Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Nic nie zamieszałem. Może tylko, że to było dwadzieścia lat temu. Mieszkaliśmy tysiąc metrów niżej w Antey St Andre i codziennie jeździliśmy autobusem, który nas przywiózł z Polski do Cervinii(Breuil). Autobus jechał doliną Aosty i kwitły tu już sady brzoskwiniowe. Skręca się z Aosty do doliny, gdzie leży Cervinia i którą zamyka mało z tej strony ciekawy Cervino(Matterhorn) na wysokości 600 m. Potem jest miejscowość jw., Valtournenche. Znana z przewodników alpejskich. Potem Cervinia, która jest właściwie hoteliskiem. Istniała tu jakaś osada o nazwie Breuil. Teren ten należał długo do Francji i bardzo dużo ludzi tu zna język francuski. Połączenie z Zermattem jest oczywiście. Postudiuj sobie geografię tego rejonu i nie wypisuj bzdur. Na ostatnim zdjęciu(1000 m) jest dolina. Pokrywa śnieżna pojawiała się dopiero ok 1800 m. Mogą być zimy, że będzie większa w marcu, ale nie na początku maja. Tym bardziej, że stoki nad Cervinią są wystawione na płd-zachód. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam Chłopy po prostu ciężko jeżdżą. A dziewczyna fruwa. To cały sekret. Powodzenia
-
Witam To miasteczko to Valtournenche. Jest 1500 m. I do Cervinii jedzie się stąd drogą. Tylko, że w drugiej połowie marca nie było tam śniegu. I nie ma żadnego połączenia z Cervinią wyciągowego. Owszem jest kolejka w górę z Valtournenche. Wtedy marcu już nie czynna z ww. powodów. W maju też nie będzie śniegu w samej Cervinii(2000 m). Dopiero wyżej, ponad trzy km należy go szukać. Można poszukać w sieci i wszystko będzie jasne. Pozdrawiam
-
Witam Koniec sezonu jest dobry na podsumowania. Doszedłem do wniosku, że należy podsumować więcej, niż jeden sezon. Rok, gdzieś ok. 1950-51 - Szkoła Podstawowa na wsi, gdzieś w Pogórzu Ciężkowicko-Wielickim. Narty wyprodukował wiejski stolarz. Szczęki Kandhar. Z tyłu pasek. Buty „narciary”, z kwadratowymi noskami - wiejski szewc. Ewolucje-jazda szusem, skakanie po brzegach, lub po zrobionych skoczniach. Skręt przestępowaniem. Pług mało znany. Ok. dwa, trzy sezony. Potem długa przerwa na poznanie dużego miasta(Kraków), zdobywanie zawodu, budowę HiL. Rok 1964- Studia. Narty „Zubki”(ok. 190 cm), drewniane z przykręcanymi krawędziami. Prywatny wytwórca na Krupówkach. Prawdziwy kurs tygodniowy, prowadzony przez „dyplomowanego” instruktora. Pod Gubałówką. Ewolucje: skręt do stoku, skręt do zatrzymania, skręt od stoku. Na nartach równoległych. Nie zawsze to była równoległość. Częściej nieduży opór. Dwa sezony. Narta w dziobie się złamała. Kolejne narty „Rysy”(205 cm). Wytwórnia w Zakopanem, państwowa. Ślizg żółty, plastyk z rowkiem. Główka Marker z kulką. Tył piętka obrotowa „langriemen”. Buty(chyba Krosno) sznurowane. Ewolucje-doskonalenie równoległości. Unikanie błędu krawędzi(jazda na wewnętrznej). Pierwsze próby w jeździe na jednej narcie, ze skrętem od wewnętrznej(górnej). Obroty o 360 st. przy jeździe na niezbyt stromym stoku. Dla pokreślenia własnej klasy. I dla podziwu otoczenia. Także pierwsze tyczki, z pobliskiego lasku. Sześć sezonów(?). Preferowane tereny: Kasprowy, Szczyrk(Skrzyczne). Kolejne narty już z Szaflar(200 cm). Model z poliuretanem w środku(żółty). Cięte krawędzie. Pierwsze, cienkie klamry z Krosna. Butek