tomkly
Members-
Liczba zawartości
1 475 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
15
Zawartość dodana przez tomkly
-
Przede wszystkim minimalizacja problemów wychowawczych czy wręcz socjologicznych które występują w momencie, gdy dzieciaki w wieku 12 lat (a to jest wiek, w którym zaczynają im buzować hormony) wyrywa się z ich macierzystego środowiska i wtłacza w całkowicie nową strukturę, w której zaczynają na nowo rywalizować ze sobą o pozycje typu pierwszy mądrzejszy, drugi silniejszy, etc. Jakie to wprowadza zamieszanie w emocjonalny rozwój dzieci mogą się wypowiedzieć rodzice, których dzieci to przeżyły. We wszystkich dyskusjach przewija się jedynie motyw jakiś wskaźników, a to lepsze wyniki a to lepsza dostępność, lokalizacja czy coś tam. Ale w praktyce nikt nie patrzy na problem przez pryzmat tego co przeżywają dzieciaki, czyli przez pryzmat rozwoju emocjonalnego. Zauważ z jak patologicznymi zachowaniami mieliśmy do czynienia właśnie wśród populacji gimnazjalistów, mało kto natomiast zadawał pytanie czego one są pochodną. Dla mnie odpowiedź jest prosta.
-
Sądzę, że znalazłoby się dużo innych, bardziej uzasadnionych powodów do takiej wyprawy;-) Reforma edukacji zafundowana przez rząd Buzka była kompletnym, nieprzemyślanym bublem, zmianą dla samej zmiany. Gimnazja to najgorsza rzecz jaką można było zafundować młodzieży i trzeba (biorąc na siebie oczywiste koszty społeczne) w końcu się tego pozbyć. Przećwiczyłem temat na swoich dwóch córkach.
-
Adam, w mojej ocenie największym problemem jest dokonana kilka lat temu nadmierna deregulacja zawodu instruktora, w efekcie czego nauczaniem zajęły się osoby, które nie mają ani odpowiednich umiejętności narciarskich ani kompetencji dydaktycznych. Nie chcę poruszać tego problemu, bo wiem że działa on jak zapalnik. Rozumiem więc wszelkie działania, które mają na celu zapewnienie odpowiedniej jakości nauczania oraz bezpieczeństwa kursantów, wręcz z nimi sympatyzuję. Natomiast będąc w UE musieliśmy zaaprobować z dobrodziejstwem inwentarza jak i z wszystkimi mankamentami całość ich dorobku a w zasadzie bardziej doktryny w zakresie ochrony konkurencji.
-
Wiesz Michał kiedy wystąpi problem? Nie w sytuacji lokalnych szkół narciarskich, tylko wtedy jak będą ferie w jakiejś części Polski i przyjedzie stamtąd grupa z własnym instruktorem. No i nie dopuszczą go do wykonywania czynności, bądź zażądają opłaty 3.500zł. W przypadku tak sporadycznej a nie regularnej działalności dojdzie właśnie do poruszonego przeze mnie problemu nadużywania dominującej pozycji. Przyjęta konstrukcja w praktyce uniemożliwia instruktorom z innej części kraju dostęp do lokalnego rynku. Ja akurat drążę takie szczegóły zawodowo, aczkolwiek zgadzam się że jest to nudne jak flaki z olejem. No ale dość dobrze płatne.
