-
Liczba zawartości
4 408 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
181
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Wystarczająco stromo i długo, nam z Damiano wystarczył 500m odcinek czerwonej i to takiej se. Tam można grubo ponad 100 jechać. pozdro
-
Odpuść, wydaj ta kasę na jazdę. Przyjdzie czas - przyjdzie rada. Jak poczujesz, że możesz wszystko 😉 to wypożyczysz, spróbujesz, kupisz. pozdro
-
Cze Jeśli chcesz sprawdzić śmig - to wjedź w śnieg przy trasie, jak te skręty będą siłowe - znaczy trzeba ćwiczyć. Co do narty - nie wiem kiedy zmienili malowanie - na niebieskie - chyba 2 sezony temu. Mogą być z wyprzedaży posezonowej, faktycznie tylko 1 sezon na śniegu. Raz na niej jeździłem. Sztywna decha. Ma ciąg w dół. No ale na Rusinie to nie było gdzie pojechać na niej 😉. pozdro
-
A Victor - sprzedałem, bo nie mogłem SF przeglądać. Za mało zbajerzona. Ale można było fajki od niej odpalać, bo tam jest jakiś piezoelektryk, Jak się ją wygięło i nagle puściło, to iskry szły. pozdro
-
Pierwsza Gigantka sklepowa, top sklep jeśli chodzi o head-a.Jeździ się na niej normalnie, a dzięki elektronice można z niej dzwonić i wysyłać SMS-y. Nie ma przeglądarki internetowej. To model sprzed 3-4 sezonów. Nowe podobno maja tą funkcję, ekran jest za dodatkową opłatą 😉. Miałem podobne - e-race pro. Żółty to szybki kolor. Dość poważna narta. pozdro
-
Ale ja z rzadka jeżdżę bez Żony. Nie zawsze jest Dzień Dziecka 😉 pozdro
-
Cze Nie wiem, czy po tylu latach jest to możliwe, bo jak poproszę Żony, aby zawiozła do pralni, może mnie podejrzewać, że kogoś mam😉. Co roku pyta i co roku jest kategoryczne „nein”. Taka zmiana rodzi podejrzenia. Lepiej nie ruszać 💩 póki nie śmierdzi😀. pozdro ps. Na zdjęciach nie widać.
-
A byłeś? pozdro
-
Janek, moim zdaniem uchylne tyczki, wprowadzenie nart taliowanych to była swoista rewolucja sprzętowa, przede wszystkim w sporcie, natomiast sama jazda - amatorska to raczej ewolucja. 20 lat temu - to już narty taliowane były bardzo mocno zakorzenione i wypierały systematycznie ze stoków narty proste. Sam śmig przeszedł modernizację i już nie wygląda jak kiedyś, dużo mocniej korzysta z geometri narty. Ale nadal to jest śmig. Jazda cięta wywodzi się ze sportu i praktycznie wszyscy z niej korzystamy. Bo to jazda szybka. Na mniej stromych odcinka, przepłaszczeniach fajnie się bujnąć na krawędziach. Narty jadą dużo szybciej, a przede wszystkim stabilniej niż na płasko (Szczególnie przy bardzo mocno taliowanych nartach). I nie ma nic w tym złego. Ważne aby to wprowadzać stopniowo do swojej jazdy, a nie od tego zaczynać. Kiedyś, na nartach prostych było trudniej. Sam początek był trudny, a w miarę zdobywania umiejętności jazda stawała się łatwiejsza. Teraz się zmieniło. Po wyjściu z pługu, a nawet go pomijając wystarczy delikatnie postawić narty na krawędzi i zaczynają skręcać. Jest to banalne. Ale to jest złudne. Dlatego popieram Twoje słowa, jedź w Alpy uczyć się jeździć. Tam gdzie są strome i wymagające stoki. Na popierdółkach, to można się tylko bujać. Jazda cięta na wysokim poziomie, jest bardzo trudna. Jest banalna na płaskich odcinkach, gdzie trzeba szukać prędkości, a diametrialnie trudniejsza, gdzie trzeba tą prędkość kontrolować. Na stromych odcinkach przede wszystkim uciekać z linii spadku stoku, a nie postawić narty na krawędzi i i wzdłuż tej linii jechać. Bo skręty powodują w tym przypadku przyśpieszanie, nie zwalnianie. Wielu później tak uczonych osób zderza się ze szklanym sufitem, bo niby robią wszystko jak trzeba, a narty jadą coraz szybciej. Tutaj wcześniejsze literki z narciarskiego abecadła są nie do przecenienia. pozdro
