Veteran Napisano 19 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Witam! To nie pomyłka, ale całkiem poważna sprawa. Więc postanowiłem napisać ten post dla tych, co są święcie przekonani, że prawdziwa jazda na nartach zaczęła się od momentu pojawienia się nart zwanych w naszym języku karwingami. Byliśmy na feriach z Kubą parę dni w Koninkach. Warunki wymarzone. Stok prawie idealny. Cudowne słoneczko. Niestety Dziadek zdziadział. Nóżka lewa w miejscu, gdzie więzadło rzepki przyczepia się do kości goleniowej, boli. Wizyta u ortopedy nie pomogła. Parę zjazdów z Tobołowa, z dużymi przerwami i koniec. Za to Kuba10 z babcią raz za razem. Wieczorem Kuba się pyta-jeździłeś na nartach dwumetrowych? Ano! Jeździłem. Do głowy przychodzi myśl, mam tu mały magazyn na stryszku. Może będzie jakoś łatwiej na nich jeździć. Troszkę inne mięśnie się uaktywnią. Nie są takie sprężyste jak slalomka. Od ponad dziesięciu lat męczę się, aby opanować ten nieszczęsny karwing. Robię tu nawet czasem na forum jako pseudo ekspert. Decyzja podjęta. Jutro niedziela nie jedziemy na stok. Zwali się tu pół Krakowa. Szybki casting na stryszku. Są dwa autentyczne ołówki. Dynamic V 27 i Salomon z fikuśnymi dziubkami. Trzecia para to Beta Race Carv. Więc odpada. Jak jadę parę dni narty to nie raz zabieram w reklamówce podręczny ski service. To była ciężka praca, by krawędziom przywrócić kąt prosty. Zaszalałem i postanowiłem go zmniejszyć do 88,5 st. Co prawda mój ulubiony od kilku lat to 86,5, ale to jest "ołówek" i nie należy przesadzać. Wspaniałe te Dynamici. Jeszcze są sprężyste i hol mają przyzwoity. Piękne narty. Limited Edition. W środku wiązania napisy "double torsion box", "master control", "ceramic". Z tyłu duży napis EQUIPE. To nie były zwykłe sklepówki. Kupione w hurtowni Bachledy w Krakowie, gdzie pracował syn kolegi z pracy. "Ograniczona edycja", bo były przeznaczone podobno dla instruktorów. Salomony odrzuciłem. Wiązania nie miały piętek, które nie wiadomo, gdzie wsadziłem. Zresztą były kompletnie klapnięte. Kupiłem je w tej samej hurtowni, co poprzednie, pod koniec zeszłego wieku. W ich reklamę zaangażował się osobiście sam "Ałuś". To była zmyłka na którą dałem się nabrać, że to są doskonałe slalomki. Skusiła mnie cena, dwukrotnie niższa niż pierwotna wynosząca ponad dwa koła. Alpejskie wiatry donosiły już wtedy o czymś zupełnie innym. Przekonałem się o tym nieco później. Wszystkie trzy pary miały za sobą doświadczenia wysokogórskie. Ograniczona edycja służyła mi wiernie na stokach w Ziellertal. Zapewne też przewiozła mnie przez słynną "harakiri". Fikuśne dziubki wzniosły się najwyżej, bo na 3820 m. Też się dzielnie sprawowały. Jadąc czasem w takim dużym wagonie zauważałem, że niektórzy, raczej nieliczni, mają narty z szerokimi dziubkami. Na stokach nie zauważyłem jednak nikogo, kto by się specjalnie wyróżniał jakąś nieco odmienną techniką. Ale to był ten karwingowy wiatr, o którym nie wiedziałem. Bera RC to już było to! Prawdziwy nowoczesny karwing. Choć później różni eksperci zaczęli mi mieszać w głowie, wprowadzając jakieś "półkarwingi". Coś w rodzaju niedojrzałego karwingu. Pokazały swój krawędziowy pazur pod "Kitzusiem", nie tylko na twardszym, ale i puchu. Był początek maja. Łąki obok Kaprun usiane były żółto kwitnącymi mleczami. Tunel "kreta" zamknięty. Stałem z żoną przy dolnej stacji, przyglądając się pamiątkom, zdjęciom. Młodzi ludzie, rozpoczynali sezon....