Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Powinni informować, ale nie zawsze robią. Czasami można ustalić, gdy się znajdzie ten sam model z kilku lat. Tak zrobiłem z komórka Dynastara. Na jakimś portalu francuskim można było odszukać modele z 16/17, 17/18, 18/19. Podawane jako: 2017, 2018, 2019. Jak przestudiowało detale "malunków", to wyszedł 2018. Pozdrawiam
-
Kaski, jednorazowość materiału absorbującego, ochrona przed wstrząśnieniem mózgu
Veteran odpowiedział Rhotax → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Norma jest dla producenta, nie dla klienta. Choć może sobie ją przeczytać. W normie musi być rozdział określający, w jakich warunkach wyrób był badany. W bardziej wymagającej normie warunki te są ostrzejsze. Kaski dla różnych dyscyplin mogą mieć różne normy, uwzględniające specyfikę tych dyscyplin. Ale gdy kask jest użyty w innej dyscyplinie, niż ta dla której jest przeznaczony(ze względu na wygodę, masę, wygląd..), to spełnia w najważniejszym dla bezpieczeństwa zakresie normę tej dyscypliny, jeśli jego własna norma jest "ostrzejsza". I stąd kask może spełniać wiele norm(dla klienta). Pozdrawiam -
Witam Tak! Misiu miał takie pomysły. Pozdrawiam
-
Witam Gratulacje! Czy oprócz puszczania łez, spuścił nieco z ceny? Z góry widać ten humanizm. Ale ważniejszy jest dół. Pozdrawiam
-
Witam Bobic`a pamiętam. Był na tym WZF w Białce. Może się ujawni, kim jest teraz? To był "Klub pod Misiem'. Pomyliłem nazwę. Pozdrawiam
-
Witam Wszelkiego rodzaju fora to bardzo dobra rzecz. Jednoczą pasjonatów w jakiejś dziedzinie. I to takich, którzy nigdy nie będą mieli szanse się osobiście spotkać i podyskutować o swojej pasji. Nowicjusz uczą się od starszych. Starsi dyskutują o szczegółach i o tym jak to było. Elita chwali się swoimi osiągnięciami.”Nowy” kwiatuszek, czy też osiągnięcie sportowe. A jak to było dawniej, przed Internetem, w czasie władzy totalitarnej. Nie wiem, jak u ogrodników, ale nieco znam, jak u pasjonatów narciarstwa, turystyki, kajakarzy, żeglarzy… Były kluby, klubiki, raczej tylko w największych miastach. Klub można było założyć, gdy spotkało się piętnastu zapaleńców, stworzyli statut, który władza zaakceptowała. Klub mógł mieć pieczątkę. Rzecz w tym okresie niesłychanie ważna. Teraz można sobie zrobić pieczątkę, np. „Instruktor..i wypisać na niej różne głupoty. Nikt się będzie czepiał, ale jak sprawa oprze się o sąd, to może być sądny dzień. Mieliśmy taki klub w Krakowie. Należący do klubów PTTK. Nazywał się Tatrzański. Założył go jeden z kolegów. Miał w zamiarze grupować tzw. turystów kwalifikowanych. To znaczy takich, których ambicją było omijanie w Tatrach Wysokich szlaków znakowanych. I porywanie się na turystykę, nawet na najłatwiejszych drogach wspinaczkowych. Należeli do niego także taternicy, którzy nie mieli problemu ze spotkaniami, ponieważ pokoik, gdzie spotykała się elita wysokogórców, był w tym samym budynku(na ul. Basztowej). Była kawiarenka ze stoliczkami. Rezerwowało się godziny dla klubu i były spotkania. Przy kawce ciasteczku, marzyło się….Czasem niektóre z marzeń przybierały