-
Liczba zawartości
5 032 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
199
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Cześć A mnie wprost przeciwnie, pozycja do jazdy jest super wygodna, nawet jadąc długo nie mam uczucia jakiegokolwiek dyskomfortu, jedynie co przeszkadza, to daszek w kasku, muszę go nieco podnieść, bo mi widok przesłania na płaskim (aby nie zadzierać głowy do góry), teraz głównie wieczorem jeżdzę, to nawet na to nie zwracam uwagi, jest pusto i głowa jak u Justyny Kowalczyk - tylko jadę. Piotrek (Chertan) jak z nim jeździłem to poradził mi abym nieco siodło przesunął do przodu bo lepszy rozkład sił jest przy pedałowaniu, pomogło, jest dużo lepiej. Choć siodełka z Deca jest nad wyraz wygodne (w porównaniu ze starym), ma bardzo długi nos i niezależnie jak się siedzi jest dobrze. Rower pójdzie do serwisu teraz, bo już narty się zaczynają, a biegi wyszły - tak de facto to poprawnie działa może połowa (najwyższe i najniższe), środek to rzeźba, albo po 2 przeskakują, albo idzie łańcuch jakby w połowie i nie może się zdecydować który bieg, ale na płaskim to nie potrzebne. Przed jazdą sprawdzam ciśnienie organoleptycznie, jak jest za mało to nabijam ok 30 psi (nie wiem ile to barów). A le na Słotwinach na singlach jak było za mało to mleczko chlapało wzdłuż obręczy, szczególnie na zakrętach. Na asfalty takie ciśnienie jest ok jak dla mnie. Może w serwisie zważą rower, nie mam wagi, będzie cięższy niż producent podaje przez pedały i myk-myka (oryginalna sztyca jest karbonowa). Można na tym sporo podjechać, natomiast jaki % nachylenia to nie mam pojęcia jaka to wartość, nawet w przybliżeniu. Ale że jest moc na kołach (tutaj też pewnie pozycja/geometria ma znaczenie, inny rozkład masy), na luźnych nawierzchniach nie mogę wstawać bo od razu traci przyczepność, najlepiej jest siedzieć. Wstaję i pedałuję tylko w ostateczności i to na niezbyt stromych podjazdach i o dobrej nawierzchni. pozdrawiam
-
Piotrek Na tenisie to był kosmos, 1-szy trening i ogień, nawierzchnia, że trzeba cały czas biegać, a jednak przerwa w graniu spora. Ale każdy następny już był dużo lepszy, tylko Achillesy mi padły. Czujniki mam wszystkie ale ..... w pudełku, nie mam czasu ich zamontować, a na klatę to sobie przypominam jak już jadę, ale licznik już sparowany z czujnikami. Te 180 (o ile jest prawdziwe), to szczerze nie odczuwam tego jakimś potwornym zmęczeniem, raczej przyjemnym. Może taka moja uroda. pozdrawiam
-
Piotrek, ten prostokąt to zapis z jakiejś soboty, na ile jest rzeczywisty, to nie wiem. To jest z zegarka (a raczej z gps-a komórki), i jakiś starszy, ponieważ po zamontowaniu nowego licznika z nawigacją po synchronizacji wypiernicza mi dane z zegarka - bo się dublowały, ale z wahoo zostaje tylko trasa i prędkość średnia (a ta mierzona jest tylko z jazdy), natomiast tętno i te rundy mi usuwa (bo to z zegarka) w momencie odpalenia w komórce aplikacji Wahoo. Być może te dane są zawyżone, ale często tamtędy jeżdżę, bo to dla mnie najlepsze kółko, trasa w sam raz, można troszkę górek i podjazdów w Lasku Wolskim zaliczyć, a jak mam czas to jadę w stronę Tyńca i aż do Skawiny, bo tam idzie ścieżka wzdłuż Wisły. Ale jadąc na powrocie od Kolnej, to amatorzy na szosach tak pędzą że wygląda to jak na LeMans LMP1 i inni. pozdro ps. Tętno już jest w granicach zdrowego rozsądku, mam gdzieś z tenisa po przerwie, to trener powiedział, że normalny człowiek już by miał zawał - 203 było na zegarze. No ale to z zegarka (sorka 203 było, nie 230, źle napisałem).
