Skocz do zawartości

bakkz

Members
  • Liczba zawartości

    652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bakkz

  1. Mnie zdecydowanie lepiej kontroluje się zwinne 26" niż krowę 29". Takie podstawowe wheelie i manual na 26" nie stanowi dla mnie kompletnie problemu, na 29" muszę się mocno napocić. Bunny hop na 26" robię wyżej i bardziej miękko niż na 29". I tak jak pisałem, 29er na moim pobliskim pumptracku to ciężka przeprawa. To wszystko poniekąd z pewnością kwestia doświadczenia i dogrania, ale nikt nie kupuje nart SG do slalomu specjalnego, podczas gdy 29" starają się cisnąć każdemu, a lekarstwem na jego bolączki ma być 27,5". Najlepiej dopiero po kupnie 29-era.   Czy 29-er zapewnia większy komfort psychiczny? Może trochę, ale mnie on nie do końca odpowiada. Być może jest to jeszcze kwestia tego, że wykorzystuję rower z geometrią XC (Trek Superfly) do jazdy nieco agresywniejszej niż to, do czego został stworzony, ale według mnie powinien sobie z tym radzić bez większych trudności. Choć może to ja sobie nie radzę (i tutaj bym właśnie głownie szukał źródła problemu, ale aktywnie nad tym pracuję).   Co do wagi, to wymieniałem się spostrzeżeniami z osobami jeżdżącymi o wiele więcej i dłużej ode mnie. Mnie na przykład przeszkadza bidon na rowerze i czuję różnicę, gdy go tam nie mam. Zdecydowanie wolę jazdę z bukłakiem niż z bidonem. Natomiast niektórzy bardziej doświadczeni stwierdzili, że wolą cięższy rower, a „lekkie plecy”.   3 kg to mi się waga waha co kilka dni przy braku zmian w ilości spożywanego pożywienia, przy stałej i powtarzalnej aktywności fizycznej i przy, jakby to ująć, identycznych okolicznościach okołoważeniowych. Bidon z koszyka wyciągnę, ale „weight weenie” nie zostanę. Co to, to nie. 
  2. Szymon, po części masz rację, ale żeby jechać od dołka do dołka trzeba przesmyknąć przez garb, rzadko przez wierzchołek, ale górą też trzeba pojechać. Semantycznie obie formy mają jak najbardziej sens, co dodatkowo potwierdza intuicyjne przywołanie w głowie w pierwszej kolejności właśnie wybrzuszenia.   mig12345, to bardzo ciekawa analiza etymologiczna, dzięki za nią. Teraz jestem jeszcze bardziej zaintrygowany, ponieważ po niemiecku stok z muldami to jednak „der Buckelpiste”, a nie kombinacja w stylu „der Muldepiste”. Ja niemieckiego niestety nie znam w ogóle, a bardzo chętnie prześledziłbym wejście tego zapożyczenia do języka polskiego. Angielski „mogul” to też efekt zapożyczenia z dialektu bawarskiego słowa „mugel”, tutaj jednak semantyka wskazuje wybrzuszenie. Normalnie jaja.   Wklejam post z cytatami w wątku: http://www.skiforum....2-ach-te-muldy/ i proszę o dalsze odpowiedzi i w miarę możliwosci o udzielenie odpowiedzi w ankiecie w tamtym temacie. Niefortunnie zachęciłem tutaj do sporego offtopu.   Widzę, że mig12345 już mnie uprzedził. Ale przy takim nicku trudno się dziwić.
  3. To w sumie bardzo interesujące lingwistycznie. Z ciekawości zapytałem kilka osób, żeby pokazały, jak rozumieją muldę, wszystkie zakreśliły ręką w powietrzu wypukłość. Angielskie „mogul skiing” czy niemieckie „Skifahren in der Buckelpiste” to jednak jazda po wybrzuszeniach lub garbach, nasza wersja odnosi się do jazdy po zagłębieniach.   Co ciekawe słownik PWN-Oxford sugeruje tłumaczenie muldy jako „mogul” czy „bump”, czyli tutaj znowu zmieniamy semantykę z wklęśnięcia na wypukłość. Bardzo dziwne.
  4. Niech kupują, a ja sobie wtedy wyrwę jakiegoś przyzwoitego fulla 26" w dobrych piniądzach do moich niecnych zamiarów.   Mówisz, że HT powinien dać radę objechać Rychlebskie, to świetna informacja, dzięki!
