yukisan Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Wątek wywołany przez Mitka. Otóż nasz przyjaciel twierdzi, że w przypadku awarii narciarza na stromiźnie jeździec nie powinien jej opuszczać na piechotę. Zapytałem o przyczyny. Nie miałem takiego doświadczenia osobiście i nigdy nie przyszło mi do głowy rejterować "per pedes". Owszem bywały sytuacje podbramkowe i trzeba było się dobrze pozbierać w celu opuszczenia stoku z tarczą. Jakie jest najlepsze rozwiązanie ? Na piechotę ? Czy w nartach mimo wszystko ? Tylko jak :eek:? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wit_www Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Zakładając ,że narty są całe i narciaż w jednym kawałku za to sparaliżowany strachem. Najlnepiej poprostu zsunąć się powolutku bokiem na nartach. Na wyślizganej stromej trasie nie da się poprostu zejść bokiem trasy. Jeżeli się da to poprostu najlepiej i najbezpieczniej zejść z trasy i wracać spokojnie do baru lasem :D A już zupełnie bezpiecznie nie pchać się tam gdzie wiadomo ,że się nie da rady Użytkownik Wit_www edytował ten post 04 listopad 2009 - 18:32 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
magi67 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Najprościej usiąść na nartach i powolutku sobie jechać.Oczywiście poza trasą.Widziałem klientów którzy dojeżdżali do stromizny,odpinali narty ,przesankowali odcinek i jechali dalej w pozycji poziomej.Cała operacja wyglądała dość ciekawie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
berry Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Najprościej usiąść na nartach i powolutku sobie jechać.Oczywiście poza trasą.Widziałem klientów którzy dojeżdżali do stromizny,odpinali narty ,przesankowali odcinek i jechali dalej w pozycji poziomej.Cała operacja wyglądała dość ciekawie... ?????????????????? jak to się robi ?????? potrafię jeździć w butach narciarskich, pługiem, nawet na krawędziach , ale w życiu ni potrafiłbym zjechać siedząc na nartach... a co na to stopery ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jozio86 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 "awaria" czyli upadek? jesli tak to trzeba rozroznic czy to narciarz zaawansowany czy raczej nie bardzo...a przyczyny upadku moga byc rozne.Ale nwet to nie ma wg mnie znaczenia.dlaczego ma schodzic na piechote??po to sie czlowiek uczy jak zapiac narty na stromym i zjechac dalej na nich.a dlaczego nie na piechote?aby np. przelamac strach(jesli przyczyna wyapdku byl strach przed stromym), wreszcie poprawic swoja technika jazdy po stromym(jesli przyczyna byl brak techniki,umiejetnosci jazdy po mocno nachylonym stoku) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
yyy Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Jakie jest najlepsze rozwiązanie ? Zakładasz raki,luzujesz klamry i......ze spuszczoną głową powoli.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
yukisan Napisano 4 Listopada 2009 Autor Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Zakładając ,że narty są całe i narciaż w jednym kawałku za to sparaliżowany strachem. Najlnepiej poprostu zsunąć się powolutku bokiem na nartach. Na wyślizganej stromej trasie nie da się poprostu zejść bokiem trasy. Jeżeli się da to poprostu najlepiej i najbezpieczniej zejść z trasy i wracać spokojnie do baru lasem :D A już zupełnie bezpiecznie nie pchać się tam gdzie wiadomo ,że się nie da rady Wit Twoje ostatnie zdanie jest niepodważalne. Temat został wywołany stwierdzeniem Mitka, że najgorsze co można uczynić to schodzenie na piechotę. Jaka jest prawda - nie wiem dlatego pytam. Poczekamy na odpowiedź z uzasadnieniem. Moja koleżanka w takiej sytuacji nie poddała się. Przed stromym odcinkiem wypięła narty, zjechała na tyłku jakieś 200 m, a dalej znów na nartkach. Czyli mamy już trzy opcje jak wybrnąć z tarapatów:D. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jark Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Najprościej usiąść na nartach i powolutku sobie jechać.Oczywiście poza trasą...taaaa.... i już widzę następny temat ... :D:D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