-
Piotruś Ty masz niedaleko, powiedzmy, ale dla Ciebie to jak puścić bąka 😉 Od toru na kolnej (trybuny) w stronę miasta, tam jest z 10 km jak wjedziesz już w okolicę mostu na Wiśle (tego obok Jubilata). Najlepiej wieczorem albo zaraz z rana. Spróbuj z ciekawości - na szosie, to się zdziwisz, jak jeszcze trafisz na wiaterek (ale naprawdę go nie czuć) to zobaczysz jak rower nienormalnie lekko idzie. pozdrawiam
-
Ja sobota. pozdrawiam
-
Piotrek Ty się nie nabijaj z nurka, bo generalnie pozycja do jazdy jest świetna. Początkowo była jakaś dziwna, ale szybko się przyzwyczaiłem, a teraz Ci powiem jak wsiadłem na stary HT to czułem się jak na damce. Ta geometria i pozycja ma duże + na podjazdach, nawet na bardzo stromych podjazdach nie wstaję z roweru, nie ma uczucia podrywania przedniego koła. Natomiast to jest taki rower przełajowy - chyba najlepsze określenie, lekki teren (no bez przesady że taki lekki, ale na pewno nie stricte enduro), podjazdy i takie średnie zjada bez jakichś skoków ekstremalnych. Zawieszenie działa dobrze, wręcz bardzo dobrze do tego co jeżdżę. Bez myk-myka zjazdów sobie póki co to nie wyobrażam, mimo niskiego wzrostu, to mam stosunkowo długie nogi, a ta pozycja przesuwa cały ciężar ciała do przodu, trzeba mocno dupę cofnąć, aby jako tako czuć się w miarę bezpiecznie, przy wysoko podniesionym siodełku jest to dla mnie trudne. Ale tł nie jest tak sztywny jak w HT, czasami czuję jak to koło jakby pływało - nie ma takiej sztywności. No i hamulce do wymiany, tył to na pewno. Ile waży - nie wiem, ale jest odczuwalnie dużo lżejszy niż stary, wiem jak ładuję na auto rowery (na dach) to czuć dużą różnicę - pedały chyba zmienię na SPD (mam), teraz mam platformy schimano XT z pinami, są duże i na singlach jest pewne stanie, nawet jak lądowanie nie całkiem jest git, to zawsze na pedałach, natomiast tak do jazdy to nie najlepsze, trudno znaleść tą optymalną pozycje do pedałowania, a buta nie przesuniesz na pedale, nie ma bata. SPD wpinasz zawsze dobrze, tylko w ruchu stricte miejskim jest uciążliwe i wręcz czasami niebezpieczne. No i w terenie, szczególnie na zjazdach to się jeszcze boję, platformy lepsze, choć nogę mam już dziurawa od pinów. Zębatka duża z przodu, ale w Krakowie to tu mamy pagórki i już daję na niej radę, ale jeżdżąc nim stricte w górzystym terenie, to chyba bym ją zmienił na mniejszą, bo stricte szybkość w górach nie jest aż tak ważna, ważne aby jak najwięcej podjechać, a tu nawet wbijając asa no ciężko idzie (wyjazd z dołu na Arenę w Krynicy - to tak na limicie - a tam nie aż takiej stromizny, droga kamienista, ale są momenty że jest co jechać. pozdrawiam
-
Cześć Do pracy czasami jeżdżę rowerem, ale powiedzmy 2 x w tygodniu, mam ścieżkę prawie do samej firmy (po obu stronach ulicy). Niestety tu wzdłuż drogi muszę jechać ale de facto to ulica biegnie wzdłuż Wisły (jest niedaleko). Tutaj mam na odwrót i uważam że jest jeszcze gorzej, powrót jest koszmarny - jak jest wiatr to zawsze wieje w twarz, czasami to nie idzie uciągnąć - a mam tylko 10 km w jedną stronę. Jeszcze jakbym jechał stroną, gdzie praktycznie większość jest ekranowana, to tam potrafi się zrobić taki przeciąg, że człowiek staje. Choć jak jadę do pracy to jest moment 😉, taki plus z rana. pozdrawiam
