-
Liczba zawartości
4 998 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
197
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Cze Bagażnik rowerowy na hak, to najlepsze rozwiązanie. Nie wiem co Twój szwagier kupił, jaki "badziew" ale mój zapinam w minutę. Jest składany - ma uchwyt i kółka transportowe. Zakłada się go banalnie prosto. W 5 sek. go rozkładasz i po kłopocie. Montaż rowerów jest prosty i dużo lepiej się jeździ z bagażnikiem na haku. Ponadto ma znikomy wpływ na spalanie oraz nie ma szumów powietrza. Dostęp do bagażnika jest normalny, bo całość z rowerami się odchyla w prosty sposób. Klapa otwiera się normalnie i bezproblemowo. Rowery nie wystają poza obrys samochodu, więc z jazda nie ma żadnego problemu. Przy cofaniu trzeba tylko pamiętać, że jest dłuższy i tyle. Gorzej chyba zapamiętać, że mając rowery na dachu, samochód jest wyższy. Ja mam cały boks porysowany z góry, bo na początku Żona z nim jeździła praktycznie całą zimę. Za każdym razem go ściągać - no dla mnie to totalny bezsens - ale parkingi w galeriach nie są takie wysokie. Na szczęście mój jest badziewny i mocno elastyczny - wcześniej Żona jeździła osobówką - a jednak ona była sporo niższa. pozdro
-
Co do V-ki - to się mylisz - miejsca jest mało - 6 par do środka na siłę włożysz - więcej nie ma szans. Przy 6ciu osobach i układzie foteli jakie ja mam. Z kanapą nic nie włożysz, bo nie ma jak. Ja mam samochód do celów prywatnych. Jeśli samochód jeździ zarobkowo, to spalanie, opór nie ma znaczenia, bo za to i tak zapłaci klient. Jak jedzie 8 czy 9 osób 2-3 l więcej na 100km są pomijalne. Dużo praktyczniejszy jest Vito w bidnej wersji, bo ma ażurową kanapę i można pod nią narty wsunąć. Ale coś za coś. Chciałem komfort - strata na praktyczności, taki był zamysł zakupu tego samochodu. Ma być przede wszystkim wygodny dla pasażerów. Taki jest. Bez drabiny ładowanie czegokolwiek na dach przy moim wzroście jest niemożliwe. Czyli kolejny grat w bagażniku, który dla 6-ciu osób i tak jest mały. Jestem do bólu praktyczny i leniwy. Tak jak coś robisz w domu, starasz się zrobić to dobrze, bo wiesz, że Cie będzie wkurwiać następne kilka lub kilkanaście lat. Już problem jest z suvem dla mnie - mniejszy, ale jednak. W osobówce było spoko i tak też jeździłem. pozdro
-
Ale to osobówka - w V-ce, Transporterze czy nawet w Cadyy jest inaczej - bo klapa jest duża i potrzebuje dużo miejsca na otwarcie. Ja mam szybę tylna otwieraną niezależnie od klapy, to trochę ratuje sytuację. pozdro
-
Jak nie masz haka - to tak. To drogi boks generalnie. Bardzo fajne rozwiązanie - dziw bierze, że jeszcze nikt tego nie skopiował ze znanych producentów. Boks dachowy + belki - też tak tanio nie wychodzi, jak się kupi porządny. Na minus dachowego - to montaż i demontaż - zawsze to jest kłopotliwe. Belki także. Mimo, iż mam thule wing to huczą jak diabli podczas jazdy. Mam bagażnik rowerowy na hak - thule - był drogi, a kupiłem go za namową kolegi - który dużo jeździ z rowerami i stwierdził, że poprzedni który miał, też thule to nie ma podejścia jeśli chodzi o zakładanie rowerów, a generalnie o spinanie. W poprzednim - to zakładanie było niczym tetris. Odpowiednia kolejność rowerów oraz ich ustawienie - bo zwykle ostatniego nie dało się zapiąć bo ramy w poprzednich przeszkadzały w zapięciu ostatniego. pozdro
