Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Nie całkiem się zgadzam, że całkiem klasyczne. Ześlizgu jest niestety dużo. Widzę to, gdy z krzesełka zobaczę swój niezamazany ślad. Mimo, że staram się jak najszybciej jechać na krawędziach. Po inicjacji skrętu. Szanse na radykalniejszą poprawę są żadne. Pozdrawiam
-
Witam Święte słowa! Odnośnie PS. Mam tą wadę, jeszcze ze starych czasów. Wiem o tym(widzę na filmach) i walczę... Pozdrawiam
-
Witam Nie nazywałbym tego naciskiem -tj. koniec poprzedniego skrętu. Gdy narty obie są wygięte. Zewnętrzna może nieco więcej. Zwolnienie tego nacisku, sygnałem jest wbicie(tylko markowanie) kijka. A może nawet bez tego ruchu. Pewne błyskawiczne obniżenie torsu, jednoczesne podciągnięcie kolan. Wszystko przez napięcie mięśniowe(mięśnie brzucha, ud...- tak to sobie tłumaczę) pozwala zwolnić nacisk na narty. Narty ugięte się prostują, oddają energię zakumulowaną w zgięciu. Prostowanie ich "wypycha" stopy, kolana w górę(kop). Wtedy mamy narty płaskie, dzioby zrównane, prawie nie dotykające śniegu. Sylwetka bardzo niska, biodra nisko nad nartami. Ale to jest stan zrównoważony. Czy to nie jest odciążenie? Pozdrawiam
-
Nie sądzę - mało kto w taki teren wjeżdża ze slalomówkami, większość ludzi jeżdżących na stromym (+40°)[/size], nieprzygotowanym stoku używa lekkich nart skiturowych, słabo taliowanych, na których rzadko jeździ się na krawędzi, a skręty bez odciążenia są trudne do wykonania. [/quote] W tym żlebie pod Łomnicą jechałem na GS9, 170 cm. Kilkadziesiąt skrętów wykonałem wbijając dwa kijki i podciągając kolana. Podobnie jeździłem we Francuskiej Muldzie. Nawet w głębszym puchu na boazerii tak próbowałem jeździć. Ale to wszystko były próby. Coś się już zaczynało czuć. Ale daleko od większej wprawy, tym więcej swobody. Trzeba było o wiele więcej jeździć. Wiec całe moje "umiejętności" polegały tylko na tym, że wiedziałem praktycznie, że można... Pozdrawiam
-
Witam No to jak można ciekawie upaść i co potem się dzieje. Wczoraj na Mosornym. Prosiłem żonę o zrobienie filmu telefonem. Ustawiła się w cieniu drzew w połowie górnej części stoku. Ja byłem nad nią jakieś stok metrów wyżej. Przy lesie. Słabo widzę, ponieważ jeżdżę na nartach bez okularów(tylko w samochodzie). Więc zsuwam się powoli bokiem patrząc w jej kierunku, czy daje znak kijkiem, że gotowa filmować. I ruszę wtedy do przodu, jak to jest na startach wielkich tego sportu. Coś jednak zaskoczyło przypadkowo w mózgu. I nagle ręka wbiła kijek tuż obok buta, poniżej dolnej narty. Jak bym chciał się obrócić o 180 stopni. Efekt był wiadomy. Narty nagle zatrzymane, ale nie ciało ponad nimi. Położyłem się majestatycznie głową w dół. Narty równolegle wyżej. Zatrzymam się za chwilę i obrócę na tyłku nartami w dół. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zacząłem przyspieszać, więc obróciłem się na plecy, ręce szeroko z boku ciała. Jak najbardziej płasko. Po to by uniknąć jakiegoś koziołkowania. Ale jadę dalej, nie szybko, ale jadę. Patrzę na niebo, na narty wyżej. Próbuję dociskać pięści do śniegu. By zwiększyć tarcie. Kijki się wleką wyżej. Trzymam je w rękach, pętle założone. Mam czas na myślenie. Przypominam sobie jak to dawniej były takie rady- chwyć kijki nad talerzykami i ryj po śniegu. Wtedy dużo był takich przypadków na Kasprowym. Ja sam, głową w dół, miałem przyjemność się zsunąć prawie do dna Kotła Gąsienicowego. Na Goryczkowej było u góry jeszcze gorzej, ponieważ tu czekały wystające ze śniegu kamienie. Tu często wywiewa śnieg. No więc jak chwycić za tymi kółkami kijków? Aby zdjąć pętlę z ręki, potrzebna jest druga ręka. Można jakoś potrzepać, to może sama spadnie. Ale jak będziemy trzepać i spadnie, to kijek zostanie wyżej, a ja zsuwający się kilka metrów niżej kijka. Więc ta metoda odpada. Może by tak obrócić kijek grotem dół. Może by się jakoś dało. Uwolnić się od pętli i zgrabnie uchwycić tuż nad kółeczkami, gdy się podjedzie niżej nich. Tylko jak groty będą w kierunku zsuwania, to się mogą wbić do śniegu. I co wtedy? Wyrwie mi ręce ze stawów ramieniowych? Takie to dylematy roztrząsałem, patrząc jak zbliża się powoli drugi skraj stoku, zaznaczony sznurkiem z chorągiewkami. Przejadę głową i resztą ciała pod tym sznurkiem. Niżej są drzewa. Nieco przyspieszę... Nie miła sprawa! Teraz pisząc ten post pomyślałem, że mogłem z pewnym wysiłkiem uchwycić ten sznurek, sięgając ręką. Zawsze by przyhamowało. No, ale los okazał się łaskawy. Zatrzymałem się parę metrów przed chorągiewkami. Podjechała jakaś młoda dziewczyna. Pytając z troską-czy się panu nic nie stało? Przejechałem tak dobre sto metrów. Żona, zajęta telefonem i wypatrywaniem mnie na stoku, nic zupełnie zauważyła. Może i dobrze. Bo wątpię, czy miała by ochotę mnie filmować, jak szusuję na płask po stoku. Na szczęście nikt mnie też nie rozpołowił ostrymi krawędziami. Jaki z tego wniosek? Człowiek nie zna ani dnia, ani godziny... Pozdrawiam
-
Jest wyprost, ale mniejszy niż robiłem wcześniej! Widzę poprawę(klatka nr m85) w porównaniu z poprzednimi. To jest dla mnie ważne! To jest ruch instynktowny. I walczę świadomie z nim! Jak napisałem-mam wrażenie- że "dotykam" nosem nart. Ale to są złudzenia.Podobnie wydaje się nieraz, że na stromym stoku, nie wiadomo jak jesteśmy wychyleni do przodu. Ale nie jesteśmy! Gdy się przeanalizuje poszczególne klatki z przejazdu.
-
Witam Stoję wśród kilku niemłodych panów. Dziś, rano. Przed kasami na Mosornym. Jeszcze zamknięte. Nagle jeden z panów mówi-stoję między panami. Wskazując na mnie i stojącego obok. Muszę usiąść! Nogi!. Ale na nartach jeżdżę! Za piątkę! Jestem Super Senior. Osiemdziesiąt pięć, siedem. Ja też-mówię-wskazując na piątkę w dłoni. Zaliczam dziesiątkę. Pierwsze cztery, bez przerwy. Szacunek! Ściskamy rękę kolegi. I czym tu się chwalić? Jeszcze osiemdziesiątki nie przekroczyłem. Choć już blisko. Takie powinny być narty po pięćdziesiątce! Pozdrawiam
-