-
Cze Nieprzyjemny zapach w głównej mierze zależy od specyfiki człowieka oraz jego umiejętności się ubierania na stok. Goretex nie posiada żadnej ociepliny, więc ten nieprzyjemny zapaszek nie ma się gdzie magazynować. Może być jedynie brudny z zewnątrz, natomiast jako tako jest bezzapachowy. Nie tworzą się na nim zacieki, a że to wierzchnia warstwa jak peleryna - nie widzę sensu aby go prać. Membrana to najważniejsza rzecz w tym ubiorze, pranie nieodpowiednie może ją zniszczyć. Samemu raczej bym tego nie prał, choć są specjalistyczne środki. U mnie na razie działa i niech tak zostanie. Mnie to nie przeszkadza. Mój organizm praktycznie całe ciepło wydala przez głowę, więc wkładki w kasku piorę nader często, bo maja bezpośredni kontakt z ciałem. Bielizna, skarpety także. Warstwę drugą - czyli bluzę techniczną rzadziej. Awaryjną puchówkę - wcale - zakładam przy siarczystych mrozach, wówczas się człowiek nie poci. Ja się przyzwyczaiłem do odzieży nieocieplanej. Wada to marznące dupsko na zimnym krześle. Ale ma dużo więcej zalet niż wad. Drugą wadą, to cena - ale w patrząc z perspektywy czasowej, to warto było. pozdro
-
Tadek, Ty chyba z założenia jesteś oportunistą i zaczynasz sprawiać wrażenie misia o bardzo małym rozumku, a wiem że tak nie jest. Czytaj ze zrozumieniem, a jeśli już chcesz coś przytaczać, to rób to rzetelnie. Śpioch opisał swoją drogę do narciarstwa, była klasyczna. Samodzielnie nauczył się carvingu z netu, mała różnica wobec innych, On już kurwa umiał jeździć. Polecał narty SL, oczywiście, a czy doczytałeś ciąg dalszy? Zapiszcie do klubu, znajdź ekipę i trenuj jazdę sportową. To oczywiście ma sens, żaden leszcz, pseudocarver nie przejedzie więcej niż 3 tyczki na SL. Bo tam „czystej” jazdy ciętej jest 10%, reszta to skręty sytuacyjne, wyroby śmigopochodne. Tadeo, wrzucił film Tomka. Oglądnąłeś go??? Jest chronologiczny. Po opanowaniu śmigu, zaczął wprowadzać u Niego jazdę ciętą. Tak samo będzie z Victorem i to jest droga do sukcesu. Piszesz bzdury, równie dobrze każdy kursant prawa jazdy oczekiwałby od instruktora, że będzie jeździł jak Latvala po zdaniu egzaminu. Czy kurwa uważasz, że jak dostanie Polo WRC na kursie, zamiast Yariski to tak się stanie? Bo jeżeli tak, to jesteś idiotą. Dobry kierowca objedzie Yariską leszcza w RS3, musi być jeden warunek, nie autostradą ale zakręty. pozdro
-
Tadziu, sklerotyku, już wrzucałem - na narty muza. Nie odkryłeś, niestety. Peszek, ale muza ok. pozdro
-
