Skocz do zawartości

Veteran

Members
  • Liczba zawartości

    1 114
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Veteran

  1. Witam   My też staliśmy rano w kolejce. Skończyliśmy po drugiej. Mamy normę cztery godziny ok. 10 zjazdów(dzisiaj 12).  I raczej równy stok. To nie problem z jazdą po mocno zmuldzonym stoku. Tylko nie te nogi. I musi się je oszczędzać, by jeszcze posłużyły.   Pozdrawiam
  2. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam   Kilka moich doświadczeń z Kubą.   Jak miał dwa i pół roku(ur w lipcu), doszedłem do wniosku z żoną, że kupimy mu nartki plastykowe z kijkami. Pod stokiem ktoś z nas się nim opiekował. Pomysł był taki, że będziemy czasem go ciągnęli na kijku po płaskim, gdzieś z boku na ubitym śniegu. Jak będzie sam chciał się posuwać na nartach i odpychać kijkami to dobrze. Ale był raczej zdziwiony tym sprzętem  i po kilku próbach nartki nie były używane.   Trzy i pół roku. Dostał już "prawdziwe" nartki i buty. Używane(mieliśmy taki sklep w pobliżu ze sprzętem dla dzieci). Zrobiłem drążek z poprzeczką, imitujący orczyk, by go wciągać do góry na małej pochyłości. Kijki były małym problemem. Musiały być b lekkie, ale bez ostrych końcówek. To były normalne kijki dopasowane do wzrostu(np. ucięte). Bez pętli. Przyzwyczajał się to tego, by mięć kijki na szeroko rozstawionych rękach. Jeździł po osiedlu wzdłuż bloków, odpychając się kijkami. Czasem na pustej bocznej drodze się go ciągnęło do góry. By potem próbować samemu jechać powoli w dół. Niemniej w tym sezonie nie palił się do nart. Bał się, że mu szybko jadą. Woląc zabawy z łopatką w śniegu.   Cztery i pół roku. Zmieniliśmy sprzęt na bardziej dostosowany do wzrostu. Pod Mosornym  Groniem działał wyciąg dla małych dzieci z lina plastykową. Dziecko się chwytało liny rękami i  jechało na nartach do góry. Zaczęło się mu to podobać, tym bardziej że były inne dzieci. Ustawione były bramki(figurki) dookoła których należało skręcać. Podobny wyciąg mieliśmy w ośrodku w Koninkach. Kuba chwytał się liny, kijki pod pachę i jechał w górę. Potem slalom z  kilku "tyczek". Dziadek "instruktor" ograniczał się do napojenia  i nakarmienia zawodnika. Oraz do pochwał, że ładnie skręca. Skręcał ładnie i zatrzymywał się u dołu linki. Doszedłem do wniosku, że trzeba zwiększyć nachylenie stoku i szybkość. Do tego tego wykorzystaliśmy dół stoku w Koninkach i "wyciąg" orczykowy Dziadka. Podciągnęło się go do góry i Kuba zjeżdżał. Instrukcja polegała na okrzykach-Kuba skręcaj! I Kuba skręcał trzymając kijki.  Podchodziło się stopniowo coraz wyżej. Rosła szybkość, ale Kuba skręcał i bezpiecznie zjeżdżał ze stoku. Przed domem mieliśmy małą łączkę. Ubiłem śnieg, ustawiłem patyki i był slalom. Nawet mała skocznia się znalazła, przy pomocy łopaty. Oznaczona patykami z boku i miejscem startu. Skakał pół metra. Czasem wjeżdżał w nieubity śnieg i  po swojemu się zatrzymywał.  