Odciążyć obu nart bez wyprostu w zasadzie się nie da. Można odciążyć tak jedną nartę bez wyprostu i robić skręt na drugiej. Ale jak kiedyś mówiłem - ciężar całego ciała jest wtedy na tej jednej nodze (zewnętrznej) przez co skręty są dla nogi skręcającej bardziej obciążające. [/quote] Da się! Dobitnie to świadczą klatki z filmów demonstratorów. Również jazda zawodników. Można sobie zrobić próbę odciążenia, wbijając jednocześnie dwa kijki. Odciążenie bez wbijania kijka(tylko markowanie) wymaga naprawdę już szybkiej jazdy, no i odpowiednich nart. Wolno jadąc nie da się tego zrobić. Według mnie poziom zawodniczy rozpoczyna się od umiejętności swobodnego stosowania tego typu odciążeń. Z tym, że wcześniej trzeba przejść wszystkie poprzednie etapy. To nie są skręty dostępne, bez odpowiedniego poziomu jazdy. Tak samo, jak płynna jazda(nie zsuwanie się po "kopcach) po dużych muldach. Też wymaga tego typu odciążeń. Jak przejechać przez "górkę", bez takiego odciążenia. Zasadą po takim terenie jest nie zmuszanie środka ciężkości ciała do nagłych zmian położenia . W książkach dawniejszych były rysowane takie trajektorie środka ciężkości nad zmuldzonym terenem. To jest łagodna krzywa, opadająca z terenem. Aby taka była wjeżdżając na "górkę" należy podciągnąć kolana i obniżyć tors. W dołku(muldzie) się szybko prostować. Tak jeździłem na boazerii. Proszę sobie pooglądać kilka filmów z dobrej jazdy po muldach. Na muldach się nie skacze. Jeśli ktoś skacze to nie wie o co chodzi w tym zajęciu. Zasadą jest ciągłe trzymanie nart na śniegu, niezależnie jak garbaty jest teren. Pozdrawiam
-
Witam Zrobiła mi żona film. Z ok. 3,5 sekundy filmu zarejestrowałem poszczególne klatki. Od m1-m105. Klikając szybko dostaje się "film". Chodziło mi o to, czy w momencie "narty obie płasko" tors wychodzi w górę, czy raczej obniża się. Wydaje mi się, ryję nosem o nartę. Zaczynam czuć o co biega. Nawet moja żona czasem ma takie odczucie, że jak nie podnosi się torsu w górę, tylko dąży do obniżenia, to narty lepiej wchodzą na krawędź. Szczególnie poprawia się krawędź narty wewnętrznej. Jest to szybki i świetny skręt. Szybkość musi być. Narty, jak najlepsze. Ale daje jazda w kość. To już nie wożenie się. Załączam do poglądu co piątą klatkę. Warto sobie coś takiego zrobić i jak się ma choćby dobre przygotowanie teoretyczne, to można wyciągnąć bardzo ciekawe wnioski, odnośnie własnej jazdy. Generalnie chodzi mi o to by w momencie(zdj. m85) podciągnąć kolana i obniżyć jeszcze tułów. "Podciągnięcie" kolan w górę z jednoczesnym obniżeniem torsu nie zmienia położenia środka ciężkości ciała, więc jest możliwe. Zresztą o tym mechanizmie pisał już Joubert. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Wirtualnej nie trzeba szukać. Zawsze sama podchodzi pod narty. Warunek-stok nie za płaski, szybkość nie za mała, skręt dość krótki, ale podkręcony. No i narty kopiące. Z tym wszystkim mam kłopoty(z wyjątkiem stoku). Ale próbować trzeba. Ale pogoda marzenie i stok też. Można sobie obejrzeć w kamerze na stronie PKL. Pozdrawiam
-
Witam Wybieram się jutro z żoną na narty. Więc powtórka z teorii. By ją stosować w praktyce. Odciążenia. Dwa przykłady. Pierwszy stosowany na filmie znanego instruktora narciarskiego. Drugi z sieci. Chodzi mi o uchwycenie momentu, gdy narty są płasko na śniegu. Jak to wygląda, gdy skręt jest zaczynany w wysokiej pozycji(prostujemy ciało. A jak, gdy jeszcze staramy się go obniżyć(ściśle nie przesunąć środka ciężkości). I skompensować wirtualną górkę, która się wtedy pojawia. Prostowanie ciała wiąże się zawsze