Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Myślałem o nowym temacie "Kinetic Chain", ponieważ przygotowuję się teoretycznie do wyjścia praktycznego na śnieg. Ale, że ten łańcuch ma dużo wspólnego z równowagą, więc piszę. Włożyłem buty narciarskie i sprawdzam elastyczność mojego łańcucha. Ujdzie. Jak ruszę stopami w bucie, przekręcając je z jednego palca skrajnego na drugi, to mój łańcuch uruchamia kolejne ogniwa w górę. Zacznę może na śniegu od tego ćwiczenia. Najważniejsza jest elastyczność łańcucha kinematycznego. To jest klucz do równowagi dynamicznej. Bez tego wychodzi zrównoważony tramwaj. Pozdrawiam
-
bielizna narciarska i skarpety - ile par ?
Veteran odpowiedział Piskoor → na temat → Ubrania i akcesoria
Witam Jeśli chodzi o bieliznę, to kursowało kiedyś takie powiedzenie "prawdziwy mężczyzna nosi gacie, aż z niego nie spadną". Dzisiejsze g. są bardziej trwałe. Pozdrawiam -
Witam Najdziwniejsze jest to, że nigdy nie wysuwałem wewnętrznej narty do przodu(myśląc o tym). A i tak się wysuwa, bez mojej uprzedniej wiedzy i zgody. Na równowagę mam test. Władam stare buty do biegu(do kostek). Wkładam śladówki i jadę w pole. Jeśli przy małym zjeździe udaje się go pokonać, bez spotkania ze śniegiem, to może być. Dla bardziej ambitnych testerów- należy spadek trasy stopniowo powiększać. Gość za dużo gada na filmie. Ja to wszystko wiem, tylko się niestety tak nie wykładam jak on. Ale ostatnio ćwiczę ruchomość i elastyczność bioder. Jest postęp. Ostateczna ocena nastąpi na śniegu. Mam to wbite do głowy, że elastyczne biodra to klucz do równowagi. Pozdrawiam
-
Witam Narty robią się co raz bardziej niebezpiecznym sportem. I nie da się tego uniknąć. Takie przypadki, to nie przyczyny obiektywne. Wjazd na drzewo, zejście lawiny, spadek na bardzo stromym stoku. Itp. Z tym można "walczyć". Starając się podnosić swoje umiejętności, przygotowanie. Poza tym jak się samemu zrobi krzywdę, z powodów jw., to moja sprawa, czy rodziny. Ale jak ktoś na mnie wjedzie, bo nie mam oczu z tyłu. To praktycznie nie ma na to rady. Mimo, że zapobiega się temu przez obserwację narciarzy, wybierania mniej luźnego terenu. Takie myśli mi przychodzą przed sezonem. Gdzie jechać? Nie martwię się o drzewa w lesie. Nie martwię się o tych, co przed mną, czy z boku. Ponieważ dam sobie radę. I da sobie radę moja żona. Trzeba powiedzieć szczerze. Jest coraz większa masa ludzi na nartach. Upojonych jazdą i na tyle bezmyślnych i zadufanych w swoje umiejętności, że nie potrafią zrozumieć, że są zagrożeniem dla innych. Dla mnie dobry narciarz, to przede wszystkim człowiek rozumiejący innych uczestników stoków. A szczególnie tych gorzej jeżdżących. Podnosi swoje umiejętności po to by także być mniejszym zagrożeniem. To powinno być najważniejsze a nie popisywanie się umiejętnościami. Ogólnie dostępny stok, to nie miejsce na "zawody" i nie powinno się jeździć na granicy swoich możliwości. Ew. jedynie w przypadku, gdy jest pusty. Może jeszcze jakoś przeżyjemy z żoną. Unikając w maksymalnym stopniu towarzystwa innych narciarzy. W przyszłości sprawę rozwiąże ocieplenie klimatu. Pozdrawiam
-
