Skocz do zawartości

bakkz

Members
  • Liczba zawartości

    652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bakkz

  1. Przeglądając fora zagraniczne często można napotkać termin „cheater ski”, który niechybnie kojarzy się z kantowaniem. Ten termin bardzo mi się spodobał, zacząłem więc szukać jakiegoś powiązania z naszą „nartą komórkową” i nie bardzo widzę pełne powiązanie, choć pola semantyczne są częściowo zbieżne lub ja to źle interpretuję.   „Cheater ski” oznacza według źródła następujące narty: - elastyczniejsze narty slalomowe i gigantowe nazwane zazwyczaj: SL R, GS R, z promieniem skrętu często mniejszym niż przewiduje FIS, - narty hybrydowe, typowo opatrzone nazwą RC, których długość jest zbliżona do narty gigantowej, a promień skrętu do narty slalomowej.   Narty spełniające wymagania FIS nie zaliczają się do grupy „cheater” i określane są jako zdecydowanie sztywniejsze i trudniejsze w jeździe.   W ten sposób doszliśmy do sedna sprawy. W forumowej małej encyklopedii pojęć narciarskich „narta komórkowa” została zrównana z „nartą klubową”, a „narta wyczynowa” została z tej grupy wykluczona. Czytając natomiast inne materiały i posty na forum, odnoszę wrażenie, że polski termin „narta komórkowa” obejmuje absolutnie wszystkie narty o większej elastyczności wzdłużnej i dużej sztywności poprzecznej.   Czym dla Was jest „narta komórkowa”, czy jest to właśnie „cheater ski”, jak rozumiecie ten termin?   I na koniec, czy jeżdżąc na takich nartach czujecie się „kanciarzami”?
  2. be-ja, ten opis... umarłem!
  3. bakkz

    Tomal przed i po szkoleniu

    Najs, kolejne cegiełki, o których rozprawialiście wcześniej, dochodzą.   A jak postępy w krótkim?
  4. bakkz

    Tomal przed i po szkoleniu

    Jak tam sprawy idą? Bardzo jestem ciekaw dalszego progresu, a nowości już prawie rok nie było.
  5. Źle przeczytałem w pierwszej chwili – jak się tam wytargałeś?   Moja pierwsza jazda na desce (chyba okolice 1999 r.) to był pełny ogień, pierwsza klasa liceum. Przyjechaliśmy z kumplem autobusem na Solisko i zdecydowaliśmy – Juliany. No to na Juliany trzeba było się jakoś wdrapać, a tam przecież taki śliczny orczyk na Golgotę.   I pojechaliśmy na ten orczunio. Ja oczywiscie na desce jeździć jeszcze nie potrafiłem, zrobiłem tylko w ogrodzie górkę, żeby mieć jakie takie pojęcie, jak to ustrojstwo zachowuje się na nogach. I stoję dzielnie pod tym wyciągiem. Narciarze wykazali się wielką cierpliwością (pewnie dlatego, że jeszcze nie było godzinowych ). I tak za trzecim chyba razem ujechałem do pierwszej podpory, czyli raptem kilkanaście metrów. Wykiprowałem się, ale nie popuściłem. W jakiś sposób zgiąłem ręce tak, że orczyk oparł się zgięciu obu rąk i na kolanach wyciąg wytargał mnie jakieś 80% trasy. Później brakło mi siły w rękach. Resztę górki wyszedłem.   To była najgorsza część tego dnia. Gdy zjechałem z Golgoty do dolnej stacji orczyka na Julianach już skręcałem, a orczyk na Julianach też okazał się przyjaźniejszy. Za pierwszym razem wyjechałem do połowy, stojąc na desce, później już całość. Na koniec dnia zjazd Golgotą dał mi wielką satysfakcję.
