"Czyli wychodzi na to, że na bardzo grożną chorobę na którą nie ma lekarstwa zmontowano szczepionkę w kilka miesięcy bo w kolejnych przeprowadzono powiedzmy obserwacje kliniczne na zaszczepionych. Takie pierdoły to dzieciom na dobranoc albo jest inna opcja czyli wszystko było wcześniej na ten cały cyrk przygotowane" - tak by mogła wyglądać przykładowa odpowiedz posądzam nie małej grupki ludzi spotkanych na ulicy. Słabo to w kwestii przekonania co najmniej 50% społeczeństwa wygląda. Fajnie, że dla wielu wszystko jest tu jasne ale dla wielu jest nadal ciemno. Nie widzę przynajmniej na razie jakiejś konferencji na wzór tych rządowych gdzie kilku fachowców przekonuje w czym jest rzecz a dziennikarze mogą zadawać pytania. Ot taki drobny przykład transparentności. Z tego co rozumuję podanie szczepionki ma za zadanie "nauczyć" organizm walki z konkretną chorobą. Wynika z tego, że po jej podaniu u wielu wystąpi powiedzmy pogorszenie stanu zdrowia na kilka dni. Rozumie zatem, że jak mojej schorowanej na serce, mającą spore nadciśnienie i parę innych tematów mamie bez opieki medycznej już zaraz cały rok się pogorszy to na pewno nie zostanę sam i w razie czego przyjedzie karetka. Jak na to pytanie nie ma potwierdzenia a raczej nie ma to proszę się jak pisałem delikatnie ode mnie oddalić z tymi szczepieniami. Jak zrobi się w marę normalnie to można wrócić do tematu.