Witam Gdy jeszcze grałem w tenisa i nieco studiowałem teorii, to często spotykałem to określenie. Duży SS ułatwiał amatorom odbicie. Duży SS, to większa powierzchnia wokół środka naciągu, pozwalająca na poprawne odbicie( przy odbiciu piłeczki w pobliżu ramy, uderzenie nieco "obraca" rakietę i piłeczka leci sobie nie tam gdzie powinna). Amatorom, szczególnie na początku nauki, jest trudno trafić dokładnie środkiem. Ten SS jest też trochę takim czarowaniem, ponieważ przy bardziej zaawansowanych umiejętnościach uderzenia są z jednoczesnym "zaczesaniem" piłeczki, ruchem rakiety także w poprzek do kierunku uderzenia i nadanie piłeczce ruchu wirowego, zgodnego z kierunkiem lotu, lub przeciwnie. Na nartach jest to bełkot marketingowy. Wymyśla się różne nazwy, które klient ma zakodowane w głowie. By go przekonać, że dostaje coś, co mu ułatwi życie. Dla mnie narty z największym SS, to np. komórkowe(nie mam). Sądzę, że najlepiej by mi się na nich jeździło. I byłyby najbardziej precyzyjne pod moimi stopami. Badziewie z marketu nie ma żadnego SS. Pozdrawiam
-
Witam ZUBKI. Model nart produkowany przez Zubka w Zakopanem na Krupówkach. Firma całkowicie prywatna w państwie totalitarnym, zależnym od wszechwładnej "Moskwy". Model z ok. 1960 roku. Bardzo dobrze wykonany. Klejonka drewniana, z metalowymi krawędziami, przykręcanymi na małe wkręty. Wiązanie szczękowe Kandhar. Kupione jako używane w roku 1964 od prywatnego użytkownika. Miejsce uszkodzenia. Jakaś śródleśna polana, przy zjeździe "offpiste" od schroniska na Prehybie do Piwnicznej. Data-luty 1965 r , ferie studenckie. Zjazd pozbawiony typowej agresji terenowej. Z obawy o całość nart i nóg. Niemniej brak należytego przygotowania w jeździe terenowej(niski stopień zaawansowania) był powodem wjechania dziobu jednej z nart pod szreń łamliwą. Która okazała się za mało łamliwa. Za to dziób narty nie miał takich wątpliwości. Nie znano jeszcze wtedy słów reklamacja, czy gwarancja. Po otrząśnięciu się z szoku, z powodu uszkodzenia cennego sprzętu, naprawiłem osobiście uszkodzenie. Wykorzystując blachę po smacznej konserwie. Pozdrawiam
-
Witam Dramat to znikanie lodowca. Mam jego widok w głowie z 1993 roku. Potem z ok. 2005 r. Przy takim tempie za dwadzieścia lat, będzie tylko parę lodowych placków. Teraz wyraźnie widać, gdzie jest jeszcze nieco lodu. Większe opady stworzą złudną nadzieję, że wszystko wróci do normy. Pozdrawiam
-
Prośba o pomoc w doborze nart - poziom 3-4 z zamiarem rozwijania się
Veteran odpowiedział Panna BasieÅ„ka → na temat → Dobór NART
Witam Piękny opis własnego poziomu. Wreszcie można coś z tego wywnioskować. Nie tylko jeżdżę po trasach...i poza. Takie się głównie spotyka. Ja bym się skłaniał do nart, polecanych przez Adama P10(te w nawiasie). Buty flex wystarczy 90. Choć setka to też nie jest ekstrema. Twardość nart średnia. Często stoki ze sztucznym śniegiem są dosyć twarde. Narty nowe z ww. wymienionych będą raczej kosztować powyżej 1 tys. zł. Poszukać nart, które mieszczą się w charakterystykach dla "Kogo" w zakresie gdzieś 4-7. I na stoki przygotowane. Długość 165 cm. Reszta kasy na instruktora. Za pięć lat ze szkoleniem(pewien kłopot zmieniający się instruktorzy) i przykładaniem się do nart można będzie zmienić sprzęt, na bardziej "topowy". Pozdrawiam -
Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę - video francuski
Veteran odpowiedział a_senior → na temat → Dobór NART