  5. Pobawię się w archeologię stosowaną, bo się roztopy zrobiły i śniegor trochę spłynął.   Elegancko sobie tutaj dyskutujecie, każdy ma swoje racje i ciężko się z Wami nie zgodzić.   jan koval, wspominasz o braku potrzeby zmiany obręczy. Ja zmieniłem, bo musiałem, ponieważ praktycznie za każdym razem po wyjeździe w górki tylna obręcz pływała i nadawała się do centrowania w moim 29-erze HT. Wziąłem wspominane przez jaro323 WTB i25, teraz problemów z gięciem już nie ma, natomiast niskie ciśnienia nie są dla mnie, ponieważ na hardtailu potrafię dobić oponę do obręczy. W dynamicznym skręcie, gdy opona się poddaje i wygina, robią się tzw. burpy i mleko zaczyna wyciekać bokiem. Szczególnie na bernach.   Może to być kwestia większego ramienia siły w rowerze 29 cali, bo wagę mam nawet nieco niższą od jaro323. Może to wina mojego braku płynności i miękkości na rowerze. Po części będzie za to też odpowiedzialny brak tylnego zawiasu.   Ostatnia kwestia, czyli wielkość koła. Kupiłem 29-era na fali popularności tego rozmiaru. Po dwóch latach stwierdzam, że jeździ się na nim dobrze, jeśli trasa nie jest techniczna i nie wymaga częstych ciasnych zmian kierunku. Doskonale widać to na pump tracku, gdzie ja się po prostu ledwo mieszczę i mam zdecydowanie mniejszy margines błędu od 26". Co do niwelowania nierówności w książce „Mastering Mountain Bike Skills” autorzy podają dokładne porównanie obu rozmiarów ze schematami i rozbudowaną listę zalet i wad z wyjaśnieniami. Dwie największe podawane przez nich wady to większa masa o około 10% względem koła 26" (plus konieczność zastosowania dłuższych elementów w rowerze) i większa podatność na uszkodzenie. Największe zalety to większa stabilność jazdy, nieznacznie zwiększona amortyzacja na HT w średnio wyboistym terenie, łatwość pokonywania dłuższych dystansów. Zwracają uwagę na to, że w chwili publikacji książki (2010 r.) w sportach gravity kół 29" nie można było uświadczyć (jak jest obecnie nie wiem – nie śledzę).   Ja w tej chwili kolejny raz nie kupiłbym 29-era. Mam wrażenie, że jest dla mnie zbyt ślamazarny, po prostu za duży w terenie górskim, w którym zazwyczaj jeżdżę. Co ciekawe na Singletreku pod Smrkem mój 29-er radził sobie w moim odczuciu wzorowo, może pokonywanie niektórych szykanek było nieco utrudnione. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się pojechać na Rychlebské stezki, choć usilnie mi to odradzano na HT.
  6. Rozumiem to, jak i Twoje negatywne doświadczenie oraz spowodowaną nim niechęć do tej marki. Każdy by się wkurzył. Te gogle nadawały się jednak do reklamacji, bo po prostu były uszkodzone i sprzedawca powinien był rozwiązać ten problem.   Być może kupiłaś gogle z wadliwą/odklejoną izolacją między szybkami. Przy pięciu szkłach, z którymi miałem do czynienia, między szybkami parowania nie ma i nigdy nie było. Najwięcej używam Blue Iridium i H.I. Yellow, jeździłem w nich w temperaturach od -32° do +12°C, bez względu na opady śniegu nie zachodzą parą.   Przypominam sobie jednak sytuację, gdy przy ciężkim popołudniowym opadzie mokrego śniegu w Val d'Isere przy zjeździe z Col de l'Iseran trzeba było co kilkanaście metrów przecierać szybkę, bo była absolutnie zaklejona śniegiem i nie było widać niczego. Wtedy wokół płatków na zewnętrznym szkle pojawiała się para. Ale to zdecydowanie nie były warunki umożliwiające bezpieczną jazdę i trzeba było się szybko zwijać.
  7. W takim razie szybka nadawała się do reklamacji, ponieważ wilgoć wchodziła do warstwy izolacyjnej, gdzie nie miała prawa się pojawić przy nieuszkodzonej uszczelce.