-
Przy cenie Lambo Urus to chuj nie wynik - frytki 😉, no i można zapitalać, przynajmniej nie zedrze boksa z dachu. pozdro
-
Z ciekawości - na Twój gust ile tam par wejdzie? Ostatnio jak wracałem z Bormio na stacji gość miał taki, chciałem pogadać co i jak, ale mył samochód na ręcznej myjni, jak już się zorientowałem, że przestał, to niestety pojechał. pozdro
-
Cze Jak nie masz Lambo z miliony to raczej sztuczny problem. Z doświadczenia. Boks w osobówce to inna bajka niż w suvie. Ja jestem niski (nie wiem jak Ty) i pakowanie czegokolwiek do boksa jest problematyczne. Trza się wspinać po samochodzie żeby cokolwiek w boksie ułożyć. Ja jestem minimalistą. Im prościej tym lepiej. Nie wiem co to za suv, ale to z reguły samochody o małych bagażnikach, a na pewno mniejszych niż w klasycznym kombi. A już suv coupé to tylko jest ładny. Belki i boks na suvie, to nie to samo co na osobówce. Mam i belki i boks, ale go nie wożę. Po pierwsze everyday musiałbym się tam wspinać, a po drugie strasznie huczy podczas jazdy, w porównaniu do osobówki to kosmos. Plecaki sa bardzo praktyczne i nic Ci się z nich nie wyleje. Nie jakieś pokrowce na buty, ale plecak na sprzęt narciarski. Druga rzecz, komplet szczotek dla wszystkich i czyszczenie sprzętu po jeździe. Pakowanie należy do Ciebie ale czyszczenie już nie. Wszyscy bez wyjątku we własnym zakresie. Ponadto buty trzeba pospinać przed włożeniem do plecaka - a tak trzeba robić, bo wie nie odkształca skorupa. Rzepy do nart pomocne lepiej się wkłada, bo wie nie rozlatują, a i przerwa jest miedzy nartami i krawędzie tak nie rdzewieją, generalnie powinno się wytrzeć do sucha po jeździe, ja także mam stary prosty pokrowiec po nartach syna, mały do którego wrzucam wszystkie kije. Nie pałętają się, nie haczą i wszystkie są w jednym miejscu. Zmierzyć najdłuższe kije i kupić ciut większy, prosty za 3 dychy. Jak masz hak, to to jest fajne, choć nie tanie rozwiązanie. Boks na narty na hak, łatwo można go zamienić, boki są wyciągane i wkłada się proste, w dodatkowy boks na ekstra bagaż na narty. Baza jest jedna i można dokupić na rowery (ściągasz boks i zakładasz uchwyty na rowery). Wszystko co masz na haku jest lepsze niż na dachu. Ja już dawno bym to kupił, tylko nie mam gdzie przymierzyć. Głównie chodzi o otwieranie klapy w V-klasie, która jest ogromna i żaden z bagażników na hak nie jest w stanie się tak odchylić, aby otworzyć klapę. pozdro
-
Mitek po tylu latach powinieneś wiedzieć, że forum to wieczna walka ... pozdro
-
Cze Dzieci tez maja sezonówkę? Wszystkie? Czy od jakiegoś wieku. pozdro
-
Sezonówka Magic Pass na sezon 25/26 - 419 CHF
Marcos73 odpowiedział Jan → na temat → Gdzie na narty?
