tomkly
Members-
Liczba zawartości
1 474 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
15
Zawartość dodana przez tomkly
-
Kluczowa jest waga, absolutne minimum to 80 kilo, natomiast w długościach od 180 cm wzwyż to przynajmniej 90 kg. Jak jeżdżę na komórce FIS na 193 cm to i mnie brakuje dociążenia, dlatego kupiłem krótszą wersję na 186 cm z radiusem nie 30 a 25 metrów. FIS to narta dla gości w typie Bode Millera - 100 kilo plus mięśnie strongmana. Tak jak pisze Labas, to są genialne narty na tyczki, trudno byłoby mi wskazać inne narty, które zapewniają takie osiągi, z tego co jest dostępne; nazwijmy to umownie; seryjnie na rynku.
-
Masz bardzo podobne spostrzeżenia do moich. Mnie również bardzo nie pasują niebieskie Stoeckli SL, podczas gdy narty RC oraz GS uważam za znakomite. Slalomka jest w mojej ocenie konstrukcyjnie zepsuta - nerwowa, nieprecyzyjna, taka toporowata w złym tego słowa znaczeniu. Nie wiem dlaczego tak jest, ale SL są słabe.
-
Jest dokładnie tak jak piszesz Damian, Stoeckli są dużo bardziej przyjazne i w opinii większości osób nie jeżdżących zawodniczo będą ocenione jako wyraźnie lepsze. Ja też bym niewątpliwie wybrał Stoeckla, jeśli chciałbym mieć nartę na najwyższym poziomie a w dodatku nie męczącą (wg mojej klasyfikacji). Head (szczególnie żółty) jest tu diametralnie po drugiej stronie skali, twardy, sztywny, nie chce skręcać na małej prędkości, nie toleruje wożenia się. Co do X9 to mnie nie pasują, bo nie mają ani zalet Stoeckli ani Heada, za to pozbierały jedynie wady tych drugich. 🙂
-
W nartach SL przewaga w stabilności narty komórkowej nad sklepową jest wyraźnie większa niż w przypadku nart GS. Narty e-Speed, szczególnie w tej starszej, żółtej wersji, przy długości 185cm oferują naprawdę wystarczający poziom tej cechy. Jest różnica w porównaniu z komórką (szczególnie w wersji FIS >30m), natomiast nie jest ona istotna, z punktu widzenia oczekiwań i potrzeb nawet dobrze jeżdżącego amatora. W narcie SL jest moim zdaniem inaczej, tu przewaga nart FIS jest bezapelacyjna.
-
To jest e-Speed a nie e-Race. Łatwo się pomylić, bo oba modele są w identycznym, żółtym kolorze. Od ubiegłego sezonu zmienili kolorystykę, ale problem dalej pozostał. e-Speed Pro oraz e-Race Pro są obecnie błękitne, jedynie zwykła wersja e-Race jest inna - stanowi negatyw do komórki - czarne tło, białe napisy. Niestety identyfikacja graficzna tych modeli jest bardzo nieczytelna, a poza tym ten błękit jest szpetny. Odnośnie samych nart to osobiście mnie bardziej pasują stare, żółte modele, gdyż stawiają większe wymagania, mam na myśli e-Race Pro. Te nowe są lżejsze, łatwiej skręcają ale jak dla mnie brakuje im większej stabilności. Starsze były bardziej zbliżone charakterem do komórek.
-
To jest GS master Heada sprzed kilku sezonów. Twardsza i trudniejsza w obsłudze od obecnego błękitnego modelu. Wymaga przyzwoitych umiejętności żeby na nim porządnie pojeździć. Dobra narta ale dla narciarza o poziomie umiejętności rzędu 7 wzwyż, w forumowej skali.
-
Jasne, natomiast ja tego aspektu w ogóle nie chciałem poruszać. Oceniałem jedynie czysto przez pryzmat tego co widzę z naszej perspektywy czyli że urządzenie jest mało przydatne.
