Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Reymonta 17 ?. Jeśli Studium Wojskowe AGH to może miałeś zajęcia z podpułkownikiem Winkiem(stary wyga wojenny). Opowiadał "interesująco" adeptom na przyszłych oficerów o walkach ulicznych w czasie II wojny światowej. Najlepszą bronią była zaostrzona z boku łopatka saperska. Pełniła role gilotyny. Ten akademik, to była twierdza w czasie wydarzeń w 1968 roku. Oblepiona robionymi ręcznie plakatami, których treść nie była mile widziana przez władze. Codziennie rano przejeżdżała ul. Reymonta "Warszawa" a z jej z okienka sterczała lufa kamery. Gdzieś w przepastnych archiwach są zapewne filmy z tego radosnego okresu. A brydżystów w tym akademiku było sporo, siedzących często do białego rana. Pozdrawiam
-
Szarpanie wewnętrznej krawędzi przy jeździe na wprost
Veteran odpowiedział pawelw → na temat → Nauka jazdy
Witam Mogę sobie wyobrazić taką sytuację. Zresztą jeszcze na pierwszych karwingach, w czasie wyjazdu na początku maja na Kitzsteinhorn miałem takie uczucie niepewności, gdy przyzwyczajony do "ołówków" próbowałem spore odcinki jechać szusem na bardziej płaskim terenie. Doszedłem wtedy do wniosku, że jazda dokładnie na wprost jest niebezpieczna na tych nartach. I dlatego należy je zawsze prowadzić ustawione pod kątem(choćby niewielkim) w stosunku do powierzchni śniegu. I wyraźnie pod stopą czuć, że jedzie się na narcie zewnętrznej. Brak tego wyraźnego czucia(na zewnętrznej) może skutkować, że zostaje na moment obciążona narta wewnętrzna(nierówność stoku) oraz pochylona, nieco na zewnętrzną krawędź, nagle pociągnie za sobą jej nogę. Robią się nożyce. Zewnętrzna narta jedzie własnym torem, a wewnętrzna zacieśnia skręt. Zjawisko bardzo niebezpieczne, gdy jedzie się na wprost(w linii spadku terenu) szusem. I oczywiście narty o małym promieniu, krótkie są najbardziej niebezpieczne. Pewne rodzaje śniegów, tzw. "łapiące" za krawędzie zwiększają też wyraźnie to niebezpieczeństwo. Nogi też mogą się do tego, być może, przyczyniać. Nogi kawalerzysty, to kolana daleko od siebie. Narty szusem jadą bardziej na swoich zewnętrznych krawędziach. Jedna z nart może nagle pociągnąć łuk. Kolana blisko siebie(nogi X) to jedzie się bardziej na obu wewnętrznych krawędziach nart. Też być może, któraś narta "zaskoczy". Nie mam w tych sprawach doświadczenia. Zresztą nigdy takie odjazdy narty mi się nie zdarzały. To, co na początku, to tylko było pewne uczucie, a nie odjazd, prowadzący do upadku. Pozdrawiam -
Witam Prognoza dla Mrągowa na dwa tygodnie. Natomiast pogodę w połowie maja przewidzieć może zaprzyjaźniony góral z Rucianego. Ew. należy skorzystać z portalu jak niżej, zakładka "history+". Ale to tylko, jaka była w tym okresie w minionych latach. Na takich danych bazują wszyscy mieszkańcy gór i dolin. Pozdrawiam https://www.meteoblu...?fcstlength=168
-