Witam Metafizyka to nie jest. Ja od lat zajmuję się "walką" z własnymi komputerami. Jakieś przygotowanie uczelniane też kiedyś miałem. Składałem też różnych elementów(a raczej składali w sklepie z wytypowanych elementów). Ale "szaleństwa" komputera to tylko programowe. Jest takie powiedzenie, że komputera nie da się zepsuć programowo. TO znaczy, że maszyna po zresetowaniu(głębokim, np. formatowanie dysku) będzie po zainstalowaniu od nowa odpowiedniej aplikacji, czy systemu(Windows) działać dalej bez zarzutu. Jedynie młotek załatwia sprawę ostatecznie. Jakaś przerwa w przewodach, w lutach na płycie głównej powoduje, że nie da się uruchomić komputera. Dziwne ruchy, to błądzenie programowe. Zamiast utartej codziennej utartej "ścieszki" , to realizują się jakieś programiki, ukryte wewnątrz na dyskach. Czasem to są te słynne małe "wirusy" z sieci. Czasem dotknięcie przypadkowe kilku klawiszy powoduje jakieś dziwne chwilowe działanie. Ustawianie różnych haseł, też może powodować kłopoty. To nie myśląca maszyna. Pozdrawiam -
Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę - video francuski
Veteran odpowiedział a_senior → na temat → Dobór NART
Witam Historia z Morganem zaczęła się ode mnie. Ja o nim wspomniałem pierwszy na forum. I kontynuuje dyskusję a_senior. Jak trafiłem na Morgana, to dostałem wtedy od niego e-mail. A w nim informację, że właściwie to zaczął się uczyć jazdy, mając ponad trzydziestkę. Ciągle jeszcze dostaję pocztę z różnymi propozycjami. Nie odpowiadałem, bo mnie nie interesują. To wszystkie jego rady to już przerabiałem na sobie przez ponad pięćdziesiąt lat. On nie wie co ja wiem o nartach. Ale ja wiem co on wie. Uważam, że jego metoda nauki jest dobra. Daje rady proste, które trafiają dla większości zaawansowanych narciarzy. I są na tyle zrozumiałe, że pozwalają zrobić ten kroczek do przodu. To jest główna rola instruktora(nauczyciela). Mało w tym jest ważne jak on osobiście jeździ. Jest wiele filmów w sieci ze znakomitymi narciarzami(nie chodzi o topowych zawodników). Tylko z obserwacji takich filmów, czy rad dawanych przez aktora, nic praktycznie nie wynika, poza westchnieniem, że ja tak bym chciał. Nie przeskakuje się z B klasy do pierwszej ligi, tylko oglądając filmy z grą zawodników tejże. To drogę trzeba przećwiczyć na sobie. Niestety jest żmudna i długotrwała. Zdarzają się jednak talenty. Może i na forum. Takie czasem odnoszę wrażenie, czytając niektóre posty. Nie widzę w jego radach jakichś błędów. Wprowadzania kogoś w maliny. Żyje z tej roboty. I zapewne ma klientów. Jeśli chodzi o narty, to na pewno łatwiej się nauczyć podstaw, na nartach krótszych niż dłuższych. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Nie muszą to być typowe amatorskie slalomki. Chociaż nie są takie straszne. Mówię o podstawach, na których większość uczestników stoków kończy swój staż techniczny. Dalej jest tylko zdobywanie rutyny, przez połykanie kilometrów. Na długiej narcie jest po prostu trudniej skręcić, jadąc wolno. Łatwiej się to robi jadąc szybciej. Ale szybkość i jej opanowanie na stoku to główny problem większości narciarzy. Nieco mnie dziwi czasem upór niektórych kolegów, że tylko dłuższa narta. Jeżdżąc od lat zapomnieli widoczne, że wół…Może nie byłby to najgorszy wybór, pod warunkiem, że się ciągle ma przy sobie prywatnego instruktora. Tylko ilu zaczynających naukę narciarzy tak ma? Pozdrawiam -