ze zwiększonym naciskiem na nartę(w końcu może zmaleć do zera, gdy narta oderwie się od śniegu-podskok). Podciągnięcie kolan(kompensacja), to stan że narty są w powietrzu i nacisk jest zerowy. Od stanu, gdy narty są płasko kolejne klatki filmu powinny wskazywać, że kolana się pochylają do stoku. Tak, by uzyskać największy kąt zakrawędziowania, gdy są skierowane w dół, w linię spadku stoku. I pytanie - który sposób jest szybszy(powiększania zakrawędziowania) i wymagający mniej energii od narciarza. Sądzę, że kompensacja, ponieważ narty(narta) jest niedociskana, stąd łatwiej jest ją pochylić na krawędź. Wyprost to strata energii. Poza tym narty dają kopa, czy dodatkowo "podrzucają" nam nogi do góry. Tego efektu nie dostaniemy prostując ciało. Stosuje się oba sposoby. W zależności od sytuacji. Na filmie instruktora - pierwsza klatka(sk0) narty płasko. Następnie zdjęcia to kolejne klatki. Z sieci(Glashan)-od9.0-narty płasko i kolejne klatki(brakuje od9.4). I jeszcze kilka klatek odciążeń, gdy narty "pływają". Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam No, nie! Protestuję! Co teraz będzie? Pozdrawiam
-
Witam Robiłem wszytko, co sugerował Harb. W domu zabawa z ćwiczeniami. Teraz robię tez na stoku takie ćwiczenia jak na filmie Reilly Mc Glashana, przygotowanie do sezonu. Ale jak to jest? Niby banalne ćwiczenie, jazda łukiem w skos stoku, kijki z końcówkami wlekące się szeroko po stoku(stabilizacja tułowia). Wychodzi robi się. Ale daleko od swobody ideału z filmu. I tak ze wszystkim. Robiłem skręty "oszczepnicze", bez specjalnych trudności. Ale zrobić takie skręty płynnie przechodząc z jednego w drugi, gdy jest nieco stromiej i szybciej. To inna bajka. Tym bardziej, że sztruksik nie zawsze jest( a raczej nie ma go) podczas jazdy. I tak to leci przez lata! Z jazdą nie ma przecież problemu. Jeździ się pewnie bezpiecznie dla siebie i innych. Ładnie to nawet wygląda z daleka. Mamy tu w kółku znajomych "goprowca". Siedział przez lata na Czarnym Groniu. Widział mnie ostatnio na Mosornym. Gdzieś tam się wyraził, że "świetnie" jeżdżę. Miłe to, ale jak ja jeżdżę to sam wiem. Do świetności to daleko i trzeba zacząć od kołyski... Tak naprawdę, najlepszą metodą nauki i najszybszą jest zdanie się na innych(instruktor, trener). Kolega, który pokazał ostatnio swoją ładną amatorską jazdę, podpowiedział. Grupka ćwiczących, wzajemnie się mobilizujących, instruktor, trener(gdy wyższy poziom), tyczki, markery, wolna jazda po stoku, nie unikanie gorszych warunków. Nie piszę o dobrze dobranym sprzęcie. Czy o przygotowaniu fizycznym. To oczywistość. I jeździć! Robić te skręty i kilometry w sezonie. Niekoniecznie w wielkich Alpach! Wyniki przyjdą. Literatura, filmy. To "erzac". Dobre , warte uwagi, ponieważ wyrabiają wyobraźnię. Wie się do czego się powinno dążyć. Ale postęp jest wolny, żmudny. Czasem się błądzi. Wchodzi w ślepe uliczki(choć poszerza możliwości). Życzę postępów. Warto pracować, by ktoś, kiedyś, dowiadując o się o lata powiedział- no, no ! Pozdrawiam
-
Witam Wiem co czeka....I dlatego ćwiczę zapamiętale, by nie myśleć o tym. To też jest bardzo dobra strona nart. Może nawet nie mają konkurencji. Życzę wszystkim koleżankom i kolegom, by się przekonali o tym jak najpóźniej, ciągle jeżdżąc na nartach. Pozdrawiam
