Pojęcia nie miałem, że powstały tak zaawansowane narzędzia do pomiarów wektora prędkości. W sumie to nawet niejako je "przewidziałem", wspominając, że pomiary GPS w wielu branżach są jedynymi dostępnymi. Wychodzi, że zagęszczając ilość punktów oraz satelitów i dodając jeszcze akcelerometr faktycznie można mieć wiarygodne i dokładne dane. Oczywiście przy pomocy imponującego matematycznie aparatu rachunku błędów. Jest w tym drobne "ale" - trzeba jeszcze te narzędzia i wiedzę mieć. Myślę, że jest ona jeszcze dość egzotyczna. Obracasz się w tym, więc wydaje Ci się to tajemnicą poliszynela, podobnie jak dla mnie bardzo liczne towarzystwo robiące ambrotypie jest czymś zupełnie typowym. Ale tutaj na forum poza mną nikt nie wie co to jest. Podejrzewam, że także na "przeciętnym" forum fotograficznym.
Zakładając, że ten aparat, który przedstawiłeś uznajemy za wiarygodny (a ja uznaję), to także Twoje uzyskane wyniki należy traktować podobnie, co jest nieprzyjemną konkluzją. Nieprzyjemną niejako podwójnie, bo po pierwsze burzy intuicje związane z porównaniem do jazdy sportowców, a drugą taką, że trudno porównać siusiaki jak się nie ma wiarygodnej miarki. W kwestii sportowców to dopuszczam myśl, że amator jadący po gładkim twardym stoku i poruszający się prostym, niewymuszonym torem, może się rozpędzić bardziej niż bym skłonny był dotąd przypuszczać. W kwestii siusiakowej miarki to nie widzę potrzeby marnowania czasu ani zasobów aby ją sobie sprawić. Ale poznawczo było super dowidzieć się o tych narzędziach. Wielkie dzięki za solidną porcję wiedzy!
Jeszcze odniosę się do freeride. Otóż tam można pojechać naprawdę szybko: na stromym stoku (czyli pod 45 stopni) i pod warunkiem bycia na wierzchu. Śnieg nie powinien być przetworzony przez wiatr i słońce (każdy kto trochę jeździ w terenie to chyba to rozumie) czyli raczej chodzi tu o puch. Pewnie nawet niedużo - 5-10 cm. I teraz wtedy aby być na wierzchu narta musi być duża (a ze względu na prędkość twarda). Pożyczyłem sobie kiedyś (nie mając świadomości co to) coś takiego. Do normalnej jazdy i zabawy było tragiczne. Do czasu gdy w desperacji puściłem się, na najstromszym zboczu, w linii jego spadu, ordynarnie na krechę. W momencie gdy prędkość była już zbyt duża, jak na fakt, że jeżdżę po "cywilnym" lodowcu, dechy odzyskały manewrowość i okazały się całkiem przyjemne. Ale jak napisałem było zbyt szybko. A znów w nieznanym terenie gnanie licząc, że na nic nie trafię (na przykład przysypane gołoborze) to proszenie się o kłopoty. Raz już przez trzy nieprzespane miesiące odczuwałem konsekwencje takiego postępowania, gdy się boleśnie potłukłem. Koledzy zgodnie orzekli, że jak na taki upadek to wymiar kary był symboliczny. Ale do dzisiaj pamiętam jak bolało gdy wybudziłem się na stoku, po utracie przytomności. Tak, że po takich doświadczeniach, w kwestii maksymalizacji speedu jestem miękka faja.
Nie ja jeden.
A w kwestii jazdy na freeridówce po ratrakowanym stoku to sprawa nie jest warta komentarza, bo to przecież poszerzona gigantka - na pewno lepsza do jazdy prędkościowej od SL