Początek zimy był poświęcony na takie "treningi". W drugiej połowie doszedłem do wniosku, że powinien zjechać z Tobołowa. Mieszkając w Konikach nie mieliśmy problemu, by wybierać dni, gdy stok był prawie pusty.  I Kuba zaczął zjeżdżać. Instruowany tylko okrzykami Dziadka z tyłu-Kuba skręcaj.  Kilka takich filmów opublikowałem na forum. Po każdym zatrzymaniu były pochwały- brawo zawodnik! Uśmiech proszę. Jeździliśmy w tym sezonie po "czerwonych" trasach w Koninkach, Lubomierzu. Kuba ładnie prowadził nart prawie równolegle(mały kąt u dzieci jest nie do uniknięcia). Kijków nie wbijał, bo to za trudne dla takiego dziecka. Ale je trzymał szeroko w przodzie.   Problemy się zaczęły później, w następnych latach. Zaczął się bać przejeżdżających narciarzy. A potem był przeświadczony, że już umie jeździć i nie interesowały go demonstracje Dziadka. Inna sprawa, że miał stosunkowo dobry przykład obserwują jazdę  dziadków.   Jeśli był miał podsumować- to najważniejszy jest wybór terenu do nauki, cierpliwość, zachęta i wybrana metoda. Oraz dobrany, nie przypadkowy sprzęt. Od razu napiszę, że metody "instruktorskie" typu - on jedzie tyłem w pługu, ono przodem też w pługu, bez kijków, bo niebezpieczne uważam za idiotyczne. To jest odwalanie nauki i własnego dziecka nie powinno się tak traktować. To jest nauka na całe życie.    Pozdrawiam  
  3. Witam Jak w temacie. Będąc emerytem, tzn. człowiekiem bez obowiązków, można sobie pojechać na narty w środku tygodnia. Ale wcześniej należy skończyć internetowy kurs meteorologii stosowanej. Z wcześniejszych badań wynikło, że dziś będzie niebieska dziura nad Mosornym, wiatr z zachodu pchający krzesełka do góry. Dekoracja zimowa po nocnym "opadzie". Stok ze sztruksu. I tak było, dokładnie. Babia za to była całkowicie w chmurach. Na stoku narciarzy tyle, że pięć palców wystarczyło. Nieco dziwni byli osobnicy z "kadry Heada"(napis na samochodzie) ze względu na zaangażowanie treningowe. Najpierw ustawili slalom u góry. Przejechali kilka razy(robiło wrażenie). Potem się im znudziło i przenieśli się z tyczkami na dół. Tu nie było nawet tych kilku razów. Tak, że tłok na stoku(bardzo przyzwoity śnieg, jak na ocieplanie się klimatu) robiła nasza dzielna dwójka. Mieliśmy prywatny stok "fisowski". W cenie około 13 Euro(w zakupie) za cztery godziny. Śniegu u góry dużo. Na dolnej części się miejscami przeciera, ale ratrak sobie poradzi. Jak ktoś sobie chce pojeździć, to nich się wybiera jeszcze teraz przed feriami(a i w ferie nie będzie tak źle) w tygodniu na Mosorny. a nie zawraca sobie głowy "Szczyrkami". Tylko należy sobie wcześniej przygotować prognozę. Pozdrawiam
  4. Witam   Najwyższy czas, by ktoś zajął się tą sprawą (tj. ust.wiąz.)poważnie i potworzył łącza do profesjonalnych maszyn. Kilka ruchów palcem i  wynik idealny dla  zainteresowanego. Trzeba mieć jeszcze śrubokręt i wiedzieć, gdzie go włożyć.   Pozdrawiam
  5. Witam   To jest oczywiste. Przecież instruktor nie może ponosić odpowiedzialności za zdezelowany sprzęt kursanta. I tak ma wystarczająco dużo stresów.   Pozdrawiam
  6. Veteran

