-
Liczba zawartości
25 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
wpiszlogin's Achievements
-
@Peter OK, czyli jednak chodzi o zgięcie biodra w bok (stronę wewnętrzną). O to cofnięcie dopytałem też, bo napisałeś:
-
@Peter Czy chodzi o rotację w osi pionowej, która powoduje większe cofnięcie narty zewnętrznej?
-
A ja nie jestem pewien co ten post wniósł do dyskusji. Jeśli napisałem coś nie tak, to proszę wskaż gdzie i wytłumacz. Zważywszy na to, że od 2 sezonów pracuję nad podstawami jazdy, to pozwolę sobie mieć inne zdanie na ten temat, ale szanuję też Twoje.
-
W sumie, tak! Wydaje mi się, że jak na te marne 9 dni, to końcówka sezonu była dość udana. Wiem, że nie za za wiele pokazałem z perspektywy tych nagrań ale z drugiej strony najważniejsze jest to, jak ja się czuję na nartach. Miałem w tym sezonie naprawdę dobre momenty i kilka rzeczy zrozumiałem. Sumarycznie mam dużo motywacji i coś mi mówi, że przyszły sezon będzie mocny. Znając mój chory perfekcjonizm to tak czy siak będę się chciał nauczyć wszystkich ewolucji. NW przyda mi się w trudniejszym terenie i wszędzie tam, gdzie nie domagam na krawędziach. Poza tym, kto mi zabroni ćwiczenia skrętu ciętego? Im dłużej jeżdżę tym dostrzegam większy wspólny mianownik między różnymi ewolucjami. Dzięki wielkie, że pociągnąłeś temat. To wytłumaczenie ze środkiem ciężkości trafia do mnie. Czy dobrze rozumiem, że powinienem się bardziej pochylić (inklinacja), ale za to zmniejszyć angulacje? Nie do końca jest też jasna kwestia rotacji. W jakiej osi? Czy to problem ustawienia nóg czy kręgosłupa?
-
Trochę jak wybór między pokusą a rozsądkiem. 😉
-
Dzisiaj mi się śniły te za długie kije... O dziwo, ćwiczenie podstawowej jazdy równoległej to była moja inicjatywa, bo mam duże braki w tym zakresie. Moim dramatem było jeżdżenie (hamowanie) pługiem przez 3 pierwsze sezony ze skrajnie odchyloną pozycją i stało się to moją bazową "techniką", do której wracam, gdy czuję, że nie panuję nad sytuacją. Po pługu od razu zacząłem próbować pseudocarvingu. Poza tym coś tam liznęliśmy tej jazdy ciętej. Gdy jeździłem za instruktorem, on na początku poruszał się bardzo wolno i stopniowo przyspieszał płynnie przechodząc do jazdy na krawędziach. Jednym z moich kluczowych błędów jakie zrozumiałem wtedy było to, że prowadzę narty w sposób hamujący, przez co nie mogłem dogonić instruktora.
-
@Marxx74x Nie pominął. Wspominał, że na SL będzie ciężko z jazdą ześlizgiem. Udostępnił mi GS 175cm na czas szkolenia. Co do plecaka, to jest to specjalny plecak sportowy do nawadniania i jest on dla mnie cholernie ważny. Co do punktu czwartego - instruktor twierdził, że jazda za kimś jest skuteczną metodą nauczania, bo wtedy zaczynamy naśladować wszystkie ruchy. Czy tak jest? Nie wiem. Wyobrażam sobie, że to wymaga to odpowiedniej ilości czasu.
-
Na pewno będzie w przyszłym sezonie jakieś szkolenie, ale teraz jeszcze nie wiem co i jak. Mam wątpliwości czy dobrze jest zacząć w ten sposób sezon. W tym roku na indywidualnym szkoleniu byłem totalnie nierozjeżdżony. Inicjowałem skręt pomagając sobie barkami. Nawet jeśli wiem, że to błąd, to potrzebowałem na to czasu kosztem szkolenia. Też mi się wydawało, że lepiej jest zachować ciągłość dlatego myślałem o kontynuacji współpracy z ostatnim instruktorem. Na pewno ten instruktor był o niebo lepszy niż poprzedni, bo tamten uważał, że jeżdżę zajebiście. Może miałem trochę nierealistyczne oczekiwania... Myślałem, że po tych 4h to zacznę nagle fruwać. Finalnie czas minął dość szybko. Było dużo jeżdżenia za instruktorem, co podobno jest skuteczną metodą nauki. Oczywiście były też uwagi i ćwiczenia. Skupialiśmy się na poprawie postawy, bo na początku byłem mega skulony i pracowałem barkami i rękami. Potem doszło trochę ćwiczeń na skręt równoległy: ćwiczenie na obniżanie pozycji. Jest to element o którym często zapominam i potem nie mam "z czego" zrobić odciążenia. Finalnie jeździłem mniej więcej tak: Największym minusem szkolenia indywidualnego wydaje mi się czas. Niektóre elementy po prostu trzeba powtórzyć x razy i tego się nie przeskoczy.
