Skocz do zawartości

Wujot2

Members
  • Liczba zawartości

    597
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Ostatnia wygrana Wujot2 w dniu 14 Września

Użytkownicy przyznają Wujot2 punkty reputacji!

1 obserwujący

Ostatnie wizyty

3 176 wyświetleń profilu

Wujot2's Achievements

Experienced

Experienced (11/14)

  • Posting Machine Rare
  • One Year In
  • Very Popular Rare
  • One Month Later
  • Collaborator

Recent Badges

857

Reputacja

  1. Ale to są ogrzewacze chemiczne. Miałem na myśli elektryczne. Zajmują mniej miejsca (dużo mniej) i są per saldo dużo tańsze.
  2. 1. Moja żona używała Glovii - nie na nartach, ale rower jest nawet bardziej wymagający. Skarpety są dość grube, moc regulowana pilotem. Można dać jakikolwiek powerbank ale wtedy jest średnia moc grzania. Wytrzymały 2-3 lata (z praniem ręcznym od czasu do czasu). Na pełnej mocy firmowe aku wytrzymywały 2-3 godz. Na najsłabszej - 6-8. 2. Jeśli skarpety są za grube to możesz pomyśleć o grzanych wkładkach. Kiedyś brałem je pod uwagę więc wiem, że są. Ale nic więcej.
  3. Wujot2

    Powódź 2024

    Moim zdaniem kluczowe jest sobie pytanie co powinniśmy wiedzieć a nie jakiś plan maksimum, że mamy wiedzieć wszystko. Dlatego napisałem o modelach wystarczająco dobrych. Na przykład w tym nieszczęsnym Wszechświecie, o którym tak nic nie wiemy, drogą inżynierii wstecznej zrekonstruowaliśmy z jakąś wystarczającą dokładnością kilkanaście miliardów lat i odkryliśmy trend pewnie na kolejne najbliższe miliardy. Można płakać, ze nie znamy istoty dwóch oddziaływań, a można się cieszyć, że już wiemy kiedy wpadniemy w takie regiony Drogi Mlecznej gdzie raczej nie przeżyjemy. Podobnie jest z inżynierią wsteczną umysłu. Albo genetyką, a jeszcze lepiej, epigenetyką Wiec można narzekać, że nie znamy praprzyczyny (i może jej nie poznamy) a można się cieszyć, że mamy całkiem sprawne narzędzia. Zupełnie nie kumam tego narzekania, ze tak mało wiemy. Ktoś z cała powagą mówi, że znamy 3-4% lub mniej Wszechświata a ja mówię, że mamy rozkminione 4 oddziaływania i na razie wygląda, że umykają nam być może dwa inne. Czyli 66% - całkiem nieźle. Te dwa inne mogę zresztą pochodzić spoza naszego Wszechświata. Ja nie przez przypadek tak bardzo akcentuję Wszechświat i "wszechświat naszego umysłu" - badamy świat zewnętrzny przez struktury zbudowane w naszej głowie. Być może są tam takie ograniczenia, które jakiś aspektów nigdy nie pozwolą zrozumieć/zbadać. W każdym razie ostatnie kilkadziesiąt lat to jest niesamowity rozwój nauki. W skali czasu rozwoju społecznego cywilizacja naukowo-techniczna to bardzo krótki okres - 6%! popatrzcie ile czasu miała ewolucja a ile cały Wszechświat - biedy nie ma!
  4. Wujot2

    Powódź 2024

    To jest bardzo śmieszne, odpowiedź: Gdyby całą naszą wiedzę o Wszechświecie przyjąć za 100% to wiemy 100% Jeśli mielibyśmy opisać dokładnie każdą strukturę Wszechświata to nawet o Ziemi wiemy jakiś mikroułamek (są miliardy odmian organizmów, jakieś struktury skorupy i jądra, lokalne fluktuacje temperatury nie mówiąc o zasadzie nieoznaczoności itd). Na debilne pytania dostaje się debilne odpowiedzi. Nauka buduje modele - pozwalają one z dostateczną (lub nie) dokładnością opisywać świat. I co najśmieszniejsze nawet nie znając istoty ciemnej materii i energii można zrobić jej rozkład. Model Wszechświata to wcale nie jest jakiś top topów - ciekawsze i znacznie praktyczniejsze jest poznawanie struktur naszego umysłu (nie mózgu) albo edycja DNA. I teraz jak porównamy oba te modele do modelu Wszechświata? Przyczyna i istota świadomości kontra przyczyna powstania Uniwersum. Jedno i drugie pasjonujące. A nasza wiedza w ciągu ostatnich lat bardzo przyrosła. Mam wrażenie, że to ciąg geometryczny albo wykładniczy. Więc cieszmy się tym co jest.
  5. Wujot2

    Bliska Austria

    Steinplatte oceniliśmy jako straaaasznie nudne - zupełnie płasko. W Lofer też byłem, ale nie mogę sobie kompletnie przypomnieć...
  6. Wujot2