-
Witam Dzięki za dobre serce. Dziękuję wszystkim, którzy przejęli się moim narciarskim losem! Mam płyty H Harba, które mi podarował miły kolega z forum. Poza podszkoleniem mówionego amerykańskiego, nic mi nie pomogły. Tak samo jego książka "Essentials". Ta mi pomogła w czytanym amerykańskim. Jestem niereformowalny, w związku z czym nadaremne są wysiłki sympatycznych forumowiczów. Zresztą sezon się kończy. Może jeszcze przed odłożeniem nart odkryję na Mosornym jakiś genialny ruch i podzielę się o nim z żoną. Na forum raczej już nie będę pisał na tematy - jak poprawić swoją jazdę. A Morgan mi co chwila posyła jakieś oferty. To tu, to tam zwolniło się w ostatniej chwili miejsce na obozie. Może nie on wysyła, tylko jego zaprogramowany komputer. Czy pisałem, że mam jakieś wątpliwości. Nigdy nie miałem, poza tymi, że raczej jest pół wieku za późno, by mieć znaczące sukcesy w takich, np. AMP. Pozdrawiam
-
Witam Ale proszę o krytykę! Wyrosłem już z chęci udowadniania wszystkim, że jeżdżę wspaniale. Zresztą nie miałem nigdy takich zamiarów. Gdybym miał to należało się specjalizować w amatorskim profesjonalizmie. Na płaskim lepiej to wychodzi, to wiem. Rytm też łapię. Na płaskim wszystko jest lepsze, łatwiejsze, ponieważ szybkość jest mniejsza, więcej czasu na pewne zmiany w układzie ciała. Sztuką jest jednak zmusić się do przyspieszenia siebie(własnego ciała), gdy szybkość rośnie. Tak jest, np. z wychyleniem w przód. Więc jak już to wychodzi w miarę przyzwoicie na bardziej płaskim terenie. To należy spróbować powtórzyć, gdy jest bardziej stromy. I znowu, gdy przyzwoicie...To kolejno zwiększać stromiznę... Może się zdarzyć, że jakoś sobie dajemy radę na tych stromszych miejscach. Ale zobaczymy przypadkowo kogoś, kto wydaje nam się, że jest jednak znacznie lepszy...Co on tu robi i skąd się wziął? I tak pewność, że się jest mistrzem dwóch desek zmienia się w rozczarowanie. Czyżby tylko dla mnie zostało już tylko podziwianie widoków? Różne sygnały dochodzą od różnych części własnego ciała. Ja, np. wrażenia od docisku palucha. Ja się z tego nie śmieję. Ponieważ o "obrocie" stopy w bucie pisałem i luzowałem klamry(dalej są zluzowane). Właśnie nauka polega na tych sygnałach, gdy się coś poprawi, to się to czuje. Chociaż uczucie poprawy może się wiązać z wypiciem browarka, kawy, czy lepszym śniegiem na stoku, lepszym oświetleniem itp. Pozdrawiam PS. Nie wiem jakie tam jest pochylenie. Część stoku Mosornego(od góry ma długość ok 700 m). I różnicę poziomów ok. 200 m. Jest to stok fisowski. I można na nim ustawić dość poważny slalom na sześćdziesiąt bramek. Miejsce zrobienia moich zdjęć- to jest najstromsza część tej jego górnej części. Poniżej jest długie wypłaszczenie i końcowa "ścianka" jeszcze bardziej stroma. Jakieś 100-150 m długości. W sumie cały stok 1400 m i 334 m różnicy poziomów. "Łącząc" dwie górne części dostalibyśmy stok 1400 m o różnicy poz. 400 m. Dobry na seriożny gigant. Średnie nachylenie górnej części? (200/700)x100=28,57 %. Ta dolna część ma minimum 35 %.