-
Cześć Nie, wszędzie jest płasko, ale w zegarku nie ma auto pauzy - to co Ty masz w liczniku (ja zresztą też), wystarczy że staniesz i się na pijesz, zrobisz zdjęcie, już o tej porze jest spory ruch bo to sobota, więc dalej już taka mocno szarpana jazda - po tej stronie to ścieżka pieszo rowerowa (ale nie ma wydzielonego pasa dla pieszych i rowerów - po prostu jest wspólna) i już wjeżdżasz do miasta. Dlatego jak coś porównuję to z licznika - samą jazdę i poszczególne etapy. Średnia tutaj akurat z 8-miu km to 31,5 km - chyba nie było wiatru, bo w przeciwną stronę wartości niższe ok 28-29/h średnia (i tylko z odcinka wzdłuż Wisły) - ale tamta strona jest gorsza do jazdy bo trzeba trochę chodnikiem, troszkę wzdłuż ulicy, dopiero jak się z miasta wyjedzie to jest identyczny wał i ścieżka - ale krótsza. To było w sobotę między 10-12 - bo trochę czasu tylko miałem, bo syna odbieram o 12.30 z treningu. Może się wybiorę dzisiaj lub jutro wieczorem, to zrobię screena z telefonu, zanim się apki zsynchronizują. Jak jest pusto i będzie wiaterek to tam z 15 km jest takiej strzały, ale w mieście, że jest zabudowa to już niestety wiatru w plecy nie ma - ale 10 km jest. Generalnie zawsze tak jeżdzę - w tą stronę bo gdzieś na 10 km mam wjazd do lasku Wolskiego, a tam jest już sporo podjazdów i wolę to na świeżości robić. Ale zauważyłem im ciężej idzie w pierwszą stronę tym łatwiej się wraca. Moim zdaniem to kanał wietrzny, który się tam znajduje. Może być też lekko z góry - może niezauważalne, ale jednak. Niedowiarków zapraszam do Krk na bicie własnych rekordów. pozdrawiam
-
Panowie Wklejam zdjęcie z rund i tegoż wyśmienitego odcinka, niestety to jeszcze przed używaniem licznika Wahoo, ponieważ tylko dane z zegarka mają taką opcję (pewnie w liczniku też jest - ale jeżdzę teraz późno i nie chce mi się po drodze sprawdzać w opcjach gdzie to ustawić). Dane które podałem są z zegarka i są u mnie widoczne w tel, do momentu jak nie włączę apki Wahoo, bo od razu się to synchronizuje z innymi apkami i wywala mi dane z zegarka. Dane z jakiejś soboty godziny przedpołudniowe, więc odcinek takie dość szybkiej jazdy 8km, później już się zaczyna miasto i zaczyna się ruch (bo to ścieżka pieszo-rowerowa). Całość tej trasy w tej wersji 33 km (krótka pętla), przewyższenia 80 m - więc płasko. Lubie ją jeździć bo większość prowadzi z dala od dróg samochodowych oraz z możliwością wjazdu do Lasku Wolskiego. Można ja rozwinąć do 50 km, a nawet więcej praktycznie nie jadąc tą sama drogą. Samą końcówkę mam po tej samej trasie bo ścieżka po drugiej stronie Wisły jest w remoncie (robią nowy wał). Na rzeczonym odcinku można osiągnąć ekstremalne prędkości (choć jest płasko) jak na rower MTB, tam na szosach to już jeżdżą kosmos, nie ma szans się przykleić do kogoś na choćby 10 sekund. Ale muszą być sprzyjające warunki oraz pusto, najlepiej wcześnie rano lub wieczorem, oraz wiatr w plecy - a tam tylko w tę stronę wieje lub wcale. Przy następnej okazji zrobię zdjęcia powalonych drzew z terenu zalewowego, chyba jakaś wichura albo trąba tam była - z 70% drzewostanu powalone i połamane w połowie - właśnie na tym fragmencie - przekraczając już rogatki miasta jak ręką odjął. pozdrawiam
