Skocz do zawartości

Wujot2

Members
  • Liczba zawartości

    614
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez Wujot2

  1. Książka "Narciarstwo na poziomie", Ron LeMaster Nie wiedziałem, że LeMaster pisze też o biegówkach.
  2. Wujot2

    Sezon 2022/2023

    Tak, ale na tym boisku też może być dowolna gama warunków. Od sztruksu, do do 30 cm świeżego na wierzchu, śniegów wiosennych, muld czy odsypów. Do tego może być jazda cięta, która jeśli nie jest bardzo szybka to nie powinna wymagać takiej siły sprężyny, po ostre kręcenie na muldach. Intencją moją było zwrócenie uwagi, że ta sama nastawa raz będzie dobra a innym razem mniej dobra. I zależeć to będzie od warunków ale też przyjętej metody jazdy. I oczywiście szybkości jazdy - bo jeżeli energia kinetyczna jest w kwadracie prędkości to przyspieszenie o 20% powinniśmy rekompensować 40% wzrostem nastaw. To zresztą dobrze pokazuje problem. Chcielibyśmy aby wiązania dobrze działały powiedzmy w realnym zakresie prędkości od, powiedzmy, 20 km do 100 km, a energia kinetyczna w tym zakresie rośnie 25x. A sprężyna ta sama. Widzisz w tym jakiś problem?
  3. Wujot2

    Sezon 2022/2023

    Temat abstrakcyjny, jako, że nie ma czegoś takiego jak jedna optymalna siła wypięcia. Na przykład w kopnym śniegu jeśli przypadkiem narta zrotuje i wpadnie pod powierzchnię to dosłownie każda nastawa będzie zbyt duża. Bo hamowanie jest rozciągnięte w czasie ale jednak rotuje szybko podudzie i pięknie zrywa ACL. Dotyczy to zresztą generalnie wszystkich upadków na małych prędkościach, czy zgoła w kolejce. Jeśli więc ktoś jeździ wolno to może dowolnie sobie obniżyć nastawy nawet do 50%. Natomiast jeżdżąc agresywnie należałoby popatrzeć trochę na warunki i jeśli jest mokro, firnowo, jeśli są spore muldy i garby a nie mamy zamiaru zdejmować nogi z gazu (bo jedziemy z przecinakami) to należałoby pójść mocno w górę. I, o paradoksie, podwyższy to nasze bezpieczeństwo. Zupełnie inną sprawą jest jeszcze kwestia konsekwencji upadku (co raczej nie dotyczy narciarzy boiskowych). Otóż zdarzało mi się blokować wypinanie, gdy jeździłem na stokach gdzie upadek mógł skończyć się ciężkim kalectwem lub śmiercią. Póki narty są na nogach to jest szansa wybronienia się. Wobec tego tak jak nie ma narty uniwersalnej (czyli dobrej na wszystkie warunki), tak nie ma optymalnych nastaw dobrych zawsze. Czasem "zbyt" wysokie/niskie doprowadzą do kontuzji a czasem uratują przed nią. Jednak kwestią podstawową jest aby ilość upadków ograniczyć do minimum (a nawet zera). Wtedy oczywiście rekomenduję 12 na podziałce.
  4. Wujot2