-
Witam Dobre rady dajesz. Tylko szkopuł polega na tym, że ja już robiłem najróżniejsze ćwiczenia przez lata. Na różnych pochyłościach. I znacznie więcej wiem z wniosków wyciągniętych z nich niż Ci się wydaje. Na forum jest pełno banałów, typu "pochylenie w biodrach", "nie garbić pleców a napinać dwugłowe uda i pośladki', "włożyć biodro". Słowa faza, zacięcie(krawędziami?). To niby są zrozumiałe, tyko co to jest?. Faza to inaczej moment i to po nim następuje. Wybacz, ale jak jesteś zawodnikiem, to są dla Ciebie rzeczy zrozumiałe i robione instynktownie. I wiesz jak to robić. Robisz właściwe odciążenia, wszystko robisz właściwie. Po prostu dobrze jeździsz. Jeśli nie jesteś zawodnikiem(przyzwoitym) tylko np. instruktorem bez takiej przeszłości to dużo wiesz teoretycznie, ale praktycznie dużo Ci nie wychodzi, mimo, że pracujesz nad sobą. Potrafisz dostrzec błąd, powiesz klientowi - biodra więcej do stoku. Nie garb się tylko tors nieco do przodu, ale nie spięty. Kiedy on to poprawi, to zupełnie inna sprawa. Może nigdy, nawet gdy usilnie będzie pracował nad tą wadą. Tak to w praktyce wygląda. Wygląda też, że nie bardzo zrozumiałeś o czym napisałem w moim poście. Pozdrawiam Pozdrawiam
-
Witam Odciążenie to odciążenie. Musi być na moment lżej pod nartami. Jak są dociśnięte(jedna) mocno do śniegu to trudniej jest kolanem przekręcić ją na drugą krawędź. Można to robić angażując górę ciała i pochylając całe ciało, także i kolana. Choć kolana wcześniej. I tak się to robiło i robi. Zaczyna się od odciążenia narty zewnętrznej. Jedzie na wewnętrznej i pochyla ją i kolejną wewnętrzną kolanami(poczynając od stóp, przekręcanie w butach, docisk dużego palca, co kto tam potrafi....). Też tak się dobrze jeździ. I tak jeżdżę. I "poprawiałem" to pochylenie kolan, czy "wkładanie" biodra przez ruch stóp(poluzowanie klamer). Ale chodzi mi o inny sposób odciążenia. Ten sposób z muld, który kiedyś stosowałem też w głębszym śniegu na stromszym stoku. Zejście korpusem w dół. To jakby podciągnięcie obu kolan w górę. Daje to momentalne odciążenie pod obu nartami. Joubert nazywał to "avalement"(słowo w jęz. francuskim oznacza połykanie, np tabletki). U Harba stan po podciągnięciu kolan nazywa się "flow"(pływanie). Pozycja jest taka, że narciarz jakby siedzi na nartach, ale jest zrównoważony. I na moment kolana i narty(płaskie) ma na jednym poziomie. Ręce szeroko. Teraz dowcip polega na jednoczesnym bardzo szybkim "machnięciu" obu kolanami do stoku(do środka kolejnego skrętu). Góra ciała, tors powinien być maksymalnie stabilny. Patrzy tors w dół, patrzy w dół-przy inicjacji skrętu i patrzy w skręcie. Skręt wykonywany jest pod torsem nogami. Jak byśmy mieli w okolicy d...y łożysko obrotowe i pod nieruchomym torsem przekręcali dół ciała. To się nazywa separacja góry i dołu. Jeszcze jedno należy stawiać narty na krawędzie i pozwolić nartom na samo prowadzenie się po łuku. Jakikolwiek ruch skrętny stóp(stosowany dawniej i dzisiaj też) opóźnia moment ustawienia nart na krawędzi, ponieważ początek skrętu jest wykonywany na stosunkowo płaskich nartach. Ten sposób jazdy(odciążenia dominuje w slalomach) . Przy mocniej podkręcanych skrętach, na stromych stokach, narty od momentu pływania są przenoszone do moment gdy są linii spadku stoku, prawie w powietrzu. I od razu "stawiane" na śnieg mocno zakrawędziowane. Dostają wtedy gwałtownego przyspieszenia przed wjazdem do bramki. Rozpisałem się, ale często widzę na forum uwagi, z których wynika, że widzi się pewien obraz a nie zna szczegółowego mechanizmu. To słynne "machnięcie" kolanami, czy włożenie biodra do stoku to bardzo skomplikowany proces. Gdzie poszczególne części ciała robią swoją robotę, w ścisłej kolejności w ułamku sekundy. I dlatego tak trudno jest się choćby nieco poprawić. I czy w ogóle można to poprawić? Mimo że się ma świadomość pewnego błędu. I dąży się do jego eliminacji Lubię takie próby. I nawet moja żona chętnie je podejmuje. Mój wzrost 175 cm. Pozdrawiam PS. Proszę o cierpliwość! Skończę niedługo radosną twórczość teoretycznego narciarstwa. Jak skończy się praktyczne na stoku Mosornego. Zacznę z praktyką pielęgnacji paru kwiatków i krzewów w Koninkach. Ale o tym nie udzielam się na żadnym forum.
