-
Liczba zawartości
1 237 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Estka
-
Wiadomo, że najlepiej mieć własny (dobry) sprzęt, ale bywa, że go nie mamy. Pożyczamy od znajomych, albo bierzemy z wypożyczalni. Znajomi dają, co mają, a wypożyczalnia - to, na co się zgadzamy. A zgadzamy się często na byle co . Bo się nie znamy, bo się spieszymy, bo nie wiemy, że można inaczej. Teoretycznie, może się zdarzyć, że trafimy na gościa, który sam da nam dobry sprzęt, ale to się raczej rzadko zdarza . Jeżeli nie powiesz w wypożyczalni, czego dokładnie szukasz, to najprawdopodobniej dostaniesz miękkie i za duże buty oraz tzw. "narty dla początkujących", na dodatek sporo za krótkie. Dlaczego? Bo lepszy sprzęt jest dla tych, którzy szukają lepszego sprzętu. Dzisiaj, po raz kolejny byłam świadkiem, jak pan dobierał dorosłym i dzieciom narty do wzrostu: stawiał je przed narciarzem i sprawdzał, czy czubki wylądują w okolicach szyi. Przy butach każdy podawał rozmiar, co ciekawe, na ogół podwójny: "Ja noszę jakieś 37, 38", "Poproszę 42, 43". Pan podawał jedną parę i zestaw narciarski był gotowy. Czy można wybrać lepiej? Tak. Narty: Powinny być dłuższe niż do szyi. Jeżeli mają rocker, to długość optymalna najczęściej wynosi: wzrost - 5 cm. Jeżeli nie mają rockera, to: wzrost - 10 cm. Jeżeli chcemy dłuższe, to bierzmy śmiało, a jeżeli upieramy się na krótsze, to odejmijmy jeszcze z 5 cm, ale nie więcej (nawet, jeśli dopiero zaczynamy przygodę z nartami). Jeżeli chcemy pojeździć na lepszych deskach, to zapytajmy o narty z rdzeniem drewnianym. Dzieciom, bez obaw, można wypożyczyć juniorskie narty równe wzrostowi, ewentualnie 5 cm krótsze. Buty: Warto wiedzieć, że buty narciarskie nie mają rozmiarów: 39, 40, czy 42. Buty narciarskie mają rozmiary odpowiadające długości stopy w centymetrach (np. 25 cm; 25,5 cm). Dlatego dobrze jest zmierzyć stopy w domu (bo nie wszystkie wypożyczalnie mają miarki). Ponieważ buty w wypożyczalni mają środki dość mocno wydeptane, to można przymierzyć rozmiar mniejsze, ale nigdy dłuższe od stopy. Rozmiaru nie sprawdzamy stając w butach na baczność, tylko przyjmując pozycję narciarską. To samo dotyczy dzieci. Nie ma potrzeby, aby miały za duże buty, a często takie dostają. Wiadomo, że dziecko nie powie, że but jest za duży, bo ściśnięte klamrami przecież nie spadają . Przymierzmy na wszelki wypadek mniejsze niż planowaliśmy. Jak będą za małe, to dziecko na pewno nam powie . I wreszcie flex. Jeżeli już w miarę dobrze jeździmy, możemy poprosić o buty z wyższym flexem, np. 90, czy 100. Ps. Nie napisałam o kijkach, bo zazwyczaj dostajemy dobrą długość. Nie pisałam o nartach „specjalnego” przeznaczenia, bo takie deski biorą osoby raczej dobrze zorientowane w sprzęcie. Nie pisałam o promieniach, czy szerokościach pod butem, bo ci, co o to pytają, też na ogół się znają. Pisałam o tych wszystkich nartach, na które najczęściej mówimy - "jakieś", czyli: "Poproszę jakieś narty dla... (i tu wskazujemy konkretną osobę)" .
-
A czy za granicą spotkałeś kiedyś "koordynatora ruchu w WC", hę? Babcię, która siedzi przy koedukacyjnych toaletach i dyryguje kolejką czekających: "Teraz pan", "Teraz pani", "Proszę się przesunąć", itd. I każdemu wychodzącemu z kibelka podaje ręcznik papierowy (1 listek), do wytarcia rąk po umyciu. Spotkałeś kiedyś? Bo ja tak. Właśnie w Zieleńcu.
-
Że tak zapytam nieśmiało: W Białce też na bani? Bo jak tak, to ja też podziękuję...