rzeczywistość. Tak samo spotykali się kajakarze, żeglarze, może płetwonurkowie… I tak samo marzyli. To było forum wiedzy. Wiedzy, która inaczej nie była dostępna. Teraz jest łatwizna. Aby się dowiedzieć o dyscyplinie, sprzęcie, sposobie jej uprawy, nie ma żadnej sprawy. Nie potrzeba forum. Wystarczy mieć kasę i odpowiedzieć na pierwsze z brzegu ogłoszenie. Historia forów jest też warta pracy magisterskiej. Zacząłem tą działalność od forum „Pod Misiem”. Założył go ŚP. Kazimierz Szczęsny „Misiu”. Misiu propagował jako jeden z pierwszych karwing w Polsce. Pobierał nauki w tej dziedzinie od Włochów. Misiu był instruktorem SITN(?), bez legitymacji. Nie odebrał jej, ponieważ jego pomysły bardzo kolidowały z oficjalna linią tej organizacji(podobnie jest z Harbem i resztą instruktorów w USA). Że jest to ostry konflikt, to się przekonałem, w czasie służbowego spotkania z jednym z inż. w Hucie im. Lenina. Gadka weszła na narty. Coś wspomniałem o „Misiu”. Gość się żachnął… Był to jeden z ważniejszych działaczy tej organizacji w Krakowie. Misu był wytrwały, napisał książeczkę. Pisywał do krakowskiego miesięcznika „magazyn narciarSKI”. Na forum jednym z ciekawszym autorów był gość Polak pracujący od lat w Chamonix. Zapalony narciarz. Od niego się pierwszy dowiedziałem o zjeździe z Aiguille di Midi. Miał ochotę, zawsze na wiosnę, tam sobie wyskoczyć. Misiu urządzał, co roku tzw. Wielkie Zgromadzenie Forariuszy. Na jednym z nich w Białce miałem okazję porozmawiać sobie chwilkę z wodzem. Podarował mi swoją książeczkę o początkach jazdy na krawędziach. Pewnego dnia otwieram komputer nie wierzę własnym oczom- Misi nie żyje? Zabił się na swoim szybkim motorze, drugiej swojej pasji. Cześć jego pamięci! Kolejne forum to „skiforum”. Pisałem najpierw pod nickiem(?) jako „Zagronie”(od miejsca, gdzie mam chałupkę w Koninkach). Pamiętam nieco o moich dyskusjach z nieodżałowanym Niko130. Nie zgadzaliśmy się zbyt często. Ale tak to jest na forum. Krótko po tym było forum skionline(Gienek). I już tylko to obecne. Kolejno jako: Dziadek Kuby, Dziadek Kuby10 i Veteran. Nieco się tych postów napisało. Gdybym nie zmieniał swoich pseudo, to zapewnie zbliżył bym się do elity „pisarzy”, jeśli chodzi o liczbę postów. Ciekawi mnie jedna rzecz? Być może nieraz dostawałem pochwały, za pewne poglądy na technikę narciarską(mój częsty temat). Później pisałem prawie o tym samym(tylko z innego punktu widzenia) i odsyłano mnie do szkoły. Podejrzewam, że nie kojarzyli odsyłający mnie, że to ta sama osoba. A może zapomnieli. Albo też byli od niedawna na forum. Nie będę tego analizował. Za dużo czasu by to zajęło. Zresztą po co? A może już takie prace magisterskie istnieją? I niektórzy koledzy weszli do annałów nauki? Pozdrawiam
-
Po co wymieniać narty? może lepiej nauczyć się jeździć...?
Veteran odpowiedział Jasiek. → na temat → Narciarstwo
Witam Jak zakładam taki scenariusz. Wyjechał na górę w ubranku "cywilnym". Przebrał się na sportowo. Zebrał ciuchy do plecaka i wystartował. Ma dodatkową masę. A to się liczy. Pozdrawiam -
Po co wymieniać narty? może lepiej nauczyć się jeździć...?