Witam Ja po kijach poznawałem dobrze technicznie jeżdżących narciarzy. Przynajmniej dawniej. Dla mnie kijek był bardzo ważny i jest dalej. Lekkość, wyważenie, grot, uchwyt, taśma, wytrzymałość. Gdy przyjdzie wykonywać szybkie slalomowe skręty. Jeździć szybko po muldach, to jest bardzo istotne, jaki jest kijek. Twardy, zlodzony stok to dobry grot i też szybkość ruchu nadgarstka. Odporny na ścieranie, na uderzenie nawet w kamień. Jak się mi rzuca w sklepie w oczy to biorę go do ręki. Kilka machnięć i wiem czy będzie mi odpowiadał. Niestety nigdy nie zdarzyło mi się, żeby to był kijek tani. Raczej zawsze z najdroższych. Teraz mamy z żoną identyczne kijki(nie w długości). Przypadkowo trafione sklepie, czeskie kijki. Żółte, z nadrukiem jak tygrys SL, Voekla. Mają ponad dziesięć lat. Bardzo trwałe. Miały nawet dostępną cenę(ok. 150 zł) Nawet w tym wszystkim nie jest taka istotna długość, choć powinna być dopasowana. Dobre kijki z regulacją to minimum kilkaset złotych. Mam takie znanej firmy francuskiej, produkującej sprzęt górski. Niestety są zawsze cięższe od "zwykłych". Wyważenie też gorsze. Ale nie używa ich się do slalomu. Każdy może sobie kupić co chce. Zależy czego oczekuje od kijka. Podparcia przy wyciągu, nadawania rytmu w skrętach, markowania. Opierania się na stromym stoku, osi obrotu nart. A może zostać bezkijkowcem i problem się rozwiąże? Pozdrawiam
-
Witam Sami "sportowcy". Mam rower górski w Koninkach. Ale podjechanie stu metrów na kilometrze to już nie dla mnie. Kiedyś próbowałem. Dlatego w Wadowicach mam nabytek trekingowy z dwoma amortyzatorami, z przodu i z tyłu. I jeszcze miękkie siodełko. Wożę się koło Skawy, gdzie płasko i są ścieżki rowerowe. Może bym się odważył na jakąś asfaltową ekstremę, ale z obawy przed rozjechaniem - rezygnuję. To jest moje przygotowanie do sezonu, oprócz częstego dreptania, czasem dwunastogodzinnego, z krótkimi przerwami na konsumpcję. Mam zawsze jakieś robótki. Po których moja ulubiona pozycja to z nogami "po amerykańsku". Dołożę jeszcze w deszczowe dni rowerek stacjonarny. Sądzę, że to wystarczy, nawet na niejeden FIS. W końcu zjazd to minuty. Nie muszę bez przerwy. A ich liczba w ciągu dnia też zależy ode mnie. Poz tym wydaje mi się, że jeszcze panuję nad nartami. A nie one nade mną. Jak zaczną to je znienawidzę i porzucę. Pozdrawiam
-
Witam Jesteś na dobrej drodze. Następny przeciwnik to uciekający coraz szybciej czas. Postaram się w tym sezonie go jeszcze gonić na nartach. Ale i tak mnie kiedyś dopadnie. Tygrys SL to bardzo fajna narta. Jeszcze żywa, mając sporo ponad sto dni na stokach. Córka żony sobie ją bardzo chwali. To nie pierwszy, lepszy model z wypożyczalni. Zawsze mnie dziwiło, dlaczego ludzie mają takie uprzedzenie dla nart z nieco wyższej półki. Że niby tylko dla "sportowców". Widać rolą sportowca jest walczyć z jakimś kołkiem, bo młody i silny. Pozdrawiam
-
Witam Zachowaj spokój! Ja w tym wieku "ujeżdżałem" Tygrysa SL 160 cm. I jeszcze miałem ambicje konkurować z Harpią. Zarzuciłem nie tak dawno na rzecz sporo dłuższej narty. Z obawy, że częste machanie nogami bardzo zmęczy mi lekko uszkodzone kolano. Przyszłość przed Tobą. Pozdrawiam
-
Anatomia skrętu carvingowego - video francuskie
Veteran odpowiedział a_senior → na temat → Nauka jazdy
Witam Dziwi mnie okrywanie Ameryki(nie przez Morgana), tylko przez kolegów z forum. Może niektórzy jeżdżą znacznie lepiej ode mnie(głównie szybciej i na zawodach). Ale zdaje się nie mają wyobraźni narciarskiej. Skręt od narty wewnętrznej o której tyle się rozpisywałem był negowany. Skręt, przez pochylenie od małego palca do dużego tejże narty, obciążonej wcześniej na moment. Jestem zarozumiały i będę. Interesują mnie tylko narty, a nie czyjeś opinie. I chciałbym jak najdłużej na nich jeździć. I to się dla mnie tylko liczy. Ale widzę jak czasem mało wyobraźni mają forumowe , uznane tuzy. I trzeba się podpierać światowymi ekspertami, by nieco ustąpili. A jak coś działa na stoku i pomaga, to pomaga. To była chwilowa przerwa w mojej obecnej pasji hodowli roślinek. Narty mnie nie już nie grzeją. Ale na forum zaglądam. Pozdrawiam -
