Skocz do zawartości

bakkz

Members
  • Liczba zawartości

    652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bakkz

  1. Jachu wywalił spojlery przyczepiane do buta wewnętrznego i po kilku jazdach próbnych chciałby je jednak mieć, żeby wymusić większe ugięcie w kolanie o te kilka stopni, bo mu mało bez nich. Dodatkową zaletą będzie lepsze wypełnienie buta i może nie będzie musiał już na przedostatnią klamrę cisnąć. Na przyszłość, jako czynność zaradczą, sugerowałbym nie wywalać pochopnie zawartości pudełka tak o.
  2. I różnią się, z dużą dozą prawdopodobieństwa, wyłącznie wysokością wkładki w bucie wewnętrznym. A z dostępnością spojlerów, ciężko powiedzieć. Może kontakt dystrybutorem albo z trojansport.pl w Nowym Sączu, sprzedają głównie Fischera.
  3. Ad 1. Powinien być. Ad 2. Najprościej spojlerem. Ad 3. Tak.
  4. Łączniki są w zatrważającym stanie. Zjazd do Linga niebieską trasą jest jeszcze w miarę przyzwoity, ale jeśli kojarzysz rozgałęzienie na czerwoną i niebieską, gdzie w sumie obie ścianki mają identyczne nachylenie, a następnie niebieska idzie odrobinę przez las, pod niewielkie wzniesienie, nawet tam odcinka o szerokości 3-4 metrów, nie dało sie juz przejechać bez ryzyka uszkodzenia sprzętu, podczas gdy 5 metrów obok jest ogrodzona czerwona trasa z tonami śniegu. Ewidentnie nie chce się leniom tego przygotować. Ale to jest pikuś. Wczoraj zwróciłem uwagę, jak wygląda trasa-łącznik z Super-Châtel do krzesła Gabelou. Na szutrówkach bym tam nie pojechał, bo brązowego więcej niż białego. Ale trasa otwarta, według mnie na siłę. Nawet nie chcę wiedzieć, jak teraz wygląda zjazd do Morgins, on już w niedzielę był mocno wątpliwy, a śnieg przez 4 kolejne dni znikał w oczach. Niby nie ich wina, że mało śniegu, ale w newralgiczne miejsca śnieg da sie zepchnąć. W gondolce podsłyszałem, jak instruktor, rozmawiając z kursantami, wspominał że od dawna nie było tu takiego problemu ze śniegiem i wskazując któryś z wysokich szczytów mówił, że lawina odsłaniająca go do podłoża nie zeszła, jak pamięta, wcześniej niż w marcu. To daje do myślenia. Cóż, trzeba cieszyć się z tego, co jest, a w górnych partiach jest nieźle, a momentami perfekcyjnie. "Pechowo" trafiliśmy z temperaturami i nasłonecznieniem, bo każdego dnia jest coraz mniej dobrego śniegu. W tej chwili jest ulewa, ale bergfex pokazuje, że granica śniegu to 1600 m. Się zobaczy. =============================================================== Dobra, to podsumowanie. 6 dni, z czego 5 dni lampy, gdyby nie temperatura, to byłoby wzorowo. Śniegu mało i trasy potrafią być ratrakowane nieco po macoszemu, ale naprawdę można na to machnąć ręką. W rozrachunku końcowym jeździliśmy w Chatel, Morgins, Champoussin, Linga, Pré la Joux, Les Lindarets i Avoriaz. Trasy bardzo urozmaicone, szczerze mówiąc, to dość ciężko znaleźć jednorodne odcinki, w większości miejsc są trawersy, czasami spore. Komunikacja busami w obrębie Châtel jest OK, ale nie ma stałego rozkładu jazdy i wszystko jeździ co 15-20 minut. W teorii. Czasem zdarzy się dłużej, czasem krócej. Bardzo żałuję, że nie udało się wprowadzić w życie sugestii Maćka o La Chapelle d'Abondance i Les Gets. To musi zostać na inny raz. Śniegowo kiepsko, super jakości był tylko gdzieś do wysokości ~1900 metrów, ale i to nie wszędzie, bo w Linga przy dużej ekspozycji słonecznej śnieg zaczynał płynąć na 2100 m. Poniżej też miałem frajdę, ale „starszyzna” wysiadała, choć w żadnym wypadku nie protestowała. No chyba że na zmineralizowanie. Wyjazd całkiem udany, gdyby nie rozwalona krawędź byłbym bardziej uchachany, ale cóż, zdarza się. Wczorajsze wylanie termosu herbaty do plecaka, uszkodzenie narty i porażkę z Chorwacją zrekompensował dzisiejszy dzień. Choć wcześniej ulewa na to nie wskazywała, ale zobaczcie sami, zdjęcia w kolejności chronologicznej po przyjeździe do Avoriaz koło 11, wszystkie zrobione na przestrzeni 15 minut: Morzine/Champoussin: Bardzo spodobała mi się ta tabliczka, wlazłem i mnie nie wykopali. Nie zdążyli się na mnie poznać I jako rarytasik, zamknięcie łazienki w apartamencie: No i moje ulubione zdjęcie z wyjazdu: Bardzo jestem ciekaw opinii morisa o Portes du Soleil, niestety nie udało się skontaktować.
