Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 032
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    199

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Tak, masz rację i to jest jego wadą, dlatego trzeba go często kalibrować. pozdrawiam
  2. Tak jak w czepku tylko większym. pozdrawiam ps. Technicznie to masz się w dmuchanym kasku nie utopić.
  3. A tymi pływakami to storpedowałeś całą moją linię obrony. Nie pływałem w kasku, ale pewnie bym się w nim utopił, tu chyba nie zalecane jest stosowanie, no chyba że dmuchane. pozdrawiam
  4. Janie W kasku włosy do jedzenia nie włażą 😉 Ja bynajmniej nie mam tego problemu, więc jem bez. pozdrawiam ps. A żeby poczuć wiatr we włosach to jeżdzę w kasku, ale za to bez majtek.
  5. Piotrek Każde urządzenie pomiarowe ma wady i zalety. Barometryczny pomiar wysokości jest z powodzeniem stosowany w lotnictwie jako podstawowe narzędzie pomiarowe. Ważna jest tutaj poprawna kalibracja zerowa. Ustalenie punktu wysokości, bo późniejsze odczyty różnicy wysokości są już w miarę dokładne, bo zazwyczaj pracuje na małym obszarze i względnie identycznej pogodzie. No i ma zasadniczą zaletę, pomiar jest bezpośrednio w miejscu jego wykonywania. pozdrawiam
  6. Cześć Drogi Mitku, nie dorabiaj ideologii do czegoś, co powinno być oczywiste, bo sam tego nie lubisz jak ktoś to robi. Kask to powinna być oczywistość, choć nie jest obowiązkowy dla pewnej grupy ludzi, tak samo jak pasy w samochodzie i profilaktyka jamy ustnej. Lepiej zapobiegać niż leczyć. W żadnym momencie swojego życia nie jesteś w 100% bezpieczny. Dbanie o bezpieczeństwo, to nie tylko dbanie o innych ale również o siebie i swoje zdrowie. Kask jest wygodny i ciepły i z powodzeniem zastępuje czapkę na stoku. Pozbawiony zbędnego owłosienia na głowie, stwierdzam, że nie zdarzyło mi się w nim zmarznąć. pozdrawiam
  7. Cześć Maćku, wydaje mi się, że nie jest tutaj problem z odczytem położenia przez GPS ale ze zmianą wysokości, bo ile samochodów widziałeś zjeżdżających na pełnej bombie z Kasprowego? Przy upadzie na poziomie 45 stopni różnica drogi widzianej przez GPS a faktycznej wynosi ponad 40%. Wskazania wysokościowe wg GPS są bardzo niedokładne, a żeby obliczyć prędkość chwilową - jest bardzo mało danych, bo wynik jest praktycznie wskazywany w czasie rzeczywistym. Tutaj barometryczny wskaźnik jest dużo lepszy, ale też przy tak dynamicznej zmianie pojawiają się błędy, bo tak samo ma swoją czułość oraz błąd pomiarowy Tutaj drogę musimy wyliczyć w przestrzeni trój a nie dwuwymiarowej. Bo o ile samochód zazwyczaj porusza wie w układzie 2-wymiarowym, bo wysokość nie zmienia się tak dynamicznie. Ostatnio wpadł mi film z takiej trasy gdzieś chyba w alpach, gdzie na końcu ściany były 2 fotocele i tablica z wynikiem pomiarowym. Tu można przyjąć, że wynik pomiarowy był w miarę dokładny - bo dane droga (pewnie mierzona od słupka do słupka, nawet nie uwzględniająca krzywizny jest wyznaczona w miarę dokładnie), a czas juz potrafimy dość dokładnie zmierzyć, więc wynik był bardzo wielce prawdopodobny. Przejazd jednego z amatorów - wynik na tablicy 89 km/g, warunki śniegowe oraz upad stoku oraz umiejętności zawodnika - nieznane - ale wyglądało że jest dość stromo, a gość jedzie w miarę na dzidę. Ale w Jurgowie też chyba takie zawody się odbywają, pomiar prędkości przez fotoradar - więc w miarę dokładny i na takiej górce rekord to ok 120 km/h. Więc chyba wszystko jest możliwe. pozdrawiam
  8. Mitku Aby świecić przykładem, zawsze podkreślasz, że bezpieczeństwo na stoku to rzecz najważniejsza. A tu taka niekonsekwencja. pozdrawiam
  9. Marcos73

    Wspomaganie...