Witam Ale umiejętność łączenia liczb(dane o atmosferze) to właśnie wiedza meteorologa. Meteorologa wykształconego, czy też amatora, który się dokształca. Ja po studiach pracowałem, nieco z przypadku, w Instytucie Meteorologicznym(PIHM) w oddziale w Krakowie. Zajmowałem się starymi radarami, które były używane w programie badań wiatrów w atmosferze na wysokościach ok. 40 km. Ale miałem kolegów fizyków za ścianą , którzy specjalizowali się się w fizyce atmosfery. Byli też tacy co pracowali w biurze prognoz. Wtedy dane z dalekopisów(z posterunków meteo) były nanoszone ręcznie na mapy prognoz. Teraz tych danych jest bez porównania więcej. I stąd bez komputerów(które też się zatykają) nikt tego nie byłby w stanie ogarnąć. Ale też prognozy są coraz bardziej dokładne(krótkoterminowe). Z prognozami długoterminowymi jest zupełnie inaczej. Atmosfera to jeden wielki "chaos". Jak pracowałem, to już wtedy poszukiwano jakiejś teorii, na której bazując można byłoby przewidzieć, co będzie w przyszłości. Bez takiego "narzędzia" nic nie da się zrobić. Można bazować na bieżących danych i na pewnym tle historycznym. Tło historyczne daje dobre wyniki, dla terenów, gdzie zmiany w pogodzie w ciągu roku są niewielki(przykład strefa pustyń). Tak mi zostało to zainteresowanie meteorologią do dziś. Potrzebna mi była w górach i na narty. W kilka latach, na Mazurach na łódce, też sobie coś tam poczytałem dla żeglarzy. Nie wierzę w cudotwórców w żadnej dziedzinie. Wierzę w naukę i doświadczenie na niej oparte. A, że jakiś oczytany magik, zastępuje dla kogoś tysiące specjalistów(którzy też toczą nieraz zaciekłe dyskusje) w jakiejś dziedzinie, to jego sprawa. Tylko niech mi nie wmawia, że mam mu wierzyć. Tak nisko jeszcze nie upadłem! Pozdrawiam
-
Witam A kto to jest ten Mamad? Jakiś super góral? A ja naiwny wierzę w instytuty, super komputery, modele, kamery z kosmosu... Z których korzystają najtęższe głowy meteo na całym świecie. I nie mogą sobie poradzić, co będzie za dwa tygodnie w Koninkach. A tu na obrzeżu tego wszystkiego działa sobie taki super meteo... Tak to jest czasami, gdy całą wielką Medycynę zastępuje skromny człowiek, oglądający pod lampą mocz w butelce. Pozdrawiam
-
Ile sezonów wytrzymują w dobrej kondycji narty
Veteran odpowiedział Dany de Vino → na temat → Narciarstwo
Witam Ja kończę na czwartym. Potem już jest za szybko! Pozdrawiam -
Witam Oglądam też często w Esporcie wyścigi kolarskie. Coś autentycznego w telewizji. Lubię śledzić ich walkę. Chwilowe ucieczki, puchnięcie na podjazdach. Zawsze podziwiam jazdę w stadzie. Pięćdziesiąt na godzinę i gość przy gościu. Lata praktyki. Widać jak się wiosna rozwija w Hiszpanii, Włoszech. Widać jak bardzo się interesują kolarstwem w Emiratach. Śladu człowieka na poboczu. Jak już stoi, to czarny "gastarbajter'. Dziś w Flandrii zapierniczali spore kawałki po kocich łbach i jeszcze do góry, wąska dróżką. Że te rowerki im się nie rozlecą. Facet ma do góry, i po kamieniach, i grzeje trzydzieści na godz. Podglądałem im buty. Ostatnio kupiłem sobie takie na rower. Jako człowiek delikatny z natury mam dwa amortyzatory i siodełko żelowe. Z pampersa zrezygnowałem. Wszystko to, by lepiej przygotować się do przyszłego sezonu. Ładna pogoda-rower zewnętrzny. Brzydka-rower wewnętrzny. Pozdrawiam