-
Spójrz na jazdę tego gościa, który demonstruje zastosowanie. Tak na pierwszy rzut oka, to moim zdaniem będzie trudno z tym jeździć, to znaczy będzie to wymagać zaadaptowania techniki i przejścia na inny styl jazdy, być może z definicji wymagający bardzo zaawansowanych umiejętności jazdy carvingowej. Mogę być w błędzie odnośnie trudności związanej z przestawieniem, ale wydaje mi się, że mnie by to osobiście przeszkadzało, ograniczając mocno ruchomość. Owszem redukcja naprężeń i wsparcie mechaniczne ale w zamian tracisz możliwość spontanicznej, niewymuszonej jazdy nie pod kreskę. Nie lubię jeździć po sznurku jak automat, a z tym dewajsem nie za bardzo wyobrażam sobie robienie ewolucji typu skręt w powietrzu. Umknęło mi to wcześniej, ale znalazłem że i u nas był o tym wątek. Z tego co przejrzałem to widzę, że opinie mamy w większości podobne. Podzielam to co napisali Kubis i Marcos odnośnie braku naturalności jazdy oraz słabości koncepcyjnej (w dużym uproszczeniu).
-
Świetny wybór, znakomite buty.
-
Przychodzi trzech gejów do lekarza i skarżą się, że chyba mają nadwrażliwość odbytu. Lekarz mówi, że musi to zbadać. Bierze pierwszego gościa, każe mu zdjąć spodnie i się pochylić, potem wkłada mu miedzy pośladki drewniana szpatułkę lekarską i pyta: - Co pan czuje? - 40 letni jesion, który przeżył dwa pożary lasu, z okolic Suwałk, ścięty dwa sezony temu, obrobiony w tartaku koło Białegostoku, wykończony niemieckim papierem ściernym o ziarnie... - Dość! Ma pan wrażliwy odbyt, ale zobaczymy jak reszta. Wchodzi drugi pacjent, sytuacja się powtarza, tylko lekarz ładuje mu miedzy pośladki stetoskop i pyta: - Co pan czuje? - Niskoprocentowa ruda żelaza ze złóż północnej Szwecji, wydobyta około 5 lat temu, przetopiona w hucie w Zagłębiu Ruhry, z lekkim dodatkiem manganu, tytanu i... - Dość! Ma pan wrażliwy odbyt, ale jeszcze sprawdzę ostatniego z was. Wchodzi trzeci koleś, zdejmuje spodnie, pochyla się, lekarz wkurzony chlusnął mu w tyłek kubek gorącej herbaty, a on na to: - Oj oj oj! - Co, gorąca?! - Nie, gorzka!
-
Trydent Italijski - San Martino Di Castrozza ??
tomkly odpowiedział Kaem → na temat → Gdzie na narty?
Juras, jechałeś rowerem po śniegu? 😀 -
Trydent Italijski - San Martino Di Castrozza ??
tomkly odpowiedział Kaem → na temat → Gdzie na narty?
Podobnie jak przedmówcy jeździłem w tym ośrodku w grudniu 2005 oraz grudniu 2006, więc bardzo dawno temu. Mały, tak na jeden dzień, nie więcej. Na końcu świata, żeby się tam dostać trzeba przejechać przełęcz Passo Rolle co trzyosiowym autobusem jest bardzo trudne, szczególnie jak spadnie śnieg. W zasadzie trzeba mieszkać kilka dni w San Martino di Castrozza żeby jeżdżenie tam miało sens, gdyż codzienne dojazdy są bardzo uciążliwe. Jeśli już, to trzeba mieszkać poniżej miejscowości w dolinie od strony Mezzano. Sam ośrodek podzielony na trzy części, z czego Col Verde nie jest połączona z pozostałymi: Punta Ces oraz Tognola. No chyba że coś dobudowali, ale z mapy to nie wynika. Dobre na pierwszy wyjazd w Alpy, ale nic więcej. -
Odnośnie Stradivariusa to tu jest fajny artykuł: https://nauka.tvp.pl/56131958/tajemnica-dzwieku-skrzypiec-stradivariusa-wyjasniona
-
Tadziu, a orientujesz się w cenach poszczególnych gatunków drewna? Tu może tkwić odpowiedź. Podejrzewam, że te o najlepszych właściwościach będą również najdroższe a więc można je zastosować w nartach za 1.000 Euro ale w tych za 400 Euro już nie. Być może szukamy głębszych uzasadnień technologicznych, podczas gdy prawda jest znacznie bardziej prozaiczna.