  6. Czasem zmieniają kierunek na 15 minut, nie wiem, od czego to zależy, ale zazwyczaj jeździ się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, co teoretycznie powinno pomagać zwiększyć stabilizację lewej nogi. Oczywiście mówimy tutaj o pozycji wychylonej w skręcie lub ruchu odwodzącym z podkręceniem stopy na zewnątrz, tzn. takie jakby „(”prawą nogą lub „)” lewą nogą.   Ogólnie przy takich ćwiczeniach mam słabą stabilizację kostki:
  7. Najdziwniejsze jest to, że prawa noga robi to jakby instynktownie (lub jest silniejsza i cofa ją spięcie w kostce), a w lewej nawet aktywne myślenie o spięciu nie daje zamierzonego efektu, dopiero cofnięcie. Będę tego pilnował. Dzioby nart zadziwiająco się wtedy zrównują.   Wczoraj, szukając materiałów, wpadłem na stronę skimoves.me, autor podał interesujące ćwiczenie z założonym butem narciarskim w pozycji siedzącej: zginanie buta poprzez napieranie na język wywołane podniesieniem stopy w górę. Ktoś kiedyś próbował? Mam wrażenie, że może być ciężko.
  8. To zacznę od końca.   Z jazdą na jednej narcie nie ma problemu, wolno, szybko, na krawędzi, nie ma znaczenia, wszystko całkiem przyzwoicie (po ustawieniu układu ciała będę jeszcze nad tym pracował, bo na razie chyba nie ma sensu). Natomiast pewien problem, obustronny, zauważyłem na łyżwach. Jadąc na jednej nodze (prawej i lewej) po kilkunastu metrach od ostatniego odepchnięcia, w miarę zwalniania, pojawia się skądś moment obrotowy, im wolniej jadę, tym jest mocniejszy, i pomimo zachowania prostego toru jazdy i neutralnej sylwetki muszę aktywnie przeciwdziałać skręcaniu ciała. Nie wiem, skąd się to obracanie bierze, ale film z tafli będzie absolutnie nieosiągalny.   Test w butach wykonany. Stabilność w porządku bez dziwnych wychyleń, ale to może być wina wielu wykonywanych przeze mnie ćwiczeń na równowagę. Tutaj znowu odniosę się do łyżew, ponieważ tam, chyba z powodu słabszego trzymania nogi przez łyżwę, moje niedomagania narciarskie (choć do dzisiaj nie zdawałem sobie sprawy ze skali problemu, gdyż pozornie nie wpływały wcześniej na jazdę) są nasilone i tożsame z moimi dzisiejszymi obserwacjami, tzn. prawą nogą trzymam dobrze krawędź zewnętrzną, a lewa noga na krawędzi zewnętrznej nie jest stabilna, jakby się gibie. Dobrze wiedzieć, że muszę nad tym popracować.   Im dłużej robiłem dzisiaj te trawersy, tym skuteczniej udawało mi się ustawić lewą nogą krawędź wewnętrzną. Podejrzewam, że na nartach problemem jest większy wykrok na lewej narcie, który utrudnia zakrawędziowanie bez przeniesienia na nartę dużego ciężaru. Cofnięcie narty bardzo pomagało, przypuszczam, że dlatego, że ułatwiało napięcie dolnego stawu skokowego bez zmiany ustawienia biodra.   Przed przejściem do kolejnych ćwiczeń pojeżdżę jeszcze sporo trawersami z zacieśnianiem i odpuszczaniem, bo można w ten sposób wykonać zdecydowanie więcej skrętów (no dobra, ćwierćskrętów) niż podczas normalnej jazdy. Podobało mi się też tempo wzrostu uczucia pewności siebie podczas zacieśniania na miękkich nogach. Przydatność tego ćwiczenia dla siebie oceniam wysoko.
