
lubeckim
Members-
Liczba zawartości
392 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez lubeckim
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16
-
Pierwsze skitury w Tatrach w ramach szkolenia przez instruktora PZA
lubeckim odpowiedział lubeckim → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Pewnie źle to opisałem. Wywróciłem się zaraz po ruszeniu. Może to była trochę kwestia terenu. Potem już ześlizgnąłem się bez większych problemów kontrolując kierunek przód-tył. No ale na nartach ogólnie się zjeżdza a nie ześlizgiwuje się. -
Pierwsze skitury w Tatrach w ramach szkolenia przez instruktora PZA
lubeckim odpowiedział lubeckim → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Nie miałem problemów z ześlizgiem. Akurat to poszło bdb 🙂 Problemem było panowanie w tym terenie nad zjazdem w dół. Być może problem był trochę też z głową (to, że nie jestem normalny nie jest zaskoczeniem 😄 ) Ojoj. Powiedzmy, że tego tu nie było 😳 -
Pierwsze skitury w Tatrach w ramach szkolenia przez instruktora PZA
lubeckim odpowiedział lubeckim → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Zdecydowanie nie. To, co cenię sobie w tym jak działa forum dyskusyjne (jakiekolwiek) to właśnie katalogowanie informacji. Większość moich wpisów nie ma charakteru bloga, bardziej to informacja dla innych jakie są obecnie warunki, jakie obłożenie, które trasy są czynne itp itd. Dlatego wrzucam to do odpowiedniego działu / tematu, żeby można było łatwo trafić na to, co się szuka. Ten temat ma oczywiście charakter bardziej reporterski, bo to nie jest forum skiturowe sensus stricto. Pisanie wszystkiego w jednym tematu zrobi z tego strumień świadomości ala Facebook, w którym ciężko się będzie połapać co i jak. Nawet takie lekko humorystyczne wątki są lepsze gdy są rozdzielone. Poza kreatywnymi tematami od razu widać na kanwie jakiego wyjazdu i dokąd powstały. Umożliwia to trzymanie offtopicu w rozsądnych granicach 😄 Niczego innego się nie spodziewam. Nie bez powodu nie powiedziałem Ci wcześniej, że jadę w Tatry 😛 -
Gdybym wcześniej uprzedził moich stałych instruktorów, tj. @Adam ..DUCH oraz @Tadeo o tym, co mam zamiar zrobić dowiedział bym się, że : Jest to zdecydowanie zły pomysł. W zasadzie to ja prawie w ogóle nie umiem jeździć na nartach. Najpierw powinienem nauczyć się jeździć śmigiem a nie kaleczyć śmigu. I w zasadzie we wszystkich trzech punktach było by trochę racji, najwięcej oczywiście w trzecim. Tu zdobędę się na dalece posuniętą nieskromność. To nie tak, że ja nie umiem jeździć. Wprawdzie nie doszedłem jeszcze do etapu, w którym Tadeusz nic by nie mówił (co oznacza, że jest bdb) no ale poziom: "Marnie, marnie coś tam nawet nieźle" jest już bardzo blisko. A tak serio to dość długo się wahałem czy to jest ten momenty czy nie. Konsultowałem ten temat ze znanym mi z innych kursów zimowych instruktorem Michałem Semowem, który organizuje tego typu szkolenia ( https://szkoleniagorskie.pl/ ) i wysyłałem mu filmy nagrane przez @Tadeo podczas jego obozów. Zostałem zakwalifikowany, chodź dalej nie byłem przekonany czy wystarczająco dobrze jeżdze. Coś tam skitorowo działam w Beskidach. Z mocnym naciskiem na "coś tam" oraz "Beskidach". No niestety Skrzycznemu "trochę" brakuje do Kasprowego Wierchu. Ostatecznie uznałem jednak, że to będzie świetna okazja przetestowania się w kontrolowanych warunkach. Trochę obawiałem się pierwszych wyjść ze znajomymi. Miałbym oczywiście z kim chodzić