Skocz do zawartości

Veteran

Members
  • Liczba zawartości

    1 114
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Veteran

  1. Veteran

    Stromo i ślisko

    Witam Bez przesady, z tym wymaganiem. Lubię sobie pojeździć na nartach, na trzymającym śniegu. I nie szukam lodowych ścianek specjalnie. Raczej odwrotnie. Ale często jeżdżę w pobliżu Wadowic. Na Mosorny Groń do Koninek, gdzie mamy malutką chałupkę. Na Mosornym Groniu szybko stok ulega degradacji, gdy jest więcej ludzi. Z lewej strony u góry jest szeroka "szlaja", wypracowana głównie przez deskarzy. Po prawej kopce, bo tu większość ludzi jeździ. Kopców już nie lubię, bo chcąc jechać, tak jakbym chciał, to mi sił wystarcza na kilkadziesiąt metrów. Wolne objeżdżanie ich mnie nie interesuje, bo czemu to ma służyć? Jadę po tej szlai. W dodatku jjest dość wąska. W Koninakch stok jest zawsze zimny, w lesie. Na dole wąski. Szybko się wyladza. Widzę jak niektórzy walą prawie na krechę prawie z szybkością zawodnika na GS. Ja mam za dużo wyobraźni i poprostu podkręcam skręty. Jak się wyślizga, to jazda jest mało komfortowa. A ja tego nie lubię. Mimo, że oglądając mnie z boku, ktoś by powiedział-że facet jedzie przyzwoicie. Tą przyzwoitą jazdę to się czuje wyraźnie w drganiach nart. Narty mnie ciąglę bawią i mając kłopoty ze snem bardzo niechętnie rano wstaję. Narty tu są absolutnym wyjątkiem. Pozdrawiam
  2. Veteran

    Stromo i ślisko

    Witam Kreski się mi podobają. Poza tym jest to jakieś wyzwanie, bo mnie tylko zjeżdżanie dla zjeżdżania już nudzi. Zawsze mnie złościło, jak na wyślizganym śniegu narty mi szły nieco bokiem, szczególnie, gdy było stromiej. Nawet, jak to był mały boczny ześlizg, bez żadnego obrotu nart. Strome stoki toleruję jeszcze, ale z dobrym, trzymającym śniegiem. Muldy już dawno zarzuciłem. Miałem ich swego czasu po dziurki w nosie. Jak by ktoś był ciekaw, jak to się robi, to się zmobilizuję na kilka skrętów. Nawet na nartach powyżej wzrostu. Co mnie teraz rajcuje? Niebiesko-czerwone trasy, szerokie, gładkie. Sztruks(lepszy nieco puszczony), śnieg naturalny. Już nie bawią mnie częste skręty, bo męczące i żaden ze mnie slalomowiec. Natomiast nieco szybkości to czysta frajda. Narty same skręcają, bez wysiłku. Różnimy się wiekiem o +10. Pozdrawiam jako Veteran(p. Hyde Park)
  3. Veteran

