1994)

dziekuje za wszystkie wyjasnienia - tak to tez rozumiem.

Czego nigdzie nie ma , to gradacja ekspozycji -  mowi sie o wiekszej czy mniejszej, co  instykt dyktuje

Ale skalli  ekspozycji nie ma - wiec z jakiej racji w klasyfikacji uzywa sie slow wieksza/mniejsza? przeciez to zupelnie subiektywne

w nachyleniu sa stopnie.......................wytlumaczenie, ze ekspozycja jest lub jej nie ma jest.....................nieprecyzyjne.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziekuje za wszystkie wyjasnienia - tak to tez rozumiem.

Czego nigdzie nie ma , to gradacja ekspozycji -  mowi sie o wiekszej czy mniejszej, co  instykt dyktuje

Ale skalli  ekspozycji nie ma - wiec z jakiej racji w klasyfikacji uzywa sie slow wieksza/mniejsza? przeciez to zupelnie subiektywne

w nachyleniu sa stopnie.......................wytlumaczenie, ze ekspozycja jest lub jej nie ma jest.....................nieprecyzyjne.....

Cześć

Myślę, Kuba, że z założenia takiej gradacji być nie może ze względu na bardzo subiektywne poczucie ekspozycji na dodatek - pisał o tym Gienek DK10 - zmieniające się w różny sposób w czasie, wraz z przyzwyczajeniem do ekspozycji, wiekiem, doświadczeniem itd.

Np.: Swego czasu miałem dość poważny wypadek w górach, który całkowicie zmienił moje poczucie tego co jest akceptowalna ekspozycją i praktycznie blokował mnie psychicznie. Z tego względu miedzy innymi zaprzestałem wspinania poza skałkami bo psychika czyniła mnie niebezpiecznym nie tylko dla siebie ale (przede wszystkim) dla partnera.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tak nawiasem mówiąc, w wypowiedzi fredowskiego pojawiło się wyrażenie „być w ekspozycji”, czy można tak w ogóle powiedzieć po polsku? Mnie to zupełnie nie brzmi – może niesłusznie. Bo „na ekspozycji” mogą z pewnością być manekiny, ale czy wspinacz może „być w ekspozycji”, dla mnie naturalniej byłoby powiedzieć „w miejscu o wysokiej ekspozycji”. Pytam, nie krytykuję.

 

............................................

Ja nie wspinacz, ja dawny turysta tatrzański co trochę pochodził (znawcą nie jestem, ale trochę w Tatrach polskich przeszedłem, prawie wszystko po szlakach no i troszkę poza :ph34r: , z elementami wspinaczki :rolleyes: ). Ekspozycja w moim przypadku dotyczy raczej letnich szlaków turystycznych, bo na nartach w porządnej ekspozycji nie byłem. No właśnie, napisałem: "w ekspozycji nie byłem". Tak się wtedy mówiło (nie wiem jak teraz). Bycie w ekspozycji dla jednych znaczyło "nie patrz w dół", dla innych "przestań szpanować przed dziewczynami i skup się na chwilę". Eksponowane szlaki, bycie w ekspozycji, to były oczywiste określenia, których nikt nie definiował, a jak ktoś nie wiedział o co chodzi, to się dowiadywał jak wlazł w ekspozycję. Być może "bycie w ekspozycji" wspinaczkowej, turystycznej czy narciarskiej się różnią, pewnie tak. "Bycie w ekspozycji" jest dla mnie ozywistym określeniem, ale czy ktoś czuje, że już jest w ekspozycji, czy jeśzcze nie, to już nie jest taka prosta sprawa dla turysty (wspinaczom chyba łatwiej).

To tak nawiasem do Twojego nawiasu.