Veteran odpowiedział Jasiek. → na temat → Narciarstwo
Witam Z całym szacunkiem! Autor założył temat, który jest tzw. "wołaniem na puszczy". Ja w zakamarkach pamięci mam wspomnienia, jacy to "narciarze" chodzą po Krupówkach. Jakie mają sweterki, jakie spodenki i resztę sprzętu. Ale po noszeniu z "gracją" tego ekwipunku rozpoznawało ich się z daleka. Żyjący ówcześnie narciarscy wyrypiarze przedwojenni zapewne by opowiadali podobne historie z czasów, gdy byli młodzi i piękni. Czekan, raki, czy kijki składane nie powinny jednak tak sobie sterczeć z plecaka. Z tym bym walczył. Pozdrawiam -
Kaski, jednorazowość materiału absorbującego, ochrona przed wstrząśnieniem mózgu
Veteran odpowiedział Rhotax → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Pragnę zwrócić uwagę, że zawsze przy uderzeniu głową w kasku. Część energii niesionej w tej głowie i kasku, zawsze rozprasza się w czaszce i wewnątrz czaszki. Skonstruowanie kasku, który zmniejszy tą część czaszkowo -mózgową na rzecz kasku warte jest na pewno zachodu. Aby tylko ten kask nie był monstrum, zbyt ciężkim. Osobiście sądzę, że wiele tu się nie da uzyskać. Nie ma jak wydłużyć znacząco drogi hamowania głowy. Kask musiałby być gigantyczny, o wielkiej średnicy wypełniony jakimś materiałem, który by się stopniowo zgniatał, aż do skorupy. Lub też poduszką , jak w aucie, wystrzeliwaną przez czujnik reagujący na uderzenie w skorupę. Mam pomysł. Mamy na głowie poduszkę, jak czapeczkę. I z głowy sterczą w różnych kierunkach czujki z sensorami. Mogą być długie i lekkie. Sensory aktywują dużą poduszkę. Jest, niestety, kwestia penetracji, np. przez uschniętą gałąź? Pozdrawiam -
Witam A ja korzystam z Internetu! Na krótka metę. Na dłuższą dobrzy są górale, zjawiska w szerokiej przyrodzie. No i oczywiście uczeni, z wiodących krajów. Pozdrawiam
-
Kaski, jednorazowość materiału absorbującego, ochrona przed wstrząśnieniem mózgu
Veteran odpowiedział Rhotax → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Pomogę koledze. Nieco się namęczyłem, ponieważ nie mam kajetów i tak z głowy zacząłem wyprowadzać. Jak wyżej trzeba założyć prędkość początkową głowy w kasku(np. 1, 3, 5 m/s). Drogę przebytą przez czaszkę "s"(zakładamy uderzenie prostopadłe). Kwestia wyobraźni. W lód, drzewo, słup wyciągu - 5, 10 cm? Może być łagodnie(duży dołek w śniegu, nie prostopadle itp.) Wyszło mi(koledzy poprawią), że opóźnienie(z konieczności założyłem równomierne zmniejszanie się szybkości głowy, co raczej nie jest prawdą, ale inaczej się nie da obliczyć)- jest równe szybkości początkowej do kwadratu, dzielonej przez dwa "s". S=10 cm, v=1 m/s -daje 0,5 g. S=10 cm, v=3 m/s -daje 4,5 g, s=10 10 cm, v=5 m/s - daje 12,5 g(na okr. przyspieszeniem ziemskie). I tak się można bawić, zakładając różne scenariusze. Nie należy raczej liczyć na pochłanianie energii przez kask. Kask bardziej chroni przed urazami głowy, w czasie ślizgania się jej po śniegu, asfalcie itp. Trzeba sobie zdawać sprawę, że czaszka jest opóźniana. I na jej zawartość działa to opóźnienie. Tak, jak wirówce dla lotników, kosmonautów(przyspieszenie). Powyższy wzór jest bardzo przydatny do oceny, co się stanie z samochodem, gdy uderzy z pewną prędkością w nieustępliwy mur. Przebytą drogę łatwo można sobie założyć-0,5, 1 m. Przy pewnej prędkości początkowej z samochodu nic nie zostanie. I nie da się stwierdzić, na jakiej drodze był demolowany. Pozdrawiam -