    Stromo i ślisko

    Witam Ładnie to robi. Tylko niedokładnie o to chodzi. To jest taki śmig, krótki skręt. Narty mają "oparcie" na kupkach śniegu. W dodatku skręt zaczyna, gdy narty wyraźnie skierowane są w dół. Musisz sobie lepiej wyobrazić stok, o którym piszę(często na PŚ są takie strome ścianki). Na pierwszym filmie jest taki twardy stok. Ale też jest "szorstki". Są gorsze czasem. Strome, twarde i wyślizgane, często przez deskarzy puszczających deski bokiem. Zresztą narciarzom się w miarę zużycia stoku, narty zaczynają jeździć coraz bardziej bokiem. Tak jak jeździ córka, to ja też potrafię. Tylko nie tak często skręcam(na parę skrętów wystarczy), bo nie mam sił. Oczywiście nie ma problemu by zjechać, opisanym przeze mnie stokiem. Zjedzie się bez trudności, tylko to nie jest jazda, ale zjeżdżanie. Pozdrawiam
  4. Witam Będąc narciarzem zaawansowanym i próbując wykonać ładne skręty na krawędziach, na twardym bardzo stoku(np. częściowo wyślizganym) napotyka się na trudności, bo krawędzie nart nie chcą się wciąć w podłoże. Mimo, że posiada się właściwe dla takiego terenu narty i dobrze naostrzone. Narta by posuwała się, od dziobu do piętki, wzdłuż wycinanego przez siebie rowka, musi go sobie wycinać i zmuszać siebie do wyginania się i „układania”w rowku, w trakcie posuwania się do przodu. To jest trudne. Czasami się wydaje, że narty jadą dość mocno zakrawędziowane i wykonują łuk, ale w rzeczywistości zawsze jest nieco poślizgu w bok. Na śniegu, który trzyma widać wtedy nie dwie krzywe „kreski” od krawędzi, tylko wąski, ale rozmyty ślad. Na bardzo twardym podłożu tych „kresek” się nie zobaczy, choćby nawet jakieś były. Jadąc po mało stromym stoku wykonujemy skręty niewiele odchylone od linii spadku stoku. Będąc na takim, można sobie pozwolić na szybszą jazdę. I rozpocząć skręt na krawędziach przed linią spadku stoku(na takim stoku zmiana krawędzi następuje w momencie, gdy narty są odchylone od linii spadku stoku o niewielki kąt). Gdy stromizna stoku rośnie, zmuszeni jesteśmy podkręcać narty, by utrzymać prędkość zjazdu w założonych przez nas granicach. Inaczej zrobi się z tego zjazd. Wtedy, w skrajnym przypadku, zmiana krawędzi następuje w momencie, gdy narty jadą prawie poziomo. Właśnie! Utrzymanie tej szybkości(albo „objazd” tyczek) i jednocześnie jazda na krawędziach, bez rozmywania śladu nart jest problemem na twardej, gładkiej stromiźnie(czarne ścianki). Skręt się rozpoczyna od górnej narty przez wyprost na niej(można też wejść w skręt kompensacją, ale to jeszcze trudniejsze). Prostujemy się, zmieniamy nartę górną na zewnętrzną, pochylamy ciało w dół i jednocześnie pochylamy tą nartę na jej dawną dolną krawędź. Narty na krawędziach wjeżdżają w linię spadku stoku(są do niej równolegle na moment). Ciało jest wychylone do wewnątrz rozpoczętego łuku skrętu i załamane nieco w biodrach. Ten moment jest środkiem skrętu. Cały ten proces do środka skrętu na razie nie stwarza wielkich trudności, jeśli ma się opanowane rozpoczęcie skrętu przed linią spadku stoku. Druga połowa „na krawędziach” jest znacznie trudniejsza, gdy trzeba ją zrobić na stromym i gładkim, gdzie krawędzie nie trzymają. Pojawia się tu znacznie większa siła usiłująca wyrzucić nas na zewnątrz łuku. Do siły odśrodkowej dołącza się składowa siły ciężkości pędząca nas po stoku. Razem pchają nas prosto w dół. Mimo dużego zakrawędziowania nart, już samego faktu pochylenia stoku, narty