-
Witam Najlepiej sprawdzić na sobie. A nie poszukiwać naukowców po świecie. Siedząc, dawnymi czasy w biurze, przy komputerze, wypijałem z nudów do pięciu szklanek herbaty dziennie. Parzoną ją wtedy przez wsypywanie "wiórków" do szklanki. Z troski, o przerost brzucha, była nie słodzona. Cytryny w tym okresie naszych dziejów "rzucali" tylko na wielkie święta do sklepów. Efekt po miesiącach tej kuracji był nieprzyjemny. Ponieważ ta roślina zmniejsza ruchy perystaltyczne jelit. Więc jak ktoś to zauważy, to niech pamięta o tym poście... Pozdrawiam
-
Witam Korzystam często z "meteo.blue". Moim zdaniem najlepszy portal meteo. Ale, wystarczy popatrzeć na prawdopodobieństwo określonych warunków na następne dni. Na dwa, trzy dni do przodu są to wartości powyżej 50 %. Czyli nieco powyżej na dwoje babka wróżyła. Na tydzień, dwa do przodu to są wartości prawdopodobieństwa kilkanaście do kilkudziesięciu procent. Np. dwadzieścia procent prawdopodobieństwa- co to znaczy. Nic nie znaczy. To wróżenie z fusów. I tak jest ciągle. Więc pytania na forum, co będzie za miesiąc w Austrii, w ..., są całkowicie bez sensu. Najlepsze prognozy podaje wtedy stary, miejscowy pasterz owiec. Panie wtedy, to ... Zalecają - by dokładniej określić co będzie- tzw. Multimodel. To jest z dziesięć modeli pogodowych, dla danego miejsca. Bazujących na bieżących i "historycznych" danych. Na trzy, sześć i siedem dni. Dają niezłe wyniki, gdy wszystkie krzywe temperatury, opadów, kierunków wiatru są zgodne na najbliższy okres. Czasami jednak są wyraźnie różne. Jest jeszcze jedna metoda określania pogody na najbliższy okres. Sat24. I widok chmur nad Europą z satelity. Gdy to się połączy z sytuacją baryczną(izobary) i widokiem całej prawie zachodniej i środkowej Europy bez chmur, to sobie można postawić prawie stuprocentową prognozę na następne dni. Będzie lampa! Podobnie jest, gdy silny wyż stoi ze środkiem nad Moskwą. W lecie lampa. W zimie lampa i mróz. Natomiast niżowe wiry nad północnym Atlantykiem w zimie powodują ciągłą wędrówkę frontów na Zachodnią i Środkową Europą. Zbliżający się do Polski front, to napływ cieplejszego powietrza z południa. Przejście frontu-opady. Po przejściu chwilowa zima i często słońce oraz puch w górach. Pozdrawiam
-
Ile sezonów wytrzymują w dobrej kondycji narty
Veteran odpowiedział Dany de Vino → na temat → Narciarstwo
Witam Dlaczego do kosza? Po latach użytkowania i samodzielnym ostrzeniu doszedłem do 1 mm. Ręczna próba dowiodła, że duch sprężystości z nich nie uleciał. Ostatnio używane na Mosornym w miłym towarzystwie. Takie narty są szybsze. Kiedyś była koncepcja ślizgu, wykonanego całkowicie z metalu(wtedy, gdy pojawiły się "metalki"). Genialny pomysł. Nie trzeba smarować(kto smaruje sanki?). Odporne na zarysowania. Ale się słabo ślizgały. To samo z szeroką krawędzią. Ma ślizg gorszy od kofiksu. Pozdrawiam -
Szarpanie wewnętrznej krawędzi przy jeździe na wprost