-
Witam Zawsze bawiłem się w analizy jazdy. Przykład takiej analizy podaję niżej. Zrobiłem sobie zdjęcia klatek swojego filmu i Reilly McGlashana(a co mi tam!). Na obu filmach widok z tyłu. Mniej więcej podobny skręt. Bawię się teraz na Mosornym, by poprawić swój skręt. Aby był bardziej płynny, szybszy, krawędzie obu nart, dokładnie pod tym samym kątem(żadne A w dowolnym momencie). Jak największe zakrawędziowanie nart(nóżki bardziej na stok dla osiągnięcia większej szybkości). Oba filmy 29 klatek na sekundę. Porównuję klatki w podobnych momentach skrętu - pierwsza(1) wbicie kijka i inicjacja skrętu. Klatka nr 9- narty płasko na śniegu i początek jazdy na nowej zewnętrznej. Nr-23, jakby jazda w linii spadku stoku. Nr 40(37)- kolejne wbicie kijka i inicjacja kolejnego skrętu. Pierwsza seria zdjęć RMcGl. Drugie moje. No i co widzę? Wiele pracy. Najważniejsze to starać się obniżać sylwetkę, gdy narty jadą płasko. Wykonać odciążenie przez podciągnięcie obu kolan(odciążam tylko nartę zewnętrzna). Szybciej zmienić krawędzie i powiększyć zakrawędziowanie, gdy narty są skierowane w linii spadku stoku. Tworzy mi się małe A. Narty V(nożyce) się wzięły stąd, że staram się jak najwcześniej wepchnąć kolano wewnętrznej narty do środka skrętu. I jeszcze parę rzeczy widzę(min. łokieć za blisko boku). Walczę, by coś poprawić. Nie będę się usprawiedliwiał nartami. Stary Code, plus 3 cm, r=18 m. Choć z jego nartami ciut byłbym bardziej poprawny Warto sobie robić takie analizy, by samemu coś poprawić. Jak nie ma się samemu pewnej wiedzy, to można podrzucić własny film, komuś doświadczonemu. I przeanalizować poszczególne jego fragmenty. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam Jaki to paluch. I którym momencie nacisk? Pozdrawiam
-
Witam Jak się patrzy na film to wygląda na pierwszy rzut oka ładnie i płynnie. Ale ja ściągnąłem ten film. I obejrzałem sobie klatki -5s, 7s, 9s Nie podoba mi się ten sposób odciążenia nart. Traci się czas. Ręce opadają wzdłuż ciała. Trzeba je podnieść. Nie znam się, ale odciążenie przed zmianą krawędzi powinno być przez kompensację. Szybsza metoda. I mniej energetyczna. Załączam klatki filmu. Te sekundy są nieco umownie. Ale można się zorientować w którym momencie na filmie. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Radość z jazdy na nartach a nieprawidłowa jazda - problemy samouka
Veteran odpowiedział oloss → na temat → Nauka jazdy
Witam Jak patrzę na ludzi na stoku(np. Mosornego-ponieważ tu często jeżdżę) to widzę u znakomitej większości na twarzach radość z jazdy. Zdarzają się też sytuacje odwrotne, gdy ktoś postanowił tu rozpocząć naukę zjeżdżania. Szczególnie dzieci cechują się niewymuszoną radością. Niedawno widziałem taką grupkę w kolorowych kubraczkach, z napisem, że są z Mińska Mazowieckiego. Sadziły aż miło pługoskrętami w dół bez kijków. Za nimi opiekun też bez kijków, ale przynajmniej unikający pługu. Przed tymi dzieciakami jeszcze lata radosnej jazdy. Może niektórym się jednak