nie jadą wzdłuż po „rowku”, tylko wzdłuż i wszerz. Jest to ślad taki, jak ćwiczebne ześlizgiwanie się w bok na płaskich nartach i jednoczesna jazda do przodu. Z tym, że tu mamy narty zakrawędziowane. Jak jechać, by narty zostawiły po sobie dwie kreski, począwszy przed linią spadku stoku, aż do rozpoczęcia kolejnego skrętu na twardym, stromym stoku? Ta kwestia mnie zawsze interesowała i interesuje dalej. Z tym, że dawniej były to krótkie skręty na slalomkach. Teraz dłuższe(od brzegu do brzegu) na Code. Podaję niżej przykłady dwóch filmów z francuskimi demonstratorami.. Komentarze są po francusku. Tu nie ma co wyjaśniać. Bo też nie ma cudownych recept na takie stoki. Należy się dobrze przypatrzeć prowadzeniu nart, najlepiej w zwolnionym filmie. Głównie od momentu, gdy są ustawione prosto w dół, w linii spadku stoku. Czyli od środka skrętu. # W pierwszym filmie demonstrator wyjaśnia, że należy pójść za nartami, za ich ślizganiem się kierunku jazdy. Poczuć „wjeżdżanie” się narty w skręt od dziobu do piętek. Nie można usztywniać nogi zewnętrznej, bo usztywniona spycha jej nartę w bok. #. Drugi film. Zasadniczą sprawą jest „zwolnienie’ nacisku na nogę zewnętrzną. Prawie niewidoczne, ale odczuwalne. Począwszy od środka skrętu. Jednocześnie musi ona utrzymywać blisko 100% nacisku całego ciała. Wyjaśnia też, na przykładzie czerwonej figurki, jadącej powyżej demonstratora, wpływ usztywniania nogi zewnętrznej. Poćwiczę jutro. Pozdrawiam
  5. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam Podobno tata Hirscher uczył syna. I czyni to nadal. Może jeszcze inne przykłady by się znalazły. Niestety nie mam chodów w tym towarzystwie. By się dowiedzieć jak to robić. Pozdrawiam
  6. Witam Nie jest tak źle. Maszyna jest dość ciężka i trzeba mieć silna rękę oraz wprawę w operowaniu. Da się precyzyjnie, jak na tą metodę naostrzyć. Remontowałem dach w tym roku w Koninkach. Szlifierką ciąłem stare blachy na obrzeżach i kalenicy. Stałem na drabinie(mocno przymocowanej do ściany). Asekurowany uprzężą i linką do szczebli. Niemniej drugą ręką musiałem się trzymać szczebla. Dało się pracować. Ale ręka w przedramieniu została przeciążona i czułem ból jeszcze dwa miesiące. Ja bym raczej przymocował szlifierkę, a nartą przejeżdżał na jakimś podparciu. Nie byłaby to całkiem zła metoda do wstępnego ostrzenia zaniedbanych krawędzi. Potem można byłoby wykończyć kątownikiem. Ale też zależy dla kogo. Dla jakiegoś harpagona, jeżdżącego po kamieniach, metoda tego pana jest wystarczająca. Pozdrawiam
  7. Witam One były doskonałe w ówczesnych czasach. Czasem góra(Kasprowy) po halnym, głębokiej odwilży i przyjściu fali mrozów, wyglądała na szklaną. Tam, gdzie ubijano trasę nartami, były eleganckie kopce. Jak ktoś uprawiał freeride w bok i zostawił swój ślad, to ten pozostał zamarznięty. Wygospodarowany jeden dzień wolny i zdobycie miejsca w autobusie marki Jelcz, z nartami mimo protestów pasażerów, umieszczonymi sprytnie na podłodze - kosztowały tyle wysiłku, że nie można było rezygnować zjazdy po tym wysokogórskim lodowisku. To są bezcenne wspomnienia. Całkowita abstrakcja, dla wierzących, że pół stopnia w tą, czy w drugą stronę robi różnicę. Pozdrawiam
  8. Witam W czym problem? Krawędź ma być ostra, tak by sobie palec przeciąć. A jak nie była ostrzona po wyjściu z fabryki, to jak wygląda. Można zużyć całą furę chromowanych Toko, nie mówiąc o wysiłku. Starsi narciarze kojarzą zapewne pana Wawrytko w serwisie(warsztacie) na Kasprowym, obok holu. Z pod ręki mistrza wychodziły cud krawędzie. W sam raz na zalodzoną górę. Jego podstawowym narzędziem był pilnik płaski, zdzierak o długości około 70 cm. Pozdrawiam