Veteran odpowiedział pawelw → na temat → Nauka jazdy
Witam Jeśli ślizg po maszynie został obniżony miedzy krawędziami, to jest horror. Taka narta ma ogromne kłopoty, by się ślizgnąć(na ślizgu). Jeśli się dołoży to tego technika jazdy(częste szuranie, jazda na narcie wewnętrznej itp), to można się pięknie załatwić na stoku. Ta technika jest bardzo istotna, ponieważ mieliśmy z żona, założony przeze mnie kąt 86,5 st przez wiele lat na nartach. I nic nigdy się nie działo. Nie było żadnych przypadkowych "zaczepień" krawędzi i wejścia samoczynnie narty w łuk. A wiadomo, że czym ten kąt jest mniejszy, to jest większe ryzyko zaczepienia. Stąd podniesienie krawędzi od strony ślizgu łagodzi ten problem. Może warto czasem po maszynie przyłożyć metalowa cyklinę do ślizgu i przejechać wzdłuż narty, by przekonać się , czy ślizg jest splanowany i czy krawędzie są z nim zrównane(nie wystają nad ślizg). Maszyny w serwisach mogą być wspaniałe. Tylko serwisanci są czasem przypadkowi. Pozdrawiam -
Szarpanie wewnętrznej krawędzi przy jeździe na wprost
Veteran odpowiedział pawelw → na temat → Nauka jazdy
Witam Jedzie szusem, narta łapię wewnętrzna krawędź! Są dwie wewnętrzne krawędzie. Wewnątrz nart! Jak chwyci jedna z nich, to narta skręca do środka, a nie na zewnątrz! Jeśli się jedzie szusem, to może chwycić krawędź zewnętrzna jednej narty. Wtedy ta narta pociągnie nogę na zewnątrz. Narty się rozjadą nożycowo, co jest bardzo groźne. Gdyby narciarz był na tyle sprawny, że potrafiłby podnieść druga nartę(tą jadącą jeszcze prosto), to pojechałby na wewnętrznej narcie ( jej wewnętrznej krawędzi). Coś tu kolega pokręcił! Przygotowuję narty sam od wielu lat. Wystarczy nieco smykałki do majsterkowania i nic nie można zepsuć. Mając parę narzędzi założy się dokładnie kąt. Wszystko widać. Cyklina przyłożona na ślizg i widać czy jest płaski, czy wypukły. Jest problem z nartami, o które ktoś dbał raz na sezon, albo rzadziej. Krawędź zaokrąglona. Wżery. Ślig wypukły. Wtedy konieczna maszyna, by zebrać sporo krawędzi doprowadzając do odpowiedniego kąta. Ślizg trzeba splanować, czy zrobić na nim strukturę, jak ktoś chce. Jakieś wklejki na duże dziury, oraz właściwy klej, jak i doświadczenie serwisanta. Dla mnie to dziwny temat! Narty tak załatwione w serwisie, że każda jedzie sobie swoją drogą. Nie do wiary! Narty po serwisie mogą być bardzo niebezpieczne na wiosennym tępym śniegu. Bardzo łatwo łapią krawędzie, szczególnie ostre. Ale o tym się powinno wiedzieć. I po pierwszym skręcie wszystko się wyjaśnia. To jest temat primaaprilisowy! Pozdrawiam PS. Mogę jeszcze dodać, że się ma nogi nie zdeformowane w jeździe na koniach. I że ma się się właściwie wyregulowany canting w butach. -
