
Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Masakra to był nasz z żona dojazd cinquecento drogą przez las(zaczyna się -skręt w prawo-przed skrętem w lewo do wyciągów). Droga ta prowadzi do miejsca w połowie stoku. Dawniej tu startowała Poma, do szczytu, która wyrywała ręce i powodowała gwałtowny skok narciarza do przodu. Było ciepło, dół był nieczynny, z braku śniegu. Ale jeździły górne Pomy, do których był dojazd tą leśną drogą miedzy zwałami śniegu i we mgle. Ładna przygoda nie masakra. Dzisiaj są ludzie jakoś dziwnie zniewieściali. Fury maja takie ogromne. Asfalty też, no i ten GPS! Ale stok jest fajny. Siedemset metrów w pionie w dół i taka łagodna jazda. Pycha! Pozdrawim
-
Wzloty i niewzloty... czyli jak moja jazda zmieniała się w czasie
Veteran odpowiedział bakkz → na temat → Nauka jazdy
Witam Ja osobiście "protestuję'"przeciwko wkładaniu biodra ( żeby nie powiedzieć "machaniu" dużą, ciężką d...pą). Bał taki kiedyś zamach, w głębokim śniegu, na"zewnątrz", by wprowadzić narty w skręt z rotacją. Nawet dziś "Janek" Bachleda w programie "jazda z nim w Chamonix", podkreślił, że najpierw trzeba ustabilizować ciało na nodze zewnętrznej a póżniej pomyśleć ew. o biodrze. Zreszta ten zgrabny tyłeczek sam sobie znajdzie właściwe miejsce. Na forum są zdaje dwie skrajności- tramwajarze i ślizgowcy. Ci pierwsi preferują wkładanie biodra. Pozdrawiam -
Witam Mosorny Groń wczoraj do południa. Po nocnych, szaleńczych tej zimy opadach, polujemy na co lepszą jazdę. Taką mamy zimę, jak powiedziała pewna pani polityk. Sto dość twardy, bo był lekki mróz w nocy. Na nim dziesięć centymetrów świeżego śniegu. Suchy u góry, wilgotny na dole. Nasz program przewiduje dwie godziny jazdy. Sześć, siedem zjazdów i do domku w Wadowicach. Jeżdżę ostrożne, pilnując wychylenia w przód i wyprostu nogi zewnętrznej. Na nóżce orteza. Jak ruszam, najpierw baczę pilnie na to, kto jedzie z góry. Parking zapełniony, ale na stoku sporo miejsca. Szeroko naśnieżyli. Życie jednak niesie niespodzianki... Dojeżdżając już do wyciągu, kątem oka zauważyłem jakiś cień z prawej. Za moment potężne uderzenie w bok. Czuję jak głowa w kasku łupnęła, na szczęście, w mokry śnieg. Wołam do żony, która wcześniej zjechała, by zatrzymała tego gościa. Za chwilę podjeżdża facet. Potężne chłopisko, znacznie wyższe ode mnie. Jechaliśmy "równolegle". Bzdura! Nie jechaliśmy równolegle z tą samą szybkościa. Tylko pan nadjechał z tyłu ,znacznie szybciej, puszczając narty, bo wypłaszczenie na dole... Gdy ktoś jedzie blisko równolegle ze mną, to widząc to kątem oka, zawsze odjeżdżam w bok. Ale co robić, gdy nadjeżdża, jadą szybciej z tyłu i wyliczył, że wystarczy mu kilka metrów odstępu ode mnie? Jest jakaś maniera na stokach, zakładająca ,u jadących wolniej, że nie będą skręcać. Nie jeżdżę w poprzek stoku. Mam zawsze jakiś założony pas. Zawsze czekam, gdy z góry jadą szybcy spidowcy, tnąc długimi skrętami, ile pary w nogach. Niech przelecą! Czasem zdarzają sie też tacy, że widząc, że radzisz sobie na stoku, to cię zaraz przeganiają w odległości paru metrów. Jakby dowodzili, że nie jakieś zakrętasy się liczą, tylko "szybki narciarz". Zjawisko spotykane na drodze. Może i na forum są tacy zjeżdżacze. I co tu począć biedny emerycie? Na razie widoczna kontuzja, to zdaje się pękniecie naczyńka krwionośnego w oku, od tego "puknięcia' moja biedną głową. A nie tak łatwo mnie wywrócić. Pozdrawia
-
Wzloty i niewzloty... czyli jak moja jazda zmieniała się w czasie
Veteran odpowiedział bakkz → na temat → Nauka jazdy
