Skocz do zawartości

Idzie zima idą lawiny...


Pontix

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 56
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

edukacja, edukacja i jeszcze raz praktyka. http://www.powder.pl...kgb-productions

pierwsza scena to cheyenne bowl z central chute jest to jeden ze zlebow w obrebie jackson H. zwykle nie ma tyle sniegu, zwykle trzeba sobie poskakac troche. jeden z krotszych zlebow w JH, ale mily po lewej (niewidoczne), sa znakomite drzewa.. w zeszlym roku wlasnie w tej bowl zginal wieloletni, doswiadczony ski-patroler…..wlasnie pod lawina nastepne fragmenty z teton pass - mozna sie tam dostac z drogi, ktos musi sie poswiecic i kierowac……...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam... i uprzedzam, będzie długo.... Kiedyś byłem młody ( aż się nie chce wierzyć...) i szalony. To wspaniały okres w życiu, bo się jest nieśmiertelnym. Lawiny oglądaliśmy z okna schroniska (Chochołowskiej) i zawsze wydawały się piękne. Zaraz po świeżych opadach wspinaliśmy się na ścianę Ropy lub Północną Wołowca i jeździliśmy ... na lawinach. Były to małe pyłówki i zabawa przypominała surfing po falach. Bywały i bam-bamy i szukanie, ale nigdy nic, co by nas zniechęciło. Owszem, na Wiosnę , wielkie gruntówki z Dolinczańskiego i Litworowego budziły respekt, ale nas tam nie było. Współpraca, a raczej przyglądanie się pracy Wojtka Bartkowskiego otworzyła mi oczy na lawiny. Ten wybitny specjalista został zignorowany przez nową formację GOPRU przy przejściu na nazwę TOPR. Późniejsze wypadki , których stali się ofiarami sami ratownicy, potwierdziły brak "Guru" w szeregach. To właśnie Wojtek nam pokazywał, że z lawiną nie wygrasz, ale możesz ją przechytrzyć. Wystarczy konsekwentnie stosować proste zasady: - szanuj Góry - obserwuj opady, temperaturę i inne zjawiska meteo. - nie lekceważ ostrzeżeń i komunikatów - zawsze zabierz łopatkę i sondę (teraz i detektor... jak Cię stać na kupno) - unikaj wklęsłości terenu - zawsze podchodź grzbietami, nie żlebami - trawersuj pojedynczo stoki, nigdy w ciasnej grupie - zjeżdżaj na nartach stosując manewr "lawinowy", 3-4 skręty i długi trawers w bok nie masz gwarancji... ale masz szanse... dużo większe. Nie ma złotego środka, prócz tego który stosuje słowacki TANAP, zamyka Tatry na Zimę. Teraz mamy Recco, kamery IR, detektory... oby to tak nie zadziałało jak ABSy, EWSy i inne gwarantujące nam nieśmiertelność nowinki techniczne. fajny wątek mazby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

edukacja, edukacja i jeszcze raz praktyka. http://www.powder.pl...kgb-productions