Pzdr

tatmak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wspinacz, ja dawny turysta tatrzański co trochę pochodził (znawcą nie jestem, ale trochę w Tatrach polskich przeszedłem, prawie wszystko po szlakach no i troszkę poza :ph34r: , z elementami wspinaczki :rolleyes: ). Ekspozycja w moim przypadku dotyczy raczej letnich szlaków turystycznych, bo na nartach w porządnej ekspozycji nie byłem. No właśnie, napisałem: "w ekspozycji nie byłem". Tak się wtedy mówiło (nie wiem jak teraz). Bycie w ekspozycji dla jednych znaczyło "nie patrz w dół", dla innych "przestań szpanować przed dziewczynami i skup się na chwilę". Eksponowane szlaki, bycie w ekspozycji, to były oczywiste określenia, których nikt nie definiował, a jak ktoś nie wiedział o co chodzi, to się dowiadywał jak wlazł w ekspozycję. Być może "bycie w ekspozycji" wspinaczkowej, turystycznej czy narciarskiej się różnią, pewnie tak. "Bycie w ekspozycji" jest dla mnie ozywistym określeniem, ale czy ktoś czuje, że już jest w ekspozycji, czy jeśzcze nie, to już nie jest taka prosta sprawa dla turysty (wspinaczom chyba łatwiej).

To tak nawiasem do Twojego nawiasu.

Pzdr

tatmak

Cześć

Uświadomiłeś mi, że (jeżeli już zagłębiamy się w semantykę) to określenie "ekspozycja" jest dla mnie nijako oficjalne, literackie, że tak powiem.
W praniu mówiło się o lufie, lufcie, powietrzu, zazwyczaj z dodatkiem określnika stopniującego w stylu "że ja p......e" jeżeli ekspozycja była naprawdę spora. ;)

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto obiecany cytat:

 

"79. NA KOZI WIERCH ŻLEBEM KULCZYŃSKIEGO

Szlak o wysokogórskim charakterze - śmiało poprowadzony skrajem pn. ścian Koziego Wierchu. Trudności umiarkowane, na dłuższym odcinku duża, choć zakryta ekspozycja."

 

(Józef Nyka, Tatry, Wydanie II, 1994)

 

 

Cześć

Uświadomiłeś mi, że (jeżeli już zagłębiamy się w semantykę) to określenie "ekspozycja" jest dla mnie nijako oficjalne, literackie, że tak powiem.
W praniu mówiło się o lufie, lufcie, powietrzu, zazwyczaj z dodatkiem określnika stopniującego w stylu "że ja p......e" jeżeli ekspozycja była naprawdę spora. ;)

Pozdrowienia

CZYLI TE FRAGMENTY KALSYFIKACJI MOZNA O.......luft roztrzasnac, bo sa nieprecyzyjne - zgadzamy sie? nie chce  gledzic, ale , skoro doszlismy do wniosku, ze ekspozycja jest odczuciem indywidualnym, ladowanie jej jako wyznacznika trudnosci, jest co najmniej nieprecyzyjne

jak nizej

 

żleby i zbocza o nachyleniu do 40-45st, jeżeli ekspozycja nie jest zbyt wielka, lub 35-40st jeżeli ekspozycja jest duża

S5 : żleby o nachyleniu 45-50st, lub powyżej 40-45st jeżeli ekspozycja jest duża

 

CBDU

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CZYLI TE FRAGMENTY KALSYFIKACJI MOZNA O.......luft roztrzasnac, bo sa nieprecyzyjne - zgadzamy sie? nie chce  gledzic, ale , skoro doszlismy do wniosku, ze ekspozycja jest odczuciem indywidualnym, ladowanie jej jako wyznacznika trudnosci, jest co najmniej nieprecyzyjne

jak nizej

 

żleby i zbocza o nachyleniu do 40-45st, jeżeli ekspozycja nie jest zbyt wielka, lub 35-40st jeżeli ekspozycja jest duża

S5 : żleby o nachyleniu 45-50st, lub powyżej 40-45st jeżeli ekspozycja jest duża

 

CBDU

Cześć

Myślę, że to nie jest takie proste. Informacja o ekspozycji mówi, że ona występuje a jej oszacowanie w formie skali jest zawsze pewnym przybliżeniem. Jeżeli jesteś doświadczony w materii wiesz mniej więcej jaka ekspozycja odpowiada jakiemu stopniowi w skali natomiast to jak Ty to odbierasz pozostaje cecha indywidualną. Dla jednego powiedzmy ekspozycja na poziomie 3 to luzik na dla drugiego to droga/zjazd, którego nie jest w stanie podjąć.

jedno z drugim się nie kłóci bo wycena jest w miarę obiektywna (z tego w miarę każdy zorientowany zdaje sobie sprawę).