Witam Bardzo dobry materiał. Rozszerzając go nieco wyjdzie podręcznik dla ambitnych. Weźmy pod uwagę taki skręt "oszczepniczy"(tak lubię go określać). Ćwiczyłem owszem. Ale stok był łatwy, śnieg nie zryty. Nudne, ale kształcące. Za bardzo bolą nogi, ponieważ pozycja jest mimo wszystko wymuszona. Jakąś minimalna biegłość na tym stoczku jednak uzyskałem. Ale pozostały trudniejsze miejsca. Śnieg nierówny jednak bardzo utrudnia tą ewolucję. Stromizna też nie sprzyja. Narciarze z lewej i z prawej zakłócają jego idealny przebieg. Szacowałem, że wyraźniejsze postępy w tym elemencie muszę poświęcić cały sezon. Cirka 20-30 dni. Przekładanie kijków za plecami tez mi wychodziło na równym i płaskim terenie. Na odsypach nawet nie próbowałem. A należało tu ćwiczyć, by był jakiś efekt. I to znowu przez cały sezon. I tak było ze wszystkim. Po łebkach. Z butami podobnie. Cóż prostszego, gdy trzeba wychylić kolanka bliżej dziobów. Włożyć coś z tyłu buta i sprawa załatwiona. Większe zakrawędziowanie, to należy podregulować canting, mimo że się ma nogi proste. Pozdrawiam
-
Witam W czasie wspinaczki skalnej dawniej używano(ok. sześćdziesiąt lat temu) ciężkich butów z vibramem. Podeszwa była sztywna i taka, że brzegiem buta można było stanąć na malutkim występie skalnym(takim na kilka cm). I but trzymał. Bardziej miękki się zsuwał. Poza tym buty te dobre były do marszu w piargu, śniegu. W czasie dojścia i powrotu pod ścianę do wspinaczki. Jak się pojawili tylko specjaliści od wspinaczki skalnej. Zresztą tylko wspinający się po skale. Polowali na takie drogi po świecie. Mam takiego w rodzinie. Często wyjeżdżającego do Maroka, Hiszpanii, czy Chorwacji. To zaczęło się stosować "kleterki". Od niemieckiego "Klettern"(wspinać się). Lekkie butki z gumową podeszwa, przypominające baletki. Problem jest taki. Przy coraz trudniejszych drogach, powiedzmy powyżej "sześć' wspinacz ma do dyspozycji zupełnie minimalne występy skalne. Czasem szczeliny na wciśnięcie palca, palców. Czasem szersze, że można wcisnąć czubek buta(kleterka). Dużo jest czasem takiego wspinania, że buty pracują na "tarcie". Gość, np zaklinował palce w szczelinie, buty płasko na skale. Która jest szorstka. Gdy pochylenie ściany jest rzędu 70 st. lub mniej tarcie pod butami jest takie duże, że się nie ześlizgują(wspinacz jest odchylony od ściany). Sadzę, że można nawet dużym paluchem stopy, wyczuć jakiś mini orzeszek skalny. Tak więc buciki maja znaczenie. Magnezja w woreczku też. Treningi, by wisieć w nieskończoność na jednym zgiętym paluszku, też. Albo tak ścisnąć obły chwyt, by sok z niego ciekł. Wielki zasięg rąk i nóg i też ma znaczenie, ponieważ czasem decyduje jeden chwyt, by pokonać kluczowe miejsce. Chudy facet to mniejsze obciążenie. Pozdrawiam PS. Dla Jana. Mówiąc o sprzęcie miałem na myśli całość. W tym również buty. Liny i resztę sprzętu się nie używa w czasie wspinania( z wyjątkiem stanowiska asekuracyjnego). Nie wolno się wspomagać liną(np. partner napina, by ułatwić przejście trudniejszego odcinka). Chociaż jak wspinacz idzie na tzw. "pierwszego", to napięcie liny, która przechodzi przez wyżej znajdujący się karabinek, daje chwilę oddechu, gdy miejsce, gdzie się stoi jest bardzo niepewne. Słabszy partner idący na "drugiego" jest czasem przeciągany liną po drodze wspinaczkowej.
