Veteran
Members-
Liczba zawartości
1 114 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Veteran
-
Witam Oprócz zdrowych kolan, jest ważne zdrowe serce. Arterie i płuca. Oraz reszta. Aby w pełni korzystać ze zjazdó Pozdrawiam
-
Witam Tak na szybko , ponieważ jedziemy na wycieczkę. Po latach na forum i latach na stoku zaczynam sie upewniać, że każda jazda jest poprawna technicznie, gdy jest bezpieczna dla osobnika i otoczenia. Inną sprawa jest jej przydatność do osiągania szybkości na zawodach i odpowiednich wyników. Reszta jest kwestią estetyki, mody w danym okresie historii. Pozdrawiam
-
Witam Ja walczyłem z tym opuszczaniem wewnętrznego barku(szczególnie w jedną stronę). Ale zauważyłem to dopiero na filmie z tyłu, gdy zrobiła mi żona i to gdy podzieliłem go na klatki. W jeździe tego nie czułem i wydawało się, że wszystko jest OK! Zacząłem to poprawiać usiłując do przesady "wykrzywiać" tors od stoku i podnosząc przesadnie wewnętrzny kijek. Da się to robić, jadąc wolniej, długim łukiem. Ale to jest takie nieco sztuczne i jazda mało na luzie. Należałoby jeszcze unosić wewnętrzną nartę, by się na niej nie opierać. Pamietając o tym i robiąc od czasu do czasu takie ćwiczenia, po kilku latach była malutka poprawa. Ale często w feworze "walki", szybsza jazda, częste nieregulrne skręty, teren nierówny - to ciało wracało do swojego przyzwyczajenia. Opieranie się na wewnętrznej narcie. Nie opieram się na wewnętrznej narcie, z wyjątkiem gdy zewnętrzna nieco (bardzo rzadko) ucieknie piętka w bok. Mam to przećwiczone z boazerii, gdzie oparcie skutkowało momentalną glębą. Nie mam żadnych problemów z balansem na zewnętrznej narcie. Ale bardzo ważne jest, jak w skręcie jedzie wewnętrzna narta. Naogół to jedzie(wlecze sie po śniegu) zbyt płasko. Dodatkowo zbyt blisko zewnętrznej. Efektem jest blokowanie kolanem wewnętrznej narty pochylenia na stok(na krawędź) zewnętrznej narty. Walczyłem z tym starając się jeszcze przed linią spadku, wykrzywić to blokujące kolano bardziej na stok. Tworzy się wtedy ten ruch narty - podniesiony dziób, pewne "V", widoczne na moich klatkach. Ja go celowo robię jadąc wolniej, ćwicząc właśnie w celu większego zakrawędziowania narty wewnętrznej. I tak trwa przyjemna zabawa w narty. Nie olewanie ciągłej "nauki'. To przede wszystkim nagroda, że wolniej się zjeżdża w dół po równi pochyłej. Bezcenne! Pozdrawiam
-
Witam Znam tą sprawę podnoszenia wewnętrznej narty. I to podnoszenia nie piętki(chociaż bez trudu ją podnoszę, jak chcę tak jechać). Równie dobrze może być cały czas podniesiona, czy też postaci "oszczepniczego" skrętu. H. Harb się wiele w blogach na tym rozwodzi, porównyjąc zawodników(min. Hirshchera i Shifrin). Czytam sobie z nudów takie różne analizy. Ja tego nie ćwiczyłem. Poprostu wychodzi. I nie wiem jak od dawna. Ćwiczyłem za to większe pochylenie na krawędź. Ale tez doszedłem do wniosku, że mam za małą szybkość, w danym łuku. Promień łuku, i szybkość po jego promieniu, ściśle od siebie zależą, i wpływają wzajemnie na siebie. Taki banalny test- zrobić sobie film i sprawdzić patrząc z tyłu, jaki kąt tworzą nogi z podłożem. Pod warunkiem, że to jest jazda ze środkiem ciężkości wyraźnie poza nartami, wewnątrz łuku. Doszedłem do wniosku, że moją granicą jest gdzieś 45 stopni. I nie jestem żadną miarą tego powiększyć. Jakie wychylenia nóg mają zawodnicy, czy też jacyś demonstratorzy. To kosmos. Dlatego gadki(nie piszę kogo) o prostych metodach poprawy, czegoś tam u mnie, mi jak to mówią... Swoje pięć minut już miało się dawno. I przychodzi czas, że żaden genialny nauczyciel nic już nie zrobi. Pozdrawiam
