Wujot2
Members-
Liczba zawartości
614 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez Wujot2
-
Dodam, że teraz o tyle się zmieniło, że dla pracowników otworzyły się bezstresowo rynki unijne. Można nawet będąc w Polsce pracować dla mocnych światowych podmiotów. Dwóch moich synów tak zarabia - jeden jest rezydentem w sąsiednim kraju, drugi mieszka tutaj, pracuje w domu, a na spotkanie z szefową lata raz na pół roku do Hiszpanii (a firma ma siedzibę na Malcie). Trzeci co prawda ma umowę z firmą polską, ale tam robi dla amerykanów. Jeśli ktoś jest wysokiej klasy fachowcem to pułapy zarobków są naprawdę grube. Moim zdaniem to droga o wiele pewniejsza, szybsza i lepsza od takiej organicznej pracy jak ją wcześniej opisałeś. Akurat sporo o tym wiem bo w moich firmach szczytowo pracowało do 50 osób (dobrych fachowców) i doskonale wiem co to znaczy żonglowanie miedzy kosztami pracy, ryzykami a rynkową ceną usług. Wbrew temu co się wydaje @Spiochu margines manewru jest tam bardzo mały, a taśmowe upadki firm z mojej branży w latach 2000-2004 dowiodły, że na rynek mocnych nie ma. Tak, że patrząc z perspektywy mojej drogi życiowej, gdzie pierwsze kilkanaście lat to był zapieprz bez chwili wolnego czasu, bez urlopu, z ciągłą walką z rynkiem i organami państwowymi (UKS, US, ZUS, PIP), które traktowały takie firmy jako dojne krowy, to patrzę na moich synów, którzy osiągnęli lepszy poziom w 20-50% czasu, nie tracąc z oczu rodziny i zwiedzając świat to najnormalniej im zazdroszczę. W ich środowisku nie są niczym nadzwyczajnym. Są rzesze takich, wśród nich też tacy z 7 cyfrowymi zarobkami rocznymi. W euro.
-
Nie bardzo wiem gdzie są te panoramy z Jagodnej o których wspomniałeś. Za to z wieży masz widok na Góry Orlickie, Bystrzyckie, Masyw Śnieżnika i Góry Bardzkie - nie skompletujesz tego w inny sposób. Co do Śnieżnika to jest po prostu coś jak Giewont - ciągnący się tłum turystów. I dobrze, bo skanalizowany - Kletno-schronisko - szczyt z wieżą i powrót. Ty możesz pójść sobie na Mały Śnieżnik i dalej przez już dużo mniej oblegany Trójmorski Wierch. Jest multum miejsc gdzie nikogo nie ma, można ominąć te popularniejsze.
-
Nie widać. A dokładniej widać w sytuacji powstawania refrakcji atmosferycznej lub mirażu kiedy obserwowane obiekty są znacznie za widnokręgiem. W takim układzie łatwiej zobaczyć Mont Blanc jak np Drezno. Normalny zasięg ze Śnieżnika można policzyć ze wzoru Zakładając, że patrzymy ze Śnieżnika na Nizinę Śląską (200 m npm) maksymalny widnokrąg wychodzi 123 km. Licząc to dla wierzchołka Alp (w drugą stronę) to dla 4800 m npm wyszło mi 208 km (dla obiektu 1400 m npm). Nawiasem mówiąc nijak mi nie wychodzi, że z Śnieżnika do Alp jest te wspomniane 292 km. 😉
-
Jeśli chodzi o Śnieżnik to powodem była "rekonstrukcja" poprzedniej. Ponieważ to popularny cel wycieczek to wieża wzmacnia to miejsce. Pewnie też trochę więcej widać jak z dołu. Jagodna zaś wynosi nas nad drzewa i jest jak najbardziej potrzebna, szczególnie patrząc na to całościowo (czyli Schronisko na Spalonej, singletracki). Ja jestem "za wieżami" bo przecież Sudety są bardzo zarośnięte, po drugie od zawsze była tradycja budowania na tym terenie (wieże Bismarca). Wiele z obecnych konstrukcji jest bardzo lekkich i zgrabnych i moim zdaniem nie psują krajobrazu (szczególnie jak wystają tylko nieznacznie nad linię lasu). Parę starych i parę nowych wież. Odpowiedz sobie, które są ładniejsze.