-
Damy znać. Ale Ty max ciśnienie w kołach 1,5 bara, musimy mieć jakieś fory. pozdrawiam
-
Chyba się nie rozumiemy, średnia prędkość którą podałem to była tylko średnia z części trasy - 25%, nie z całości, przy sprzyjających dla mnie (pewnie dla każdego) warunkach. Kadencję mam na poziomie 95/100, na pewno wyższą niż miałem, jaka to nie wiem, bo stare czujniki mimo iż są ANT+ nie współpracują z Wahoo. Ale sam czuję że wydolność się mocno poprawiła, choćby z zegarka który mierzy tętno, już nie ma takich abstrakcyjnych wartości jak były, już nie muszę się zatrzymywać, piję w locie i wydłużam sam trasę - jeżdzę co raz dalej, dlatego bo nie sprawia mi to aż takiej trudności. Nie modlę się tak jak na początku, aby dojechać do domu, tylko jadę. pozdrawiam
-
Cze A na Masterze w Tyliczu już dają ognia 😞 bez nas. pozdrawiam
-
Tylko ze śniegiem krucho. pozdrawiam
-
Spoko, ale musi być wiatr w plecy 😉 pozdrawiam A z tymi rowerami to niezły pomysł, tak zrobię.
-
Cześć Tu się zgadzam, ale nie tylko dotyczy to narciarstwa. Jest to stosunkowo kosztowny sport i nie wszędzie - a co za tym idzie nie każdy go można uprawiać na poziomie profesjonalnym. Cóż, niestety w PL to rynek i sektor prywatny to reguluje. Brak jakichkolwiek systemowych rozwiązań zawsze będzie pomijał te mniej zamożne jednostki. Koszt profesjonalnego treningu + etc. u Mitana (a wiem to od gościa z Nowego Targu, którego syn dostał taka propozycję) to 200 000 pln/sezon. Więc kogo stać na taki profesjonalizm, tylko nielicznych. Niestety bez tego trudno będzie osiągnąć jakikolwiek sukces. W tym roku kupiłem dla syna używane SL po zawodniku z KRK, byliśmy je odebrać osobiście, z rozmowy wyszło, że zmienił klub Krakowski na Gondolę z Krynicy, rodzice pracują zdalnie, więc kupili nieruchomość w pobliżu Jaworzyny, będzie tam trenował - sami stwierdzili, że trenowanie na takim poziomie mieszkając w KRK jest niemożliwe do ogarnięcia, zarówno czasowo jak i finansowo. pozdrawiam
-
Albo pieluchę 😉 pozdrawiam
-
Cześć Wiesz po zmianie roweru mocno się zastanawiałem nad zmianą zębatki z przodu, rower MTB ale raczej do ścigania się, pod mocne kopyto, którego nie mam (ale pracuję nad tym i chyba są już pierwsze efekty bo sporo na nim jeżdżę), opony race które w lekkim terenie są świetne, ale już w błocie to słabo. Standardowo jest 32 z przodu, ja mam 36. Koła 29 cali. Początkowo problem sprawiało mi dobranie biegu do jazdy, albo rower szedł piekielnie ciężko, albo zbyt lekko, nie mogłem się dopasować - nogi zbyt słabe. Zakres duży, ale stopniowanie inne (poprzedni shimano 3x10). Rower ze względu na geometrię (mostek na minusie etc) świetny na podjazdy, tak defacto to wstaję z niego tylko przy zjazdach - a te są niekomfortowe, cały