-
Liczba zawartości
196 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Plus82
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8
-
Jesteś starym wariatem ? Co tnie na ślepo ?
-
Np. Holwegiem. Pług jest najbardziej uniwersalnym stylem. Zjedziesz wszędzie(może z pewnymi wyjątkami, jak szreń łamliwa, kalafiory...), pod warunkiem, że potrafisz.
-
To tak. Ja stoję na swojej narcie, więc ją dociskam do śniegu. Facet(100 kg, dla większego efektu !) nie widząc, grzebie się przede mną, i nagle stawia mi na dziobie swoją nartę, i swoje 100 kg. I dalej nic się nie dzieje ? Z autopsji. Pilnowałem tego, by nie mieć poważnie uszkodzonej narty, nie nadającej się do jazdy. Tu zadziałają siły większe, niż, np. przy uderzeniu dziobem prosto w kawał lodu. A można przy tym zgiąć na amen własną nartę i uszkodzić poważnie własny nos.
-
A kto zabezpiecza swoje swoje dzioby w tłumie przed wyciągiem. By mu jakiś obywatel nie docisnął takowego swoja nartą do śniegu? Koledzy wyjaśnią, co się może z nartą stać.
-
Że też nie wiedziałem, jak korzystnie wpływa jazda konna na narty. A miałem i mam jeszcze okazję potrenować. Szwagier ma małą stadninę(hucuły), a ja tylko raz wsiadłem na to miłe zwierzę.
-
Ja też miałem krótki okres zainteresowania baletem. Chyba oglądałem filmik z Wińskim. Mam jego książeczkę. Wydawało się, że ta dyscyplina się nieco rozwinie. Nudząc się na pólkach bez wyciągów, szukałem rozrywki. Kółeczka, jazda na jednej narcie i coś tam jeszcze. Ale narty dwumetrowe...Coś z tego zostało. Równowaga, miękkość w ruchach.
-
Co ja mogę powiedzieć ? Zmiana w kolejnym sezonie o pół stopnia. Inne śniegi, inne moje samopoczucie. To się wszystko zaciera. To nie badanie naukowe. Te same warunki, ten sam dzień, ten sam "lód", ten sam narciarz. Ta sama narta. I kąty zmieniane na bierząco. Narciarz na poziomie, by coś wyczuł. To może by dało jakiś przybliżony obraz. Faktem jest, że jak narta jest dość tępa(test - choćby ten nie zbierany paznokieć) to się czuje różnicę między świeżo naostrzoną. Ale być może jeszcze większa różnica zależy od klasy narty(topowe sklepowe, pod początkujących zawodników...). Zbyt ostra narta, na pewnych tępych śniegach(przykład usypany "kopiec" pod armatą) jest niebezpieczna. I też zależy jaka to narta. Trzeba jeździć miękko, nie siłowo. Wyczuwać śnieg pod nartami. Wtedy najbardziej ostre narty nie przeszkadzają, ale dają ten luksus trzymania w pewnym stopniu, gdy się wjedzie na twardy, zlodzony śnieg. Inna sprawa, że tylko frajer szuka celowo takich miejsc. I jeszcze gorzej, gdy usiłuje tu gwałtownie skręcić.
-
Spokojnie. Mam to wszystko w jednym palcu. Przetestowałem na sobie i żonie kąty od prostego do 86,5 st. Co sezon o pół stopnia mniej. Przy tym najmniejszym zapaliło mi się w głowie czerwone światełko. Przecież to cholernie niebezpieczne, krawędź z takim kątem. Żona nie wiedziała, że ma taką łapiącą za krawędzie nartę(slalom SL 9). Nie chciało mi się przestawiać kątownika. Od dołu nic nie podcinam. Chociaż prawdę powiedziawszy eksperymentowałem z taśmą izolacyjną owijaną na pilniku. To zagadnienie wymaga pewnej wiedzy z trygonometrii i narzędzia do dokładnego pomiaru tejże taśmy. Ale mi minęło to szaleństwo. Teraz mamy zgodnie skromne pół stopnia mniej od kąta prostego. Wpadło mi do głowy, że to to poprostu nie wypada mieć tego, co fabryka zrobiła. Pisząc ten tekst nieco się zdenerwowałem. Przecież tych kątów nie zmierzyłem, rozwjając nartę z folii. A co gdy były naostrzone fabrycznie, na np. 88,5 st ? A ja założyłem 89,5 ! Poprostu spieprzyłem nartę !
-
Ja miałem P10 Voelkla, które miały krawędź grubości poniżej 1 mm. Bliżej 0,5 mm. Ale to była krawędź używana przez panią Elę Grabowską. Często ostrzona.