-
Całkiem możliwe że tak się stanie i obędzie się bez większej awantury prawnej. Czas pokaże. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowania wszystkich potencjalnych podmiotów działających na rynku. Ja osobiście nie zapłaciłbym 3.500zł, ale tak jak pisałem wcześniej, temat mnie nie dotyczy. Natomiast czy 3.500zł to są grosze, hmmm, nie wiem. Z tego co mówią koledzy działający w branży nie jest lekko. Ale może tak z przyzwyczajenia narzekają;-)
-
Możesz udostępniać odpłatnie na takich samych zasadach jak dla klienta prywatnego, nic więcej. Właśnie w tym tkwi szpil. Inaczej mówiąc, operator składa publiczną ofertę publikując ceny przejazdów. Jeśli ją akceptujesz to kupujesz karnet. I jako klient masz obowiązek przestrzegania regulaminu odnośnie zasad korzystania z obiektu, bezpieczeństwa, godzin jazdy, etc. Zakres tego regulaminu nie może oddziaływać na prowadzoną przez Ciebie działalność gospodarczą. Operator wyciągu nie ma uprawnień do regulowania (zakaz, selektywność, etc.) działalności gospodarczej innych podmiotów. Świadomość prawna w tym zakresie jest generalnie bardzo niska, gdyż jest to jeden z trudniejszych działów prawa unijnego. I bardzo często te uregulowania budzą czysty sprzeciw dysponujących konkretną strukturą, którzy traktują je jako ograniczanie w prawie własności. Tym niemniej takie uregulowanie prawne obowiązują i niezależnie od tego co o nich sądzimy wypadałoby aby słowacka spółka, która chce w Polsce legalnie działać je przestrzegała. Nie wiem czy właściciel spółki ma świadomość potencjalnego naruszenia prawa i celowo się na to godzi, czy też działa po prostu tak jak większość w oparciu o czystą niewiedzę. Gdybyśmy mieli w każdej miejscowości analogiczną infrastrukturę a tych miejscowości było umowny "pierdylion" to wtedy nie dochodziłoby do wpływu na rynek. Po prostu zainteresowana szkółka poszłaby gdzie indziej, tam gdzie nikt od niej takich zaporowych wymagań nie żądałby. W tym przypadku mamy do czynienia z dominującym wpływem tego konkretnego podmiotu na lokalny rynek usług narciarskich, nie będzie to trudne do wykazania. Ograniczenie konkurencji jest też dość oczywiste, gdyż narzędzie w postaci licencji za 3.500zł skutecznie uniemożliwia uczciwe konkurowanie innym szkołom narciarskim niż ta, którą powołała do życia słowacka spółka. Mnie się już nie chce podejmować działań pro publico bono, natomiast jestem głęboko przekonany że jeśli któryś z defaworyzowanych w ten sposób podmiotów złoży skargę do UOKiK to uzyska administracyjną decyzję uchylającą ten zapis regulaminu spółki Szczyrkowski.
-
Tu macie bardzo podobną rodzajowo sprawę dotyczącą PKP PLK. W Szczyrku sprawa dotyczy dopuszczenia do pracy instruktorów a w PLK produktów i technologii, które muszą uzyskać zgodę na zastosowanie od zarządcy sieci. Tak jakby Polskie Normy i inne atesty były niewystarczające a PKP PLK było organem mającym uprawnienia regulacyjne w branży metalurgicznej;-) https://uokik.gov.pl...p?news_id=15045
-
Nie jestem tym w ogóle zainteresowany. Przestałem praktykować jako instruktor dwa albo trzy lata temu, a poza tym to jeździłem wyłącznie we Włoszech i Francji. Natomiast może ktoś z kolegów lokalnie działających będzie tym tematem zainteresowany.
-
Czy tego typu zapisy są legalne może ocenić jedynie Prezes UOKiK, do którego obowiązków należy m.in. wydawanie decyzji administracyjnych nakazujących usunięcia wszelkich nieprawidłowości w zakresie zgodności (a raczej niezgodności) z prawem ochrony konkurencji. Oczywiście pod warunkiem, że jakiś podmiot mający interes prawny złoży stosowną skargę do tego organu. W praktyce może to uczynić dowolna szkoła narciarska czy też indywidualny instruktor.
-
No więc to właśnie miałem na myśli. Zaporowe warunki wejścia na stok, które w założeniu mają chronić własną szkołę narciarską. Czyli wykorzystywanie pozycji monopolistycznej. Problemu nie byłoby, gdyby na rynku operatorów wyciągów panowała idealna konkurencja, tak jednak nie jest. Szczyrkowski jest ewidentnie operatorem dominującym, który w ten sposób nadużywa swojej pozycji rynkowej. Wprowadzanie takich zapisów to niejako wchodzenie w kompetencje regulatora innych branż, dopuszczamy do świadczenia usług tylko tych, którzy wykupią u nas licencję. Zwracam uwagę, że zawód instruktora narciarskiego może wykonywać w Polsce każdy kto ma jeden z bodajże trzech typów polskich uprawnień no i oczywiście dowolny instruktor z kraju UE oraz zrzeszonego. Przyznam się szczerze, że po deregulacji dotyczącej zawodu instruktora sam nie wiem kto tak na dobrą sprawę może go wykonywać.