w środku sznurowany. Kolejny model z Szaflar Epoxy 3200. Wiązania Beta. Buty Koflach(ze sklepu górniczego). Zachwyt na G. Joubertem i uczynienie jego książek(dwie) biblią narciarską. Avalement(połykanie) stało się wyzwaniem. Tereny jw. Koninki od 1978 r. Polana na Jaworzynie. Od 1982 r wyciąg krzesełkowy i ww. Polana. Narty P-10 Voekla – zawodnicze slalomy giganty 200 cm. Trzy sezony. Treningi na tyczkach z lasu na tej Polanie. Kolejne narty Dynamic – VR17 -200 cm. Potem VR-27 –też 200 cm. Buty Reichle. Największy sukces sportowy. Objechanie byłego zawodnika z Bielska na slalomie na dole w Szczyrku. W grupie 40-50 lat na Spartakiadzie Hutników. Jeździło tu sporo dobrych narciarzy z hut śląskich i przedsiębiorstw związanych z hutnictwem. W kolejnej spartakiadzie pudło(3 m) na gigancie z wieży na Skrzycznym. Meta na Grzebieniu. Narty ze sklepu, nawet nie ostrzone. Wiatr w czapce, skulony na płaskim. Przy wylodzonych tyczkach, wywoziły na zewnątrz. A kto mówi, że sprzęt się nie liczy! Urwało by się te kilka sekund. Potem „okazyjne” slalomowe Salomona(narty) z Pralinkami -200 cm. Zmyłka, bo już świtały „karvingi”. Z pięć sezonów. Technika nóżka w nóżkę. Ale nóżki niezależnie. Montowanie blaszek na cholewkach butów od wewnętrznej strony, by ich nie ściąć całkowicie(nawet teraz mam sporo rys na butach w tym miejscu). Nadeszła, nadeszła… era karwingu! W roku 2002 dla mnie- Atomic Beta Race 9,20. Buty Nordica. Co za łatwość skrętu. Genialnie! Trzeba je powstrzymywać, bo się za moment obrócę o 180 st. Piszą w literaturze(różnej), szerzej, odsyłać w bok nogi. Łatwiej napisać, niż odesłać. Na zewnętrznej to oczywiste. Ale proszę, jak na samej wewnętrznej da się jechać. Ładnie się wygina. I na jednej też całkiem przyjemnie, tylko noga boli. Szus nie wskazany. Dziwnie się zachowują. Nieco na krawędzi i już po problemie. Znowu parę sezonów i na strych. Kolejne, to prawdziwe „gigantki” w starym stylu. Atomic GS9 -170 cm. Tylko ze dwa sezony, bo marzyłem o czymś dla orłów. Voekl Racetiger SL-Racing – 160 cm po sezonie w Intersporcie. Chciałem 165 cm. Nie było. Podwójny „Grip” na lód. Teraz powalczę. Jest jeszcze nieco dynamiki z okresu przed ratrakowego(muldy). H Harb mnie zauroczył. I tak doskonaliłem się bez przerwy. Nie powiem dobrze się na nich jeździło. Kąty krawędzi miałem absolutnie maksymalne. Nie wiem czemu, ale się przyczepiłem, by lepiej jeździć na stromym i wyślizganym stoku. To był chyba błąd. Ponieważ nigdy nie udało mi się osiągnąć stanu samozadowolenia. Ciągle nie było to co chciałem. Tą zabawę przerwał brutalnie los dwa lata temu. Początek sezony, Jurgów. Mokry sztuczny śnieg i ta slalomka. Kolano zaczęło bardzo mocno boleć, od skrętu. Na drugi dzień przeszło. Ale w nocy, coś się rozluźniło i nogi się nie da wyprostować. MRI i diagnoza-podwinięcie łąkotki. A tyle się jej nawprowadzałem. Co najmniej kilkadziesiąt razy, gdy „wyskoczyła”. Od trzydziestu paru lat, jak nie więcej. Artroskopia, rehabilitacja i po miesiącu siadamy na Code-178 cm z rockerem. Jeszcze tylko wyjazd marzenie do Chamonix. Dwa lata upłynęło. Kolano bez zarzutu. Code też. Szlifuję wczesny docisk wewnętrznej i tej samej narty, jak staje się zewnętrzną. Szkoda mi czasem Kasprowego. Za dużo ceregieli i kosztów. Do Łomnicy jest też za daleko i też kosztowne. Mosorny, Skrzyczne, Koninki. Może jeszcze Jurgów. Fajne ślizganie i piękne widoki. Początek na Czarnym Groniu. Pozdrawiam
