Jarda Napisano 23 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 23 Lutego 2013 Co by nie pisać o narciochach – „trza najsampierw” – tam dojechać. Tym razem postanowiliśmy sobie przypomnieć czesko-wioskowe górskie patologie jadąc od razu z Opola na południe i zabierając naszego miłego Areczka z Nysy. Jak zwykle już zaraz za granicą podjazdy i kręte ośnieżone zjazdy ciemną nocą koło Sternberka spowodowały zwiększoną produkcję adrenaliny i innych endorfin. I to nie tylko u kierowcy ;-) Doskonały sposób na walkę ze snem. Dla każdego. Po dojechaniu wprost z drogi do Matrei i powitaniu na miejscu ze znanymi Druhami - ładujemy się składnie do gondolek i zaczynamy penetracje tego schiegebietu. Ładna pogoda sprzyja szczególnie tym, którzy są tam po raz pierwszy (a okazuje się, że takich jest całkiem spora liczba !). Kilka razy zjeżdżamy spod Cimarossa na stronę Matrei i dojeżdżamy do pamiętnego dla wielu hotelu „Goldried”, spod którego odwozi nas skibus pod główną stację gondolek. Kręcimy się dłuższą chwilę po stronie Matrei, robimy jakiś mały pitstop na wprost wyniosłej i strzelistej Góry. To najwyższy szczyt Austrii – GrossGlockner. Jest „zdejmowany” przez wielu aparatami z prawie każdej strony, ale my przenosimy się przepiękną leśną ścieżynką wijącą się się wieloma kilometrami leśnych trawersów i półek w zboczach na stronę Kals, gdzie haratamy długie i jeszcze bardziej puste stoki tego ośrodka. Zachwyca wszystkich uroda tego miejsca, jak i śliczna, stara i drewniana zabudowa tej tyrolskiej miejscowości. Mocne, „wiosenne” słonko dodaje jeszcze więcej krasy temu miejscu. Jeśli to są ferie austriackie, piękna, zimowa sobota i taaakie tłumy – to jak jest tutaj w innym okresie – pyta wielu … Sprawny powrót do naszej pięknej XIX w. almhuette - powitania z niewidzianymi Przyjaciółmi i pomimo zmęczenia siadamy gwarnie w naszej obszernej kuchni, w której to i gościny nie brakło dla Kosmyczka, Amatorki i Bożenki, którzy dotarli ze swojej kwaterki z poświątecznymi „podarunkami”. A jak :-)) Kolejnego dnia śmigamy do St. Jakob. Miejsce jakby na uboczu, ale przepięknie położone wprost u podnóża strzelitych szczytów. Wielkie, puste „lotniskowce” dookoła, twarde i równe obie traski aż do samego dołu. Nie wiem, czy to przypadek, ale w tym dniu pojawiły się chyba wszystkie operujące w tym czasie w Ost Tirolu ekipy z Polski : był Juras ze swym wojskiem, był jego krajan Rafał, była Zośka, Jaro i Bóg wie, kto jeszcze … Polska mowa była naprawdę mocno słyszalna. Pod koniec dnia Juras proponuje – zróbmy sobie dla odmiany mały freeride do samego dołu. - Lajcikowa trasa, po drodze odwiedzimy opuszczoną osadę w dolinie – mówi Jurek. Godzimy się wszyscy, nawet Ania, która dopiero stawia pierwsze kroki na nartach. Początkowo wszyscy, czyli Juras, Wujot, Violek, Ania i ja sprawnie płyniemy po białej pierzynie. Sprawa się komplikuje, kiedy dojeżdżamy do ośnieżonych parowów i mocniej nachylonych zboczy. Wiesiek pozostaje z Anią i – powolutku – od upadku do upadku sprowadza Anię ku zbawiennej Dolinie. W międzyczasie dojeżdżamy z Kitką i Jurasem do malutkiej, opuszczonej osady. Położenie i surowy, górski klimat sprawia, że życie tutaj musiało być niezwykle ciężkie, zwłaszcza, że do cywilizacji prowadziła jedynie wąziutka, kręta ścieżynka, którą z kłopotami zjechaliśmy schylając się co chwila pod gałęziami przygniecionymi czapami białego. Dróżka, a w zasadzie półka w zboczu - była momentami tak wąska, że nie można było halsować, a jedynie zjeżdżać pługiem ! Wieczorkiem dla odmiany zamiast imprezy siedzącej była … skacząco-taneczna. Dobrze, że kasztańskie stoły są wykonane z grubego i litego drewna ;-))) Prym wiedli Krzychu-instruktor, Adaś i nasza Aga-Vejdor! W poniedziałek atakujemy szerokie stoki Thurntalera w Sillian. Wiedząc, że jest tu i reszta naszych – próbowaliśmy odnaleźć i innych ziomali, ale rozkład tego ośrodka, położenie tras skutecznie nam to uniemożliwiły. Szeroko, równo i … pogodnie przez cały dzionek. Jak zwykle to miejsce jest też areną dla „podniebnych” turystów, bowiem startują z tego miejsca w specjalnych kokonach śmiałkowie na swych spadochronach, by łagodnie zataczać kręgi nad tym areałem, zanim dolecą na dół. W malutkiej Thurntalerrast Rossi próbuje swych talentów jeżykowych chcąc wyciągnąć do wspólnego z nami zdjęcia śliczną barmankę. Poza zdobyciem imienia – Kerstin – dostaje kosza ;-))) Niestety dajemy się zwieść Amatorce, który namawia Kosmyka, abyśmy odwiedzili mały, ale niedaleko położony uroczy ośrodek Obertilliach. Jedziemy tam – raczej dłuższą niż krótszą – chwilę, po czym na miejscu zastajemy stare 2-os krzesło a la stara Ramzova i kilka tras na górze. Zjeżdżamy raz, czy dwa ja mówię o podobieństwie do Ramzovej. Kosmyk na to – nie obrażaj mi Ramzovej! Robimy kilka fotek, bo okolica przepiękna i cierpliwie