To tak jak we wspinaniu. Jak się sporo wspinasz to wiesz ile to jest V ile VI a ile VI.2 a nawet widzisz różnicę pomiędzy VI.2 a VI.2+ choć na przykład dla kogoś innego to jest bliżej VI.3. Często jest tak, że wyceny są weryfikowane po paru przejściach i nie jest to niczym dziwnym.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CZYLI TE FRAGMENTY KALSYFIKACJI MOZNA O.......luft roztrzasnac, bo sa nieprecyzyjne - zgadzamy sie? nie chce  gledzic, ale , skoro doszlismy do wniosku, ze ekspozycja jest odczuciem indywidualnym, ladowanie jej jako wyznacznika trudnosci, jest co najmniej nieprecyzyjne

jak nizej

 

żleby i zbocza o nachyleniu do 40-45st, jeżeli ekspozycja nie jest zbyt wielka, lub 35-40st jeżeli ekspozycja jest duża

S5 : żleby o nachyleniu 45-50st, lub powyżej 40-45st jeżeli ekspozycja jest duża

 

CBDU

 

To nie rozwiązywanie równań - tylko klasyfikacja!

 

Tysiące zjazdów zostają wrzucone w określone grupy-zbiory. Daje to pewne ogólne pojęcie - jeżdżę "3-ki" to mogę spróbować "4-ki" ale nie pcham się na "6". Co prawda i tak kluczowe są aktualne warunki bo przy lodoszreni to nawet "1-ki" się nie zjedzie ale jeśli znam klasyfikację to wiem gdzie ewentualnie mogę się znaleźć przy dobrej pogodzie.

 

pozdro

Wiesiek

 

widzę, że Mitek bardzo ładnie to objaśnił

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Myślę, Kuba, że z założenia takiej gradacji być nie może ze względu na bardzo subiektywne poczucie ekspozycji na dodatek - pisał o tym Gienek DK10 - zmieniające się w różny sposób w czasie, wraz z przyzwyczajeniem do ekspozycji, wiekiem, doświadczeniem itd.

Ja przyznam mam bardzo słabe rozumienie ekspozycji, tym bardziej, że u mnie jest sytuacyjna.

Czym innym jest stanięcie nad krawędzią, a czym innym stanięcie nad tą samą krawędzią trzymając się czegoś.

 

To samo na nartach - bo zależy kto jak czuje nachylenie stoku stojąc na nartach.

 

Moim zdaniem "trudność zjazdów" powinna ograniczyć się do:

- nachylenie stoku

- szerokość

- akceptowalność błędu (czy upadek nie kończy się gdzieś na skalach)

- możliwe warunki śniegowe (rodzaj podłoża - regularny piarg czy wystające skałki)

bo niedługo trasy zaczną otrzymywac oceny za wrażenia artystyczne w skali jury gimnastyki artystycznej czy łyżwiarstwa figurowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przyznam mam bardzo słabe rozumienie ekspozycji, tym bardziej, że u mnie jest sytuacyjna.

Czym innym jest stanięcie nad krawędzią, a czym innym stanięcie nad tą samą krawędzią trzymając się czegoś.

 

To samo na nartach - bo zależy kto jak czuje nachylenie stoku stojąc na nartach.

 

Moim zdaniem "trudność zjazdów" powinna ograniczyć się do:

- nachylenie stoku

- szerokość

- akceptowalność błędu (czy upadek nie kończy się gdzieś na skalach)

- możliwe warunki śniegowe (rodzaj podłoża - regularny piarg czy wystające skałki)

bo niedługo trasy zaczną otrzymywac oceny za wrażenia artystyczne w skali jury gimnastyki artystycznej czy łyżwiarstwa figurowego.

zeby zamieszac, jak to mam w zwyczaju - ja moge stac nad kilometrowa sciana powiedzmy 55 stopni i nie rusza mnie 

natomiast mam male zaufanie np do balkonow

szczytem byla wycieczka  do WTC przed 9/11 - tam juz terror.

a z kolei zadne  kolejki wiszace nie robia wrazenia......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...