Witam Narty są prawdziwą pasją, dla wielu uczestników tego forum. Piszę o tych, co ciągle chcą się doskonalić, iść do „przodu” niezależnie od wieku. Tylko prawdziwa pasja może skłonić człowieka, do nieraz dużych wyrzeczeń. Opiszę swoje pasje(może ktoś się podzieli swoimi?). Miałem takie pasje, w kolejności: fotografia, pływanie, narty i wspinaczka jednocześnie i tenis. Fotografia zaczęła się od aparatu skrzynkowego Ljubitiel błona 6x6 cm. Wywoływałem film w domowej „ciemni”. Zrobiłem sobie powiększalnik do robienia zdjęć na papierze. Ale jednocześnie zacząłem studiować, co tylko zdobyłem na temat fotografii. Chodziłem na wystawy w Krakowie, gdzie artyści fotograficy umieszczali swoje prace. W Towarzystwie Fotograficznym jeden z takich panów oceniał, co pewien czas prace, takich jak ja amatorów. Przyniosłem ze trzy zdjęcia. Tylko jedno zwróciło uwagę. Coś tam mówił o „świetle”. Nie zostałem fotografikiem. Co mi zostało z tej pasji. To że zwracam uwagę na jakieś zdjęcie. Podoba mi się, albo nie. Nieważne, co jest na nim. Ale coś mówi, opowiada pewną historię. Szczególnie, gdy dziś mamy „selfi” z czterema uśmiechniętymi buźkami. Tło jest prawie niewidoczne. Pływanie. W Krakowie były dwa baseny kryte. Obłożone maksymalnie. Więc zacząłem swoje lekcje od Bagrów(stawy). W ręce książka. A w niej ilustracje i opis. Kraul, żabka. Z dzieciństwa pamiętam, że pływaliśmy pieskiem, głowa nad wodą w małej rzeczce na wsi. Tu trzeba się nauczyć wydychać powietrze do wody. Można to ćwiczyć w miednicy. No więc jakoś opanowałem te style, przy pomocy dalszej literatury. Mam w końcu kartę pływacką. Nawet miałem ochotę wystartować o „żółty czepek”. Te półtora kilometra żabką bym zwalczył. Co mi zostało z pływania-syn płetwonurek, ponieważ go uczyłem, woziłem na baseny i zabierałem do Jugosławi - maskę, rurkę i płetwy. Wspinaczka zaczęła się wreszcie fachowo. Najpierw kurs jaskiniowy, prowadzony przez instruktorów taternictwa jaskiniowego(grotołazów). Zajęcia praktyczne, to zjazd do jaskini dzwonowej, gdzie „sufit” był oblepiony szczelnie prze nietoperz. Powrót po stalowe drabince z asekuracją z góry. Druga wyprawa był znacznie bardziej ekstremalna. Instruktor mówi- chodźcie za mną. I wchodzi do jakiegoś wąskiego otworu, z boku jaskini. My za nim. Posuwać się można tylko przodu czołganiem. Na pytanie, co dalej? Padła odpowiedź- spokojnie zawrócimy. Po pięćdziesięciu metrach okazało się to miejsce. No, jakoś da się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bardzo mi się podobał ten rodzaj sportu. W ciemnościach i błocie. Więc jak był kurs taternictwa to się zapisałem. Teoria w Krakowie, praktyka w skałkah(Jura) niedaleko Krakowa. Tu powiało wielkim światem. Przy źródełku, na materacach, leżało się obok idoli. Padały słowa Alpy, Chamonix….Noszak w Hindukuszu. Potem był kurs w Tatrach, Mieszkaliśmy na Hali Gąsienicowej. Jeden z instruktorów miał sztywną nogę. Wspinał się dobrze, ale był kłopot z dojściem i powrotem. Wtedy też dotarła do mnie pewna rzeczywistość. Łatwo się ginie w górach, gdy się jest młodym zapaleńcem. Ale się opłaciło. Wyjazdy w Elbrus(Iran), Hindukusz(w Afganistanie). Trekking w Himalajach Zachodnich(rejon przełęczy Baralacha). Jestem marnym sportowcem w tej dziedzinie. By być wybitniejszym, trzeba przeżyć na początku, choćby pierwsze lata swojej pasji. Tenis. Wciągnął mnie kolega z pracy. Fajne zajęcie. Można