    Cześć Ale ty nie modyfikujesz sprzętu - tylko siebie, zdrowego faceta w sile wieku. A to już doping. pozdrawiam
  10. Marcos73

    Wspomaganie...

    Cześć Ale to chyba o to chodzi, aby sprawdzać swoje możliwości bez dopingu, robisz to aby poznać fajnych ludzi i przede wszystkim się przekonać, że jeszcze możesz. Równie dobrze można pokonać Tour de France na elektryku, albo zdobyć Mont Blanc w lektyce niesionych przez Szerpów. Jeśli chcesz na nartach się nie zmęczyć, to wystarczy przesiedzieć na leżaczku z piwkiem w ręku wygrzewając się w słoneczku w pięknych okolicznościach przyrody i powiedzieć że byłeś na nartach, bo byłeś - tylko nie jeździłeś. W uzasadnionych przypadkach jestem jak najbardziej za, ale żeby było łatwo - to jestem zdecydowanie przeciw. pozdrawiam
  11. Cześć To że jechałeś szybko, to ja Ci wierzę, to że jechałeś powiedzmy szybciej niż koledzy używając tych samych urządzeń pomiarowych przeprowadzając kilkakrotnie takie próby, też. Natomiast chyba błędnie założyłeś, że wskazania tych urządzeń są poprawne. Wzór na prędkość jest prosty. I o ile zmienne są dokładne (czas i droga), to wyliczenia też. Nawet liczniki rowerowe, mimo iż są proste, obarczone są sporym błędem, choć kształt terenu nie wpływa na ich pomiar, ale dokładność pomiaru czasu oraz podanie dokładniej wartości drogi przebytej przez koło już rodzi błąd pomiarowy. Tutaj drogę musisz policzyć w 3D i to chyba jest największym problemem, a im wyższa wartość wskazania tym większy błąd liczbowy (bo pewnie procentowo podobny). Jeśli byś napisał, że wskazania z takich i takich urządzeń podały taką, a taką wartość i jednocześnie podkreślił, że są to tylko wskazania tych urządzeń, to myślę, że nie było by burzy. Na zawodach szybkościowych - mówię tutaj o DH, jeździe na czas, wszelkie podawane wartości mają raczej charakter informacyjny, a czy są zgodne z prawdą, tego nie wiem. Ta prędkość, czy też np. długość skoku, mają na celu tylko zobrazowanie przede wszystkim widzom z czym się ci zawodnicy musza mierzyć. Że jest to bardzo trudne. Ktoś, kto jechał samochodem 160 km/h to wie, że to bardzo szybko. Ważny jest czas przejazdu, który to dość dokładnie można zmierzyć - bo tylko ten parametr jest ważny. pozdrawiam, gratuluję odwagi, życzę roztropności oraz zdrowia.
  12. Marcos73

    Wspomaganie...

    Cześć Pomysł sam w sobie chyba nie jest zły, ale... producent opisuje to jako ułatwienie, co jest idiotyzmem, bo w każdym uprawianym sporcie musi się człowiek zmęczyć. Jeśli by wskazał kto z przyczyn zdrowotnych dzięki temu może narciarstwo uprawiać (ale chyba za mała grupa docelowa), byłoby ok. A tak wyszło, że wynalazek nikomu niepotrzebny. Jak bolą plecy, to trzeba je wzmocnić, uda to trzeba popracować nad techniką. pozdrawiam
  13. Marcos73