-
Tak jest, bo przy wynajmie instytucjonalnym może być o wiele niższy czynsz. Działa to w ten sposób, że nabywca setek mieszkań może uzyskać bardzo duży rabat na kosztach budowy, dalej wliczyć je w koszty działalności, podobnie jak i wszystkie koszty administrowania, remontów itd, oczywiście też koszty pożyczek bankowych. Po wliczeniu wszystkich kosztów przez całe lata może nie być podatków CIT i VAT do płacenia. A to oznacza mniej więcej 1/3 taniej jak muszą liczyć indywidualni (fizyczni) wynajmujący. Jeśli w Polsce rozwinie się najem instytucjonalny (a u nas już się mocno pojawia) to nie będzie sensu kupować "własnego" mieszkania. W przypadku domków pewnie byłoby podobnie ale to już bardziej skomplikowany produkt i pewnie będzie trudniej go zaoferować. Ale osiedla dla nestorów, myślę, że też szybko się pojawią.
-
Ten przekaz o "nieosiągalnych" mieszkaniach jest od zawsze. Gdy kupowaliśmy pierwsze (pierwsze też wtedy na "wolnym" rynku) to wydawało się, że nie spłacimy tego nigdy. I w zasadzie chyba zawsze tak było. W całej Europie w miejscach gdzie ludzie żyją mieszkania są bardzo drogie. Pewnie relatywnie najlepiej jest w Polsce bo tutaj o dziwo bardzo wielu (68%!) rodaków jest właścicielami. Zupełnie inaczej (45%) jest w takich "bogatych" Niemczech. Więc to jest zastanawiające, że nas stać a ich nie. Myślę jednak, że najem instytucjonalny to jest jedyna logiczna droga na przyszłość bo po prostu dużo tańsza. I wbrew pozorom jest dużo zysków z tej formy też dla najemcy.
-
Tylko to są długie. To też mi nie odpowiada. 😉 Wolę za kolana (na jesień i zimę) i długie skarpety lub krótkie i nogawki. Daje mi to regulację temperatury.
-
Bo się powtarza (podjazd) ze Stroniem a jest od niego ciekawsza. Nie wiem czy nie najlepsza z singletrack glacensis. Jak chcesz Rudkę zrobić (a to ważne) to musisz dwa razy zrobić podjazd. Po prawdzie to nie musisz ale lepiej zrobić.
-
Strasznie przykre i w jakiś sposób uczące (?) są też wątki nie poruszone w tym linku. Razem to materiał na ciężką książkę. Samo życie. Ja mam, od zawsze, awersję do poruszania się rowerem w ruchu samochodowym. Niby wypadki się tak często nie zdarzają, ale widać jak bardzo można ucierpieć w takim starciu...
-
oczywiście: natura - denaturat
-
A cholera wie. Bo jeśli na milion kąpiących się w zdecydowanej większości trzeźwych, topi się tylko 100 ale za to też pijanych to wyjdzie, że główną przyczyną jest alkohol.
-
Widziałeś kiedyś może oponę na piaski?
-
22,9 km i 680 m. Ogólnie tylko dlatego można się pokusić o te dane, że ktoś (wolontariusze) wrysowali Singletrack Glacensis w mapę OSM i chyba to zrobili z bardzo przyzwoitą dokładnością. Marek & Company podawali dane z własnych urządzeń i musiało to być obarczone dużymi błędami, których nie można było usunąć w procesie weryfikacji. O ile w ogóle to robili.
-
Sprawdziłem na GPS Vizualizer i można mieć profil ze stopniowaniem. Całkiem fajna koncepcja. Ten program o tyle warto pamiętać bo konwertuje najbardziej niedorzeczne formaty. Choć gpx jest w tej chwili dominatorem i jak się go używa to poza kłopotami z Google Earth Pro wszędzie wszystko działa...
-
Locus mi podaje 17,29 i 654 m. Specjalnie dla Ciebie dodałem wszystkie pętle systemu (24 szt) mają łącznie 269,2 km i 7130 m up. "Średnia" runda wychodzi więc 11,2 km i 297 m up
-
Niestety nie wiem. Jakoś przyzwyczaiłem się do Locusa i nie szukam odmiany. Ale dość często zaglądam na mapy.cz i czasem tam też rysuję, bo mapa OSM jest tam bardzo ładnie aktualizowana a i "skórka" też jest sensowna. Polubiłem też sposób rysowania (choć wolę locusowy). Ale z mapy.cz eksportuję do Locusa. Kiedyś używałem też GPS Visualizer - to dość fajne narzędzie sieciowe do analizy plików gpx. Tam kolorami jest oznaczone procentowanie, czy jak tam wolisz sekcje. Można też wygenerować klasyczny profil ale czy stopniowanie to nie pamiętam...