-
Witam Zarządca ośrodka powinien informować, przede wszystkim uczciwie, o stanie tras. Grubość pokrywy śnieżnej. Nie średnia, ale od minimalnej. Przetarcia. Warunki. Słowacy kiedyś podwali takie warunki. Można sobie było utworzyć skalę, jak szkole. Minus trzy, trzy, cztery.... Nie zawsze da się utworzyć w zimie równą i grubą pokrywę. A narciarze chcą jeździć. Nawet, gdy warunki są dosyć kiepskie. Teraz z reguły informacje są o wiele mniej rzetelne. Ustawia się kamery tak, by widać było tylko dobra stronę ośrodka. COS raczej informuje uczciwie. Piszą warunki dostateczne. Śnieg 15-40 cm. Piętnaście centymetrów, to może być dziesięć, albo pięć w niektórych miejscach(przetarcia). Gdy zamarznięte, to nieco lodu. Cieplej, nie trudno tu trafić na glebę(kamień). Jeżdżąc w takich warunkach trzeba sobie zrobić, w pierwszych przejazdach mapę terenu, w głowie. Od lat tak jeżdżę. Przede wszystkim dbam o narty. Jak się kupi wymarzone deski, za zarobione ciężko pieniądze, to się będzie bardzo starannie omijać wszelkie wątpliwe miejsca. No i trzeba to umieć robić. A na Ondraszku się nie śnieży. I trudno wymagać, by ośrodek utrzymywał faceta, który będzie jeździł po takich trasach i oznaczał chorągiewkami, wystające kamienie. Pozdrawiam
-
Witam Z prawdziwą przyjemnością obejrzałem naszą świętą górę na zdjęciach kolegi. Co za wspaniała łączka. Szeroka, gładka(na zdjęciu). No te trawersiki. Też szerokie, wygodne. Gdzie te dawniejsze śniegi. A raczej brak śniegu. Sprytnie to było pomyślane. Zawody, by blokować całej szerokiej trasy, gdzieś z boku. Ten kawałek stoku od grani jest przyzwoicie stromy. Dlatego trawers w prawo ułatwiał przejazd. Potem od końca trawersu jest wyraźnie łagodniej. Dobra metoda eliminacji słabszego technicznie. Podkręcone skręty na stromiźnie. Sztuka nie tak często dostępna, by przyzwoicie szybko przejechać. Na płaskim terenie, jest dużo takich, co są w stanie puścić narty. Należy życzyć autorowi zdjęć jeszcze wiele sił by odeprzeć napierającą falę "amatorskich profesjonalistów". Tak sobie Go wyobrażałem. Szybkiego na bramkach slalomowych. Powodzenia w ujeżdżaniu tyczek! A wzdłuż żółtej kreski też były bramki. Czy tylko ją przygotowano, by nie wpaść na trasę cywilną. I jeszcze-jak wyglądał przejazd 360-tego? To musiał być prawdziwy horror!
-
Witam Kończę z teoriami. Praktykę wczoraj i przedwczoraj miałem w moich "ukoch" Koninkach. I też starałem się o ten wczesny docisk. To już raczej koniec tego miłego zajęcia. A ćwiczenia sobie sam wymyśl. Śnieg też. Ja musiałem się wgłębiać w literaturę przedmiotu. Naznaczonym przez siły wyższe wszystko łatwo przychodzi. Pozdrawiam
-
Witam Ten "drill"-"tysiąc kroków", to znali nasi dziadowie. I nauczali na dziewiczym stoku ludzi pierwszy raz stojących na nartach. Co prawda to tylko w jedną stronę. Ale co sprytniejsi potrafił także w drugą, bez zatrzymywania się. Nazywało się to - skręt z przestępowaniem. Bez ACL też się mi fajnie jeździ. Nawet ta noga jest silniejsza. Pewno doszła już dawno do wniosku, że coś z tym trzeba zrobić. Ponieważ nie wiem kiedy to się stało. Świetną rehabilitacją jest zbieganie po sporych głazach w dół. Faktem jest, że nigdy nie oszczędzałem kolan w górach. I jakoś to wytrzymywały. Zagadnienie jest szersze, niż ograniczenie się tylko do ćwiczeń na siłowni. Ale niech w tej sprawie wypowiedzą się ortopedzi, jak należy postępować z nogami, by wytrzymały przez statystyczną długość życia w dość przyzwoitym stanie. Pozdrawiam