    Ku przestrodze

    O ile kiedyś (powiedzmy 10 lat temu) zaglądałem na geoportal, to o dawna zapomniałem o jego istnieniu. W moich zastosowaniach turystycznych (głównie rowerowych) okazał się mało przydatny. Największą wadą jest nieaktualność - co z tego, że prezentuje multum ścieżek czy dróg, jak znaczna część z nich nie istnieje w terenie? Poza tym system jest niekompatybilny z dostępnymi aplikacjami. Jedyną słuszną platformą zostało OSM, z licznymi jej implementacjami. Tutaj co prawda brakuje dobrego przedstawienia niektórych obszarów (bo widocznie nie ma tam wolontariuszy), ale to co jest na mapie, to zasadniczo jest w terenie. A to co ludzi interesuje, to jest bardzo szybko (na przykład singletracki), czasem wręcz błyskawicznie. Na OSM co 10-ta czy co 20 droga rolna nie istnieje w terenie, ale na topo jest duuuużo gorzej. Na platformie OSM wyświetlane są takie ciekawe produkty jak na przykład trailforks gdzie mamy tysiące nieformalnych ścieżek enduro czy DH w terenie. Czy inne zbiory aktywności milionów użytkowników (jak strava, koomot). Zastanawiam się jaki jest sens tej roboty o której wspomniałeś - bo w Locusie jedno klikniecie i mam pokolorowane spady stoków i jedno kliknięcie i to znika. Ale skoro ktoś to robi a ktoś (czyli Ty) z tego korzystasz to może jest. Nawiasem mówiąc dokładność 3 x 3m w ocenie zagrożenia lawinowego nie ma żadnego sensu bo przecież wybierasz przebieg wielokilometrowej trasy tak aby zasadniczo biegł powiedzmy po kolorze żółtym. Poza tym nachylenie to tylko jeden z parametrów bo równie ważne jest kierunek ekspozycji (w powiązaniu z kierunkiem wiatru). Dlatego przyszłość takich aplikacji widzę w powiązaniu z "różą wiatrów" gdzie zaznaczy na czerwono stok zawietrzny 35 stopni a na żółto 45 nawietrzny. Takie narzędzie online byłoby już sporą pomocą w planowaniu drogi w konkretnych warunkach w danym dniu, a wręcz godzinie. Choć nigdy nie zastąpi to obserwacji w terenie (deski, depozyty). W każdym razie pokolorowanie zagrożonych spadów trochę przyspiesza planowanie i, i tak, nadal niewiele wiemy. A rozmowa z chatarem od razu daje odpowiedź gdzie dzisiaj iść! 😉
  5. Wujot2