    Narty?

    Witam   Też jestem ciekaw. Z prostej ciekawości. Pomijam "koniec" tego typu:-dziury(gigantyczne) w ślizgu, pęknięta krawędź lub częściowy brak itp.   Narta nie porysowana, krawędź jeszcze spora, struktura początkowa widoczna. Właściwie to im nic nie brakuje. Camber(czyli hol) taki, jak na początku. Sprężystość "pod ręką" bez zarzutu. A narta ma  ponad sto dni na stoku. Dawniej boazeria szybko miękła, znikał hol. Hol po jeździe(w tym samym dniu) był zero. Jak odpoczęły to się pojawiał. Teraz różnica między rankiem a wieczorem jest minimalna.     Mam takie narty, min. Voekle SL Racing. Dbałem by nie wykończyć na kamieniach. Raczej wykończyły moje kolana. Dobra dzisiejsza narta jest bardzo trwała. Przykład "żółte" Atomici.  Niech się wypowiedzą tnący(carv) lodowe stoki. Może przy tej czynności coś zauważyli.   Pozdrawiam
  7. Veteran

    Jurgów-Ski

    Witam   Pierwszego zdania nie bardzo rozumiem. Ja o slalomkach pisałem wiele razy, w różnym kontekście. Można nocować w Jurgowie. Tuż obok Jurgowa jest wieś Brzegi. Z Jurgowa przekraczając most na Białce jedzie się przez Brzegi(miejscami b stromo) do szosy Bukowina, Głodówka, Łysa Polana. Dwukrotnie wczoraj jechałem tamtędy po syna, który się pluskał Bukowinie. Po opadach dobrze  tu mieć łańcuchy, lub jadąc do Bukowiny, cofnąć się do ronda, za Białką Tatrzańską. Piękne pejzaże na Wysokie Tatry. Jeździ się w Jurgowie, Białce Tatrzańskiej(wiele różnych stoków, stoki w Bukowinie i okolicy,  Małe Ciche, okolice Poronina, Zakopane.. To wszystko jest blisko. Tylko niestety korki. Bo zdaje się, że pół Polski  tu  przyjechało. Lekki horror na drogach.   Pozdrawiam   Pozdrawiam
  8. Veteran

    Jurgów-Ski

    Witam   Byłem wczoraj. Od dwunastej do czwartej. Czarna była całkowicie trawiasta, śladu śniegu, to jest wystawione na południe.  Nawet nie było najgorzej, tak mniej więcej w środku stoku widać było miejscami zabrudzony glebą śnieg. Dół, od połowy szczególnie przy lasku(po prawej stronie pierwszego krzesła) bardzo dobry. Wyjeżdżając drugim krzesłem miało się z góry jeszcze dodatkowy kawałek płaskiego, w stronę talerza.   Warunki całkiem niezłe, jak na pogodę w ostatnich dniach. Dzisiaj powinny były być znacznie lepsze, bo mogło napadać ok. 20 cm świeżego. W Konikach od połowy nocy nasypało w ciągu 12 g prawie 15-20 cm. Tam powinno nieco więcej. Jutro będą warunki optymalne, słońce wiatr z południa, ale nie za silny. No i ten świeży śnieg. W niedzielę i poniedziałek załamanie pogody,  Możliwy nawet deszcz w Jurgowie.   Parking absolutnie pełny, ale na stoku jakiejś ciżby nie było. Niestety odczekiwałem swoje na pewne rozluźnienie. Inaczej nie jadąc absolutnie prosto w dół była mała szansa, by nie być trafionym. Jak to mówią-normalka.   Pozdrawiam
  9. Veteran

    Jazda syna

    Witam To jest jazda na zasadzie - zjedzie z każdej góry bezpiecznie. Mam takiego Kubę 12 lat. Trudno jest coś wcisnąć ambitniejszego. Jest więc A-nieduże. Jest jazda na narcie wewnętrznej. Jest jazda na stojąco. Z małym wychyleniem na przód, gdy potrzeba(stromo). Są niedokręcane skręty. Jest(a właściwie nie ma) ruchu w górę ciała(gdy wbija kijek) i ciągłego miękkiego obniżenia sylwetki, gdy narty zakręcają(niedużego, ale zamarkowanego, choćby jak babcia). To nie chodzi o to by jeździł "w klubie". Do tego trzeba się jeszcze nie bać, i robić rzeczy które wcale nie są atrakcyjne. Tylko, by jeździł poprawnie, z pewną dynamiką. Jest w wieku, gdy jeszcze się jest ruchliwym i szybkim w ruchach. Stąd umiejętność jazdy dokładnie w linii spadku stoku, z kontrolą szybkości nart(wolniej -pogłębione skręty, szybciej -bardziej płytkie) jest b ważna. Inaczej skręty są "przypadkowe", tam gdzie narty mają na to "ochotę". Może to być dobry materiał na przyzwoitego narciarza. I gdyby popracował(i chciał) choćby nawet parę godzin(nie naraz) z dobrym,nieodwalającym roboty instruktorem, toby jego jazda nabrała dynamiki i byłaby nie do porównania z poprzednim okresem. A tak będzie się utrwalać, to co widać. Wzrośnie rutyna, a nie umiejętności. To jest wiek, gdy można zrobić duże postępy na całe życie. Tylko trzeba tylko jakoś go przekonać, że chociaż "dobrze" jeździ, to do bardzo dobrej jazdy musi włożyć bardzo dużo wysiłku. Pozdrawiam
  10. Veteran