zdarzy, że ktoś ich zacznie uczyć(ew. sami to zrobią). I będzie nudno w czasie ćwiczeń. Radość nieco zgaśnie, gdy przyjdzie mu konkurować z innymi, ale w wymuszonych skrętach(slalom). Postawienie sobie wyżej poprzeczki - trudniejszy stok(bardziej stromy, wąski, gorsze warunki śniegowe) - też gasi szybko radość z jazdy. Z prostego powodu, że nabyta prawidłowa jazda okazuje się mało prawidłowa. A jak nam przyjdzie jeszcze ochota wybrać się poza ubity stok, w strome góry i tam szukać radości.... Jestem przykładem samouka na forum . Po siedmiodniowym kursie w 1964 roku u podnóża Gubałówki, prowadzonym prze zakopiańskiego instruktora, dalsza nauka polegała na własnym dociekaniu, co źle i jak to poprawić. Szybko i radośnie opanowałem jazdę równoległą. Po kilku latach praktyki na Gubałówce i Kasprowym byłem pewny swego poziomu. Co prawda raz mi się zdarzyło,że w Kotle Gąsienicowym starszy instruktor(z taką blaszką PZN) zwrócił mi uwagę, że za szybko jeżdżę. Mimo, że wywrotki to nie była moja pierwsza specjalność. Ale widocznie bystre oko dostrzegło jakieś niedoskonałości. Że były to udowadniały próby przejechania kilku tyczek w kotle, pozostawionych samopas po treningu zawodników. Cały czas, aż do dzisiaj, marzyłem by mnie ktoś bez przerwy uczył lepiej jeździć. Nie tylko bym miał ciągle radość z jazdy, ale mógłbym gromadzić puchary za najszybszą jazdę w grupie "...+'. Na zakończenie publikuję swoją "złotą myśl" - aby się przekonać jaki jest ostateczny stosunek radości z jazdy do umiejętności zjeżdżania, należy najpierw się nauczyć jak najlepiej jeździć. Pozdrawiam -
Witam Nie jest łatwo mieć zawsze wolna drogę. Nie może to być stok, gdzie na metr kwadratowy, przypada średnio jeden zjeżdżający narciarz. Gdy jest luźniej da się z tą droga coś zrobić. Po pierwsze nie należy być nerwowym i koniecznie bić rekordy w liczbie zjazdów na godzinę. Trzeba odczekać, aż się nieco rozluźni, z jakiegoś boku. Wtedy ruszyć do przodu. Trzymając się ściśle tego boku. Jechać z taką szybkością, by nadlatujący z góry nie mieli szans nas dogonić. Ale też nie przesadzać, ponieważ można dogonić, jakąś zwartą grupę "blokującą" przejazd. Jak się już ją czasem dogoni, to dobrym obyczajem jest wyraźne zwolnienie, aż nieraz do zatrzymania. Złym obyczajem jest traktowanie zawartości grupy, jako tyczki slalomowe. Mimo, że to wzbudza niewątpliwy podziw u stojących w kolejce do wyciągu. Pozdrawiam
-
Czy chronimy swoje ciało podczas jazdy na nartach?
Veteran odpowiedział narciarz70 → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Zgadzam się. Tylko uzupełnić po "włosku", "niemiecku"... Dlaczego ograniczać się tylko do jednego języka? Pozdrawiam -
Czy chronimy swoje ciało podczas jazdy na nartach?
Veteran odpowiedział narciarz70 → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Były czasy, gdy lepsi goście mówili po "francusku". Teraz są u nas w modzie są nazwy po "angielsku". Może jednak przyjść epoka, że tylko dopuszczalne będzie po "chińsku". Pozdrawiam