cyniczny
Members-
Liczba zawartości
236 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Zawartość dodana przez cyniczny
-
Mała poprawka, bibsy to chyba właśnie spodenki z pampersem i szelkami. Choć nie czepialbym się tu mocno nomenklatury,;-)
-
Bibsy to spodenki z pampersem, ja od zawsze używam modeli z szelkami. A co do dyskomfortu to fakt dziwne, ale tak mam i nic na to nie poradzę.
-
Problem w tym, że tyłek każdy ma swój, a nie Twój. Ja wyraźny dyskomfort odczuwam nawet w krótkich jazdach z żoną. Wtedy nie ubieram bibsów, a zwykłe bokserki i na to krótkie spodenki, generalnie tak jak chodzę na co dzień w lato. I piszę tu o naprawdę krótkich trasach typu Piaseczno - Konstancin - Piaseczno. Łącznie zazwyczaj nie przekracza to 20km, samej jazdy wtedy jest tak z 1,5h - tempo mocno spacerowe.
-
Coś takiego
-
Moja szosa endurance Fuji sportif 1.3, kolegi gravel Fuji ale modelu nienpamietam. różnice pomiędzy rowerami niewielkie. Chyba u kolegi większą opona wejdzie no o korbę ma gravelowa czyli 46/30, u mnie siedzi typowy kompakt czyli 50/34. Czas czystej jazdy 6:20, czas całej wycieczki 9:20 z czego około 1,5 h przeczekiwalismy deszcze w tej wiacie.
-
U mnie 161 km u kolegi ponieważ rano dojeżdżał do mnie ponad 190 km
-
W sobote pojechałem w końcu w trochę dłuższą trasę Łódź - Piaseczno. Trasa bardzo przyjemna, świetne asfalty, fajne szutry w puszczy Bolimowskiej. Pogodowo mocno na sie udało. Bo po przyjeździe do Łodzi burza już przeszła, a drugą przeczekaliśmy w świetnej wiacie w Rudzie. Poniżej kilka fotek
-
W niedziele wybraliśmy się na spływ z synem na Radomkę, odcinek Brzóza - Ryczywół, około 15-16km. Ludzi trochę było, ale tylko na początkowych pierwszych 3-4km potem towarzystwo się rozpłynęło i wiosłowało się bardzo przyjemnie.
-
Moje cele rowerowe są dwa właściwie niezmienne od 20lat. Pierwszy stricto użytkowy dojazdy do pracy, drugi hmm szeroko rozumianą turystyka krajoznawcza. Natomiast rowery jak i ekwipunek przez ten okres przeszły różne ewolucję. Pierwszy rok to jazdy na trekingu, później kolejne naście na hardtailu, na dłuższe wycieczki bagażnik i zestaw sakw tylnych plus na kierownicy. W szosę wkręciłem się w sumie zupełnie przez przypadek. Serdeczny przyjaciel zaczął trenować triatlon no i zakupił szosę. Przejechałem się i zachorowałem. Nie minął rok kupiłem i ja szosę race, klasyka oponki 25mm, 8 bar, hamulce canto napęd 2x10. Jeździłem nią przez 3 lata, praca i wycieczki, natomiast żadnych wyścigów, ustawek itp to nigdy mnie nie ciągnęło. Głównym workiem transportowym była duża podsiodlowka. No i przez ten czas zauważyłem że trochę mnie ta szosa ogranicza w sensie na niej naprawdę trudno było zjechać choćby a kawałek trudniejszego terenu. Zacząłem szukać szosy na szerszą opone lub gravela i tak trafiłem na endurance. Oponka 32 ale jest miejsca na 35, ciśnienie 4-4.5 bar, śmiało latam nią po szutrach i gruntowkach. Na asfalcie praktycznie prędkości takie same. Na wycieczki zestaw bikepackingowy, z tyłu duża podsiodlowka i sakwa pod pozioma rurq, no i paśnik przy kierownicy - mega polecam. To powoduje że mogę w bardzo fajny sposób łączyć pewne części tras asfaltowych ze sobą. A ilość km jakie przejeżdżam nie wynikają z jakichś treningów, planów itp. Poprostu bardzo lubię tak spędzać czas. I też staram sie traski planować z dala od ruchu samochodowego lub z bardzo niewielkim więc może nasze jeżdżenie ma pewne cechy wspólne:-)
-
Ok rozumiem, no to ja podrzucam zarówno przednie i tylne koło. Wiesz, waląc tak rowerem prosto w krawężnik podejrzewam że nie tylko szosa się podda, ale i wiele innych rowerow:-). Zresztą nie za bardzo wiem po co to robić, szybciej chyba tak nie przejedziesz, i żeby była jasność pisze tu tylko o krawężnikach. Nie o dziurach kamulcach na zjeździe których pewnie z uwagi na ilość nie sposób ominąć, przeskoczyć.