  5. Sprawdziło się to, co pisał Maciek wyżej. Patologię mamy za sobą. Od poniedziałku nasza typowa trasa to skibus do Linga, wyjazd gondolą i sukcesywne przemieszczanie się do Avoriaz. W kość dają temperatury, śnieg jest typowo marcowy, rano w większości miejsc beton, ratrakowany z przeróżną dbałością, najczęściej jej brakiem. Ze względu na małą ilość śniegu, pewną wybredność współtowarzyszy i dość zaawansowaną średnią wieku, wliczając mnie to dokładnie 60 lat, kierujemy się kryterium jakości śniegu. Najlepiej jeździ się nam na Lac Intrets, Le Fornet i Les Choucas. Może jutro obudzi się jeszcze w nas dusza eksploratora i przejedziemy do Les Crosets, mapa mówi, że też powinny być trasy na wysokości ~2 tys. m. Strasznie daje się we znaki brak śniegu. Przez 5 poprzednich sezonów nie skatowałem nart tak, jak podczas tych 5 dni. Sam teren coraz bardziej mi się podoba i jestem przekonany, że przy dużej ilości białego można tutaj się przednio bawić zarówno na trasach, jaki i poza nimi. Póki co nazwa regionu nie zawodzi. Słońca jest pod dostatkiem i uparcie przebija się mimo chmur, ale nie wiem czy to wystarczy, by przekonać mnie do powrotu tutaj. Chętnie poszusowałabym tu w lepszych warunkach, może kiedyś, jak spadnie trochę śniegu, gdy wspomnienia o wysokozmineralizowanych trasach nieco osłabną?
  6. bakkz

    Ćwiczenia balansu

    Przynosi korzyści, liczne, mimo że sporo osób prześmiewa takie treningi jako niepotrzebne i nic niewnoszące.
  7. Póki co bez fotorelacji, bo fifirifi nie ma, a pakiet roamingowy szybko sie kurczy. Zaczęliśmy w Châtel przed 9, wyjechaliśmy Super-Châtel, a następnie Morclan z myślą przejazdu do Petit Châtel i dalej w strone Chapelle d'Abondance, ale się pomyliłem, pojechaliśmy w stronę Morgins, talerzyk w stronę Châtel był jeszcze zamknięty, więc obsługa zdecydowała za nas i kilka razy rozgrzewkowo zjechaliśmy przy Chalet neuf. Szału nie było, duża liczba orczyków i talerzyków może przeszkadzać. Ratrakowanie takie se i grudy. W końcu zjechaliśmy do Morgins, zjazd do miejscowości katastrofalny. Dawno nie widziałem tak słabo przygotowanego stoku. Chyba lepiej jakby w ogóle tam ratraku nie puścili. Humory były wisielcze, bo minęło z półtora godziny, a ani jednego przyzwoitego zjazdu. Sytuacja diametralnie zmieniła sie w Morgins. Przy wyciągu La Chaux było juz dobrze, a przy Bochasses rewelacja. Tam jeździliśmy do południa. Po przerwie próbowaliśmy przejechać dalej w stronę Les Crosets. To była padaka. Po drodze był fajny, stromy orczyk, chyba Derrière Pertuis, w którego górnej części był wprost wyborny, choć krotki czerwony stok, szedł wzdłuż wyciągu, co ciekawe nie ma go na mapie. Wyjechaliśmy Aiguille des Champeys, ale wąska trasa w górnej części, 2-3 metry, i liczne minerały spowodowały zdecydowany protest towarzystwa... tędy do Crosets przejeżdżać na pewno nie będziemy. Wróciliśmy na Bochasses i koło 14 zaczęliśmy powrót, bo ojciec zaczął narzekać na nogi i na dokładkę pechowo złamał kijek. Powrót do Morgins z