Witam Rób swoje bakkz. Jak Ci się znudzą próby, to przestaniesz. Próby są dobre. Wiele się można dowiedzieć o sobie i swoich możliwościach. Napinka w sensie tylko zbytniego napinania mięśni, jest szkodliwa. Kilometry są ważne, można powiedzieć bardzo, ale nie bezmyślne. Niektórzy tak je sobie nabijają przez lata i jedyne, co osiągają to tzw. objeżdżenie. Ważne, ale nieraz przykre dla oka. Dużo jest takich. Ze swego punktu widzenia mogę powiedzieć -dobrze, że się na nartach napinałem. Mogę w swoich latach, dzięki temu, swobodnie kierować nartami, a nie one mną. Być może nie jest to dla niektórych, mających lat dzieści..,ważne. Dla mnie bardzo. I życzę Ci dobrej jazdy w sędziwym wieku. Ale na to trzeba zapracować. Pozdrawiam -
Witam Wybraliśmy się raniutko na Mosorny. Wydawało sie w pewnym momencie, widąc potężny wał chmur, pokrywający szczyt Babiej, że się rozhula halny. Nieco wiało, ale wiatr obracał sie na zachodni. Potem się szczyt odsłonił. Z góry, nad przełęczą Krowiarki widoczna była częć Tatr Zachodnim. Rano stok był zmrożony i pierwsze jazdy był całkiem przyjemne. Porządnie przygotowany, szeroki do samego dołu. Niedziela a narciarzy, powiedzmy, nie tak dużo. Jak zwykle pierwsi to "spidowcy", który chcą jak najszybciej zaliczyć kilometry na nie zrytym sztruksie. Z krzesełka ma się świetny wgląd na stok i jeżdżących. Ponieważ jestem "teoretyk" więc sie czepiam i poszukuję wzorów dla siebie. Strasznie trudno znaleść. Typowa jazda większości "dobrze' jeżdżących Polaków. Sylwetka "zrównoważona", mimo że ścianka, brak ruchu, wyjście " w górę"i stponiowe obniżanie pozycji. Jakieś takie kiwnięcie. Narty niby zakręcają na krawędziach, ale też jest dużo ześlizgu. Bardziej "wtajemniczeni" stosują coś w rodzaju tramwajowego karwingu. Noga zewnętrzna wędruje w bok, jej kolano wędruje do stoku i mamy krawędzie. Mój Code nawet jakoś jeździł. Trzeba jednak pilnować wychylenia do przodu, bo inaczej to jakiś nijaki skręt. Uwidoczniły tez kolejna wadę. Wjechałem na górkę i swoim zwyczajem chciałem zejść "w dól", by ją skompensowac, albo połknąć. Nieco sie odchyliłem do tyłu i omału się to źle nie skończyło. Ledwie jakoś zdążyłem się położyć na bok. Noga w ortezie, śnieg był już ciężki mokry i to był ostatni zjazd po godzinnym opalanku na górze. Nogi wystygły. Dlaczego to się stało-nurtowało mnie pytanie. Doszedłem do wniosku, że tyły nart(rocker) za badzo się poddał i narty wyjechały z pode mnie. Trzeba na ten roker uważać na muldach. Pozdrawiam
-
Witam Pytanie było ogólne. Chociaż chodziło mi o pewna statystykę. Może też trudną do uzyskania. Dam przykład. Gdyby podzielić ludzi, którzy ulegli, powiedzmy w zawansowanym wieku(tu trzeba ścisle określić +...)n a kategorie: sportowcy, sportowcy amatorzy, siedzący tryb życia itp. I jednocześnie nie mieli żadnych przebytych poważnych chorób. To, który sie szybciej rehabilitują(znowu uściślenie-co to znaczy rehabilitują). Chodzi konkretnie, aby dostać obraz(choć to może dość oczywiste), że warto uprawiać sport, ogólnie ruszać się, zdrowo żyć, by mieć szanse na szybsze, lepsze wyjście do pewnego stopnia z kłopotów. Widzę po sobie, jak rehabilitacja przebiega(już byłem trzy razy na nartach i nie odczuwam żadnych negatywnych skutków) i zdaję sobie sprawę, że na to ma wpływ mój sposób życia poprzednio. Można powiedzieć, że uprawianie różnych sportów niesie czasem spore ryzyko zwiększonych kontuzji, ale jednocześnie lepiej przygotowuje organizm do wyjścia z nich. Pozdrawiam
-