-
Przecież napisałem wyraźnie, że opis jest dla przeciętnego Kowalskiego. Jak jesteś przeciętnym Kowalskim to trudna a jak nie jesteś to łatwa. Podobnie z Glacensis weź przeciętną pętlę i pomnóż przez trzy. Powiedzmy Kłodzką.
-
Ten "skrót" ma taki profil. Wydawałoby się, że to się da od biedy podjechać... ale znam tamte ścieżki i mam duże wątpliwości. Powyżej 15% jest dokładnie 500 m ale przy tych trudnościach to jazda może skończyć się na 10-12% - 600 m pchania. Ja bardziej myślałem o takim wykorzystaniu - linia przerywana (szlak pieszy) aby ominąć asfaltowy podjazd na Hvezdę. Bo tak lądujesz na dole i nawrotka asfaltem na górę. Profil wtedy wygląda tak: Wydaje się, że spoko ale znalazłem opis tego szlaku pieszego i wyszło mi, że o rowerze prawie na pewno trzeba zapomnieć. Po różnych przymiarkach takich i owakich ostatecznie zrezygnowałem z próby wykorzystania. Po części też, że rażąco odbiegał poziomem trudności choć bardziej, że jest ni w 5 ni w 9. Ale chciałbym się odnieść do tego "nie chce mi się liczyć". Otóż opracowuję sobie z myślą, że może kiedyś to wykorzystam, pętle w Czarnohorze i Marmarosach. Na mój stan wiedzy to naprawdę mało kto tam jeździ. I z mapy przeanalizowałem wszystkie warianty wjazdów na Popa Iwana Czarnohorskiego, Petrosa, Popa Iwana Marmaroskiego i Micu Mare, a też Hoverli, Pożeżewskiej i paru innych. Pewnie z 40 linii, większość czasem bardzo stroma. Ale dzięki stopniowaniu, znalazłem te możliwe do zrobienia warianty, na te dokładnie pierwsze cztery szczyty (jeszcze chyba da się zrobić Dżembronię). Całkiem nieźle - wystarczy na jeden wyjazd bo trzeba będzie też mieć lżejsze tematy i rezerwę pogodową. Podjazdy do 15% (niekiedy, krótko, 20%), czasem z szansą na pełny wjazd, czasem ostatni kilometr z buta (Petros). I w większości ze zjazdami stromszymi (czyli jak kanon mtb mówi) ale maks do 30%. Wisienką u tortu jest, że udało się zestawić pętle, które zaczynają się w promieniu 10 km. Formuła byłaby więc stacjonarna, z codziennym niewielkim ewentualnie dojazdem autem. Zajęło mi to dwa popołudnia ale po prostu to mam. Wystarczy poddać teraz to konsultacji z lokalsami aby wyłapać ewentualne wady. Tak czy tak stawiam, że na 95% wszystko to da się zrobić. Ale też może zdarzyć się wycof - to luźna dupa. Pisałbyś się? 🙂 Na zachętę panoramka z Mica Mare https://rugala.pl/panoramy/220/nieneska-welyka-mica-mare/ Pop Iwan Marmaroski https://rugala.pl/panoramy/192/pop-iwan-marmaroski-przedwierzcholek/
-
Ta trasa jest/nie jest trudna. Zakwalifikowałem ją do mtb ze względu na wymagający zjazd z Bożanowskiego Spicaka. Ten zjazd dla większości ludzi to będzie hardcore, ale na każdym co jechał z Wielkiej Sowy w kierunku p.Jugowskiej (albo zjazdy z Kalenicy) nie zrobi większego wrażenia. Czyli dla MarioJ - bułka z masłem, nie warta, w zasadzie, wspominiki. Opisy i rekomendację przygotowuję dla przeciętnego rowerzysty dla którego 40 km i 1000 m up to będzie poważne wyzwanie. W praktyce najtrudniejsze (oficjalne) pętle mtb mają do 70 km i 2300 m up, pętle pod crossy (gravele) najdłuższe do 100 km - też opisywane są jako trudne. Pożądana trasa rodzinna to 10 km i separacja od ruchu aut, turystyczna do 30 km i atrakcje po drodze. Fajne dane miałem od Marka Janikowskiego (autor Singletrack Glacensis) otóż większość gości systemu robi w ciągu dnia do trzech pętli. Czyli właśnie tyle ile ta runda co ją opisałem. W każdym razie raz, że dopasowuję język i opisy do przeciętnej, dwa bardzo dokładnie opisuję parametry trasy, w tym kluczowe dla mnie stopniowanie. Liczę, że stopniowo wyedukuję ludzi i każdy widząc cyferki z czasem będzie wiedział czego się spodziewać. Plus foty bo czasem o tych zdjęciach ludzie potrafią napisać, ze to dżungla amazońska. Tak wygląda ruch rowerowy na Dolnym Śląsku.
