Skocz do zawartości

bakkz

Members
  • Liczba zawartości

    652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bakkz

  1. Nie mam porównania ze Smithami, jedynie o nich czytałem, ale użytkownicy piszą, że ich szkła na słabą widoczność są zdecydowanie jaśniejsze od Prizmów. Z wypowiedzi wynikało tyle, że jedni lepiej widzieli w goglach Smith, a drudzy w Oakley. Optyka jest bez zastrzeżeń u obu producentów, kwestia preferencji.   Miałem do czynienia tylko ze szkłami Prizm Jade. Chyba w tym roku Oakley powiększył asortyment i dostępne są 2 lub 3 nowe barwy. W każdym razie Prizm Jade miałem okazję testować przez tydzień we wszystkich warunkach oświetleniowych i jestem po prostu pod gigantycznym wrażeniem. To niezwykle uniwersalna szyba pozwalająca na komfortową jazdę od bardzo gęstej mgły po pełne nasłonecznienie.   Szkło jest ciemne i daje zdecydowaną czerwoną barwę. Wiele osób to krytykuje. Po około 30 sekundach moje oczy się do tego przyzwyczajały, efekt czerwieni całkowicie znikał i było widać... cienie. Ciężko opisać sposób, w jaki te gogle wyostrzają i eksponują cienie, robią to wręcz fenomenalnie, nawet przy płaskim świetle. Gdy tylko widoczność pozwala zobaczyć śnieg, widzi się na nim wszystko. Różnica względem szyb Blue Iridium, HI Yellow i Gold Iridium jest druzgocąca.   Do tej pory korzystałem z kombinacji Blue Iridium i HI Yellow. Blue Iridium to świetne szkło na lekkie zachmurzenie, ale w pełnym świetle są za jasne i bolą oczy, a znowu gdy jest ciemno są po prostu za ciemne. HI Yellow bardzo dobrze sprawdzają się przy słabym nasłonecznieniu, ale są nieprawdopodobnie jasne i mgła często powoduje w nich zmęczenie wzroku. Jade Prizm bije je na głowę. Moje oczy nie męczyły się w nich ani odrobinę, to dla mnie spora zaleta, choć szyba Jade Prizm okazała się nieco za jasna, gdy jechałem wyciągiem, a słońce świeciło wprost w twarz.   Podsumowując, długo nosiłem się z zamiarem wymiany moich A Frame'ów, bo mimo że są w stanie sklepowym, to znudziły mi się już trochę od 2010 r., teraz po tygodniu w Oakleyach Crowbar z szybą Jade Prizm szukam kontrargumentów, żeby odsunąć zakup w bliżej nieokreśloną przyszłość. Mam też wielką ochotę spróbować gogli Smitha, bo ich szyby Sensor zbierają wspaniałe recenzje.   rumacz, przy tej półce cenowej i jakościowej wybierz model, który Ci się najbardziej podoba. Ciężko będzie wtopić.
  2. bakkz

    Jasna Chopok

    Napisz do nich na e-mail kontaktowy, bardzo szybko odpowiadają.
  3. bakkz

    Jasna Chopok

    Póki nie ruszy znowu sprzedaż na gruponie, pozostają oferty z Olx: http://olx.pl/oferta...html#9562ee2812   Gopass można opłacić kartą kredytową online, nie wiem czy da się utworzyć konto bez zamawiania karty Gopass, ale i tak potrzebny jest jakiś numer karty, żeby móc wykorzystać Groupon, bo procedurę trzeba załatwić online (dodanie grouponu do centrum zniżek w serwisie Gopass i aktywowanie go). Karta idzie do 2 tygodni, jeśli nie dojdzie do czasu kiedy będziesz jechać, trzeba mieć wydrukowane potwierdzenie wykupienia dnia jazdy wysyłane w e-mailu (może też być zdjęcie/zapisany PDF na telefonie), podejść do kasy, zapłacić 2 euro kaucji, a kasjer przypisze wykupiony bilet do karty tymczasowej.
  4. Kuba, obydwie śruby mam wkręcone, czyli powinien to być maksymalny fleks 130. Sam fleks buta jest świetny w niższych temperaturach, tak samo jak progresywność uginania. Po Świętach wrzucę filmik, żeby pokazać jak to wygląda. W wyższych temperaturach but zapada się na wysokości drugiej klamry, tak że trzecia klamra blokuje się na drugiej, ale but nie rozszerza się w kostce. Fleks poprzeczny bez żadnych zastrzeżeń.
  5. bakkz