-
Uregulowania ośrodka nie mogą naruszać ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. W tym przypadku nie w kwestiach dotyczących konsumentów a uczciwej konkurencji. (...) 3. Czynności prawne będące przejawem nadużywania pozycji dominującej są w całości lub w odpowiedniej części nieważne. Sądzę, że dalsze komentarze są zbędne.
-
Z rzeczy mniej istotnych dla narciarzy, ale mogących mieć znaczenie dla profesjonalistów: https://www.szczyrko...i-instruktorow/ W mojej ocenie mocno problematyczne z punktu widzenia zgodności z prawem ochrony konkurencji.
-
Narta może być ale nie w tej długości... To jest wymiar na chłopa;-) Weź jest 155cm żeby miała trochę komfortu. Nordica jest niezła i generalnie większe postępy dziewczyna zrobi na lepszej narcie niż na kapciu. Ale ta długość ją zmęczy, będą jej te narty uciekać. Miałbym mniejsze obiekcje, gdyby poziom umiejętności był wyższy niż 4, ale przy takim wolę twardą, wymagającą techniki nartę, ale krótszą.
-
Problematyczna jest kwestia wzrostu, reszta tych cech się zgadza. Jak chodzi o wzrost to wydaje mi się, że to trzeba definiować raczej w kontekście budowy ciała czyli proporcji pomiędzy wzrostem a masą. Chodzi oczywiście o nisko położony środek ciężkości, co ma znaczenie w pierwszej kolejności w konkurencjach szybkościowych. Ja niestety nie spełniam warunków dobrych predyspozycji, mam 192cm i tylko 90kg.
-
Jakie Volkl Flair dla średnio-zaawansowanej kobiety?
tomkly odpowiedział Mychu → na temat → Dobór NART
Mniejszą twardością wynikającą z różnic konstrukcyjnych. Tak jak to Mitek opisał "odelżenie" flexa poprzez usunięcie sztywnego szkieletu powoduje że narta staje się subiektywnie bardziej miękka, co podobno ma ułatwiać inicjację skrętu. Mnie się jest ciężko odnieść do takich rewelacji, bo moje zdanie jest dokładnie odwrotne. Zwróciłbym też uwagę, że umiejętności dziewczyny dla której nart poszukuje mąż zostały ocenione na 6-7. Jeśli tak jest to z pewnością zasługuje ona na lepsze niż proponowane trzy modele Volkla narty. No chyba, że kluczem wyboru są względy estetyczne. -
Bzdury piszą w tym cytowanym artykule. Moim dwóm kolegom kaski uratowały życie, jeden huknął głowę w metalowy słupek przy wyciągu a drugi uderzył tyłem głowy o śliskie schody. Ja też miałem kilka rozmaitych przygód ale nie aż tak poważnych. Zacząłem jeździć w kasku w 2007r. jak rąbnąłem łbem w Val d'Isere tak, że przez godzinę nie wiedziałem gdzie jestem i jak się nazywam. Kilka lat później zaliczyłem bardzo podobnego charakterem dzwona w Arabbie (obrót w tył i lot trzmiela) i jedyne co się stało to lekko naciągnięty przyczep mięśniowy w karku, a łeb nietknięty.
-
A ile tam jest faktycznie dni jazdy, bo się zgubiłem? Puściłem do Ciebie wiadomość na priva. Pozdrawiam, Tomek.
-
Tak, to był prawdziwy rarytas. Najczęściej od poziomu Dolin w dół tonie się już w kamienistym błocie.
-
Liczyłem, że trochę pojeżdżę w grudniu i się rozruszam po kontuzji. Teraz to już mi na pryszcz, w przyszły piątek jadę jako pilot na tydzień do Val di Sole, natomiast za trzy tygodnie lecę do Aosty na Ski-Safari wraz z córką.