    Alpe Cimbra 2023

    cze Ale Zwardoń chyba stoi? pozdrawiam
  14. Cześć Dostanę, ale wbrew pozorom nie jet to takie łatwe. Tutaj Head troszkę zwalił robotę, bo fischer miał zabezpieczenie wewnątrz buta i tej śruby nie byłeś w stanie wykręcić - tylko poluzować, niemniej jednak, ja ja wykręciłem i spier...łem canting. Tak jeździłem do końca ich żywota. Canting był, ale na słowo honoru. pozdrawiam
  15. No nie jest to takie proste, na szczęście można to zamówić, zamówione - ale spod lady, bo nie ma ogólnie dostępne. pozdrawiam
  16. Cześć Dokładnie to widać na zjeździe na szusach do mety, gdzie zawodnicy na bardzo długich nartach oraz o bardzo długim promieniu mają czasami problem z utrzymaniem nart jadąc na wprost, a prędkości nie są już najwyższe. Mnie też zastanawiają wyniki kolegi, choć mój zegarek (ale to bardzo niedokładna metoda pomiarowa) także ma bardzo duże rozbieżności, czasami pokazuje Vmax ok 50 km/h (to pewnie by się zgadzało) a czasami ok 90 km/h, jeżdżąc w tym sezonie tylko na SL i też mnie to dziwi skąd tak różne wartości, bo sobie nie przypominam abym gdzieś aż tak znacznie zwiększył swoją prędkość. pozdrawiam
  17. Mitek Nie bij tylko wytłumacz, chodziło mi o coś takiego, od drugiej minuty - chociaż 2 pierwsze też ważne. pozdrawiam
  18. Mitku Wprowadzanie nart w ześlizg, potocznie nazywane przez "carverovców" szuraniem. Nie wypowiadam się specjalistyczną terminologią, bo się na tym nie znam. pozdrawiam
  19. Cześć Nie chodzi tu o naśmiewanie się, tylko o podstawowy błąd przejścia zbyt szybko na jazdę na krawędzi. Na Elementach jeździło sie lepiej? Prawdopodobnie więcej jeździłeś ślizgowo niż na krawędziach i lepiej w ten sposób kontrolowałeś prędkość. Jazda carvingowa jest fajna, ale żeby tak jeździć wszędzie i po wszystkim, to już trzeba sporo umieć, nawet rzekłbym bardzo dużo. Wpadłeś w pułapkę krawędzi i tyle. Jazda to mieszanie różnych technik w zależności od potrzeby. Jak trzeba szurać, to szuramy jak można na krawędzi - to tak jedziemy. Nie nauczyłeś się porządnie szurać i przeszedłeś do następnego etapu. Dlatego masz problem na stromszych stokach, bo prawdopodobnie się pionizujesz (co nie występuje na łagodnych stokach, albo występuje w mniejszym stopniu) i powstają same problemy. Narty jadą jak wściekłe, a ty nie możesz skręcać, a jak Ci się to już uda, to i tak nic to nie daje. Narty masz dobre - choć za krótkie dla tego typu narty - ale to tylko moja opinia. Pasuje zamiast inwestować w nowy sprzęt, popracować nad techniką i niekoniecznie nad krawędziami. One przyjdą same i rozszerzenie swoich umiejętności o nowe techniki narciarskie będzie stosunkowo łatwe. Ale baza musi być dobra. Jazda po muldach carvingiem jest sztuką najwyższych lotów, taki element to chyba instruktorzy maja na poziomie międzynarodowym na zaliczenie. Gdzieś to widziałem na necie jak instruktor jechał na krawędziach po muldach jak na Jaworzynie na dole po 16.00, i jest to nie łatwe, wręcz bardzo trudne. Śmig to też nie łatwa technika - ale śmigo-podobna jazda bardzo się przydaje, szczególnie w trudniejszym terenie. Krawędzi możesz próbować, ale nie za wszelką cenę. No i czas jest potrzebny, a w tej chwili to śnieg też by się przydał. Pozdrawiam i życzę Ci powodzenia w tej nierównej walce.
  20. Cześć A to dlatego że w moim odczuciu były łatwe? pozdrawiam
  21. Cześć Jedyną wadą nart mojej Żony i dla niej, a chyba dla mnie bardziej, może w nich jedźdźić, ale za Boga Ojca nie będzie ich nosić. Więc ja to muszę robić. Dobrze że nie jeździ zbyt dużo, bo lekkie nie są. pozdrawiam
  22. Raczej dwa wnioski, zaczynamy naukę od początku, oraz staramy się aby narciarz się nauczył jeździć, a nie szukamy nart ,które będą za nas skręcać. Prawo jazdy robiłem na Żuku, jazda na egzaminie maluchem to była bajka. pozdrawiam