Witam Czarny Groń wczoraj po 18-tej.Śnieżna bajka. Na świerkach grube czapy śniegu. Drzewa bez liści wyglądają jak powietrzna, biała koronka. U góry spadło ok. 40 cm świeżego śniegu przez ostanie dni, dzisiaj też prószy. Parapety próbują obok oficjalnej trasy. Która ma solidną, twardą powierzchnię, dobrze wyrównaną. Oświetlenie, którego nie lubię, tu jest naspodzieanie dobre dla moich coraz słabszych oczu. Lampy tak ustawione, że jadąc, nie jest się oślepianym. W stawku pełno wody na ew. dośnieżanie. Słychać jakąś brzęczącą pompę, która ją uzupełnia. Odpalili mikroośrdeczek na "światowym" poziomie". Ktoś, kto nie zna miejscowych realiów, gdyby mu powiedziano w Andrychowie, że tu można dzisiaj , parę kilometrow dalej pojeździć na nartach-to popukał by sie po głowie. W miasteczku ani śladu śniegu. Szaro i mokro. Nawet cielętnik, do przewożenia pod stok z parkingu, jest teraz do przyjęcia. Mknie żwawo do góry, bo dogadano się z nadleśnictwem i droga równa, prawie jak autostrada. Beziemy tu częściej zaglądali z żona. Nawet wieczorem. Moje "drzwi do stodoły"(Code), to krowia narta. Nie ma żadnego zapału, żeby nie powiedzieć ognia, przy skręcie. Jak się ją nieco rozpędzi, jadąc np. "stokiem Mitka" na dół to owszem nawet chętnie skręca i nawet mozna się zbliżyć do ilości skrętów w sekundzie, proponowanych przez Freda. Ale to absolutnie nie to, co slaomka, czy nawet stara GS9M. Czego się można spodziewać po narcie, gdy dziób i ogon są miękkie. Nie wgryzają się śnieg i brak tego "camberu" skutkuje brakiem jakiegokolwiek kopa. Przypuszczam, że wszystkie allroundy są takie. Nie da się pogodzić ognia z wodą. Na ubitym sniegu będzie "klepać". To widać po tej desze. Zresztą producent to zauważył i stąd ten wichajster, zwany UVO. Ale zapewne pomaga, jak umarłemu kadzidło. Narta dla emeryta. Jak kolanko pozwoli, to przeproszę od czasu do czasu slalomkę. Należy się jej szacunek! Pozdrawiam
-
Witam Zamierzam dzisiaj przeprowadzić kilka eksperymentów bez odciążenia. W ramch szeroko zakrojonej rekonwalescencji wybieram się wieczorem(nie lubię - tylko słońce) na Czarny Groń. Po ratrakowaniu(teraz b lubię). Na górze, przy wypasionej kanapie, będę eksperymentował. Zacznę od przekręcania stóp w bucie, z małęgo na duży palec...-rzecz znana. Spowoduje to napięcie w łydkach i pewne ich pochylenie do stoku. Siłą rzeczy pochylą się też i kolana(świadomie ich nie ruszam). A góra ciała zrobi to w odwrotnym kierunku. To instynktowne, bo zaczynając tak jechać, gdy szybkość jest bardzo mała, musi być zrównoważenie, by się nie położyć na bok. Teraz już narty(te karwingi!!!) zaczynają pomalutku zakręcać, z promieniem który ma sto metrów... Ale zakręcają i przyspieszają. Ja w tym czasie minimalnie, ale prostuję nogę zewnętrzną(minimalnie, bo zaczynałem w wysokiej pozycji z lekkim wychyleniem na przód(a nie całkowicie zrównoważonej). Nogę wewnętrzną lekko równocześnie z drugą - uginam(bo inaczej będzie służyła jak podparcie). Szybkość rośnie, kąt zakrawędziowania też i zakręcam pod stok. Tylko, że nie będę zakręcał, ale się wyprostuję, by jednakowo obciążyć narty i zaraz po tym znowu...- przekręt z palca na palec, w druga stronę. Kolejny skręt o promieniu stu metrów(niech będzie). Dalej jw. Do tego potrzebny jest prawie płaski stok, gładki śnieg, bo łatwiej. Ale to działa. I gdzie tu jest odciążenie? Metoda może mało praktyczna do "zakręcania". Ale czy to wychodzenie od napięcia mięśni w stopie nie ma zastosowania w szybszej "normalnej" jeździe. Sądzę, że ma. Tylko tego się nie bardzo czuje, albo nie jest się na takim poziomie, by to wyczuć. Mogę przypuszczać, że wysokiej klasy narciarze te niuanse doskonale wyczuwają. Na marginesie takie próby już robiłem. Pozdrawiam