-
Witam To jest właśnie to! Każde nowe pokolenie uważa, że osiągnięcia poprzedników zasługują tylko na śmiech. Każde następne powie o tych, co dzisiaj... Ale do historii przechodzą tylko pierwsi. A gdyby tak przyłożyć do wyniku warunki w jakich przyszło uprawiać dany sport. Sprzęt jakim się posługiwano. A powinno się to robić! To być może ci dawni zasługujący na politowanie, dawali z siebie znacznie więcej. Biegun Południowy zdobył Amundsen z ekipą. I o nim będzie się pamiętać, a nie setkach takich, co "przelecieli" szybciutko ten kontynent na nartach. Pozdrawiam
-
Witam Potrafisz udowodnić jakoś tą różnicę. Przecież to klasyfikacja takich "kosiarzy". Rozumiem Twoje zauroczenie, jeśli jesteś jednym z takich co "koszą" miejsca nie do przejścia. Ale też jest prawdą, że jak ktoś zrobi nową "drogę', czy wyprostuje starą, to sobie może wypisać swój stopień. Dopóki nie znajdą się następcy, którzy go pozbawia chwały. Taka zabawa trwa od dawna. Szczególnie, że to jest takie medialne. Pozdrawiam
-
Witam Spokojnie na to popatrz. Ponieważ się zapalasz. Mając małe podstawy, poza oczytaniem. Szaleństwo wspinaczkowe, ze stopniami idącymi w górę, rozpoczęło się, gdy nastąpił postęp w sprzęcie. Uprzęże, różne gadżety rozporowe w szczelinach, zamiast kołków. Liny pochłaniające więcej energii. Itd. Wcześniej drogi klasyfikowano na klasyczne i z ze sztucznymi ułatwieniami. Klasycznie należało przejść trzymając się tylko skały rękami i nogami. Lina, hak służyła tylko do ewentualnego zatrzymania upadku. Sztuczne ułatwienia to wspinaczka w terenie, gdzie żywcem nie dało się czegoś chwycić, czy stanąć. Więc, były dwie krótkie drabinki, deska pod dupę, by czasem usiąść. I te drabinki wieszało się na hakach, albo nitach, gdy już nie było żadnych, najmniejszych szczelin i tak pokonywano gładki kawałek skały. Ale jak się pojawiła możliwość latania(odpadnięcia od skały) bez szkody dla zdrowia, to nowa generacja sportowców(celowe treningi siłowe, wytrzymałościowe) zaczęła odhaczać drogi hakowe. Jak ktoś odhaczył, to już nie można było przejść po tej drodze ze sztucznymi ułatwieniami, bez uszczerbku na honorze. I wtedy tez zaczęło się szaleństwo ze stopniami. W Tatrach posługiwano się skalą I-VI. Jedynka to droga, na której doświadczony turysta górski poradzi sobie. Z tym, że może być eksponowana. Gdyby nie przepisy parku, to takimi drogami można zaliczyć wszystkie szczyty w Tatrach Wysokich. Piątka(nadzwyczaj trudna), szóstka(skrajnie trudna). Gdyby zwykłemu człowiekowi pokazano kawałek skały z szóstką i powiedziano, że tu można się wspiąć, to powiedziałby- niemożliwe, to gładka skała. Ale szaleństwo w stopniach się zaczęło. Jak ktoś odhaczył drogę, to ją klasyfikował. I tak rosły VI+, VI.1, VII itd. Co to jest VIII to tylko wie autor przejścia. Jak kilku przeszło te osiem, to kolejni starali się nieraz obniżyć stopień. Nie mam pojęcia, co to jest "osiem", czy "siedem plus". Wiem jak wygląda skała. I moją granicą było V. I dlatego przestałem się wspinać. Może na szczęście, ponieważ nie pisałbym teraz o tym na forum. Nie podziwiam solistów. I nie będę. Życie i góry są zbyt piękne, by pozbawiać się ostatniej szansy, jaką jest asekuracja. Bardziej od solo wspinaczy rozumiem tych, co po wieżowcach. Jak robią to dla pieniędzy na utrzymanie rodziny. Pozdrawiam
-
Witam Wnuk(Kuba) sfilmował swoją "instruktorkę" Babcię w Jurgowie. Pozdrawiam