-
Znowu te kąty...? Niech mi ktoś porządnie wyjaśni, po co mu potrzebne są te kąty. Ostra krawędź, to rozumiem, ale kąty? Na żywym lodzie szanujący się amator nie jeździ. Co innego profi. Ale może są tacy wśród nas, którzy specjalnie wybierają szlaje na stokach, by sprawdzić w praktyce działanie ułamka stopnia. Proszę o podanie stosownego materiału. Najlepiej w postaci filmu, na którym będą widoczne uślizgi na tej szlaji, w zależności od założonego aktualnie kąta. Ograniczmy się na początku tylko do topowych slalomek. By się nie zagubić w gąszczu dedykowanych nart.
-
Do mnie pite ? Żona mówi, że ciągle dążę do doskonałości. Myli się. To dążenie wynika z lenistwa. Ja się coś zrobi dokładnie to nie trzeba zaraz poprawiać. W biurze miałem taką metodę pracy. Dostawałem nowy temat. Dawali mi takie często nietypowe. Nie do zerżnięcia. Więc siedziałem, patrzyłem w deskę z Kuhlmanem. jak to najłatwiej rozwiązać ? Facet siedzi tydzień, dwa..., na kalce śladu od ołówka... Na nartach nie lubię się głupio męczyć. Ale lubię jeździć. Więc ciągle się poprawiam by się nie męczyć a jeździć...
-
Na przykładzie filmu Ogorzałka. Wszystko można skomplikować. To co pokazuje, to skręt wymuszany, począwszy od pewnego napięcia w stopach(próba jakby ich obrotu w sztywnym bucie). To napięcie się przenosi wyżej w stronę kolan i bioder(łańcuch kinematyczny). Na tak równym stoku(świetny naturalny śnieg i mało nachylonym zaczyna się skręt. Ale musi się czuć zwiększające się obciążenie narty zewnętrznej. Z jednoczesną próbą zwiększenia wychylenia wewnętrznego kolana(w stosunku do zewnętrznego) w stronę stoku. Brak tego, powoduje, że kolano wewnętrzne "blokuje" sąsiada i wypłaszcza nartę wewnętrzną. Narty powinny zacząć przyspieszać. To przyspieszenie musi się czuć. Brak jego świadczy, że coś nie zagrało. Świetne ćwiczenie. Nie widać tu żadnego wyraźnego ruchu górnej części tułowia, z wyjątkiem minimalnego przeciw skrętu. Nie widać celowego odciążania nart. Mimo to przy zwiększającej się szybkości(stromszy stok) i stłumieniu ruchu NW, dostajemy coś w rodzaju początków kompensacji(odciążenie dolne). To jest bardzo zaawansowana technika. Nie należy ulegać iluzji. Że w ten sposób przeskoczymy lata ćwiczeń.
-
Gdyby tak było, ta klasa serwisów. To bym może zaraz tam poleciał z nartami. A tak mi wystarczy mój paznokieć, mój serwis. Niestety jestem za słaby na lód. Gdybym był silniejszy to mam za słabe narty. Ostatni jest serwis w sprawie lodu.
-
Maszyna jest konieczna, gdy trzeba zebrać dużo krawędzi. W przypadku wjechania na kamień. Ale ostrzenie na maszynie przy pomocy wirujących kamieni, nigdy nie da gładkiej struktury krawędzi. To trzeba dopracować pilnikiem, diamentem. W zależności od własnych potrzeb. W końcu krawędzie po takiej "obróbce", oglądane pod dużym powiększeniem będą się różnić.
-
Facet ma doświadczenie. A jak się ma doświadczenie, to robi się to szybko i stosuje różne metody, by osiągnąć to samo. Przykład usuwania "plastyku" przy krawędzi. Ślizga się na tym pilnik i "zapycha". Można mieć pazur, tu usuwa kawałkiem "raszpli". Można ostrym nożykiem(ostrza "odłamywane"). Jak narta jest zadbana. Czyli ciągle minimalnie choćby ostrzona, smarowana. To pewne czynności można robić szybko. Jak choćby wygladzić krawędzie pilniczkiem z posypką diamentową. Nawet nie używając kątownika. I trzy mając nartę w ręce. Nieco czasu zajmuje smarowanie. Smar musi wniknąć w strukturę ślizgu. Jak tak długo jeżdżę żelaskiem, aż czuję ciepłą nartę z drugiej strony. Nie może się palić(dymić) smar. Zostaje za żelaskiem ok. 20 cm błyszczącej powierzchni. Smar musi ostygnąć(to trwa) i dopiero cyklina, szczotka. Jakby nie licząc to takie ostrzenie zajmuje do godziny dla jednej pary nart. Narty są ciągle ostre. Po świeżym smarowaniu, jak się stanie pod wyciągiem pierwszy raz, to widać wyraźną różnicę w poślizgu. Nie robię tego już na każdy wyjazd jednodniowy. Na kilka owszem. Smaruję na każdy wyjazd. Ale na zimno. Smar, korek, filc. Trzeba zacząć dbać o narty. To taka procedura, nieskomplikowana, ale ważna w tym "szaleństwie". A co do kątów, gładkości kawędzi, to należy zachować rozsądek. Kąt się raz zakłada i się nie zmienia. Jaki wpływ w amatorskiej jeżdzie ma cieniutka krawędź na tarcie narty o śnieg ? Internet bardzo szybko ogłupia początkujących w sprawie.
