Skocz do zawartości

Dziecko na stoku


Mitek

Rekomendowane odpowiedzi

Coś co np. uwielbia rodzic nie musi być też ulubionym hobby jego pociechy

Moim zdaniem być świadomym i odpowiedzialnym rodzicem to również, wybierać dla dziecka rozwiązania dla niego bezpieczne i przez niego oczekiwane. Znając swoje dzieci jesteśmy w stanie lepiej lub gorzej ocenić, co może sprawić im radość. Bez przesady, nie przeginajmy!

a teksty o tzw. męskiej, twardej metodzie wychowywania mnie po prostu rozwalają.

Chyba nie powinieneś mieć wątpliwości, że nikt rozsądny nie będzie leczył swoich kompleksów narażając na jakiekolwiek niebezpieczeństwo swoje pociechy. Nikt nikogo nie namawia na wyjazd z dwulatkiem na zimowy obóz survivalowy. Mówimy o bezpiecznym przebywaniu ze swoimi pociechami również na nartach, niekoniecznie pozostawiając je w pokoju hotelowym. Dla wielu z nas (a przynajmniej dla mnie) są to nieliczne chwile kiedy mogę być tylko i na wyłączność dla moich dzieci. Żeby nie być posądzonym o hipokryzję... oczywiście jest i tak, że jeździmy sami (rodzice) lub ze starszym synem. Wszystko zależy od możliwości i okoliczności.

Skoro to takie wszystko bezpieczne i zupełnie nieszkodliwe, to dlaczego nie urządzać latem górskich wyścigów na rowerach downhill z dziećmi przytroczonymi do pleców rodzica ...

Odpowiedź podał już Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 73
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

To i ja dwa słowa dorzucę, wracając do początku!

... Mamy 2 letniego synka i wybraliśmy hotel dla dzieci - podobno jeden z najlepszych biorąc pod uwagę opiekę dla dzieci - opiekują się dziećmi od 1 tygodnia życia od 6.00 rano do 18tej - nad naszymi pociechami czuwa 40 osobowy personel wyznaczony tylko dla dzieci, nie wspomnę o warunkach (place zabaw itp.) - a rodzice na nartki.... ... http://english.babyh...bybetreuung.htm

Bardzo ostro (egoistami) oceniacie tych co z dziećmi jeżdżą. A ja bym dość ostro ocenił zostawianie dzieci na wiele godzin w hotelu. Jak już wyjeżdżamy z dzieckiem to z nim bądźmy. Wybierzmy dziecięcy stok (taki dla dwulatka czyli saneczkowy i jabłuszkowy a nie narciarski) obok normalnego, "dorosłego stoku" i bawmy się z nim. I na zmianę "uciekajmy" na parę minut na stok narciarski. Wtedy także może być czas i miejsce na jakiś zjazd w nosidełkach. Oczywiście jak umiejętności wystarcza. I jeszcze jedno - nie przesadzajmy ze zbyt wczesną nauką jazdy na nartach. Dostosujmy to do rozwoju zmysłu równowagi naszego dziecka. Pozdrawiam. Tadek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówimy o bezpiecznym przebywaniu ze swoimi pociechami również na nartach, niekoniecznie pozostawiając je w pokoju hotelowym Mitek

Taka uwaga na początek - jeśli zabierasz głos w dyskusji, proponowałbym przejrzeć wszystkie posty, a nie tylko "odświeżyć" ostatni ... Gdybyś przeczytał wcześniejsze - to doczytałbyś, że nie jestem przeciwnikiem jeżdżenia z maluchami na plecach całkowicie, a za jeżdżeniem wyłącznie na terenie/trasach przeznaczonych do tego. I nie przekona mnie żaden argument o własnych umiejętnościach rodziców np. w zderzeniu z jakimś narciarskim imbecylem. Oczywiście Rodzic jedzie w kasku, a dziecko rowniez ? Watpię ... O tzw. "żółwiku" nawet nie wspominam ... Zdravim :-)

Użytkownik o.tisk edytował ten post 30 wrzesień 2008 - 16:30

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka uwaga na początek - jeśli zabierasz głos w dyskusji, proponowałbym przejrzeć wszystkie posty, a nie tylko "odświeżyć" ostatni ...

Z całym szacunkiem, ale nie tylko przejrzałem ale i przeczytałem wszystkie w tym wątku :).