czas mam wrażenie że wypadnę przez kierownicę. Zawieszenie 120mm przód i tył - więc jest do jazdy super, proste single można jechać, w lekkim terenie wystarczające, do jakichkolwiek skoków - słabe. Rama carbon - hamulce do wymiany, są bo są i tyle. Droga którą często pokonuję i zawsze nią wracam biegnie wzdłuż wału - brak jakichkolwiek zabudowań, drzew etc. Zawsze wieje tam w plecy, może też być lekko z góry (Wisła płynie zgodnie z moim kierunkiem jazdy), jest to długi odcinek prostej asfaltowej drogi rowerowej, tak naprawdę z trzema podjazdami i zjazdami. Poza miastem i jadąc wieczorem czy też przy takim chłodzie to ciężko jest kogoś spotkać. Ale z dnia na dzień co raz szybciej i dłużej mogę na nim jechać, tak praktycznie to kółko robię na raz bez przystanku, ale się nie oszczędzam, szczególnie wieczorem bo i tak gówno widać - trzeba tylko to przejechać. Na Arenie jak jeździłem z kumplem - po tamtejszych singlach, trasa prowadziła przez Słotwinkę i był tam podjazd. Ma rower enduro - typowy, jest mega objeżdżony , a napęd ten sam - SRAM GX eagle - ma inną zębatki z przodu - owe 32 zęby, na podjeździe na tym samym biegu i powiedzmy tej samej kadencji mój rower szedł szybciej, odcinek może 50 metrów, ale widać było różnicę, choć prędkości niewielkie. Ostatni jechałem za młodym chłopakiem, już parę razy go spotkałem w tamtej okolicy, jechałem za nim, fajne tempo, jedziemy - te 3 podjazdy które są ja wręcz zwalniałem - on cisnął na stojaka, po płaskim szliśmy mniej więcej równo. W pewnym momencie dojechał nas dziadzi na szosie - taka leciwa, ale szosa, tempo miał ciut większe niż nasze, młody ruszył za nim, ja też. I tak naprawdę bardzo żywym tempem. Gdzieś po 5-ciu km dziadzio nieco zwolnił, chłopak przede mną chciał go wyprzedzić, ale nie wiem czym to było powodowane zbyt szybko chyba jechaliśmy i nie mógł tego zrobić, nie wiem. W każdym razie zaatakowałem i wyprzedziłem obu i to bez problemu, wiadomo, takim tempem to może parę km mógłbym jechać i było by finito, natomiast chłopak został, albo nie chciał, albo nie dał rady. pozdrawiam
-
Cze Ja robię to samo, ale w toboganie, jeżdżę tam i z powrotem, pije na leżąco, nigdy się nie przewrócę, jestem zaopatrzony medycznie i jest mi ciepło. Naturalnie wygrywam Chellenge, bo nie padnę bo już leżę. pozdrawiam
-
Netmare, ale to nie wniosek tylko fakt, jest większa od standardowego zestawu 1x12 SRAM GX, co początkowo sprawiało mi kłopot, bo rower szedł ciężko, ale pojeździłem i się przyzwyczaiłem. pozdrawiam
-
Cześć Ale nie będzie taniej niż w cenniku, tylko jakaś alternatywa - jak np. 3 h - lub 3 ostatnie godziny (Rusiński), czego nie ma w TatrySS. Trzeba przelecieć wszystkie strony stacji z grupy - ale będą nieznaczne odstępstwa, albo wcale. pozdrawiam
-