-
Witam Ćwiczenia się odbyły. Dołączył do nas Kuba, 100 mm pod butem. Udało mu się osiągnąć max speed - 47 mil/h(chyba lądowych). Następne ćwiczenia w przyszłym sezonie. Pozdrawiam
-
Witam Wybieram się z żoną jutro do Jurgowa, by zakończyć sezon, wpatrując się zaśnieżone Tatry. Nie byłbym aktywnym seniorem, by ograniczyć się tylko do gapienia na góry. Mam w planie aktywną pracę nad sobą. Tym razem zabieram Code. Będą udawały GS z 18 m radiusem. Stok do takiego radiusa jest dobry. Jak zwykle mam wzór do imitowania z nieco wyższej półki. Reilly. Znalazłem stosowny film na YT. Pozwolę sobie zacytować kilka jego wskazówek w kolejności, w jakiej będą się ukazywały na filmie: "Warming up with longer rounder turns and loose boots to get my ankles activated" -rozgrzewka w czasie dłuższych, zaokrąglonych skrętów i z luźniejszymi butami, by zaaktywizować stawy w kostkach. To już ćwiczyłem na Mosornym. Wczoraj na Skrzycznym butów nie miałem luźnych. Ale też nie tak dopiętych, jak jakiś z PŚ. A po rozgrzewce. "Trying to blend roudness with speed(contradictory J know)" - próbować pożenić zaokrąglenia(skrętów) z szybkością(wiem, że to są przeciwieństwa). Moim skromnym zdaniem to prawda. O czym przekonałem się fisie. "...to take a more direct entry into next turn " - wejść bardziej "prosto" w kolejny skręt. To wymaga wyjaśnienia. Ja rozumiem, że to jest to, o czym mówią komentatorzy na forum, powtarzając za trenerami. Ciągle kierować narty w dół, a nie podkręcać pod stok za długo. Wiem o tym, tylko się boję, jak jest za stromo. Pozdrawiam
-
Witam Dzieci zjeżdżające z e stromych tras to inne zagadnienie niż dorośli. Kwestia wyobraźni, a przede wszystkim, krótkie narty, łatwo skręcające pod małym człowieczkiem. Lub nawet pług przez cały stok. Dorosłemu się narty rozpędzą, Szczególnie dłuższe narty, które jest trudniej "obrócić" na stromszym stoku. Główna przeszkoda, to czy stok będzie miękki,czy twardy. I czy jak będzie twardszy, to czy będą miejsca wyślizgane do "lodu" . W tym ostatnim przypadku jest najtrudniej. Czasami można zjechać z tego fisu, bez specjalnych trudności. Choć nie będzie to jazda przykuwająca wzrok. A czasami może to być ryzykowne. Dla w miarę bezpiecznej jazdy należy posiadać umiejętność głębszych skrętów na stromych ściankach. Mogą być ześlizgi. Ale skręty muszą być wyprowadzane "pod stok". Zamiecienie tylko piętkami nart, jest niewystarczające i wielce ryzykowne, ponieważ szybkość jazdy gwałtownie narasta. Na tym szczyrkowskim fisie najtrudniej jest poniżej Grzebienia(mocne przełamanie). W czasie zjazdu to zawodnicy tu oddawali spory skok. Szafrański z kolegą żartowali sobie kiedyś, w czasie relacji ze zjazdu w Esporcie, że przy tym skoku widać jezioro w Tresnej. Musiał by zjazdowiec lecieć na wysokości szczytów drzew. I to wątpliwe, czy by zobaczył to jezioro. Widać go dobrze ze szczytu Skrzycznego. Przed Grzebieniem można skręcić na Jaworzynę, jak napisał kolega. Popróbować można. Jak nie będzie bardzo twardo i "lodowato" to częściowo ześlizgami w skos stoku , skręt i znowu ześlizg...Mitek często pisze, co jest najważniejsze w początkowym okresie nauki. Jak się opanuje porządną jazdę równoległą na ściankach, to można zjechać z każdej czarnej trasy. Z wyjątkiem sytuacji, gdy warunki na niej będą nieco ekstremalne. Pozdrawiam
-