    Nie cierpie sztruksu

    Powiem Wam, czysta ohyda: Bądź co bądź zlodzony sztruks jest faktycznie parszywy.
  6. RS 130, 97 mm, poprzedni model (białe klamry). W pewnym stopniu dzieje się to samo, co w Demonach, tzn. odgina się dolna część buta tak, że uchyla się druga klamra i zapadam się do przodu. Zdecydowanie mniej niż w Demonach, ale podparcie piszczeli nie jest wtedy pewne. Wielkim plusem jest brak unoszenia się pięty. Przy ujemnych temperaturach problem w ogóle nie występuje, ale od około 0°C przy nasłonecznieniu już można to odczuć. Bez nasłonecznienia odczuwam to od około 5°C. Nie stałem z termometrem, więc te temperatury są subiektywne, ale tak obrazowo: wieczorem na Czarnym Groniu dało się to odczuć, wczoraj na Chopoku (temperatura na dole +3, u góry -11°C) nie aż do przerwy, wtedy buty były w słońcu przez około 30 minut, temperatura około 0°C, przez 15 minut po przerwie buty były zbyt elastyczne.   Ciekawy jestem jak spostrzeżenia jarka, bo zdaje się też ma ten model.
  7. Raptory to był mój pierwszy wybór, fenomenalne trzymanie, sztywne nawet w sklepie, niestety punktowy ucisk usztywnienia botka na zewnętrznych kostkach wymagałby wycinania plastiku z samego botka, nie wiedziałem czy się da i jak klopotliwe to będzie i na wszelki wypadek odpuściłem. Trochę tego żałuję, bo nowe Lange RS nie trzymają parametrów powyżej zera i robią się kapciowate, choć piętę trzymają mimo wszystko bez zarzutu. Vector to but AM, nie różni się znacznie budową od moich poprzednich Demonów.
  8. bakkz

    Nie cierpie sztruksu

    Czyli jak do tej pory ustaliliśmy, że: - fajny sztruks jest fajny, - fajny niewyratrakowany śnieg jest fajny - niefajny sztruks nie jest fajny, - niefajny niewyratrakowany śnieg nie jest fajny.   Czy coś pomyliłem?   Nawet w najlepszych warunkach można znaleźć coś, co nie będzie komuś pasowało, ale chyba po to uczymy się jazdy w zróżnicowanym terenie i w różnym śniegu z wykorzystaniem zróżnicowanej techniki, żeby czerpać jak największą radość z jazdy w jak najszerszym spektrum warunków. Trzeba się tylko dostosować. Ewentualnie można jeszcze siedzieć w knajpie. Wieści głoszą, że to również świetna zabawa.
  9. bakkz

    Savoir-vivre na stoku :)

    Im więcej czytam i słucham o swojej jeździe, tym większe mam przekonanie, że tak mi się tylko wydaje, bez względu na spożycie. A bardziej w stronę pytania, można zapytać Tadka i Dany'ego. Proponuję też eksperyment, zgłaszam się nawet na ochotnika. Potrzebujemy tylko alkomatu i postawiacza kawy z rumem.   Obstawiam, że był to standardowy kieliszek 40 ml wlany do gorącej kawy. Po wypiciu dość szybko pojawił się łatwo rozpoznawalny stan upojenia, który po ~10 minutach powoli zaczął znikać.   Kontrole to ja bym akurat taktycznie przy knajpach przeprowadzał.   To prawda, haha.
  10. bakkz

    Savoir-vivre na stoku :)