  9. Witam Za wąsko ręce i bez kijków. Stoi na wewnętrznej w skręcie. Lekkie "A". Ale ogólnie b dobrze, jak na drugi dzień. Pozdrawiam
  10. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Oddać do szkółki narciarskiej. Pozdrawiam
  11. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam Wydaje mi się, że kluczową sprawą dla rozpoczęcia nauki jazdy dla dziecka jest wybór miejsca. Powinien to być mały stok, koniecznie z wybiegiem. Takim, by dziecko samo się zatrzymało. Gdyby przy nim była taśma lub malutki talerzyk, czy lina plastykowa, to byłoby idealnie. Ale trudno o takie stoki. Często nie mają wybiegu. Są za strome. Przykładem była taśma Na Żarze, u dołu stacji. Tak stroma i bez wybiegu, że się zastanawiałem dla kogo? Kuba był z nami wtedy na Żarze i bałbym go się tu puścić. Mimo, że zjechał z nami z góry. Nie ma co tłumaczyć dziecku. I łapać dziecka na stoku, czy stosować jakieś lejce. Błyskawicznie zrozumie, że ostatnią deską ratunku jest mamusia. Jak się uczy chodzić i rozbije sobie nos, to błyskawicznie pojmuje o co tu chodzi. Jedyną chyba zrozumiałą rzeczą jest "instrukcja" "skręcaj". Skręca inne dziecko, jeżdżące w pobliżu. Skręcać może mamusia lub tatuś. Ale mamusia(tatuś, może brat itp.) powinien jechać wolno, wolniutko z przodu. Dziecko za nim, by mogło, nadążyć. A za dzieckiem ktoś z rodziny. Pokrzykujący -skręcaj. To daje świetny efekt. "Wzór" powinien niezdarnie(serio) skręcać na w miarę równoległych nartach. Na to wcale nie trzeba być dobrym narciarzem. To ma być taki prosty bardzo skręt, z z pewnym ześlizgiem. Szybkość nieco większa niż marsz. Wystarczy kilka takich skrętów na początku. Te próby powinny być poprzedzone "zjazdami" do zatrzymania się dziecka na płaskim(wybiegu). Te zjazdy trzeba demonstrować, nie jadąc pługiem, tylko narty równolegle. "Jedź za mamusią". Mamusia jedzie 10 m i narty się jej zatrzymują. Potem 15, 20 m. Potem w skos stoku. Potem mamusia skręca pod stok i zatrzymuje się. Potem jedzie prosto w dół i skręca. Zatrzymując się. Aż dojdziemy do fazy, że mamusia skręca i zaraz skręca w przeciwną stronę. Jak to przeskoczymy(wystarczy dwa skręty) dziecko zaczyna jeździć, na "równoległych nartach". I teraz trzeba mu "zorganizować" wyciąg najlepiej z innymi dziećmi, gdzie by mogło jechać do góry i z innymi dziećmi zjeżdżać w dół. Wtedy postęy są błyskawiczne. Każdy skręt coś uczy. Cała ta zabawa, nauka może trwać cały sezon. "Demonstratorzy" powinni jeździć z kijkami. Ręce w przodzie dość szeroko. Dobrze byłoby by dziecko miało jakieś bezpieczne kijki. Ułatwią mu trzymane utrzymanie równowagi. Czasami okazjonalnie się nimi podeprze. Bez kijków, ręce będą mu opadać. Trzymanie rąk przed sobą bez kijków jest nienaturalne. Nauką można rozpoczynać nawet w miejscu, gdzie nie ma żadnego "dziecięcego" wyciągu. Tylko jest kwestia jak dziecko wyciągać nieco wyżej. Samo nie będzie podchodzić, to zbyt męczące. Ważne jest towarzystwo innych dzieci. Jazda z rodzicami jest strasznie "nudna". I nie wiadomo po co to się robi. Jak to inne dzieci to robią, tzn. że to taka zabawa. Pozdrawiam
  12. Jest tylko kilka plam w pobliżu armat. Stok nieczynny. Informacja z wczoraj rano. Pozdrawiam
  13. Veteran