Janek - cena jest petarda. Nie kupię, bo nie mam możliwości czasowych jeździć tyle co Ty, ale może kiedyś w przyszłości ..... pozdro -
Cze Prościej jest kupić plecak na buty. Jest to najwygodniejsze rozwiązanie. Odpada problem z noszeniem wszystkiego. Ponadto w boksie masz sprzęt i buty będą dodatkowo ciągnąć wilgoć. Ja osobiście, jakbym miał wszystko zabrać z samochodu luzem np. buty do suszenia, narty do narciarni i resztę, to bym oszalał. Dymanie na 2 x nie wchodzi w grę. A tak plecak na plecy, narty do ręki - do narciarnio - suszarni. Kask gogle i rękawiczki w pokoju na kaloryfer i rano mam wszystko suche. Niczego nie zapomnę - bo wszystko mam w jednym miejscu. Do plecaka można wrzucić dużo szpejów czasami potrzebnych - zapasowe rękawiczki, szyby do gogli, diament, smar w spray-u etc. Nawet jak się przebierasz przy stoku to do niego wrzucasz wszystko czego się pozbywasz i masz w bagażniku sucho. A jak masz daleko na stok - to możesz wie przebrać na stoku, a plecak zostawić gdzieś na stacji. Ja tak robię od X lat i jeszcze nikt mi nic nie ukradł. Nawet o to specjalnie nie dbam. pozdro
-
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Marcos73 odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cze Szukaj na Snowtrex - bezpłatne odwołanie jest zwykle do końca września. Maja dobre oferty. Na pewno coś znajdziesz - zawsze możesz zrezygnować bezpłatnie. Zwykle jest to bezzaliczkowo. Ja tak bukowałem i Madonna i Bormio. Zaraz jak się pojawiły oferty. Mimo usilnych starań nie znalazłem nic lepszego w podobnych cenach, a raczej z m-c/m-c było drożej. pozdro -
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Marcos73 odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Bo tak jest - jest nauczycielem i może wyjeżdżać tylko w dni wolne w szkole. pozdro -
Bo kartoflisko - to następny level. Z resztą wiesz - bo próbujesz nowych rzeczy. Wbrew pozorom, to łatwiej się jeździ w kartoflisku za kimś, kto ma pojęcie jaka linię wybrać. Bo to jednak skręty wymuszone terenem. Naśladując doświadczonego narciarza, można chociaż przestać szukać linii jazdy - bo on wybiera zwykle optymalną. Paweł, przecież to nie zarzut - tylko oczywistość. My mamy blisko i uprawianie narciarstwa rodzinnie jest prostsze. Możemy w każdy weekend gdzieś razem pojechać - bo mamy blisko. W Twoim wypadku - to przecież jasne jak słońce - nie ma możliwości (w moim także i zdecydowanej większości także) zabierać dzieciaka kilka razy w sezonie na tygodniowe wypady na narty. Ja od czerwca urabiam Żonę, aby syn mógł chociaż raz wyjechać w trakcie szkoły z klubem na lodowiec. 2 x w jednym sezonie był tylko raz. Akurat mieszkam w takim rejonie, że narty i rower są proste do uprawiania, kajty sobie odpuszczam. pozdro
-
Chłopie - bo inaczej nie mogę zadać pytania, o czym ty piszesz? O jakich mistrzach i jakich wymianach żon? Może Ty się w takim towarzystwie obracasz. To są normalni inteligentni ludzie, którzy żyją w PL na poziomie średniej europejskiej. Pracują, dobrze zarabiają i żyją jak każdy europejczyk. Ze względu, że nasz syn urodził się dość późno, mamy przede wszystkim znajomych młodszych o co najmniej 10 lat. Piszę z perspektywy niedalekiej przeszłości a nie zamierzchłych czasów. Victor nie jest jakimś ewenementem na skalę światową, bo mam takie osobniki w najbliższym otoczeniu. Osoby, które niedawno zajawiły się narciarstwem, a że ich na to stać, to realizują w podobny sposób do Victora swoje hobby. Jest dużo jazdy, są szkolenia, może w nieco innej formule niż u Victora, ale cykliczne (1x w sezonie) i ale wielodniowe. Zaczynali praktycznie od zera i efekty są bardzo podobne do tego, co prezentuje Victor. Różnica jest taka, że równocześnie szkolą dzieci, nie tylko samych siebie. Ale