    Do niedawna podchodziłem do alkoholu podczas nartowania bardzo krytycznie. Tylko głupio krytykować coś, czego się wcześniej nie próbowało. No to spróbowałem. Postawioną mi kawę z rumem podczas przerwy. Pyszna była. Ale przez najbliższe 30 minut na nartach bym nie stanął, a że mokro było jak fiks, nikomu się nie spieszyło. Zdarzyło mi się kiedyś w gorący dzień na rowerze, chyba przy odwodnieniu, wypić małe piwo. Tutaj rownież musiałem odczekać jakieś 20 minut zanim ręce nabrały pewności i postrzeganie rzeczywistości się naprostowało. Wcześniej nie byłbym w stanie jechać z pełną kontrolą. Sprawa, jak zwykle, rozbija się o rozsądek. Jak ktoś ma ochotę się napić, droga wolna, byle pamietać o bezpieczeństwie innych osób. To powinien być wyznacznik.
  11. Chodzi o to, że trzeba liczyć się z tym, że kilka razy będzie trzeba odbarczyć buty. Jeśli lubisz agresywniejszą jazdę, sam odpowiedziałeś sobie na pytanie, który but będzie dla Ciebie lepszy.
  12. W praktyce Vector będzie w pewnym stopniu zmniejszał wibracje odczuwane na stopach, Raptor nie. Vector ze względu na przeznaczenie i charakterystykę będzie ogólnie nieco bardziej komfortowym butem niż Raptor, w Vectorze będzie się lepiej chodziło i będzie się nieco mniej ślizgał przy chodzeniu, powinien też być odrobinę cieplejszy niż Raptor. Z drugiej strony w jeździe Raptor będzie bardziej responsywny. Przymierz oba i wybierz buta, który będzie lepiej leżał na stopie, ale jeśli nie masz aspiracji do ostrzejszej jazdy i cenisz sobie komfort, ukłoniłbym się bardziej w stronę wygodniejszego, ale dobrze dopasowanego buta, przy czym paradoksalnie może to być but wyczynowy. Ale tak na dobrą sprawę wybór powinien zależeć od tego, z którym zakupem poczujesz się lepiej. Tak, żeby później nie było: a mogłem jednak wybrać...   Lepiej kupić dla kogo? Jeśli chcesz kupić najnowszy model, to początek sezonu. Jeśli znowu szukasz okazji cenowej, to zdecydowanie najlepszym okresem jest koniec sezonu, a czasem nawet wakacje, zniżki potrafią wtedy przekroczyć 50%. Przy zakupie na koniec sezonu pozostaje też kwestia zamrożenia pieniędzy na pół roku.
  13. bakkz

    Savoir-vivre na stoku :)

    Bardzo podoba mi się to porównanie do autobusu, podobnie to też czuję, stąd też przy dosiadaniu się do kogoś zostawiam jedno wolne miejsce, sprowadza się to w gruncie rzeczy do zachowania komfortu wszystkich siedzących na krześle.   Głośne rozmowy faktycznie się zdarzają, wyśmienicie pomaga na to czapka z membraną, ale nie są w sumie dla mnie zbyt irytujące. Nie wiem czemu, ale te głośne rozmowy przypomniały mi jeszcze o czymś, co już jest na granicy nielubienia i denerwowania. Fetor alkoholu w gondoli. Nie chodzi tutaj o piwko czy też kieliszek wódki. Dwa lata temu w grudniu w Livigno siedziałem w gondolce z dwoma mężczyznami. Miałem wrażenie, że schlałem się samym powietrzem, jakie było w gondoli. Coś obrzydliwego.     Dziękuję Ci, że paląc przywiązujesz sporą wagę do niepozostawiania po sobie śmieci. Nie udało mi się jeszcze zaobserwować takiego zachowania na stoku i na wyciągu. Szacun.   Uwierz jednak, że warunki sprzyjające czuciu dymu na kolejnym krześle występują zdecydowanie częściej niż Ci się wydaje. Knajpa to nie jest dobry przykład, tam możesz się przesiąść, wybrać miejsce z dala od palaczy lub poprosić o odejście lub zgaszenie papierosa (co ciekawe w kontekście restauracyjnym wszystkie prośby papierosowe były przyjmowane raczej ciepło, na parkingu zawsze nerwy), jadąc na wyciągu jesteś skazany na wolę palacza.
  14. bakkz

    Savoir-vivre na stoku :)