yukisan Napisano 4 Listopada 2009 Autor Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 "awaria" czyli upadek? jesli tak to trzeba rozroznic czy to narciarz zaawansowany czy raczej nie bardzo...a przyczyny upadku moga byc rozne.Ale nwet to nie ma wg mnie znaczenia.dlaczego ma schodzic na piechote??po to sie czlowiek uczy jak zapiac narty na stromym i zjechac dalej na nich.a dlaczego nie na piechote?aby np. przelamac strach(jesli przyczyna wyapdku byl strach przed stromym), wreszcie poprawic swoja technika jazdy po stromym(jesli przyczyna byl brak techniki,umiejetnosci jazdy po mocno nachylonym stoku) Dlaczego ? Bo przecenił swoje możliwości, albo z gapiostwa wpakował się na ściankę. Przyczyny nieistotne. Szukamy rozwiązania sytuacji bez odwrotu ( bo z powrotem pod górkę to chyba nikt nie zaproponuje ). Kierunek - w dół. Pytanie - w jaki sposób najwygodniej i najbezpieczniej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jozio86 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 najwygodniej,najbezpieczniej?jesli nie daje rady zjechac, to niech sie zeslizguje najwygodniej i najbezpiczeniej.na piechote?bardzo nie wygodnie na stromym tym abrdziej z nartami na plecach.mysle, ze takze niebezpicznie bo w butach narciarskich ciezko sie schodzi i latiwje o wywrotke... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomformat Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Nie przewiduję konsensusu w tym temacie, bo ile sytuacji to i tyle rozwiązań. Na Izersku (za Zdiarem w lewo:)) jedna trasa ma trzy "progi", jednego dnia kobitka jeździła normalnie, drugiego dnia stwierdziła że jakaś "blokada się jej włączyła" i progi okazały się za wysokie. Więc dojazd na nartach, wypinanko, grajdolenie na piechotę się przez próg, zapinanko i do następnego. Nie było siły która by Ją zmusiła do jakiegokolwiek zsuwania się przez przeszkodę na nartach. Zwózka na plecach też nie wchodziła w grę z braku chętnych. Tragicznie to schodzenie nie wyglądało bo nie było oblodzenia, jak by było to pewnie trzeba by było kombinować inaczej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gajowy01 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Wątek wywołany przez Mitka. Otóż nasz przyjaciel twierdzi, że w przypadku awarii narciarza na stromiźnie jeździec nie powinien jej opuszczać na piechotę. Zapytałem o przyczyny. Nie miałem takiego doświadczenia osobiście i nigdy nie przyszło mi do głowy rejterować "per pedes". Owszem bywały sytuacje podbramkowe i trzeba było się dobrze pozbierać w celu opuszczenia stoku z tarczą. Jakie jest najlepsze rozwiązanie ? Na piechotę ? Czy w nartach mimo wszystko ? Tylko jak :eek:? Zawsze i wszedzie na nartach - oczywiscie na bialym stoku, bo bez sniegu to juz oczywiscie niekoniecznie :) Taka mam zasade, mialem odkad pamietam - wydaje mi sie, ze to zasada ogolna dotyczaca w zasadzie wszystkich, takze poczatkujacych. Podam przyklad: bardzo zlodzone Paradiso (czarna z lodowca w Tonale), slaba zsuwajaca sie narciarka, no i lekka gleba - pierwsze co zrobila to odpiela niestety narty: i w tym momencie zaczal sie najwiekszy problem - ona nie mogla nawet wstac bez nart(!), podcinalo jej buty bez zadnej kontroli, siadala na tylku itd. - bezradnosc. Bylem w poblizu, poswiecilem kilka chwil, wpielismy narty i jakos zsuwala sie dalej - "bockiem, bockiem, ... wartko ale cichusko" ;) - i jakos dala rade, bez nart to bylo po prostu niemozliwe. Na nartach czlowiek ma punkt podparcia, punkt zaczepienia - krawedzie, itd. Jesli jest problem, trasa cie przerosla - olewasz stylowosc i wysoka samoocene ;) - zsuwasz sie bokiem na nartach, i zawsze jakos na dol dotrzesz. Inny przyklad mi sie jeszcze przypomnial - bardziej zabawny: krzeselko; spada rekawiczka czy kijek kilka metrow przed stacja gorna; czlowiek zsiada, odpina narty i idzie po swoja rzecz, ... i po paru krokach wpada w puch po pachy :) ...oczywiscie wygrzebac sie nie moze za diabla :) Obsluga musiala zalozyc jakies rakiety, podreptala i jakos wyciagneli delikwenta, ...tutaj roli nart chyba nie trzeba tlumaczyc :) Mozna by mnozyc takie anegdoty - ale moja konkluzja jest jedna: narty sa potrzebne na nogach - maja pomagac a nie przeszkadzac w rekach czy na plecach. (...) ( bo z powrotem pod górkę to chyba nikt nie zaproponuje ). Moze cie zdziwie ale taki pomysl wydaje mi sie lepszy: w butach narciarskich latwiej sie wchodzi - mozna sie np. "wkuwac" szpicami butów w twardy stok. W sytuacji awaryjnej, np. wyrwanych