sobie pogonić po korcie. Wtedy to był sport, jeszcze uprawiany głównie przez kapitalistów. Została mi po tym okresie porządna drewniana rakieta z baranim naciągiem. Przerwałem po kilku latach, ale powróciłem po dziesięciu. Od studiowania z literatury uderzeń(backhand, forhend). Waliłem w ścianę, ile się dało. Borg był wzorem. Stał w głębi kortu i walił. Nie było mocnych. Mimo opanowania dość przyzwoicie tych uderzeń, nie miałem sukcesów na pierwszych turniejach amatorskich. Odpadałem na początku. Kolega z pracy, który według mnie miał gorszy ten back i for, śmiał się ze mnie, że ruszam do piłki jak słoń. Oczywiście, że słoń nie wygra meczu. Ale gra jest bardzo przydatna w czasie przygotowań do sezonu narciarskiego. I zaleca się ją długo kontynuować. Wreszcie narty. Które mi zostały do dziś, co zresztą widać na forum. Jeden porządny kurs pod Gubałówką. Pięćdziesiąt pięć lat temu. Opanowanie skrętu równoległego. Na Gubałówce, zaraz po kursie się sprawdził. Dwa leżenia na pierwsze zjazdy to niewiele. Potem już było lepiej na tej Gubałówce. Po takim sukcesie wybrałem się na świętą górę. Pierwszy zjazd był do Kuźnic. Spore ilości świeżo spadłego śniegu łagodziły, na szczęście, moje upadki. Nie załamało to mnie. Zacząłem szukać literatury w przedmiocie. Pierwsza trafiła do mnie książka „Ski de France”(narciarstwo francuskie). Nieco już znałem ten język, a poza tym były tam zdjęcia, rysunki. Trajektorie ruchu, wektory sił…Od tej pory jestem biegły w tej materii. No i był pożytek z tego, że sięgałem często do słownika. Moja jazda na Kasprowym się poprawiała. Już rzadko leżałem. Doszło do tego, że pewien instruktor PZN zwrócił mi uwagę w Kotle Gąsienicowym, że za szybko jeżdżę. Nie wiem dlaczego. Nie mam przyziemień, na nikogo nie wpadam. Od tej pory, ąż do dziś - Kochani Instruktorzy- nie was podziwiam. Podziwiałem wtedy zakopiańskich zawodników, nawet maleńkich. Na Nosalu. Ale pojawiła się teraz jeszcze kategoria „demonstratorzy”. Podejrzewam, że to byli zawodnicy, tylko zrezygnowali z kariery, z powodu kilku głupich sekund, do najlepszego na zawodach. Można ich podziwiać! Gromadziłem cały czas literaturę. Wpatrywałem się w filmy. Jak pojawił się Internet, to się dopiero mi otworzyło okno na świat. Mogę też mieć na ekranie najlepszych instruktorów amerykańskich, niemieckich, francuskich. Ale żaden nie przebił mojego JOUBERTA. Nieco stara, ale to jest biblia. Trzeba było by dopisać rozdział o jeździe na nowoczesnym sprzęcie. Korzystam z tych możliwości obficie. Cel mój to doskonalenie się. Wszystkie moje posty prowadzą do tego celu. I dlatego porównuję moją sylwetkę(klatki) do jakiegoś wzoru. Z porównania wychodzi pewne uchybienie. Np., tu mi się kolanka za bardzo zbliżyły. A wzór ma nawet przesadnie oddalone. Czy to nie jest ważne? Ważne, ponieważ to kolanko(wewnętrzne) opóźnia, blokuje wychylenie zewnętrznego. I tak bez przerwy mam wątpliwości. Gdyby ten wzór popracował ze mną przez jakiś czas , to może miałbym większy „ecart” między kolanami. Albo byłby taki szczery, aż do bólu-dziadziu nie zawracaj sobie głowy tymi kolanami! Jeździsz świetnie! Ale czy to świetnie byłoby do przyjęcia na forum? Sądzę, że nie! I dlatego ciągle się doskonalę. I piszę zawiłe posty. Pozdrawiam
-
Witam Nasz przyjaciel Harold H podkreśla, że zawodnicy cechują ogromną elastycznością bioder. Zmniejszona elastyczność utrudnia jednak, tą tzw. separację góry i dołu. Wkrótce należy zacząć przygotowania do nowego sezonu. Więc będzie okazja popracować nad tym zagadnieniem. Pozdrawiam