  8. michaladamczyk, to wszystko bardzo interesujące, ale jakoś nieszczególnie daję wiarę. W jakiej sytuacji parują?   Z gogli tej marki miałem w pierwszej kolejności model Ambush ze szkłami Gold Iridium i Persimmon. W kwietniu stuknie im szósty rok. Problemów z parowaniem brak na obu szybkach. Stan gogli sklepowy. A Frame'y mam od pięciu lat ze szkłami Blue Iridium i High Intensity Yellow. Problemy z parowaniem szybek nie występują, gogle są w stanie niemalże idealnym. Nieznacznie zaczyna puszczać klej na piance przy nosku na odcinku 2-3 mm i ze względu na bardzo częste używanie silikon na gumie zaczął się zrywać. Ojciec w grudniu kupił Crowbary Jade Iridium, parowania nie ma.   Nie wiem, w jaki sposób Wam te gogle parują. Bez chuchania nie zauważyłem, żeby szkła kiedykolwiek zaszły parą, na pewno nie na tyle, żebym miał to dobitnie negatywnie zapamiętać. Nie kumam tego parowania.
  9. W moim odczuciu logika jest bardzo prosta i jak najbardziej sensowna. W żadnym przypadku nie kłóci się też z wytycznymi Rossignola (nawiasem mówiąc, podlinkuj proszę, skąd to info wziąłeś, bo w tym materiale mowa jest jednak o wzroście: http://www.rossignol...lpine-skis.html; jedynie w materiale o nartach freeride'owych producent wspomina o masie, ale samej narty). Dobór narty z uwzględnieniem wyłącznie masy ciała jest podejściem ciekawym, lecz wyidealizowanym. Podobnie jak wybór wyłącznie przez pryzmat wzrostu.   Ważę 95 kg przy 190 cm wzrostu, czyli według cytowanego z ulubieniem przez media współczynnika BMI mam 6 kg nadwagi. Tylko że procentowa zawartość tłuszczu w organizmie wynosi 12%, więc wskaźnik bierze w łeb. W moim przypadku dobór narty według masy lub według wzrostu nie ma większego znaczenia, raczej powinienem trafić. Ale weźmy przykład narciarza o wzroście 160 cm i wadze 90 kg, u którego procentowa zawartość tłuszczu będzie kilkukrotnie wyższa. Dobór narty zarówno wyłącznie ze względu na wzrost, jak i na masę, będzie najpewniej chybiony. Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że długiej narty dobranej według wagi taki narciarz nie będzie w stanie poprawnie kontrolować, a krótką będzie za mocno wyginał.   Żadna wytyczna producenta nie zastąpi profesjonalnej porady specjalisty, który uwzględni sztywność narty, nasze umiejętności, styl jazdy, wagę i wzrost.   W sprawie kwestionowanej przez Ciebie logiki, gdy ślizg narty (jazda na wprost) jest równoległy do podłoża, stabilność jest wysoka w zasadzie bez względu na długość narty (pomijamy bigfooty). Rocker tutaj w żadnym wypadku przeszkadzał nie będzie. Długa narta z camberem styka się ze śniegiem w zasadzie na całej swojej długości, przez co inicjacja skrętu jest trudniejsza. W narcie o tej samej długości z rockerem efektywna długość krawędzi w jeździe na wprost jest krótsza niż przy camberze, ale w miarę pogłębiania skrętu efektywna długość krawędzi wzrasta do poziomu identycznego, jak w narcie z camberem. Czyli to skrócenie, o którym piszesz, dotyczy tylko narty ustawionej płasko na śniegu. Doskonale demonstruje to filmik podlinkowany przez keicama, widać w nim też, jak niewiele trzeba do zaangażowania całej długości krawędzi.