    Ku przestrodze

    Od "zawsze" jest to jedna z funkcjonalności Locusa i działa na każdej mapie. Aplikacji tej używam od wielu lat bo jest znakomita.
  6. No tak, kiedyś trasa B wydawała mi się fajną i długa. A teraz jak sięgam pamięcią to na początku dość wąska ścianka w lekkim łuku gdzie trzeba uważać na innych, bo wyczyniają tam cuda, dalej dłuższa nuda gdzie trzeba wejść maksymalnie rozpędzonym i oszczędzać prędkość. Teraz jedyny ciekawszy fragment czyli "S" z załamaniem na początku gdzie trzeba uważać bo nie wiadomo co (czyli kto) jest niżej. Wchodziłem to z samego brzegu z prawej bo było najstromiej i nikogo tam nie było. I mając widok można było zaplanować pokonanie drugiego zakrętu w lewo. Reszta, znów dojazd bez historii (bo równo i stały spad). Tyle. Szybciej się jedzie jak to pisze. Ale ta perspektywa pojawiła się jak człowiek zjechał na przykład z Schattberg West (2100 m n.p.m.) do Vorderglemm (pewnie 800) i zrobienie tej 6 km trasy (niebieska) na raz już daje popalić. A po drodze zmienność krajobrazu, zaczynamy w surowym górskim terenie a kończymy między domkami i pastwiskami. Albo 1-ka na Krippenstein gdzie start jest na 2100 a koniec na 600 (czyli tyle w pionie ile w CzG w poziomie) a widoki po drodze dosłownie wgniatają, podobnie jak i profil, gdzie ciągle coś się dzieje. Wszyscy, którzy to jechali mówią, że jest cudowna. A są nawet zjazdy, w jednym kawałku, po 2500 m vertical. Po drodze bardzo często zmieniają się mocno warunki jazdy na przykład od betonu po ciapę. Od szczypiącego mrozu i wiatru, po plażę. Albo zaczynasz w ostrym tropikalnym słońcu, wpadasz w warstwę chmur gdzie widoczność spada dosłownie do zera, a po jej przebiciu lądujesz w ponurej szarej rzeczywistości, a nawet lekkim deszczu. A po chwili znów jesteś w raju. Alpy to jest jednak zupełnie inny wymiar narciarstwa. Nawet tego boiskowego, ośrodkowego. Uważam, że jak tylko się da to należy wykorzystać to co mamy na miejscu. Sam nie pojadę do żadnego naszego ON bo to już jest strata czasu (i chyba bym za bardzo cierpiał), ale skitury w Sudetach (gdzie ciągle coś można jeszcze odkryć) zawsze kocham. I cenię, że są na wyciągnięcie ręki. Mimo, że to nie jest to samo co Masyw Ortlera. Dlatego też CzG będę cenił i polecał. Bo super, że jest. Ale w którymś momencie, szczególnie jak się stwierdza, ze przecież to jest dość paranoiczne aby jeździć po wąskich ubitych przez spychacze spłachetkach terenu, w sytuacji gdy Góry są po horyzont to już jest ciut mało. Wszystkie drogi prowadzą w Alpy.
  7. Przecież to jest krótki stok. A po tym czas na odpoczynek. Łącznie jazdy jest 90 min. Hamować nie trzeba, skręcać też nie ma gdzie. Trochę objeżdżenia. Cały czas zakładam, że nie ma kolejek ani zbyt dużo ludzi na trasie. Pod 20 km vertical robiliśmy na wielu wyjazdach w Alpach na zmiennych wyciągach i przejazdach przez całe ON. Tam wystarczyło do tego zaliczenie 30-33 wyciągów, fakt, ze unikaliśmy tych wolnych. Objeżdżona ekipa, żadne harpagany, ale taka co zjazdy 900 m verticala robiła na raz.