Z tematem Pontix trafiłeś w 10. Tym bardziej, że poziom świadomości w naszym narodzie jeśli chodzi o śnieg i lawiny jest mizerny. Wprawdzie to się powoli zmienia, ale nadal jest wielu amatorów uprawiania wszelakich form zimowej aktywności w górach z dala od przywyciągowego sztruksu, którzy wolą wywalić na tzw. topowe szmaty (czyt. kurtkę i spodnie) parę, a nawet kilka tysięcy złotych opróżniając tym całkowicie swoją kieszeń, portfel, konto, etc. Na ABC lawinowe już nie ma, a przecież mogliby kupić dobre ciuchy, lecz tańsze i mieć na lawinowe ABC. Zostałoby też na to by nauczyć się go obsługiwać, ale to też można przećwiczyć ze znajomym, który się na tym na prawdę zna (o ile takiego zainteresowany ma). Jednak od "leczenia" skutków ważniejsza jest profilaktyka. Przede wszystkim nie dać się porwać przez śnieg. Jakby nie było od pewnego poziomu zaawansowania np. narciarskiego jest to niezmiernie trudne. Granica popełnienia błędu w sztuce jest dość łatwa do przekroczenia. Dlatego przy zagadnieniu niwologii i lawin istotna jest zarówno profilaktyka, jak i znajomość metod działania w przypadku przekroczenia granicy bezpieczeństwa. Ski-turowiec często ma przewagę nad freeride'erem, bo często przed zjazdem podchodzi linią zjazdu, w przeciwieństwie do tego drugiego. Temu drugiemu trudniej sprawdzić w terenie to z czym zazwyczaj ski-turowiec nie ma problemu, choć spece od zjazdów mają na to swoje metody.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ski-turowiec często ma przewagę nad freeride'erem, bo często przed zjazdem podchodzi linią zjazdu, w przeciwieństwie do tego drugiego. .

... ta metoda zbiera największe żniwo ofiar. Nie wspomnę o "bezbronności" ski-turowca, który w fokach nie ma szans ucieczki przed lawiną (przerabiałem). W Tatrach podejście trasą zjazdu to podejście wklęsłością żlebów i dolin, czyli szukanie guza. bezpieczne podejście to wypukłościami, graniami i grzbietami. Takim typowym podejściem jest górne i dolne podejście do Rakonia i Wołowca w T.Zach, dolina Chocho. Dla przeciętnego narciarza podejście dołem NIC nie wnosi do jego wiedzy o stanie śniegu. "Lawinowość" stoku w danym dniu można określić tylko na podstawie zjawisk meteo poprzedniej doby (dwóch), pory dnia i nasłonecznienia. Podejścia dołem nie stosuje się nawet w ski-extreme, celem poznania trasy pod kątem przeszkód. Występujące progi, łatwe do zeskoku z góry , są nie lada przeszkodą wspinaczkową (źleby Suchej Kasprowej) Podchodzenie "dołem" jest łatwiejsze... za co się często drogo płaci. Często jest jedyna drogą- Rysy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam... i uprzedzam, będzie długo.... Kiedyś byłem młody ( aż się nie chce wierzyć...) i szalony. To wspaniały okres w życiu, bo się jest nieśmiertelnym. Lawiny oglądaliśmy z okna schroniska (Chochołowskiej) i zawsze wydawały się piękne. Zaraz po świeżych opadach wspinaliśmy się na ścianę Ropy lub Północną Wołowca i jeździliśmy ... na lawinach. Były to małe pyłówki i zabawa przypominała surfing po falach. Bywały i bam-bamy i szukanie, ale nigdy nic, co by nas zniechęciło. Owszem, na Wiosnę , wielkie gruntówki z Dolinczańskiego i Litworowego budziły respekt, ale nas tam nie było. Współpraca, a raczej przyglądanie się pracy Wojtka Bartkowskiego otworzyła mi oczy na lawiny. Ten wybitny specjalista został zignorowany przez nową formację GOPRU przy przejściu na nazwę TOPR. Późniejsze wypadki , których stali się ofiarami sami ratownicy, potwierdziły brak "Guru" w szeregach. To właśnie Wojtek nam pokazywał, że z lawiną nie wygrasz, ale możesz ją przechytrzyć. Wystarczy konsekwentnie stosować proste zasady: - szanuj Góry - obserwuj opady, temperaturę i inne zjawiska meteo. - nie lekceważ ostrzeżeń i komunikatów - zawsze zabierz łopatkę i sondę (teraz i detektor... jak Cię stać na kupno) - unikaj wklęsłości terenu - zawsze podchodź grzbietami, nie żlebami - trawersuj pojedynczo stoki, nigdy w ciasnej grupie - zjeżdżaj na nartach stosując manewr "lawinowy", 3-4 skręty i długi trawers w bok nie masz gwarancji... ale masz szanse... dużo większe. Nie ma złotego środka, prócz tego który stosuje słowacki TANAP, zamyka Tatry na Zimę. Teraz mamy Recco, kamery IR, detektory... oby to tak nie zadziałało jak ABSy, EWSy i inne gwarantujące nam nieśmiertelność nowinki techniczne. fajny wątek mazby