Witam Ponieważ jesteś zdaje się dobrze zorientowany w wyciągach w Alpach i trasach. Więc podaj taki wyciąg lub kilka, gdzie się trzeba przesiadać. Stosowną trasę. Znajdziemy to w "bergfex". Policzymy czas wyjazdu. Założymy rozsądną szybkość średnia zjazdu. I obliczymy. A nie załączać wydruk z licho wiec czego. Świadkowie też są w sądzie. I niektórzy opowiadają bajki. Lepiej się zastanów nad tym , co napisałem. Gdzie tu jest błąd. Wyciąg jedzie, jak szalony do góry. Facet w dół. Trasa jest idealna i się nie męczy. Bajki dla dzieci i chęć szpanowania. Nie będę już pisał, bo nie mam ochoty dyskutować z fantastami. Lobo podał wynik. To mieści się granicach, raczej bardzo dobrego narciarza. Wiele razy słyszałem dawniej przechwałki w kolejce na Kasprowy, ile to razy facet zjechał. Tylko, że się nie zastanowił, że znany jest czas jazdy kolejki, czy wyciągu. Że można sobie założyć szybkość zjazdu. I nie są to sekundy. I że jeździ się tylko w czasie pracy kolejki. I przy najlepszych dla nieco założeniach, podwyższa swój wynik co najmniej dwa razy. To jest prosta matematyka, kolego! I w nią należy wierzyć. Chyba, że się ma kłopoty na tym poziomie. Pozdrawiam
-
Witam Przerwałem świąteczny letarg. Bo podane dane zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Rekord z jednego dnia! Ja sobie zrobiłem taki modelowy stok: - różnica poziomów -1000 m, -długość trasy wyciągu 2000 m, -długość trasy zjazdu -3000 m, - szybkość kolejki- 5 m/s -czyli jedzie do góry 400 s, siedem minut, - narciarz zjeżdża 3 min, ze średnią 60 km/g, nie zakładam dwóch minut, bo to nie zjazdowiec PŚ, - minutę na wejście do kolejki i druga na wyjście, czas biegnie b szybko, Razem 12 minut. Czyli w ciągu godziny zjedzie 5 razy. Jeśli jeździ od 9-16, jak zwykle to bywa to zjedzie 40 razy. Czyli 40x3 km = 120 km. Różnica poziomów 40x1 km = 40 km Gdzie tam moja marna jazda w wieku ok. 35 lat. Goryczkowa. Pierwszy maj pustki. Od 9-16 g. 15 razy. Wpadało się na wyciąg dosłownie z jazdy i wypadało na trasę. Która ma ok. 2,5 km. Wyciąg na Goryczkowej - 620 m różnicy poz. Jechał 15 minut. Na szczęście, bo nogi chwytał skurcz pod koniec. Dosłownie sztywniały. Nigdy już tego nie pobiłem. Chociaż zdarzało się jeździć bez przerwy przez osiem godzin. I to na dłuższych trasach. A tu kolega z forum spokojnie to robi. Nie przesiadając się po drodze w górę. Może to była jeszcze jazda wieczorna na dwie zmiany. Albo pod tym nickiem ukrywa się ktoś z czołówki PŚ bijący rekord Guinessa. Pozdrawiam
-
Witam Morgan to planeta jednak dostępna. Jak się ktoś przyłoży. Dalej pojawiają się gwiazdki wesoło mrugające i zwodnicze. Można łatwo dać się oślepić ich blaskiem. I stracić poczucie rzeczywistości. Pozdrawiam
-
Witam Może nie całkowicie. To była próba. Mówi o tym. Chciał się przekonać, jak się jeździ na takich nartach, które są "mniej aktywne'. Należy to rozumieć, że trudniejsze do skręcenia. Na krótszych nartach się oszukuje(dosłownie tak powiedział). Z początku jeździ ześlizgami. Potem szybkie, długie skręty na krawędziach. Tu skręt musi być lepiej przygotowany(w porównaniu do krótszych nart), no i jest dużo szybciej. Stok miał zmrożony, chyba po deszczu, z małymi "falkami". Kamera mu też nie ułatwiała jazdy. Nie ma żadnych w filmie rewelacji, odnośnie jazdy na takich nartach. Pozdrawiam