Życie jest okrutne... Niedziela była przeznaczona na adaptację sprzętu. Łopatą przygotowało się profesjonalną skocznię. Z zapasowych kijków ustawiłem krótki treningowy wertikal. No, ale jak tu jeździć...Standardowe pytanie telewizyjne. Do perfekcji mam opanowaną teorię skrętu karwingowego. Wiem dokładnie kiedy należy przekręcić nartę z krawędzi małego palca na krawędź dużego. I wiem też, że druga narta przekręca się z dużego palca na mały. Wiem też jak wyglądają(w %)obciążenia na małym i dużym palcu. I wiele, wiele, jeszcze innych szczegółów. Czy to ma tu zastosowanie do tej edycji. Raczej nie! Bo jak sobie przypominam to ponad dwadzieścia lat temu raczej pisało się o skręcie wężowym, skręcie "es". Nie należało zostawiać po sobie szerokich półksiężyców. Jak się nie mylę to miałby to być taki "steering turn". Dylematy mózgu przerwało ciało. Jak ruszyłem to zacząłem skręcać. Nawet na wertikalu. Wyszła z tego jakaś zapewne jakaś ołówkowo-karwingowa hybryda. Na koniec treningu pozwoliliśmy sobie z Kubą10 na mały "offpiste". Niewielką jazdę terenową. Warunki nie były optymalne, bo w cieniu łamiąca skorupa, a w słońcu ciężki mokry śnieg. Ale daliśmy radę! Żart, żartami, ale trzeba się udać na prawdziwy stok, by się przekonać jak się jeździ na DV27. Ale o tym potem, bo się zmęczyłem tym postem. Pozdrawiam Załączone miniatury Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Veteran Napisano 19 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Dodaję zdjęcia, bo nie weszły Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Veteran Napisano 19 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Przepraszam, ale nie wiem jak załączyć zdjęcia, które są istotne dla treści. Jeden plik ma ok. 300 kB, drugi jest dwukrotnie większy. Robiłem wszystko zgodne z procedurą. Mam Windows 7 Home i nie znam jego humorów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Veteran Napisano 19 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Witam! Kontynuuję post. Zdjęcia nie wchodziły, bo nie kliknąłem, by weszły. Skleroza i tyle! Na poważną próbę ołówków wybrałem mój ulubiony stok w Koninkach. Lata temu zaliczałem się do miejscowej, ołówkowej "elity". Wyglądał też wtedy inaczej. Jak były duże opady śnieżne, to po miesiącu ubijania go przez pracowitych narciarzy, przypominał łąkę, usianą gęsto krecimi kopcami. Nowy właściciel, który go przejął od znanej huty pod Krakowem, wprowadził własne porządki. Przede wszystkim zlikwidował spychaczem większe, malownicze wertepy. Postarał się też o certyfikat FIS-u. Nic tak nie nobilituje stoku, jak ten certyfikat. Na 'fisie" organizuje się zawody. Najwięksi mistrzowie jeżdżą prawie wyłącznie po "fisie". Czarna trasa nie robi większego wrażenia. Jest ogólnie znaną rzeczą, że zdolny człowiek, startujący na dwóch deskach od zera, po tygodniu ćwiczeń próbuje swoich sił na czarnej trasie. W Ameryce wymyśli zdaje się czarną, czarniejszą od czarnej. Takie dwa czarne rombiki(proszę o korekcję jeśli napisałem bzdurne rzeczy). FIS w Koninkach, na dolnej części trasy z Tobołowa, jest całkiem poważny. Jakieś siedemset metrów, dwieście różnicy poziomów. Ma drobną wadę. Na dole, gdzie powinny być trybuny i duży wybieg, obłożony czymś miękkim i gdzie zwycięscy ślizgają się brzuchu, czy robią młynka nartą-jest słup wyciągu i siatka. Ale spid na dole jest całkiem, całkiem. Na górze czekam, aż stok nieco zmięknie. W planie mam tylko jeden zjazd na DV27. Robię parę skrętów, podchodzę. Potem mała wycieczka na pobliski pagórek(zdjęcie z pagórka). Zrobię sobie tu parę skrętów z większym spidem. Cholera! Narta się zaczepiła o jakąś mikro-nierówność. Kolano! Nadszedł czas próby! Pierwsze skręty na miękkim śniegu da się wytrzymać. Wjeżdżam w cień jest bardziej twardo i stromiej. Co jest? O mało nie leżałem, bo chwyciła krawędź wewnętrznej narty. Przecież te głupie półtora stopnia nie powinno robić różnicy. Raczej ostrość tej krawędzi ma tu do rzeczy. Ale nie tylko. Szybka analiza w głowie. Po pierwsze na ołówkach należało momentalnie zmieniać obciążenie nart. Z wewnętrznej od razu na zewnętrzną i dopiero potem nieco obciążać