nic nie ujmujac Panu Guru - nie sa to Jego zasady sa to ZELAZNE zasady panujace w gorach, zwlaszcza w obrebie zagrozen do zelaznych zasad dodal bym nigdy w pojedynke zawsze przygotowany jezeli nie masz pewnosci - zrezygnuj oczywiscie kazdy lubi popychac granice, ale to juz ludzkie….

Użytkownik jan koval edytował ten post 27 listopad 2011 - 23:21

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tematem Pontix trafiłeś w 10. Tym bardziej, że poziom świadomości w naszym narodzie jeśli chodzi o śnieg i lawiny jest mizerny. Wprawdzie to się powoli zmienia, ale nadal jest wielu amatorów uprawiania wszelakich form zimowej aktywności w górach z dala od przywyciągowego sztruksu, którzy wolą wywalić na tzw. topowe szmaty (czyt. kurtkę i spodnie) parę, a nawet kilka tysięcy złotych opróżniając tym całkowicie swoją kieszeń, portfel, konto, etc. Na ABC lawinowe już nie ma, a przecież mogliby kupić dobre ciuchy, lecz tańsze i mieć na lawinowe ABC. Zostałoby też na to by nauczyć się go obsługiwać, ale to też można przećwiczyć ze znajomym, który się na tym na prawdę zna (o ile takiego zainteresowany ma). Jednak od "leczenia" skutków ważniejsza jest profilaktyka. Przede wszystkim nie dać się porwać przez śnieg. Jakby nie było od pewnego poziomu zaawansowania np. narciarskiego jest to niezmiernie trudne. Granica popełnienia błędu w sztuce jest dość łatwa do przekroczenia. Dlatego przy zagadnieniu niwologii i lawin istotna jest zarówno profilaktyka, jak i znajomość metod działania w przypadku przekroczenia granicy bezpieczeństwa.