Gdybyś przeczytał wcześniejsze [ciach]

jak napisałem przeczytałem :D

to doczytałbyś, że nie jestem przeciwnikiem jeżdżenia z maluchami na plecach całkowicie, a za jeżdżeniem wyłącznie na terenie/trasach przeznaczonych do tego.

W przywołanej przez Ciebie mojej wypowiedzi w żadnym jej fragmencie nie twierdzę, że tak jest. Chodzi jedynie o to, abyś nie generalizował i nie wrzucał wszystkich do jednego wora.

I nie przekona mnie żaden argument o własnych umiejętnościach rodziców np. w zderzeniu z jakimś narciarskim imbecylem. [ciach]

Teraz kamyczek do Twojego ogródka ;) Gdybyś przeczytał moje wypowiedzi w tym wątku, zapewne zauważyłbyś że sam nie zdecydowałbym się na jazdę z dzieckiem w nosidełku, właśnie ze względu na moje umiejętności. Ale pisałem już o tym, jestem pełen podziwu dla tych, którzy robią to odpowiedzialnie i bezpiecznie.

Użytkownik mn16 edytował ten post 30 wrzesień 2008 - 16:50

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziecko jest konsekwencją przemyślanych/przeważnie/ i dorosłych/przeważnie/ decyzji, i nie jest ono dodatkiem do naszego życia a jednym z jego celów i wartości nadrzędnych i wymaga niestety poświęceń różnych, z których rezygnacja z kilku sezonów narciarskich nie jest poświęceniem największym…ja dla swoich córek zaniedbałem kilka sezonów narciarskich, i to jest wybór, który polecam…

... jestem pełen podziwu dla tych, którzy robią to odpowiedzialnie i bezpiecznie.

…w sezonie był temat na forum o celowości zabierania niemowląt na stok, były poparcia i gratulacje po szczęśliwym powrocie, a dla mnie było to przedsięwzięcie o niepotrzebnym ryzyku, w którym dziecko nie miało wyboru…ale rodzice mieli…i nadal uważam, że to był błąd, bo nie ma bezpiecznego ryzyka i nic nas nie usprawiedliwia kiedy takie ryzyko podejmujemy… …i tylko żal mi tych dzieci, które doznają jakiegoś uszczerbku, bo rodzic głupi dostarczyć chciał im wrażeń, doznań pięknych, elementów wychowania…a może tylko chciał dowartościować siebie, pokazać swoją twardą szkołę życia…choć ja uważam, że wychowanie „twardą ręką” nie polega na stawianiu dziecka na krawędzi dachu, zamykaniu go w piwnicy…a zupełnie na czymś innym… Pozdr.-a.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mądry i wyważony tekst Skimana - pod którym się całkowicie podpisuję - powienien stanowić zwieńczenie tej dyskusji, bo - jak widać - każdy z dyskutantów pozostaje przy swoim zdaniu (do którego ma naturalnie prawo). I to też należy uszanować, choć z osobistą zgodą, czy przyzwoleniem na ww praktyki nie ma naturalnie nic wspólnego, Zdravim :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hm... mam krótkie włosy co prawda, ale jednak jestem matką, a nie tatusiem i nie należę raczej do tych bardzo zatroskanych... jeszcze dorzucę swoje trzy grosze. Porównujecie jazdę z dzieckiem na plecach do wożenia dzieci samochodem. Z mojego punktu widzenia podstawowa różnica jest taka, że samochód to jest środek transportu, którym przemieszczamy się z naszymi dziećmi w różnych codziennych sytuacjach, to jest norma i konieczność. Zabieranie natomiast malca na narty nie jest koniecznością, tylko naszym widzimisię. A narażając maluszka na niebezpieczeństwo dla swojego widzimisię to jest w moim pojęciu zgoła innego kalibru sprawa, niż narażanie go na ewentualne niebezpieczeństwo w wyniku realizowania codziennych czynności życiowych. Berry, niestety, ale nie jest prawdą, ze im więcej zróżnicowanych bodźców zapewniasz dziecku, tym bardziej ono otwarte na świat, ludzi i szczęśliwe i jest to sposób myślenia typowo życzeniowy... Prawidłowy rozwój możesz dziecku zapewnić dostarczając mu takich bodźców i w takiej ilości, jakie są mu one potrzebne na poszczególnych etapach rozwoju.