  9. Dzisiaj trochę rzutem na taśmę skoczyłem na Azoty. Plan na dzisiaj obejmował poćwiczenie głównie płynności w stawianiu nart na krawędzi wraz z kontrrotacją, włożeniem biodra i obniżeniem pozycji. Unikałem wszelkich zblokowań układu. Miało być bardzo miękko i bardzo płynnie.   Z wielkim zdziwieniem zaobserwowałem, że układ ciała w skręcie prawym umożliwia mi dość łatwe zakrawędziowanie narty wewnętrznej, natomiast w skręcie lewym narta wewnętrzna nie chciała ze mną współpracować. Zdziwienie było stąd, że w skrętach przez pochylenie było odwrotnie. Prawe skręty miałem gorsze, miałem problem z utrzymaniem zakrawędziowania narty wewnętrznej w skręcie i miały szerszy promień niż skręty lewe.   W ten oto sposób odkryłem dzisiaj swoją dużą słabość i jednocześnie błąd uniemożliwiający mi przy wcześniejszych próbach zastosowania angulacji prawidłowe zakrawędziowanie narty wewnętrznej w lewym skręcie. Jeździłem szerokimi trawersami zacieśniając i odpuszczając skręt. Prawe trawersy oceniam dobrze, są poprawne całkiem płynne, natomiast w trawersach lewych jest jeszcze problem. Nie udało mi się jeszcze okiełznać lewej nogi, choć po ćwiczeniach jest lepiej. W lewym skręcie muszę aktywnie pilnować cofnięcia lewej nogi, żeby uzyskać dobre zakrawędziowanie i uniknąć stawania na wewnętrznej. Widzę światełko w tunelu.   Na koniec zrobiłem kilka zjazdów bez ćwiczeń, ale z zastosowaniem ćwiczonych układów. Było miękko, a unikanie maksymalnego wciskania narty zewnętrznej bardzo dobrze się sprawdziło, gdyż osiągałem niezłe podkręcenie i całkiem dobrą stabilność. Wypatruję już kolejnego wyjazdu.
  10. Nawet, jeśli by przejechali rano (w co wątpię), to o 10.30 to wszystko byłoby już zajeżdżone na śmierć. Stok w mojej opinii, jeśli był ratrakowany rano, wyglądał przyzwoicie do 9, najdalej do 9.30. Nachylenie Śnieżnicy, choć niewielkie, jest już na pograniczu komfortu większości początkujących narciarzy i szybko zaczyna się „walka o życie”, co negatywnie wpływa na warunki.   W czwartek 5 lutego zauważyłem, że ten śnieg w Kasinie był zaskakująco sypki i mimo braku większych opadów w tygodniu po każdym przejeździe robił się coraz bardziej kopny. Nie był w ogóle podatny na ratrakowanie. Chyba była to po prostu taka mieszanina świeżego śniegu z kaszą.   Jakie masz prognozy? Jakbyś miał wątpić, to zerknij na m!xeRa (http://i.imgur.com/lFlqq8T.jpg). Wstąpi w Ciebie nowa motywacja. Myślę, że po prostu miałeś wielkiego pecha. Głowa do góry! 
  11. Widziałem takiego nicponia w Livigno w grudniu. Skurczybyk był świetny.
  12. A to dopiero początek.   Im bardziej się w to wszystko zagłębiam, tym większe mam przekonanie, że każdy ma swoje zdanie na ten temat. Tak samo, jak w przypadku ćwiczeń na siłowni.   Zaryzykuję twierdzenie, że nie ma czegoś takiego, jak jedyna słuszna technika. Czasem zewnętrzną musisz docisnąć mocniej, czasem mniej, a nieraz zdarzy się, że pojedziesz tylko na wewnętrznej, bo Cię np. stok podbije. To wszystko jest sytuacyjne i zależy od terenu, twardości podłoża, stopnia pochylenia, promienia skrętu itd.   Ze względu na te różne opinie warto jest kontynuować naukę u jednej rzetelnej osoby, ponieważ schemat nauczania będzie miał najpewniej myśl przewodnią i unikniesz na tym etapie niepotrzebnych rozbieżności.
