Skocz do zawartości

Andrzej Bargiel szarpie się na rekord narciarski


Pontix

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 50
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Życzę powodzenia Andrzejowi, biorąc pod uwagę jego przygotowanie fizyczne ma duże szanse na sukces. Drażnią mnie natomiast poniższe nieścisłości:

Jeśli mu się to uda, zostanie pierwszym Polakiem, który zjechał na nartach ze szczytu tak wysokiej góry.

Tutaj cytat z książki J. Kukuczka T. Malanowski "Na szczytach świata" Wydanie drugie, Kraków 1996:

(...)Na wierzchołek dotarłem na nartach ostatni. Potem zjechałem do miejsca, gdzie leżały nasze rzeczy, i tam rozbiliśmy ostatni biwak na Shisha Pangma. Nazajutrz szusowałem, z dwiema przerwami w obozie drugim i pierwszym aż do bazy. Ciekawe, że wcale nie poruszałem się szybciej od Artura schodzącego na piechotę. (...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli sam przedstawił wydarzenia w poniższy sposób to chyba jednak zjechał ze szczytu.

Na wierzchołek dotarłem na nartach ostatni. Potem zjechałem do miejsca, gdzie leżały nasze rzeczy

Jurek nie był zapalonym narciarzem i nie zależało mu na tego typu osiągnięciach, więc nie sądzę by miał jakikolwiek powód by kłamać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kukuczka wszedl na szczyt na nartach. Jednak tam zastala ich noc i schodzil a nie zjezdzal do polozonego nieco nizej obozu. Dopiero stamtad nastepnego dnia rozpoczal zjazd.

W swojej książce przedstawił to inaczej. Zresztą wydaje się to absurdalne, że w terenie gdzie mógł podejść na nartach pod górę, znosił je w dół. Zresztą nawet jeśli tak by było to warto o tym wspomnieć a nie na siłę kreować ten "pierwszy" zjazd. Rekord czasowy jest już wystarczającym celem samym w sobie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedz pozywej pomine bo z betonem nie dyskutuje. Mnie akurat wydaje sie dosc absurdalnym zjazd z 8000m, przy zapadajacym zmroku, przez faceta, ktory umowmy sie ale narciarskim mistrzem nie byl. Zreszta on sam mowil, ze przy trudniejszych odcinkach sciagal narty i szedl pieszo bo nie czul sie na nich pewnie. Zmotywowales mnie do odkurzenia lektury, cytat z "Moj pionowy swiat". "To, że ten szczyt jest już czternasty, tu akurat nie jest ważne. Mógł być równie dobrze trzeci albo siódmy... Idę granią z Arturem. Jesteśmy już sami. Tamci zeszli pewnie daw-no do swojego obozu trzeciego, my dochodzimy dopiero do miejsca, w którym zostawiliśmy nasz namiocik. Rozbijamy go już po ciemku."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idę granią z Arturem. Jesteśmy już sami. Tamci zeszli pewnie daw-no do swojego obozu trzeciego, my dochodzimy dopiero do miejsca, w którym zostawiliśmy nasz namiocik. Rozbijamy go już po ciemku."

Na wierzchołek dotarłem na nartach ostatni. Potem zjechałem do miejsca, gdzie leżały nasze rzeczy, i tam rozbiliśmy ostatni biwak na Shisha Pangma. Nazajutrz szusowałem, z dwiema przerwami w obozie drugim i pierwszym aż do bazy.

To mamy dwie książki Kukuczki i dwa odwrotne stwierdzenia, wychodzi zatem na to, że był kłamcą i oszustem, tak? A może to któryś z redaktorów przekręcił treść? A może w nartach schodził ten kawałek tylko fok nie odpiął? A może było jeszcze inaczej? Odpuścimy ten wątek bo z naocznymi świadkami raczej nie porozmawiamy. Mimo wszystko doceniłbym fakt, że wtargał NIE ultralekkie narty na szczyt i zjechał (90% ??) drogi w dół. Poza tym z Shisy zjeżdżano już na nartach wielokrotnie, także kontekst sportowy takiego zjazdu nie jest specjalnie istotny. W przypadku Andrzeja Bargiela warto docenić natomiast fakt, że ma wydolność pewnie z 2x lepszą od Kukuczki i dzięki temu rekord jest bardzo realny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, wychodzi na to, ze ciezko stwierdzic jak bylo naprawde :) W dwoch jego ksiazkach sa sprzeczne informacje, zreszta nawet w oficjalnych raportach jego zjazd jest oznaczony jako "sprzeczne doniesienia o wysokosci poczatkowej". Niestety zadnego ze swiadkow juz nie ma z nami. Bargiel byl na kilku wyprawach z Hajzerem i domyslam sie, ze mieli dosc czasu na rozmowy o tym. Stad mozna wnioskowac, ze gdyby faktycznie Jurek zjechal ze szczytu to Bargiel nie mowilby dzis o pierwszym polskim zjezdzie ze szczytu. Tak czy inaczej pomijajac ta kwestie, cel i pomysl jest bardzo ciekawy i z przyjemnoscia bede sledzil jego dalsza realizacje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Opis ataku szczytowego z bloga.