wewnętrzną. Można było oczywiście skręcić na wewnętrznej, robiąc specjalne wygibasy. Ale ta narta nie prowadziła się na krawędzi, tylko prawie płasko w takim skręcie sterowanym. Ołówek nie ma żadnej tendencji, aby ciągnąć skręt na krawędzi, gdy już na niej jest(mowa o narcie wewnętrznej). Jedzie prosto i skąd się ma wziąć siła "podpierająca" narciarza, by nie zwalił się na stok? Karwing jest tolerancyjny. Ustawiony na krawędzi uparcie zakręca. Zapomniałem też, jak odciążałem te narty. Robiłem to różnie i w górę i w dół. Na slalomkach to nie ma żadnego problemu. Wychodzi skręt bez wysiłku, od razu jest zmiana krawędzi. Mogę więcej obciążyć duży palec, a mniej mały - drugiej narty. Lub po równo, ew. odwrotnie. Potrzeba więcej jazdy na ołówku, abym sobie coś przypomniał, odzwyczaił od "carv". Jestem już za ciężki, mało elastyczny. Najlepiej się mi jeździ regularnymi skrętami. Wjeżdżam na bardziej stromy stok. Jest dość twardo, ale idealnie dla mojego Voekla. Niestety nie dla DV27. Wstyd powiedzieć, boję się, że jak się te narty rozpędzą to będzie kłopot. Niektóre skręty robię z oporu. W pewnym momencie narta trafiła na kawałeczek wyślizganego lodu. Uff! Nie ma żartów! Slalomka by się obsunęła o parę ceem. A te się niebezpiecznie rozkraczyły. Na dole z boku, gdzie było troszkę miększego śniegu pozwoliłem sobie na śmielszą jazdę. A tak liczyłem na trofea w kategorii ołówki. Nic z tego nie będzie. Wracam potulnie do karwigowej slalomki. Przynajmniej mnie słucha. I jak zdrowie dopisze, to postaram się ją zmusić do posłuchu jeszcze z parę lat. Ołówki zostaną dla Kuby10. Kiedyś to będą kultowe narty. A dzisiaj nastały takie czasy, że aby się wyróżnić należy mieć najnowszy model, albo kultowy. Środek się nie liczy. Ostatecznie zostają jeszcze śladówki, albo bardziej ciężkozbrojne "back country". Najważniejsze to nie tracić ducha. Pozdrawiam Załączone miniatury Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mlodzio Napisano 19 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Tadeusz T Napisano 19 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Dziadku, to tylko kwestia kolana i głowy. Obawa o kolano, idące za tym usztywnienie całego ciała, niepotrzebne ruchy z nauki jazdy ciętej i tak powstał nieistniejący problem. Poczekaj chwilę jak kolano będzie w lepszym stanie, nie myśl o niczym i pojedź christianią NWN, którą masz we wszystkich małych paluszkach i oczywiście we krwi. Zobaczysz - będzie dobrze, żadnych problemów, luzik, swoboda. I na stromym i na łagodnym... Pozdrawiam serdecznie. Tadek PS. Tak z czystej ciekawości, bo to nie ma znaczenia - ile mają centymetrów te Twoje VR 27? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Veteran Napisano 19 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Witam! Równe 2 m. Ja tam już wolę po śliskiej krętej drodze jeździć samochodem z ABS, MRS, ESP i różnymi takimi skrótami. Mającym porządne opony zimowe. A jeździłem, bez tych skrótów, na oponach letnich, z luzami w kierownicy. Luzik polecam innym. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Friski Napisano 19 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 19 Lutego 2015 Dziadku Kuby 10, dziękuję za tę piękną relację. Gdybyś chciał podjąć kolejne próby smakowania przeszłości polecam Pilsko. Wczoraj poczułem tam powiew historii. Nie za sprawą orczyków a za sprawą sprzętów niegdyś tak kultowych marek jak np. Erbacher, Kastinger... Długości nart budzące grozę już w kolejce do wyciągu (panowie 195-205, damy na krótszych) - takiego narciarza od razu widać, z przodu i z tyłu nikt nie podejdzie blisko. Na stoku technika i prędkość nieustępująca posiadaczom eselek i innych karwingów. Tytuł Narciarza Dnia przyznałbym jednemu z ołówkowiczów który we wspaniałym stylu zaatakował czarną trasę - czapki (kaski) z głów! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Witam! Równe 2 m. Ja tam już wolę po śliskiej krętej drodze jeździć samochodem z ABS, MRS, ESP i różnymi takimi skrótami. Mającym porządne opony zimowe. A jeździłem, bez tych skrótów, na oponach letnich, z luzami w kierownicy. Luzik polecam innym. Pozdrawiam Co roku jade pare zjazdow na 205 SL P-30 Volkla. I zawsze jestem zdumiony, jak narta, wyprodukowana przed era karvingowa, idzie na krawedzi - nigdy przedtem tak na niej nie jezdzilem…... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Adam ..DUCH Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Zdecydowanie tak - prawdziwe narciarstwo amatorskie to ołówki. Kiedy zakładam ( a coraz częściej wyprowadzam je na spacer) swoje V p10 (wzrost+15 cm - wiem są trochę za krótkie) to zawsze czuję pewien niepokój który znika po kilku metrach jazdy. Wielu kolegów pyta mnie po co to robię a ja za każdym razem odpowiadam bo klasyk jest znacznie ciekawszy i wymagający, każda ewolucja musi być wykonana poprawnie aby zjazd był efektywny i efektowny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Jazda na olowkach prawdziwym narciarstwem nie jest. Jest inna i dopiero w polaczeniu z wspolczesnym carvingiem tworzy wspaniala calosc. Podrzuccie zdjecie z waszych jazd. moze filmik ? chociaz ca. 10 skretow. Koval tylko 7 skretow. bo wsrod filmow ktorymi sam sie pochwalil nie ma wiecej jak 10. Jak dopadne olowki to chetnie zademonstruje 30 skretow normalnej slizgowej jazdy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... mig Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Jak dopadne olowki to chetnie zademonstruje 30 skretow normalnej slizgowej jazdy. Przyjedz na Dzikowiec 13/03, wezmę moje, niedawno odkopane, Radek tez ma kilka par - spróbujemy...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... radcom Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Tam w świecie ołówki są rzadkością. Na naszych górkach masa wiary pociska śmigiem, że hej. Na Dzikowcu znam z pięć osób... Pozdrawiam, radcom Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Przyjedz na Dzikowiec 13/03, wezmę moje, niedawno odkopane, Radek tez ma kilka par - spróbujemy...... Juz jestem z Radkiem na olowki umowiony. Nie musisz ze soba przywozic, chyba, ze masz ulubione, Kazdy mial ulubione, a w domysle to byly narty na jakich zwyciezali Puchar swiata. Dynastar "latal" min. 5 lat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... mig Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Kazdy mial ulubione, i w dodatku jedyne..... to te z avatarka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne NIE MA ZADNEJ WOJNY do wojny potrzebne sa dwie strony - poza tym na forum kazdy moze pisac, co chce - takze bez sensu mnie to nie obchodzi Masz racje : P-30 nie byla juz doskonale olowkowa, ale tylko takie narty mam z tego okresu cczy taliowana???? daleko do tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Dołącz do dyskusji Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą. Dodaj odpowiedź do tematu... × Wklejono zawartość z formatowaniem. Usuń formatowanie Dozwolonych jest tylko 75 emoji. × Odnośnik został automatycznie osadzony. Przywróć wyświetlanie jako odnośnik × Przywrócono poprzednią zawartość. Wyczyść edytor × Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL. Wstaw grafikę z URL × Komputer Tablet Smartfon Dodaj odpowiedź Udostępnij More sharing options... Obserwujący 0 Przejdź do listy tematów Cała aktywność Strona główna Ski Forum Nauka jazdy Na ołówkach po karwingach × Posiadasz konto? Zaloguj się Zarejestruj się Przeglądaj Wróć Forum Galeria Administracja Użytkownicy online Ranking Cała aktywność Wróć Cała aktywność Szukaj × Dodaj nową pozycję...