    Bliska Austria

    Patrząc na czas dojazdu i uwzględniając jakość ośrodka to chyba nie ma nic lepszego od Hauser Kaibling (czyli 4 Berge w Amade) Wygodny i szybki dojazd do samej stacji robi z tego numer 1. - można brać pod uwagę też wspomniany @Mitek Hochkar. Mniejszy ale pół godziny szybciej i sporo kilometrów bliżej, czyli na paliwie taniej. - Dachstein West (niezły ale gorszy niż wydaje się z mapy) - niby bliżej jak Haus ale jedzie się dłużej. - z bliskich miejsc jest jeszcze karnet Schneebaren (Taupltz/Bad Miterndorf, Planneralm) też szybciej czasowo i dużo bliżej odległościowo od Ski Amade). Dla mnie niewielki Planneralm jest świetnym ośrodkiem o kapitalnym poziomie przytrasowego offpiste i wielkiej przepustowości. Ma też super potencjał freetourowy i skiturowy. - trochę dalej (ale bliżej jak Haus) jest karnet Lungau (Grosseck-Speireck, Aineck-Katschberg, Fanningberg) - świetne ośrodki o dużym potencjale freeridowym - w miarę podobnie jest Wurzeralm i Hinterstoder (jeden karnet) - dobry potencjał freetour Oddzielną ligą jest Krippenstein dla freeriderów - absolutna miazga - tylko ciut dłużej jak 4 Berge. Z różnych miejsc odległości i klasa drogi mogą być różne.
  7. Dalej nie rozumiesz. Używając przedłużki i generując zdecydowanie większe siły na gwintach tym bardziej jest sensowne podłożenie punktu podparcia jak to zrobił Maciek. Po prostu zmniejszasz szansę na uszkodzenie. Jak urwiesz gwint lub łeb, to zaczniesz się zastanawiać co się dzieje. Lepiej to rozumieć wcześniej. Jak napisałem większy młot (czyli dłuższe ramię ) nie jest panaceum na wszystko.
  8. Ale przecież Maciek pięknie wyłuszczył, że w takim układzie część siły MUSI pójść na zginanie klucza. To po pierwsze "marnuje" część przyłożonego wektora a po drugie niszczy nakrętkę czy sam klucz. Być może nie ma to istotnego znaczenia praktycznego, ale zaproponowana przez niego metoda jest elegancka i prosta. A Ty proponujesz po prostu na kłopoty - większy młotek. Można. Ale co do zasady jak jesteś inżynierem co rozumie co się dzieje, to twój rozum niekoniecznie podpowiada Ci metodę Ciężkiego Młota. Z reguły lepiej pomyśleć. Co do zasady.
  9. Wydaje mi się Maćku, że podparcie (podnośnik) powinien być jak najbliżej punktu przyłożenia siły. Najlepiej byłoby podeprzeć zewnętrzne gniazdo przedłużki. Oczywiście tak aby nie przeszkadzało w obrocie.
  10. A drugie pół kultywatorem.
  11. Wolę zjeżdżać po mokrej trawie obok trasy jak po mieszance kamieni i śniegu. Ważne, żeby tylko spad był.
  12. Nie zgadzam się, to z czwartego punktu spoko można zrezygnować (co mi się parę razy zdarzyło).
  13. Wili Zermatt. Twórca kladystyki. "Filogenetyka, zwana też kladystyka, przywróciła taksonomii rekonstrukcję filogenezy. Odrzuciła klasyfikowanie dla samego klasyfikowania. Wspomniany już David Hull pisze, że fenetycy odrzucili teoretyczną stronę klasyfikacji biologicznej, ponieważ zdawało się, że ścisłe odtworzenie zależności ewolucyjnych jest niezwykle trudne, o ile w ogóle możliwe. Dlatego jako kryterium przyjęli termin „użyteczność”. Ale Hull podkreśla, że do opisu celów badań naukowych lepiej pasuje określenie „znaczenie teoretyczne” niż „użyteczność”. Doskonała, wszechstronna teoria naukowa, tłumacząca wiele procesów będzie z pewnością zawsze użyteczna; z drugiej zaś strony wiele jest rzeczy użytecznych, ale pozbawionych głębszego znaczenia teoretycznego. Rekonstrukcja filogenezy wróciła zatem do taksonomii. Wprawdzie wciąż do rekonstrukcji filogenezy używa się czasem metod fenetycznych, ale uzyskane drzewo jest zazwyczaj interpretowane jako drzewo filogenetyczne. Filogeneza jest rzeczą podstawową, klasyfikacja zaś jest jedynie jej produktem ubocznym. Ojcem tej rewolucji w taksonomii był Niemiec Willi Zermatt (1913–1976). Zajmował się systematyką owadów i w tej dziedzinie był znakomitością, m.in. laureatem medalu brytyjskiego Linnean Society, jednego z najbardziej szacownych towarzystw taksonomicznych. W czasie wojny walczył na froncie wschodnim, gdzie został ranny. Później pracował w służbach