    Tyczki, co poprawić

    Witam Ogólne dzięki za sympatię! Suchy Żleb na Kalatówkach. Częste miejsce różnych treningów bywalców tej okolicy, gdy u góry wiało i nie było widać wagonika posuwającego się na linie w stronę Myślenickich Turni. Pozdrawiam
  14. Witam   Załączone zdjęcie przedstawia ambitnego stokowca, trenującego na tyczkach, w uroczym otoczeniu(odgadnąć). Jakich błędów powinien był uniknąć?   Pozdrawiam   Załączone miniatury
  15. Veteran

    Można i tak .

    Witam   Horror!  Zamiast mięciutkiego narciarza, czy lepiej narciarki, którzy będą polować na moje ciało na stoku, jeszcze taki z całą maszynerią na zewnątrz. Gdyby jeszcze jeździł tak, jak na tym filmie, to by można zaakceptować. Ale musiałby to być Hirscher z chwilowo urwanym kolanem.   Pozdrawiam    
  16. Witam Koniec moich postów w tym temacie. Jutro jadę na narty i przestaną mi się roić głupoty w głowie. Latami nie przestawiałem nastaw i nie sprawdzałem ich na maszynie oraz na stoku. Nie wypinały się przy mojej miękkiej dynamice. Nie miałem też okazji wyskoczyć z własnych nart. I tak jeździłbym nieświadomy, że coś z nimi jest nie tak, mimo że nie luzowałem po sezonie, nie oddawałem do profesjonalnego czyszczenia. A tu los mi sprawił na początku sezonu miłą niespodziankę na Czarnym Groniu. O czym nie omieszkałem zaraz donieść szanownym forumowiczom. Przypominam facet mnie walnął od tyłu. I wszystko się elegancko wypięło. Z przodu i z tyłu na obu nartach. Co wspaniały test. I to przed sezonem. Ale wolałbym takich testów unikać. Godzę się na ryzyko pełzania wiązań, jeśli chodzi o nastawy. Powinny pełzać w dół, to mi się wydaje oczywiste. Zawsze to mniej niebezpieczne niż pełzanie w górę. Generalnie to mi się buty ledwo trzymają wiązań. Osiemdziesiąt parę kilo, 175, but 330 mm, wiek podpadający pod dziecinne nastawy. Sześć z przodu, pół więcej z tyłu. Ciekaw jestem jak u Szanownych Koleżanek i Kolegów z tym nastawami. Panie są zwolnione z wieku i wagi. Pozdrawiam
  17. Witam   No i problem "pełzanie"! Miałem kilka aut, ale w nich sprężyny nie siadały po latach. Siadały ale amory. Może,  jak się wozi całą liczną rodzinę na raz plus bagaż?   Ale się zrobił marketingowy temat. Nic tylko zakładać serwis narciarski. Z pełzania pamiętam aluminium. Uczono mnie, że pełza i jako elektryk powinienem stosować podkładki sprężyste pod nakrętki.   Pozdrawiam
  18. Veteran