Powiem Ci, że sam byłem zdziwiony, dane z licznika - wg gps, więc nie wiem na ile są "prawdziwe", ale generalnie na powrocie średnia z tego odcinka nie schodzi poniżej 30 km/h, bo tu mi pokazuje dane z każdego kilometra. Ale nigdzie na tym odcinku nie ma przeszkód, generalnie na kółku jadę ścieżką rowerową, która praktycznie nigdzie nie przecina żadnej drogi. Mam taka 40-to km pętlę - dokładnie 40km i 300 m z domu - 1 światła po drodze tam i na powrocie. Trasa płaska praktycznie bez podjazdów - jeśli nie zahaczam o Lasek Wolski. pozdrawiam Ale zauważyłem, że rower jest szybszy niż inne MTB, nieznacznie ale jednak, może to zębatka na korbie daje taki efekt, a nie jadę na maksie jeśli chodzi o tył, bo nie uciągnę - tylko z góry mogę na niej deptać i to sporej. pozdrawiam
-
Mitek To ma dość duże znaczenie jeśli chodzi o nieco większe średnie oraz uczucie zmęczenia, jeździsz dużo, to wiesz, czasami jedziesz niby jak zwykle a średnia wyższa (o ile ja sprawdzasz) i jakoś niby się jedzie lżej. Czasami wiatr pomaga, którego nawet czasami nie czujemy. Ja na moim sztandarowym kółku zawsze na powrocie mam wiatr w plecy (taki kanał wiatrowy wzdłuż Wisły jest - zawsze - jak wieje - to tylko w jedną stronę), ale ostatnio jechałem - było zimno i wydawało się że jest bezwietrznie, w pierwszą stronę szło troszkę ciężko, natomiast na powrocie (i tu dziwne - czułem mocny pęd powietrza od frontu, jakby delikatny wiatr, ale rower szedł tak lekko że średnia z 10km odcinka wyszła 34 km/h (po drodze są ze 3 takie lekkie podjazdy i krótkie, praktycznie bez zmiany biegów poszły). Ja osobiście wolę jak jest chłodno, nawet zimno. pozdrawiam
-
Cześć Nie wiem jak to do końca działa i jak to jest finansowane (czy ministerstwo sportu/PZN maja w tym jakiś udział i dają jakieś wytyczne). Zazwyczaj to stricte prywatne kluby i trenerzy są rozliczani przez tak de facto klientów, czyli rodziców - a to powoduję taką, a nie inną sytuację w klubach. Ale..... Większość klubów wpisuje się w powyższy schemat, w naszym klubie jest nieco inaczej, dzieci włodarzy zakończyły już kariery sportowe i model biznesowy oraz pomysł na klub się zmienił. Jest oczywiście sekcja sportowa, także rekreacyjna, ale tutaj już nie ma parcia na wynik. Na zawody, obozy jeździmy w wymiarze, w jakim mamy ochotę, nie ma przymusu. Też sporo rodziców jest świadomych, że w tym klubie ważniejsze jest umiejętność przebywania w grupie, dzieciaki musza się trochę liznąć samodzielności a przede wszystkim fajnie się bawić, a przy okazji czegoś nauczyć i niekoniecznie jest to narciarstwo na wysokim sportowym poziomie. Na szczęście większość rodziców przystaje na ten model, a chętnych jest w bród. Na obozy letnie/zimowe wyjeżdża z 200 dzieciaków, cena jest na tle innych klubów krakowskich - powiedzmy umiarkowana. To o czym pisałeś, część dzieciaków jest poniekąd "sponsorami" tych "lepszych" ma miejsce i w naszym klubie też tak było. Przykładem jest jeden z naszych byłych trenerów, którego dwójka dzieci uczęszczała na zajęcia. W tej chwili (a jest ze śląska) ma swój klub podobny do naszego i klienci niejako finansują jego ambicje sportowe przelane na swoje dzieci. Tak to działa w większości. Mam znajomą, zapaloną narciarkę, jeździ na przyzwoitym amatorskim poziomie. Ma syna - 6-cio latek. Ona jest bardzo ambitna. Chłopak jeździ jak każde dziecko, ani lepiej ani gorzej - ale w