medycznych, w oddziale zajmującym się zapobieganiem malarii we Włoszech, czym także zajmował się podczas kilkumiesięcznej niewoli alianckiej. Pod koniec wojny napisał swoje najsłynniejsze dzieło: Grundzüge einer Theorie der Phylogenetischen Systematik wydane w 1950 roku. Sława przyszła 16 lat później, po wydaniu angielskiej, zmienionej wersji tej książki: Phylogenetic Systematics." O kladystyce przeczytałem w liceum - moja mama była wykładowcą biologii ( i chemii) - z prenumerowanego "Wszechświat" (zamieszczał przedruki z "Science"). Było tam multum kapitalnych rzeczy. Na przykład teoria prionów - przyjęta wtedy z wielkim niedowierzaniem. W 10 lat później okazała się prorocza, bo wybuchła epidemia szalonych krów. Tak, że szybko nabrałem przekonania, że nauka działa. 😁 😁 😁 😁 😁 😁 😁 😁 😁😁 😁 😁
  14. Nie, jeśli chodzi o mnie to staram się aby moje prace były palimpsestami. Czyli były do odbioru na różnych poziomach, w tym i prostej estetyki. Ale nie jestem jakimś artystą z ambicjami tylko rzemieślnikiem. I dość ostrożnie wypowiadam się o sprawach, których nie rozumiem. Pokażę Ci to na przykładzie. Zrobiłem kiedyś kilkanaście takich prac. Zamysł ogólny był następujący: Kolejny kalendarz Polaru. Tym razem zdecydowanie w wymiarze kulturowym. Ideą tej sesji jest zestawienie ludzkiego pierwiastka indywidualnego z kulturą, reprezentowaną symbolicznie przez te białe formy. Ich prostopadłościenna wizualizacja to prosta kontynuacja rozważań z 2000 roku. Tam miała ona cywilizacyjno - naukowy charakter. Teraz to suma świata, jaki nas ukształtował i w jakimś sensie naciska na naszą osobowość. Seria bada relacje psychologiczne jednostki z jej otoczeniem kulturowym. Do pracy nad projektem zaprosiłem Zbigniewa Szymczyka, choreografa i mima Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. Czyli światowej klasy instytucji artystycznej. Za każdą pracą stoją konkretne emocje czy stany psychiczne, które chcieliśmy wyrazić. emocje i rozterki Seria (około 15 prac) jest bardzo spójna i konsekwentna. Dwie prace mają szczególne miejsce: otwierająca i zamykająca. Ta pierwsza (czyli obok) to współistnienie i akceptacja. Człowiek jest mocno osadzony w granicach i twardo trzyma podłoża. Jednocześnie wbił pazury w ramy i wyrzucić się nie da. Możemy zazdrościć tej równowagi. Na następnej znajdziemy syndrom zamknięcia. Należy tylko współczuć temu wysiłkowi, aby zmieścić się w środku i niczego nie dotknąć. Obraz z lewej jest jednym z najważniejszych. Tyle napięcia i wysiłku, aby trwać w tym konflikcie pozornym. Udowadniać swoją potrzebę istnienia. I tak kilkanaście prac i pointa Pointa zdecydowanie odbiega charakterem od reszty. Tutaj forma zdaje się być pod kontrolą człowieka. Choreografia nawiązuje tu do Rodinowskiego Myśliciela. Choć Zbyszek zmodyfikował układ sylwetki, wprowadzając napięcie, tak charakterystyczne dla tej serii. Powiem szczerze, że bardzo długo zastanawialiśmy się nad tym zamknięciem. Wcale nie byliśmy pewni, czy jesteśmy w stanie rozumnie wyjść ponad krępujący nas rygor. Jednak chcieliśmy, ciut na siłę, coś optymistycznego na zakończenie. Po latach patrzę, że ten nasz pesymizm był trafiony. Świat zdecydowanie robi się coraz dokładniej sformalizowany i proceduralny. Wszystko ma dokładny wymiar i ramki, bez szansy wyjścia poza nie. Pochwała idei Nie wiem, jaki procent oglądających był w stanie odczytać rozważania, które nam przyświecały. Większość odbierała to na płaszczyźnie formalnej. I mnie to w ogóle nie przeszkadza. Publikując w przestrzeni publicznej warto robić przekaz wielowarstwowy, ciesząc się z każdego odbiorcy. Podczas prezentacji powiedziałem, że to kalendarz dla lepszej części ludzkości. Czyli dla Pań. I, że jest ona pod tym względem (aktów męskich) dyskryminowana. To wystarczyło. Natomiast idea jest ważna jako drogowskaz dla twórcy. Próba opowiedzenia fotograficznego tych niełatwych tematów naprowadziła nas na nietuzinkowe ujęcia. Jeśli chodzi o mnie, to taki drogowskaz jest wprost niezbędny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...