tutaj nie piszemy o osobach, które jada w Alpy się poślizgać i posiedzieć w knajpach, tylko o ludziach, co chcą się nauczyć jeździć. No ale jakie to ma znaczenie - w tym co zaprezentował Victor. Kolega o którym wspominałem jeździ na nartach 181cm długości. No na dzisiejsze standardy to chyba wystarczająco długie - nie sadzisz? Jest w stanie pojechać tak jak Victor - na podobnej długości nartach i tak jeździł ze mną w Madonnie, po paru latach nauki. Jednak wie - podobnie jak Victor, ze jeszcze sporo przed nim nauki, bo czar prysł, jak pojechaliśmy w mocno zmuszony teren - juz to tak kolorowo nie był. Ale on sam to zaproponował, a że znam bardzo dobrze ten ośrodek, to wiedziałem która trasa będzie na 100% w takim stanie. Spróbował, stwierdził, że jeszcze trzeba bardzo dużo kartofelków zjeść, żeby po takim terenie swobodnie jeździć. Co nie znaczy, że nie będzie próbował. pozdro
-
Andrzeju, nie patrz ze Swojej perspektywy, bo 40 lat temu takich możliwości nie było jakie są teraz. Wiek 40 lat - to idealny czas na rozpoczęcie przygody narciarskiej, człowiek wbrew pozoru jest w sile wieku i ma już w życiu wszystko poukładane. Zaczyna realizować swoje hobby. Mam kolegę Michała, co zaczynał w podobnym czasie i wieku co Victor i w tym samym czasie osiągnął podobny poziom jazdy co ON. Brał udział w szkoleniach (ale w mniejszym wymiarze), ale jego kolega z rowerów, a raczej przyjaciel jest bardzo dobrym narciarzem z którym jeździł. Mają paczkę chłopaków, z którymi jeździ na narty, albo rodzinnie, albo tzw. męskie wypady. Drugi z paczki, ciut młodszy osiągnął podobny efekt. Tak samo zaczynali, w tym samym czasie. Dla mnie to nie jest rewelacja - tylko żelazna konsekwencja. Paweł postanowił, że nauczy się jeździć i to robi. Ponadto znalazł "mentora" i mu zaufał, nie przebiera jak w ulengałkach. Nie neguje jego metod, tylko się uczy tego co narzuca mu instruktor. pozdro
-
Dla niektórych to 10 sezonów albo i dłużej. Tak de facto to 60% tego czasu to ostatnie dwa sezony a z tych 60% poświęciłeś blisko połowę na cykliczne szkolenie. Teraz trzeba poszukać takiego osobnika, z takimi proporcjami. Każdy kontakt ze śniegiem jest dobry, nawet hala. Ma ona zasadniczą zaletę, że jest dostępna przez cały sezon. Charakter Twojej pracy umożliwia Ci korzystanie z niej praktycznie w każdym momencie. Po wprowadzeniu abonamentu stało się to także tanie. Wbrew pozorom, to jesteś w lepszej sytuacji niż np rodacy z centralnej Polski. Bo wszędzie maja daleko. Ja jeżdżę na Podhale - bo mam bardzo blisko, a teraz jest bardzo dobry dojazd. Szału może nie ma, ale zawsze to jest kontakt ze śniegiem. Jeśli miałbym bazować tylko na wyjazdach w Alpy - to nie wiem czy połowę z tego bym jeździł co teraz. Mnie ogranicza czas i praca. W Alpy mogę jechać góra na 20 dni w sezonie i to nie zawsze. Jak dołożę jazdę w PL to wychodzi ok. 40 dni. Jak na jazdę amatora to sporo, a jak przyrównamy to do przeciętnego Kowalskiego to 3-4 x więcej. Wrzuciłeś film i fajnie to wygląda, ale warunki są bardzo dobre, gładko i równo. W sobotę, będąc w Białce z krzesła widziałem egzamin na instruktorów. Ze 4 osoby widziałem jak jechały śmigiem i powiem szczerze - petarda. Ale stok był równy i stromy. Maks miał egzamin w niedzielę, a że był tak opóźniony, że ewolucje jechali w breji. Na 50 zdajacych połowa odpadła na SL, a z jazdy technicznej nikt nie zdobył więcej punktów niż 29/40. Najlepszy zakolegował się z Maksem, instruktor z ministerialnymi papierami, który słabo pojechał SL i dostał się warunkowo do drugiego etapu. Egzaminy organizowała Strama. Egzaminatorzy byli bardzo wymagający, patrząc na ewolucje, oczywiście jako laik nie było się do czego przyczepić. Ci co zostali na placu boju jak na PI prezentowali naprawdę wysoki poziom. Ostatni etap, czyli instruowanie był na sztukę, mogli sobie jedynie pogadać, bo kanapę juz wyłączyli. pozdro