-
Witam Wygląda na niebieską z odcieniem czerwonym. Czarna to ona kiedyś była. Gdy dojazd do grani to była wyślizgana, wąska rynna. Dalej w prawo, dziurawy trawers. Każdy mógł założyć własny, lub też jechać prosto w dół. Z ciekawszych wariantów, które się wybierało, w zależności od pokrywy śnieżnej-zawiania, wywiania tejże, była odrazu, po zejściu z krzesełka(obsługa pyszczyła) jazda w kierunku ostatniej podpory wyciągu. Dalej raczej w kierunku kotła(omijając zgrabnie widoczne kamienie), bo to zbocze było często wywiane. Ale przy dużych opadach(na wiosnę-firn) można było wzdłuż podpór( na początku), potem powyżej nich w kierunku na Myślenickie Turnie. Nie dojeżdżajac do nich(bo las) kierować się w stronę wyciągu i żlebu nad którym jest mostek. Nie dojeżdżając do żlebu, obok podpory wyciągu (coś w rodzaju małej rynny- pewnie zarośnięta drzewami) na polanę, gdzie stoi dolna stacja. Pozdrawiam
-
Witam Ponieważ było o weryfikacji instruktorów, więc i ja też się weryfikowałem prywatnie. Załączam stosowny film, na którym jadę, powiedzmy śmigiem. Pięć lat temu, później nieco uszlachetniłem jazdę na krawędziach z większym wychyleniem na przód. Teraz uszlachetnianie mnie już mniej interesuje, bo będę jeździł dostojnie i w miarę szybko, jak na mnie, na Code. Slalomka jw. przechdzi do historii. Zmuszę jeszcze tą dechę Voekla do miare szybkich skrętów. Zakończenie filmu jest efektowne. To jest materiał praktyczny do ew. dyskusji. Pozdrawiam Załączone pliki MOV04054.MPG 11,24 MB 177 Ilość pobrań
-
Witam To określenie się mnie podoba. Własnie na takim gigantycznych muldach, takie szybkie bardzo czary-mary stopami, by zmienić nieco kierunek nart są idealne. Czary się robi nóżki b blisko. W czasie "czaru" zmienia sie obciążenie nart lub nie "czar obrót". Zreszta na gładkim stoku też potrzebne, by unknąć np. zderzenia, czy wybrania sobie nieco lepszego miejsca do pełnego skrętu. Odnosze teraz wrażenie, że ta "technika" jest zupełnie obca wielu narciarzom, którzy nawet być może jeżdżą poprawnym śmigiem na gładkim stoku. To wchodzi w krew dopiero po objeżdżeniu w różnorodnych warunkach. A nie wchodzi zupełnie, gdy to jest "idealny" karwing. Pozdrawiam
-
Witam Ześlizgiwać sie można bez specjalnego trudu na trasie jw. Wyciągnąłem dawniej żonę, kilka razy, na "francuską muldę" - szeroki żleb z Łomnickiego Ramienia. Poradziła sobie, mimo pewnych oporów, gdy spojrzała w dół. Może nie tak stromy(?). Takie gigantyczne muldy spotkałem kiedyś na stromej trasie we Vratnej(z Chlebu). Na Pilsku była też taka mała, b stroma ścianka, obok orczyków na Halę Miziową. Na Goryczkowej na wiosnę, gdy do mostka dojeżdżało się żlebem. Bo tu tylko zostały resztki śniegu.Z jednej "ścianki" się ześlizguje do "dołka", obrót itd. Nawet fajna zabawa. Ale szybsza i ciągla jazda to wyzwanie. Gdy "muldy" są zlodzone, to też już jest większy kłopot. Gładki i zlodzony stok o takim nachyleniu to horror. Więc muldy tu są pomocą a nie utrudniemiem. Zresztą stromizna na pięćdziesięciometrowej ściance, nie robi wrażenia. Na półkilometrowej taka sama, robi wrażenie. Więc to kwestia psychiki, w razie obaw, gdy się przewrócę. Pozdrawiam
-