  13. Po takim opadzie świeżego śniegu i dużej jego sypkości ratrak niewiele pomoże. Hydraulika ratraka jest tylko w stanie zbić śnieg w ograniczonym zakresie. Można zastosować kilka przejazdów, ale to dodatkowy koszt paliwowy i serwisowy. Na stokach po dużych opadach śniegu (co to się podziało, że teraz 20 cm nazywa się dużym opadem?) zawsze panują utrudnione warunki rano. Im później, tym zazwyczaj gorzej. I jestem przekonany, że, damianisko, czułeś, że nie jeździło się dobrze oraz wychodziłeś daleko poza swoją strefę komfortu. Nie winiłbym tutaj ośrodka.   Współczuję urazu i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
  14. U mnie pełny wypas, raczej bez alkoholu:   Śniadanie 6:45 (typowe mulenie, jem bardzo wolno): 2 kromki chleba (uściślając ~10x10cm ), 40 g szynki, 40 g sera żółtego, na deser 50-75 g sera białego z dżemem lub miodem.   Drugie śniadanie/przerwa na stoku 12:00: 1 kromka, 20 g szynki, 20 g sera żółtego, woreczek orzechów z suszonymi orzechami ~100 g, pajda piernika.   Obiad ~16:00: Ziemniaki/makaron/ryż/kasza + indyk/zrazy/kaczka + buraki z chrzanem/brusznica/ kapusta kiszona (taki zestaw wyjazdowy, każdy obiad na 2 dni).   Podwieczorek 18:30: Kisiel/budyń + sernik   Kolacja 20:00: Jak na śniadanie.   Nyny dopiero 0:30-01:00, wcześniej nie zasnę, nie ma nawet sensu próbować.
  15. Dziękuję za to wyjaśnienie, lecz w sumie nie do końca o to pytałem.  Lobo wyjątkowo zdawkowo napisał, że nie podobają mu się „ewolucje kątowe”, chciałem się dowiedzieć, o które ewolucje mu chodzi i co jest w nich złego. W sumie to nadal się do końca nie dowiedziałem. Dzisiaj jakiś wyjątkowo tajemniczy i lakoniczny jest.   Jeśli przez „knee driving” rozumiemy wciskanie krawędzi narty zewnętrznej w śnieg, to nie o tym jest tu mowa: Ćwiczenia JF mają za zadanie nauczenie wykonania nartą ruchu po łuku, takiego podkręcenia, bez zwiększania nacisku. Całkiem sprytnie to wygląda w jeździe i nie ma absolutnie polegać na rżnięciu krawędzią jak najgłębiej w śnieg.   Co do opisanej przez Ciebie, janie kovalu, definicji terminu „angulation”, to nie wiem, czy mogę się w pełni zgodzić, ale rozumiem, że w ten sposób „czujesz” to znaczenie. Z tego, co czytałem i wysłyszałem w filmach, terminu tego używa się jako takiego, jakby „umbrella term”, ogólnej nazwy procesu wykonania skrętu, który swoim znaczeniem obejmuje kilka elementów: włożenie biodra i kontrrotację w celu pogłębienia kąta zakrawędziowania nart przy jednoczesnym ograniczeniu pochylenia ciała w stronę stoku i ustabilizowaniu środka ciężkości.   Z lingwistycznego punktu widzenia samo tylko „zakrawędziowanie” jest nieco niefortunnym terminem, gdyż znaczeniowo skupia się tylko na ustawieniu samej narty na krawędzi i w żaden sposób nie sugeruje tego, co robi reszta ciała, w przeciwieństwie do terminu „angulation” . Przeglądając forum widziałem, że jakiś czas temu próbowaliście uporządkować tę terminologię, ale nie dotarłem do ostatecznych wniosków. Chyba „angulacja” podoba mi się najbardziej, choć propozycja „ukątowienia” też była całkiem niezła, bo mamy opozycję między pochyleniem z liniowym ułożeniem ciała i ukątowieniem, gdzie się gniemy.    