-
W sensie walisz prosto w krawężnik bez podrywania przedniego koła?
-
Z podjazdów długich, ale bez jakichś masakrycznych ścianek to mogę polecić bardzo fajny (of course asfaltowy:-D) na Pradziada od Vrbna. Około 17km podjazdu i niecały 1tys. m przewyższenia, przez ostatnie. Połowa podjazdu z normalnym ruchem samochodowym do Kralovej Studanki, a połowa z bardzo mocno ograniczonym, chyba tylko autobusy mogą tam wjeżdżać.
-
I widzisz w tych właśnie dwóch zdaniach powtarzasz bełkot z internetu.
-
Niestety o 17:00 to już będę pod Łodzią na grillu u kolegi:-) Ja już po rowerze - dzisiejsza traska idealnie wpisuje sie w temat wątku czyli 50ka wokół komina: Piaseczno - Konstancin - Obory - Kawęczynek - Krępa - Zalesie Górne - Piaseczno. Moja bardzo stała pętelka
-
Stąd możliwe, że nie zauważyłeś, ale dodałem aspekt rozsądności cenowej. I jeśli chodzi o niezawodność to niestety przy mocno "wycieniowanych" elementach ten aspkt potrafi mocno kuleć kosztem niższej wagi. Stąd ja zdecydowanie sobie cenie cięższe elementy które dłużej wytrzymają. Ale cały temat sprzętowy ze @Spiochu nie wynika, że on narzeka iż mu się elementy zużywają, jego po prostu wszystko boli przy niewielkich przebiegach. Te moje 5 tys (a w ostatnich 6 latach miałem tylko takie dwa sezony z uwagi na wypadki) to dalej prawie dwukrotnie więcej niż Twoje przeliczone wartości tego 1tys km. Patrząc na poprzedni rok przejechałem prawie 9 tys. km - 136 rowerodni ze średnim przebiegiem 65km (w tym było kilka dwusetek i jedna 3 setka). No i nie zapominaj o najważniejszym, aktualnie to jest @Spiochu drugi sezon. U mnie na szosie przez ostatnie 6 lat wyszło ponad 42 tys.km + poprzednie 12 lat spędziłem na hardtailu (ale nie po górach) też przejeżdżając ponad 40 tys. km. Łącznie to daje ponad 80 tys.km i setki godzin w siodle. Wiele rzeczy w tym czasie zużyłem, przetestowałem. I tak jak pisałem wcześniej jeśli mam komuś doradzać odnośnie sprzętu, ekwipunku itd to tylko takiego którego sam używałem. A i tak zazwyczaj będę podkreślał, że to u mnie się sprawdziło lub nie, bo wiem jak mocno zindywidualizowane mogą być potrzeby innych osób, zwłaszcza jeżdżących zupełnie w innym stylu niż ja np. w ultramaratonach. A tak z ciekawości masz dla @Spiochu jakąś radę oprócz zwiększenia czasu na rowerze na jego problemy fizyczne?
-
Może w turystyce górskiej tak jest, ale jeżdżenie rowerem to nie konkurs na najbardziej wypasiony sprzęt - skilla nie kupisz. Nowicjusz może być super wyposażony, ale i tak zdecydowanie wolę o danej aktywności (również w kontekście sprzętu) posłuchać doświadczonego turysty. Co mu się sprawdza w podróży, a co nie i nie muszą to być najnowsze technologie. Akurat pod kątem sprzętu mam podobne wymagania jak @Mitek po pierwsze ma być niezawodny, po drugie i trzecie ma być niezawodny. Jesteś inteligentny więc czwartego punktu nie muszę podawać:-) No dobra, jeszcze ma być cenowo rozsądny. A na końcu o tym czy mi się coś sprawdziło przekonuję się sam używając tego i to nie na jednej przejażdżce 20km tylko powiedzmy przez rok, dwa. I dopiero wtedy mogę się brać za doradzania lub odradzaniem innym. Nowicjusz nie powie mi nic więcej o swoim wypasionym sprzęcie niż sam wyczytał gdzieś w internetach - a to mogę to zrobić sam. Twoje doświadczenie w używaniu lekkiego sprzętu z turystyki jak widać gówno znaczy przy aktywności rowerowej. Mimo, że dobrałeś Sobie super wypasiony sprzęt, skrojony pod Ciebie i w Twojej opinii najlepszy jaki mogłeś, dalej masz problemy w jeżdżeniu co tym bardziej potwierdza moją tezę - sprzęt tu żadnej kluczowej roli w Twoim jeżdżeniu nie odgrywa. Wiem, Twoje trudności fizyczne (i od dawno to piszę) wynikają z tego, że prawie nie jeździsz. 1000 km w rok to jest średnio intensywne realne 2 miesiące. Ja po przerwie zimowej - przez okres 2-3 miesięcy zazwyczaj jeżdżę niewiele, powiedzmy 100-200 km miesięcznie - przy pierwszych dłuższych trasach (takich powiedzmy 80-100km) czuję pewne dyskomforty, drętwienia i oczywiście ból tyłka. I ze swojego doświadczenia wiem, że te niedogodności trzeba przecierpieć i zazwyczaj po około 1 tys. km znowu będę chodził jak świeżo naoliwiony. I to piszę o sobie gdzie od nastu lat robię rocznie 5-9 tys. km. Ty dopiero zaczynasz przygodę z rowerem, więc te problemy fizyczne są znacznie silniejsze i trzeba po prostu zacisnąć zęby i tyle. Stąd mam dla Ciebie trzy rozwiązania wszystkie bezkosztowe - jeździć, jeździć, jeździć. Bo na razie więcej czasu spędzasz pisząc na forum niż na rowerze:-P Co do mojej szosy to zapraszam, jak będziesz w okolicy Piaseczna chętnie udostępnię. Możesz się mocno zdziwić jak ten rower jest wygodny. Efektem ubocznym może być przejście na ciemną stronę mocy, to przyśpieszenie, zwinność lekkość... dobra dość pierdolenia idę na rower.