    Opony zimowe jesienią

    Witam To też kupując ostanie zimówki, studiowałem przez miesiąc testy(głównie ADAC) i wybrałem Continnental. W lecie można sobie pojeździć na bardzo przeciętnej oponie, nawet z małym bieżnikiem( z wyjątkiem deszczu). Ale w zimie dobra opona z dużym bieżnikiem jest nieoceniona. Ważne są amortyzatory. I zbieżność1 Miałem przypadek po wymianie amortyzatorów z przodu. Pytam się mechanika, czy się je w tym modelu ustawia po wymianie zbieżność. Nie, nie ustawia. Trochę dziwne-myślę, bo jednak wpływa to na McPherson`a. Było sucho i specjalnie nic nie czułem przez miesiąc. Pojechałem na Czarny Groń na narty. Padał śnieg i zaczęło mrozić. Droga do Andrychowa pokryła się cienką warstwą lodu. Myślałem, że się rozwalę. Jechałem wolniutko, ale samochód prawie nie słuchał kierownicy. Na drugi dzień pojechałem na stację diagnostyczną i okazało się, że zbieżność jest całkiem rozjechana. Po ustawieniu poczułem się na śliskim, jak dawniej. Na zwróconą uwagę dostałem odpowiedź, że trzeba było sobie zbieżność ustawić. Tak bym zrobił, gdyby nie stanowcze stwierdzenie, że nie. Pozdrawiam
  11. Potem żałowałem o tym "braku wyobraźni". Impuls chwilowy. Kto jak kto ale Tobie to chyba nie brakuje. A co do nart. Parę par mam. od slalomek po Code powyżej wzrostu. Jak planowałem wyjazd do Chamonix, to nawet myślałem by zabrać dwie pary dla żony i dla mnie. Ale doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Slalomki to raczej dużo skrętów i to jest bardziej męczące, a my musimy bardzo oszczędzać siły. Jest oczywiste, że jak ktoś jedzie na dłużej i zamierza jeździć po trasach slalomowych. Czy też skoczyć na mały fri..Przewiduje puch, zryte stoki, odwilż itd. To bierze parę dedykowanych nart. Nie bardzo sobie wyobrażam zmianę w ciągu. Choć jeżdżąc od rana do wieczora można by zmienić w środku dnia. Kombinatorzy to robią. W ciągu jednego dnia mamy u nas różne warunki, o których pisałem. I często dawniej jeździłem i żona na slalomkach. Voekle SL Racing bardzo dobrze prowadzą się w dłuższym skręcie. Natomiast na zrytym ciężkim śniegu też dało mi się jechać, tylko dość szybko i po "wierzchu". Zawsze byłem zdania, odkąd jeżdżę na nartach, że muszę się do nich dostosować, niezależnie od warunków na stoku. Po prostu, bo nie miałem wyboru Teraz jest "moda" na narty dedykowane. Jak ktoś może sobie na to pozwolić(na więcej par) to jego sprawa. Ale jak to ma być przyczyną gwałtownego kopa w górę to mam wątpliwości, że to właściwa droga. Zdrowych i Wesołych Świąt! Pozdrawiam
  12. Veteran