Champoussin był całkiem sympatyczny. Niestety w Morgins, zadowoleni że przystanek skibusa jest nieopodal, poskładaliśmy sprzęt i wio. W busie kierowca uprzejmie ogłosił, że to nie jest bus do Châtel, ale do krzesła w stronę miejscowości. Atmosfera siadła, bo mieliśmy jeszcze w ustach niesmak nieudanego poranka. Niepotrzebnie. Przejazd okazał się szalenie sympatyczny i w sumie niechętnie zdejmowałem narty przy kabince Super-Châtel. Nie wyjeździłem się dzisiaj, ale jest jeszcze kilka dni. Jutro Linga, Pré la Joux i w stronę Avoriaz. Póki co nie zachwyciło mnie tu wiele, choć bajeczne widoki bardzo nadrabiają wszelkie niedociągnięcia i pewne trudności przejazdowe. Wystarczy powiedzieć, że wzdychałem za krynickim sztucznym śniegiem, a reszta towarzystwa za naśnieżaniem... Dębowca. Te maksymalne 170 cm śniegu podane na stronie to ewidentnie na zasadzie "papier wszystko przyjmie". Ewentualnie w milimetrach podawali i się lekko machnęli.
  8. Dzięki za wskazówki. Przewodniczka zapowiedziała, że będzie przejazd do Morzine, więc pewnie wtedy może udałoby się ustrzelić Les Gets. Wiesz może na jakiej zasadzie działają skibusy? Nie robiłem wcześniej rekonensansu, a pogłoski "z tyłu autobusu" mówią, że skibusy poza daną miejscowość są płatne. Prawda czy fałsz?
  9. I ja, i ja! Może okazać się, że siedzimy w tym samym autobusie. Jedziesz ze SportCentrum do Chatel?
  10. Kuba, nie tkwię, źle zrozumiałeś. Spróbowałem, bo widziałem w kilku miejscach, że się zaleca, że proponuje, że zawodnik taki i owaki przytępia. To spróbowałem, zobaczyłem no i eksplozji nie było. W żadną stronę. Delikatnie przytępione krawędzie miałem ze 2 tygodnie. W ogóle mi nie wstyd, ale spróbuję jeszcze wariantu z podniesieniem krawędzi. KubaR, co dwie zupy to nie jedna.
  11. Tak, zgoda, tylko nie rozgraniczałbym chyba do końca według stopnia zaawansowania narciarza. Bo takie zwiększenie uniwersalności narty jest/może być korzystne dla większości sytuacji stokowych i, jak sam napisałeś, nie wiąże się z trzymaniem na lodzie, bo część krawędzi za to odpowiedzialna jest pod butem, tam w końcu jest największy nacisk. Jedną wielką zaletą przytępionych piętek w Chargerach było zdecydowane ułatwienie sytuacyjnego obślizgnięcia piętek przed wejściem w skręt cięty, a przynajmniej takie wrażenie odniosłem. Być może jest to rzeczywiście kwestia zwiększenia podniesienia krawędzi na dziobach i piętkach, jak jeden z forumowiczów wspomniał powyżej, ale to przytępienie, jako swoisty erzac, działało całkiem całkiem. Z pewnością nie zauważyłem pogorszenia zachowania narty. Tylko dzioby i piętki przytępiłem raczej symbolicznie, krawędź nadal była ostra, ale nie tak ostra, jak pomiędzy. Zmierzam głównie do tego, żeby pozwolić każdemu wybrać, w jaki sposób chce ostrzyć narty, a nie przypinać mu odgórnie etykietę tylko dlatego, że chce mieć ostrą nartę na całej długości lub przytępione dzioby i piętki. Taki niestety jest w moim odczuciu wydźwięk tego tematu. Ostrzysz: jesteś pro; tępisz: jesteś zupa wołowa.
