Skocz do zawartości

tunerski

Members
  • Liczba zawartości

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez tunerski

  1. Jarku, o tym wspomnialem, jeśli serwisant jest patałachem to serwis jakich by kosmicznych maszyn by nie miał, będzie do bani.
  2. I właśnie dlatego się nie wypowiadalem wczesniej. Jeżeli serwisant jest patałachem to z założenia serwis jest do bani. Ocenianie serwisu po wypadającym zalaniu nie jest do końca fair w stosunku do tego serwisu. Zalania czasami wypadają, to się po prostu zdarza. Wiele zalan nie będzie się trzymało jeśli ślizg jest cienki, lub jeśli przed zalaniem posmarowales narty i ślizg jest zatluszczony. No i czym zalewał. Twardy, miękki środek, czy jak za czasów kamienia łupanego - paleczka i zapalniczka. Jeśli to ostatnie, to to nie miało prawa nazywać się serwisem. Czasami jest tak, ze narta jest tak okrągła, zaniedbana, poharatana, ze trzeba zebrać straszna ilość materiału. Lepiej jest ostrzyc czesciej i dzieki temu zebrac bardzo malutko materiału, niz raz na 15 wyjazdow ostrzyc i trzeba machac narta przy maszynie jak szalony. Dobry serwisant zbierze tyle ile potrzeba. Wiec albo zaniedbales, albo trafiłeś na rzeźnika. I jeszcze jedno: wiele osób, które mówi ze ostrzy sobie samodzielnie narty i deklaruja się ze maja taki a taki kat, jest bardzo często nieprawda. Naprawdę rzadko jest tak, ze kat zgadza się z tym co zadeklarował klient i zazwyczaj, zamiast kąta 87 stopni jest w najlepszym wypadku koślawe 89, a często i 90 stopni (ach wielkie i profesjonalne ostrzenie plastikowymi ostrzałkami). I teraz wyprowadzaj te 87 z takiego kata. No po prostu zbierze się zawsze więcej niż normalnie trzeba. Ale to juz w sumie nieco inna sprawa... Maszyna równo rozprowadza smar na narcie, bez takiej przesady. To jest jak najbardziej zrozumiałe, wiele osób ze względów ekonomicznych część podstawowego serwisu wykonuje we własnym zakresie. Chodzi mi o to, ze panuje jakieś dziwne przeświadczenie, ze serwis maszynowy "to najwieksza kara dla narciarza", a prawda jest taka, ze większość ludzi co się tutaj wypowiada nie odczuje różnicy pomiędzy dobrym serwisem na maszynie a serwisem ręcznym. Względy ekonomiczne to co innego, nie chodzi mi o to ze ktoś zaoszczedzi, tylko o empiryczne doświadczenie płynące z narty po takim i takim serwisie. Zbieżność imion przypadkowa I tak, robię w tej branży.
  3. Od dłuższego czasu jestem biernym obserwatorem tego forum, ale ten temat spowodował u mnie chęć zarejestrowania się.    Przeczytałem temat od deski do deski. Ludzie, przestańcie tak jechać na serwisy maszynowe. Uwierzcie mi, że narty po  serwisie maszynowym wykonany przez profesjonalnego serwisanta, potrafią naprawdę świetnie jechać. Mało tego, większość "profesjonalistów" którzy wypowiadają się na tym forum, nie poczułaby różnicy pomiedzy dobrym serwisem maszynowym a swoim domorosłym ręcznym serwisem. Oczywiście, że ręczne naostrzenie krawędzi da lepszy efekt od maszynowego, ale do cholery jasnej, która z tutaj wypowiadających się osób miała jakąś dłuższą styczność z jazdą sportową (tyczki), że odczuwa "radykalne" różnice pomiędzy naostrzeniem ręcznym swoją śmieszną amatorską plastikową ostrzałeczką typu "milion kątów w jednym" a DOBRYM ostrzeniem maszynowym? Na jakiej podstawie w ogóle twierdzicie, że poprawnie ostrzycie swoje narty ręcznie? Stał obok was zawodowy serwisant i ocenił waszą pracę, czy na podstawie "jeździ mi się lepiej niż po poprzednim ostrzeniu w serwisie u pana Mietka w piwnicy"?   Użytkowniku wort - jaki pazur stosujesz jak ostrzysz swoje narty?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...