-
Edwin, podejrzewam iż powód zastosowania karuby a nie jesionu może być prozaiczny, czyli niższa cena. Nie znam cen poszczególnych odmian drewna, ale podejrzewam, że w projektowaniu nart dużo do powiedzenia mają księgowi. Dokładnie tak samo jak w przypadku samochodów. A marketingowo zawsze da się to ubrać w piękne słowa.
-
Prawdopodobnie adekwatny do miękkości/twardości danego materiału. Natomiast żeby to stwierdzić obiektywnie, to trzeba by mieć kilka par nart identycznej konstrukcji, różniących się jedynie rodzajem zastosowanego drewna. Obawiam się, że różnice mogą być subtelne, na granicy odczuwalności. Być może ten najbardziej miękki w relacji do najbardziej twardego da odczuwalną różnicę, ale co do tych pośrednich to nie mam już przekonania. Wystarczy, że konstruktor zaaplikuje mocną szynę usztywniającą narty i różnice będą się zacierać, bo ta szyna a nie drewno będzie mieć kluczowy wpływ na subiektywne odczucie twardości.
-
Niestety te stare dziadki to między innymi Ty i ja. 😀
-
A to się wskutek mojego monitu obudził. 😀 Jak najbardziej ten grafik.
-
Mam lepsze rozwiązanie. Na Kaunertalu jest centrum testowe Stoeckli, mają wszystkie modele, które są warte uwagi, czyli Laser SL FIS, SL, SC, WRT GS FIS, WRT GS, WRT PRO, SX, AX Montero i jeszcze jakieś inne, których nie zapamiętałem. Trzeba pojechać na kilka dni z zamiarem potestowania wszystkiego co godne uwagi, wykupując kilkudniowy abonament. Nie jest to owszem tania zabawa, ale mega pouczająca. Pojeździ kilka dni na różnych modelach i wszystko będzie jasne, przede wszystkim będą to własne przemyślenia a nie kierowanie się sugestiami innych. Ja swoje potestowałem i zdanie mam wyrobione - WRT PRO oraz WRT GS są genialne, natomiast slalomki osobiście mi nie podpasowały, natomiast u kogoś innego może być dokładnie na odwrót.
-
Ręcznych. Maszynowe to ostateczność. Dałem dupy w tym sezonie, bo raz nie naostrzyłem na czas w Bielsku i zaniosłem do serwisu na Kaunertalu. Pierwszy i ostatni raz, zjechali na maszynie z 1/3 krawędzi, partacze. Trzy takie ostrzenia i narta się nadaje na płot. Maszynowo co najwyżej raz w roku, po zakończeniu starego, albo tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu.
-
Nie analizowałem tego aż tak dogłębnie. Wydaje mi się, że oprócz tego co bezsporne, czyli chujowej jakości obecnych wypustów, to trochę winy mogę ponosić sam, jeżdżąc nadmiernie agresywnie i ładując ile tylko siły w każdy skręt. Druga rzecz, uwielbiam jeździć po muldach i to na pełen gwizdek. Jest to kapitalne ćwiczenie na wytrzymałość oraz na wzmocnienie mięśni w udach. Mało które narty to w dystansie wytrzymują.
-
Moim zdaniem kluczem trwałości są dwa czynniki a w zasadzie ich iloczyn --> masa ciała x dynamika jazdy. U mnie specjalnie dużej masy nie ma, tym niemniej te 90+ kilo (z lekkim okładem) wystarcza do zabicia każdej narty, biorąc pod uwagę styl jazdy czyli przede wszystkim prędkość. Nie ma cudów, jak się zapierdziela szybko (obojętnie czy to na pełnej krawędzi czy bardziej śmigiem) to przeciążenia dynamiczne oraz zwykłe uderzenia wynikające z dobijania nart na dziurach powodują bardzo szybką utratę sprężystości. Zależność oceniam jako proporcjonalną do kwadratu prędkości.