    Wiatr

    Witam Panowie instruktorzy, jakieś jazdy na tyczkach(slalom specjalny) mieli na kursach, gdzieś na początku lat siedemdziesiątych. Bywałem wtedy często na Kasprowym i w Kotle Gąsienicowym spotykało się czasem kursy instruktorskie. Uczestnicy mieszkali w Murowańcu. I pamiętam jak przez mgłę, że czasem był ustawiony u dołu Kotła, bardziej na stoku Beskidu, wertikal dla grupki kursantów. Wiem też, że na zakończenie kursu był zjazd, jak były warunki, z przełęczy między Skrajną i Pośrednią Turnią w kierunku Zielonego Stawu Gąsienicowego. Może jakiś stary instruktor to pamięta. Pozdrawiam
  19. Witam   Skomplikowałeś to nieco.  Oczywiście może sprawdzić czy siła wypięcia jest zgodna z nastawioną. Wady materiałowe uwidaczniają się zaraz przy nowych wiązaniach na stoku. Naturalna zmiana parametrów "siła sprężyny" jest minimalna przy dzisiejszej technologii. Inaczej mój czternastoletni samochód już dawno siedziałby podwoziem na asfalcie. A tak jego prześwit jest praktycznie bez zmian. Nie zakładam, że sprężyny w wiązaniach są przerdzewiałe. Ale powtarzalność jest niezłym chwytem reklamowym.   Pozdrawiam
  20. Witam   Zawsze mnie zastanawiało w kwestii ustawienia wiązań, co tak maszyna robi, że to  takie ważne. W końcu jest parę kresek na wiązaniu, sprężyna napinana śrubokrętem(więcej kłopotów jest z dopasowaniem do długości buta). Są tabelki producentów wiązań stworzone z doświadczeń "średniego" narciarza o danym wzroście, wadze, umiejętności.    Co maszyna uwzględnia jeszcze? Przecież nie robi "tomografu" moich ścięgień i kości. Więc nie wie nic, co we mnie siedzi. W dawniejszych(ja ciągle o tym)czasach, gdy wiązania były bez porównania mniej precyzyjne, żeby nie powiedzieć prymitywne, też były tabelki w których należało macką(taki ślusarski przyrząd pomiarowy) zmierzyć "grubość" kolana. Widocznie, czym grubsze, to mocniejsze. Miało to jakiś sens. W kwestii ustawienia siły wypięcia razem z butem w wiązaniu też były metody. Tył się wyszarpywało przy pomocy kolegi, który stał na tyłach nart. Przód się wypinało stukając mocno dziobem narty o miękki klocek(broń Boże o coś metalowego!). I te "maszyny" dawały przyzwoite rezultaty. Resztę się doregulowało na stoku. W kwestii dynamiki i statyki, to już koledzy pisali. Ma z tym pewne doświadczenia, że przy dużej  stosunkowo dynamice w Kotle Gąsienicowym narty się trzymały butów. Ale przy ledwo posuwających się do przodu i wpadnięciu w jakąś dziurę poczułem bardzo nieprzyjemny ból w kolanie, choć narta się wypięła.   Odwołuję jednak na końcu, to co powiedziałem złego o maszynowym ustawianiu. Lepiej to zawsze robić, jak wie się o ustawianiu, "że gdzieś dzwonili".    Pozdrawiam
  21. Witam   Jadę jutro na narty. Uzgodniłem to z najwyższą władza domową. Wiem, że bardzo będzie cierpieć, nie będąc na stoku. Być może to jeden z ostatnich wyjazdów tej "zimy". Jak w USA jest sroga zima, to nie ma jej w Europie, takie mam prywatne spostrzeżenia. Arktyczna lodówka nie jest w stanie wszystkich obsłużyć. Ma jeszcze Syberię, by tam podesłać nieco ciepłej zimy.   Sprawa jest prosta. Kamera "Sat 24" pokazuje piękną dziurę w chmurach, która się ciągnie na północ od Kielc, przez całą Polskę, Inflanty aż do Piotrogrodu. To centrum wyżu. Przesuwać się będzie na południe w kierunku Białorusi, Ukrainy. Pod wieczór powinna zanikać warstwa chmur na południu, ocieplająca góry. Podobny obraz podaje "Meteo blue". Gdzie "Multimodel" na dzisiejszą noc jest wyjątkowo zgodny i przewiduje na poziomie 1000 m temperatury w granicach zera. Temperatura po północy będzie spadała, bo pojawi się nocne wypromieniowanie. Ratrak wieczorem wygładzi marznący powoli śnieg. Rano będzie sztruks o temperaturze minus kilka stopni. Wiatr ze wschodniego stopniowo będzie się obracał na południowy. W sumie powinien być słoneczny poranek. Sztruks będzie w pewnym momencie optymalny, bo przewiduję kilka ambitnych ćwiczeń.   Pozdrawiam
  22. Veteran