Borowino droga... jeśli już takiej retoryki używamy, to JEST PRAWDĄ, że dostarczamy dziecku jak najwięcej bodźców ZGODNYCH Z JEGO WIEKIEM ROZWOJOWYM, a to oznacza nie ŻYCZENIOWE MYŚLENIE, tylko fakt umiejętności dostosowania ilości i jakości bodźców do wieku dziecka... Oczywiście zapraszam do polemiki, aczkolwiek pewnie będziemy pisać o tym samym w inny sposób... Nie wiem jak długo Ty pracujesz, z jakim wiekiem dzieci, ja tylko kilkanaście lat i najprawdopodobniej bez podania szczegółowych przykładów tego o czym piszemy, bez oparcia na konkretnych osobach (tzw. indywidualnych przypadkach)... Pracuję nad twórczym rozwojem dzieci w różnym wieku i na podstawie wiedzy teoretycznej i tych skromnych doświadczeń uważam jak powyżej... Hipermarket poznawczo jak najbardziej... Chyba, że reakcja dziecka, niezamodelowana przeze mnie, czyli rodzica jest inna niż oczekiwana, czyli innymi słowy dziecko odczuwa dyskomfort... itd. Myślenie życzeniowe ? Tak... być może kilkanaście lat temu... Teraz to fakty...

Dziecko jest konsekwencją przemyślanych/przeważnie/ i dorosłych/przeważnie/ decyzji, i nie jest ono dodatkiem do naszego życia a jednym z jego celów i wartości nadrzędnych i wymaga niestety poświęceń różnych, z których rezygnacja z kilku sezonów narciarskich nie jest poświęceniem największym…ja dla swoich córek zaniedbałem kilka sezonów narciarskich, i to jest wybór, który polecam… …w sezonie był temat na forum o celowości zabierania niemowląt na stok, były poparcia i gratulacje po szczęśliwym powrocie, a dla mnie było to przedsięwzięcie o niepotrzebnym ryzyku, w którym dziecko nie miało wyboru…ale rodzice mieli…i nadal uważam, że to był błąd, bo nie ma bezpiecznego ryzyka i nic nas nie usprawiedliwia kiedy takie ryzyko podejmujemy… …i tylko żal mi tych dzieci, które doznają jakiegoś uszczerbku, bo rodzic głupi dostarczyć chciał im wrażeń, doznań pięknych, elementów wychowania…a może tylko chciał dowartościować siebie, pokazać swoją twardą szkołę życia…choć ja uważam, że wychowanie „twardą ręką” nie polega na stawianiu dziecka na krawędzi dachu, zamykaniu go w piwnicy…a zupełnie na czymś innym… Pozdr.-a.

skimanie... ferowanie wyroków idzie Ci dość dobrze... Ty masz tak, że zaniedbujesz sezon ze względu na córki i masz do tego prawo... Dziecko wymaga wyrzeczeń... tak się mówi... NIEPRAWDA (mówiąc w popularny tutaj sposóB)... tylko trochę musi ulec zmianie życie... tylko trochę... Nie mów o głupich rodzicach, nie mów o twardych szkołach i dowartościowaniach, bo uogólniasz... czyż to nie głupie ? (ferując po Twojemu wyrok) Mój Mateusz był z dziećmi na obozie narciarskim w wieku 3 - 5 miesięcy... Z zachowaniem swojego rytuału dnia codziennego, z dostosowaniem ilości jego bycia wśród innych do odbioru przez Mateusza otoczenia... do reakcji... pozwala na zdrowy, kreatywny rozwój... Nie jest objawem głupoty rodziców... Spacery w mroźny zimowy dzień (np. -5), powodujące rozluźnienie i tym samym redukujące uciążliwości związane z wzdęciami :-)))) itd. itd. To nie jest objaw głupoty... Ale rozumiem, że Ty masz inaczej... I nie pisz o objawach głupoty...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

skimanie... ferowanie wyroków idzie Ci dość dobrze... Ty masz tak, że zaniedbujesz sezon ze względu na córki i masz do tego prawo... Dziecko wymaga wyrzeczeń... tak się mówi... NIEPRAWDA (mówiąc w popularny tutaj sposóB)... tylko trochę musi ulec zmianie życie... tylko trochę... Nie mów o głupich rodzicach, nie mów o twardych szkołach i dowartościowaniach, bo uogólniasz... czyż to nie głupie ? (ferując po Twojemu wyrok) Mój Mateusz był z dziećmi na obozie narciarskim w wieku 3 - 5 miesięcy... Z zachowaniem swojego rytuału dnia codziennego, z dostosowaniem ilości jego bycia wśród innych do odbioru przez Mateusza otoczenia... do reakcji... pozwala na zdrowy, kreatywny rozwój... Nie jest objawem głupoty rodziców... Spacery w mroźny zimowy dzień (np. -5), powodujące rozluźnienie i tym samym redukujące uciążliwości związane z wzdęciami :-)))) itd. itd. To nie jest objaw głupoty... Ale rozumiem, że Ty masz inaczej... I nie pisz o objawach głupoty...

Wobec dzieci mamy obowiązki, prawa maja dzieci. A narażanie dzieci na niepotrzebne ryzyko doznania jakiegokolwiek uszczerbku jest głupotą i nie dotyczy to zabierania dzieci w mroźny dzień na spacer, by mu wzdęcia przeszły/o tym nie wiedziałem-stosując koperek/, a o jeździe na stoku z dzieckiem w nosidełku… …i jeżeli nie rezygnujesz dla dzieci z niczego albo tylko z tego niezbędnego minimum to jest to egoistyczne i niewychowawcze…a dziecko pewnie w swojej mądrości i bezgranicznym zaufaniu przystosuje się do tego, bo nie ma wyboru… …moje córki w wieku 3 - 5 miesięcy były pod kloszem, bo to ich prawo by pod nim być…bo ja mam inaczej…
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wobec dzieci mamy obowiązki, prawa maja dzieci. A narażanie dzieci na niepotrzebne ryzyko doznania jakiegokolwiek uszczerbku jest głupotą i nie dotyczy to zabierania dzieci w mroźny dzień na spacer, by mu wzdęcia przeszły/o tym nie wiedziałem-stosując koperek/, a o jeździe na stoku z dzieckiem w nosidełku… …i jeżeli nie rezygnujesz dla dzieci z niczego albo tylko z tego niezbędnego minimum to jest to egoistyczne i niewychowawcze…a dziecko pewnie w swojej mądrości i bezgranicznym zaufaniu przystosuje się do tego, bo nie ma wyboru… …moje córki w wieku 3 - 5 miesięcy były pod kloszem, bo to ich prawo by pod nim być…bo ja mam inaczej…

a gdzie dla Ciebie jest granica rezygnacji dobrej i rezygnacji za małej... rezygnacji mądrej i rezygnacji nadmiernej.... pisanie niestety nie zastąpi rozmowy...co to jest niezbędne minimum... eeech... słowa klucze... co to jest zachowanie egoistyczne... co to jest... itd.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Borowino droga... jeśli już takiej retoryki używamy, to JEST PRAWDĄ, że dostarczamy dziecku jak najwięcej bodźców ZGODNYCH Z JEGO WIEKIEM ROZWOJOWYM, a to oznacza nie ŻYCZENIOWE MYŚLENIE, tylko fakt umiejętności dostosowania ilości i jakości bodźców do wieku dziecka... Oczywiście zapraszam do polemiki, aczkolwiek pewnie będziemy pisać o tym samym w inny sposób... Nie wiem jak długo Ty pracujesz, z jakim wiekiem dzieci, ja tylko kilkanaście lat i najprawdopodobniej bez podania szczegółowych przykładów tego o czym piszemy, bez oparcia na konkretnych osobach (tzw. indywidualnych przypadkach)... Pracuję nad twórczym rozwojem dzieci w różnym wieku i na podstawie wiedzy teoretycznej i tych skromnych doświadczeń uważam jak powyżej... Hipermarket poznawczo jak najbardziej... Chyba, że reakcja dziecka, niezamodelowana przeze mnie, czyli rodzica jest inna niż oczekiwana, czyli innymi słowy dziecko odczuwa dyskomfort... itd. Myślenie życzeniowe ? Tak... być może kilkanaście lat temu... Teraz to fakty...

hej, myślę, że nastąpiło małe nieporozumienie. Pisząc o zabieraniu dzieci do hipermarketu napisałam o kilkutygodniowych dzieciach, które rodzice zabierają tam, bo nie widzą w tym nic złego. I nie dam się tak łatwo przekonać, że nie jest to czysty egoizm i brak wyobraźni ze strony ich rodziców. Chociażby ze względu na możliwość zarażenia się od ludzi, którzy tam przebywają. Jeżeli byłoby to absolutnie koniecznie, to nie ma o czym mówić, ale w przeciwnym razie - po prostu bezmyślność. Nie jestem przeciwnikiem robienia z dziećmi różnych rzeczy - córeczka była z nami na kempingu jak miała 2 miesiące i było super. Ale wcześniej skonsultowałam to z lekarzem i tak wszystko zorganizowaliśmy, żeby dziecku było dobrze. W szóstym miesiącu ciąży zjechałam sobie powolutku na nartach z poustego stoku w Polańczyku... Po prostu mam wrażenie, że często rodzice próbują wmówić sobie, że wszystko można robić z dziećmi i że to jest dla nich dobre. Jest dobre. Dla rodziców. Wracając do tematu. Jeśli Tatuś zabiera dziecko na narty, bo chce mu zrobić przyjemność, zna swoje możliwości i bierze pod uwagę możliwości dziecka, ok. Ale jeśli robi to, bo bardzo chce jeździć i z dzieckiem nie ma co zrobić, to już ok nie jest
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hej, myślę, że nastąpiło małe nieporozumienie. Pisząc o zabieraniu dzieci do hipermarketu napisałam o kilkutygodniowych dzieciach, które rodzice zabierają tam, bo nie widzą w tym nic złego. I nie dam się tak łatwo przekonać, że nie jest to czysty egoizm i brak wyobraźni ze strony ich rodziców. Chociażby ze względu na możliwość zarażenia się od ludzi, którzy tam przebywają. Jeżeli byłoby to absolutnie koniecznie, to nie ma o czym mówić, ale w przeciwnym razie - po prostu bezmyślność. Nie jestem przeciwnikiem robienia z dziećmi różnych rzeczy - córeczka była z nami na kempingu jak miała 2 miesiące i było super. Ale wcześniej skonsultowałam to z lekarzem i tak wszystko zorganizowaliśmy, żeby dziecku było dobrze. W szóstym miesiącu ciąży zjechałam sobie powolutku na nartach z poustego stoku w Polańczyku... Po prostu mam wrażenie, że często rodzice próbują wmówić sobie, że wszystko można robić z dziećmi i że to jest dla nich dobre. Jest dobre. Dla rodziców. Wracając do tematu. Jeśli Tatuś zabiera dziecko na narty, bo chce mu zrobić przyjemność, zna swoje możliwości i bierze pod uwagę możliwości dziecka, ok. Ale jeśli robi to, bo bardzo chce jeździć i z dzieckiem nie ma co zrobić, to już ok nie jest

No tak jak mówiłem... o tym samym... zgadzam się :-)))) ze wszystkim... A Twoje ostatnie zdanie pasuje mi do mojej wymiany ze skimanem... Jeśli nie ma z nim co zrobić i dlatego bierze go na narty, to tego za właściwe nie uważam... i Ty skimanie chyba również :-)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może trochę ot, ale... z wielką przyjemnością czytam ten temat. I polecam jego lekturę każdemu, kto kiedyś miałby ochotę się zapomnieć w nerwach... bo jak widać, każdą kontrowersyjną sprawę można dyskutować w sposób elegancki, kulturalny i z poszanowaniem dla zdania innych się wypowiadających...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemem tego typu dyskusji jest to, że bardzo często radykalizujemy swoje postawy, a może raczej wypowiedzi, bo w życiu jest przecież różnie i o postawę bezkompromisową niezwykle trudno. Często zdarza się nam czytać to, co nie jest napisane, widzieć w postach innych to, czego nie mieliśmy na myśli pisząc własne opinie... To, że skiman6 chował swoje kilkumiesięczne córki pod kloszem jest jedną z możliwych postaw, ale to nie oznacza również, że berry krzywdził swoją pociechę zabierając ją na obóz narciarski. To, że Mitek zabierał swoje roczne dziecko w nosidełku na narty nie oznacza, że postępował lekkomyślnie lub że przyjął lepszą postawę od osoby zostawiającej dziecko pod opieką w hotelu. Każdy z nas dokonuje innych wyborów. Ważne by były one przemyślane i z korzyścią dla naszych dzieci, które przecież każdy z nas, kto pisał w tym wątku na pewno szczerze kocha i nie narażałby je na niebezpieczeństwo. Myślenia i zdrowego rozsądku jak zwykle nic nie zastąpi. Ale najważniejsze jest to, że potrafimy (jak to ktoś, niestety nie pomnę kto, powiedział kiedyś) pięknie się różnić :rolleyes:

Użytkownik mn16 edytował ten post 30 wrzesień 2008 - 22:31

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam A zaczęło się od:

Witam Jak ma trzy i pół roku to zabierzcie go na narty a nie zostawiajcie w hotelu. Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku. Pozdrawiam

Bedę musiłą na drugi raz uważać jak zabiorę glos w jakimś temacie:). No i temat miał byc dziecko na stoku a zszedł na strategie wychowawcze. Cóż mnie nikt nie przekona. Staram się wychowywać dzieci tak, żeby były szczęśliwe teraz i zawsze. To co robię z dziecmi i dla dzici uzależniam w dużej mierze od nich od ich zdania w tym względzie. Przecież nawet niemowlaczek manifestuje swoje zdanie poprzez płacz, spojrzenie, mimikę. I każde nasze działanie w którym dziecko bierze udzial podlega jego ocenie którą możemy odczytać tylko trzeba się postarać. Nigdy nie traktowałem moich dzieci jako "bezbronne maluszki" ale raczej jako przyjaciól czy partnerów i myslę, że one to doceniają. Jestem wrogiem wychowywania pod kloszem (choć myslę, że to nie było takie klasyczne "pod kloszem" to co pisał skiman). Staram się jeżeli tylko mogę dostarczyć swoim dzieciom jak najwięcej "bodźców" (choć możę pomińmy hipermarket) i widze po ich reakcji kiedy są zadowolone a kiedy coś im się nie podoba. Mam w swoim otoczeniu sporo dzieci, które są wychowywane "na odległość" lub nie wychowywane a "chronione" i czasami sprawiają wrażenie niedorozwiniętych. Dlatego właśnie uważam taką drogę za słuszna i staram sie ją propagowac jak tylko mogę chociaż zdaję sobie oczywiście sprawę, że każdy może postepowac tak jak uważa za słuszne. Co do nart z dziećmi to powiem szczerze, że dla mnie narty bez dzieci i bez zony nie mają zbytnio sensu. Mam nadzieję, że w tym roku po raz pierwszy od 7 lat bedziemy mogli pojeździć spokojnie całą rodzinną. Może nawet w skiforumowym towarzystwie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich interlokutorów Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy chcemy swoje dzieciaki chronić, i normalni rodzice myslą zawsze o tym aby ich dzieci miały lepiej od nich w życiu A wierzę w to że kochasz swoje dzieciaki i chcesz do nich jak najlepiej.Tak jak nasi rodzice dla nas Ludzie się dlatego różnią , że jesteśmy inni. Byle byśmy byli w miarę normalni i kochali swoje pociechy!!! Jarek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Jak samochód jedzie dajmy na to 110 km/h (przeciętna prędkośc na drodze szybkiego ruchu w Polsce a narciarz koło 10 do 15 km/h bo o takiej jeździ tu mówimy to róznica znika. no chyba sobie zart6ujesz albo naciagasz.......

poza tym zdanie

Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku. sugeruje nie jakies sporadyczne przejazdzki a 'JEZDZENIE NA NARTACH" .......

poza tym nie wiem jak roczne dziecko wyraza ekstaze to co piszesz jest to tzw projection: czyli przerzucanie TWOICH wrazen na domniemane wrazenia dziecka wiem ze kazde dziecko jest geniuszem (szkola i zycie weryfikuje to znakomicie) ale nie wciskaj ciemnoty ze roczne dziecko kwiczy z zachwytu nad potokiem adrenaliny rodzica.!!!!!!!! nie zrozum mnie zle; jestem jak najbardziej za szkola zycia i nie jestem slepo zapatrzony w swoje dzieci. natomiast nie zdobyl bym sie na narazenie zdrowia dzieci i czasem wiecej ze wzgledu na swoje ambicje pokazania sie na stoku. dostarczania dziecku roznorakich bodzcow znakomicie podwyzsza rozwoj i wzbogaca rozwoj. np przejazdzka jednorazowa w nosidelku na pewno sie spodoba maluchowi, ale nie "Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku." co my robilismy w rodzinie to po prostu jak ja wyjezdzalem na narty to zona zostawala i pozniej sie zmienialismy........ nie jest to jedyna recepta sluszna ale jeden ze sposobow poza tym dla dzieka 1-2 letniego spedzenie czasu w gronine rowiesnikow wcale nie musi byc barbarzynstwem; rozwija tzw social skills i sprzyja rozwojowi dziecka..........
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym zdanie poza tym nie wiem jak roczne dziecko wyraza ekstaze

dzieci na ogół wyrażają radość, czy ekstazę głośno się śmiejąc, piszcząc, krzycząc. Dużo też może nam powiedzieć mowa ciała czy mimika :cool:

poza tym dla dzieka 1-2 letniego spedzenie czasu w gronine rowiesnikow wcale nie musi byc barbarzynstwem; rozwija tzw social skills i sprzyja rozwojowi dziecka..........

jeżeli chodzi o dwulatka, to można się z tym zgodzić, zależy ile tego czasu ma tam spędzić... W przypadku rocznego dziecka to już nie jest prawdą, zostawienie roczniaka samego pod opieką obcej osoby i w gronie rówieśników na kilka godzin raczej nie rozwinie jego umiejętności społecznych i nie przyniesie mu żadnych korzyści. Nie twierdzę, że jest barbarzyństwem, to już zależy od tego, jakie jest dziecko. Ale nie wmawiajmy sobie, że robimy to dla dziecka, bo ono tak świetnie będzie się bawiło. Robimy to, bo my chcemy się dobrze bawić. Co wcale nie musi być niewłaściwe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Co do prędkości na drogach to chyba janku dawno u nas samochodem nie jeździłeś. Możemy pogadac na priv bo motoryzacja to jeden to troszke mój zawód. Co do rozumienia i reagowania na swiat moich dzieci nie bede dyskutował. Moje dzieci nie są genialne tylko sa po prostu normalne a Ja spędzam z nimi od urodznie bardzo dużo czasu, Nigdy nie korzystałem ze żłobków, dziadkowie gdzies od końca 1 roku zycia. dzieci zabieralismy praktycznie wszedzie od najmłodszych lat i wyjazdy były zawsze nastawione POD NIE a nie POD NAS więc wierz mi nauczyłem się je rozumiec i jeżeli widzisz jak dziecko powiedzmy 6 miesięczne smieje sie całym ciałem to chyba jest to radość piękna i spontaniczna a nie - projection. Zdanie o potoku adrenaliny i pokazaniu się na stoku pozwól, że pominę bo jakbym miał je wziąc osobiście to byłoby mi przykro, że mnie tak nisko osądzasz. Zgodze się co do zdania: "Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku." to zgadzam się, że nie jest ścisłe i mówi o jeżdżeniu co mozna rozumieć jako: "Zabieram dziecko i idę jeździć tak jak normalnie tylko, że ono jest na plecach". Już pisałem wcześniej, że uważam iz nasze społeczeństwo nie jest jeszcze na pozimie amerykańskiego i potrzebuje szczegółową instrukcje do obsługi korkociąga. Pozwól, że przynajmnije piszących na tym forum będziemy trakatowali normalnie jako ludzi myslących. "...co my robilismy w rodzinie to po prostu jak ja wyjezdzalem na narty to zona zostawala i pozniej sie zmienialismy........ nie jest to jedyna recepta sluszna ale jeden ze sposobow..." i My tez tak robilismy to chyba normalne choć zazwyczaj jak dzieci były małe to udawał sie tylkomjeden 7 dniowy wyjazd na narty w sezonie + jeden wyjazd ewki w Alpy - tydzień i jeden Mój - jakieś szkolenie, więc tych nart było mini "poza tym dla dzieka 1-2 letniego spedzenie czasu w gronine rowiesnikow wcale nie musi byc barbarzynstwem; rozwija tzw social skills i sprzyja rozwojowi dziecka..." jasne pełna zgoda tylko dlaczego mam pozbawiać sie przyjemności bycie z moim dzieckiem, ja sie juz na nartach sporo najeździłem a one tak szybko rosną i juz na zawsze tracimy okazję byc z nimi takimi małymi. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Dzieci wychowywane są przez rodziców i..... kropka. Cała reszta: ..... dziadkowie, rodzina, przyjaciele, szkoła itd. to pomoc a nie zastępstwo. Co, kiedy, jak i w jaki sposób robić będzie dziecko wie najlepiej RODZIC i ..... kropka. Dzieci żyją razem z rodzicami wspólnym życiem. Nie jest to życie mamy i taty, ale nie jest to również życie maluchów, to jest życie rodzinne. Rodzinne, czyli pełne kompromisów i wyrzeczeń. Tu nie ma miejsca na dyktat, ale i nie ma również demokracji. Tu jest królestwo miłości i dobra. W takim królestwie nie ma miejsca na JA tu jest tylko i wyłącznie miejsce na MY. A skoro tak to każde z powyższych zachowań rodziców (opisanych w tym temacie) jest i powinno być w pełni akceptowalne. Nie możemy mierzyć wszystkich swoją miarą, bo to miara nie dla wszystkich jednakowa. Wszystkie posty nie dotyczace tego tematu zostały usunięte. Nie wiem tylko czy wszytko jest ok. bo mi się posty pozamieniały / proszę o informację na PW jak coś jest nie tak. Prośba ....... Walczmy z problemem a nie ze sobą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim królestwie nie ma miejsca na JA tu jest tylko i wyłącznie miejsce na MY.

Bardzo dobre podsumowanie tego fragmentu dyskusji. Ale żeby zmienić nieco przebieg naszej dyskusji, ale też aby wątek nie zniknął pozwolę sobie zadać Wam następujące pytanie: jak spędzacie czas z Waszymi dziećmi podczas wspólnych wyjazdów?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre podsumowanie tego fragmentu dyskusji. Ale żeby zmienić nieco przebieg naszej dyskusji, ale też aby wątek nie zniknął pozwolę sobie zadać Wam następujące pytanie: jak spędzacie czas z Waszymi dziećmi podczas wspólnych wyjazdów?

Witam Chodzi o wyjazdy narciarskie jak rozumiem. Nie ma reguł. Duzo jeżdy na nartach zazwyczaj podzielone na dwa albo trzy razy dziennie (jeżeli są światła na stoku) a reszta to improwaizacja zależna od tego gdzie jestesmy co ciekawego do zobaczenia w okolicy itd. Na nartach zawsze na normalnych stokach nawet jak dzieci się uczyły. Tzw. Osle łączki gdzie sa praktycznie sami absolutnie nieprzewidywalnie poczatkujący odpadają i tylko utrudniaja jezli uczysz dziecko 1 na 1. Duzo wycieczek samochodem bo kocepcja jest taka żeby wyeksplatowac poznawczo rejon. Nigdy nie mieszkamy w hotelch więc jemy w restauracjach barach lub przysłowiowy kefir z bułką kupiony w GS - najlepiej smakuje! POzdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie i ja przyłączę się do dyskusji. Na takich wypadach oczywiście nartki 2 razy dziennie (z reguły wybieram miejsca gdzie można pojeżdzić i wieczorem). Jeden dzień oczywiści jakieś wypady w celu maksymalnego rozpoznania terenu. Na ostatnim wyjezdzie czas uatrakcyjniły nam też kąpiele w ciepłych basenach :). A już na kwaterze - trzeba pokazać młodzieży rozrywki typu ping-pong, piłkarzyki, cymbergaj. Poza tym z uwagi na fakt, że jeździmy ze znajomymi, którzy mają dzieci w podobnym wieku jak mój syn napewno jest latwiej bo szatany mogą bawić się pod naszym czujnym okiem na śniegu poza kwaterą. Napewno się nie nudzimy!!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My również jeździmy w kilka rodzin (mam na myśli wyjazdy np. tygodniowe). Nie korzystamy z hoteli, a jedynie kwater prywatnych/apartamentów. Żywimy się wspólnie, jeździmy razem, często dzielimy się na podgrupy np. dzieci starsze, młodsze, jeżdżące, uczące się jeździć, absolutnie za małe by jeździć. Dzięki temu każdy z nas rodziców, ma szansę pojeździć i wyszaleć się, ale ma też czas na przebywanie ze swoimi dziećmi. Pełna komuna ;) Nasz najbliższy wypad (już zaplanowany) to 5 rodzin, łącznie 21 osób. Oczywiście zdarza się też tak, że wyjeżdżam sam ze starszym synem. Ale są to wypady jednodniowe w promieniu 120-140 km od Wrocka. Wtedy to zwykle polega na bezwzględnym wyeksploatowaniu sił, jakimi dysponujemy ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...