-
Witam Dziękuję uprzejmie. Nie obawiam się żadnej narty. Może z wyjątkiem dwumetrowych o promieniu 30 metrów i większym. Mam jeszcze na stryszku kilka modeli, które niejednemu napędziły strachu. Mnie już też. Pozdrawiam
-
Witam Nazwy nie wymyślono. Ale "all round" już był i narty dla tego celu też. Zresztą podobno Stenmark kombinował coś z "wyciętymi" nartami. Miał intuicję i talent. I nawet dał radę na wewnętrznej. Muszę się pochwalić, bo mnie w tym okresie też udawało się zakręcić nieco pod stok na wewnętrznej. I tyle lat upłynęło i ciągle mam ten sam problem. Pozdrawiam
-
Witam To nie boazeria, tylko stary model allround. Ale da się na wewnętrznej, da się I jakie wyłożenie. palce lizać. Pozdrawiam
-
Witam Tak mówiłeś. Ja też to znam od lat. Więcej różnorodnych par i większa fura. Więcej stoków. Mniej lat. Piękne życie. Nie jest źle Nie można bluźnić. Pozdrawiam
-
Witam Takie malutkie przemyślenia. Jeździłem tydzień temu na COS. Było bardziej miękko. Moje Code, trzy cm dłuższe od właściciela jeździły bez zarzutu. Wczoraj był większy mróz. Wyślizgało się nieco miejscami, szczególnie poniżej Grzebienia. I narty jak trafiły na coś takiego to nagle, wiadomo co... Tak sobie pomyślałem-gdybym miał dobre gigantki(tego samego Voekla) o takiej samej długości jak Code i promieniu nie większym niż 20 m(dłuższe promienie to terra incognita dla mnie), to zapewne czuło by się większą pewność pod stopami. Przy skrętach, które robiłem. A starałem się robić ich jak najwięcej, jak najbardziej podkręconych, by utrzymać szybkość jazdy w granicach przeze mnie, akceptowanych. Gdyby wydłużyć promień łuku. I brać to opisane miejsce na dwa skręty, najpierw w prawo potem w lewo na ściankę i wypłaszczenie, to problemów ze ześlizgiem można było uniknąć. I tak niektórzy walili. To kwestia odwagi, bo nie było tu jakichś gości, którzy rzucali na kolana. Młodzi zawodnicy pojeździli na tyczkach i zniknęli. Code i jego rocker powodują, że narta ma słabszy docisk krawędzi, począwszy od dziobu. Camber też jest mniejszy. Jest to istotne, gdy podkręci się skręt na stromszym, twardym stoku. Narta się nie wgryza dostatecznie krawędzią w śnieg, już od momentu inicjacji skrętu. Trudniej jest też "oprzeć" się na górnej narcie(wczesny docisk), przy inicjacji skrętu. Nie wymienię nart. Nie mam przyszłości slalomowo-gigantowej. Supergigantowa napawa mnie strachem. Za dużo wyobraźni. Chociaż technika by mi pozwoliła na dołożenie ze 20, 30 km do mojej jazdy, bez częstych wyglebień. Jakoś z lodowymi plackami muszę sobie radzić. Najlepsza metoda to ich unikać, pilnie śledząc stok. Pozdrawiam
-