-
Witam Ja jestem za rowerem. Szybkość jazdy zbliżona. Sylwetka podobna- ręce szeroko na kierownicy(tak jak kijki). Jedna noga się zgina i jest obciążona, druga przygina i jest lekka. Ugięcie w biodrze i kolanach podobne. Na zakręcie pochylenie do środka skrętu- na nartach trzeba robić to samo. Stopami czujemy pedały- tu czyjemy śnieg pod nartami. Zwiększając kadencję do stu, zostajemy mistrzami śmigu. Proszę jednak nie traktować tego co napisałem zbyt serio. Pozdrawiam
-
Witam Powiem tak. V-to jest szczyt umiejętności. Gdy mowa, o takim, jak w poście. Ale V skierowane "szpicem" do przodu, to początki przygody. Jeden z kolegów się bardzo zdenerwował z powodu włosa. Widocznie nie nadąża za jego dzieleniem... Pozdrawiam
-
Witam Bedę po swojemu przekorny. V, jazda na wewnętrznej narcie nie jest błędem. Pod warunkiem, że się to robi całkiem świadomie, w jakimś momencie, z pewnych względów. Nie można robić z siebie robota, próbując jeździć ciągle idealnie, równolegle, na krawędziach itp. Ogranicza to postęp i zabija całe piękno nart, polegające min. na improwizacji, szybkiej reakcji na zmieniające sie warunki, na jakie napotykają narty. Oczywiście w relacjach instruktor-uczeń to są błędy ucznia. Musi on sobie dobrze przyswoić, np. jazdę na zewnętrznej narcie, jako podstawę do dalszych eksperymentów. Wtedy może dojdzie do przekonania, że to co robię nie jest błędem dla mnie. To mój świadomy wybór. Bez takich podstaw technika jazdy staje się przypadkowa, chaotyczna. Pozdrawiam
-
Znakomity skialpinista słoweński nie żyje. Zginął, ścinając drzewa na swojej posesji. Los czasami bywa okrutny.
-
Witam Bardzo się mi podobają różne "workshop`y'. Dużo tego jest u naszych przyjaciół z dalekiego wschodu. Często się wpatrywałem w zwolnione filmy, a nawet poszczególne klatki uczestników " śmigowych" studiów wyższych(Academia). W różnych uczelniach prowadzonych przez prawdziwych mistrzów elastyczności. Do tego dołożę pogłębioną analizę wszystkiego, co się wiąże z takim mistrzostwem. Tu są niezastąpieni Amerykanie z USA. Korzystałem już z takich szczegółowych analiz(i propagowałem na forum), np. od czego zaczynać skręt. Wyszło, że najlepiej od stopy, posuwając się w górę ciała. Niestety na mistrzostwo, choćby na Mosornym jestem za wolny. Bliższa analiza filmów, wykonanych przez zonę dowiodła, że zbliżam się do jednego skrętu na sekundę. A tu wyżej padła liczba trzy na dwie sekundy. To jak jedenaście sekund do dziesięciu na setkę. Nie tracę jednak ducha. Dowodem jest nowy nabytek. Genialne, wg "yossa" komórki - Dynastra. Narazie skupiam się na elastyczności bioder, licząc na postęp w śmigu w zimie. Pozdrawiam
-