    Odżywianie

    Witam Oj Danielu, Danielu! Tu na forum są normalni ludzie, którym czasami brak kasy. A nie majętne konie wyścigowe, które już mają specjalistów. Za bardzo zawyżasz poziom!
  13. Witam Oczywiście nic śmiesznego. Tylko gdybyś przeczytał mój post dokładnie i miał nieco wyobraźni, to być spotkał na tej samej górze(oczywiście wysokiej i w odpowiednim miejscu na świecie- co ci nie jest chyba obce) bardzo różne warunki narciarskie(głównie wiosną. I nawet bardziej urozmaicone, gdyby się wyskakiwało w bok od cywilnych stoków. Należałoby zmienić narty w czasie tego samego zjazdu. To jedno. Drugie - nasze stoki(Polska) a i w Alpach też nieraz podobnie. Rano, równy beton, potem jeszcze nieco równo, ale bardziej miękko. A po południu wszędzie zryta kasza. Należy zmienić narty trzy razy w ciągu samego dnia. Można, mając je pod wyciągiem. Ale to się odnosiło bardziej do kondycji "Lobo". Nic tylko gratulować. Bo przecież nie mogą to być zmiany na jeden zjazd każdy model. I na każdym, jak sądzę, sobie nieco dynamicznie pojeździ. Pozdrawiam Pozdrawiam
  14. Witam No proszę! Ja lata temu na tym forum(jeszcze jako DK-dlaczego mi nie zaliczono tego do stażu?) pisałem o tym, ile modeli różnych nart trzeba mieć ze sobą. W przypadku zjazdu(głównie na wiosnę) z bardzo, bardzo wysokiej góry na poziom morza). I ta przepowiednia stała się rzeczywistością. Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze długo takiej "krzepy", by je wszystkie wykorzystać w ciągu jednego dnia.
  15. Witam Znalazłem ciekawy film Na YT. Zjazd z Mosornego. Gość jedzie szusem i na jajo(domyślam się). Trasa ma w linii prostej dokładnie 1400 m. I jest prosta. Czas mierzony jest kamerą GoPro. Licznik(zegar) w takiej kamerze może przekłamywać góra - procent, dwa. Najpierw się rozpędza. Do ok. 7 s. W tym czasie przejedzie ok.100 m. Na samym dole wjeżdża na wypłaszczenie i zaczyna zwalniać do zatrzymania. Odliczam 100 m z długości trasy i ok. 7 s. Nieco podobne wyczyny były moim udziałem. Tylko czas mierzony komórką. Znam ten stok doskonale. Przeprowadźmy obliczenia: Czas GoPro 1.18 minus 7s, minus 7s = 1.04 Trasa 1400-100-100=1200 m Szybkość średnia 1200/64=18,75 m/s, czyli 3600x18,75=67,5 km/h Oceniona przez zjeżdżającego szybkość max 100 km/h jest prawdopodobna. Na wywłaszczeniu jedzie się ok. 50, 40 km/h Dla mnie to jest wynik wiarygodny Pozdrawiam
  16. Veteran

    W Białce kradną!

    Witam Ja w czasie nielicznych wyjazdów w Alpy byłem tak wystraszony, że nie spuszczałem sprzętu z oka. Taki dorobek życia. Najgorsze było, gdy wyjątkowo żona dochodziło do wniosku, że sobie wypijemy małą czarną w tej pięknej scenerii. Potem zasypiając w ojczyźnie będą się przewijać w głowie cudowne, śnieżne krajobrazy. Gdzie ustawić te cenne dechy. A co z kijkami? Ten strach miał pewne racjonalne podłoże. Ja się zaczęły rozpowszechniać satelity, nabyłem stosowną antenę i jako pierwszy w okolicy zainstalowałem talerz. Od razu kilkadziesiąt programów, z zachodu, za darmochę. Kapuję nieco mowę naszych przyjaciół zza Odry. Po to ta antena. Jakie było moje zdziwienie, gdy parę razy trafiłem na film o kradzieżach nart w tych ślicznych górach. Więc u nich takie brzydkie rzeczy robią? U dołu wyciągu na Goryczkowej na poręczach płotu wisiały bez przesady setki plecaków. Nawet dość dużych. Plecak był konieczny, gdy chciało się z Kuźnic wygodnie dojść w butkach pod wyciąg. Jedyna możliwość by sobie pojeździć. A buty narciarskie, plus herbatka i kanapeczki, gdzieś trzeba było upchać. Ja upychałem do "horolezki". To był taki plecaczek kupowany na Słowacji, po którym rozpoznawało się taterników. Bo oni prawie wyłącznie go nosili. Takich "horolezek" na tym płocie wisiało nieraz sporo. W lepszym czy gorszym stanie. Mam jeszcze w domu taki zużyty, historyczny okaz. Nieszczęście chciało, że mi zniknął z płotu. Przypuszczałem jednak, że nie był to złodziej solista. Łatwo się było można pomylić. Wszystkie takie same. Porwał go, zjeżdżając na polanę ostatni raz. Wydawało mu się, że jego i pognał do Kuźnic, spiesząc się na autobus. Dopiero na dole się zorientował. Nie szukałem zastępczego. W końcu była mała szansa, że jego buty będą pasowały na moją nogę. Pozdrawiam
  17. Witam   Nie tylko zawodnicy, ale absolutna czołówka światowa. Bo znalazłoby by się jeszcze wielu zawodników, nie do porównania z najlepszymi amatorami, którzy jechaliby na tej trasie na granicy swoich możliwości z szybkościami średnio minus 10 %. Warto zwrócić uwagę jak długo trwa przyspieszenie do 80 km/h. Warto też zwrócić uwagę na momenty, gdy kamera bierze z boku prawie prostopadle do kierunku jazdy. Kamera się obraca i widać jak zawodnik błyskawicznie się przemieszcza na tle krajobrazu. A to są szybkości rzędu 110 km/h. Kamera biorąca z tyłu, czy przodu "zniekształca" wrażenie szybkości.   Pozdrawiam
  18. Veteran