Adam ..DUCH Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Zdecydowanie tak - prawdziwe narciarstwo amatorskie to ołówki. Kiedy zakładam ( a coraz częściej wyprowadzam je na spacer) swoje V p10 (wzrost+15 cm - wiem są trochę za krótkie) to zawsze czuję pewien niepokój który znika po kilku metrach jazdy. Wielu kolegów pyta mnie po co to robię a ja za każdym razem odpowiadam bo klasyk jest znacznie ciekawszy i wymagający, każda ewolucja musi być wykonana poprawnie aby zjazd był efektywny i efektowny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Jazda na olowkach prawdziwym narciarstwem nie jest. Jest inna i dopiero w polaczeniu z wspolczesnym carvingiem tworzy wspaniala calosc. Podrzuccie zdjecie z waszych jazd. moze filmik ? chociaz ca. 10 skretow. Koval tylko 7 skretow. bo wsrod filmow ktorymi sam sie pochwalil nie ma wiecej jak 10. Jak dopadne olowki to chetnie zademonstruje 30 skretow normalnej slizgowej jazdy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mig Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Jak dopadne olowki to chetnie zademonstruje 30 skretow normalnej slizgowej jazdy. Przyjedz na Dzikowiec 13/03, wezmę moje, niedawno odkopane, Radek tez ma kilka par - spróbujemy...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
radcom Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Tam w świecie ołówki są rzadkością. Na naszych górkach masa wiary pociska śmigiem, że hej. Na Dzikowcu znam z pięć osób... Pozdrawiam, radcom Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Przyjedz na Dzikowiec 13/03, wezmę moje, niedawno odkopane, Radek tez ma kilka par - spróbujemy...... Juz jestem z Radkiem na olowki umowiony. Nie musisz ze soba przywozic, chyba, ze masz ulubione, Kazdy mial ulubione, a w domysle to byly narty na jakich zwyciezali Puchar swiata. Dynastar "latal" min. 5 lat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... mig Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Kazdy mial ulubione, i w dodatku jedyne..... to te z avatarka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne NIE MA ZADNEJ WOJNY do wojny potrzebne sa dwie strony - poza tym na forum kazdy moze pisac, co chce - takze bez sensu mnie to nie obchodzi Masz racje : P-30 nie byla juz doskonale olowkowa, ale tylko takie narty mam z tego okresu cczy taliowana???? daleko do tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Dołącz do dyskusji Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą. Dodaj odpowiedź do tematu... × Wklejono zawartość z formatowaniem. Usuń formatowanie Dozwolonych jest tylko 75 emoji. × Odnośnik został automatycznie osadzony. Przywróć wyświetlanie jako odnośnik × Przywrócono poprzednią zawartość. Wyczyść edytor × Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL. Wstaw grafikę z URL × Komputer Tablet Smartfon Dodaj odpowiedź Udostępnij More sharing options... Obserwujący 0 Przejdź do listy tematów Cała aktywność Strona główna Ski Forum Nauka jazdy Na ołówkach po karwingach
mig Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Kazdy mial ulubione, i w dodatku jedyne..... to te z avatarka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fredowski Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Fajny temat fajne posty. Serdeczne dzięki Eugeniuszu za pomysł. Myślę - podobnie jak Tadzio - że sprawa tkwi w głowie a nie a braku techniki. Właśnie z Tadziem jeździliśmy na ołówkach parę lat temu (i to czym: Salomon Equipe S 3100 S1 najdłuższa jaka była czyli 208 cm) i nie było żadnych problemów ale... nie zrobiłem jednej rzeczy, którą Ty zrobiłeś (i nie wiem czy zrobiłeś dobrze). Ja tych narta nawet nie ruszyłem ostrzałką. Długość pozwalała na bezpieczna jazdę nawet na dość twardym podłożu pomimo, że krawędź była obła. No i mam wrażenie, że mnie było znacznie łatwiej się przestawić bo na co dzień nie