  23. To tak jakbyś kupił GS 160 i SL 185 - coś nie tak będzie z tym sprzętem. pozdrawiam
  24. Cześć Taką pozycję można zauważyć u wielu osób na stoku (pomijam dzieci), o ile jest w miarę równo, to sobie radzą, gorzej jak stok już wie degraduje, zaczynają mieć problemy. pozdrawiam
  25. Cześć Wypowiem się, bo chyba jako jedyny jeździłem na tych nartach (18Ti-to ta sama narta tylko brzydsza), a nie czytałem bzdur marketingowych. Podkreślam - to bardzo dobre narty - stworzone do nauki. Bzdurą jest rocker z tyłu i z przodu. Głównie chodzi o naklejone wzmocnienie z Carbonu na zewnątrz narty,( bo drewno i blacha jest po całości) - w kształcie choinki - widać na zewnątrz - stąd też są kierunkowe - są "sztywniejsze" od strony laminatu, taki był zamiar producenta, dając rdzeń nieco bardziej elastyczny (bez buka), ale można jeździć na odwrót, nie ma wpływu w normalnych warunkach śniegowych. Błędem kolegi jest wybór za krótkich nart, 160 to chyba dla karła, ten rodzaj narty (a parametry fizyczne mam podobne do kolegi - 2 cm wyższy i 3 kg lżejszy), ja jeździłem na 178 - czyli w maksymalnej długości. To nie są narty slalomowe, choć mają stosunkowo mały promień! Narty łatwe i przyjemne, bardzo skrętne i elastyczne. Szerokość 73 pod butem nie przeszkadzała mi wcale i była akceptowalna - bo nie jestem zwolennikiem szerokich nart, a w już w zrytym stoku nadal sprawowały się wyśmienicie. Narta bardzo dobrze trzyma i nic tam nie kłapie nawet przy szybszej jeździe, a można na nich dość szybko pojechać jak na amatora możliwości, może na super betonie zaczną wychodzić jakieś mankamenty, ale tego nie miałem okazji sprawdzić, rano było twardo i szybko, ale nie betonowo. Najlepszym przykładem błędnych wyborów i szukanie nart "łatwych" jest moja szanowna Małżonka, której walkę obserwuję już ponad 30 lat. Przełom nastąpił 2 sezony temu, chcąc nie chcąc musiała zapiąć sklepowego GS-a dla ludu, 178 cm promień chyba z 18 m. Ciężkie i nie skrętne dla niej wcale, długie i nieporęczne. Ale po godzinie jeżdżenia okazało się że są dobre, potem bardzo dobre, a w końcu zostały przejęte bez możliwości zwrotu - przez zasiedzenie. Finał. Bardzo duży progres jeśli chodzi o jazdę, pewność, złe warunki już nie przeszkadzają, skręt pełny bardzo pewny, na bardziej płaskich odcinkach pojawia się jazda na krawędzi. Teraz w Krynicy nie chciała schodzić ze stoków, na Arenie już o 12.00 było tak miękko, że nam z synem już nie chciało się jeździć, a Żona nie odpuszczała. Już przełamuje strach przed prędkością oraz stromymi stokami. Na Tylicz Ski na starym krześle (a było twardo, wręcz betonowo i szybko) wybrała oczywiście pozornie najłatwiejszą trasę ze ścianką na końcu. Oczywiście przejechała lasek i przerażenie w oczach, objazd był, ale jej nie powiedziałem, tylko ją przekonałem że da radę. Zjechała bez najmniejszego problemu. Potem jeszcze 4 x z rzędu musieliśmy z nie tam jechać. Bardzo się spodobało. Strach ustąpił, a i jazda znacznie się poprawiła. Nigdy nie miała parcia na bardzo dobrą jazdę, spędza na nartach w ciągu roku góra 15 dni, ale od teraz będzie więcej - bo zaczęła z tej jazdy czerpać przyjemność. Tu moim zdaniem bardzo dużo pomogły właśnie narty, umiejętność panowania nad nimi znacznie poprawiły technikę jazdy, tutaj dupą nic się nie da obrócić, szczególnie że Żona jeździ dość wolno i tu trzeba dość dobrze opanować odciążanie aby na nich skręcać. Na chwilę założyła moje Kastle SL, początkowo był banan, jednak po paru zjazdach doszła do wniosku, że dla niej jednak "GS" lepszy. pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...