    Ja wiem czy negatywizm, widzę to bardziej tak, jak napisała w kolejnym poście Estka, cóż poradzić że łatwiej przywołać rzeczy, których się nie lubi. Bezwzględny negatywizm jest w dwóch punktach, a jestem przekonany, że ze śmieceniem akurat się ze mną w pełni zgodzisz. Tego czystego negatywizmu nie ma zatem wcale tak wiele.   No nie wiem, zęby za bardzo suszę i raczej dosiadam się do krzesełek. Choć, gdy nie ma większej kolejki do wyciągu, nie dosiadam się do krzesła, jeżeli nie będzie jednego wolnego miejsca między mną a nieznajomą parą. Taki mój nieznaczny ukłon w stronę prywatności. Byle nie zbyt duży, żeby w plecach nie strzyknęło.   W tym przypadku za wyjątek uznaję np. sześcioosobową kanapę, gdzie siadam na skraju. Jeśli ktoś ma prywatne rozmowy, które ma ochotę odbywać w publicznym miejscu albo po prostu chce kogoś obgadać, nie powinien w moim mniemaniu winić osoby, która się dosiadła, jeśli tylko nie spowodowała spadku komfortu podróży.   Natomiast palenie na wyciągu świadczy o braku pomyślunku z kilku powodów: - celofan leci w krzaki, - kiep leci w krzaki, - kolejne krzesło/talerzyk/orczyk najczęściej wjeżdża w chmurę smrodu.   Ze względu na wymowność i bezpośredniość bardzo podobają mi się kampanie społecznościowe porównujące smrodzenie papierosami do innej bardzo popularnej metody zanieczyszczania powietrza. Zdarzyło mi się kilkukrotnie upominać ludzi palących przy samochodzie na parkingu. Reakcja na uprzejmą prośbę na przesunięcie się lub zgaszenie papierosa albo nie występuje lub jest wielką łaską. Nieuprzejme zwrócenie uwagi daje ten sam efekt i nastawienie proszonego palacza.   Nie oznacza to jednocześnie, że nie lubię palaczy. Nałóg w żaden sposób nie definiuje człowieka, ale brak wrażliwości na spadek komfortu/jakości życia dla innych potrafi powiedzieć więcej. Powszechna akceptacja społeczna dla palenia wszędzie już dość dawno się skończyła, ale sporo osób ma to sobie za nic. A przecież ja nikomu nie pierdzę pod nosem ani nie bekam w twarz tylko dlatego, że mam na to ochotę lub potrzebuję to zrobić... No dusi po prostu to dymisko wstrętne, a w górach człowiek ma nadzieję trochę świeższym powietrzem pooddychać.   Taki podjazd na prześlizgnięcie się, jeśli nie dosiada się do swoich, faktycznie mocno trąci chamówą.   Dotknąłem tematu denerwowania powyżej, denerwuje mnie tylko śmiecenie i kurzenie gdzie popadnie. Tak to jestem spokojnym człowiekiem, bo mi lekarz kazał (ciśnie się emot, ale tak faktycznie było) i ze względu na problemy z żołądkiem powinienem brać wszystko na chłodno. To bardzo trudne, bo z natury jestem strasznym cholerykiem. Ale czego się nie robi dla zdrowia. (udało się!) Alternatywne powiedzenie koleżanki: „Jadziu, popatrz czegoż ja nie robię dla przyjemności.”   Co do samego tytułu w pierwszym poście Estka napisała: Co stanowiło dla mnie kierunek, w jakim chciałaby, żeby temat się rozwinął. Bardzo spodobało mi się, że wspomniała o uśmiechu. To też jest oczywistość, jednak mi umknęła. Bardzo lubię u ludzi spontaniczne i pozornie z niczym niezwiązane wybuchy radości. To niezwykle pocieszne.   A tak gwoli wyjaśnienia, to ja bym ze sobą nie wytrzymał 30 sekund. 
  15. bakkz

    Savoir-vivre na stoku :)