  16. Dlaczego negatywnie oceniasz tę wprawkę? Ćwiczenie według mnie ma sens w świetle używanej przez JF metafory kręcącej się kuli i czynnego kierowania nartą zewnętrzną poprzez pewnego rodzaju wymuszenie jej podkręcenia. Chętnie wypróbuję te ćwiczenia w ramach rozgrzewki.   Tutaj nieco szerszy wachlarz wprawek plus spora doza informacji, które mnie dotyczą:
  17. O czym mówicie? Dlaczego te ewolucje kątowe (rozumiem, że chodzi o „angulation”, jeśli nie, to o co) są złe? JF mówi, że użycie angulacji (jeśli uzgodniliście właściwszy termin, uprzejmie o niego proszę ) powinno zwiększać się progresywnie w miarę zwiększenia pochylenia. Ma to dla mnie sens, bo działa trochę, jak ładowanie sprężyny i taki ruch jest bardzo płynny. Chyba, że mówicie tutaj o ćwiczeniach płużnych z wypychaniem narty zewnętrznej z rotacją do wewnątrz?   Poszukałem, pogmerałem, pooglądałem, żeby dowiedzieć się, dlaczego skręt przez pochylenie (inclination) nie jest zalecany. Argumenty w końcu przyjmuję i będę starał się ograniczyć to „zwalanie” do wnętrza skrętu, usiłując zwiększyć zakrawędziowanie poprzez angulację. Skręcając przez pochylenie całego ciała mocno się blokuję i spinam oraz nie steruję nartą w rozumieniu tego, co pokazuje JF, czyli nie pozwalam narcie „objechać” ciała, a w zamian ustawiam ją mocno na krawędzi, wciskam w śnieg i ryję mocniej niż potrzeba, co wszyscy mi wytykaliście, w efekcie jeżdżę bardziej siłowo niż jest to potrzebne.
  18. Od [20:47-22:58] dotyczy mnie. Przy [21:18] umarłem ze śmiechu, bo to jest dokładnie moje podejście.
  19. Bardziej przypisywałbym to doskonałej przemianie materii i ewentualnie nadczynności tarczycy lub innemu schorzeniu. To, co wprowadzisz do organizmu musi zostać przetworzone, zmagazynowane, spalone lub wydalone. Możesz jedynie się cieszyć, że przy przypisywanym sobie lenistwie nie przybierasz kilogramów, jeśli przyjmowane przez Ciebie ilości pożywienia przekraczają zapotrzebowanie kaloryczne Twojego organizmu.   Tylko nie wiem, czy jest to rzeczywisty powód do dumy. 
  20. Na Śnieżnicy byłem wczoraj. Warunki są dobre. Rano śnieg mocno zmrożony, po jednym przejeździe już sypki i bardzo kopny, mógł przeszkadzać początkującym narciarzom. Jeździłem od 8.30-11.30, było świetnie mimo rozstawionego giganta w części środkowej. Najgorsza w sumie była część górna, ponieważ pod nartami dało się wyczuć zbrylony śnieg armatkowy.   Do 11.30 po natychmiastowym przejściu przez bramki najdłużej czekałem na krzesło jakieś 30-40 sekund.
  21. Ciężką pracę rozumiem i bardzo doceniam. Jednak ciężka praca nie musi wiązać się z chorobliwą otyłością. Obżarstwo i lenistwo – tak.   Znam zbyt wiele osób, które po powrocie z pracy zasiadają przed telewizorem i przyjmują przeróżne pozycje aż do pory spania. Spędzają w ten sposób prawie drugie tyle czasu, co w pracy. Ten czas, jeśli tylko się chce, da się wykorzystać korzystniej zdrowotnie. Te same osoby twierdzą, że nie mają czasu i przechwalają się swoimi osiągnięciami i swoją sprawnością z lat dziecięcych/młodzieńczych. Szydzą z aktualnego stanu fizycznego młodzieży i wyśmiewają się z ich otyłości. Często mam ochotę pokazać im lustro. Tylko, że nie wypada.   My nie chorujemy na otyłość. Nasze społeczeństwo choruje na lenistwo.