    Wiatr

    Witam   Włosi to zdaje się bardzo lubią się bujać. Zdarzyło nam się kiedyś w Pejo. Czekając  na wyjazd kabinką nie mieliśmy nadziei na jazdę. Kabiny momentami odchylały się po 30, 40 stopni przy podmuchach. Wywiozą ostatnich wpuszczonych narciarzy i koniec! Ale wiatr nieco osłabł i  się zabraliśmy. To były ostanie wyjazdy kolejki. Nie było zmartwienia, bo na górze było pojedyncze krzesło z  betonowymi podporami(dwa słupy i poprzeczka metalowa na której wisiały kółka wyciągu) może jeszcze z czasów Musoliniego.  Kto za długo jadł śniadanie zmuszony był opalać się na dole.   Pozdrawiam
  23. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam   Z nasiąkaniem bywa i tak. Jak syn miał ponad roczek pojechaliśmy z żoną i mamą nasiąkać górskim powietrzem do Zakopanego. Leżał na sankach pod Nosalem i nasiąkał atmosferą narciarską. Ale minęło mu trzy lata i tata postanowił, że to będzie przyszły mistrz, bo ojciec był już zdecydowanie za stary. Mam historyczne zdjęcie, gdy na nartkach(jeszcze plastykowych) pokonuje szusem pierwsze pięć metrów u góry wyciągu w Szczawie(istnieje?). Gdzieś na giełdzie w Krakowie zdobyłem prawdziwe austriackie byty zjazdowe dla niego. Narty niestety musiałem zrobić sam z przodów nart drewnianych. Trening pod od okiem ojca był wymagający. Tak, że w wieku nieco ponad pięć lat doszedłem do wniosku, że jego umiejętności są wystarczające, by udać się wiosennym dniem na wysoką , bardzo znaną w Polsce górę narciarską. Z której wcześniej nierozsądny ojciec zwoził go na plecach w nosidełku.   Pierwszy zjazd wykonaliśmy wspólnie do wyciągu na Gąsienicowej. W gorącym wiosennym słońcu dziecko się nie najlepiej czuło. Postanowiliśmy zjechać do Kuźnic. Swobodnie sobie jechał, asekurowany z tyłu przez ojca, szczególnie w żlebie w kierunku mostka. W muldach, dziurach był z góry prawie niewidoczny. A dawni bywalcy Kasprowego wiedzą, że tylko tędy można było dalej jechać  w kwietniu. Nie zrealizował mojego marzenia. Jeździł pewnie, ale brak było mu tego....Kto nieco dynamicznie jeździ to wie...Za to palił się później do wody. I musiałem, jak był starszy, wozić go wieczorami na treningi  Kraba w Krakowie. Do wody(szczególnie głębiej) się idealnie nadaje. Duży, powolny chłop.   Pozdrawiam
  24. Witam   Nie bardzo rozumiem "profesjonalnego" ostrzenia krawędzi od spodu. Na nowych nartach płaszczyzna ślizgu(tzn. ślizg i krawędź) jest równa. Ślizg(kofix) nie wystaje ponad krawędź, ani krawędź nie wystaje ponad ślizg. Narty długo nie ostrzone(albo tylko z boku) wyglądają w ten sposób, że krawędź nieco zaokrąglona(patrzymy na nią od strony ślizgu) wystaje nieco ponad kofix. Który się już nieco wyślizgał. Należy ją wyrównać ze ślizgiem(splanować, jak kto woli). Zrobi to tylko dobra maszyna, nieco zdzierając ten kofix. Dalsza praca polega na "podniesieniu" krawędzi, czyli zebranie jej więcej od zewnętrznej strony a nie "ruszanie" tuż przy kofixie. Wkładając zupełnie "splanowanowany" pilnik(bo może być nieco wygięty)w prawidło, odchylamy jego część "jeźdżącą" po kofixie pozwalając na zeszlifowanie krawędzi, ale nie drapiąc kofixu. To tajemnicze narzędzie można zastąpić taśmą izolacyjną, nawiniętą na tę część pilnika, ponad kofikxem. Znając grubość nawinięcia i  odległość jego od krawędzi narty, można przypominając sobie trygonometrię ustalić dość dowolny kąt podniesienia. Sprawa się nieco komplikuje, bo pilnik może być dość różnie prowadzony w stosunku do podłużnej osi nart.  Ale to detal do dalszej dyskusji. Ja tak w każdym razie podnoszę, a raczej wyrównuję krawędź i usuwam mikro zadziorki. A ślizganie się pilnika to sprawa utwardzania się krawędzi w śniegu. Dziwne, ale prawdziwe. Wystarczy bardzo drobniutki papier ścierny podłożony pod pilnik w 'prawidle", by potem już dobry pilnik do ostrzenia nart brał. Oszczędza się w ten sposób jego "ostrza".   Pozdrawiam    
×
×
  • Dodaj nową pozycję...