-
Witam Dziękuję! Mam nowe, fajne nartki. Jeszcze będę miał nieco przyjemności w jeździe. To tak, jak wsiadłem na karwingi. Gdyby nie ten postęp, to raczej by nie jeździł. Może łatwe skitury, śladówki. Ale nie na dzisiejszych stokach, szczególnie po południu. Zamieszczam różne materiały, ale doskonale sobie zdaję sprawę z przepaści, jaka mnie dzieli od tych ludzi. Gdybym miał dwadzieścia lat lub mniej, to jeszcze jakiś postęp byłby możliwy. Właśnie na "tyczkach" z trenerem. Ale czasami warto jakiś szczegół przedyskutować z kolegami. Nikomu to osobiście nie szkodzi. Tak dla ogólnej wiedzy. A ktoś młody, ambitny, może nieco z takiej dyskusji skorzystać. I szukać praktycznych możliwości doskonalenia się. Pisząc posty ja jeżdżę w wyobraźni na nartach. Można mieć w głowie obraz(film)idealnego ruchu, ale rzeczywistość widać na własnym filmie. Kończę sezon i kończę pisanie o technice. Co będzie w następnym sezonie? Nie wiem. W moim wieku każdy następny rok jest podarowany. Pozdrawiam
-
Witam Najgorsze jest to , że pojechałem na CzGr chyba z temperaturą. Jeszcze jakiś facet mnie sobie upatrzył i siadał na krzesełko ze mną. Jak pierwszy raz wsiadł, to się pyta, na kogo głosuję. A na co to Panu? Ja jestem socjologiem. Miał tyle lat co ja. Dowiedziałem się z kolejnych krzesełek, że mam nie głosować na PiS. I czym wiem, dlaczego Singapur ma taką wysoką stopę życiową? Nawet wspomnienie(że niby jestem taki oczytany), że czytałem bardzo ciekawą książkę w języku okupantów Singapuru. Akcja, której toczy się przed wejściem Japońców, nie przerwało wychwalania Singapuru. Dobrze im jest, ponieważ szczególnie starannie dobierają sobie tych, co nimi rządzą. Taki wybrany zarabia milion baksów. A u nas proszę "Misiewicze". Starałem się mu przerwać tą propagandę. Otwierałem buzię na wiatr i jest efekt. Boli mnie coś w gardle. Mam lekką temperaturę. A żonie obiecałem jutro Białkę w słońcu i lekko puszczony sztruks. Inna sprawa, że ta wariacka jazda(jak na mnie!) lekko mnie wycięła. Ten od Singapuru wymiękł wcześniej. A przecież to był były zawodnik. W czasie studiów doskonalił się w klubie akademickim. Zrobiłem głupotę na forum. Należało się przyznać, od początku, że jestem instruktorem. Nikt przecież nie żądałby ksero papierów, by to udowodnić. Stary instruktor, styl ołówkowy, więc nowomodni wybaczą z szacunku. Nie było tak trudno zdobyć takie papiery, jak się miało trzydziestkę. To nie to, co dzisiejszy karwingowy poziom. Tylko, czy taki instruktor może mieć wątpliwości, że coś nie umie? Przecież nie pójdzie do "instruktora" z tymi wątpliwościami. Może sobie, czasem pogadać z kolegą instruktorem na stoku. Ale to jest zupełnie co innego. To jest dyskusja równorzędnych partnerów. Nie zawsze są równorzędni pomiędzy tyczkami. Czasem bardzo nierównorzędni. Należy współczuć instruktorom. Chcieliby coraz lepiej jeździć, ale ani mru, mru. Publicznie! Jeszcze coś do ssania. Wypiję coś wzmacniającego. I może pojedziemy. Pozdrawiam
-
Witam Jestem impulsywny. Więc czasami następuje mały wybuch. Ale to wybuch w stosunku do treści postu, a nie do osoby jako takiej. Jestem zdania, że można czasami powiedzieć koledze -jesteś kawałek k...a, ale cię lubię. Czasami piszę o różnych szczegółach, szczególikach. Oczekuję dyskusji typu- to jest trudne, to niemożliwe, to tylko wyszkoleni zawodnicy, tu trzeba mieć ogromną dynamikę. Raczej są małe szanse na jakiś malutki sukces w wieku....To jest rzeczowa dyskusja. Pozdrawiam