  22. Chłopaki, jesteście po prostu nieocenieni! Chyba już czaję. Pozwoliłem sobie na takie porównanie w podobnym miejscu skrętu:   Bez kitu, ale na samym filmie, ta różnica mi uciekła. Rozumiem już też lepiej teraz, co, Lobo, miałeś na myśli, pisząc mi wczoraj o pionowym zamku w kurtce. Zaczyna mi się to powoli (no dobra, bardzo powoli, mozolnie i ślamazarnie  ) układać w spójną całość.  Dzięki też za okazywaną wyrozumiałość, bo materiał jest ciężki w obróbce.   Buty to Tecnica Demon 110, kupione jako nowe, chyba na wiosnę 2012 roku. Zacząłem obserwować ich wyginanie, gdy zacząłem stosować się do Waszych uwag (czyli tułów bardziej do przodu, zassanie nogi wewnętrznej) i ogólnie kombinować. Najbardziej uginanie skorupy wychodziło przy zasysaniu nogi wewnętrznej do tyłu i przy jeździe na jednej narcie (tutaj momentami pięta odrywała się od wkładki). Będą miały w tej chwili może 50-60 dni na stoku.
  23. Mitku, dzięki!   Tak, bardzo słusznie wspominałeś mi już wcześniej o tych rękach – pracuję nad nimi – dłonią wewnętrzną już się w ogóle nie podpieram (a przynajmniej nie pamiętam, żeby to się stało od grudnia) i staram się nie wlec kija po śniegu. Usiłuję wyciągać ręce bardziej do przodu, ale widzę na filmie, że to jeszcze za mało, bo jest to zaledwie ~20-30 cm względem głowy. Jednak w porównaniu do mojego starego sięgania do śniegu i rycia w nim łapskiem jest wielka poprawa (tak samo w stabilności w przechyleniu). Wczoraj mocno się zdziwiłem kilka razy, jak walnąłem kciukiem dłoni wewnętrznej o maleńką bryłkę lodu, choć nie wlokłem ręką po śniegu. Trochę bolało.   Chcę jeszcze popróbować odrywania narty wewnętrznej w mocnym przechyleniu, żeby sprawdzić, czy na pewno nie dociążam jej już za mocno. Niestety zapowiada się bardzo pracowity tydzień i nie wiem, czy w najbliższym czasie uda mi się skoczyć na stok. Jak się uda, to będę tutaj gderał dalej.     Nawiasem mówiąc, bardzo cieszę się, że Lobo wrzucił w innym wątku filmiki z JF Beaulieu, to jest styl, który chciałbym imitować. Niezwykle mi się podoba!
  24. Świetne wytłumaczenie, bardzo dziękuję! Jak zwykle jesteś niezawodny.   Teraz kumam. Bardzo chętnie przetestuję w wolnej chwili, żeby sprawdzić, jak to będzie wyglądało. Tym bardziej jestem ciekaw, bo mam proporcjonalnie dłuższe nogi, a krótszy tors (nogi mam dłuższe niż przyszły szwagier, rosła chłopina, 197 cm), więc zastanawiam się, jak te proporcje mogą u mnie wyglądać i jak wpłyną na pozycję.   Jeszcze taka refleksja mnie naszła, że podczas jazdy staram się utrzymywać maksymalny ciężar na przedniej części śródstopia (ball of the foot) i mocniejsze przechodzenie do przodu powoduje, że stopa przestaje dobrze naciskać na but, boki buta przy kostce zaczynają się rozszerzać (plastik wygina się na boki) i zaczyna unosić się pięta. Ten objaw występuje głównie przy zacieśnianych łukach na jednej narcie i przy bardzo agresywnym wejściu w skręt; mam wtedy też wrażenie, że sztywność buta – 110 – jest dla mnie zbyt niska.   A już taki zadowolony byłem z tego filmiku, bo część rzeczy, nad którymi pracowałem w zeszłym roku, udało się ograniczyć. No nic, praca, praca, praca.
  25. Mam ochotę, parafrazując jana kovala, i ciągnąc myśl Dany'ego de Vino, zaryzykować stwierdzenie, że wskaźnik BMI w Polsce rośnie wraz ze wzrostem komfortu życia. Cieszy mnie natomiast, że ta mentalność powoli się zmienia i można przyuważyć coraz więcej osób, chcących zadbać o swoje zdrowie. Trzymam za nie kciuki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...