  12. Delikatnie przytępiłem jakiś czas temu eksperymentalnie na Chargerach 186 cm piętki i dzioby <10 cm z każdej strony. Na turbo lodzie (nie na twardym śniegu) narty trzymały bez najmniejszego problemu. Dzisiaj jeździłem z krawędziami naostrzonymi na całej długości (wystarczyło jedno przeciągnięcie pilnikiem; nie było lodu, żeby sprawdzić czy też dobrze trzymały ), przy większej prędkości brak różnic, przy wygłupianiu się z niską prędkością narty straciły zaskakująco sporo na manewrowalności. Nie wiem, czy lubię przytępione dzioby i piętki, na pewno mi nie przeszkadzają. Zadałbym główne pytanie, jak bardzo boogymen sobie krawędzie przytępił, ale jeśli musiał zdjąć prawie pół milimetra, to chyba bardziej niż przyzwoitość nakazuje.
  13. bakkz

    Co z tym kolanem?

    Może zabrzmię jak lizus, ale co tam, życzyłbym sobie i innym możliwości obserwacji większej liczby tak dostojnie szusujących narciarzy...
  14. Tadek, ale chyba nikt nawet nie próbował tego kwestionować. Ja przynajmniej tego tak nie odbierałem. Chłopaki, i wygląda na to że ja też, po prostu w celu obrócenia narty na krawędź skupiają się na ruchu obrotowym stopy, który pociąga za sobą dalszy łańcuch zdarzeń, a inne osoby skupiają się na kolanie albo biodrze. Zgrubny efekt powinien być ten sam, ale, wydaje mi się, że precyzja ruchu teoretycznie powinna być większa przy koncentracji na stopie. Tak sobie myślę na głos.
  15. U mnie niestety się pokaszaniło i nie dam rady dzisiaj ani w czwartek. W przyszłym tygodniu wyjazd, na kolejny trening dam radę przyjechać dopiero za dwa tygodnie. 
  16. Dobry wycinek i zaskakująco przystępnie napisany. Masz PDF-a lub linka do całości?
  17. Byliśmy z pawłemb91 na treningu w sobotę rano. Tym razem osób było więcej – na tym samym gigancie jeździł z nami KN Magura. Instrukcji trenerskich było więcej, to spory plus. Ja bawiłem się świetnie, myślę że Paweł też, choć śnieg mógł być nieco szybszy. Pewnym minusem była liczba osób, ale nie ze względu na kolejki, a na szybsze tworzenie się rynien docierających do zlodzonego podkładu. 7 przejazdów było po super jakości śniegu, później trudność poszła zdecydowanie w górę. Tyki były mniej podkręcone niż we wtorek, szczególnie końcówka. Samej jazdy było mniej więcej 1:45. Chciałbym się jutro wybrać, ale nie wiem czy się wyrobię czasowo. W każdym razie, jeśli ktoś miałby ochotę spróbować się na tykach, jest to naprawdę dobra okazja.
  18. Ale ja nie o tym, nie o tym, a o niebagatelizowaniu roli stóp w skręcie, mimo że nie da się nimi poruszyć w bucie. Co do pivota, jest to ruch przekręcania nart w stronę linii spadku stoku, gdy narty są odciążone, natomiast ja miałem na myśli ruch odprowadzenia nart poprzecznie do linii spadku stoku w chwili rozpoczęcia odciążenia. Czyli odrobinę wcześniej. Odnośnie do samego wkładania kolana zacząłem ostatnio zauważać, że noga zewnętrzna kolano ma włożone minimalnie, w innym przypadku dochodzi do zblokowania biodra – pokazuje to Tom Gellie w swoim najnowszym filmiku, mówiąc że pronacja, czyli ruch kojarzony z wkładaniem kolana, jest tylko chwilowa – wort się tutaj chyba nie zgadzał. Ogólnie zastanawia mnie ta dyskusja nad inicjacją skrętu (powinniśmy ją już chyba wydzielić do odrębnego wątku ). Jest to przecież ruch wieloelementowy, o czym wspominał piotrsmolik i Mitek i ciężko jest chyba wskazać dokładnie, która część ciała inicjuje kolejny wiraż? Pojawia się też drugie pytanie: czy zawsze skręt jest inicjowany tak samo – tutaj znowu mam wątpliwości.