-
Miałem na myśli fakt, że aspiracje większości jeżdżących nie pokrywają się z tym co jest im w stanie zaoferować całość otoczenia (nie wiem jak to inaczej określić). Nie mamy takich gór jak Austriacy czy Włosi. Jedyne w miarę wysokie to 175km kw. Tatr. A tam cały czas nic nie wolno, bo świstak się wystraszy i nie będzie miał ochoty na rozmnażanie. W innych krajach jakoś to da się pogodzić, a może świstaków u nich niet;-) Po drugie, bardzo długo nie mieliśmy jakiejkolwiek normalnej infrastruktury. Teraz doczekaliśmy się w końcu kilku nowych wyciągów, ale z tego co piszą userze cały czas szwankuje czynnik ludzki, mam tu na myśli wszelkie niedoróbki w postaci zamykania kas przed nosem, braku rzetelnej informacji, nie odbierania telefonów, itp. Tego typu rzeczy niestety zmienia się najdłużej. Mentalność jest niestety taka, że czy się stoi czy się leży... Przez lata ludzie i tak przyjeżdżali bo alternatywy w kraju nie było a wyjazd na zachód był nieosiągalny. Wraz z poprawą poziomu życia ludzie zaczęli wyjeżdżać tam, gdzie za swoje pieniądze zostaną w godziwy sposób obsłużeni. Czyli do Austrii oraz Włoch. Takie są realia.
-
Dokładnie. Dlatego uważam, że należy głosy tych ludzi uszanować, a nie przyklejać im etykietki hejterów czy trolli. Na skionline jest wprawdzie jeden dowcipniś, który pisze o przewadze Białki Tatrzańskiej, natomiast większość wyraża się w sposób zdecydowanie bardziej racjonalny.
-
Michał, trzeba sobie powiedzieć szczerze, nie jesteśmy krajem narciarskim. Nie mamy ani warunków, ani tradycji, a przede wszystkim właściwego podejścia do tematu narciarstwa. Ale nie będę więcej zrzędził, bo widzę że jednemu koledze się moje posty nie podobają.
-
Ja też się długo woziłem z decyzją o zakupie, bo 899zł to była naprawdę dobra oferta. Zwłaszcza że mam do wyciągów 13km od domu. Ale w końcu nie kupiłem i jak widzę dobrze zrobiłem.
-
Prosta odpowiedź. W Wiśle praktycznie nic sensownego nie chodzi, też są pojedyncze trasy. A dlaczego przyjechali? A jaką mają w Polsce alternatywę? Poza tym dużo osób przyjechało z czystej ciekawości. To właśnie oni w większości komentują na skionline.pl.
-
Mitku, nie popadajmy w skrajności. Nikt nikomu łaski nie robi, to jest komercyjny biznes, w którym oni kasują blisko stówkę dziennie od łebka. Oczywiście, że mogli nie otwierać i prawdopodobnie z marketingowego punktu widzenia byłoby to lepsze rozwiązanie. Jeśli chcesz się pozycjonować na samej górze polskiej oferty narciarskiej (a ewidentnie tak jest jak popatrzysz na skalę inwestycji ale przede wszystkim na politykę cenową) to musisz sprofilować ofertę tak, aby była skorelowana z wysoką ceną. A jeśli nie jesteś w stanie tego uczynić to po prostu obniżasz cenę do poziomu konkurentów o zbliżonym profilu. Windowanie ceny przy kiepskim standardzie usługi jest prostą drogą do biznesowej wywrotki. Moim zdaniem kluczem niechęci większości piszących są nie same kiepskie warunki, ale przede wszystkim to, że musisz wybezahlować całą stówkę za produkt narciarsko podobny, podczas gdy w sąsiednich ośrodkach możesz pojeździć za 65zł przez 4h, co w tym warunkach pogodowych dla większości ludzi jest w zupełności wystarczające. Mnie się podobają założenia marketingowe ośrodka, które zaproponowali na starcie, to znaczy kupujesz karnet na cały sezon za 899zł (tak było do końca października). To była oferta dla tych, którzy jeżdżą dużo i mieszkają relatywnie blisko, powiedzmy w promieniu 100km od Szczyrku. Ale zauważ, na święta oraz ferie przyjeżdża cała masa gości z innych rejonów kraju. I dla nich ta oferta jest po prostu nieatrakcyjna cenowo. Pomijam problem braku śniegu, bo on dotyczy równo wszystkich operatorów wyciągów.