Adaś, pytanie zasadne, co ktoś rozumie pod pojęciem nauka, a przede wszystkim czego i jakich wyników oczekuje w jakiej perspektywie czasowej, jak nauka będzie wyglądała i jak ją ma zamiar realizować. Pomijam fakt sprawności fizycznej, która trzeba mieć. Problemy stwarza m. in. internet oraz producenci tworząc marketingowy bełkot. O ile poradniki internetowe nie są takie złe, bo jest masa filmów naprawdę wartościowych dla osób praktycznie na każdym poziomie. Problem jest w ludziach, którzy notorycznie chcą iść na skróty. Cała batalia idzie o nartę, która ma pomóc w nauce, ciężko kogoś przekonać, że narta o takich parametrach przy pewnych wcześniejszych założeniach pomoże, a nie przeszkodzi. Są elementy nauki, gdzie sama narta nie ma znaczenia. Victor pyta dlaczego jest tak źle? Odpowiedź jest prosta, ludzie złudzeniu, że można się tego nauczyć podczas tygodniowego wypadu na narty góra dwóch. Samo przeświadczenie, że krótkie skręty można wykonywać tylko na krótkiej narcie. Co oczywiście nie jest prawdą. Ale faktycznie, narta mocno taliowana, krótka, postawiona na krawędzi pojedzie po mniejszym łuku, niż narta długa i mniej taliowana. Ale jazda cięta, z kontrolą toru i prędkości - to szczytowa technika i bez opanowanych podstaw dążenie do niej jest błędem. A niestety tak się dzieje. Amatorzy oczekują bardzo dobrych wyników i widocznych postępów w bardzo krótkim czasie, a to niestety jest dość długotrwały proces. Gro amatorów oczekuje że bedą jeździć jak zawodnicy, instruktorzy (którzy w wielu przypadkach byli zawodnikami) w dużo krótszym czasie niż Oni na to poświęcili. Niestety tak się nie da. Nikt by nie szkolił zawodników w takim wymiarze i czasie, wiedząc, ze amator zrobi to 3x szybciej. No trzeba się nad tym zastanowić. Bramki, tyczki to tylko dodatkowa umiejętność - creme de la creme, zwieńczenie umiejętności narciarskich. Na słowa amatora "chciałbym jeździć jak ten gość na stoku, ale niekoniecznie po bramkach i tyczkach", odpowiem: "jak będziesz tak jeździł, to bramki i tyczki nie będą dla Ciebie stanowić żadnego problemu". Wiedzy szkoleniowej nie mam, ale doświadczenie stokowe spore, bo trochę lat na nartach jeżdżę, moim zdaniem szkolenie amatorskie powinno się kończyć na krótkim skręcie - modern śmig, gdzie są elementy odciążenia, sterowania i jazda z użyciem krawędzi. Jazda, która umożliwia kontrolę toru i prędkości. Jazdę ciętą wówczas każdy może rozwijać we własnym zakresie, bo wcześniejsze literki już zna. Zarówno zawodnicy jak i amatorzy uczą się do pewnego momentu z tego samego elementarza, z tą różnicą że zawodnik ma dużo więcej kartkówek, jazda po wyznaczonym - zadanym torze, jazda w warunkach i aurze, która nikomu nie odpowiadają, non stop ,ktoś stojący z boku nie wiadomo czemu się przypierdala, w kółko powtarza te same ćwiczenia, no i dużo się uczy, aby się dostać do następnej klasy. A amatorzy? Często wagarują, jak się uczą to po łebkach, chodzi do szkoły z rzadka, ale oczekują sukcesów bo są wyjątkowi i przecież jest to banalnie proste. Zawsze znajda powód, aby się nie uczyć, a to narty za długie, albo za krótkie, a to buty chujowe, a to stok nie przygotowany, a to dzisiaj ślisko bardziej niż wczoraj, a to zimno albo kropi itp. pozdro
-