oczach matki Maciuś to niezwykle uzdolniony osobnik, bo czasami uda się zahaczyć o krawędź. Ma (Ona) duże parcie na wynik, wiecznie narzeka, że klub do dupy, że nie ma postępów etc. Oczywiście, ktoś kto cokolwiek trenował poważnie, wie z czym to się wiąże, to masa poświęconego czasu, masa wyrzeczeń a teraz to jeszcze kupa pieniędzy. Pyta co zrobić. Odpowiedź krótka - zmień klub. Przeglądamy net - Biegun sport, stricte klub sportowy, 3 czy 4 grupy sportowe - do wyboru do koloru. Ale.....no właśnie, polityka prosta jak drut i logiczna, chcesz sportowca, proszę bardzo. Najwyższa grupa sportowa, parcie na wynik, nie ma sprawy, ale trzeba wykupić wszystkie wyjazdy na lodowce, wszystkie treningi w tygodniu, wszystkie wyjazdy weekendowe, wszystkie zajęcia przygotowawcze, wyjazdy na wszystkie zawody, wszystkie obozy feryjne i pare obozów letnich. I zaczęło się ale... Jak będę chciała jechać z synem razem na narty np. do Szwajcarii to muszę zapłacić za obóz który się odbywa równocześnie z klubu? Musisz - skoro chcesz mieć sportowca z prawdziwego zdarzenia to MUSI trenować. Masz oczekiwania- oni je spełnią, ale mają swoje wymagania aby słowa dotrzymać (choć w części). pozdrawiam
-
Krzysiu Ty jesteś skarbem informacyjnym tego (i nie tylko) forum. Ale nie wiem czy Żona przetrwa taka gehennę dwuzmianową 😉 To może skończyć się faktycznie rozwodem. Zapytam czy maja prawnika na stoku, bo chyba będzie bardzie potrzebny niż GOPR. pozdrawiam
-
Marxx (a skrótem, za dużo cyferek i x-ów 😉), to oczywiste, ale klubów, czy też sekcji które szkolą dzieci pod względem instruktorskim chyba nie ma (a przynajmniej ja nie znam). Instruktorami zazwyczaj zostają byli zawodnicy, albo dobrzy amatorzy z aspiracjami na instruktorów. Każdy nich ma w jakiejś technice narciarskiej przewagę. Zawodnicy siłą rzeczy mają parcie na technikę cięta i w tym się czują najlepiej, amatorom raczej bliżej do technik śmigo podobnych, ale obie grupy musza znać wszystko choćby z racji egzaminów które są obowiązkowe dla wszystkich. To o czym piszesz doskonale było widać na filmie wrzuconym przez Adama, na tym kursie wszyscy kursanci mieli powyżej 16 lat (bo chyba to jest wymagane), a jak to Mitek zgrabnie ujął, osoby z pretensjami zawodniczymi wypadły słabo, albo przeciętnie. Moim zdaniem 16-to letni zawodnik/a już powinien/a bardzo dobrze jeździć i nie tylko po tyczkach. Generalnie instruktor powinien prezentować wysoki poziom narciarski, powinien umieć tą wiedzę przekazać swoim "klientom". Mniejsze chyba znaczenie ma fakt w jaki sposób te umiejętności zdobył, ważne aby nie przynosił wstydu swoją jazdą na stoku. Stąd jak jeżdżę i obserwuję na stokach jak jeżdżą inni, dobry instruktor nie musi mieć tego sznytu sportowego, ale jego jazda musi być pewna i gładka w każdych warunkach, nie koniecznie cięta, bo to nie jest wyznacznikiem doskonałej jazdy. To samo dotyczy zawodników, muszą umieć dostosować się do warunków i jeździć techniką, która w danej chwili jest najlepsza, nie cisnąć cały czas na technikę ciętą bo nie zawsze można nią jeździć. pozdrawiam