wiazan itp. lepiej chyba wracac w gore niz pchac sie w dol. Oczywiscie wiele zalezy chocby od tego gdzie jest blizej :) Użytkownik gajowy01 edytował ten post 04 listopad 2009 - 20:17 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gordasz Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 najwygodniej,najbezpieczniej?jesli nie daje rady zjechac, to niech sie zeslizguje najwygodniej i najbezpiczeniej.na piechote?bardzo nie wygodnie na stromym tym abrdziej z nartami na plecach.mysle, ze takze niebezpicznie bo w butach narciarskich ciezko sie schodzi i latiwje o wywrotke... Tutaj widzę racje ... Moim zdaniem trzeba się ześlizgiwać na nartach . Zawsze to jest większa stabilność i masz 2 wolne ręce z kijami aby jc się podeprzeć ,pomóc sobie . Na butach normalnym krokiem się bardzo ciężko schodzi jeszcze po oblodzonej trasie , i wtedy jak Cię podetnie lecisz na tyłek i zjeżdżasz na tyłku w dół... z czego odruch jest taki że narty puszczasz i chcesz się zatrzymać a twoje narty mogą kogoś zaskoczyć przez co możesz stworzyć zagrożenie dla innych. Można też zjechać śmigiem mocno akcentując skręt tzn co 1 skręt mocne "wcięcie" czyli praktycznie tak mocno na krawędziach że aż do zatrzymania. ps1. Poza trasą jeździłem siadając na nartach tylko że wtedy trzeba schować stopery lecz jak się tak rozpędzi to już się nie ma zbytnio nad tym panowania. ps2. Co do jazdy na butach niezła frajda proponuje każdemu spróbować na krawędziach także się da jak pisał kolega. Nie raz się wychodziło na nogach do połowy stoku żeby zjechać na butach .( nie próbowałem tego na oblodzonej trasie) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
HesSki Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 Wstyd się przyznać, ale zdarzało się musieć nie zjechać, ale raczej zejść ze stromizny po uprzednim łubudu czy podobnym zajściu. Ja robiłam, jak to sobie nazwałam idiotycznie - "na Bodego". Kiedyś na jakimś filmiku zobaczyłam, jak Bode M. stoi sobie na czymś stromszym z nartami równolegle, w poprzek stoku, i aby spokojnie powoli zjechać na bokach nart prostym torem w dół prostował się (tj. przyjmował ustawienie: ciało względem stoku 90 stopni) a gdy tylko się chciał zatrzymać przyjmował kąt ostry. Dobry sposób, naprawdę pomocny. Polecam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Picia55 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 troche nie widze sensu tematu... jak nie jesteś wstanie zjechać/zsunąć sie to wg mnie tym bardziej schodzić w butach narciarskich po stromiźnie:eek: no a jak jesteśmy wstanie zjechać i uda nam się wpiąć w narty to dlaczego niby zchodzić? No i jeszcze 3 możliwość jak nie da sie wpiąć w narty to nie wydaje mi sie żebyśmy się zatrzymali przed końcem stromizny po glebie i wtedy trzeba czekać na uczynnego który narty przywiezie albo jakoś (kurde ciekawe jak:D:eek: ) drałować do góry po narty i na dupie na dół... Więc żadne schodzenie nie wchodzi w rachube... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
xxbachanxx Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 A nie lepiej po prostu od lewej do prawej i kontrolować wytracanie wysokości siłą nacisku na krawędzie, a przy bandzie po prostu zwrot płużony i tak aż pokona się stromiznę, najgorsze co można zrobić to narty w łapę i na butach, bo ani na zalodzonym ani na grząskim nie mamy zbyt łatwej sytuacji, pamiętam jak kiedyś jeździłem na parapecie po czarnej trasie w Harrachowie, niby nie jest to jakaś trudna trasa, ale przez to że ratrak tam się nie pojawiał były strasznie kopne muldy, obok mnie z góry wystartowała dwójka narciarzy, ja zjechałem, jadę kolejny raz a oni może ze 200m do dołu przejechali, odpięli narty... i zanim zeszli do wypłaszczenia przed ścieżką w prawo zajęło im to kolejne 4 moje zjazdy, a wyglądali jak śniegowe bałwanki, więc pewnie to schodzenie polegało na wpadnięciu w grząski śnieg, fikołku i taka turlanka aż do dołu ;-) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jahu Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 również jestem zdania jak jesteś w 1 kawałku i masz możliwość wpiąć się w deski - to jakoś pokornie się zsuniesz "do baru" celem rozpamiętywania , no przecież nie da się zbiesić aż tak bardzo, żeby narty porzucić i na stopach zasuwać po białym.. ;) pozdro jahu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