-
Zapewne tak ale nie wiem czy na 4 czy 5 dniówkę. W ubiegłym sezonie do ferii jeździliśmy na 5 dni a dopiero później na 4 dni. Kierownik grafików jeszcze nie tworzył bo cały czas pedałuje. 🙂 https://www.facebook.com/jarek.jaro.16
-
Tak, elastyczne rozpadają się o wiele szybciej --> patrz na różnicę pomiędzy miękką i lekką nartą Fischera SL a pancernym Headem e-SL Rebel, tak na oko 50% dłuższą żywotność oferuje Head. Narty są teraz dokładnie tak samo dziadowskie jak wszystko czyli AGD, samochody, elektronika, etc. Chodzi oczywiście o to żeby klient jak najszybciej musiał wymienić na nowe. Przy obecnych cenach nart jest to porażające i skandaliczne, ale tak niestety to wygląda. Wszędzie oszczędności żeby wyszło taniej w seryjnej produkcji, może za wyjątkiem Stockli bo te narty trzymają klasę. No ale ich cena jest jeszcze bardziej odjechana. Weźmy takie Heady - nawet jeśli spody są w miarę OK czyli trwałe i relatywnie mało podatne na zmęczenie to już jakość politury jest skandaliczna. Jak pokazywałem w marcu narty z listopada Mikoskiemu, to nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Obie pary nart po około 30 dniach wyglądają od góry jak totalny szrot, wstyd coś takiego sprzedawać. Pamiętasz jak byliśmy w Rzykach, to Damian strasznie krytykował te moje komórki SL, które miały wtedy około 90 dni za sobą. Ostrzyliśmy je potem u niego w domu raz jeszcze ale w kwietniowych warunkach w Ischgl po prostu przestały jechać. Krawędzie się wytępiły do zera, a narty zaczęły się zachowywać jak zwykła sztacheta rodem z Szaflar. To jest autentyczna katastrofa co teraz wychodzi z fabryk. Obawiam się, że to wcale nie koniec tej równi pochyłej. Założyłem w marcu fabrycznie nowe e-Race Pro czyli w zasadzie topowego obecnie na rynku race carvera. I po całym dniu mojej jazdy krawędzie przestały trzymać, a wcale nie było wtedy specjalnie twardo. Nie daję im żywotności dłuższej jak 30-40 dni. Taka padaka jest kwestią ostatnich kilku lat, no może 10. To co jeszcze dostrzegam to takie dziwne zjawisko, że austriacy nie potrafią robić miękkich nart, to znaczy ich modele o "łagodniejszym" charakterze targają się jak szmaty. Francuzi mają tu wyraźną przewagę, narty czy to Rossignola czy Salomona wytrzymują zdecydowanie dłużej, jakby łatwiej im było to osiągnąć przy braku jednoczesnej ekstremalnej sztywności i twardości. W przypadku nart austriackich manufaktur te miększe są dramatycznie mało trwałe, choćby fantastyczne podczas testowania e-Magnum. Tydzień ostrej jazdy z pełnym wykorzystaniem umiejętności oraz możliwości tych nart powoduje że robią się z nich kapcie. Rossignole i Salomony się tak nie zachowują, wygląda na to, że są bardziej kompetentnie zaprojektowane. Dynastary pewnie też, ale tu się nie wypowiem, bo nie mam na tyle doświadczenia.
-
U mnie po takim sezonie jak obecny narta jest do wywalenia, bo przestaje trzymać parametry. I mówię tu o narcie komórkowej, z definicji twardszej i bardziej wytrzymałej mechanicznie, w której przypadku bardziej ograniczająca jest mniejsza grubość krawędzi. Nigdy nie udało mi się przejechać więcej aniżeli 100 dni na jednej parze nart, przy założeniu serwisowania średnio co 6 dni. To jest mniej więcej optymalny interwał czasowy - krawędzi starcza na 15 ostrzeń, a sprężystości narty na 80-90 dni. Te 90 dni to wytrzymują narty marek typu Head czy Stockli, czyli twarde i porządnie wykonane. Komórka Fischera padła po około 60 dniach, natomiast sklepowe Atomic Redster D2 po 30 dniach dynamicznej jazdy. Volkl P40 F1 analogicznie. Co do zasady slalomki lecą szybciej - większe przeciążenia oraz siła docisku krawędzi do podłoża.