    Jeśli kolejka jest duża, to nie ma co się rozdrabniać i staramy się zapełnić krzesło. Jeśli zależy nam, żeby wejść z kimś, to puszczamy wolnego strzelca przodem. W kolejce sytuacja nie rozwija się na tyle dynamicznie, żeby coś się nagle okazało. Nie dziwię się sapiącemu, też wtedy sapię. To w sumie trochę jak tłumaczenie się kierowcy walca przed policją—Panie, to był moment!   Ułatwiam: - gdy na stoku jest więcej osób, staram się nie zatrzymywać pośrodku trasy (chyba że przy przeszkadzajkach typu armatka, podpora), bez względu na jego szerokość, - noszę narty i kije tak, żeby nikomu nie wyczesać (grot kija zaskakująco często próbuje komuś wydźgać oczy), - ostrożnie zamykam pałąk na krzesłach, - jadąc z kimś niższym na orczyku, trzymam orczyk na wysokości pupy współjeźdźca (chyba że to dorosły i spycha mi buty ), - wyrzucam zauważone większe kamienie z trasy.   Nie lubię: - dojeżdżania do kolejki i hamowania w ostatniej chwili lub hamowania na ludziach, - deptania nart w kolejce, - obsypywania ludzi na stoku śniegiem, - blokowania dojścia do bramek przez zakładających narty, - bezpardonowego rycia się do kolejki, - panicznego zamykania pałąka na krzesłach ćwierć sekundy po wejściu; gdy robi się niebezpiecznie, mocno krytykuję, podobnie przy otwieraniu, - rozpychania nart na orczyku przez nieumiejących prowadzić narty po śladzie, - ruszania wprost pod narty jadącego z góry, - jak ktoś jeździ na nartach lub desce z małym dzieckiem w szelkach/nosidełku, - jazdy na pałę przy zerowej kontroli.   Nie znoszę: - śmiecenia w każdej postaci, - palenia fajek byle gdzie, bez względu na kierunek wiania wiatru, tuż przy innych ludziach.   Ale hejt.    Usilnie starałem się sobie przypomnieć jakieś zachowania, które chwaliłem lub chciałem pochwalić, ale w głowie kompletna pustka.   A, nie, przypomniała mi się jedna bardzo ważna pochwała: - dla wszystkich palaczy świadomie szukających miejsca, w którym nie będą nikomu przeszkadzać dymem – wielka rzadkość, a ode mnie wielki szacun.
  16. Adam, mówisz niżej tyłek? Obawiam się trochę, że mi się wtedy krzesełko zrobi, ale spróbuję. Kompensacji faktycznie jest niewiele, ale wydaje mi się, że może to być związane ze śniegiem, tzn. nie wiedziałem, kiedy pojadę górą, a kiedy się wryję w kaszę, więc praktycznie każdy skręt był ze sporym odciążeniem. Ciekawe spostrzeżenie z barkami. Chyba odruchowo je podciągam przy odciążeniu, co w sumie świetnie widać tuż przed hamowaniem. Dzięki, zwrócę na to uwagę podczas jazdy.
  17. Widzę to tak, że przy wąskim prowadzeniu łatwiej kontrolować pracę nóg, bardziej równomiernie obciążasz obydwie narty, więc jedna nie będzie zapadać się bardziej niż druga, co znowu powinno poprawiać równowagę.
  18. Skąd dokładnie to wrażenie o moim wrażeniu, hehe? Stok w tamtym miejscu ma standardowe nachylenie czerwonej trasy, wypłaszcza się do prawej (jak patrzy kamera). Przyznam natomiast, że spodziewałem się większej prędkości, niestety na trasie pojawiło się trochę chaotycznie jadących osób, a z poprzedniego, stromszego grzbietu już w ogóle nie widziałbym operatora, nie widziałbym także co się dzieje za dwoma załamaniami, a tak byliśmy umówieni na sygnał, gdy za garbem było pusto, pozycję pozostałych osób mogłem już sam kontrolować. Śnieg był zaskakująco wolny.   Ta jazda nie miała być luźna. Chciałem, żeby to były jak najciaśniejsze skręty z podpieraniem się pięścią na śniegu i z ograniczeniem sięgania ręką do śniegu. Zabrakło na to prędkości, na pewno bardziej przeszkadzała też uniesiona pozycja korpusu. Przy kolejnych zjazdach szkoda było już tracić czasu na kamerowanie. Był to ostatni dzień jazdy, a zarazem drugi słoneczny dzień po 3 dniach fatalnej widoczności i 2 dniach katastrofalnej widoczności. Człowiek dostaje małpiego rozumu.   Poniższy film nie miał być luźniejszy, całość miała być długim skrętem, ale ze względu na więcej osób na stoku wyszło jak wyszło, bo zabrakło mi cierpliwości, żeby poczekać na przeluźnienie. Jak zjechałem na dół, góra była już pusta.  