ale coś mi się wydawało, że szybko by się to skończyło w deseń: "Dawaj suka bljat tjepier. Nie gadaj że nie dasz rady tylko idź" i temu podobne sytuacje. Wydawało mi się również, że skręt krótki mam na tyle opanowany, że jakoś sobie poradzę. Uznałem, że dla mnie najważniejsza jest topografia i zagadnienia lawinowe, które są przez Michała Semowa poruszane w ramach wykładów teoretycznych. No właśnie, wydawało mi się i uznałem. Jak zwykle praktyka wychędożyła teorię i zapewniła twarde lądowanie. Grupę mieliśmy bardzo mocną, najwięcej doświadczenia miał dwudziesto kilku letni Maciek. Do niedawna zawodnik, obecnie Instruktor SITN (a nie PI) pracujący regularnie w zagranicznych kurortach. Jak ja się plasowałem w stawce, to chyba się już raczej domyślacie. Dokładnych tras wyjść nie będe opisywał, bo topografia Tatr nie jest moją najmocniejszą stroną 😅 Dla ułatwienia wrzucam mapę z naniesionymi śladami GPS 😅. Ogólnie kręciliśmy się w okolicach Murowańca. Pierwszego dnia, po ćwiczeniach z szukania nadajnika lawinowego, gdy wyszliśmy już w miejsce z którego mieliśmy zjechać wzięła mnie trema. To było trochę dziwne uczucie. Czarny FIS na Skrzycznem za grzebieniem? Phi, a w czym jest zagadnienie? Czarna trasa na Zoncolan? No spoko, Tadeusz tam ćwiczył z nami śmig. No tak. Tylko ani jedno ani drugie to nie są pozatrasowe Tatry. Tam na środku zjazdu nie ma kosodrzewiny, kamieni (a nie jakiegoś tam drobnego tłucznia z przecierek) i w zasadzie nie wiadomo do końca z czego. Co ja mam więcej powiedzieć. Trochę zesrany byłem. Jak zwykle w takiej sytuacji zabetonowało mnie i kilka pierwszych zwrotów skrętem krótkim wyglądało tak, że oczy bolą od patrzenia. Potem było trochę lepiej ale tylko trochę lepiej. Co ciekawe najtrudniejszą rzeczą był dojazd do Murowańca. Okazało się, że kompletnie nie radzę sobie z rzeczą, która jest zawsze elementem egzaminu na GOPRowca. Hamowanie pługiem z dojazdu i przechodzenie do ześlizgu w miejscu. Prawie pokonał mnie wąski szlak po którym cały czas poruszali się w obydwie strony turyści. Szerokość trasy nie wiele większa niż długość moich nart i moje nieudolne próby kontroli prędkości skończyły się w kosodrzewinie 🤣 Drugi dzień był bardziej ambitny. Udaliśmy się w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego, Zmarzłego Stawu i zboczy Kościelca i Przełęczy Zawrat. Oczywiście nie wyszliśmy jakoś bardzo wysoko. Ledwie na jakieś niecałe 1900 metrów. Zatrzymaliśmy się za Czarnym Stawem Gąsienicowym na ćwiczenia z hamowania upadków czekanem, różnych technik chodzenia w rakach itp itd. Ja już gdzieś w tym momencie miałem taką lekką wątliwość, czy powinienem iść do końca za resztą grupy. Stwierdziłem jednak, że skoro mamy Michała i jego Stażystę - Jerzego Rostafińskiego (kanał Youtube -> Wasza Wysokość) to jakoś to będzie. Jestem niedorajdą ale nie aż tak straszną 😉 Słowo klucz: Jakoś to będzie Żebyście źle nie pomyśleli. Tatry zimą to nie jest dla mnie rzecz obca. Pieszo, na przełęczy Zawrat byłem zimą dwa razy - zarówno od 5 stawów jak i Gąsienicowej. Pieszo w zimie byłem też na Rysach. O Czerwonych Wierchach i kotłach to już nie wspominam, bo dawno rachubę straciłem. Po raz kolejny okazało się, że o ile "zwykłe" narty są trudnym sportem to skitury w wysokich górach to już bardzo, bardzo wysoka poprzeczka. Dotarliśmy w końcu do miejsca w którym zaczęliśmy się przepinać do zjazdu. Już wcześniej teren stał się dla mnie trochę trudny. Ani to beton (na