Dokładnie tak jak napisałeś, jeśli jadę w towarzystwie - to ośrodek jest tylko dodatkiem. Przecież nie tłuczemy Rusina - bo jest taki zajebisty 😉. Trzeba się spotkać, pogadać, zjazdy są na rozgrzewkę, bo na kanapie można czasami zamarznąć. Ja mało ośrodków zwiedziłem, bo nie czuję takiej potrzeby. Przy naszych popierdółkach to i tak każdy alpejski jest duży. 600km tras to jakiś kosmos. Taki ośrodek to przynajmniej dla mnie na parę ładnych sezonów. W Nassfeld byłem chyba z 9 razy, a to przy tym mizeria (tylko 170km tras). Dopiero niedawno objechałem cały, bo mnie kumpel wyciągnął. Na zasadzie, że przejechaliśmy wszystkie trasy, a i tak nie udało się nam w 1 dzień. Bo jak była fajna - to min 2x trzeba było zjechać. Lubię ośrodki, które znam, bo łatwo się w nich przemieszczam i jeżdzę po trasach które lubię, są ciekawe w mojej opinii, raczej mało uczęszczane - głównie dlatego, że infrastruktura nie rozpieszcza. pozdro
-
Cze Jeśli to specjalistyczna odzież, z membranami i jest prana od wielkiego dzwonu, chyba lepiej oddać do pralni chemicznej. Nie jest to aż taki wysoki koszt, szczególnie jak się ma dość drogi ubiór. Generalnie, to ważne jest się odpowiednie ubieranie (warstwowe), możliwość założenia lub ściągnięcia jednej z warstw - gwarancją że się człowiek nie spoci. Narty to aktywność, więc lepiej się cieniej ubrać - niż za ciepło. Niedobory ciepła to można intensywnością jazdy skompensować. Drugą sprawą - kluczową, moim zdaniem to dobór kolorystyki. Ja przede wszystkim preferuje praktyczność oraz kolorystykę uniwersalną. Jeszcze jak producent przemyśli projekt i zrobi wstawki z ciemnych materiałów tam, gdzie istnieje możliwość zabrudzenia, to praktycznie można go nie prać, bo nie ma takiej potrzeby, o ile się go używa tylko na narty. Ja swojego Peak Performance nigdy nie prałem, ma 8 sezonów i pewnie 250-300 dni na śniegu. Membrana działa, a i żaden z Kolegów czy też żadna z Koleżanek nie zwrócił mi uwagę, że jest brudny 😉, bo tego nie widać. No i ma zasadnicza zaletę, nie ma żadnej ociepliny, bo to de facto kombozon do freeride jako pierwsza warstwa. Nie przemaka, ale jakoś specjalnie nie grzeje, jest wiatro-odporny, posiada wiele kanałów wentylacyjnych zapinanych (kurtka i spodnie). Trudno w tym się spocić w wiosennej pogodzie, a przy warstwowym ubieraniu ciężko zmarznąć w mroźne dni. Na duży mróz mam drugi, bardzo słabo ocieplany, raczej do zdjęcia - bo ładny 🙂, ale mimo wszystko i tak ma wstawki z czarnego materiału w miejscach narażonych na zabrudzenie. pozdro
-
Thx - na Ciebie zawsze można liczyć. Byłeś w bardzo wielu ośrodkach - to fakt. Dla tej wiedzy jestem w stanie sztucznie utrzymywać Cie przy życiu - jak coś. pozdro
-
Cze Myślę, że taka akcja to na przyszły sezon na start, albo na wiosnę tego sezonu. Ty i tak dolecisz/dojedziesz we własnym zakresie. Kwestia wyszukania oferty freeski oraz zebrania ekipy i ustalenie terminu. Teraz były bardzo fajne i tanie oferty we Francji, w różnych rejonach. Generalnie to ja nie jestem typem zwiedzacza, a w tak dużym ośrodku, to raczej trudno w tyg. wypadzie wszystko objechać. Przy moim podejściu - to słabo to widzę. Ja jadę na narty dla przyjemności - gonitwę mam w pracy. Jak mi się jakaś trasa spodoba, to po kiego grzyba mam pędzić i szukać innej? Zjadę nią jeszcze raz a może i pińć, jak będę miał ochotę. Przecież nikt nie zburzy ośrodka, w następnym sezonie się dalsze rejony pozna. pozdro
-
Nie - ale kolega lata - lecą do Lyon-u (tak wskazuje organizator i taki bilet sprawdzałem) - czyli jakieś 240km transferu autokarem. pozdro
-