Witam "Śmig", to była książeczka, z pół wieku temu, albo i więcej. Tłumaczenie z niemieckiego, Autor specjalista austriacki(Kruckenhauser ?). Jeszcze z okresu Toni Seilera. Książka mi zginęła, więc nie wiem kto tłumaczył oryginał. I co w oryginale było napisane. Wtedy ktoś może po raz pierwszy użył słowa "śmig" w naszym języku. Czytając sporo przez lata, na temat "krótkich" skrętów w języku "amerykańskim", francuskim, czy niemieckim jakoś nie przypominam sobie takiego dzielenia "krótkich" skrętów, jak się dzieli śmig w naszych dawnych oficjalnych wydawnictwach. Jest oczywiste, że krótkim skrętem(zresztą jak krótkim w metrach?) jeździ się po różnym terenie, ponieważ dłuższym już nie da się jechać, bo niebezpieczny itp. A więc po muldach, gdy jest wąsko i stromo, gdy jest ślisko itd. To są kolejne stopnie wtajemniczenia. Albo się to umie, albo jeszcze nie. Usiłowanie, aby kolejną "[poprzeczkę" jakoś nazwać, najbardziej może jest potrzebne niektórym instruktorom, ponieważ tworzy jakś tajemną wiedzę, mogącą onieśmielać biednego kursanta. Ale to jest praktycznie "passe", obserwując przeciętny stok. Popatrzmy na pana Ogorzałka i jego metodę(na początku jego kariery). Jak to się miało wtedy do oficjalnych definicji znanej organizacji. Na nartach można uczyć różnie. Pozdrawiam
-
Witam Jeśli mi coś tkwi w głowie z wykladów dotyczących mechaniki, to zawsze mówiło się równowaga statyczna, obiekt nieruchomy. Wszelkie konstrukcje są w równowadze statycznej. Zakłócenie tej równowagi prowadzi do zawalenia się obiektu. I równowaga dynamiczna w czasie ruchu obiektu. Dotyczy to wszelkich obiektów fizycznych, będących w ruchu. Narciarz jako obiekt, nie sztywny, nie jest tu wyjątkiem. Ale brak tej sztywności obiektu(np. samochód w ruchu jako obiekt jest raczej sztywny, ale też nie do końca-zawieszenie), ma bardzo duży wpływ na jego równowagę dynamiczną, ponieważ może ją zmieniać, przez działanie sił wewnętrznych na zmianę jego sztywności, krztałtu itp. Tak więc poruszając się w dół stoku, czuwam bez przerwy nad swoją równowagą dynamiczną. Mój komputerek w głowie wysyła odpowiednie sygnały w stronę moich elementów wykonawczych(mięśni). Jego decyzje opierają się głównie na wzroku, słuchu, ale także ma w pamięci zapisane różne sekwencje działania(doświadczenie nabyte), które uruchamia, w zależności co jego sensory(wzrok, słuch, wrażenia ze stóp) w danej chwili otrzymują. Może przydałby się na forum jakiś doktorant z nazewnictwa dotyczącego ewolucji narciarskich. Proszę też o dlsze dyskuje dotyczące równowagi dynamicznej. Statyczną na stoku możemy sobie podarować. Pozdrawiam
-
Witam Wyjaśnie moją myśl. Regularność muld(na zawodach są przygotowywane(wycięte regularnie) napewno ułatwia jazdę na zwykłym stoku. Zakłócenie rytmu, choćby w slalomie, stwarza niektórym zawodnikom duże trudności. Nic nie pisałem o tym, że te muldy na zawodach są łatwiejsze. Zapewne dużo trudniejsze, niż na normalnym stoku, ze wzgłędu na pogłębienia, czy też "upakowanie" ich na trasie. Pozdrowienia
-
Witam Ładne muldy do ćwiczeń przejazdów. Pozdrawiam Załączone miniatury
-
Witam Ponieważ muldy to mój jeden ulubionych tematów . Praktycznie nieco opanowany(passe), z konieczności. To powiem tak -zalecano, aby starać się jeździć w maksymalnym stopniu przez "przełęcze" między garbami. Wtedy amplituda ruchu góra-dół(czy też odwrotnie) się zmniejsza a to jest główny powód męczenia się. Tylko, że te "przełęcze" nie są w linii prostej. Trzeba je dojrzeć, odpowiednio wcześnie zareagować(antycypacja). Starałem się, ale się okazało, że trzeba być jeszcze szybszym w nóżkach. Aczkolwiek nie są ruchy obszerne. Takie nieraz drgnięcia kolanami. Na zawodach w tej dyscyplinie muldy i garby są regularne, co ułatwia skręty, gdy się wpadnie w ich rytm. W rzeczywistości na stoku tak nie ma. Widzi się przed sobą "pole"kopczyków, ale gdzie się skręci, to decyzja zapada, gdy się jest dziesięć, piętnaście metrów przed muldą czy garbem. Rada jest dobra, tylko możliwa w realizacji dla takich, co już nieźle sobie radzą na muldach. Ale oni raczej o tym dobrze wiedzą. Pozdrawiam