szczęście‼️) ani to sypki puch. W skali od 1 miękko - 6 twardo dałbym mu 3 czyli tak po środku, oczywiście biorąc pod uwagę że to naturalny śnieg, nie mający się w ogóle do tras narciarskich. Trzeba było uważnie robić każdy krok i zakos, żeby narty nie ujeżdzały na obsypującym się śniegu. Teraz, to już zesrany byłem trochę więcej niż trochę Światło było całkiem płaskie. W dodatku niebo zaklajstrowało się całkowicie chmurami. Przez środek trochę kamieni, po lewej kocioł z małym prożkiem. Po prawej lodospad. Teraz już wiedziałem na 100%, że nie są to warunki, w których jakkolwiek będę nad tym panował. Miałem obawę, że jak zrobię jakikolwiek zakos skrętem krótkim to albo się wywalę, albo wjadę w jakiś głaz. Oczywiście do paniki i stanu zagrożenia życia nad wielką świstówką było baaaardzo daleko. Obiektywnie wiedziałem jednak, że to nie sa okoliczności i miejsce, w których powinienem się znaleźć. Zacząłem ześlizg boczny i natychmiast przewróciłem się. Jerzy pomógł mi wstać i wpiąć się ponownie do nart. Ześlizgnąłem się do reszty grupy, bo obawiałem się utraty kontroli przy próbie wykonania krótkiego skrętu. Ten brak kontroli jest tutaj kluczem. Dla niektórych może to zabrzmieć jak herezja, ale mam dość nisko zawieszony próg akceptowalnego ryzyka. Muszę mieć poczucie, że moje wyszkolenie i doświadczenie gwarantuje, że sobie z czymś dam radę. Narty odpiąłem gdzieś nad Zmarzłym Stawem, przypiąłem do plecaka i wróciłem do Murowańca na piechotę. Z ostatniego dnia szkolenia zrezygnowałem. Już wiedziałem, że z moimi brakami w wyszkoleniu i technice jazdy trasowej nie pojawię się w Tatrach na nartach przez kolejne dwa sezony. Było by to zbyt niebezpieczne. Na teraz byłbym tylko balastem spowalniającym grupę. Szkolenia z szukania nadajników lawinowych, używania sondy lawinowej i odkopywania ofiar miałem już trzykrotnie i ten ostatni dzień nie był aż taką stratą. W zasadzie test był bardzo udany, chodź wynik jest negatywny. Konkluzje: Głównym problemem w moim narciarstwie jest niewyćwiczona równowaga, która wynika z mojego dużego wzrostu i zaniedbań z wczesnej edukacji. Szczegółowym problemem jest słaba umiejętność jazdy śmigiem. Dodatkowym problemem jest konieczność treningu "ćwiczenia z egzaminu na GOPRowca" aby móc panować nad kierunkiem i prędkością na bardzo małej przestrzeni. Te trzy punkty to moim zdaniem podstawa do sensownego wejścia w skitury w Tatrach i do puki tego nie ogarnę, to w Tatry nie będe się z nartami pchał. Zjazd do Brzezin był całkiem OK, chodź warunki ciężkie. Do połowy trasy nie trzeba było nawet odpinać nart. Zjeżdżałem albo pługiem albo bardzo krótkim skrętem krótkim, coś ala ćwiczenia Tadeusza. Tzn w zasadzie prawie przeskakiwałem z jednej narty na drugą. Oczywiście tylko troszeczkę odrywałem górną nartę od powierzchni, chciałem tylko zdecydowanie odciążyć wewnętrzną i bardzo mocno dociążyć zewnętrzną żeby zmieścić się w trasie. PS. Nie mam problemów z błędnikiem ani innych schorzeń zaburzających równowagę. Po prostu lata olewania WF przynoszą swoje złe plony //// //// //// /// /// //// //// //// /// //// /// //// //// //// //// //// //// PIERWSZY DZIEŃ DRUGI DZIEŃ
-
Na końcu. Aż tak źle nie było 🙂 Za to trasa od czerwonej gondoli do tego talerzyka po prostu cud i malina 🙂 Aż mi się gęba cieszyła - warto było swoje (cca 10 do 15 minut) odstać. Talerzyk ma swoje wady ale również i zalety 🙂
-
A gdzie masz tą bazę? Może uda się w spotkać jak będziesz w okolicy...