jeżdżę na slalomkach tylko na AM koło 180 cm albo na gigantce. W każdym razie pomysł przedni tylko dlaczego na zdjęciu masz taka marsową minę? Pozdrowienia Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne NIE MA ZADNEJ WOJNY do wojny potrzebne sa dwie strony - poza tym na forum kazdy moze pisac, co chce - takze bez sensu mnie to nie obchodzi Masz racje : P-30 nie byla juz doskonale olowkowa, ale tylko takie narty mam z tego okresu cczy taliowana???? daleko do tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Dołącz do dyskusji Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą. Dodaj odpowiedź do tematu... × Wklejono zawartość z formatowaniem. Usuń formatowanie Dozwolonych jest tylko 75 emoji. × Odnośnik został automatycznie osadzony. Przywróć wyświetlanie jako odnośnik × Przywrócono poprzednią zawartość. Wyczyść edytor × Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL. Wstaw grafikę z URL × Komputer Tablet Smartfon Dodaj odpowiedź Udostępnij More sharing options... Obserwujący 0 Przejdź do listy tematów Cała aktywność Strona główna Ski Forum Nauka jazdy Na ołówkach po karwingach
Mitek Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Nie ma co owijac w bawelne. Z wiekiem coraz trudniej przestawic sie na cokolwiek. Gienek jest najstarszy i ma z tym problemy najwieksze. Ty jestes najmlodszy to jezdzisz na olowkach bez trudnosci. Moze byc jedno ale: jak kto przed 20+ laty na nartach jezdzil. Tadeuszu chcesz za 15 lat czytac tak o swojej jezdzie na nartach jak teraz do Dziadka Kuby piszesz? Mitek dlaczego nie prostujesz wpisu kovala o "krawedziach na olowkach" Jestescie uwiklani w jakies obludno-kumoterskie uklady? czy w tym chodzi o "wode w kranie" Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne NIE MA ZADNEJ WOJNY do wojny potrzebne sa dwie strony - poza tym na forum kazdy moze pisac, co chce - takze bez sensu mnie to nie obchodzi Masz racje : P-30 nie byla juz doskonale olowkowa, ale tylko takie narty mam z tego okresu cczy taliowana???? daleko do tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Dołącz do dyskusji Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą. Dodaj odpowiedź do tematu... × Wklejono zawartość z formatowaniem. Usuń formatowanie Dozwolonych jest tylko 75 emoji. × Odnośnik został automatycznie osadzony. Przywróć wyświetlanie jako odnośnik × Przywrócono poprzednią zawartość. Wyczyść edytor × Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL. Wstaw grafikę z URL × Komputer Tablet Smartfon Dodaj odpowiedź Udostępnij More sharing options... Obserwujący 0 Przejdź do listy tematów
jan koval Napisano 20 Lutego 2015 Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Cześć Nie prostuję bo ja sam zrozumiałem na czym polega czysty ślad cięty ( czyli całkowite wyeliminowanie rotacji) na nartach 198 cm. No i Kuba pisze o Volkl p30 sl a to już była narta taliowana, oczywiście nie w dzisiejszym rozumieniu ale jak ma się dużo miejsca... W Wasze/Twoje wojny się nie wdaję Fredi jeżeli pozwolisz. Pozdrowienia serdeczne NIE MA ZADNEJ WOJNY do wojny potrzebne sa dwie strony - poza tym na forum kazdy moze pisac, co chce - takze bez sensu mnie to nie obchodzi Masz racje : P-30 nie byla juz doskonale olowkowa, ale tylko takie narty mam z tego okresu cczy taliowana???? daleko do tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options... Dołącz do dyskusji Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą. Dodaj odpowiedź do tematu... × Wklejono zawartość z formatowaniem. Usuń formatowanie Dozwolonych jest tylko 75 emoji. × Odnośnik został automatycznie osadzony. Przywróć wyświetlanie jako odnośnik × Przywrócono poprzednią zawartość. Wyczyść edytor × Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL. Wstaw grafikę z URL × Komputer Tablet Smartfon Dodaj odpowiedź Udostępnij More sharing options... Obserwujący 0