-
Witam Dwa razy byłem na Tuxie. Dwadzieścia pięć lat temu. Przełom marca i kwietnia. Przed naszym przyjazdem były duże opady. I zrobiła się zima(do -20 st na górze 3200 m). Dzięki temu udało się objechać kilka ośrodków, oprócz lodowca. Ale śniegu poniżej 1500 m już nie było i szybko topniał, bo praktycznie wcześniej kończył się ok. 2000 m. Zależy to też od wystawy stoku. Drugi raz dziesięć lat temu. Początek maja. Śladu śniegu w dolinie. Nic nie czynne, tylko lodowiec powyżej Tuxer Ferner Haus(2660 m). Po południu wszędzie była ciapa. Stubai w 2005 r. Początek kwietnia. Tu w dolinie są małe ośrodki i w sąsiedniej Schlick 2000. Nieczynne, bo zupełny brak śniegu. Z góry 3200 m dało się zjechać na Stubai do parkingu 1770 m(trasa firajdowa). Ale na dole ciapa. Już na 2300 m(stacja pośrednia) śnieg był mokry i należało uważać na kamienie ukryte. Kitzsteinhorn początek maja. Jazda powyżej 2500 m. Niżej(do stacji na 2000 m) się zjechało, bo był sztuczny śnieg. Wystarczy popatrzeć teraz na kamery w różnych ośrodkach w Alpach. Poczytać o pokrywie(np. w bergfex). I nie należy sobie robić złudzeń, że za miesiąc, poza lodowcami da się jeździć. Płaty śniegu mogą leżeć. Między Valtuornanche z Cervina nie ma połączenia wyciągowego bezpośrednio. Owszem, jak kolejka z Valtournanche pojedzie w górę. Zrobi się przesiadkę i dojedzie prawie pod trzy kilometry, to się stamtąd zjedzie do Cervinii, ale poza górą. Odwrotnie może być już teraz problem, bo nad Valtournanche może nie być śniegu Pozdrawiam
-
Witam Jak się zrobi nową trasę spychaczem, to wszędzie są kamienie w górach. To jest długi proces, by pojawił się humus, narosła gruba warstwa roślinności. W Koninkach po trzydziestu latach jest część stoku, gdzie jest nędzna trawka między kamieniami. Nic na to się nie poradzi. Potrzebna jest wilgoć, ciepło, żyzna ziemia by rośliny rosły. A często coś urośnie, przyjdą deszcze i wymywają co żyźniejszą glebę. Na starych polanach na małe kamienie się nie trafi. Tylko gruba warstwa sztucznego śniegu sprawę załatwia. Swoją drogą można by przy budowie trasy usunąć jak największą liczbę, większych kamieni. Czy też w kolejnych latach usuwać w miarę możliwości te, które znowu wyszły. Nie od rzeczy byłoby zasianie trawy na nowym stoku, pomieszanej z ziemią ogrodniczą. Zawsze to przyspieszy jej wzrost. To jednak kosztuje. Dawniej na drogach byli dróżnicy. Łopata, taczki, tłuczeń i gość mający pod opieką pewien odcinek zasypywał dziury. Taki taczkowy by się przydał na stoku. W Koninkach na miedzach jest pełno kamieni. Pokolenia, po orce i bronowaniu, zbierały kamienie na polu. To jest syzyfowa praca, bo ciągle nowe wychodzą. ale bez tego byłoby jeszcze gorzej. Pozdrawiam
-
Witam No to podsumujmy! Najważniejszy jest udział, duch sportowy. To rzucenie się między tyczki. Obłęd w oczach. Byle tylko dotrwać do końca. To już nie gładka trasa. I bramki złośliwie ustawione. A jakby się pojawił na starcie jakiś autentyczny kadrowicz(zdarzyło się) i porównało swój czas do niego. A szanujący się kadrowicz nie startuje na byle pagórku. Nawet na zaproszenie. To wtedy nasza jazda pachnie wyczynem. I tu popieram Spiocha. To jest sport. Nie miejsce. Nie przelicznik. Pozdrawiam
-