-
Był. Dwa lata temu. http://www.skiforum....ale-szalenstwo/ Ciekawe, jak ta dyskusja potoczy się teraz...
-
Zamiana butów Alpine na Head Vector 100
Estka odpowiedział grimson → na temat → Dobór innego sprzętu narciarskiego
Yhy... -
Na każdym stoku widzę dwie "wyróżniające się" grupy. 1 - bezkijkowcy, 2 - dzieci jeżdżące właśnie pługiem na krechę (i co ciekawe - zawsze jeżdżą same). Ta druga grupa to w zasadzie jest podgrupa grupy pierwszej . Obserwując dzieciaki na nartach stworzyłam pewien algorytm: dziecko podczas zjazdu ze stoku wykonuje tyle skrętów, ile miało lekcji z instruktorem. Więc z tego wynika, że Twoja dziewczynka z Mosornego nie była uczona pługu, jako techniki skręcania, tylko ktoś pokazał jej takie ułożenie nart, a potem już tylko cieszył się, że dziecko z każdej góry da radę. Miała kijki?
-
Pasja nie musi być ekstremalna, żeby rozwalić rodzinę. Zbieranie znaczków, czy siedzenie w knajpie też mogą być uzależniające . Mam na myśli ten moment, gdy dorosły człowiek zachowuje się jak dzieciak - wydaje ostatnie pieniądze, zostawia najbliższych, gdy go potrzebują, nie wywiązuje się ze obowiązków, itd. - bo musi się "realizować". To trochę jak z zakupoholizmem, czy hazardem. I wcale nie uważam, że wszyscy himalaiści, czy inni ekstremalni, tak się zachowują. I dla odmiany, podejrzewam, że są faceci, którzy na własne dzieci kasy nie dadzą, bo muszą kupić kolejną... porcelanową laleczkę .
-
Oczywiście, że ważne. I zawsze mnie dziwi, gdy kobiety mówią, że szukają faceta z pasją. Mam wrażenie, że to taki nieprzemyślany banał. Bo pasja to coś ponad wszystko inne. To nie jest zwykłe hobby, ani zwykłe zainteresowania. Z pasją wszystko przegrywa. Kobieta również.
-
Ale w przypadku himalaistów jest jeszcze ta niepewność: Co się z nim dzieje? Czy faktycznie zginął, czy leży gdzieś i czeka na pomoc. Przecież wielu z nich przepada bez świadków. Tak, jak Kukuczka - jego ciała nigdy nie znaleziono. Pewnie zginął od razu gdy spadł, ale czy na pewno? I w wielu przypadkach jest tak, jak z Mackiewiczem - najpierw trzymaliśmy kciuki, aby wytrzymał jak najdłużej, a potem każdy po cichu miał nadzieję, że umarł szybko, bez czekania na pomoc i bez cierpienia...
-
Panowie, może podejdziecie do mojego problemu metodą... bardziej partyjną? Czyli - uzgodnicie wspólne stanowisko i wydacie jedno oświadczenie . Ps. I najlepiej by było, aby było ono zbieżne ze stanowiskiem Spiocha . Ps. A junior ma 14 lat, jeśli to ma znaczenie.
-
Potrzebuję porady. Mój syn w tym sezonie spędzi tylko tydzień na stoku. Ma narty z zeszłego roku - juniorskie GS Fischera, długość 175 cm Deski są fajne, tylko problem w tym, że od ostatniego roku syn utracił juniorskie gabaryty. Obecnie ma 181 cm i 76 kg. Czy może jeszcze na tych nartach jeździć? Nowych na pewno nie kupimy. Mogę coś wypożyczyć.
-
Mnie to bardzo zaskoczyło. To nie był pomysł koleżanki tylko instruktorów, z którymi rozmawiała.
-
Pozwolę sobie przerwać na moment tę dyskusję, bo mam ważne pytanie dotyczące tematu wątku. Zapytała mnie wczoraj koleżanka, która właśnie zaczyna przygodę z nartami, czy powinna kupić tzw. "żółwia" (ochraniacz) dla swojej córki. Dziewczynka ma 7 lat i jest po kilku pierwszych lekcjach, a w lutym wybierają się do Francji na tydzień. Tam mała będzie jeździć trochę przy obcojęzycznym instruktorze, bo polskiego nie znaleźli, a trochę z początkującą mamą i jej jeżdżącymi znajomymi. Koleżanka mówi, że już kilka osób sugerowało jej kupno tego ochraniacza - "bo gdyby ktoś duży w nią wjechał". Nie wiem, co jej odpowiedzieć, bo pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem. Czy to powszechna praktyka?