  8. A, ja obserwując co się dzieje, zaproponuję dedykowane wyjazdy dla samych pań. Jeden z moich znajomych robi takowe (skiturowe) i są chyba najlepiej (najszybciej) sprzedawane. Patrząc na podchody, co niektórych samców alfa, na wyprawach "mieszanych" mam wprost pewność, że w normalnym narciarstwie też by się sprzedawały (podobnie jak siłki tylko dla kobiet).
  9. Aby dokładnie to zmierzyć musisz tylko nie wysiadać. Złapiesz 50 pomiarów w górę i 50 w dół. Wyłapiesz tak wszystkie zatrzymania i zwiechy. No i co ważne, możesz to nawet mierzyć zegarem z kurantem. Bo uśrednimy to i gitara gra! W sumie to nawet szkoda kasy na karnet. Stań po prostu pod wyciągiem wybierz numer krzesełka i notuj czas cyklu. Złapiemy tak średnie odchylenie standardowe, policzymy medianę itd.
  10. Bardzo możliwe, że masz rację. Znalazłem filmik z lata 1:1 i tam wjazd trwa ponad 5 min. W każdym razie przy takim czasie wjazdy zajęłyby prawie 5 godz. Na zjazdy byłoby tylko 1,5 godz. Czyli 1,5 min. Chyba nie da rady bo to nie są zbyt szybkie stoki (mają po dwie stromsze sekcje). Być może ten "rekordowy" zapis pochodzi z jakiegoś dnia prób wyciągu.
  11. Zgadza się. Oddzielną kwestią jest sensowność takiej jazdy. Ale jeśli chcesz mieć rekorda to czemu nie? Przypomnę tutaj pierwszy oficjalny rekord przewyższenia na SF. Chłopaki z jednej strony mieli dosiadanie się do gondolek. A z drugiej jednak prawie 900 m vertical za jednym zamachem.
  12. Też mnie to zdumiało ale... podają, że lukstorpeda potrzebuje 3 min 40 s na wjazd. Podają też, że jedzie 6 m/s. Przy znanej długości 1370 m z grubsza się zgadza (bo trzeba chyba dodać czas startu i lądowanie). Mi wyszłoby raczej 3 min 55 s. Ale to i tak dałoby tylko 3,7 godz. podjazdów. Jest więc jeszcze kupę czasu na zjazdy. Oczywiście przy założeniu zerowej kolejki (czy tam znajomego królika). Wtedy dość spoko do zrobienia.
  13. No i nieopatrznie użyłem opatrznie! Którego zresztą wyrazu to niby nie ma, wedle jednych. Nie ma, ale jest, wedle innych. Więc opatrznie wszystko to doczytałem sobie - i ubaw przedni. Dalej nie wiem czy mogę tego używać czy nie. Dzięki stary... " Opacznie znaczy tyle co ‘na opak, odwrotnie niżby należało’. Np. Zrozumiałem cię opacznie można by oddać inaczej: Myślałem, że masz na myśli coś dokładnie przeciwstawnego. Wyraz *nieopacznie nie istnieje. Jest to forma błędna. Niestety, aż roi się od niego na różnych stronach (proszę sobie sprawdzić, wpisując to hasło w Google’u); zresztą, nawet Word 2010 nie podkreśla tego wyrazu jako błąd, choć powinien. Nieopatrznie znaczy ‘z braku rozwagi, nierozważnie’. Np. Powiedziałem to nieopatrznie można by oddać inaczej: Nie powinienem tego mówić, wyrwało mi się. Opatrznie dziś jest już archaizmem i trudno spotkać ten przysłówek w słownikach. Został on odnotowany w pochodzącym z I połowy XIX wieku słowniku Lindego, gdzie omówiono go następująco: Paweł Pomianek
  14. @Cheratan, jak składnia i interpunkcja leży, to i zrozumieć można opatrznie. Dostaw u Mitka jeden przecinek (a także jeden wyraz) to i myśl odczytasz. 😉 A tak w ogóle co się dzieje w busach i na wyjazdach to zawsze zostawało... w busie. Widzę, że też jesteś zwolennikiem tej zasady. I tak trzymaj!
  15. Wujot2