-
Paweł, to jest koloryzowanie obrazu Twojej nauki i dodawanie sobie zajebistości. Takich półprawd jest w necie mnóstwo. Szczególnie tworzą to popularni prezenterzy z YT. Andrzej to połknął, jak ryba zanętę. Efekty muszą być bo jesteś zmotywowany, jeździsz dużo i się szkolisz cyklicznie. Pierwsze sezony są nie do przecenienia, ponieważ Tadek dostał materiał już mocno spionizowany i pewnie stojący na nartach. Jesteś wysportowany, o umiarkowanym strachu przed jazdą, zdecydowanie powyżej średniej, masz coś co dla wielu jest niedostępne. Hala, która pozwala na utrwalanie pamięci mięśniowej i praktycznie jadąc na szkolenie jesteś już wjeżdżony w sezon. Twoja nauka zaczyna się praktycznie od 1-szego dnia szkolenia. Każdy potrzebuje jakiegoś czasu, aby się dość swobodnie czuć na nartach. Praktycznie każdy kto chce i jest w dobrej ogólnej kondycji fizycznej i przyjmie podobna do Twojej drogi naukę jazdy na nartach osiągnie podobny efekt w dość krótkim czasie. Jest tutaj wiele wpisów od różnych osób, żeby jeździć to trzeba jeździć i się szkolić. Ty nie jesteś jakiś wyjątkowy - tylko konsekwencja i uporem realizuje swój plan. Takich osób jest niestety mało i nie każdy ma takie możliwości jak Ty, zwykle jest to słomiany zapał i ułuda że po tygodniu lub dwóch będzie zajebiście. Od początku wróżyłem Ci sukces, bo nie tylko chcesz, ale bardzo dużo robisz w kierunku poprawy swojej jazdy. Tadek składa do kupy klocki, a Ty mu to znacznie ułatwiasz. pozdro
-
Paweł, to jest koloryzowanie obrazu Twojej nauki i dodawanie sobie zajebistości. Takich półprawd jest w necie mnóstwo. Szczególnie tworzą to popularni prezenterzy z YT. Andrzej to połknął, jak ryba zanętę. Efekty muszą być bo jesteś zmotywowany, jeździsz dużo i się szkolisz cyklicznie. Pierwsze sezony są nie do przecenienia, ponieważ Tadek dostał materiał już mocno spionizowany i pewnie stojący na nartach. Jesteś wysportowany, o umiarkowanym strachu przed jazdą, zdecydowanie powyżej średniej, masz coś co dla wielu jest niedostępne. Hala, która pozwala na utrwalanie pamięci mięśniowej i praktycznie jadąc na szkolenie jesteś już wjeżdżony w sezon. Twoja nauka zaczyna się praktycznie od 1-szego dnia szkolenia. Każdy potrzebuje jakiegoś czasu, aby się dość swobodnie czuć na nartach. Praktycznie każdy kto chce i jest w dobrej ogólnej kondycji fizycznej i przyjmie podobna do Twojej drogi naukę jazdy na nartach osiągnie podobny efekt w dość krótkim czasie. Jest tutaj wiele wpisów od różnych osób, żeby jeździć to trzeba jeździć i się szkolić. Ty nie jesteś jakiś wyjątkowy - tylko konsekwencja i uporem realizuje swój plan. Takich osób jest niestety mało i nie każdy ma takie możliwości jak Ty, zwykle jest to słomiany zapał i ułuda że po tygodniu lub dwóch będzie zajebiście. Od początku wróżyłem Ci sukces, bo nie tylko chcesz, ale bardzo dużo robisz w kierunku poprawy swojej jazdy. Tadek składa do kupy klocki, a Ty mu to znacznie ułatwiasz. pozdro
-
Paweł, to jest koloryzowanie obrazu Twojej nauki i dodawanie sobie zajebistości. Takich półprawd jest w necie mnóstwo. Szczególnie tworzą to popularni prezenterzy z YT. Andrzej to połknął, jak ryba zanętę. Efekty muszą być bo jesteś zmotywowany, jeździsz dużo i się szkolisz cyklicznie. Pierwsze sezony są nie do przecenienia, ponieważ Tadek dostał materiał już mocno spionizowany i pewnie stojący na nartach. Jesteś wysportowany, o umiarkowanym strachu przed jazdą, zdecydowanie powyżej średniej, masz coś co dla wielu jest niedostępne. Hala, która pozwala na utrwalanie pamięci mięśniowej i praktycznie jadąc na szkolenie jesteś już wjeżdżony w sezon. Twoja nauka zaczyna