Miedzy innymi dlatego na portalu POWDER.PL od Grudnia będą się ukazywać artykuły Marcina Kacperka, dotyczące bezpieczeństwa w górach, może choć paru otworzą one oczy na zagrożenia...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym co pisze Mazby jest dużo racji. Zacytuję tu inny pogląd związany z tematem, będący cząstką felietonu znamienitego autora W. Cywińskiego: "Bardzo oddaliliśmy się od naturalnych górskich zabaw i pasji. Powstają kolejne "prawie wydziały" uniwersyteckie. Jedna książka o "krótkiej linie". Inna o teorii asekuracji. Następna o lawinach. Wszystkie pisane z całą powagą przez największych ekspertów. A mnie jest trochę żal... Czyż nie jest istotą alpinizmu (i pokrewych zajęć; jak zwał tak zwał) wziąć plecak, d..ę w troki i ruszyć na szlak, w ścianę czy w dzikie chaszcze ? Dziś za największego znawcę lawin uchodzi Werner Munter. Gdy w 1992 roku wchodził w środowisko z rewolucyjnymi poglądami koledzy--fachowcy rzekli: "że jest skręcony wiedzieliśmy, ale teraz to mu już naprawdę odbiło". Czas płynął. Munter wybił się na światowego eksperta. Ale... Po kilku latach sam rzekł i napisał: "Niestety, nowa, jednolita teoria nie umożliwia jednoznacznej oceny pojedynczego stoku. Przeciwnie: postęp idzie w kierunku nieprzewidywalności". Trwa sezon lawinowy. Ilość śniegu, jak na tę porę roku, olbrzymia. Czy pomogą uniwersytety czy też intuicja, zdrowy rozsądek, szczęście i -- co tu ukrywać -- strach? Oprócz głodu i miłości najbardziej ludzkie uczucie."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż , dla nas Cywiński jest wykładnią. Ja z zasady upraszczam, ponieważ w naszym narodzie z zasady się komplikuje. jestem za burzliwymi dyskusjami na forach, w terenie już nie. Przeraża mnie gdy w sytuacji podejmowania szybkich decyzji , zaczyna się "sejmik". Niestety tyczy to także wyspecjalizowanych grup, które winny działać jak automaty. Uczestniczyłem kilkakrotnie w działaniach służb ratowniczych w Alpach. najskuteczniejszy jest francuski CRS. To Ci sami chłopcy co pałują na demonstracjach. We Francji ratownictwem zajmuje się najskuteczniejsza grupa wojskowa, żandarmeria. Z żenadą przyglądałem się pracy na lawinisku naszych chłopców. Ci sami co mnie szkolili przy tablicy, nie byli w stanie ogarnąć bałaganu w terenie. Do dziś niejednoznaczne pozostają decyzje jakie spowodowały kilka lat temu śmierć dwóch młodych ratowników. Nie wygramy z bufonadą i karierowiczostwem, nawet w elitarnych grupach ratowniczych. Tak więc jestem za uproszczeniem zasad i stosowaniem ich samemu. Te które wypisałem na poprzednim poście, nieraz ratowały mnie z opresji. Lawiny naprawdę są nieprzewidywalne i trzeba to uszanować. Pozostaje nam prewencja i zdrowy rozsądek. My za bardzo wierzymy w totolotka... a mnie się uda. W Alpach wyjście ze schroniska bez Pieps'a to jak łażenie z gołą d... Ale co ma zrobić koleś , gdy najtańsze urządzenie kosztuje tyle co komplet nart... wybiera narty. Nasza wiara w technologię. Kupujemy 3 antenowy super-detektor i ... kicha, bo większość poszukiwań odbywa się w nocy, a nasza strzałka na lcd nie ma podświetlenia. Po co ćwiczyć poszukiwanie "na słuch". Okazało się , że braki w szkoleniu eliminują 70% ratowników. W USA każde Liceum ma w programie CPR. Małolaty potrafią przeprowadzić resuscytację po wypadku komunikacyjnym. U nas... no może starczy, bo idą Święta. trzymka mazby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż , dla nas Cywiński jest wykładnią. Ja z zasady upraszczam, ponieważ w naszym narodzie z zasady się komplikuje. jestem za burzliwymi dyskusjami na forach, w terenie już nie. Przeraża mnie gdy w sytuacji podejmowania szybkich decyzji , zaczyna się "sejmik". Niestety tyczy to także wyspecjalizowanych grup, które winny działać jak automaty. Uczestniczyłem kilkakrotnie w działaniach służb ratowniczych w Alpach. najskuteczniejszy jest francuski CRS. To Ci sami chłopcy co pałują na demonstracjach. We Francji ratownictwem zajmuje się najskuteczniejsza grupa wojskowa, żandarmeria. Z żenadą przyglądałem się pracy na lawinisku naszych chłopców. Ci sami co mnie szkolili przy tablicy, nie byli w stanie ogarnąć bałaganu w terenie. Do dziś niejednoznaczne pozostają decyzje jakie spowodowały kilka lat temu śmierć dwóch młodych ratowników. Nie wygramy z bufonadą i karierowiczostwem, nawet w elitarnych grupach ratowniczych. Tak więc jestem za uproszczeniem zasad i stosowaniem ich samemu. Te które wypisałem na poprzednim poście, nieraz ratowały mnie z opresji. Lawiny naprawdę są nieprzewidywalne i trzeba to uszanować. Pozostaje nam prewencja i zdrowy rozsądek. My za bardzo wierzymy w totolotka... a mnie się uda. W Alpach wyjście ze schroniska bez Pieps'a to jak łażenie z gołą d... Ale co ma zrobić koleś , gdy najtańsze urządzenie kosztuje tyle co komplet nart... wybiera narty. Nasza wiara w technologię. Kupujemy 3 antenowy super-detektor i ... kicha, bo większość poszukiwań odbywa się w nocy, a nasza strzałka na lcd nie ma podświetlenia. Po co ćwiczyć poszukiwanie "na słuch". Okazało się , że braki w szkoleniu eliminują 70% ratowników. W USA każde Liceum ma w programie CPR. Małolaty potrafią przeprowadzić resuscytację po wypadku komunikacyjnym. U nas... no może starczy, bo idą Święta. trzymka mazby