-
Starałam się, ale cóż, nie zawsze było to możliwe. Tyle zagrożeń na tych stokach... stromizny, przepaście, wilki, zbójnicy, niedźwiedzie...
-
To samo powtarzał mój mąż, kiedy ja uczyłam się jeździć .
-
Ulubiony instruktor mojego syna nauczył go nie tylko jeździć . Dopiero na zdjęciu zobaczyłam, co dzieci robiły podczas lekcji. Mój syn - wtedy 3. sezon, jego kuzynka - 1. sezon na nartach. Zapytałam zaskoczona: - Co wy robiliście? - Montowaliśmy tyczki. - A po co? - Bo chcieliśmy potrenować. - A co robił pan Grzesiu w tym czasie? - Opalał się...
-
Weźcie razem lekcję z instruktorem. Powiedz mu od razu, czego oczekujesz - niech zaproponuje córce zestaw ćwiczeń, które ona będzie potem pod Twoim okiem wykonywać. Jak przerobicie cały "materiał", to weźmiecie kolejną lekcję . To chyba najlepsze wyjście.
-
Pamiętam, że na forum parę osób skarżyło się na otarcia, jakie zrobiły im buty narciarskie na nogach. Nie wiem, czy to jest nowość, ale wyskoczyła mi ostatnio reklama takiego "cuda": https://www.sidas.co...-protector.html Sprawdziłam, że u nas można je kupić jako "plastry ochronne na golenie" i kosztują ok. 100 zł. Może to info komuś się przyda .
-
Dopiero teraz mi to mówisz?!? Po co ja się tyle męczyłam, skoro od zawsze umiałam dobrze stać...
-
Brawo Ty! Ps. Przed następnym praniem uprzedzaj, gdzie będziesz szusował .
-
Zrobisz, jak uważasz, ale wydaje mi się, że w takich warunkach masz niewielkie szanse, aby kupić jej dobrze dopasowane buty. Chyba nie znam nikogo, kto wybrał jedną z dwóch pierwszych zaproponowanych par. Czy Twoja córka ma chociaż dobrze zmierzone stopy, tj. długość i szerokość, czy będziesz kupował zupełnie "na oko"? Ps. Jeżeli już koniecznie miałabym wybrać coś w ciemno, to pewnie flex 90 i but z możliwością formowania na ciepło, żeby "w razie czego" na miejscu go dopasować. Ale wolałabym mieć większy wybór.
-
Chyba mało wiesz o nastolatkach : 1) To już nie są dzieci, chociaż (my rodzice) bardzo byśmy tego chcieli. 2) Większość 14-latków wzrostem, wagą i rozmiarem stopy jest zbliżona do osób dorosłych, np. mój syn (14) 180/75/43, 90% jego kolegów w klubie ten sam wzrost. 2) Nawet kupując buty "do chodzenia" nastolatki nie kierują się wygodą. A przynajmniej nie tylko. Dziewczynki, gdyby mogły, już nosiłyby szpilki. 3) Na udany wyjazd w przypadku nastolatka niewygodne buty mają niewielki wpływ. Gorzej, gdy są np. lamerskie .
-
Możesz sobie sugerować... Dziewczyna ma 14 lat, więc wybierze sobie takie, jak zechce. Kolega rumacz może jej wytłumaczyć jaka jest różnica między sztywnym butem a kapciem, a potem pozostanie mu tylko nadzieja, że dojrzewająca nastolatka nie uprze się na flex 200 lub 30, bo "taki będzie ją najlepiej wyrażał" .
-
Trafiłeś w ostatnim zdaniu . I zwłoka nie była duża, bo w zasadzie od razu miałam przebłysk, że te wiązania są chyba "coś nie tego", ale ponieważ byłam tuż przed bramkami, ludzi mało, a stok krótki to nie chciało mi się wracać. Na szczęście, u góry zaczęłam się cykać...
-
Dopiero przy piątym czytaniu zajarzyłam, co napisałeś. Cały czas zastanawiałam się co to znaczy, że flex nas "omania" i na dodatek przechodzi na dzieci . Kurczę, czy Wy możecie wstawiać spacje tam, gdzie ich miejsce?!?