Witam Czarny Groń dzisiaj do południa. Słoneczko, ciepło i podmuchy halnego. Obserwuję stok nieco zboku, rozwalając sie na ławce na trasie. Łysinka się nieco opali. Gruba warstwa śniegu gwarantuje dotrwanie do czasu, gdy pojawi się tu wysokoprocentowa śmietanka narciarska z forum. Jestem po pierwszych doświadczeniach. Testuję kolano i nowe narty w towarzystwie małych dzieci i młodych instruktorów, w kolorowych wdziankach.. Kolano bez zarzutu. Czterotygodniowa praca dała efekt. Narty(Code) - też da się wytrzymać, na ile można na takim stoku coś powiedzieć. Są stabilne jak drzwi od stodoły, równie mało żywe, w porównaniu ze slalomką. Ale jak pojadą nieco szybciej to sie ożywiają. Nawet krótki skręt wychodzi bez problemu. Tego nam teraz z żoną potrzeba. Stabilności i pewnej szybkości, by jazda nie ograniczała sie tylko zsuwania na dół. Będą z nich "narty". Pozdrawiam
-
Witam No to mam sprawozdanie ze stoku, odległego o nieco więcej niż dwadzieścia kilometrów. Właśnie jutro wybieram się tam, by u dołu stoku popodchodzić i zrobić nieco girland , zmieniając nogi. Liczę że dół będzie równy i szeroki. W czwartek zamierzam z żoną wybrać się na górę i nieco mam oporów przed zjazdem na sam dół. Żona po dwóch dniach jazdy w Koninkach jest zachwycona nartami Code z rockerem. Świetnie sie jej jeździło, mimo że rano stok był przemrożony a potem mokra kaszka. Dlatego ja też zabieram Code większy od wzrostu i musze najpierw delikatnie sprawdzić jak się na tym jeździ. Slalomki pa, pa! Przechodzą u nas raczej do historii. To fajny stok i specyficzny klimat zimnej dziury. Nisko, ale śnieg się trzyma, jak się dobrze naśnieży. Pozdrawiam i życzę wszystkim dobrej zabawy na początku marca. Mam nadzieję, że w tym okresie już będziemy w drodze do Chamonix. Liczę na przyszły sezon i mam nadzieję na poznanie osobiste znakomitego towarzystwa z forum.
-
Witam Dziekuję zbiorowo za udział w temacie. Nie chodziło mnie o mnie. Raczej podtekst mojego postu był taki - na ile można "wrócić" do młodości gdy lata lecą. To każdego doryczy, a tym bardziej 'sportowców" w każdym wieku. Tu nie chodzi o drążek, czy podciąganie, tylko o ogólną sprawność organizmu, łącznie z sercem, płucami, żołądkiem, wątrobą i innymi elementami wskazującym na, np. na seks... A jak jest w społeczeństwie, średnio biorąc to się wie. Gdy miałem trzydzieści lat, koledzy w biurze, starsi o dziesięć lat, na moje "przechwałki", że jeżdzę na nartach mawiali-zobaczysz jak będziesz czterdziestkę! Gość czterdziestoletni, pięćdziesięcioletni dobiegający do tramwaju, który za chwilę ruszał, był ewenementem. Teraz zapewnie w większości też, tylko że nie musi, bo jeździ furą. Pozdrawiam
-
Witam Od trzech tygodni nic nie robię, bo cały dzień mi zleci na ćwiczeniach. Mam do wykonania od 12-15 różnych. Każde 10,12 powtórzeń. I tak trzy serie w ciągu dnia. Rowerek na rozkręcenie kolan przed ćwiczeniami. Do tego spacer godzinny nieco pod górkę, b niewielką i z niej. Jest widoczna duża poprawa. I zamierzam za jakieś dwa tygodnie nieco się poślizgać ze stabilizatorem. I tak się zastanawiam, co można wieku 50+ osiągnąć. Wszędzie w sieci są młode ciała się rehabilitujące. A ja już należę do kategorii weteranów, w której należy jeszcze dołożyć ćwierć wieku do ww. Może są u kolegów jakieś doświadczenia, dla wzmocnieania ducha kontuzjowanej "młodzieży", która nie wyobraża sobie życia bez nart. Pozdrawiam
-
Witam Ależ ja tylko odpowiadałem, co to było wyklepanie. Może teraz jest to inaczej rozumiane. Tak oczywiście, ja też to zauważyłem, że teraz są nowe technologie. Może nie chodzi o drewno, bo sie w nartach używa jeśli sie nie mylę topoli. A dawniej Szaflary produkowały z hickory, której stosy się sezonowały koło zakladu, widoczne, gdy jechało się na narty do Zakopanego. Sa różne włókna(węglowe), inne zapewne kleje itp. Faktem jest że i stoki są inne, jak pisał Fred. Narta nie jest tak przeginana. Pozdrawiam