Sporo masz racji w tym co piszesz, ale również trochę przesadzasz. Używasz też dość ostrych sformułowań. Jak jest u nas każdy działający zimą wie. Nie masz racji co do cen urządzeń zwanych detektorami lawinowymi. Ceny si zmieniły i jest większa różnorodność w porównaniu do lat ubiegłych. Owszem, można kupić zabawkę za 1500zł i więcej, ale można też kupić dużo tańszą, o czym wiesz doskonale. :) Swoją drogą ekrany współczesnych detektorów mają podświetlenie oraz tryb pracy zarówno cyfrowy, jak i analogowy. Co do przyzwyczajeń to dużo zależy od osoby, która innych szkoli. Jedni zachwycają się ilością funkcji "wszystko mających" zabawek, a inni przeciwnie. Na szkolenia dają kursantom możliwie najprostsze urządzenia (najlepiej analogowe), które siłą rzeczy zmuszają ludzi do wyostrzenia w sobie słabszego od wzroku zmysłu u człowieka, jakim jest słuch. W bieganiu po śniegu za wskazaniem strzałki na ekranie w zasadzie nie ma żadnej filozofii. ;) Aco do USA to tam dzieci z podstawówki potrafią stwierdzić udar, a u nas? :D Odpowiedź zapewne jest zbyteczna. Pozdrawiam, Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wszystko ładnie opisujecie, ale po co porównujecie dzieci z naszych szkół do dzieci ze szkół w innych krajach ( czytaj USA ) ??? Przecież wszyscy wiemy, że jeżeli chodzi o naukę to Polskie szkolnictwo jest jednym z najtrudniejszych na świecie. Nie wierzycie?? - a jednak !!! Może są różnice : program a program ale dajcie spokój. Czy Polacy zawsze muszą się do kogoś porównywać i narzekać??? Myślę, że to nie czas i miejsce aby o tym dyskutować. Ps. : Jeżeli ktoś jest niezadowolony z oświaty, lub według kogoś coś w niej brakuje to jest na to prosty sposób: korepetycje, kursy, szkolenia, etc. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wszystko ładnie opisujecie, ale po co porównujecie dzieci z naszych szkół do dzieci ze szkół w innych krajach ( czytaj USA ) ??? Przecież wszyscy wiemy, że jeżeli chodzi o naukę to Polskie szkolnictwo jest jednym z najtrudniejszych na świecie. Nie wierzycie?? - a jednak !!! .

szczerze gratuluje optymizmu.... ;). -- Pozdrawiam michał
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wszystko ładnie opisujecie, ale po co porównujecie dzieci z naszych szkół do dzieci ze szkół w innych krajach ( czytaj USA ) ??? Przecież wszyscy wiemy, że jeżeli chodzi o naukę to Polskie szkolnictwo jest jednym z najtrudniejszych na świecie. Nie wierzycie?? - a jednak !!! Może są różnice : program a program ale dajcie spokój. Czy Polacy zawsze muszą się do kogoś porównywać i narzekać??? Myślę, że to nie czas i miejsce aby o tym dyskutować. Ps. : Jeżeli ktoś jest niezadowolony z oświaty, lub według kogoś coś w niej brakuje to jest na to prosty sposób: korepetycje, kursy, szkolenia, etc. Pozdrawiam.