Cze Widziałem tylko mapkę, wynika z niej, że faktycznie dojazd 2-ma gondolkami na szczyt - początek VTh. Czy jest to problematyczne - nie wiem. Prawdopodobnie masz rację, ale dla mnie to nie jest przeszkoda, bo nie mam natury zwiedzacza. Jak sie tylko dostanę do VTh - mnie to wystarczy. Next time przyjadę na inne zadupie po przeciwnej stronie 😉 pozdro
-
Cze Nie wiem czy zadupie czy nie - da się dostać do głównego ośrodka - to najważniejsze. Głównie chodzi o transport na miejsce i finalny koszt imprezy. Jazda autokarem mnie nie interesuje, nie jest bardziej komfortowa niż wygodną osobówką. Czas dojazdu jest dłuższy. Samolot znacznie skraca podróż. Kwestia kosztów - czy warto trochę dopłacić - aby znacznie skrócić czas dojazdu. Jeśli dopłata wyjdzie + 100% do wyjazdu zorganizowanego we własnym zakresie - dla mnie mija się to z sensem. Wolę dwa budżetowe wyjazdy w cenie jednego z pompą. pozdro
-
Cze On jeździ z tego „biura”. Bilety lotnicze we własnym zakresie załatwiają. To oferta z zeszłego sezonu, ale w tym sezonie jest identyczna. Info dostają odpowiednio wcześnie, żeby opanować bilety. Wychodzi drożej, jak się jedzie grupą znajomych samochodem, ale komfort podróży i czas nieporównywalny. Ale to 1500-1700km w jedną stronę. Wszystko zależy od ceny biletów lotniczych. Ale sprawdziłem na ich stronie i proponują wizzair, cena 600 za osobę w dwie strony. Cena w ofercie obejmuje karnet, nocleg i transfer. Jest to jakaś alternatywa. Kolega od wielu lat z nimi jeździ, ale raz, góra dwa w sezonie i to wszystko. Ja szukam takich ofert aby kosztem komfortu pojechać za łączną kwotę, 3 a nawet 4 razy w Alpy. Niekoniecznie francuskie. Ale może jak zbierze się ekipa, to się wybiorę. Oferty na start sezonu są we Francji nieprzyzwoicie …. tanie. Na Snowtrex są oferty za tyg pobyt z karnetem w okolicach 1000-1200 PLN/osobę. pozdro
-
Cze Latanie na narty, szczególnie do odległych zakątków jest wygodne. Mój kumpel tak lata, ale …. w formie zorganizowanej. Sprzęt i rzeczy jadą dzień wcześniej na miejsce busem. Oni solo samolotem, a póżniej mają zorganizowany transfer do ośrodka. Powrót analogicznie. Teraz wraca z quadów z Grecji. Zasada identyczna jak powyżej. Na miejsce cały kram, quady też wiezie tir, oni tylko podręczny bagaż i na miejsce samolotem. Jest to wygodne i w sumie nie wychodzi to aż tak drogo. Ale MUSI być to forma zorganizowana dla większej grupy. pozdro
-
Brakuje nam 3 Króla, może jakiś skialpinista z Kozińca jest na forum? Będzie komplet. Gwiazda jak coś, to już jest w składzie. Będziemy chodzić po kolędzie, ciekaw jestem czy nas ktoś kijkiem pogoni, zaczniemy od Janka bo u Niego będzie relatywnie bezpiecznie. Nartami nas chyba nie pogoni, a euraski rzuci na tacę. pozdro
-
Dokładnie tak, co było w Zwardoniu zostaje w Zwardoniu. pozdro
-
Tyś tak namieszał w piątek, że Zwardoń zamknęli w sobotę bez podania przyczyny, musieliśmy się po Pilsku poniewierać. Pomijam milczeniem fakt, żeś o mały włos do katastrofy budowlanej nie doprowadził, boś z krzesła nie chciał zleźć. Stara dwójka chyba nie ruszy, operator do dzisiaj chodzi do psychologa, chyba nie wróci do roboty. A to był ostatni Mohikanin, który to muzeum potrafił obsługiwać. Jeszcze 2 zloty i Pilsko zamkną przez Ciebie. I gdzie będziemy jeździć? pozdro