    Instruktor dla 40 latka

    Witam   Tak na nosa, powinien to być instruktor, który kiedyś jeździł "starym" stylem i przestawił się na "nowszy". Może ktoś z forum. Jeśli to będzie instruktor, który tylko zna "nowszy" styl to przewiduję kłopoty. Pozdrawiam
  19. Witam   Jeżdżąc na boazerii miałem czasem okazję pojechać większy kawałek szusem. Kiedyś w Zell am Zieller na zamkniętej czerwonej trasie, ale gładkiej przez 3/4. Na Goryczkowej rozpędzony i wjazd do "szyjki".  Itp.Skulony na prawidłowe "jajo" miało się nieco tego "speedu". Ale wytracanie szybkości(jeśli malała z powodu zmniejszenia spadku)było dość trikowe. Nie można był sobie aż tak zrobić skrętu do zatrzymania. Pierwsza sprawa to się podnieść i czuło się wyraźnie jak  prędkość szybko maleje. Szerzej ręce, dalsze zmniejszenie szybkości. Szybkość na stoku narasta i wydaje się przeciętnemu narciarzowi, że za chwilę, jak nie skręci, to będzie kosmiczna i się zabije. Gdyby potrafił to wytrzymać i miał nieco umiejętności to by przekonał się, że osiąga pewną wartość i koniec. Dalsze zwiększenie to "skulenie" sylwetki. A jeszcze dalsze to trenowanie, narty, smary, guma. Ale  na tym się nie znam. Długo też trwa rozpędzanie się. Takie próby robiłem na Mosornym u góry. Dopiero po jakiś stu metrach można było mówić o szybkości. Jak ktoś zamieszcza film, gdzie facet przy "wielkiej" szybkości stuka co chwilę kijkami, to jest kilkadziesiąt  km/h a nie setka. A opory wzrastają z kwadratem szybkości.   Pozdrawiam
  20. Witam   Wydaje mi się, że najważniejsze z tego wszystkiego jest poprawna technicznie jazda i miękka jazda, bez siłownia się z nartami, czy stokiem.  Problem nie tkwi w szybkości. Bo szybkość na dobrze przygotowanym stoku(a raczej takie należy wybierać, by nie obciążać zbytnio kolan) jest sprzymierzeńcem. Piszę o szybkości z jaką jeżdżą zwykli uczestnicy stoków. Druga rzecz to narta. Narta powinna łatwo  wchodzić w skręt(takimi są zwykłe cywilne SL, GS). Być stabilną przy większej szybkości, przyzwoicie trzymać na krawędzi.    A teraz przykład. Moja żona(mógłbyś być wnukiem) jeździła  przez prawie ostatnie dziesięć lat na Atomic SL9-150 cm. Bardzo dobra narta, ale trzeba nieco szybkości, by łatwiej skręcała. Ja sam używałem Voekla SL Racing -160 cm(wzrost 175), Atomic GS-9 -170 cm. A nie mam ACL od dawna w lewym kolanie. Teraz mam Code-178 cm. Dobrze się na nich jeździ, ale musi być nieco szybkości. Wolno to katorga.    Jestem zdania, że główny problem wielu narciarzy, to technika i miękka jazda. Można jechać wolno po zrytym stoku strasznie męcząc nogi. Ale gdy pojedzie się dużo szybciej(to już wyższy poziom), to wszystko staje się łatwiejsze i skręt i jazda po "wierzchu". Długie, szerokie dechy, wymagają szybkości. A najłatwiej się skręca na równym, ubitym stoku na cywilnych "Race"(SL, GS), które dają poczucie dużej pewności jazdy i przy nieco większej szybkości same "skręcają", minimalnie obciążając mięśnie nóg.    A kolano  tej nogi bez ACL mam wyraźnie mocniejsze od drugiego.   Pozdrawiam