-
Witam Jadę na Czarny Groń. Znowu mam polecenie udać się do instruktora. Ale niektórzy z was są tępe głowy. W dalszym ciągu nie wiedzą o czym piszę, ale dają dobre rady. To są poważne braki teoretyczne i praktyczne, jeśli chodzi o narty. Harpia to wyczuł! Takie bujnięcie się, gdy kończy się łuk. Wtedy prawie wylatuje się w powietrze z nartami. I w tym powietrzu(na huśtawce, w górnym położeniu), następuje zmiana krawędzi. I jedziemy w przeciwną stronę. Na ile się mi to uda, to inna sprawa. Mam nadzieję, że większym stopniu na Dynastarze, niż na Codzie, dłuższym i szerszym. A przede wszystkim o zupełnie innej sprężystości. No i to ciągle podejrzewanie mnie, że chce być forumowym Hirscherem. Oczywiście, że chciałbym. Dlaczego nie! Pozdrawiam
-
Witam Ciągle mnie gnębi problem odciążenia, prowadzący do jak szybszej zmiany krawędzi. I do to takiej zmiany, by uzyskać ten kąt narta-śnieg, jak największy, w momencie gdy narty są skierowane w linię spadku stoku. Wtedy dostaną przyspieszenia, będąc na krawędzi a nie płasko(ja mam niestety za bardzo"płasko"). Uparcie twierdzę, że większe zakrawędziowanie można uzyskać wtedy, gdy narty w procesie"przekręcania się" nie są obciążane(np. przez "podciąganie kolan". A oto przykład - klatka po klatce. Zmiana krawędzi następuje bez obciążenia nart. Zaczynają jechać na krawędzi(wyginać się), gdy są już ustawione pod kątem ponad 45 st. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam Córka żony ma ten model. Niedługo będzie 300.000 km. Kupiony w Reichu po 170 tys. Auto nie do zdarcia. Jeszcze dynamiczne, oszczędne. Dziur nie widać. I ma 16 wiosen. Pozdrawiam
-
Witam Wybieramy się w czwartek z żoną odwiedzić Białkę T. Głęboko pogardzaną, przez ostrych gości, polską super stację. Ja się otworzy właściwą animację, to widać, że wszystko tu jeździ. To robi wrażenie. I te pokłady śniegu pod nartami. Będziemy się przenosić z wyciągu na wyciąg, aż do samego krańca. Podziwiając "Alpy" słowackie i polskie. Będzie to test długodystansowy dla moich komórek. Krótkodystansowy zamierzam odbyć jutro z samego rana, na Czarnym Groniu. I to byłby raczej koniec tego pięknego sezonu. Pozdrawiam
-
Witam Telefonicznie dowiedziałem się, że jutro, czwartek, piątek stok nieczynny. Testujemy z żona w czwartek Białkę. To słońce i Tatry! I jeszcze noc zimna. Pozdrawiam
-
Witam Testy przełożone na środę. Zawody! Pozdrawiam
-
Witam Prognoza na jutro. To pewne meteo, z którego często korzystam. Wszystkie krzywe zgodne! Stok w kamerze jeszcze bez zarzutu. Kto chętny? Pozdrawiam https://www.meteoblu...a_polska_769443
-
Były jeszcze niedawno na Mosornym pod wyciągiem. Ale tylko dlatego, że w tym roku nie brakowało śniegu. Na level 8 może wystarczyłyby. Wiem coś o tym, ponieważ z dziesięć lat temu, sprawdzałem tu swój level. Po stu metrach testu, musiałem doprowadzić swoje płuca do porządku. Chwilę to trwało. Teraz, niestety level mam tragicznie niski. Ale takie muldy mimo wszystko są łatwiejsze, od tych nieraz na stokach, w porze popołudniowej. Kopce są duże i miękkie(nie zawsze), ale między nimi ślicznie wyślizgane twarde miejsca. Mieliśmy takie rarytasy w San Anton. W niektórych miejscach spokojnie można było dojść do level 10. Pozdrawiam