-
@MitekMam nadzieję, że nie odebrano moich słów jako ignorancję lub co gorsza arogancję. Było to dla mnie zaskakujące i tyle. @starMam podobne założenia na przyszły rok. Doszedłem do wniosku, że takie samotne wyjazdy na narty to też fajna sprawa. Spróbuje w przyszłym roku zbudować sobie formę przez ilość i regularność takich pojedynczych wypadów. Myślę, że ilość kilometrów jest kluczowa w moim przypadku do przełamania strachu przed wychylaniem się. Staram się też uczyć przez obserwację innych narciarzy ale oczywiście będzie też profesjonalne szkolenie. @HarnaśZgadzam się ze wszystkim. Może nie powinienem wrzucać tego ostatniego filmiku... To miał być bardziej film o charakterze humorystycznym. W tym dniu miałem dużo lepsze momenty. Po przerwie ćwiczyłem jeszcze na łatwiejszej trasie i szło mi nieźle, ale z powodów technicznych nagranie poszło się j#$$@!.
-
To wszystko w jeden dzień? Kurde, a wydawało mi się, że te nasze 2 selarondy jednego dnia to był wyczyn. Chociaż, trzeba przyznać, że warunki dopisały i jeździło mi się tak dobrze, że nie chciałem wracać. Co do jazdy, mam dokładnie takie samo wrażenie jak oglądam ten film... Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczony. Wydawało mi się, że prawie całkowicie stoję na narcie zewnętrznej. Z drugiej strony równie dobrze nie zdawałem sobie sprawy, że tak notorycznie podnoszę wewnętrzną nogę. Będę musiał się temu przyjrzeć. Dziękuję.
-
wpiszlogin zmienił swoje zdjęcie profilowe
-
Hej! W moim przypadku te 125cm wynikły z reguły 90 st. Myślę, że kupie sobie też te regulowane, bo nie jestem zadowolonych z obecnych. Zdałem sobie sprawę, że nawet się nie przedstawiłem, więc jak coś to nazywam się Mateusz 🙂. Dziękuję za feedback. Może nie wyraziłem się do końca precyzyjnie. Nie chodziło mi aby jeździć z cofniętą nartą, tylko po prostu szukałem dalszej drogi rozwoju. Zrobiłem taki eksperyment - próbowałem tę cofniętą nartę przesunąć do przodu podczas skrętu. Efekt: prawie wywaliłem się na plecy. Wniosek: jestem nadal zbyt odchylony do tyłu. To cofnięcie narty to jedyne co utrzymuję mnie w równowadze. Wczoraj ponownie wybrałem się samotnie do Czarnej na zakończenie sezonu. Pomyślałem, że spróbuje trochę bardziej popracować nogami. Warunki były już dużo gorsze niż tydzień temu. Po pierwszym zjeździe miałem ochotę wracać do domu, jednak po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że moja jazda bardziej niedomaga niż ten stok. Wystarczył tydzień przerwy, by zapomnieć o wszystkim co zaczęło mi wychodzić. Przypomina mi się taka anegdota: dawno temu przyszło mi malować dach i czułem się bardzo niekomfortowo, z powodu lęku wysokości. Po kilku dniach przyzwyczaiłem się. Zacząłem tak paradować po tym dachu, że w końcu prawie poślizgnąłem się na mokrej farbie. Po kilku miesiącach przyszło mi wejść na ten dach ponownie i czułem się podobnie jak za pierwszym razem. Myślę, że analogicznie mam z nartami i tym odchylaniem. Uznałem, że treningi będą o wiele bardziej efektywne jeśli dodam do tego wideo-analizę. No ale w pojedynkę jest problem... Opracowałem technologię opartą o stary zbity telefon i uchwyt rowerowy (przymocowany do tabliczki na stoku). Rozwiązanie częściowo się sprawdziło. Udało mi się coś nagrać, ale jestem z tego strasznie niezadowolony. Tak sobie teraz myślę, że odpowiedniejszym tytułem wątku byłoby "Jedna narta na Maroko, druga na Kaukaz". Niestety, okazało się, że tabliczka z kamerką obróciła się na wietrze i moim podsumowaniem sezonu jest 30min fascynującego widoku na las.