Witam Ujmuję się za kolegami emerytami. Sportowcami, ponieważ startują w zawodach. Ujmuję się też za kolega Spiochem, który nie wie, że za trzydzieści lat będzie tęsknił za przelicznikiem. Teraz nie tęskni, bo jest silny. Nawet nasz znakomity kolega w końcu polegnie. I na wielkiej tablicy z wynikami zawsze milej jest być bliżej środka niż końca. I co mnie spotyka. Same wyrzuty. Lubię śliwki, szczególnie węgierki "górskie". Pycha, takie lekko skurczone przy ogonku. Puchar to grosze. W każdym lepszym sklepie stoją do wyboru i koloru. Można sobie podarować pracę laserowego rytownika. w namiocie na stoku. wystarczy drukarka i przywieszka. Mile sobie wspominam zawody Mitka. Przed oczami mam pucharek dla najstarszego zawodnika. Nie będziemy już startować. Za bardzo lubimy narty. I szkoda tracić czasu na dalekie wojaże. Stoi się na starcie, człowiek marznie. Nogi się trzęsą z emocji. I jak ruszy z miejsca, to nieraz mu się pomylą tyczki. I cały sezon przygotowań na darmo. A jazda rekreacyjna, nie "sportowa", to luz. Skręt w wygodnym miejscu. Tor jazdy według własnego pomysłu. To lubimy. Pozdrawiam
-
Witam Podany przez Harpię przelicznik wiekowy otworzył mi szeroko oczy na skrajną niesprawiedliwość, jak dotyka narciarzy nieco starszych. Organizatorzy różnych "pucharów" są czasami łaskawi podzielić na grupy. Przy czym ostatnia to 50+.. Pięćdziesięciolatek i powiedzmy osiemdziesięciolatek w jednej grupie. Jak wspaniała perspektywa dla tego drugiego, by rywalizować. Kupić gumę, gigantki, brać lekcje na tyczkach. Smary za ciężkie pieniądze. Jak się ścigają łódki po oceanach, to wymyślono przeliczniki. Inaczej byle łajba nie miałaby żadnych szans z wielomasztowcem. I po cholerę się męczyć, jak się jest z góry na przegranej pozycji. U Tajnera też już się przelicza. Ostatnie nasze starty z żona były na Czarnym Groniu u Mitka. Przypominam sobie nieco moje czasy, które mnie "zdołowały". Częściowo złożyłem to na karb własnego lenistwa. Braku odpowiedniej odzieży, sprzętu, smarów. I oczywiście koniecznych treningów, po fachowym okiem trenera, na profesjonalnych tyczkach. To zapewne dałoby ze trzy, cztery sekundy. Ale dopiero przelicznik dałby mi kopa. W końcu wiem ile lat wtedy miałem. Jeszcze lepszy rezultat osiągnęłaby moja dama. Wiem jak jeździ. I poważnie się zastanawiam, czyby nie jeździć z nią jako moim zawodnikiem, na coraz liczniejsze zawody dla amatorów profesjonalistów. Kobiet jest zawsze mniej. Oczywiście wymagałoby to opisanego wyżej przygotowania, sprzętowo-treningowego. Mam już opanowany w pewnym stopniu serwis. Więc by się tu nieco oszczędziło na wydatkach. Tylko jak przekonać organizatorów do współczynnika wiekowego? Oto jest pytanie. Pozdrawiam
-
Witam Nie ma się co czepiać gościa. Przeszedł na pewno całą ta drogę. Począwszy od stoku cywilnego, poza trasy i głębokie śniegi. Odpowiada na zadawane pytania - jakie narty na dany teren? Uczciwie, bo sam wypróbował i próbuje. Ale teraz przykład z motoryzacji. Chcemy w miarę sprawnie jeździć po drogach. Najpierw kupujemy osobówkę i parę sezonów na niej się uczymy. Potem dostawczak i jw. Z kolei autobus. Wreszcie ciężarówka z przyczepą. Nikt nie zaczyna od kursu na tym ostatnim sprzęcie. Zaczynając od pierwszych nart będzie w miarę jeżdżenia i dociekliwości, wzrastała świadomość sprzętu. Z konieczności slalomka może stać się nartą uniwersalna na pewnym etapie. Wtedy się łatwo spostrzeże, że byłoby łatwiej na bardziej dopasowanej do tego terenu. Można zarzucić stok gładki i wieczne dążenie do ideału i pozostać głównie poza nim, jako mniej nudnym. I kupić sobie jeszcze szersze narty, ze względu na częste w naszej okolicy ogromne opady puchu. A i na tej zjedzie po sztruksie. Pozdrawiam