Nie widzisz związku takich porównań? Nie wierzę. Pozdrawiam, Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę ale po co to porównywać i jak zawsze nas przedstawiać w cieniu kogoś niby większego ( USA ). Dla mnie akurat USA to kraj absurdu.

Dla mnie to piękny kraj, w którym zdarzają się absurdy, jak w każdym innym kraju na Świecie. Twój tekst ma taki styl jak wypowiedź kogoś, kto twierdzi, że zna całą Amerykę będąc jedynie w Chicago, czy Nowym Jorku. Porównywać można i nie ma w tym nic złego. Warto brać pozytywne wzorce od innych i do nich dążyć, a nawet starać się je prześcignąć. Widzisz to co jest w USA absurdalne, a nie lepiej patrzeć na ten, czy inny kraj przez pryzmat pozytywów?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Gdybys powiedzial, ze dasz 99.999% - uwierzyłbym. Gdy piszesz 100% - nie wierze. Nie zawsze da sie wskazac w 100% bezpieczny szlak.

.... Jasne jasne, zawsze może Cię trafić piorun....serio! Są burze z piorunami w Zimie! Podaj mi wyjście i cel i wyznaczę Ci trasę POZA obszarem lawinowym. Jeśli nie ma takiej opcji, bo z założenia jest to wejście żlebem (Rysy), to ....czekamy do Lata.. jak na Słovacji

Przed lawinami nie da się w 100% zabezpieczyć. Jeśli ktoś tak myśli to żyje w świecie fikcji, a nie w świecie realnym. Jak każdy żywioł operujemy tylko prawdopodobieństwem a nie pewnością. Zachodzi zbyt dużo zjawisk równocześnie żeby móc mówić o pewności. Ja kilku pewniaków znałem - no właśnie znałem :(.

Ajajajajaj znowu czytamy między wierszami......proszę dokładniej! piszemy tu o OMIJANIU lawin a nie czekaniu (przewidywaniu). Chodzenie i zjeżdżanie grzbietami gwarantuje , ze tam ich nie ma! Uogólniam, bo i tak zawsze trzeba zjechać wklęsłościami żlebu. jeśli wyeliminujemy korzystanie z "letnich szlaków" czyli oduczymy podchodzenia wklęsłościami to mamy już 3/4 sukcesu. O tym piszę. Np: wszystkie wejścia w Wyżnią Chochołowską w stronę Wołowca są dnem doliny. "Wyżeracze" idą lasem starą nartostradą na Grzesia, potem granią do Rakonia/Wołowca. Zjazd ramieniem Rakonia do doliny i szlakiem w lesie...itd to tylko przykład. Podobnych rozwiązań jest więcej. największe ryzyko jest podchodzenie dnem żlebu lub doliny, gdyż to jest tor lawiny i przebywamy tam długo (podejście) a nie krótko(zjazd).....teeelo tełoriiii. Co do organizacji trawersów przez tereny zagrożone to już inna bajka. Rzadki to widok,by grupa trawersowała pojedynczo (szkoda czasu) tylko na hura.....specjalizują się w tym szczególnie G.......wiecie kto. Co do zjazdu, to gdy "przywiozłem" z Alp i zademonstrowałem "skręt lawinowy" ( 3-4 skręty i szybki trawers w bok) to .....wiecie kto.... stukali się w głowę i było kupa śmiechu.... I tak można całymi stronami. pozdro mazby

Użytkownik Mazby edytował ten post 12 luty 2013 - 18:51

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz w tym co piszesz jest dość spory poziom ogólności dla mnie zbyt duży. Bardzo mi bliski Czesław Miłosz z jego niesamowicie chłodnym i precyzyjnym intelektem przestrzegał przed wszelkimi uogólnianiem :). Co do 100% to mój przyjaciel jeden z najlepszych polskich wspinaczy mawia, że przed wypadkiem w górach można się zabezpieczyć na 100% tylko nie wychodząc z domu :). I ja się zgadzam z nim całkowicie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz w tym co piszesz jest dość spory poziom ogólności dla mnie zbyt duży. Bardzo mi bliski Czesław Miłosz z jego niesamowicie chłodnym i precyzyjnym intelektem przestrzegał przed wszelkimi uogólnianiem :). Co do 100% to mój przyjaciel jeden z najlepszych polskich wspinaczy mawia, że przed wypadkiem w górach można się zabezpieczyć na 100% tylko nie wychodząc z domu :). I ja się zgadzam z nim całkowicie.