-
"Star" wyjaśnił.
-
Ja też szukałem swego czasu w katalogu Atomicka nart Code dla żony(zdj.). Miałem zielone Cody i jakoś się jeździło. A żona dotychczas ujeżdżała Atomicka SL 9. Lata lecą, więc coś lżejszego. Facet sprzedawał w Krakowie nowiutkie Code o wysokości jak żona. Pojechałem, obejrzałem, nacisnąłem na nartę. I jeździ już na nich sześć lat. Szukałem ich potem w katalogu. Nie było. Gdzieś po tych poszukiwanich mignęła mi wiadomość, że to jakaś seria dla wypożyczalni. Narty, jak narty. Dobrze się jej jeździ. Czy trzeba coś więcej ? A może ktoś je rozpozna ? Co to za "badziewie" ?
-
Ile kasy wydałem ? Małe obliczonko wg GUS. Średnie miesięczne wynagrodzenie w 1998 r -1239 zł. Narty w hurtowni 2000 zł, czyli 1,614 średniego. Przeliczając na średnią w 2021 r(5662 zł), kosztowały pierwotnie 9139 zł. Zapłaciłem połowę. Ale to i tak dużo. I taki sprzęt leży bezużytecznie ! Ślizg bez dziur, szata graficzna w porządku. Krawędzie bez uszkodzeń. Można założyć sobie dowolne kąty. Ogólnie supersprzęt.
-
Coś. Ale jakie drogie ! U Bachledy w hurtowni w Krakowie chodziły po 2 tys. zł. Ile to było do średniej w 1989 r ?. Ale spuścił na 1000 zł. Wiedział już o nowych modelach rzeźbionych nart. A ja nie wiedziałem. Nie były złe. Pod Mattehornem dawały radę, na dowolnym kolorze.
-
Poważne, to znaczy szybkie. Nie poważnym jest slalom. I poważne odbywa się na sztruksie. Reszta powierzchni się nie liczy. Mam jeszcze te narty. Zastanawiam się, czy się nadają do poważnych zjazdów. Jeśli chodzi o długość to nieco przykrótkie. Radius mają dobry.
-
To se ne vrati. Jeździć się dało. Trasy były wymagające. Nie zgnietli w kolejce do wypasionej kanapy. Na stokach był luz.
-
Jedyny w miarę pewny śnieg do jazdy będzie powyżej trzech kilometrów i tylko na lodowcu. Druga możliwość to hala ze sprężarkami. Mam ok. sześciesięcioletnie doświadczenie z zimami. Można było często liczyć na mróz. Rozwój armat dawał szanse. Ale teraz nie dość, że nie ma mrozu. I raczej nie będzie, patrząc na temperatury na Grenlandii, Syberii(gdzieś to zimno musi się urodzić). W dodatku śnieżyć, by za chwilę szybko to zeszło. Gdy do śnieżenia potrzebne są pompy do transportu wody do góry, armaty do wypluwania. A to wszystko połyka chciwie kWh, mWh,... Biznes do kitu. Zarabia się na tłumach w okresie światecznym, w ferie. Pozostały okres można olać. Przerzucić się na skitury. Po mokrej trawie da się zjechać. A rower to też niezła rzecz.
-
Ja ten film już wielokrotnie oglądałem. Co mi się rzuca w oczy w tych ćwiczeniach. Miękkość ! Wyczuwanie najmniejszej reakcji narty, gdy śnieg na nią działa. Ta inicjacja skrętu. To się mi widaje, że zaczyna się od samych stóp. Od pewnego ich napięcia, od obrotu, mimo, że są uwięzione. To się przenosi wyżej na kolana. Ja takie próby już robiłem, dawniej poluzowując mocno klamry. Ale kończąc sezon w Jurgowie, jeżdżąc od wyższego wyciągu, wystarczyło "napiąć" mocno stopy, z jednoczesną zmianą obciążenia nart w kierunku zewwnętrznej(zewnętrna nieco prostowana, wewnętrzna kurczona), by narty zaczęły łagodnie przyspieszać. Swietne uczucie. To nie jest proste "machnięcie" kolanami. Przy szybszej jeździe i bardziej stromym stoku, dynamika powoduje, że się to traci. Ale Shifrin to chyba ma na zawodach.
-
A to jest wąsko, nawet bardzo. I brak podparcia wewnętrzną
-
Taki zielony(ciemnozielony z czerwonymi "plamami") Code mam do opchnięcia. 178 cm, DIN: 6-16. Struktura na ślizgu. Krawędzie ostre(paznokieć). 300 zł. Tylko przyjechać do Wadowic. Dla zdecydowanego zrobię kilka zdjęć. Mogę nawet nasmarować.
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8