  19. Tadek, w rozrachunku końcowym na pewno. Mimo to roli stóp bym nie bagatelizował. Choćby nawet patrząc na cięty skręt slalomowy, gdzie kończąc skręt pozwalasz nartom przejechać na drugą stronę. Pracując kolanem zwiększysz tylko zakrawędziowanie, ale nie jesteś w stanie kolanem ani biodrem spowodować, by narta w momencie rozpoczęcia kompensacji pojechała bardziej w poprzek stoku. To trzeba zrobić stopami.
  20. No właśnie, czy aby na pewno? Mocno zdziwiłem się, gdy ostatnio usłyszałem o pronacji i supinacji stóp w jeździe na nartach, których rezultatem jest włożenie kolana. I nie chodziło wcale o dobór wkładki. Nie odrzucałbym tej kwestii tak odgórnie.
  21. Konsensus jest taki, żeby szyba na takie warunki była przezroczysta. U mnie to nie działa, bo mam za mały kontrast. Choć może to tylko jakieś niewytłumaczalne nocebo, kto wie. W każdym razie proponowałbym rozważenie szybki z możliwie największą przepuszczalnością światła. Co do wyboru konkretnego modelu, to obierz sobie docelową firmę lub ustaw filtr cenowy i szukaj po klasie ochrony gogli z szybą S0 (w sporej większości będą przezroczyste) lub S1.
  22. Jes, of kors... To obślizgiwanie na lodzie wygląda na wyjątkowo dobrze zaplanowane i wykonane z perfekcyjną precyzją.
  23. Stivot to coś, co próbowałem wczoraj wykonać, ile razy w miarę skutecznie – nie wiem, raczej minus tysiąc – bo nie widziałem (hehe) innej możliwości, aby zmieścić się w kilku bramkach. W gruncie rzeczy to nic innego, jak wrzucenie nart w chwilowy kontrolowany ześlizg, bo wycięcie pełnego łuku na krawędzi jest utrudnione/niemożliwe/nieopłacalne. Może nie wygląda to najpiękniej, ale timing tych ześlizgów i momentu wgryzienia się krawędziami to jakaś abstrakcja. Wow.
  24. Nie wiedziałem w sumie, do którego działu to wrzucić, więc ładuję tutaj, bo, jakby nie patrzeć, jest o nauce. Byłem dzisiaj pierwszy raz (jeśli dobrze liczę to od jakichś 18 lat) na prawie 2-godzinnym treningu na tyczkach na Azotach. Dość ciekawa i całkiem przystępna oferta: http://www.slotwinya...arena-all-17083czyli 2 godziny jazdy na tyczkach za 30 ziko z instruktażem. Bardzo przyzwoicie. Miałem dzisiaj wyjątkowo napięty harmonogram, więc zakładałem, że skoro ma być 18.00-20.00, to będzie punktualnie. Poślizg do rozłożenia slalomu był półgodzinny, w sumie nie ma się czemu dziwić, bo wyciąg ruszał dopiero o szóstej. Dziś akurat nie było mi to na rękę, bo mogłem jeździć maksymalnie dwie godziny. Ten poślizg czasowy był w sumie największym minusem, choć gdybym miał więcej czasu i wziął karnet trzygodzinny, nie przejąłbym się tym szczególnie. Wielkim plusem był sam gigant. Rozstawiony raczej ciasno (zdecydowanie ciaśniej niż gigant, na którym miałem przyjemność jechać z uprzejmości KN Magura), trzeba było się mocno napocić, żeby zmieścić się w bramkach. Lubię wyzwania, więc mi to akurat pasowało. No może oprócz samej końcówki. Była parszywie podkręcona. Doskonale można było tam poczuć, jak spóźnienie 4-5 bramek wcześniej daje się we znaki, gdy nie ma miejsca na ratowanie się. Oj, było to bardzo wymagające. Zawiodłem się nieco na instruktażu trenerskim, bo był tylko na samym końcu, ale przypuszczam że instruktorzy nie są jeszcze do końca zgrani i to się poprawi. Bo jednak kilka cennych wskazówek przed startem mogłoby sporo zmienić. Ogólnie trening oceniam wysoko, nawet bardzo wysoko, choć jest miejsce do poprawy. Niezwykle cieszy mnie jednak taka inicjatywa oraz bardzo dobra cena tej przyjemności. Mam nadzieję, że uda się chłopakom złapać więcej klientów, choć dzisiaj nie było chyba źle, jeździło około 6 osób. Co tu więcej mówić – jadę znowu na tyki w sobotę na 8.00.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...