Witam Potrafisz jechać na jednej narcie. Na dość płaskim stoku. Teraz na nartach jest to dużo łatwiejsze, niż na boazerii. Druga podniesiona cały czas, albo odpięta. Połowa skrętów jest z wewnętrznej. Czy nie? Albo taka próba - jedziesz w skos stoku na górnej narcie, tak by zakręcała pod stok. Dasz radę skręcić z tej narty? I pojechać na niej, zakręcając pod stok. Możesz sobie dołożyć drugą nartę, pojechać tylko na niej i znów z niej skręcić. Jak pojedziesz szybciej to będzie dużo łatwiejsze. Tylko trzeba wybrać gładki stok i śnieg, który trzyma. Ja Ci to mogę pokazać. Nie będzie to zbyt eleganckie, ale da się zrobić. Każde tego typu ćwiczenie wymaga czasu dla pewnego wyszlifowania. Jak ktoś całą zimę spędza na stoku to się może tak bawić. Pozdrawiam
-
Witam Góra żegna się godnie z zimą. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam Mili dyskutanci! Popatrzcie przez oko kamery na ten teren. I wyobraźcie sobie dziś jazdę. Czy to ważne, czy mam rację, czy nie. Będę jeździł na własny rachunek. Pozdrawiam http://www.kamelleon...krzyczne-peron/
-
Witam O co tu chodzi? Jaki skręt sytuacyjny. A co to jest skręt sytuacyjny? Kto wymyślił to określenie. Każdy jest sytuacyjny. Ponieważ zawsze jest jakaś sytuacja. Stok, szybkość, rodzaj śniegu. Jaki ześlizg w początkowej fazie? Jedziemy łukiem na krawędziach. Może nieco nawet rozmyty ślad. Narty zakręcają pod stok. Gdy jeszcze jest pewna szybkość naciskamy mocniej(Bydliński) nartę górną(wewnętrzną). Następuje wtedy przejście w następny skręt. I to wszystko. Faza sterowania sterowania nartami(skręt sterowany-steering turn), to skręt z ześlizgiem, zostawiającym bardzo wąski ślad. Narty się ślizgają na krawędziach( z małym kątem). Kto ma tendencję rozpoczynać ten skręt( a miałem przez lata) w ten sposób, to niestety będzie długo walczył, by jeździć fajnie na krawędziach. Słyszałeś, że gdzieś dzwonili. Tylko nieco to pomieszałeś. To nie moje zmartwienie. Pozdrawiam
-
Witam Miło podyskutować. Ale w dalszym ciągu się nie rozumiemy. Ja nie piszę o jeździe na wewnętrznej. Ponieważ jazda na wewnętrznej jest dla mnie tylko wtedy, gdy ta narta jest głównie obciążana. To z reguły tylko ćwiczenie. Bydliński to inaczej nazywa, o czym ja głównie piszę i co sobie ćwiczę. To jest jednak inicjacja skrętu dla mnie na wewnętrznej. Muszę o tym pomyśleć, by to wykonać. I o wiele bardziej czuję ten manewr na stromym stoku, niż gdy jest płasko. Ćwiczenia z podniesieniem, jak najwcześniej narty wewnętrznej to dawno temu wykonywałem. To oczywiście "przerzuca" obciążenie na zewnętrzną, tylko dość późno. Można też niejako "zwolnić"z nacisku("podkurczyć")nogę zewnętrzną jeszcze przed linią spadku stoku. Gdy jeszcze jedzie się "poziomo". To też daje obciążenie drugiej narty i inicjuje skręt. Ja to wszystko już wiele razy ćwiczyłem. Ale nie byłem zadowolony z siebie, bo zawsze było nieco ześlizgu na początku, gdy bardziej stromo. Ale tylko w tej sytuacji. Może ktoś znacznie młodszy, czy lepiej wyszkolony technicznie zrobi to szybciej. Jak się jeździ to zmiana zewnętrznej na druga nartę zewnętrzną następuje naturalnie. Tylko to naturalna zmiana może nastąpić kilkoma metodami. O których była mowa. Jak nie ćwiczę czegoś celowo. To się nie zastanawiam jak zmieniłem krawędzie. Po prostu jeżdżę i skręcam. Ale też mogę pomyśleć- teraz tak zmienię. Wracam do swojego ćwiczenia. Dopiero wyraźna inicjacja skrętu z wewnętrznej(nazwijmy to wczesnym mocniejszym naciskiem) dała lepszy efekt w bardziej "czystym" i dynamicznym wjeździe w kolejny skręt. Ja jeżdżę jak