  21. Witam   Nie pamiętam DH.   Czy warto? Piszę czasem nie po to by sugerować, czy warto czegoś próbować. Każdy robi co chce. Natomiast zawsze mnie interesowały pewne, jakby to nazwać: ewolucje, układ chwilowy, zjawisko w czasie skrętu nart. Na różnym śniegu, na różnychnartach, gdy zmieniały przez lata swoje właściwości itd. Lubie bardzo narty i to było takie wyżywanie się. Oczywiście, że najbardziej mnie interesowała jazda zawodnicza, bo były filmy(zwolnione), bo to najbardziej dynamiczna jazda, wymagająca największych umiejętności.   Czasem tam próbowałem dla własnej potrzeby coś tam wyćwiczyć na stoku. I  obserwowałem, czy to mi pomogło, czy nie w jeździe stokowej.  Nigdy też nie interesowałem się programami nauczania SITN. Mnie interesowała nauka jazdy na nartach. I wystarczająco na ten temat dowiedziałem się z Jouberta, czy z innych książek.   Początek skrętu bo niesłychanie ważny moment. Tu się decyduje wszytko. Dalsza jazda jest stosunkowo prosta i trwa dłużej(GS), więc jest czas na pewne korekcje. Natomiast początek, odciążenie przekrawędziowanie, wjazd w linię spadku stoku może być wykonane w różny sposób.  Ja na przykład byłem przez parę ładnych lat pod "urokiem" H Harba. I ciągle próbowałem jak najwcześniej przekrawędziować narty, by wjechać w linie stoku już na dwóch przekrawędziowanych nartach. To co Harb pokazywał  przy inicjacji skrętu to odciążenie kompensacyjne. Byłem swego czasu dość przyzwoity w tej materii, stosując to odciążenie na muldach(zejście w dół na "górce"). Robiłem próby takiego odciążenia, na puchu, na stromym stoku na boazerii. No cóż nie wychodziło mi to na slalomkach.  Na stromszym stoku narty wchodziły na krawędź już po przejechaniu linii spadku stoku. Byłem za wolny(w reakcji). Okazało się też, że siedzi we mnie nawyk skrętnego ruchu nóg. Opóźniający pochylanie nart na krawędź.   To wszystko mnie już nie interesuje. Zaczynam skręt przez wyjście w górę i od przekrawędziowania jej na dolną krawędź. Dokładam drugą nogę, starają się uniknąć "A". Nie jeżdżę na slalomkach, tylko na nartach powyżej wzrostu z rockerem.. Interesują mnie dłuższe łuki, typu GS, SG i większa szybkość, by wkładać jak najmniej wysiłku w skręt i mieć nieco frajdy. I  jest fajnie. Jak potrzeba to potrafię szybko zareagować i zrobić kilka szybkich skrętów, czy ślizgnąć się ześlizgiem. A dla mnie jazda sportowa to stan ducha, walki a nie tylko umiejętności. I mogę sobie pomyśleć, gdyby moje umiejętności wstawić w młode ciało, to może wyszedłby z tego "lichy" zawodnik, robiący jakieś postępy pod okiem uważnego trenera. Z tym, że ciągle należy pamiętać, że są zawodnicy A-klasowi i niżej, pierwszoligowi i jest Ronaldo, czy Lewandowski. Na forum często dyskutuje o jeździe sportowej "Lewandowskiego". Natomiast nie oglądamy A-klasowca i nie wyżywamy się na nim. Choć czasem takie dyskusje są. Nic tu nie sugeruję, bo nie jest moim zamiarem ocenianie kogokolwiek. Przepraszam za "literaturę", bo są zdaje się koledzy co nie znoszą teorii, tylko praktykę. Nie matura...   Pozdrawiam
  22. Veteran