-
Trochę więcej zdjęć. Przy okazji, talerzyk z dolin chodzi ///// ///// ///// //// //// //// //// ////
-
Dzisiaj też byłem na Skrzycznem. Z Jarkiem, którego niektórzy z Was powinni kojarzyć 😉 ///// ///// //// ///// ///// ///// /////
-
No dokładnie to Buczynka - Jontek a nie Pilsko 😉 A propos co się tam działo, że GOPR jeździł jak taksówka?
-
OK. Ale weekend byłem w Tatrach. Całą sobotę działaliśmy w dużej jaskini i nie wiem czy mi się jutro (i trochę we wtorek też) będzie chciało 😛 Nie zrozum mnie źle ale jestem trochę zmęczony. Zaraz idę spać, żeby to odespać 😅
-
Ofensywnie Panowie jedziecie. Będzie z tego dym 🙃
-
Nie wywołując Mitka z lasu, to paralotnia jest dość prosta do latania. Ciągniesz za lewą sterówkę i lecisz w lewo. Ciągniesz za prawą i lecisz w prawo. Ciągniesz za obydwie na raz i lecisz wolniej (ale bez przesady). Jak na Skrzycznem jest dobry warun i lata dużo osób,to wystarczy latać tam gdzie innych zabiera do góry i robić zirca - about to samo co oni. Tak w dużym i telegraficznym skrócie. Do śmigu albo krótkiego skrętu ciętego bym tego nie porównywał 🙃
-
Nie czepiał bym się i nie pokazywał palcem za takie posty. Takie czasy i można to podstawić pod jakikolwiek inny sport. Narty niby są sportem masowym ale jednocześnie są trudne i skomplikowane technicznie. Identycznie jest w przypadku latania paralotnią. Ktoś się naogląda YT a potem przychodzi liść w policzek jak się okazuje ile to trzeba się wyczekać na warun, żeby potem polatać 30 minut na żaglu albo wykręcić jeden komin, bo w zasadzie nie wie się jak to się robi. Tak samo w nartach. Ciężko komuś wytłumaczyć jak się jeździ skrętem ciętym i czym to się różni od śmigu, jak rozmówca jeszcze nie miał nart na nogach. To tak jak byś ślepemu o kolorach itp. Ludzie teraz czerpią inspirację z YT, młodsi z instagrama i tiktoka. Można by dyskutować, czy to dobrze, czy źle ale kijem Wisły już się nie da odwrócić. Boomerzy mogą narzekać, że "za moich czasów" ale teraz to nie ma tych ich czasów 🙂
-
Przeniosłem dyskusję do osobnego wątku. Trochę na raty i trochę mi to zajęło ale urwanie głowy itp... Tak jak @Adam ..DUCHwspomniał jestem taki duży chłopiec. Może chaotyczny idiota ale zawsze. Zaczęło się od gamoństwa z mojej strony przez które zrobiło się lekkie zamieszanie i straciliśmy trochę czasu. No i zrobiło mi się strasznie głupio i niezręcznie w stosunku do @Adam ..DUCH ale na szczęście szybko sprawa się wyjaśniła i ogarnęła. Ja się do takich rzeczy już przyzwyczaiłem, problem w tym, że inni ludzie często jeszcze nie zdążyli. Kolejnym gamoństwem było to, że przez przypadek wziąłem sobie nie te rękawice, które powinienem. Tzn. miałem cieńkie do podejść skiturowych. Moje palce tak to polubiły, że zmyłem się o 19:30 no bo komfortowo już zdecydowanie nie było. Dzisiaj mi pęka skóra na prawej dłowi w standardowych dla niej miejscach. SLALOM: Początek to była taka masakra, że oczy bolą od patrzenia. Miałem niezły schiz związany z koniecznością wjechania w tyczkę, zwłaszcza w wysoką. Pierwszym razem to w ogóle aż się odruchowo odchyliłem do tył. Potem trochę uciekałem głową, bo bałem się, że dostanę tyczką po mordzie. Technika jazdy tak jak opisał do Adam. Tu wychodzi po raz kolejny to, że krótki śmig u mnie może nie że nie istnieje (bo >>coś<< skręcam i się >>nawet nie wywracam<<) ale technicznie to jest masakra. Nieskromnie przyznam się, że w skręcie NW radzę sobie przyzwoicie. Może nie super na poziomie zaliczenia KK ale jest dość nieźle. Nawet potrafię jechać, czymś co nazywam cięto - ześlizgowym (nieduże pochylenie narty i przekrawędziowanie pewnie kiepskie ale ma to znamiona skrętu ciętego). Śmig to jednak inna historia. Podsumuje to uwagami od Tadeusza ( i trochę też Marii Stanisławskiej ) Nie powinienem (narazie) próbować na siłę jeździć szybkim, bardzo krótkim śmigiem bo wychodzi to tak jak @Adam ..DUCH napisał. Jeżeli jadę krótkim skrętem, to powinienem robić to tak, żebym miał subiektywne wrażenie, że robię to za wolno i za szeroko. Wtedy mi to nawet będzie wychodziło i nie będe ścinał każdego zakrętu hockey stopem. Nogi wąsko -> w razie czego obciągnąć czarnym lateksem.
