Ja mogę powiedzieć coś ze swojego doświadczenia. Ja się po 12 latach małżeństwa ocknąłem i stwierdziłem, że chyba jestem pantoflarzem. Szybka rozmowa z żoną polegająca na wypunktowaniu co mi się w naszym układzie nie podoba. Oczywiście reakcja żony była do przewidzenia - "chyba masz kryzys wieku średniego" i totalna olewka. No to dwa dni później, po kolejnej rozmowie, mnie już w domu nie było - wyprowadziłem się. Po dwóch tygodniach dostaje wiadomość "wróć do domu, zgadzam się na wszystkie warunki tylko nie rozwalajmy tego małżeństwa". Od roku jesteśmy równorzędnymi partnerami w związku i jest super. Są narty z kolegami, meczyki, wyjście na piwo i nie ma zakazu na "dzień dobry" sąsiadce rozwódce Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, a że trzeba czasami pójść "all in" - życie. Tylko żal 12 lat życia, ale co zrobić jak się dało żonie wejść sobie na głowę i to nie wiadomo kiedy.