    Sezon 2022/2023

    Raczej 400 g. No chyba, że z słoniną. 😉
  16. Wujot2

    Sezon 2022/2023

    O co chodzi z tym "bezpieczniejszej jazdy"?
  17. Marżowość to chyba złe określenie. Bo nawet jeśli różnica miedzy kosztami zakupu (rozumiemy jako prostą sumę bezpośrednich wydatków) a sprzedażą sięga 25% to przecież kupujemy w tym pracę kierowcy na trasie 2500 km, amortyzację samochodu i jakąś obsługę przez czas wyjazdu. Oraz logistykę przed wyjazdową. Jak się nad tym zastanowić to już wielkiego biznesu nie widać. A jeszcze należałoby uwzględnić różne ryzyka (na przykład wypadku), które takiej działalności towarzyszą. Moim zdaniem to jako taka wypłata za ciężką pracę i udostępnianie auta. Ale skoro są chętni to widocznie się opłaca, choć podejrzewam, że to też wynika z miłości do nart i chęci łączenia "przyjemnego z pożytecznym". Nie mniej jak napisałem to są realne potrzeby i odpowiedź na nie.
  18. To z czego sam korzystam, a i widzę, że korzystają mocno inni, to usługa organizatora wyjazdów narciarskich. Sam skorzystałem z takiej formy powiedzmy, że ze 100 razy. Aby była jasność to nie mówię tutaj o poważnej, koncesjonowanej, działalności turystycznej. Organizator ma busa, przystosowanego pod narciarstwo, załatwia noclegi i transfery, przeważnie też aprowizację. Faktur raczej nie wystawia... ale nikt w to nie wnika. Abstrahując od formalnej strony (o czym zresztą było nieraz sporo dyskusji) to dla mnie była (a i mam nadzieję, że będzie dalej) forma, która pozwoliła mi uprawiać naprawdę fajne narciarstwo. I nie chodzi tutaj o to, że jest taniej, ani nawet, że ciekawiej. Ale tylko w składzie busa, gdzie z reguły jeździli maniacy, mogłem praktycznie zawsze znaleźć partnera do jazdy offpiste (co jest moim priorytetem). Skrajnym przykładem był wyjazd gdzie w składzie było 8 freeriderów, ostatni nieszczęśnik zdecydował się więc na poznawanie tej nowej formy. Dla kontrastu - kiedyś pojechałem autokarem i nie było w nim ani jednej osoby z którą mógłbym jeździć. I nie chodzi tu wcale o freeride, tylko nikt tam nie był choć średnio zaawansowany. Niektórzy organizatorzy dopracowali się sporych kręgów zainteresowanych, ale wydaje mi się, że jest ciągle miejsce na rynku na kolejnych. Choć oczywiście w jakiej formule można to robić to już zupełnie inna sprawa. Dla bardziej zaaawansowanych są bardziej zaawansowane propozycje. Freeride w Gruzji - proszę bardzo, skitury albo ratraki na Ukrainie (kiedyś) - luzik. Norwegia, Bułgaria - co tylko chcesz. W każdym razie pytasz się o to co można robić to odpowiadam, że tu są prawdziwe pieniądze. Gdyby zwaloryzować moje wydatki, w myśl obecnych cen, to pewnie poszło na to 150 K i to bez karnetów. Sprzęt i inne usługi przy tym to pikuś. Mówię tu tylko o narciarstwie ośrodkowym.
  19. Galtur z naszego wyjazdu (trawers Silvretty) z 2013 r.
  20. Po prostu wskazania do wyboru są różne w różnych okresach. A także podyktowane oczekiwaniami. W takim Nauders ja na przykład nie miałbym co robić, szczególnie jak wyłączą to krzesełko i orczyk po lewej (patrząc z dołu). Ale za to w pobliskim Fliess mieliśmy w szczycie sezonu jedne z najlepszych offpistowych dni. Zresztą trasy też są tam nad podziw udane. Ale obiektywnie rzecz biorąc do takiego Ischgl (Espace Killy, Paradiski, 3V, Zermatt, SHL, Areny, Kitz) to jednak nie ma tam dobiegu. Duże stacje o dużej deniwelacji i obecnych wszystkich kierunkach dają kapitalne pole wyboru. Szczególnie dotyczy to właśnie offpiste bo ośrodek trasowo 5x mniejszy daje przeważnie możliwości 20x mniejsze. Ale czasem wystarczy jedna kanapa i brak konkurencji aby wyjeździć się wszelkie czasy. Kiedyś spędziliśmy tak dwa dni w Fanningbergu. Dokładnie przy jednej kanapie. Dlatego nie jestem zwolennikiem jakiś uogólnień. Bywa, że duży ośrodek to katastrofa a bywa, że raj narciarski. To drugie, dla mnie, zdecydowanie częściej.
  21. A mnie ten wzrost przepustowości (plus komfort jazdy) bardzo pasuje. Na off piste nadal jest bardzo mała (wprost zdumiewająco) konkurencja. Być może jest to spowodowane rodzajem narciarzy, o czym wspomniałeś.