-
A czemu napędowe? Miałem w poprzednim rowerze napęd właśnie 3x9 i bardzo miło go wspominam. Dodatkowo przy dużej ilości kmów, które Ty robisz cena kaset czy łańcucha jest powiedziałbym bardziej niż satysfakcjonująca:-)
-
Może źle się wyraziłem, staram się nie używać migającego gdy światła zewnętrznego nie ma za wiele. Niezależnie czy to miasto czy poza. Przy dojazdach do pracy to na dole pod trasa siekierkowską jest dość ciemno i tam zazwyczaj zapalam ciągłe światło. Ale jak jest droga dobrze oświetlona to rzecz jasna migające. W mojej szosie (endurance) mam opony 32mm i one całkiem nieźle dają radę na różnych szutrach, a i na gruntówkach pojadą, ale z komfortem nie ma to za wiele wspólnego. Dzięki za namiary pewnie skorzystam, bo przynajmniej raz w roku na Mazurach. Głównie w obrębie właśnie Rucianego bywam. W tym roku mieszkaliśmy w Krutyńskim Piecku i dwie krótkie traski jakie popełniłem: Jak widać na tej pierwszej zrobiłem również małą pętelkę po leśnych drogach od wschodniej strony Mokrego i dało radę, choć tam ze 300 metrów musiałem pchać bo piaskownica była. A w tej drugiej i kawałek DK 59 jechałem i DK58 i tragedii nie było, ale to była sobota więc spodziewałem się że nie powinno być źle. Zresztą na DK58 do Rucianego to w całym tygodniu ruchu wielkiego nie było. A z tamtych okolic najmilej wspominam asfalty po zachodniej stronie Nidzkiego w okolicy leśniczówki "Pranie" coś pieknego:-)
-
Jasne rozumiem, choć z poprzednich postów dla mnie inaczej to brzmiało:-) W moim przypadku przy jeździe rowerem na pierwszy miejscu zawsze stawiam swoje bezpieczeństwo - co przez to rozumiem: - chcę być widoczny przez cały czas, stąd m.in. jeżdżę z odpalonym migającym przednim światłem w dzień, w nocy pełne oświetlenie choć migającego przedniego staram się nie używać, - chcę być przewidywalny, stąd wszelkie manewry planuję z wyprzedzeniem i je odpowiednio sygnalizuję, również na ścieżkach używam rąk (nie do rękoczynów:-)) do sygnalizowania skrętów, - chcę aby kierowcy wyprzedzali mnie z przepisową odległością lub nie wyprzedzali wcale gdy nie ma na to miejsca, stąd poruszam się w mniej więcej w jednej trzecie szerokości pasa, ktoś tu już pisał, że jedzie w prawej koleinie i mniej więcej tak jadę, - powyższe również umożliwia mi nie wykonywanie gwałtownych manewrów w celu ominięcia np. zapadniętej studzienki lub innych niespodzianek (tłuczone szkło, kamienie itp) które jeśli zalega to właśnie przy prawej krawędzi jezdni, Co do okolic Piaseczna, to 100% zgody, są naprawdę piękne asfalty w spokojnych okolicznościach przyrody i zazwyczaj takie wybieram:-) Ale rozumiem też osoby które jeżdżą po DW. Zresztą DW DW nie równa. Bywają takie, że ruch na nich jest mocno ograniczony. W maju jeździłem po Mazurach i jadąc od Piecków do Ukty po DW 610 minęły mnie może ze 3 samochody. A ruch od Ukty w stronę DK58 był już całkiem spory a to zwykła gminna droga. I tak, też staram się omijać drogi (niekoniecznie DW czy DK) z większym ruchem samochodowym na tyle na ile jest to możliwe, bo jazda po nich nie jest jakąś wielką przyjemnością.