-
Witam Koledzy są za młodzi, by wiedzieć więcej o wyklepaniu. Jedynie felix... Wyklepana od klepania po stokach. Kiedyś próbowałem kupić kilka razy na giełdzie w Rotundzie w Krakowie(b znana giełda), narty po zawodnikach. Zakopiańczycy studiujący w Krakowie opylali takie narty. Łaty na ślizgu to nie był problem. Ale narta nie miała żadnej sprężystości. Nawet traciła Camber. Narty z Szaflar(fabryka ) już po kilkudziesięciu dniach na stoku wyraźnie praciły na sprężystości. Po dniu jazdy też miękły wyraźnie. Później jak odpoczęły miały większy Camber(by ktoś z ery karwingu zrozumiał o co chodzi). Teraz mam np Slalomki Voekla i mają już ponad sto dni na stoku, ale sprężystość ich jest bez zarzutu. To wyklepanie to jest strata sprężystości. Narta mięknie, zachowuje się jak narta dla początkujących. Nie chodzi o rozwarstwianie,, zniszczony ślizg, krawędzie. Bo może wyglądać "ładnie." na zdjęciu. Ale jak się ją weźmie do ręki to sprawa się wyjaśnia. Stąd jest ryzykiem kupowanie używanej narty przez internet, bo nigdy nie wiadomo ile ma kilometrów za sobą, przegięć itp. Narta jest tak jak resor i materiał podlega zmęczeniu. Mogą w strukturze pojawiać się jakieś mikropęknięcia, rozwarstwienia. Pozdrawiam
-
Buty narciarskie - problem z klamrami.
Veteran odpowiedział JachuWojtan → na temat → Dobór innego sprzętu narciarskiego
Witam Zapinać jak radzą przedmówcy. Gdy but jest sztywny, pierwszy zjazd, nie zapinać mocno. Potem się noga rozgrzeje, but ułoży i zmięknie, wtedy można dociągnąć. Klamry mają takie jakby nity, na których się obracają. Do środka klamry chowa się element do dokładnej regulacji. Te nity są delikatne i bardzo łatwo je "wyrobić"(zerwać), przy zapinaniu na siłę. Robi się wtedy problem, bo klamra się urywa. Miałem takie doświadczenia. Przy okazji jam mam już drugą parę takich Nordic. W pierwszej purywały się te nity. Zastąpiłem małymi śrubkami, ale to jest nieco zegarmistrzowska robota. Pozdrawiam -
Witam Balans - słowo klucz. Przepustka do lepszej jazdy. Nigdy nie robiłem ćwiczeń na równowagę, na stabilność przed sezonem na nartach. Nigdy ich nie robiłem, bo też nie miałem potrzeby. Mój balans na nartach, dla moich amatorskich potrzeb, był zupełnie wystarczający. Czułem zawsze jak się zachowuje moje ciało w różnych dynamicznych układach i co należy robić, gdy pojawiło sie jakieś zakłócenie, wynikające z nieprzewidzianej sytuacji na stoku. Ostatnio oglądałem na TV Servus program poświęcony "walce" o jedną setną sekundy. Wśród ćwiczeń zawodników, conajmniej kilkanście procent jest poświęconych tylko równowadze. Dzisiaj mnie to też dopadło. Rehabilitacja kolana po artroskopii. Lewa noga bez ACL od lat i cześciowe usunięnie łąkotki przyśrodkowej. Zaplikowano mi ćwiczenia na stabilność. Maszyna, która posiada okrągłą płytę ruchomą i tak trzeba stać z lekimm ugieciem nóg, by prowadzić punkt na ekranie w okeślony sposób, nie trzymając sie rękami. Ćwiczenia z nogami na półkulach, na batucie. Nawet proste przekładanie nóg na niestabilnym podłożu, przez przeszkody, okazało się też i dla zdrowej nogi nieco kłopotliwe. Ale będę pracował nad równowagą mając nadzieję, że przyniesie mi to dodatkowe korzysći na nartach. Zawsze jeździłem stosunkowo miękko. I dobrze wyczuwałem śnieg pod stopami. Teraz powinno byc jeszcze lepiej. Pozdrawiam
-
Tepić czy nie tępić dzioby i piętki ?