  22. A chciałem być uprzejmy. Otóż drogi kolego warto wypowiadać się w materii o której ma się, choć elementarne, pojęcie. A Ty wypowiadasz się, co już parokrotnie wykazałem, z pozycji akademika-teoretyka, któremu coś się zdaje. I co gorsza nie masz pokory, ani dystansu, do uzyskanych wyników. I jeszcze towarzyszy Ci (nieuzasadnione) przekonanie o własnej nieomylności. Co w połączeniu z brakiem szacunku dla adwersarzy tworzy paskudną miksturę. Czyli trzeba Ci, jednak, dać po łapkach... Ad rem. Gdybyś miał elementarną wiedzę z jazdy off piste to byś wiedział, że 25% nachylenia, które przyjąłeś jako bazowe to nawet nie przedszkole. Bo tego się nie jeździ. Naprawdę dobra jazda zaczyna się od 35 stopni (70%) i przeważnie tego szukamy. Jeśli chodzi o mnie to dość swobodnie czuję się do 40 stopni a jeździłem tak do 55. Trasa pod E4 ma, po najkrótszej linii, 2,5 km. I jest to zresztą podstawowy wariant. Jeśli zamiast 4 km podstawisz sobie 2,5 to średnia prędkość wyniesie 36 km. Co na takim spadzie jest osiągalne, i do zjazdu na raz. Jak widać spad pod E4 to niecałe 40% . Rekompensuje to wielka zmienność terenu (dwa mocno wcięte koryta potoków), liczne ścianki i wypłaszczenia - to jest piękny teren do zabawy. Ale z Greitspitze są zjazdy równie urozmaicone a dużo stromsze. Gdybyś się jeszcze interesował jazdą offpiste to byś wiedział, że wszystkie rekordowe wyniki są robione na stokach bardzo stromych - 45 stopniowych gdzie ludzie dają z pieca. Z helikoptera rekord to 110 km verticala w dzień. Więc te zarysowane przez mnie 30 to przedszkole. Ja na przykład tutaj. Ale jakoś tam Cię nie widziałem 🙂 Morał Bzdury. Tak, to jest doskonałe podsumowanie Twojej obecności w tym wątku. Tak to czytam.
  23. A jeszcze tak z pamięci narysowałem jeżdżone kawałki. Nie ma tutaj bliskiej przytrasówki. Wszystko to fajne linie czy zgoła obszary freeride.
  24. Nie jestem żadnym wyznacznikiem. W praktyce wychodziło mi do 3,5 zjazdu na godzinę. Przeważnie z jedną, dwoma chwilami na odsapnięcie, czy nawet spojrzenie, bo teren jest tam interesujący i pozwalający na jeżdżenie kompletnie różnych wariantów. Jednak pochwalę się, że jak byliśmy tam kiedyś, od rana po opadzie, z Jurasem (ksywka Robocop) to nawet On, około 14:00, powiedział, że ma dość. Musiałem bronić honoru polskich narciarzy dalej sam. Czyli przeżycie (dnia) na Palinkopf to było dla mnie spore wyzwanie. Fajne jest to, że nawet jeśli zjedzie się tam trochę sępów freeridowych to od 12:00 już nikt tam nie jeździ i jest pusto. A ponieważ cały czas jesteśmy na celowniku braci narciarskiej, co jedzie środkiem obszaru, to jest mobilizacja do trzymania fasonu i stylówy. W kwestii zaś statystycznej, chyba w tym dniu zrobiłem około 17 km verticalu. To miejsce (Palinkopf) jest szczególnie spektakularne ze względu na wydajność wyciągu. Choć trudno uwierzyć, to pod względem narciarskim, lepsze (dużo) są niektóre linie z Greitsptize. Są tam trzy różne kierunki zjazdu, o totalnie odmiennych charakterystykach i, bardzo często, diametralnie różnych śniegach. No i oczywiście, już mocno wymagające zjazdy, między płotkami lawinowymi z Pardatschgrat. Oprócz tego jest jeszcze parę innych możliwości, które gdzie indziej uznane byłyby za spektakularne a tu robią za drugą ligę. Kluczem "genialności" Ischgl są długie trasy pod graniami oraz te zbierające ruch przy dnie doliny. Wszystko to, w relatywnie bardzo stromym terenie. Dlatego, w wielu miejscach, na offpiste można wjechać na odcinkach po kilkaset metrów. Jednocześnie na dole zawsze jest trasa odbierająca. Udostępniony w ten sposób teren jest olbrzymi. Można wprost napisać, że da się jeździć po prawie całej powierzchni ośrodka. Może brakuje tu tylko jakiegoś spektakularnego stromego i w miarę przejezdnego lasu.
  25. Co jakiś czas pojawiają się takie "smakowite" kąski z Ischgl. Ale tak na poważnie to ośrodek w którym można się najeździć po pachy praktycznie zawsze, przez cały sezon. W dodatku nawet w takie dni gdy jest najazd, bez problemu można znaleźć o różnych porach puste (w miarę trasy). Zaś pod względem offpiste to miejsce gdzie zawsze można znaleźć warun do jazdy. Spędziłem w nim myślę, że ze 100 dni. Ischgl i Espace Killy - tam mógłbym być cały sezon. Wyciąg E4 - 920 m deniwelacji (w 7 min!). A pod nim kapitalny, zróżnicowany teren offpiste. Jak ktoś ma nogi ze stali, to 4 km vertical na godzinę razy 7 - wychodzi 30 km przewyższenia offpistowego dziennie. Abstrakcja. Ischgl uber alles!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...