  10. Ja tę ideę rozumiem następująco. Rocker skracając wyjściową efektywną krawędź ułatwia inicjację skrętu, a w miarę pogłębiania skrętu zwiększa się stabilność poprzez stopniowe wydłużanie efektywnej krawędzi, na którą dodatkowy pozytywny wpływ ma oczywiście dłuższa narta. Ponieważ dzięki skróceniu wyjściowej efektywnej krawędzi łatwiej jest kontrolować dłuższe narty, rocker jest lansowany jako rozwiązanie dające podwójną korzyść, czyli zwiększenie „skrętności” narty i zwiększenie stabilności poprzez „wydłużenie” efektywnej krawędzi poprzez zastosowanie dłuższych nart. W kontekście demonstracji na filmiku Voelkl ma to sens i rozumiem poniekąd tendencję polecania dłuższych desek.   Tylko ja bym chciał poznać opinię narciarza-szuracza, czy rzeczywiście taki uniwersalny rocker zmniejsza opór boczny i ułatwia zamiatanie tyłami w każdych warunkach. Na betonie zamiatanie nie sprawia trudności, ale co z pudrem i puchem? No i jak ze stabilnością i dynamiką przy śmigu?   Nurtuje i nieco irytuje mnie jeszcze kwestia rzeczywistych umiejętności narciarza potrzebnych do jazdy na nartach „nowej generacji”. Obecnie dzięki przyjaznym taliowaniom i rockerom więcej osób potrafi jeździć całkiem nieźle w dobrych warunkach, bo konstrukcja narty odwala za nich całą robotę. Problem tkwi w tym, że cała masa pozornie dobrze jeżdżących nie kontroluje tego, co robi, co fantastycznie widać, gdy pojawi się ścianka, muldy lub oblodzenia. Występuje zerowa umiejętność dostosowania się do warunków. Manewry awaryjne kończą się głównie wywrotką lub kraksą. Obawiam się trochę, że wciskanie dłuższych samoskrętnych nart takim osobom skutkowało będzie dalszym zwiększaniem prędkości na trasach, a już przecież jest szybko. Za szybko.
  11. jan koval, bardzo podoba mi się ten podział, choć jest bezpośredni i stosunkowo brutalny, ale jednak niekompletny. Bo do mnie po części pasują wszystkie trzy punkty, a nawet jeden dodatkowy.   U mnie na przykład działałoby to tak, że: 1) pojadę na wszystkim i dostosuję się do charakterystyki desek, 2) szukałem przez Internet narty bardzo uniwersalnej (ble) o konkretnych cechach, ale części z tych opiewanych cech po prostu nie odczułem, 3) pojechałem na wakacje, przypiąłem co było i miałem frajdę 4) z braku nart pod ręką trzeci raz w tym tygodniu jadę na parapet, żeby pobyć na stoku.   Ale chyba poofftopowaliśmy już za bardzo.   Więc żeby wrócić do meritum, dlaczego nie wszyscy producenci nart przedstawiając na stronie swoją ofertę pozwalają odfiltrować narty z rockerem? Zerknąłem na strony Atomica, Rossi, K2 i Voelkl. Tylko te dwie ostatnie umożliwiają odhaczenie wybranej konstrukcji. Część z Was podziela także zdanie, że rocker nie zawsze jest przydatny i potrafi przeszkadzać, czy sądzicie, że za jakiś czas nastąpi powrót do czystego cambera?
  12. Ale dlaczego, chwalą te narty na lewo i prawo, więc tym bardziej dla mnie Twoja uwaga była bardzo cenna, bo dzięki temu wiem, że innym też nie do końca leżą.
  13. Szczerze mówiąc nie mam jeszcze wyrobionego zdania o tych nartach, ale zupełnie nie dziwi mnie to, co piszesz. Na pewno nie było u mnie efektu WOW, mimo że na te deski zachorowałem dość dawno temu, więc placebo próbowało działać, ale w sumie nieskutecznie. Póki co moim największym zarzutem jest to, że brakuje im życia. Ale nie ma co narzekać, pobawię się nimi przynajmniej do końca sezonu i zdecyduję co dalej.
  14. Myślę, że dyskusję o rockerze powinniśmy zacząć od stopnia podniesienia narty. Nieszczególnie możemy porównywać przecież delikatny rocker występujący częściej w nartach allmountain z gigantycznymi meniskami w nartach freeride'owych czy parkowych.   Wujot, wspominasz o kłapaniu dziobów w długich nartach i z pewnością masz ku temu powody. W moich nie znowu takich długich Chargerach 186 cm z mikro rockerem (tzw. Speed Rocker) nie stwierdziłem jeszcze tego zjawiska ani w skręcie ani też podczas jazdy na wprost. Natomiast na camberowych Rossignolach Mutix Z10 176 cm kłapanie jest tragiczne w absolutnie każdych warunkach – miękko, twardo, wyboiście – narta kłapie jak jej pasuje.   