 

Wiem, że czekaliście na wieści na moim blogu ale dopiero co zrzuciłem „pierwsze zmęczenie”. Zatem - witam wszystkich! Jak pewnie już wiecie, jesteśmy w bazie i odpoczywamy ale to nie o tym mam pisać, więc wracam do wątku Sunt Leones zakłada takie wyprawy cyklicznie i może następnym razem wybierzemy się na wyprawę z Grześkiem i najmłodszym bratem Bartkiem, który rośnie w siłę ;) ? Marcin opowiadał, że Renzzi bardzo przeżywał mój atak. Po sukcesie tańczył i śpiewał z radości. Podczas ataku rozwieszał flagi modlitewne na górze obok bazy… Jeśli chodzi o wszystkich wspinaczy w bazie, to z szacunkiem przychodzili gratulować sukcesu. Do końca nie mogli uwierzyć, że dokonałem tego samotnie. Przecież mam dopiero 25 lat ;) Śmieszną sprawą było to, że gdy zobaczyłem mój duży palec u nogi, okazało się, że mam duży bąbel od spodu i jest to o dziwo oparzenie od wkładek podgrzewających stopy ;) Przeliczyłem przy okazji wszystkie palce u rąk i u nóg ;) Gdy naliczyłem dwadzieścia, spokojnie położyłem się spać ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zacytuję kawałek:

 

"Wczoraj Grzegorz i Andrzej Bargielowie wyruszyli na atak szczytowy. O świcie dotarli do obozu numer II (6900m.n.p.m) gdzie przebrali się w kombinezony i ruszyli po szczyt omijając obóz numer III. Atak przebiegał planowo aż do 06:30 naszego czasu, kiedy nastąpiło załamanie pogody. Silny wiatr i opady śniegu zmusiły do odwrotu wszystkie wyprawy zdobywające Sziszapangme. Zawrócił również towarzysz Andrzeja - jego brat Grzegorz. Młody Zakopiańczyk został na polu bitwy sam. Pozostało mu 200 metrów do szczytu. Andrzej postanowił przeczekać załamanie pogody. Kiedy wiatr ustał ruszył do ataku. Torując sobie drogę w śniegu sięgającym jego wzrostu po kilkugodzinnej heroicznej walce osiągnął cel."

 

I moje pytanie czy: 

 

1) to jest standard w zdobywaniu szczytów

czy też:

2) tym razem jeszcze się udało kolejny raz

 

pytam serio, bo sam nie wiem co o tym myśleć. Pytam pod wrażeniem ostatnich zespołowych wypadków w górach i nie tylko 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o wysiłek może czuł się na tyle mocny wiedział że już nie daleko (200m) i podjął wyzwanie. Mówi się że w tym momencie Andrzej jest jednym z najmocniejszych zawodników chociaż jak sam wspominał woli narty niż wspinanie się. Jeżeli chodzi o zagrożenie lawinowe to silny wiatr i duży opad robi swoje tutaj na pewno mocno zaryzykował. Ciekaw jestem czy był z plecakiem ABS :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobremu szczęście sprzyja ....

 

 

Tak się mówi, a po prostu dobry jest "dobry" i może więcej.

Pytam pod kątem przykładów z innych dziedzin, gdzie ewidentnie Polacy potrafią łamać elementarne zasady bezpieczeństwa. Z różnym skutkiem. Na Himalajach zbytnio się nie znam, ale ostatnio głośno się zrobiło o polskim himalaiźmie, stąd moje pytanie jak było w tym przypadku - taki bardziej psychologiczny offtop..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

To ja zacytuję kawałek:

 

"Wczoraj Grzegorz i Andrzej Bargielowie wyruszyli na atak szczytowy. O świcie dotarli do obozu numer II (6900m.n.p.m) gdzie przebrali się w kombinezony i ruszyli po szczyt omijając obóz numer III. Atak przebiegał planowo aż do 06:30 naszego czasu, kiedy nastąpiło załamanie pogody. Silny wiatr i opady śniegu zmusiły do odwrotu wszystkie wyprawy zdobywające Sziszapangme. Zawrócił również towarzysz Andrzeja - jego brat Grzegorz. Młody Zakopiańczyk został na polu bitwy sam. Pozostało mu 200 metrów do szczytu. Andrzej postanowił przeczekać załamanie pogody. Kiedy wiatr ustał ruszył do ataku. Torując sobie drogę w śniegu sięgającym jego wzrostu po kilkugodzinnej heroicznej walce osiągnął cel."

 

I moje pytanie czy: 

 

1) to jest standard w zdobywaniu szczytów

czy też:

2) tym razem jeszcze się udało kolejny raz

 

pytam serio, bo sam nie wiem co o tym myśleć. Pytam pod wrażeniem ostatnich zespołowych wypadków w górach i nie tylko 

Jak rozumiesz standart??? To sa gór!

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...