-
no wiesz.... Tadeusz jeździ slalom bez żadnych ochraniaczy. A nawet bez kasku 🙃
-
Sorry @herbiale sam wiesz co możesz sobie zrobić z tym Twoim niemieckim (ha tfu) ortalionem 🙃 😆 I ja przynajmniej mam kask 😛
-
Do kiedy jesteś?
-
Wada fabryczna wiązań w starych nartach Atomic
lubeckim odpowiedział lubeckim → na temat → Sprzęt narciarski
Myślę, że to wszystko tłumaczy 🙂 Resztę opisze, jak się otrząsnę emocjonalnie po tym, co przeżyłem. -
Jak ma być na Z to ja jeszcze polecę Zoncolan 🙂 Jest taki bardzo stary odcinek Polimatów Radosława Koterskiego na temat nowomowy i wymyślania zdań na siłę, ale nie mam teraz czasu odszukać tego.
-
Pewne rzeczy się niestety nie zmienią. Można było napisać po prostu "pogarsza bezpieczeństwo" ale nowomowa z jakimiś pogarszaniem warunków brzmi bardziej ala MSW.
-
Oczywiście powyższe napisałem w kategorii żartu... A propos to po prostu cudowny popis polszczyzny przez kogoś, kto w dekalogu wyartykułował poniższe stwierdzenie. pogarszają warunki bezpieczeństwa jazdy
-
Ja w kwestii formalnej 😛 . Z fokami to da się do góry całkiem sprawnie. Bez fok też od biedy się ta trochę do góry 🙂 Tak. Męczyli mnie krokiem łyżwowym 🙂
-
Tak wiem wiem 🙂 Po prostu napisałem do tego, że wszyscy jeździmy do tego samego instruktora a mamy problem się puki co zsychronizować 😄 Fajnie by to wyszło ale puki co się nie układa 😞
-
Ja mogę tak zrobić a reszta narciarzy? To nie jest metoda. Nikt nie będzie się na siłę dosynchronizowywał w przeciwfazie (ja też umiem w ciekawą terminologię xD). W praktyce jak jest bum z ijoijo albo takim żółtym śmigłem, to wtedy zaczyna się przerzucanie gorącym ziemniakiem. Pomiędzy tym co był wyżej, rodzicami gówniarza, organizatorem koloni (który miał wywalone), operatorami ośrodka itp. Cholera.Ppołowa tego forum jeździ do Tadeo ale mamy problem z synchronizacją 😞
-
No akurat to ja napisałem wcześniej Tzn użyłem słowa "wjedzie pod narty". Nie wiem jak to lepiej opisać. Pewnie w czeluściach dokumentów SITN jest ładne słowo na taki manewr ale to chyba nie miejsce na dyskusje językowe. Jak dzieciak goni na krechę góra - dół, bo kompletnie nie jeździ na nartach, to raz może być daleko za mną i z boku, za chwilę może być przede mną znikąd. I tak możecie się pałować, że powinienem obserwować z wyciągu, strategia itp itd. Że oczywiście dalej nie umiej jeździć na nartach itp. Tylko jakie ma to przełożenie na praktykę? Jak mi taka grupka może zrobić krzywdę, to >>mnie dopadnie<< w dowolnym momencie. Nie ma obowiązku jazdy na nartach z lusterkiem wstecznym a do tyłu nie jestem się w stanie obrócić, żeby sprawdzić czy mnie zaraz nie wyprzedzi dzieciak jadący bez kontroli na krechę.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16