Podczas nie najdłuższej, bo ledwie tygodniowej, obserwacji nie zauważyłem, żeby ten niewielki Speed Rocker szczególnie wpływał na łatwość inicjacji skrętu. Może mając do bezpośredniego porównania narty o podobnej długości z camberem miałbym coś do powiedzenia. Natomiast w porównaniu z poprzednimi nartami 176 trzeba było się zdecydowanie bardziej napracować. Na plus była natomiast jazda w puchu i pudrze, tutaj dłuższe K2 zachowywały się nieporównywalnie lepiej od starych Rossignolów. Częściowo zawiodły mnie natomiast przy wyjściu ze skrętu. Brakuje im energii.   Według mnie rocker, jak i każda inna nowa lub odświeżona technologia czy modyfikacja ma na celu tylko jedno: zachęcenie do dokonania zakupu. Producenci tworzą mody i tendencje, w które pod presją zawodników i bardzo popularnych ostatnio produkcji filmowych zapatrują się narciarze. Przez klika lat skracaliśmy narty i zawężaliśmy skręt, a teraz idziemy w drugą stronę. Coś jak stopniowe wycofywanie rowerów 26", zastąpienie ich rowerami 29", bo rzekomo lepiej wybierają nierówności i nie potrzeba w nich dampera, a następnie stworzenie czegoś pośredniego, czyli nowej mody na 27,5", bo jednak rowery 29" są mało zwrotne.   Co do jednej rzeczy nie wiem, czy mogę się zgodzić. Tzn. może to prawda, ale nie jest to dla mnie logiczne. Chodzi o ten sam fragment, który zacytował keicam, a mianowicie o większej długości efektywnej narty z rockerem. Według mnie końcowa długość efektywna narty z rockerem powinna być taka sama (ale będzie wzrastać stopniowo w miarę stawiania narty na krawędzi), jak przy camberze, natomiast sam profil wygięcia powinien pomagać w zmniejszeniu promienia skrętu, podczas gdy przy camberze trzeba więcej dać od siebie.
  15. Najlepsze będzie takie, w którym będziesz widział najlepiej, dla jednych będzie to szybka przezroczysta, dla innych pomarańczowa, czerwona lub żółta. Bez względu na barwę szybki powinna ona mieć jak największą przepuszczalność światła.
  16. bakkz

    Słotwiny

    Jeśli ktoś zachodziłby w głowę, jak tam sytuacja na Słotwinach, to o 8.20 wyglądała następująco:     Nie wziąłem nart z domu i przepraszałem się ze snowboardem. Tej pogody nie można było przepuścić.   Śniegowo całkiem przyzwoicie, trasa „czerwona” czynna cała, niebieska częściowo. W środkowej i końcowej części stoku można przy odrobinie nieuwagi uszkodzić ślizg na kamieniach. Nie jest to nic, czego nie dałoby się ominąć, ale wracając słyszałem, jak gość narzekał synowi, że przerysował ślizg.   Orczyk nie działał.   Większa liczba ludzi pojawiła się dopiero koło 10.20.     Aktualizacja z 03.01.2015 - Orczyk już chodzi. Użytkownik bakkz edytował ten post 03 styczeń 2015 - 16:21
  17. Takich, jak w filmie, nie ma, ale jakieś tam ersatze są: 
  18. Może masz rację. Przyznałem wcześniej, że całe to marketingowe mumbo-jumbo łyknąłem, jak małpa kit. Ładne opakowanie, ładna prezentacja, realna obietnica. Ale mój ojciec nie miał z tym styczności. Jest po prostu zadowolony z gogli. Dla mnie to wielki sukces, bo malkontentem jest przeokrutnym.    Być może szykuje się kolejna batalia na kształt Easy Tone Reeboka? Się zobaczy.   Ale będę jednak uparcie twierdził, że porównywanie tego, jak dwie osoby widzą to trochę tak, jak w tym szeroko krążącym porównaniu, że mówienie o muzyce jest tak samo sensowne, jak tańczenie o architekturze.   BTW, odcień szybki w goglach wspominanych przez m!xeR to Fire Iridium, czyli w zasadzie przeznaczone na stuprocentową lampę.
  19. kulas9, ojciec tydzień używał szybki Prizm Jade Iridium w przeróżnych warunkach podczas ostatniego wyjazdu. W jego ocenie są świetne od pełnego słońca do sporego zachmurzenia. Przy lekkich opadach śniegu też sobie radzą bardzo przyzwoicie. Twierdzi, że zachodzi w nich proces akomodacji oka i po około 20 minutach widzi się lepiej niż bezpośrednio po założeniu. Niestety przy mgle wymagającej szukania punktów odniesienia i brzegu trasy te szybki były dla niego za ciemne. W każdym razie stwierdził, że są na tyle dobre, że będzie dokupywał szybkę Prizm Rose na gorsze warunki. Czyli wszystko zgodnie z opisem producenta.