    Tyrol - Hintertux

    Witam   Nie było tak źle z tym życiem. Bardziej walka o całe ślizgi. Płachty pokrywające firn wydają się dość skuteczne. Byłem tam przed dwudziestu pięciu laty i przed dziesięciu. I już były ogromne zmiany(np. zniknął prawie cały lodowczyk na południowej stronie).  Smutny krajobraz. Góry bez lodowców są ładne(nasze Tatry). Ale z lodowcami jeszcze ładniejsze.   Pozdrawiam
  23. Witam   Całkiem prawidłowa analiza P10.  Zawodnik świadomie( w tym sensie, że to już zostało utrwalone w podświadomości) "przesuwa" nieobciążoną nartę dolną do przodu. Jedzie na górnej, na której nastąpi przekrawędziowanie i skręt w lewo.  To zrównywanie nart(sądzę wcześniej wyćwiczone, na skutek obserwacji zawodnika przez trenera) widocznie miało wpływ na dalszy ciąg skrętu w sensie zyskania jakichś mikroułamków sekundy.    Natomiast, czy to ma dać jakieś korzyści szaremu zjeżdżaczowi na stoku to niech ktoś próbuje to sobie wyćwiczyć w  pewnym zakresie. Oczywiście jadąc wolniej niż Feliks i przechodząc na górną nartę do przekrawędziowania na niej,  spróbować siłą mięśni ud i brzucha pociągnąć nartę dolną, by nie zostawała w tyle.   Tak sobie myślę, widząc w głowie ten ruch, że taka próba pociągnie jednocześnie nieco korpus do przodu, powodują nieco większe jego wychylenie na dzioby, co jest zawsze korzystne. Początek inicjacji kolejnego skrętu(z ruchem kompensacyjnym) często  grozi odchyleniem korpusu do tyłu i spóźnieniem kolejnego skrętu.   Pozdrawiam
  24. Witam   Widzę, że ciągle dręczy ludzi pytanie - od czego zależy promień skrętu narty.  Tylko, że przy tym się zakłada, że narty jadą tylko na krawędzi(powiedzmy zagłębionej na niewiele milimetrów w dość twardym śniegu). Jedna narta się ugnie mocno(zewnętrzna) i będzie dyktowała łuk. Druga wewnętrzna jest tak odciążona, że tylko muska śnieg. Nawet nie jest ugięta. Ale trzymana nogą pod kątem takim jak zewnętrzna  "jedzie" równolegle, bo ją tak kieruje noga.    Inaczej sprawa wygląda, gdy narty są "zagrzebane" w śniegu i  ustawione pod kątem. Nacisk jest na całą powierzchnię ślizgu. Narta się ugina, ale "prowadzenie" przez jej krawędź ma na łuk niewielki wpływ. Narty ołówki tak też można było ustawić  "zagrzebane" śniegu. I też "wycinały" łuk i też szły równolegle, mimo, że jedna z nich była więcej ugięta od drugiej na skutek różnego nacisku.   Wszystkie te rozważania odnoszą się do jakiego idealnego stoku, gdzie narty jadą ustawione pod dużym kątem tylko na "metalu" krawędzi i wtedy tylko ten element uginany i o określonym  promieniu decyduje o jej właściwościach. W rzeczywistych warunkach ugięcie wzdłużne narty i kąt ustawienia jej do powierzchni śniegu będzie decydowało promieniu skrętu. Z tym, że to kątowe ustawienie jest funkcją  promienia skrętu i szybkości narciarza.   Niech ktoś zabierze głos, kto jeździ na bardzo szerokich nartach w puchu i potrafi wykonać dość ciasny skręt, ustawiając narty "na krawędź", chociaż są prawie niewidoczne. Jeśli chodzi o ołówki mam w tej materii pewne niewielkie może, ale doświadczenie.   Pozdrawiam
  25. Witam   Ale wpadka! Ja myślałem, że tata od kołyski ustawia gałązeczki świerczków gdzieś z boku stoków. W dodatku obsługa wyciągów i wszelkiej maści goprowcy mu na to pozwalają.    Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...