JurekP Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 i wtedy trzeba czekać na uczynnego który narty przywiezie albo jakoś (kurde ciekawe jak:D:eek: ) drałować do góry po narty i na dupie na dół...Na porzadnej stromiznie to w takich wypadkach po narty raczej trzeba dralowac w dol i ich szukac Stopery nie pomagaja. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Picia55 Napisano 4 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 4 Listopada 2009 A nie lepiej po prostu od lewej do prawej i kontrolować wytracanie wysokości siłą nacisku na krawędzie, a przy bandzie po prostu zwrot płużony i tak aż pokona się stromiznę, najgorsze co można zrobić to narty w łapę i na butach, bo ani na zalodzonym ani na grząskim nie mamy zbyt łatwej sytuacji, pamiętam jak kiedyś jeździłem na parapecie po czarnej trasie w Harrachowie, niby nie jest to jakaś trudna trasa, ale przez to że ratrak tam się nie pojawiał były strasznie kopne muldy, obok mnie z góry wystartowała dwójka narciarzy, ja zjechałem, jadę kolejny raz a oni może ze 200m do dołu przejechali, odpięli narty... i zanim zeszli do wypłaszczenia przed ścieżką w prawo zajęło im to kolejne 4 moje zjazdy, a wyglądali jak śniegowe bałwanki, więc pewnie to schodzenie polegało na wpadnięciu w grząski śnieg, fikołku i taka turlanka aż do dołu ;-) wydawało mi sie że mówimy o tym co robi sie po GLEBIE a nie jak sie nie daje rady ale stoi sie jeszcze na nartach... O tym przypadku wolałbym nie rozmawiać który przedstawiłeś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
HesSki Napisano 5 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 A tak swoją drogą zejście na nogach w samych butach (bez raków itp) po lodzie (co często występuje na stromych stokach) to chyba ryzykowne posunięcie? Schodził ktoś w takiej sytuacji? Da się w ogóle?? Nie wiem, ja jak już, czy to lód czy inne cuda, to na nartach - boczne zsuwanie. Nie przyszło mi do głowy jeszcze piechotą... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
piotrekwawa Napisano 5 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 Ja jeszcze nigdy nie schodziłem, po pierwsze nie pcham się gdzie mnie nie chcą Po drugie jestem zawzięty podchodzę po nartę (narty) zapinam jadę, potem podchodzę po nartę (narty) zapinam jadę itd. Ale mojej żonie zdarzyło się I widzę, że dziewczyną z forum też się zdarza. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
HesSki Napisano 5 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 Ja jeszcze nigdy nie schodziłem, po pierwsze nie pcham się gdzie mnie nie chcą Po drugie jestem zawzięty podchodzę po nartę (narty) zapinam jadę, potem podchodzę po nartę (narty) zapinam jadę itd. Ale mojej żonie zdarzyło się I widzę, że dziewczyną z forum też się zdarza. Czasem... zanim dowiesz się, że tam Cię właśnie nie chcieli... jest już za późno Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
yukisan Napisano 5 Listopada 2009 Autor Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 Czasem... zanim dowiesz się, że tam Cię właśnie nie chcieli... jest już za późno Otóż to! Złota myśl przewodnia! Zdarzyła mi się podobna sytuacja, ale nie przyszło do głowy porzucenie nart. Mimo gonitwy myśli, jęzora na brodzie i serca w przełyku poleżałem sobie z boczku coby myśli pozbierać. Po ochłonięciu zacisnąłem zęby i mieszanką metod opisanych wyżej ( boczkiem, uślizgiem, pługiem "maximusem" ) dotarłem w bardziej przyjazne rejony. Tam właśnie wtedy mnie nie chcieli, a dowiedziałem się o tym jakieś 5 upadków za poźno. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
apofi Napisano 5 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 Czasem... zanim dowiesz się, że tam Cię właśnie nie chcieli... jest już za późno Dobrze powiedziane Tez tak mialam .. Jak sie zorientowalam to mnie troszke sparalizowalo .. dobrze, ze na krotko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
HesSki Napisano 5 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 5 Listopada 2009 A co do wspomnianego przez yukisana pługa maximusa, to jest taka chyba zasada, że do pewnego pochylenia pług się sprawdza. Przekraczając pewną granicę, nie ma już znaczenia, jak wielki kawałek pizzy zrobisz - lecisz aż miło popatrzeć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.