Mam identyczną refleksję ale poruszyłbym jeszcze inne aspekty. 1. Nie zawsze jest możliwe a nawet sensowne poruszanie się wypukłościami terenu - np gdy będzie to oznaczało trudną wspinaczkę mikstową i wiele godzin ciężkiego wysiłku. Lawiny to nie jest jedyne niebezpieczeństwo jakie czeka w górach, zawsze można spaść, wychłodzić się czy utracić siły. Rozsądny plan uwzględnia wszystkie te okoliczności. I inne zagrożenia (np załamanie pogody, najogólniej czas przebywania w górach). Chcę przez to powiedzieć, że jest zdecydowanie więcej przesłanek niż te które podałeś. 2. Metody oceny ryzyka wcale nie muszą oznaczać "przesuwania" granicy bezpieczeństwa. To tylko narzędzie - od nas zależy jak będziemy go używać. Czyli może się zdarzyć, że przy standardowej wiedzy droga wydaje się bezpieczna a próba terenowa wykaże obecność warstw poślizgowych więc zmodyfikujemy taktykę. Negowanie jakiejś może nie do końca pewnej metody ale jednak dającej dodatkowe przesłanki jest dziwne. Lepiej więcej wiedzieć jak mniej. 3. Poprzednik słusznie zauważył, że najbezpieczniej siedzieć w domu to nic się nie zdarzy. Choć pytanie czy najzdrowiej, i statystycznie kto dłużej pożyje ten z piwem przed telewizorem czy ten łazikujący? Za każdym razem jak wracam z gór (czy nawet z boiska) to cieszę się, że jesteśmy cali i zdrowi I wcale nie mam ochoty zostać w górach ale też nie mam zamiaru z nich zrezygnować. I choćby z tego powodu chcę więcej wiedzieć jak mniej, a jak tego użyję to... moja głowa. Pozdro Wiesiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do krówek, to zbyt emocjonalnie do tego podchodzę, to prawda. Miałem rozmowę z autorem książki, ojcem ratownika który zginął wtedy w lawinie. Tak się złożyło, że podobne obiekcje co do przeprowadzenia akcji i ja miałem. W relacji Ojca (który pogrzebał własne dziecko) było wiele racji, słusznego żalu i bezsilności. W tym kontekście, wolałbym by n ie robiono filmu.... szzcególnie polskiej produkcji.

Mazby Przyjacielu, Po co wałkujesz temat, który nie jest dobry do wałkowania na forum? Film o "świętych krowach"? Zdecydowanie nie. Koniec tematu na forum. Teorie? No cóż ... :) Zimą nawet narciarzowi przydają się umiejętności zimowego wspinania i używania takowe go sprzętu, dla ... - podniesienia jego poziomu bezpieczeństwa. Do tego dochodzi umiejętność słuchania przyrody. Ona zawsze nam podpowiada, ostrzega, ale my - turyści piesi/narciarscy równie często jesteśmy głusi i ślepi na jej wołanie. Jesteśmy w jakimś stopniu ofiarami cywilizacji, w której na co dzień żyjemy i najprostszych zasad uczymy się w dorosłym wieku jak maluchy chodzenia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mazby Przyjacielu, Po co wałkujesz temat, który nie jest dobry do wałkowania na forum? .......... Zdecydowanie nie. Koniec tematu na forum.

z prostego powodu.... KTO tu jest Adminem? Chcesz skończyć to nie zabieraj głosu. Wiem, że jako "funkcjonariusz" panicznie się boisz tego wątku, bo śmierdzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...