Veteran odpowiedział boogymen → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Witam Świerzbi mnie język, by wziąść udział w dyskusji(przynajmniej pojeżdżę teoretycznie). Nie chciałbym rozszerzać tematu, ale mam teraz problem z kątem. To dla mnie ważniejsze niż tępienie(otępianie), czego nigdy przy biszkotach nie stosowałem. Owszem pamiętam tępienie na boazerii. Kilka razy ostrzyłem te ostatnie w Szczyrku w warsztacie u mistrza narciarskiego Mysłajka, który miał( i może ma ) ten warsztat niedaleko kolejki na Skrzyczne. Mistrz po zdjęciu narty z maszyny, dopieszczał krawędź ręcznie kątownikiem. A potem brał pilnik(i horror!) tępił przy dzióbkach ostraą krarwędź. Horror raz zrobił się dopiero na Bienkuli, po takim ostrzeniu. Myślałem że się zabiję przy pierwszym zjeźdze. Narty tak gryzły śnieg swieżo naostrzonymi krawędziami, że za czorta nie chciały skręcić(te ołówki!). Jakaś genialnia myśl mnie naszła, że należy bardziej delikatnie inicjować skręt i poszło. To pikuś(dla mnie) to tępienie. Poważny problem to ten kąt, u mnie i żony taki sam, o którym pisałem. Całe 86,5 st. Teraz co mam robić, gdy w kolanku ruina. Może zmniejszę w slalomkach do 88 st. Nowy Code czeka, jak sądzę z kątem, prostym. Żonie nie będę może zmieniał. Nie wie jaki ma kąt. Dzisiaj woziła się na Mosornym i nic mi nie zapodała(jak mówią), że narty się za bardzo czepiały się stoku. Być może wpadnę niedługo w ciężkie kompleksy. Wydawało mi się zawsze, że jako amator dość przyzwoicie się ślizgam. A tu takie dyskusje(może braku jazdy), jak bym był w towarzystwie kolegów z kadry austriackiej. Pozdrawiam -
Witam Fred ja to wiem. Z dziesięć kilo za dużo. Utzrymuję się na tym samym poziomie, co jet też trudne. Piję herbatę bez cukru. Jem prawie kilogram jabłek dziennie( b lubię). Naprawdę mało jem. Ale trzeba byłoby się głodzić i pracować ciężko fizycznie. Miałem taki incydent w życiu, że ciągu dwóch miesięcy straciłem prawie 15 kg. Ale to były czasy noszenia worów w górach, połączonych z brakiem apetytu, co raczej ograniczało możliwości transportowe. O "fruwaniu" typu Harpia to myślałem jeszcze parę lat temu(o naiwność!). Teraz mi wystarczy "dostojna" jazda, pasująca do wieku i resztek włosów(siwych). Pozdrawiam
-
Witam Nie przeczę, że można się wielu rzeczy nauczyć, nie wnikając w ich istotę. Przykładem jest dziecko w piaskownicy, które uczy się od swojego kolegi obcego języka. A ja lubiałem zawsze "wniknąć" i stąd moje zapędy teoretyczne, które być może wzbudzają zaniepokojenie u niektórych kolegów. Za co bardzo przepraszam. Gdy dawniej jeździło sie z konieczności i ciągle na tym samym stoczku, czy aby zjechać, to trzeba było podejść, to ogarniała człowieka nuda. Więc wymyślało sie różne zabawy. Obroty przy zatrzymywaniu się, jazdę na jednej narcie, maksymalną ilość na sekunde drgawek w kolanach, prowadzacych do inicjacji skrętu itp. Dalsza specjalizacja prowadziła do baletu na śniegu, ale to Mitka poletko. Zbierałem przez lata pewne praktyczne