-
Witam Podoba mi się tekst. Należy wszystko robić, by jeździć miękko. Jak najmniej siły w skręt(oczywiście jest potrzebna bardzo narciarzowi). Kocie zachowanie się na stoku. Całkowta swoboda w niezależnym operowaniu obu nogami. Pozdrawiam
-
Drogi Panie! Nikt tu nie wali w gacie. Podałem pewien opis stoku. I tudności, które były pół wieku temu. Nic nie wiesz o tych czasach w Polsce i nie tylko. Twoje reakcje są przesadne, ponieważ mając znacznie większe możliwości pojeździłeś sobie po świecie i w Stanach więcej niż kto inny. Czytając Twoje posty już dawno dostrzegłeś, że jesteś macho narciarski i nie tylko. Dziwię się tylko, że nie próbowałeś dotychczas zjechać np. z K2 albo wystartować w PŚ. Na forum jesteś gwiazdą, niewątpliwie. Nie licz jednak na mój podziw. Zresztą na pewno Ci na nim nie zależy. Nie sil się na odpowiedź i łamany amerykańsko-polski język. Potrafiłeś skutecznie zapomnieć ojczystego języka. Z lenistwa, czy też żeby być bardziej amerykańskim? Na koniec życzę dobrego zdrowia i wielu jeszcze lat jazdy na nartach.
-
Witam Ja pisałem o wyjściu z wyciągu krzesełkowego. Pojedyńcze krzesełko. Wyciąg orczykowy pokonywał ok. 1/3 trasy od dołu(która ma 210 m różnicy poziomów) na Nosal. Nosal jak się przyjęło potem to był ten wyciąg. Krzesło już nie pracowało, albo rzadko. Ja jeździłem, gdy krzesło było czynne i na dole nie było żadnych wyciągów, tych co są teraz, praktycznie pod Nosalem. Na Nosalu trenowali zawodnicy. Tyczki drewniane były chowane na dolnej stacji. W moim okresie odbyły się tu jedyne zawody Pucharu Świata w Polsce. Gdzieś ok roku siedemdziesiątego. Bachleda(senior) był wtedy jednym z czołowych slalomistów(specjalnych) na świecie. Budka startowa byłą nieco niżej ustawiona niż górna stacja. Startował wtedy Bachleda i Dereziński. Jak się wtedy jeździło i jaki był poziom to świadczy przejazd Włocha Grossa. Ominął bramkę i podszedł i jeszcze wszedł do pierwszej dziesiątki. Różnice między czołówką a dalszymi miejscami były bardzo duże. Jego syn(tak się mi wydaje) jeszcze czasem pokazuje się w PŚ. Bachleda nie wygrał u siebie. Był w piewszej dziesiątce(?). Jeździłem czasem na tym stoku, gdy wiało i na Kasprowy nie dało się jechać. Nie walczyłem o życie, ale marzyły mi się krótkie, idealne równoległe skręty, gdy było twardo. Z góry można było zjechać do nartostrady z Gąsienicowej i do Kuźnic, a z Kuźnic pod Nosal i znowu na górę. Pozdrawiam
-
Witam Małe sprostowanie. Na Nosalu nie było muld, ponieważ stok jest zbyt stromy i opad śnieżny nigdy nie był duży. U góry, gdy się wysiadało z wyciągu, były owszem , po prawej stronie tuż przy lesie muldy(z zsuniętego śniegu) będące ratunkiem dla mnie. Górą stoku, najbardziej stroma część, była zwykle wyślizgana do płaskiego lodu. Zrobienie kilku skrętów na niej było wyższą szkołą jazdy. Dostępną dla trenujących zawodników z Zakopanego. Niżej, czasem, mogły się tworzyć małe muldy, gdy było cieplej. Generalnie jednak kręcenie równolegle na tym stoku od samej góry wymagało sporych umiejętności. A kręcić należało naprawdę szybko. Pozdrawiam