Witam Pierwsze to śniegu jest dużo. A konkretnie FIS do Dolin. Warstwa nie ma przetarć(podają 40-60 cm). Na Dolinach, do wyciągu, też jest jeszcze równo zasypane. Skręt na Jaworzynę z fisu. Tu jest miejscami na granicy przetarć. Kuba z babcią zrobili sobie jeden zjazd Ondraszkiem do Jaworzyny, Śniegu na trasie jest jeszcze dużo. Zamknięta jest czerwona trasa(dawna damska). Na słynnej ściance wychodzi ziemia. Poniżej Jaworzyny to tylko Doliny do przyjemnej, łatwej jazdy. Niżej śnieg się stopniowo kończy. I jeszcze niżej są tylko plamy. Dzisiaj u góry było do południa twardo. Temperatura rano minus 6 na górze. Niżej nieco cieplej. Ale do południa FiS był jeszcze twardy, z małą ilością zdrapanego pyłku. Na Dolinach było za pewnie bardziej miękko. Nie jeździłem, bo szkoda mi było czasu. Ale też dzisiaj był jeszcze w nocy mróz. Od jutra będzie coraz cieplej. Przynajmniej do niedzieli. Od poniedziałku znowu dwa, trzy dni ochłodzenia. Stoki Skrzycznego są odstawione od słońca. I na takim fisie, to jeszcze będzie można pojeździć ze dwa tygodnie. Jak nie pojawi się nagłe ocieplenie. Tak na marginesie podjechaliśmy w stronę Soliska. To co wystawione na słońce u dołu tras, to była ciapa. Golgota w cieniu wydawała się być zaśnieżona. Ale ile tu jest śniegu i czy nie ma przetarć, to z daleka nie da się stwierdzić. Za to parking przy kabinkach prawie pełny. Ale stok nie wzbudzał mojego zaufania. Ja przyjechałem rodzinką na narty. Nie ma lepszych nart w Szczyrku niż FIS na Skrzycznym! I długo mnie nie zobaczą Słowacy u siebie. Może kiedyś, tylko kiedy? Poza feriami, poza weekendami. Przy braku jakichkolwiek przetarć. Nie mówiąc o kamieniach. No nie za tą cenę! Ale dzięki sąsiedzi z południa! Ponieważ na Skrzyczne się nikt specjalnie nie pcha. Oby tak dalej! Pozdrawiam
-
Witam Jedziemy w silnej ekipie: Kuba, Babcia i n. podpisany! W kamerach wygląda pięknie. Pozdrawiam
-
Witam Ładna wycieczka na jeden dzień. Pozdrawiam
-
Witam Bardzo mnie zmartwił wpis Freda, o tym że nie miesza ślizgów z karwingiem. Niby proste. Ale to tak, jak przełączyć aparat na inne działanie. Pstryk i już jest! Jako człowiek techniki z zawodu(elektryczność) jestem przyzwyczajony do ścisłych definicji. Inaczej jest bałagan. Najpierw co to jest karwing. Jaka jest ścisła definicja tego stylu? Definicja ogólnie przyjęta, niepodważalna. Ja nie znam. Z obserwacji wynika, że w karwingu narty są ustawione pod kątem do powierzchni śniegu. Mówi się wtedy, że jadą na krawędziach. Nie tylko, na ślizgu też i nawet na boku narty. A zresztą robiły to też narty przedkarwingowe. Na samej krawędzi bym jechał, gdyby były ustawione pod katem 45 st. i wcinały się te krawędzie na ich szerokość. Mnie tak jadą na stromszym i lodowym stoku. Tylko nie zakręcają(Fred pamiętam radę, ale więcej będę ćwiczył w przyszłym sezonie). Czyli konieczne jest to zakręcanie. Te dwie kreski. I to prawie łączące się, przed i po zmianie krawędzi. Taka jazda nie zawsze mi się podoba. Widzę to z krzesła na Mosornym. Przypomina to tramwaj, o różnej szerokości torów. Tramwaj, który z natury rzeczy, toleruje raczej dłuższe i nie częste łuki. Mimo, że usilnie dążę do jazdy na krawędziach(jutro na przykład będę to robił w Szczyrku), to jednak w praktyce dużo mam z Morgana(podobieństwo stylu jazdy, a nie jego klasy). I uważam, że robi dobrą robotę, współdziałając z a_seniorem. Tak trzymać! Pozdrawiam