czekamy na Areczka i Violka. Powrót w kompletnej ciszy :-DDD Wieczorkiem Kosmyki nie przychodzą. Nie wiem czemu … Kolejny, ostatni dzionek. Jurasy lecą na Kitzbuehel, my postanawiamy odwiedzić Lienz z jego fajnym i kompletnie pustym Hochsteinem. Pomimo, że to wtorek to parking zaraz przy stacji pełny ! Postanawiamy zaparkować nieopodal. Pełni złych przeczuć wjeżdżamy na górę. Ale tutaj .. twardo, PUSTO, stromo. Fajnie. Aż do samego końca. Jak to bywa ciśnienia w ostatni dzionek nie ma, więc składne pakowanie i – dla odmiany – przez Graz i Wiedeń śmigamy do Polski, po drodze przeżywając masakrycznie wielkie opady śniegu i spore mgły w Czechach. Opolaki zameldowały się w domkach o 1, a Kosmyk dopiero po 3.30 ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kaziks Napisano 23 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 23 Lutego 2013 zupełnie jakby grudzień 2009 tylko Zetterfeld był na rzeczy a nie strome hochstein Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jarda Napisano 25 Lutego 2013 Autor Udostępnij Napisano 25 Lutego 2013 A teraz trochę fotek Załączone miniatury Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
malin Napisano 25 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 25 Lutego 2013 Fajne, zwłaszcza 15 mnie ruszyło, a 19 zastanowiło Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jarda Napisano 26 Lutego 2013 Autor Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Fajne, zwłaszcza 15 mnie ruszyło, a 19 zastanowiło Skoro zaintrygowało Cię tak to 19-te zdjęcie, to dodam jeszcze jedno z naszej huty i ... równie ważne jak tamten "tron" z wymiennym wkładem ;-)) Zdravim :-) Załączone miniatury Użytkownik o.tisk edytował ten post 26 luty 2013 - 10:57 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
malin Napisano 26 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Hm, hm, to chyba szkoła przetrwania była ( zwłaszcza dla kobitek !) czy cuś podobnego ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 26 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Jarku! Dzięki za piękną jak zawsze, relację. Fajnie, że zajrzeliście na Hochstein bo dla mnie w pewnym sensie było to największe odkrycie. Bo wyobraźcie sobie wszyscy, że na obrzeżach miasta gdzie mieszkacie i gdzie możecie dojechać autobusem miejskim stoi sobie gondolko-kanapa, wyżej jest stare krzesełko (ale za to bardzo strome), a podróż kończy dość długi orczyk wwożący na szczyt Hochstein. Jest totalnie pusto. Zaczynamy jazdę trasą po prawej (patrząc w dół) wiedzie ona bardzo urozmaiconym terenem leśnym, zakręty o 90 są co kawałek, jakieś ścianki. słowem trudno się nudzić. Co jakiś czas otwiera się widok na fantastyczne dolomity Lienzkie. Kontynuujemy jazdę dalej już szeroką, szybką czarną rasą i tak do dołu. Razem ponad 1300 m w pionie i pewnie z 5-6 km długości! Jest jeszcze drugi (od początku bardzo szeroki) wariant zjazdu. I taki zjazd można zrobić sobie prawie, że w środku dużego miasta po przyjściu ze szkoły czy pracy. I w dodatku przy kompletnej nieobecności innych narciarzy. Zazdrość bierze. Ech. Pozdro Wiesiek Użytkownik Wujot edytował ten post 26 luty 2013 - 16:17 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zechar Napisano 26 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Jarek powinieneś wydać książkę z opisami wyjazdów na nartki. pierwszy kupuję. Tak trzymaj Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fredowski Napisano 26 Lutego 2013 Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Moze bardziej precyzyjnie: o.tisk expert od tyrolsko - karynckich hut. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jarda Napisano 26 Lutego 2013 Autor Udostępnij Napisano 26 Lutego 2013 Hm, hm, to chyba szkoła przetrwania była ( zwłaszcza dla kobitek !) czy cuś podobnego ? Dziewczyny, które z nami śmigają to raczej z tych mniej "mientkich" pochodzą ... ;-)) Jarku! Dzięki za piękną jak zawsze, relację. Fajnie, że zajrzeliście na Hochstein bo dla mnie w pewnym sensie było to największe odkrycie.Wiesiek - sam wiesz, że gdyby nie taka zacna ekipa Dobrych Druhów bez zadęcia i bufonady, to nie byłoby kompletnie żadnej weny ... I to u nikogo. Na mnie Hochstein też wywarł caaaałkiem pozytywne wrażenie. Zettersfeld się nie umywa. Jarek powinieneś wydać książkę z opisami wyjazdów na nartkiZaczynam na razie coś archiwizować - czas pokaże, w którym kierunku to pójdzie. Żartuję naturalnie :-) Moze bardziej precyzyjnie: o.tisk expert od tyrolsko - karynckich hut.Mam nadzieję Fredo, że powtórzymy jeszcze taki kameralny wyjazd do jakiejś starej huty na odludziu, gdzie "kamienne koryto" lub inne tyrolskie rekwizyty zagrają ponownie pierwsze skrzypce. Liczę na to :-)) Zdravim :-) Użytkownik o.tisk edytował ten post 26 luty 2013 - 23:44 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.