-
Witam Robimy ankietę wśród narciarzy, wskazując na pole pagórków, na niedawno gładziutkim stoku. Co to jest? Prawie bez wyjątków padnie odpowiedź - muldy! Jedynie wśród elity na forum, muldami są miejsca pomiędzy tymi "pagórkami", oraz że słowo pochodzi z języka niemieckiego i oznacza zagłębienia(tu wśród pagórków). A teraz parasol. Arystokratki w dawniejszych czasach(np. na filmach) miały takie miniaturowe parasolki. Pewnie jako ochrona przed słońcem. Był okres, że opalenizna to było "be". Słowo to dostało się do naszego języka. I oznacza coś, co chroni przed deszczem. Ale para(przeciw) i "sol"(słońce), to przed słońcem. Więc Francuz słysząc, jak Polak mówi parasol, gdy rozkłada swój, gdy zaczyna padać deszcz, to go koryguje, że to jest paraplui(plui-deszcz). A nie parasol. Sa jednak parasole pełniące świetnie obie role. Takie duże na betonowym stojaku. Doceniane przez Kolegów lubiących popić browarka. Ta ich skuteczność się liczy. A na muldach jazda. Pozdrawiam
-
Witam Nie należy wprowadzać do języka nowych "logicznych " określeń w miejsce starych, powszechnie znanych, ale nie logicznych. Jak są powszechnie znane, to są logiczne. Każdy żywy jezyk jest pełen sprzeczności. Miałem w ręce książkę dla początkujących miłośników komputerów. Autor nazywał się Klik. Głupio mu było pisać o klikaniu, więc konsekwentnie w całej książce używał słowa "tupnięcie" myszką. Miałem zamiar opisać szerzej jak się tworzą muldy po sporym opadzie. Od wjazdu na dziewiczą powierzchnię śniegu pierwszych ekstremalnych narciarzy pół wieku temu. I też jak sobie radzono(na moim przykładzie)na tych muldach na ówczesnym sprzęcie. A te muldy się pogłębiały, gdy nie było opadu i większego wiatru. Kopczyki, czyli to co między muldami nie rosły, tylko się ubijały. Wszak to jazda po czymś takim jest najważniejsza, a nie jak to się ma nazywać. Prosta sprawa. Wszystko było dotychczas jasne. I po co to całe zamieszanie? Pozdrawiam
-
Witam Mam cienkie kurtki na narty(i do turystyki) Jedna z Gortex druga z Sympateksu(ma dwadzieścia kilka lat). Obie uzywam na narty, starsza rzadziej. Głównie gdy jest cieplej, pod wiosnę. Bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ łatwo zdjąć i włożyć do lekkiego plecaczka, gdy robi się cieplej, mniej wieje. Pod spód trzeba coś cieplejszego, na cebulkę. Niestety to drogie rzeczy. Ten Sympatex((VaDe) kosztował sporo. Tak na oko to poniżej 1 tys. nowego się nie kupi. Może po sezonie coś mniej modnego, ale nie u nas, tylko np. w Austrii. Ew. używany, od kogoś uczciwego. Polecam też, jeśli ktoś mieszka w odpowiednim miejscu, poszukać coś pod spód w ciucholandach. Czasami można trafić na coś badzo fajnego. Mam malutką kamizelkę wypełninona puchem z jakiejś kaczki. Rewelacyjna. Zero wagi, ciepła. Nieco puch sie przeciska przez gęsty materiał. Drugą taką z kapturem, prawie nówkę kupiłem. Była przeznaczona, z opisów, dla służby lęśnej w Stanach. Pozdrawiam
-
Nie planuję. Zresztą napisy umieszczał a_senior. Pozdrawiam
-
Witam Morgan zdaje się mnie lubi. I oto nowy film. Warto obejrzeć, by ochłodzić atmosferę na forum. I skierować ja na właściwe tory. Pozdrawiam