się praktycznie od 1-szego dnia szkolenia. Każdy potrzebuje jakiegoś czasu, aby się dość swobodnie czuć na nartach. Praktycznie każdy kto chce i jest w dobrej ogólnej kondycji fizycznej i przyjmie podobna do Twojej drogi naukę jazdy na nartach osiągnie podobny efekt w dość krótkim czasie. Jest tutaj wiele wpisów od różnych osób, żeby jeździć to trzeba jeździć i się szkolić. Ty nie jesteś jakiś wyjątkowy - tylko konsekwencja i uporem realizuje swój plan. Takich osób jest niestety mało i nie każdy ma takie możliwości jak Ty, zwykle jest to słomiany zapał i ułuda że po tygodniu lub dwóch będzie zajebiście. Od początku wróżyłem Ci sukces, bo nie tylko chcesz, ale bardzo dużo robisz w kierunku poprawy swojej jazdy. Tadek składa do kupy klocki, a Ty mu to znacznie ułatwiasz. pozdro
-
Paweł, to jest koloryzowanie obrazu Twojej nauki i dodawanie sobie zajebistości. Takich półprawd jest w necie mnóstwo. Szczególnie tworzą to popularni prezenterzy z YT. Andrzej to połknął, jak ryba zanętę. Efekty muszą być bo jesteś zmotywowany, jeździsz dużo i się szkolisz cyklicznie. Pierwsze sezony są nie do przecenienia, ponieważ Tadek dostał materiał już mocno spionizowany i pewnie stojący na nartach. Jesteś wysportowany, o umiarkowanym strachu przed jazdą, zdecydowanie powyżej średniej, masz coś co dla wielu jest niedostępne. Hala, która pozwala na utrwalanie pamięci mięśniowej i praktycznie jadąc na szkolenie jesteś już wjeżdżony w sezon. Twoja nauka zaczyna się praktycznie od 1-szego dnia szkolenia. Każdy potrzebuje jakiegoś czasu, aby się dość swobodnie czuć na nartach. Praktycznie każdy kto chce i jest w dobrej ogólnej kondycji fizycznej i przyjmie podobna do Twojej drogi naukę jazdy na nartach osiągnie podobny efekt w dość krótkim czasie. Jest tutaj wiele wpisów od różnych osób, żeby jeździć to trzeba jeździć i się szkolić. Ty nie jesteś jakiś wyjątkowy - tylko konsekwencja i uporem realizuje swój plan. Takich osób jest niestety mało i nie każdy ma takie możliwości jak Ty, zwykle jest to słomiany zapał i ułuda że po tygodniu lub dwóch będzie zajebiście. Od początku wróżyłem Ci sukces, bo nie tylko chcesz, ale bardzo dużo robisz w kierunku poprawy swojej jazdy. Tadek składa do kupy klocki, a Ty mu to znacznie ułatwiasz. pozdro
-
Cze To chyba ostatni dzień w PL w tym sezonie. Dzisiaj rano dzida do Suche po młodego, bo wczoraj miał tam zawody, dzisiaj odbiór i na Litwinkę na Egzamin Regionalny na PI. Jeszcze go tam wałkują, ostatni etap. Rano bardzo twardo i de facto mimo lampy to do 12 gdzieś było twardo nadal. O 15 to trzeba było uważać na kałuziory, bo wyrywało z butów. O ile do południa to były takie płyty lodowe, to po południu zrobiły się jeziorka, na szczęście było je widać. Rano tak, petarda Warun. O 15. Miękko a LE Warun - petarda😀. Młodego jeszcze wałkują😀 a ja, cóż futruje wurszt 😉 pozdro
-
jednak Litwinka😀
-
Dzień dobry Suche
-
Cze Ja dzisiaj przypuściłem atak frontalny na …. Białkę 😀. Ryzyk, fizyk. Dzisiaj na fisach szkolenie kadry oficerskiej ( egzaminy na instruktorów) zasieki takie postawili, że nie zdołałem się przedrzeć. Wycof na czerwoną 6-kę ale tutaj niestety znowu kadra oficerska anektowała większość trasy pod zawody. Kruca bomba. Postanowiłem spróbować alternatywnych dróg ucieczki. Niestety z minuty na minutę napływał bezmiar bezkijkowego mięsa armatniego, zmuszony byłem do odwroty. Atak z zaskoczenia się nie udał. wycofałem się na z góry upatrzone pozycję. Pewniak to pewniak. Rusin po raz ostatni w tym sezonie. Beton do 13.00 - to jakieś jaja bo chyba ze 20 stopni na plusie, a stok twardy i równy. No prawie nikogo nie było. Na zakończenie upojony zwycięstwem biesiada. Może skromnie ale widok full wypas. Takie narciarstwo halowe to jest sztos😀 pozdro