-
Sądzę, że @Mitek wkręca i to jego rower.
-
I widziałeś jak grupa/grupetto zjeżdża nagle na pobocze i się zatrzymuje żeby przepuścić samochody? Bo to, że się porządkują czyli jadą jeden za drugim to jest właśnie oczywistość. Takie obowiązki mają poruszając się po drogach publicznych. PoRD jasno określa, że jazda obok siebie rowerzystów jest zabroniona z wyjątkiem sytuacji gdy nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu. Ale jest to zupełnie inna sytuacja od tej gdy jedziesz sam i chcesz aby zjeżdżał na pobocze czy tez zatrzymywał się za każdym razem żeby ułatwić przejazd samochodom. A dodatkowa sygnalizacja w grupie też jest głownie nie po to żeby ułatwić samochodom jazdę, ale dla własnego bezpieczeństwa. A filozofia dlatego jest debilna, bo Ty wybierasz śliski/zalodzony/zaśnieżony chodnik zamiast odśnieżoną ulicę. I dopóki Ty sobie tak wybierasz to mi nic do tego, ale jeśli chcesz zmusić do tego mnie to mówię zapomnij.
-
Egoistyczne to są Twoje teksty - spróbuj na oponach 25 mm zjechać na sypkie pobocze lub choćby wjechać w studzienkę wtedy pogadamy, tu już Twoja empatia nagle się kończy co nie. Zgodzę się z Tobą - to jest debilna filozofia żeby ułatwiać komuś poruszanie się po drodze kosztem Twojego bezpieczeństwa. Problem w tym, że Ty na rowerze na drodze publicznej czujesz się gościem co to ma tylko przepraszać i spierdalać, ja czuję się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego ze wszystkimi prawami i obowiązkami.
-
A dla mnie to totalna kolejna bzdura. Dla motorowerzystów też macie jakieś złote rady typu unikać DW, jeździć po gruntówkach lub kupić sobie motor z prawdziwego zdarzenia? Bo jeden hrabia z drugim nie jest w stanie zrezygnować z wożenia dupska samochodem i musi po 5 bułek do marketu oddalonego o 1 km dymać samochodem i mu rowerzyści przeszkadzają. To ja też mam świetną radę: jak nie jesteś w stanie bezpiecznie wyprzedzić jednego kolarza i Twój czas dojazdu do pracy/sklepu whatever wydłuża się przez to dwukrotnie, zrezygnuj z samochodu, bo nie powinieneś się poruszać nim po drogach publicznych.
-
Jak zwykle konfabulujesz i zarzucasz innym, że nie rozumieją tekstu, który piszesz. Może to jednak z Tobą jest coś nie tak. Nic nie pisałeś o tempie, a tylko i wyłącznie o tym, że nie wiesz czy jesteś w stanie przejechać 40-50km bez zatrzymywania się. cyt. "Nie wiem czy jestem w stanie przejechać 40-50km bez zatrzymania. Podejrzewam, że nie, ale nigdy nie próbowałem." I tu trochę refleksji - te internety są naprawdę zabawne: koleś, który przez rok szukał roweru, przeczesał internety wzdłuż i wszerz. W końcu znalazł idealny na którym wszystko go boli:, kark, tyłek, ręce, czasem kolana i nie jest (prawdopodobnie) w stanie przejechać na nim 40-50 km bez zatrzymywania. Dodatkowo przejechał na nim łącznie około 1 tys. km w ciągu roku co daje niewiele ponad 2 km na dzień. I ten koleś zabiera się za ocenianie (doradzaniem tego bym nie nazwał) sprzętu, wyposażenia i bagażu u innego rowerzysty. Ten zaś ukończył kilka ultramartonów i przejeżdża więcej w miesiąc niż ten pierwszy w rok - generalnie dzieli ich przepaść pod kątem doświadczenia w jeździe na rowerze. Dodatkowo tak mu zajebiście doradza, że pakuje go w najdroższy praktycznie możliwy ekwipunek bagażowy o wartości połowy roweru o ile nie więcej. Tak, te internety zawsze mnie rozbawiają. P.S. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest zamierzone:-)
-
Problem w tym, że większość pasów wymalowanych na ścieżkach rowerowych nic nie znaczy, bo nie mają odpowiedniego oznakowania pionowego. Stąd w świetle prawa nie są przejściami dla pieszych.