-
Z mojego rozeznania wychodzi mi, że spory fragment tego podjazdu może być nie do pokonania (dla mnie) na rowerze. Mam ją w planie - raczej dla siebie, bo trudno jest ją włączyć sensownie w pętlę. Gdyby było jeszcze drugie miejsce pozwalające zmienić stronę (czyli ze wschodu na zachód) to można by pokombinować nad jakąś już bardzo wymagającą rundą. Nawet jadąc podstawową pętlę, najprościej i bez dodatkowych (trudnych i bardzo trudnych) odbić i tak wychodzi suma przewyższeń: 940 m spady średnie: 7% spady maks podjazd: 11% spady maks zjazd: 16% drogi: gruntowe, szutrowe, asfaltowe kamienie: są walory widokowe: wybitne walory przyrodnicze: wybitne walory turystyczne: znakomite rower: mtb oznakowanie: brak Długość trasy: 44.05km Czyli to już całkiem konkretna trasa - jedna z trudniejszych na DŚ. A jak podjedziesz/podejdziesz na kolejne punkty widokowe to robi się już tłusto. Ja sam jechałem to z Ścinawki Średniej, robiąc jeszcze po drodze dwie inne trasy prawie równie spektakularne. O jednej z nich napiszę kiedyś bo jest to największe (megapozytywne) zaskoczenie ad 2023 r.
-
Na razie dałeś przykład jak to w pierwszym, niezbyt trudnym dniu pomorskiej, w którym dominowały asfalty w ciągu 12 godz przejechałeś 150 km. Jeśli ten zrównoważony teren o którym teraz napisałeś to w 80% asfalty to mogę się zgodzić, że istnieje 0,1 % populacja rowerzystów co to przejedzie 200 km na rowerze mtb w ciągu dnia.
-
dubel
-
Proponuję kompromis: ja napiszę, ze pomorska wcale nie jest łatwą trasą a Ty, że dla absolutnej większości rowerzystów zrobienie 250 km w terenie, na drogach i ścieżkach gruntowych, w ciągu dnia, jest nieosiągalne.
-
No i wreszcie konkret! Pomysł na wododział Ooookey 😉 To tłumaczy wszystko, a szczególnie duży udział ruchliwych asfaltów. Ale jest też wielkim samoograniczeniem, zamiast fajnej trasy jest trasa z koncepcją fajną. Można kupić. Myślę, że dałoby się sporo takich spraw wymyśleć np granica zasięgu występowania buka albo Przeplatki Modrej. Coś historycznego typu linia frontu z dnia. 😉 Tylko nie pisz, że deprecjonuję taką super koncepcję. Nawiasem mówiąc mamy na Dolnym Śląsku Trójmorski Wierch gdzie stykają się wododziały Morza Bałtyckiego, Północnego i Czarnego. Gdzieś jest punkt gdzie można byłoby za jednym zamachem zasilić wszystkie te trzy morza. ---------------- Natomiast co do jazdy w terenie to doskonale wiem co to jest. Znam dokonania ZUL-i i myślę, że w stromym terenie leśnym, gdzie są dużo większe opady są one znacznie większe niż na pomorskiej. Także co robią maszyny rolnicze, jak wyglądają nieutrzymywane miedze itd. Piachy o tyle znam, że przejechałem naszą pustynię Kozłowską na rowerze. Cieszę się, że doszliśmy do konsensusu, że teren to zupełnie inna para kaloszy. I teraz mam pytanie czy dalej uważasz, że w terenie można łatwo i na luzie w jeden dzień przejechać 250 km? Bo fundamentalnie od tego zaczęła się wymiana naszych poglądów. Szach i mat.