  19. A jak tak powiem od siebie, jako że w tym roku pojeździłem trochę na Rosołach FIS 165 cm w warunkach od głębokiego puchu, przez niezwiązany, kopny, świeży śnieg, po rozwodnioną kaszę, że stopniowo przekonuję się o tym, że ta narta w skrajnych warunkach przy moim wzroście i wadze (190/94) przy większych przeciążeniach potrafi być za krótka i za miękka. Choć mogą to być pochopne wnioski amatora.   W tym roku mimo niedociągnięć wyjątkowo polubiłem moje Chargery 186 cm, których opanowaniem byłem nieco zawiedziony w zeszłym roku, i choć dają nieco mniejszą frajdę niż slalomowe Rosoły, są bardzo fajną, uniwersalną nartą.   kresiaczek, buty przy wadze 95 kg z doświadczeń własnych polecałbym z fleksem 130, bo i tak najczęściej masz możliwość zmniejszenia fleksu przez wykręcenie lub przestawienie śruby. Lange 130 RS od +5 stopni robią się miękkawe, trzeba też w nich pilnować dokręcenia śrub, bo dość szybko się luzują, bez względu na temperaturę. Co do komfortu wypowiedział się już narciarz70, ale im ciaśniej spasujesz, tym większe jest prawdopodobieństwo, że przy butach będziesz musiał dłużej grzebać.
  20. Jak to mówi mój kumpel, regres. Nie do końca podoba mi się to, co zobaczyłem na nowym filmiku. Korpus podniósł się z niewiadomej przyczyny, lewa ręka nadal żyje własnym życiem, za bardzo podnoszę się przy przekrawędziowaniu, chyba bardziej niż wcześniej.   To ostatni dzień wyjazdu i zarazem pierwszy dzień, kiedy dało się w ten sposób jechać bez ryzyka wbicia nart pod śnieg. Poprzedniego dnia na Mölltalerze w prawie identycznych warunkach niemalże powtórzyłem upadek z zeszłego roku, nawet ponownie był to prawy skręt. Sytuacja była tak zbliżona, że w głowie natychmiast przeleciał mi obraz tamtego dnia. Kontuzja kolana dawała się we znaki prawie przez kolejne 3 miesiące, więc pewnie organizm się trochę podświadomie spietrał. A przynajmniej tak sobie to częściowo tłumaczę.   Ze względu na duże opady śniegu w poprzednich dniach miałem okazję pobawić się trochę w jazdę pozatrasową. Frajda była to przednia, ale widziałem kilka minusów, które przypuszczalnie wpłynęły na pogorszenie się, w moim mniemaniu, pozycji, a były to: - bardzo mocne zapadanie się nart: zbyt niskie nachylenie stoków uniemożliwiało nabranie wystarczającej prędkości, aby w pozycji równowagi umożliwić jazdę, tzn. śnieg hamował prawie do zatrzymania. Fajna jazda w zrównoważonej pozycji zaczynała się dopiero w miejscach o nachyleniu >30°, - konieczność bardzo wąskiego prowadzenia nart, aby przeciwdziałać zapadaniu się, - jazda w mocnym odchyleniu, znowu po to, żeby dzioby się nie zapadały.   Ogólnie radochy miałem z tego kupę, ale ucierpiała na tym, na pewno krótkoterminowo, jazda trasowa, choć doświadczyłem kilku ciekawych rzeczy. Najciekawsze było chyba „podebranie” narty przez śnieg. Jadąc w Sillian poza trasą śnieg sięgał do połowy ud, bardzo mocno hamował i tylko jazda na krechę dawała możliwość poruszania się do przodu. Gdy nabrałem odrobinę prędkości, zacząłem skręcać, przy którymś z kolei lewym skręcie poczułem, że prawą nartę zaczyna mi zabierać śnieg, lewa jechała zgodnie z zadanym torem, podczas gdy siła odciągania prawej narty na zewnątrz była tak duża, że nie byłem w stanie się temu w żaden sposób przeciwstawić, więc za punkt honoru postawiłem sobie ustanie tego. Narty ustawiły się w pozycji omegi i śnieg w końcu mnie zatrzymał. Gdy usiłowałem ustawić prawą nartę w słusznym kierunku, bo przecież ewidentnie jej się coś pokopało, okazało się, że kijek wchodził w śnieg na całą swoją długość plus połowę przedramienia, czyli jakieś 160-170 cm i w sumie ucieszyłem się, że nie zdecydowałem się wypiąć wiązania, he, he he. Dziwne doświadczenie.   No i feralny, albo i felerny, filmik:
  21.   Windsport nie chciał kumplowi wygrzać skorup K2 Spyne, tłumacząc że potrzebna modyfikacja jest zbyt duża i tradycyjnie odbarczyli buta. Trochę nie chce mi się wierzyć, że po to producenci wprowadzają tę technologię termoformowalnej skorupy, aby była nieskuteczna, ale jednocześnie nie chcę krytykować decyzji specjalistów, bo zakładam że podjęli ją na podstawie wcześniejszych doświadczeń.
  22. To kwestia młodego, wrażliwego pokolenia. Harpaganom nie grozi.
  23. Bardzo mi się podobają te szlaczki. Fajna płynność, regularna częstotliwość skrętu. Film by pokazał, czy przewidywania harpii są słuszne, ale chyba tak, choć podobne ślady potrafi zostawić krótki skręt z przyspieszoną fazą inicjacji i sterowania ze zdjęciem nart z krawędzi  w celu szybkiego przerzucenia na drugą stronę i zwiększenia amplitudy. Tylko podkręcenie wydaje się na to za małe.   Ktoś wyśmigał śliczne ślaczki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...