emeryt. Proszę nie porównywać mnie z gościem mającym połowę lat ode mnie. Który będzie "szalał", skręcając. To są skręty dość wolne, gdy widzę siebie na filmie. Ale bardzo pewne, bez żadnych obślizgów. Pozwalające na bardziej płaskim stoku jechać jeszcze szybciej. Co mi sprawia dużą frajdę. Krótkie skręty(chociaż nie mam żadnych problemów) nie są dla mnie. To nie te lata, by tak jeździć parę godzin, a nie zjeżdżać. Nie szukam lodowisk. A obślizgi mnie denerwują, ponieważ zwykle jeżdżę dość mocno podkręcanymi skrętami, gdy jest bardziej stromo. Zdaje mi się, że określenie jazda na wewnętrznej(choćby przez moment, bardzo krótki w stosunku do całego skrętu, długości np 1 s) wywołuje gwałtowne sprzeciwy. Więc nazwijmy to wczesnym naciskiem. Jak długim, jak wcześnie?Ponieważ to można sobie zmieniać. Widzę tylko jedną możliwość ew. uzgodnienia stanowisk. Spotkanie na stoku. Pozdrawiam
-
Witam Słońce, jeszcze śnieżne i dość twarde stoki. Pustki w tygodniu. Pora nadrobić zaległości i spokojnie sobie coś poćwiczyć. Moim konikiem teraz jest rozpoczynanie skrętu od narty wewnętrznej. I chcę solidnie sobie to wprowadzić do podświadomości. Idealnym miejscem do takich ćwiczeń są strome ścianki. Ze śniegiem, który trzyma. Ale ścianki gładkie, ubite. Stok powinien być raczej szeroki, bo skręt może być długi, ze względu na to, że się ma więcej czasu. Takim świetnym miejscem na ćwiczenia jest COS na Skrzycznym do Dolin. Popatrzmy na załączone załączony obrazek. Znany narciarz. Wyobraźmy sobie, że jedziemy na takiej stromej ściance. Nie z szybkością Jansruda, tylko dwa razy mniejszą. Może 30, 40 czy 50 km/g. I ćwiczymy, nie po to, by z kimś konkurować(choć jest to świetne ćwiczenie do giganta i do slalomu też). Ale, by tak opanować, by nie myśleć, że mam to teraz, w tym skręcie zrobić. Jak będzie wolniej, to nic z tego nie wyjdzie. Bo nie będzie wystarczającej dynamiki, by ciało wrzucić w kolejny skręt. Ale jak pojadę szybciej niż podałem, to będzie dodatkowa przyjemność. Co się dzieje z jego nartą wewnętrzną? Minął bramkę niebieską. Na której narcie jedzie? Na wewnętrznej, bo wygięta. Jej kolano do stoku(jak u Harba na ćwiczeniach na płaskim-ale sztucznie). Widać resztki obciążenia tyłu zewnętrznej. Kolejne dwie klatki-energicznie prostuje nogę na już zewnętrznej narcie. Jest ona, na moment płasko, bo się przekręca na dolną krawędź. Ale jedzie jeszcze w "poprzek" stoku. Dopiero w następnych klatkach "idzie" bardziej na dzioby, stopniowo angażując też nartę wewnętrzną. I wjeżdżając w linię spadku stoku. To jest świetne ćwiczenie. Tylko przestrzegam! Wymaga swobodnej i dynamicznej jazdy po stromym ściankach. Nie muszą to być od razu idealne "krawędzie". Ale narty nie mogą się rozchodzić z tyłu. I musi być pewna szybkość. Za to ma się to uczucie, jak ciało jest "wrzucane' w kolejny skręt, bez wysiłku. Jedynym, chwilowym wysiłkiem jest wyprost, szybki i do przodu na narcie wewnętrznej. Jakby ktoś miał ochotę na komentarz typu-to jest dla zawodników, a nie dla rekreacji, to niech sobie oszczędzi fatygi. A jakby ktoś to by ładnie robił, to bardzo chętnie bym posłuchał jego rad jutro na Skrzycznym. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Gudauri - Gruzja. Co się dzieje, gdy hamulce (?) wyciągu zawiodą.