Veteran Napisano 20 Lutego 2015 Autor Udostępnij Napisano 20 Lutego 2015 Moi mili! Jesteście wzruszający. Ale to nie jest tak-uwolnij swoją duszę i ciało! Zresztą i tak się kiedyś od siebie uwolnią. Czyta się czasami, że ktoś tam wyszedł na wysoką górę, mając- ho, ho prawie..lat! W TV pokazywali niedawno dzielnego pana, który mając setkę roczków przedreptał sto metrów. Tytuły "njiusów" brzmiały: "sprint na setkę mając sto lat"! Człowieka( z całym szacunkiem dla jego sprawności) niektórzy może oglądali jak małpę w cyrku. Mając 53 lata objechałem na DV27 wszystkie ciekawsze trasy(a niektóre ciekawsze po parę razy): Hintertux, Penken, Vorderlanersbach, Lanersbach, Zell am Zieller. Siedem dni jazdy od dziewiątej do czwartej, praktycznie bez przerwy. Rzuciłem się na te Alpy, by się najeść. Bez przerwy coś nowego! A nie ubijanie latami Koninek, czasami Skrzycznego i czy już b. rzadko Kasprowego. A częściej Chopoka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat Salomony z dziubkami woziły mnie wokół Małego(Klein) Matterhornu. Objechaliśmy z żoną wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Potem była Val di Sole. Też siedem dni: Lodowiec Presena, wielokrotnie na dół z 2500 m do Tonale. Po drugiej stronie przełęczy. Ponte di Legno(wspaniałe trasy!), Madonna di Campiglio, po obu stronach, Folgarida, Marilewa, Peyo. Już czułem, że po dniu jazdy byłem mocno wycięty. Czego dawniej nie było. Bo znacznie wcześniej to mogłem bez przerwy jeździć codziennie przez miesiąc(tak mi się zdawało), gdyby były możliwości. Jeszcze był Kitzsteinhorn, Stubai i znów Hintertux, by żonie pokazać. Te ostatnie na karwingach. W górach mogłem kiedyś nosić plecaki kilkudziesięciokilowe. Dwa kilometry w pionie w ciągu dnia, zejście i wyjście(nie z kilkudziesięciu kilogramami!) nie było problemu. Jeszcze w tym samym roku, co Klein Matterhorn, zrobiliśmy sobie z żoną wycieczkę do Courmayeur. Wyszedłem wtedy prawie sprintem na Gran Paradiso(4060 m), a później zrealizowałem swoje marzenie i wydrapałem się samotnie przez Aiguille di Gouter na Mont Blanc. Z tym, że nieco wyżej i dłużej byłem parę razy w życiu i organizm "pamiętał" wcześniejszą aklimatyzację. Zejście do "tramwaju" prawie 2,5 km w dół. Teraz jestem w stanie zejść maksimum 500-600 m w pionie i to po niezbyt stromym stoku. Pojawia się stopniowo ból na zewnątrz kolana, stopniowo narastający w miarę schodzenia. Stawiając nogę prosto bólu nie było. Z chodzeniem po płaskim nie było problemu. Zresztą żona miało to samo zjawisko, tylko w drugiej nodze. Odpadają wycieczki w Tatry. Do góry bez problemu podejdzie się kilometr i więcej. Płuca, serce działają bez zarzutu. Tylko te cholerne kolana. A nie lenimy się i często robi się te wycieczki do 500 m różnicy poziomów. Mamy możliwości, bo Leskowiec parę minut jazdy samochodem z Wadowic. Koninki, gdzie siedzimy całe wakacje. Tadeusz ma oczywiście częściowo rację. Gdyby pojeździć na tych ołówkach. Zacząć od łagodniejszych stoków. Najlepiej z naturalnym śniegiem. Idealny byłby świeżo spadły puch. Dwadzieścia, trzydzieści cm na twardym podłożu. To wtedy taka jazda na ołówkach wyglądałaby trochę inaczej. W Koninkach to ja już zjeżdżałem po stoku i na śladówkach, po wycieczce na wiosnę na Turbacz. Śnieg był mokry. Śladówki nie nośne. Więc nawet dało się nawet bez problemu skręcać na równoległych nartach. Ale to było dawno. Tylko po co mam wracać do ołówków? Czasu się nie cofnie. Teraz moją ambicją jest zjechać na slalomkach z całkowita kontrolą nart, gdzieś z boku na Mosornym. Też wtedy, gdy ze stoku poznikają różni karwingowi ściganci, którym malownicze kupki odsypanego śniegu wyraźnie przeszkadzają w idealnych ewolucjach. A że jadę wolno? Gdzie się mam spieszyć? Pozdrawiam wszystkich serdecznie Gienek(DK10, dawniej DK) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi