Skocz do zawartości

Nauka jazdy dzieci


zetes

Rekomendowane odpowiedzi

[...] Mitek ma rację. Kończmy to!

W tym gronie faktycznie nie musimy sie przekonywać, ale na forum pojawiają się wciąż nowe osoby i czesto dziwią sie - dlaczego nie szelki na lince? Kilka słow co jakiś czas..... nie zawadzi. -- Pozdrawiam Michał
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marcin - to zupelnie inna kategoria ; nt kciuka napisano wiele i wiiele udowodniono natomiast nt harness nie ma nic (moze podeslesz jezeli znajdziesz) co by sensownie udowadnialo, ze ta metoda jest szkodliwa

... to przykro być potraktowanym jako "nic"... ale. Pomijając przytoczone przeze mnie zagrożenie, proszę mi uświadomić , jakie dydaktyczne zalety mają szelki z taśmami? Jak dla mnie to jedyną zaletą tego "urządzenia" jest to , że maluch może bez umiejętności jazdy , zjechać tak gdzie tatuś chce sobie poszusować. PS. Jako "początkujący" nie chcę Was pouczać, ale póki ktoś chce zabrać głos w temacie , to nie powinno się go zamykać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Jako "początkujący" nie chcę Was pouczać, ale póki ktoś chce zabrać głos w temacie , to nie powinno się go zamykać.

Cytując: alluzju ja poniał ;) Większość dyskusji tego typu kończy się tym, że koledzy "okopią się" na swoich pozycjach i "strzelają" do siebie z coraz większych dział! Ja nie jestem wyjątkiem! Mówię Ci nie ma to sensu. Pozdrawiam, MACIEK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okopali sie i przelewaja z pustego w ... a na forum pojawiaja sie nowi, niech bedzie tatusiowie i sprobuja w szelkach malucha nauczac i co w tym zlego? Ktokolwiek tak naucza Instruktor czy Tatus robi to krotko i basta. Gdybym mial takie szelki to bym moje dzieciaki tez przypial chocby z ciekawosci czy to cos daje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytując: alluzju ja poniał ;) koledzy "okopią się" na swoich pozycjach i "strzelają" do siebie z coraz większych dział! Ja nie jestem wyjątkiem! Mówię Ci nie ma to sensu.

od strony czysto praktycznej napewno masz rację. Ale w końcu po to są fora by pogadać w Lecie o Zimie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam;) widzę że rozwiną się wątek szelek asekuracyjnych;) czytam wasze komentarze na ten temat zastanawiam się czy się wtrącić :confused: opinie wasze są bardzo podzielone więc i moja zajmie którąś stronę i tyle... ale... tak się składa że mam troszkę doświadczenia w używaniu takich szelek podkreślam szelek asekuracyjnych do nauki jazdy na nartach dla dzieci -a nie jakiś wymyślonych przez rodziców czy dziadków lin ,pasków czy innych dziwadeł których na stokach widać pełno..przykład Mazby nie jest tak odległy i u nas dzieją się takie rzeczy ja osobiście nie raz widziałem jadącego rodzica trzymającego na cienkiej białej lince właściwie nie widocznej.. przywiązanej do paska od spodni zapiętego dziecku i mało odległość jaka ich dzieliła to ok 5-7m..oczywiście podjechałem wytłumaczyłem błąd no i ok .tatuś chciał dać dziecku więcej swobody:o A teraz czemu się wtrąciłem :) Jedni piszą że jest to niebezpieczna sprawa inni że to bezsens mało osób popiera (chyba że coś przeoczyłem :confused: ) jednak nie doczytałem się tematu żeby ktoś sensownie wytłumaczył dlaczego nie ?? ewentualnie jeśli popiera dlaczego tak??? Wynikać to może raczej z małej ilości osób używających tych szelek jak również z krótkiego czasu ich użytkowania ...No i co .. jednym się udało i są zadowoleni ..innym nie i myślę ze większości nie ... a czemu? bo niestety większości rodziców myśli o tym jako o wygodzie..otóż ja pojadę i dziecko też pojedzie i będzie fajnie:) właśnie i nastąpi jeden bęc..drugi .bęc..trzeci..i teraz w zależności od podejścia rodzica jak też odbioru tego przez dziecko jak też psychiki tego dziecka następuje przełam pozytywny gdy dziecko jest żywe wesołe ma ochotę dalej-i negatywny w przypadku dzieci słabszych ,lękliwych..przeważnie kończy się płaczem dziecka i koniec nart... A niestety jazda asekuracyjna nie powinna się kojarzyć z wygodą lecz z wzmnożoną czujnością , odpowiedzialnością ,reakcją a i nie ukrywam umiejętnościami jazdy na co najmniej dobrym poziomie... no i na końcu z właściwym umiejętnym posługiwaniem się tymi szelkami niestety ale za pomocą nich można uczyć dziecko skrętów przy zachowaniu właściwych układów oczywiście wszystko w ukł. płużnych no i zaraz przy nartach a nie na końcu pasa:D oczywiście najkrócej jak się da największe korzyści przy ich używaniu są w granicach 2.5-4 lat czasem ciut starsze przy wątłej budowie i słabszych nóżkach jednak też często pomagają przy tym pierwszym wypuszczeniu dziecka przodem;) Nic nie zastąpi prawidłowej nauki dziecka na stoku -oswojenia się..tych pierwszych kroków na nartach..i jazdy najważniejsze by dziecko czuło się bezpiecznie i miało frajdę i nie ważne czym to będziemy wspomagać czy zabawą, tyczkami ,bąbkami może piłką nawet szelkami byle był skutek z nauki i miłe wspomnienia dziecka ze stoku;) pozdrawiam banan;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... to przykro być potraktowanym jako "nic"... ale. Pomijając przytoczone przeze mnie zagrożenie, proszę mi uświadomić , jakie dydaktyczne zalety mają szelki z taśmami? Jak dla mnie to jedyną zaletą tego "urządzenia" jest to , że maluch może bez umiejętności jazdy , zjechać tak gdzie tatuś chce sobie poszusować. PS. Jako "początkujący" nie chcę Was pouczać, ale póki ktoś chce zabrać głos w temacie , to nie powinno się go zamykać.

no bo niestety, przyklad jednostkowy, ma sile statystyczna rowna ZERO - nie chodzi o ciebie, chodzi o statystyke. nie zaglebialem sie zalety szelek, moze sa (na pewno sa bo czytalem o nich) , moze sa lepsze metody. ja osobiscie ich nie uzywalem. w tym watku chodzi mi wylacznie o to, ze arguymentow "przeciw" popartych sensowna statystyka, nie ma. mowia "be" , mowia "niebezpiecznie" . ale brak wytlumaczenia - np w jaki sposob szelki asekuracyjne przyciagaja "karwingowcow"..?????
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no bo niestety, przyklad jednostkowy, ma sile statystyczna rowna ZERO - nie chodzi o ciebie, chodzi o statystyke. nie zaglebialem sie zalety szelek, moze sa (na pewno sa bo czytalem o nich) , moze sa lepsze metody. ja osobiscie ich nie uzywalem. w tym watku chodzi mi wylacznie o to, ze arguymentow "przeciw" popartych sensowna statystyka, nie ma. mowia "be" , mowia "niebezpiecznie" . ale brak wytlumaczenia - np w jaki sposob szelki asekuracyjne przyciagaja "karwingowcow"..?????

Dobrze postawione pytanie. Oczywiście negować łatwo, trudniej o argumenty. Co do statystyk, to prawda, że jest ich mało. Dla mnie wystarczy jedna ofiara i jestem przekonany. Gorzej, wystarczy,że jest taka potencjalna możliwość...prawo Murphy'ego... Do rzeczy banan-ski stwierdza, że... "jednak nie doczytałem się tematu żeby ktoś sensownie wytłumaczył dlaczego nie "... i ma rację. Może ja spróbuję.... Jak wiemy, szelki dotyczą małych dzieci. Jest to wiek, kiedy jeszcze wykłady teoretyczne nie spełniają roli. Próbujemy więc "podstępem" uruchomić Pikusia do działania. Do tego służą rożne zabawy, pozycje i nawet ... piosenki, by dziecko wykonywało pewne czynności. Efektem tego jest wykonywanie ewolucji narciarskich. Jeśli dziecko je wykonuje samo, to utrwala sobie odruchy, ale co najważniejsze, samo się przekonuje, że tak należy robić. Zachęcamy i prowokujemy do działania. Jeśli te czynności nie są prowokowane, a zmiana kierunku czy prędkości "robi się sama" to dziecko NIC nie robi i nic nie utrwala. To tak jakbyśmy za niego odrabiali lekcje. Szelki ( z taśmami!), zwalniają dziecko z decyzji o zmianie kierunku i prędkości. Jest ono bezwolną marionetką. Możemy je nazwać asekuracyjne, ale czy musimy mieć dziecko na smyczy? Nie, bo do nas należy wybór warunków , czyli stopień trudności stoku. Czy powinniśmy zabierać swoją pociechę na trasę, która wymaga przywiązania go na taśmach. Co do "przyciągania "carverów... potraktuję to poważnie , choć pytanie jest na dość niskim poziomie. Jadąc szybko, wydaję się nam, że inni jadą bardzo wolno, a nawet stoją w miejscu (teoria względności układów inercyjnych). "idąc" ostrym łukiem w bok mamy ograniczone pole widzenia i ograniczony czas reakcji. Kątem oka widzimy dwie osoby w pewnej odległości od siebie. Skoro się poruszają bardzo wolno, to bez problemu możemy między nimi przejechać. .... Bardzo, bardzo często mam przypadki, kiedy jadący szybko przejeżdża 1 metr przed moim kursantem. Gdy go dopadam, to jest zdziwiony moim oburzenie, bo przecież on "objechał go daleko".... Mogę bardziej łopatologicznie.... Teraz najistotniejsze. Często oburzamy się na jakieś stwierdzenia. Spróbujmy określić dlaczego? Czy nie dlatego, że nas dotyczą? Spróbujmy sobie odpowiedzieć, dlaczego ktoś obcy usilnie próbuje nas odwieźć od jakiegoś działania. A może on nam dobrze życzy i chce oszczędzić zgryzot ? Może?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Cześć wam;) widzę że rozwiną się wątek szelek asekuracyjnych;) czytam wasze komentarze na ten temat zastanawiam się czy się wtrącić :confused: opinie wasze są bardzo podzielone więc i moja zajmie którąś stronę i tyle... ale... tak się składa że mam troszkę doświadczenia w używaniu takich szelek podkreślam szelek asekuracyjnych do nauki jazdy na nartach dla dzieci -a nie jakiś wymyślonych przez rodziców czy dziadków lin ,pasków czy innych dziwadeł których na stokach widać pełno..przykład Mazby nie jest tak odległy i u nas dzieją się takie rzeczy ja osobiście nie raz widziałem jadącego rodzica trzymającego na cienkiej białej lince właściwie nie widocznej.. przywiązanej do paska od spodni zapiętego dziecku i mało odległość jaka ich dzieliła to ok 5-7m..oczywiście podjechałem wytłumaczyłem błąd no i ok .tatuś chciał dać dziecku więcej swobody:o A teraz czemu się wtrąciłem :) Jedni piszą że jest to niebezpieczna sprawa inni że to bezsens mało osób popiera (chyba że coś przeoczyłem :confused: ) jednak nie doczytałem się tematu żeby ktoś sensownie wytłumaczył dlaczego nie ?? ewentualnie jeśli popiera dlaczego tak??? Wynikać to może raczej z małej ilości osób używających tych szelek jak również z krótkiego czasu ich użytkowania ...No i co .. jednym się udało i są zadowoleni ..innym nie i myślę ze większości nie ... a czemu? bo niestety większości rodziców myśli o tym jako o wygodzie..otóż ja pojadę i dziecko też pojedzie i będzie fajnie:) właśnie i nastąpi jeden bęc..drugi .bęc..trzeci..i teraz w zależności od podejścia rodzica jak też odbioru tego przez dziecko jak też psychiki tego dziecka następuje przełam pozytywny gdy dziecko jest żywe wesołe ma ochotę dalej-i negatywny w przypadku dzieci słabszych ,lękliwych..przeważnie kończy się płaczem dziecka i koniec nart... A niestety jazda asekuracyjna nie powinna się kojarzyć z wygodą lecz z wzmnożoną czujnością , odpowiedzialnością ,reakcją a i nie ukrywam umiejętnościami jazdy na co najmniej dobrym poziomie... no i na końcu z właściwym umiejętnym posługiwaniem się tymi szelkami niestety ale za pomocą nich można uczyć dziecko skrętów przy zachowaniu właściwych układów oczywiście wszystko w ukł. płużnych no i zaraz przy nartach a nie na końcu pasa:D oczywiście najkrócej jak się da największe korzyści przy ich używaniu są w granicach 2.5-4 lat czasem ciut starsze przy wątłej budowie i słabszych nóżkach jednak też często pomagają przy tym pierwszym wypuszczeniu dziecka przodem;) Nic nie zastąpi prawidłowej nauki dziecka na stoku -oswojenia się..tych pierwszych kroków na nartach..i jazdy najważniejsze by dziecko czuło się bezpiecznie i miało frajdę i nie ważne czym to będziemy wspomagać czy zabawą, tyczkami ,bąbkami może piłką nawet szelkami byle był skutek z nauki i miłe wspomnienia dziecka ze stoku;) pozdrawiam banan;)

Jest cały długi temat o szelkach gdzie wszystko zostało dogłębnie wyjaśnione. Postaram sie znaleźć i dodać link. Odkąd pojawiły się na stoku - a pierwszy raz widziałem takie szelki bardzo dawno temu - jeszcze nigdy nie widziałem, żeby były uzywane w sposób przemyślany. Co więcej wydaje mi się, że takie użycie jest na dłuższą metę po prostu niemożliwe. Nie wierzę w skuteczne sterowanie układem poprze zszelki zapięte na korpusie dziecka, chociażby z tej prostej przyczyny że nie da się szelkami wywołać impulsu innego niż odchylenie lub odchylenie boczne tułowia. Sterowanie wychodzi od nóg i tu zaczyna się większość ruchów porządkujących i stabilizującyh sylwetkę. Nie wiedzę skutecznej możliwość nauczenia kogokolwiek poprawnej pozycji przy pomocy tak niestabilnego i miękkiego połączenia jak szelki. Była zresztą o tym dośc poważna dyskusją z Konradem, który opisywał szelki w swojej książce Narty i zgodził się żę jest to jedynie element asekuracyjny a w żądnym wypadku edukacyjny. Stą nie bardzo mogę się zgodzić z Bananim (fajna odmiana nie? :) ) postem (w kwestii celowość i walorow edukacyjnych) i chciałbym zobaczyć taką naukę na przykład na filmie. Pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze postawione pytanie. Oczywiście negować łatwo, trudniej o argumenty. Co do statystyk, to prawda, że jest ich mało. Dla mnie wystarczy jedna ofiara i jestem przekonany. Gorzej, wystarczy,że jest taka potencjalna możliwość...prawo Murphy'ego... Do rzeczy banan-ski stwierdza, że... "jednak nie doczytałem się tematu żeby ktoś sensownie wytłumaczył dlaczego nie "... i ma rację. Może ja spróbuję.... Jak wiemy, szelki dotyczą małych dzieci. Jest to wiek, kiedy jeszcze wykłady teoretyczne nie spełniają roli. Próbujemy więc "podstępem" uruchomić Pikusia do działania. Do tego służą rożne zabawy, pozycje i nawet ... piosenki, by dziecko wykonywało pewne czynności. Efektem tego jest wykonywanie ewolucji narciarskich. Jeśli dziecko je wykonuje samo, to utrwala sobie odruchy, ale co najważniejsze, samo się przekonuje, że tak należy robić. Zachęcamy i prowokujemy do działania. Jeśli te czynności nie są prowokowane, a zmiana kierunku czy prędkości "robi się sama" to dziecko NIC nie robi i nic nie utrwala. To tak jakbyśmy za niego odrabiali lekcje. Szelki ( z taśmami!), zwalniają dziecko z decyzji o zmianie kierunku i prędkości. Jest ono bezwolną marionetką. Możemy je nazwać asekuracyjne, ale czy musimy mieć dziecko na smyczy? Nie, bo do nas należy wybór warunków , czyli stopień trudności stoku. Czy powinniśmy zabierać swoją pociechę na trasę, która wymaga przywiązania go na taśmach. Co do "przyciągania "carverów... potraktuję to poważnie , choć pytanie jest na dość niskim poziomie. Jadąc szybko, wydaję się nam, że inni jadą bardzo wolno, a nawet stoją w miejscu (teoria względności układów inercyjnych). "idąc" ostrym łukiem w bok mamy ograniczone pole widzenia i ograniczony czas reakcji. Kątem oka widzimy dwie osoby w pewnej odległości od siebie. Skoro się poruszają bardzo wolno, to bez problemu możemy między nimi przejechać. .... Bardzo, bardzo często mam przypadki, kiedy jadący szybko przejeżdża 1 metr przed moim kursantem. Gdy go dopadam, to jest zdziwiony moim oburzenie, bo przecież on "objechał go daleko".... Mogę bardziej łopatologicznie.... Teraz najistotniejsze. Często oburzamy się na jakieś stwierdzenia. Spróbujmy określić dlaczego? Czy nie dlatego, że nas dotyczą? Spróbujmy sobie odpowiedzieć, dlaczego ktoś obcy usilnie próbuje nas odwieźć od jakiegoś działania. A może on nam dobrze życzy i chce oszczędzić zgryzot ? Może?

co do poziomu MOICH pytan, proponuje,zebys swoja opinie zachowal dla siebie - ja cie nie obrazam, wiec nie zycze sobie takich aluzji. proponuje rzeczowa dyskusje - a prawda jest taka, ze te argumenty przeciw maja taka sama "sile" jak bicie piany. jedynym solidnym argumentem jest to, ze przyslowiowy idiota na nartach nie pomysli, ze uklad rodzic+dziecko moze byc polaczone smycza (nota bene nic trudnego uwiazac jakies jaskrawe paski). jeszcze raz; nie popieram smyczy jako nauczania, popieram jako asekuracje (np trudny fragment w srodku latwej trasy), ale nie lubie argumentow bez LOGICZNEGO poparcia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O nauce techniki raczej nie ma mowy. Takie szelki są chyba przede wszystkim dla rodzica, który chce miec kontrolę (dośc ograniczoną zresztą) nad poczynaniami dziecka. Pozdrawiam

Cześć nie koniecznie ;)takie szelki są z powodzeniem stosowane w niektórych szkołach narciarskich...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć nie koniecznie ;)takie szelki są z powodzeniem stosowane w niektórych szkołach narciarskich...

siema, są stosowane ... ale w sezonie letnim chyba raczej ? ;). A tak poważnie - jedyna rzecz jaką skutkuje stosowanie takowych szelek - to chyba tylko brak odruchów samozachowawczych dzieciaków - a cała zabawa kręci się chyba o to, żeby dzieciaki zaczęły myśleć i poruszać się samodzielnie w miarę możliwości jak najszybciej :). Wydaje mi się, że to kolejne jakieś udziwnione "ustrojstwo", które będzie dodawało Instruktorowi powagi w ocenie rodziców.. ;) - to tylko "handel". Ja tego nie kupuję.. :) pozdro jahu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siema, są stosowane ... ale w sezonie letnim chyba raczej ? ;). A tak poważnie - jedyna rzecz jaką skutkuje stosowanie takowych szelek - to chyba tylko brak odruchów samozachowawczych dzieciaków - a cała zabawa kręci się chyba o to, żeby dzieciaki zaczęły myśleć i poruszać się samodzielnie w miarę możliwości jak najszybciej :). Wydaje mi się, że to kolejne jakieś udziwnione "ustrojstwo", które będzie dodawało Instruktorowi powagi w ocenie rodziców.. ;) - to tylko "handel". Ja tego nie kupuję.. :) pozdro jahu

dokładnie tak ... dłużej, wolniej ... ale samodzielnie ....zresztą, dzięki takim 'wynalazkom', może być jeszcze dłużej z moich obserwacji wynika, że takich cudactw, najczęściej używają osoby, które same mają sporo do zrobienie, w zakresie swoich umiejętności jazdy na nartach ... szelki pozwalają im myśleć, iż kontrolują dziecko w rzeczywistości, nie jest to kontrola tego, co dziecko robi, tylko robienie wszystkiego ZA NIE efekt?.... brak progresu jarek :) jarek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Właśnie się od tego odchodzi - na rzecz rowerków biegowych gdzie maluch sam musi dbać o równowagę ale ma asekurację w postaci swoich nóg i odchodzi trudny element pedałowania. Z własnego doświadczenia - daje to super efekty.

Dokładnie tak jest. Rowery bez łańcucha i pedałów to już nie moda, ale wygoda zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Dzieciaki szybciej opanowują jazdę na rowerze na dwóch kółkach, niż tzw. tradycyjną metodą z bocznymi kółkami. Podobnie jest z jazdą na nartach. Jak najpierw każesz dziecku ustawić narty w pozycji płużnej to tak będzie jeździło. Później przychodzi moment nauki skrętu równoległego i co? Dziecku robi się wodę z mózgu. Najpierw zakaz ustawiania nart równolegle, a potem nakaz. Dziecko głupieje, ma duże opory. Po co go tak stresować? :) Oczywiście do innej metodyki nauczania narciarstwa zjazdowego nie każdy stok jest dobry. Ot cała filozofia. Jak instruktor jest "przywiązany" do konkretnego stoku, a ten nie jest właściwy, to oczywistym jest, że dorabia odpowiednią ideologię do warunków i "narzędzi" jakie ma. Klient (kursant) i tak uwierzy niemal we wszystko co mu instruktor - jego narciarski guru powie. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jest z jazdą na nartach. Jak najpierw każesz dziecku ustawić narty w pozycji płużnej to tak będzie jeździło. Później przychodzi moment nauki skrętu równoległego i co? Dziecku robi się wodę z mózgu. Najpierw zakaz ustawiania nart równolegle, a potem nakaz. Dziecko głupieje, ma duże opory. Po co go tak stresować? :)

Tak czytając widzę że obecnie niezależna krajowa myśl instruktorska idzie w kierunku "jak najszybciej skręt równoległy". I niby OK, ale co za tym stoi, oprócz przekonania że pług jest zły? Będąc na wyjazdach we Włoszech często widziałem tamtejsze szkółki- od dwu- trzylatków na poletkach po cztero- pięciolatków jeżdżących wężykiem za instruktorem. Nie zauważyłem żeby instruktorzy włoscy bali się pługa. Ba, jeżdżące wężykiem dzieci za instruktorem bardzo często używały przypłużania na początku skrętu. Nikt im nie robił presji i wody z mózgu, że mają skręcać równolegle. oczywiście starsze dzieci próbowały skręcać równolegle, ale bardziej na zasadzie naśladownictwa instruktora, nie wkłądania w głowę że mają jechać tak i tak. Odnoszę wrażenie że na tym etapie większy nacisk kładło się tam na to, żeby dziecko potrafiło kontrolować prędkość i tor jazdy i umiały to idealnie. A że płużyły? Nikogo to nie obchodziło. A robiły to na trasach niebieskich i czerwonych. Ba, nawet czasem przejeżdżały z instruktorem przez las :) Jak tak sobie myślę (oczywiście nieprofesjonalnie) an temat pługa, to ewolucja ta ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę- jaka inna ewolucja uczy w sposób naturalny i instynktowny wykonywanie skrętu tylko na narcie zewnętrznej? Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytając widzę że obecnie niezależna krajowa myśl instruktorska idzie w kierunku "jak najszybciej skręt równoległy". I niby OK, ale co za tym stoi, oprócz przekonania że pług jest zły? Będąc na wyjazdach we Włoszech często widziałem tamtejsze szkółki- od dwu- trzylatków na poletkach po cztero- pięciolatków jeżdżących wężykiem za instruktorem. Nie zauważyłem żeby instruktorzy włoscy bali się pługa. Ba, jeżdżące wężykiem dzieci za instruktorem bardzo często używały przypłużania na początku skrętu. Nikt im nie robił presji i wody z mózgu, że mają skręcać równolegle. oczywiście starsze dzieci próbowały skręcać równolegle, ale bardziej na zasadzie naśladownictwa instruktora, nie wkłądania w głowę że mają jechać tak i tak. Odnoszę wrażenie że na tym etapie większy nacisk kładło się tam na to, żeby dziecko potrafiło kontrolować prędkość i tor jazdy i umiały to idealnie. A że płużyły? Nikogo to nie obchodziło. A robiły to na trasach niebieskich i czerwonych. Ba, nawet czasem przejeżdżały z instruktorem przez las :) Jak tak sobie myślę (oczywiście nieprofesjonalnie) an temat pługa, to ewolucja ta ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę- jaka inna ewolucja uczy w sposób naturalny i instynktowny wykonywanie skrętu tylko na narcie zewnętrznej? Pozdr Marcin

Pług nie jest zły. Tak samo inne ewolucje oporowe. Ich opanowanie zwiększa repertuar "narzędzi", z których narciarz później może, ale przecież nie musi korzystać. :) Tu nie chodzi o odcięcie się o tego co było, czego uczono kiedyś, itd. Chodzi jedynie o usprawnienie i przyspieszenie nauki poprzez odwrócenie kolejności nauki kilku ewolucji narciarskich. To wszystko. Nie ma w tym żadnej wydumanej filozofii, a jedynie pragmatyczne podejście do tematu z jednym ale. :) Taka bezpieczna nauka jest możliwa przy spełnieniu kilku kryteriów. Nie na każdym stoku możemy ją zastosować i nie w dużych grupach, by nauka taka miała sens. W końcu taką metodę stosuje się po to by było szybciej, łatwiej, przyjemniej i bezpiecznie. W przeciwnym razie lepiej stosować tradycyjne metody nauczania. Tu dodałbym jedną uwagę. Serwowanie kursantom akrobatycznych ćwiczeń wkładanych do głów kolejnym pokoleniom instruktorów np. SITN-PZN ma taki sens jak uczenie kogoś pływania bez kontaktu z wodą. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..... we Włoszech często widziałem tamtejsze szkółki- od dwu- trzylatków na poletkach po cztero- pięciolatków jeżdżących wężykiem za instruktorem. Nie zauważyłem żeby instruktorzy włoscy bali się pługa. Ba, jeżdżące wężykiem dzieci za instruktorem bardzo często używały przypłużania na początku skrętu. Nikt im nie robił presji i wody z mózgu, .....

.... gwoli zobrazowania powyższego Latemar Predazzo kwiecień tego roku DSC05136.jpg

Załączone miniatury

  • DSC05145.jpg
  • DSC05146.jpg
  • DSC05147.jpg
  • DSC05148.jpg
  • DSC05137.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, koniec wakacji i już pachnie śniegiem... Według mojej teorii, rodzice dziecka na nartach winni sami jeździć i mieć pojęcie o nauce jazdy. Nie jest to takie skomplikowane. Sam prowadzę zajęcia z rodzicami i dziećmi jednocześnie, pokazując jak je zaprzyjaźniać z tak nietypowym "obuwiem". Co do oddawania malucha instruktorom, to jestem dość sceptyczny. Po pierwsze , rodzic jest absolutnie pewien że sprawę ma z głowy i idzie na piwo., Tak nie jest tak. Wielokrotnie się wypowiadałem o pracy instruktorów na stokach, gdzie przerabiają setki klientów i są ... mało zaangażowani w postępy, a bardziej w kasę. Nie wspomnę już (do znudzenia) , że metodyka obecnie ulega radykalnej zmianie i 300% rodziców o tym nie ma pojęcia. Pomijam to jednak, by nie tworzyć wątków klepanych na innych postach. Dziecko do lat "szkolnych" nie bardzo rozumie co od niego chcemy...gdy stwierdzi, ze skończyła się zabawa. Wszelkie ewolucje uczymy go podstępem pod postacią pajacyków i innych śmiesznych czynności. To wszystko może zrobić Tata lub Mama, i nie jest to żadna filozofia... tylko odrobina chęci. jedli sami nie będziemy jeździć , a nauczymy tego dziecko... to zaczną się kłopoty. Jeśli już jeździmy to poznanie metodyki uczenia jest nieskomplikowane. Co do "jak najszybciej równolegle" to sprawa opiera się o niezwykle "przystosowanym do przeżycia" system postępowania dzieci. Nie chodzi tu o negowanie pługu tylko o odruch jego stosowania. Dla dorosłego "wyjście " z tej ewolucji jest tylko sprawą zmiany techniki. Dla dziecka nie ma takiego pojęcia. Raz nauczone rozkraczania, będzie go stosowało przez lata. Jako instruktor mam stałe "zapotrzebowanie" na odłpłużanie, gdyż rodzice nie mogą sobie poradzić, że dziecko ciągle się rozkracza. Obecnie , bardzo ostrożnie i z dużą "dezaprobata ogólną" odchodzi się od rozpoczynania nauki od pługu. Celem jest nabycie odruchu jazdy równoległej. Nie neguje się pługu tylko uczy go dzieci w następnej fazie. metoda ta jest trudna, gdyż początki bez pługu wymagają szczególnych warunków na stoku i dla wielu właścicieli szkółek to kłopot. ja tą metodę opisałem w swojej książce , bo ją stosuję już od 4 sezonów i jest rewelacyjna. Nie jest dla mnie żadną wykładnią stosowanie takiej a nie innej metody we Włoszech czy innych alpejskich ośrodkach, gdyż wszystko sprowadza się do przerobu i kasy. Nowe metody wymagają zmiany mentalności co nie idzie w parze z dochodami szkółek. Pozdrawiam Zbyszek

Użytkownik Mazby edytował ten post 14 wrzesień 2011 - 11:14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest dla mnie żadną wykładnią stosowanie takiej a nie innej metody w we Włoszech czy innych alpejskich ośrodkach, gdyż wszystko sprowadza się do przerobu i kasy.

Przekłada się także na ilość zawodniczek i zawodników w pierwszej trzydziestce PŚ :) Pozdr Marcin PS: Może rodzice nie mają pojęcia że proces odpłużania przeprowadzi się sam i naturalnie? Czy to nie objaw wybujałej ambicji rodziców?

Użytkownik bocian74 edytował ten post 13 wrzesień 2011 - 18:45 Dodano PS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć Zbyszku za to zdanie: "Dziecko do lat "szkolnych" nie bardzo rozumie co od niego chcemy...gdy stwierdzi, ze skończyła się zabawa" Masz minus totalny albo zupełnie inaczej rozumiemy pewne słowa. Uczyłem setki dzieci w wieku szkolnym i jeżeli wiedziały czego chcą były idealnymi uczniami. Zabawy szukały jednostki - reszta były to napięte na postępy narciarskie harpagany - szkoda że tak późno i szkoda że bez perspektyw. Pozdro serdeczne
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jednak inaczej rozumiemy pewne słowa: Moje: "Dziecko do lat "szkolnych" ... znaczy do lat szkolnych, czyli jeszcze nie szkolne, czyli ... przedszkolne. Twoje: Uczyłem setki dzieci w wieku szkolnym ... czyli nie te o których wspominam. Bocian: Przekłada się także na ilość zawodniczek i zawodników w pierwszej trzydziestce PŚ Pozdr Marcin tu masz racje 100% ... ale to nie te dzieci! jak w PL tak i TAM, dzieci które zaczynają w klubach z aspiracjami do jazdy zawodniczej, a nie u instruktora na łączce, są inaczej uczone
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Chyba jednak inaczej rozumiemy pewne słowa: Moje: "Dziecko do lat "szkolnych" ... znaczy do lat szkolnych, czyli jeszcze nie szkolne, czyli ... przedszkolne. Twoje: Uczyłem setki dzieci w wieku szkolnym ... czyli nie te o których wspominam.

Masz racje mój błąd - bardzo przepraszam. Choc tu tez bym rozgraniczył dzieci tzw. przypadkowe, trafiające do instruktora bez żadnego przygotowania czy tez czegos co nazywam indoktrynacją, na zasadzie kaprysu rodziców czy też presji środowiska i sytuacji, od dzieci poczatkujących ale z zaszczepionym narciarskim bakcylem. Zgodzisz się, że w pierwszym przypadku często nauka to męka, w drugim zazwyczaj przyjemność i powód do szybkiej satysfakcji. Pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...