Veteran odpowiedział WojtaS → na temat → Multimedia
Witam Film z rosyjskiego portalu. Pozdrawiam -
Witam Jeśli ktoś chce brać udział w jakichś zawodach, to kupuje narty, które do tego celu się lepiej nadają. Natomiast nie musi brać udział w takich imprezach, by dbać o nogi. Na każdym poziomie jazdy przyniesie to korzyści. I też nie ma żadnej granicy między jazdą "sportową" i "rekreacyjną". To jest kwestia poziomu technicznego jazdy. I związanych z tym szybkości, trudności na trasach itp. Można jeździć "rekreacyjnie", szybciej, bardziej dynamicznie, niż w pierwszych, lepszych sportowych zawodach. Wtedy szuka się najlepszych nart dla tego celu, by w pełni swoje możliwości wykorzystać. Jest, oczywiście, kwestia zasobności finansowej. Innych przeszkód nie ma. Pytanie postawione w temacie jest sztuczne. Pozdrawiam
-
Witam Nie znam się na komórkach. Chociaż był czas, że przemyśliwałem o takim zakupie. Ale cena była zaporowa dla mnie. Natomiast jeździłem kilka lat na autentycznych nartach zawodniczych. Było to ponad trzydzieści lat temu. Maiłem narty, na których jeździła Ela Grabowska. Była wtedy mistrzynią Polski w gigancie i chyba startowała w PŚ(chyba na pewno w gigancie, który był raz rozgrywany na znanym stoku pod Łomnicą). Narty P-10 Voekla -200 cm, szare. Ślizg, zdaje się teflonowy, przeźroczysty, bo widać było pod nim "zatopione " elementy krawędzi, które były może cięte. Bardzo dobrze mi się na tych nartach jeździło. Inna sprawa, że już zmiękły, jak je dostałem. Wybrałem najlepsze tej zawodniczki. Reszta była strasznie wyklepana. Takiego ślizgu nigdy już potem nie widziałem.Niesmarowany, był bardziej śliski od innych. Miały krawędzie bardzo wąskie. Gdy je dostałem nie było dużo więcej niż 0,5 mm. No i Rotomaty. Czarne sprężyny z tyłu. Niestety za silne na moje nogi. I jeździłem prawie bez bezpiecznika z tyłu. Jest tyle opinii o nartach dla zawodników... Wydaje się mi, że część z nich sugeruje się siłą nóg tych gości. Pozdrawiam
-
Gudauri - Gruzja. Co się dzieje, gdy hamulce (?) wyciągu zawiodą.
Veteran odpowiedział WojtaS → na temat → Multimedia
Witam Na tym filmie z Gruzji wyraźnie widać, że kto zeskoczył na dole, przez wjazdem na koło wyciągu, to raczej nie zrobił sobie krzywdy. Krzesełka na kole zrywały się z zaczepów. To są takie stalowe szczęki dociskane śrubą i pozwalające linie przetoczyć się po kółeczkach, na podporach, czy "objechać" koło napędowe i zwrotne. Wagoniki kolejek też są mocowane podobnymi szczękami. Z tym, że tutaj mają bardzo mocną sprężynę, która w pewnym momencie mocno dociska te "szczęki'. Wagonik wtedy gwałtownie startuje. Wcześniej, ten mechanizm jest luzowany, przy dojeździe do dolnej i górnej stacji. Wagonik w Tatrzańskiej Łomnicy(wystarczy jeden) miał może za słaby docisk przez ww. sprężynę. To jest cały mechanizm. I zaczął się ślizgać ten zaczep po linie jadąc w dół. Uderzając następny wagonik. Wystarczyło, że wzrosło nachylenie liny. Wszystkie tego typu kolejki mają taki luzowany i blokowany zaczep na linie. Która "niesie" wagonik i ciągnie go do góry. Podobnie kolejki z krzesłami, które zwalniają do wsiadania i wysiadania. Duże kabiny(np. Kasprowy) mają dwie(trzy liny) Jedną ciągnącą i pozostałe jezdne. Każdy mechanizm może się zepsuć. I każdy trzeba sprawdzać, ściśle wg. instrukcji eksploatacji, którą każdy producent dostarcza. Ale nieraz instrukcje sobie, a życie sobie. Pozdrawiam -
Witam Od dawna wiadomo, że w USA nie ma korupcji. Do norm też nie można się przyczepić. Pozostaje UFO, w czym Amerykanie przodują. Pozdrawiam
-
Witam To brak zasilania(napędu) może takie rzeczy powodować. Wszystkie tego typu urządzenia(jak również windy) mają hamulce, by nie jechały do tyłu. z tym, że hamulec jest tak skonstruowany, że nie hamuje, jak płynie prąd. Gdy zaniknie - hamuje. Taki prosty model to szczęki, przy kole, dociskane mocną sprężyną. W czasie normalnej pracy szczęki są odciągane przez silny elektromagnes. Zanik zasilania wyciągu, powoduje zatrzymanie silnika napędowego i natychmiastowy zacisk szczęk, na kole umieszczonym na wale silnika. Wyciąg będzie się cofał, biorąc pod uwagę duże obciążenie z jednej strony przez ludzi. Wszytko jest kwestią nadzoru, sprawdzania przed każdym uruchomieniem. Nie wpadania w rutynę. Nie lekceważenia pierwszych oznak niesprawności. Wymiany zużytych(uszkodzonych) elementów na oryginalne. Czy kwestia kultury technicznej. Pozdrawiam