  20. Pierwszy tydzień na nartach i pierwsza gleba pierwszego dnia, a może raczej szurany piruet na boku. W prawym skręcie nadto się rozhulałem i oparłem klamry wewnętrznego buta na śniegu. Do tej pory się zastanawiam, jak to zrobiłem. Sztuczki nie udało mi się powtórzyć, a bardzo się starałem.
  21. A-Frame'y 2.0 czy pierwszy model? Mam pierwszy model od 4 lat z szybką Blue Iridium i High Intensity Yellow Iridium i parowania nie stwierdziłem w jeździe temperaturach -30 do +12°C. Owszem, zdarza im się podejść parą, jak jest sakrucko zimno, chowam twarz w kurtkę i sobie na nie nachucham, ale para znika w kilka chwil po wyprostowaniu głowy. Może ktoś tam pomajstrował z warstwą zabezpieczającą przed parowaniem po wewnętrznej stronie szybki?   U mnie zgadza się w sumie wszystko, co napisał Wujot. H.I. Yellow jest dla mnie za jasna we mgle, a do tego za mało odcinają mi się nierówności śniegu. Zdecydowanie wolę czerwoną barwę i czasami, mimo, że Blue Iridium (czerwona w środku) jest ciemniejsza, używam właśnie jej. Szybki transparentnej jeszcze nie próbowałem, ale obawiam się o brak kontrastu, w szczególności w porównaniu z czerwonawym kolorem.   Mieliście już do czynienia z szybkami Prizm Oakleya? Rzekomo dobrali barwniki tak, aby wzmocnić barwy umożliwiające widzenie największej liczby szczegółów. Od ładnych paru lat używają ich z powodzeniem w okularach taktycznych, w tym roku pojawiły się też w goglach. Co o tym myślicie? Ja się z pewną dozą nieśmiałości (i zawstydzenia) przyznam, że ten „markjeting” łyknąłem jak małpa kit.
  22. Kupując buty po powrocie do nart, mocno przerąbałem sprawę. Kupiłem buty wygodne, w szczególności w porównaniu z betonowymi skorupami, do których przyzwyczaiłem się w klubie, ale okazały się za duże, bo kierowałem się wielkością stopy i nie sprawdziłem, jak wygląda kwestia pasowania stopy względem skorupy. Sztywność była w porządku – 120.   Jak po sezonie wyklepał się but wewnętrzny, to zrobiło się bardzo luźno na śródstopiu – stopy pływały. Dałem buty do wyklejenia, żeby zmniejszyć objętość. Efekt był w porządku. Tak przejeździłem kolejny sezon, ale problem dość szybko powrócił.   Nie chciałem się już bawić w ratowanie tamtych butów, bo nie miało to większego sensu. Kupiłem nowe, tym razem odpowiednio je dobierając. Po przymiarce około 8 par najlepiej leżały mi buty tecnica. Tutaj mocno się zdziwiłem, bo nosząc rozmiar 44,5 najlepiej przypasowały mi buty narciarskie w rozmiarze 43.    Przyszedł czas na test. Pojechałem na Jaworzynę Krynicką na moją ulubioną trasę 2a. Do jazdy podszedłem z pełnym entuzjazmem i wielkimi oczekiwaniami. Zonk! Nie potrafiłem jechać. Różnica w długości skorupy zewnętrznej była tak duża, że nie potrafiłem odnaleźć się na nartach. Pierwszy zjazd to była katorga. Po drugim żałowałem zakupu. Ciśnienie było wysokie. Bardzo wysokie. Trzeci zjazd był przełomowy, wszystko się ustawiło: pozycja, prowadzenie nart w skręcie, szerokość prowadzenia nart, balans. Nigdy wcześniej tak precyzyjnie nie odczuwałem na stopie tego, co robi narta. W końcu pojawił się banan na twarzy. W skręcie carvingowym zacząłem dokładnie odczuwać wgryzanie się narty w śnieg na całej długości krawędzi. Po prostu WOW!   No taka sobie miłość od trzeciego zjazdu.
  23. Czuję się przywołany do porządku!   Lecz mimo wszystko uparcie twierdzę, że linia, wiersz, linijka bywają innym stworem...   ...niż akapit.  
  24. luciush najpewniej odnosi się do tego, że piszesz z licznymi niepotrzebnymi znakami podziału linii, tzn. „enterujesz” dużo, a to też mnoży linijki, więc poniekąd wpisuje się w Twój apel.   A czytelniej byłoby:   Chyba o to chodzi.  
  25. Fajny, ciekawie ułożony trening pod siłę, równowagę i dynamikę:  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...