-
Hej Dziękuje za wasze komentarze. Wróciłem w sobotę z Dolomitów i czułem wielki niedosyt. Sezon miał się skończyć akurat gdy się trochę rozkręciłem. Nie mogłem dać za wygraną i wybrałem się samotnie na jeszcze jeden dzień do Czarnej Góry. Na początku wydawało mi się to szalone, ale ostatecznie nie żałuję. Stok niemal pusty. Jeździło mi się dobrze już od pierwszym metrów. Poza tym ja lubię ciapę. W tym sezonie było trochę wzlotów i upadków. Bywały dni kiedy nie szło mi kompletnie i chciałem sprzedać narty. Przede wszystkim, potrzebowałem czasu żeby się rozjeździć. Nauczka na przyszłość. Za rok zaplanuję więcej dni na stoku. Niestety nie mam więcej nagrań, ale wydaje mi się, że zrobiłem progres jeśli chodzi o balans, choć nadal mam tendencje do siedzenia na tyłach. Z tego powodu czasami bardzo szybko męczę nogi i ratuje mnie tylko dobra kondycja. Zauważyłem, że lepiej mi się jeździ, gdy cofam bardziej zewnętrzną nartę. Mam wtedy lepsze czucie krawędzi i czuję, że zewnętrzna narta "pcha" mnie do jazdy po łuku. Efektem ubocznym jest większa "szuflada", ale może z czasem narta wewnętrzna się jeszcze ustawi. Wydaje mi się, że jeżdżę teraz mniej siłowo. Kolejna obserwacja dotyczy odciążenia. Im dłużej jeżdżę, tym robię bardziej dynamiczny ruch do przodu z jednoczesnym podniesieniem tyłów. Nie wiem czy jest to błąd, ale jeździ mi się tak łatwiej w trudnym terenie. Pod koniec, pracowałem jeszcze nad szerszym i luźniejszym ustawieniem rąk. Jest to element który mnie najbardziej drażni na moich filmach. Napinam się, gdy czuję, że nie mam kontroli - znów kwestia większej ilości kilometrów. Co do kijków, na filmie mam już nowe - 125cm przy 170cm wzrostu. Wcześniej miałem 115cm. Pozdrawiam
-
Cześć Chciałbym odświeżyć wątek, bo zaczęło się znów coś dziać w temacie. W tym roku wybrałem się tylko na tydzień jeżdżenia, ale za to zafundowałem sobie i żonie 4h kurs indywidualny. Kurs był moim pierwszym dniem na nartach w tym sezonie. Pomyślałem, że spróbuje z czystą kartą bez złych odruchów, ale w praktyce czułem się, jakbym miał pierwszy raz w życiu narty na nogach. W dodatku okazało się, że mam kijki o 10cm za krótkie. Wpływało to fatalnie na moją postawę i nad nią głównie pracowaliśmy. Przy okazji potestowałem GSy 175cm. W sumie, jeździło mi się na nich dość dobrze. Wydawało mi się, że poczułem ten właściwy balans i skręt mogę wykonać na większym rozluźnieniu. Po szkoleniu oczywiście nie mogłem doczekać się wyjazdu... Początek wyjazdu okazał się kubłem zimnej wody. Fakt, że warunki były trudne. Tak lepkiego śniegu w życiu nie widziałem. Było tak mniej więcej 2x gorzej niż śnieg zmieszany z błotem. Wróciły stare demony... odchylona pozycja, kibel. Muszę nadal z tym walczyć. Czasami zastanawiam się czy to dobry pomysł aby jeździć po tych muldach. Wtedy najbardziej się odchylam i utrwalam złe odruchy. Moim kolejnym odkryciem Ameryki było mocniejsze dopięcie 2 górnych klamr w butach. Piszczele o wiele mniej mnie teraz bolą i mam lepszą kontrolę. Z czasem warunki się poprawiły i poczułem się trochę pewniej. Wreszcie, po 4 dniach jazdy przygotowałem filmik. Zapraszam do analizy.
-
@Mitek Na szczęście ostatnio jest raczej trend ku dobremu jeśli chodzi o moją formę fizyczną, ale mam bardzo bogatą przeszłość. Nie chcę się za bardzo rozpisywać ale borykałem się np. z kompresyjnym złamaniem kręgosłupa. Obecnie jest nieźle, bo zacząłem startować w amatorskich zawodach biegowych a w tym roku myślę też o mtb. Mój główny problem polega na zwiększonym napięciu mięśni, co wynika ze spędzania dużo czasu przed komputerem oraz częściowo z psychiki. Rozciąganie stanowi dla mnie duży problem, bo po prostu nie umiem się odpowiednio rozluźnić. Co do pługu myślałem, że to pytanie retoryczne. Po obejrzeniu filmu również doszedłem do wniosku, że wybrałem nieodpowiedni stok. W niektórych miejscach teren był pochyły bocznie, co powodowało takie dziwne ustawienie narty wewnętrznej. Nie byłem również zachwycony jazdą równoległą. Nadal początkowa faza skrętu jest mało płynna. Chyba za bardzo rotuję stopy. Najchętniej nagrałbym wszystko od nowa 🙂 Co do muld, cieszę się, że nie wygląda to tak źle jak mi się wydawało. Za wiele jeszcze nie czytałem na ten temat, podchodzę raczej intuicyjnie. Najbardziej spodobało mi się wyskakiwanie na garbach, co staram się często czynić. Zachowanie odpowiednej postawy wydaje mi się na muldach najtrudniejsze.
-
Chodziło, mi o to, że w trakcie wykonywania różnych czynności (nawet rozmawiania lub siedzenia) odruchowo napinam różne mięśnie. Niestety dzieje, się tak też podczas jazdy, gdy sytuacja robi trudna lub po prostu skupiam się na poprawieniu czegoś. Czasami tak bardzo chcę, że ta chęć objawia się tylko większym usztywnieniem. W każdym razie fizjoterapeuta do którego chodzę, zawsz mi powtarzał, że jestem ponadprzeciętnie spięty.