doswiadczenia. Nieco, przy tym, poczytało się w książkach, jak to jest z tym ciałem w czasie jazdy, skrętu. Co się napina, co rozluźnia. Jak pojawił się internet i myśl powędrowała za ocean(pisałem, że kochają się w takim rozważaniach), to dopiero otworzyły się horyzonty. Supinacja, pronacja, HH i inni. Na marginesie HH, nie ze swojej winy, wprowadził mnie na manowce. Ta inicjacja skrętu, którą propagował nie bardzo się nadawała dla sześdziesiecioletniego chłopa. Do młodego owszem, szczególnie o żółtym kolorze skóry. Oni są elastyczni jak koty. Ciągle jednak uważam, że warto się pobawić własnym ciałem i nieco wniknąć głębiej, by uniknąć pułapki tramwajowego stylu jazdy i wkładania biodra. Pozdrawiam
-
Witam By mnie nie posadzać o herezje, to wyjaśniam, że można zainicjowac skręt tylko przez pewne napięcie mięśni w stopie. Robiłem to na płaskiej części Mosornego Gronia. I można go pogłębic, gdy stok robi sie strommszy, ale już nie samymi stopami, tylko kolanami i biodrem. To jest nieprzydatne przy szybszej jeździe, ponieważ reakcja(skręt) jest wolna. Także nie da sie tak raczej skręcić, gdy stok będzie bardziej stromy, gdzie trzeba zangażować inne elementy. Prosze jednak pobawić się swoimi nogami(ciałem) na stoku. Mozna wyciagnąć z prostych ćwiczeń całkiem ciekawe wnioski. Pozdrawiam
-
Witam Dostałem po wyjściu z kliniki ortopedycznej taki wspaniały opis lewego kolana." Zastarzałe uszkodzenie więzadła krzyżowego przedniego. Uszkodzenie łąkotki przysrdokowej typu "rączka od wiadra" Niestabilność przednia. Chondromalacja 2 st. kłykcia przysrodkowego kości udowej i kłykcia przyśrodkowego kości piszczelowej". Opis z rezonansu" ACL praktycznie niewidoczne. Uszkodzenie więzadła przedniego rzepki w zakresie bliższego, jak dalszego przyczepu" i inne "pocieszajace" w informacje. Rehabilitat, przeczytaniu tego wszystkiego - pan nie powinien chodzić! I nic pana nie bolało w przyszłości? Nic, tylko od czterdziestu lat 'wylatywała"łąkotka" i sobie ją wprowadzałem. Ale były to lata po 30 dni na nartach i nieraz wiecej i się nie leniłem. Ostatnie parę lat to ponad 20 dni sezonie. Jeszcze 15 lat temu mogłem zejść w górach w pionie 2 km w ciągu dnia i chodzić po 10-12 godzin. Teraz jedna trzecia. A co z nartami w ty sezonie, w marcu. Nie bardzo to widzę. Ale niech pan doktor... Pan doktor-niech pan jedzie na narty(wie o naszym wyjeździe). Zmian zwyrodnieniowych pan nie cofnie. Więc będę sie rebilitował i zacznę narty delikatnie w połowie lutego. Nikt mi nie powie, poza mna, czy kolano jest gotowe na stok. Nic sie w nim nie zmieniło w sposób zdecydowany. Tylko wycięi kawałek łąkotki. Żadny inny element nie został uszkodzony. A tak intensywnie to kolana nigdy nie ćwiczyłem, jak teraz. Wzmocnię obydwa i odpuszczę w wygibasach na stoku. Ale zachodzę w głowę, jak można było z taką ruiną jeździć i to dość intensywnie. I nic o tym nie wiedzieć. Całe szczęście, że zostało zablokowane w łóżku, a nie na lodowcu(choć raz to sie zdarzyło na lod Presena). Pozdrawiam