cyniczny
Members-
Liczba zawartości
237 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Zawartość dodana przez cyniczny
-
Hmm nie jestem przekonany czy czas całkowity to napewbo czas brutto. Patrząc na moje jazdy do fabryki i z powrotem wychodzi, że przerwy mam średnio 30sekund. - różnica między czas ruchu, a całkowitym. Jest to raczej nie możliwe żebym stał na światłach raptem 30 sekund na 60km. Na stronie garmina jest taka informacja Czas ruchu – czas poruszania/przemieszczania się podczas trwania aktywności1 Czas – czas poruszania/przemieszczania się wraz z czasem postoju (jeśli AutoPausa jest wylaczona) A jaki masz czas ruchu w tej aktywności że screena?
-
Twój wybór. Ja na podstawie danych wybieram zdecydowanie Polskę/Europę. A czy wykładnia jedna to śmiem wątpić.
-
Sugerujesz, że tych trupów w Tunezji jest jeszcze więcej niż w oficjalnych danych?:-) Będąc na wakacjach w Tunezji(fakt grubo ponad 10 lat temu) przejechałem za kierownicą, a nie jako pasażer około 1,5 tys. km i wiem jedno, nie chciałbym aby tak jeździli kierowcy w PL. To jest świetny folklor będąc na wakacjach, ale jestem pewien, że żyjąc tam na co dzień tak super pozytywnie nie oceniałbyś ruchu drogowego.
-
I warto dodać jeszcze jedną statystykę, czyli liczbę pojazdów na 1 tys. mieszkańców. Tutaj Polska (niestety znalazłem tylko dane z 2015) czterokrotnie przewyższa Tunezję, Polska - 646, Tunezja - 158. Stąd patrząc na dane przy czterokrotnie większej liczbie pojazdów na 1tys. mieszkańców zgonów z tytułu wypadków drogowych jest dwukrotnie mniej. Jak dla mnie w Polsce na drogach jest znacznie bezpieczniej.
-
Według WORLDHEALTHRANKINGS (www.worldlifeexpectancy.com) Tunezja ma dwukrotnie większy wskaźnik zgonów z tytułu wypadków drogowych niż Polska. Tunezja - 16 zgonów, Polska - 8 zgonów na 100 tys. ludności, dane za 2020 rok. Stąd nie jestem pewien, czy na podstawie krótkiej obserwacji można wyciągać daleko idące wnioski, iż Tunezja jest bezpieczniejsza pod tym względem niż kraje Europy, w tym Polska.
-
Myśmy znowuż sobie trochę po słowackiej stronie wydłużyli wycieczkę jadąc z Liptowskiego Mikulaszu przez Malatine i Orawsky Podzamok. A później do zapory na Oravie koło Trsteny. Jak widać opcji jest sporo:-)
-
Zdecydowanie warto, powrót od Trsteny do Nowego Targu może już bez emocji, bo po ścieżce poprowadzonej dawną trasą linii kolejowej Nowy Targ - Sucha Hora. Jest dość nudno, długie proste no i bywa sporo rowerzystów. Nie jestem pewien czy teraz nie wybrałbym drogi przez Chochołów i Stare Bystre.
-
a po polskiej stronie nie jechaliście szlakiem SWT, który leci przez Nowy Targ, Dursztyn, Kacwin? Choć to pewnie uzależnione od miejsca startu. Jechałem nim w lipcu w tamtym roku i ruch samochodowy był minimalny, ale startowałem z Nowego Targu.
-
W moim przypadku to bardzo mała szansa, za daleko mieszkam - Piaseczno to nie Madagaskar, ale dalej prawie 400km. Natomiast robisz bardzo ładne zdjęcia, wstawiasz ciekawe opisy i cały post tworzy spójną fajną opowieść. Stąd mimo iż raczej nie pojadę Twoimi śladami zawsze chętnie poczytam i pooglądam Twoje wycieczki.
-
eee pewnie na wyjeździe korzysta z uroków natury bez internetu, a o podjeździe pewnie już zapomniał:-D
-
Jasne, powodzenia
-
Od Borowic.
-
A będziecie wjeżdżać od Czerniawy czy od Swieradowa? Ta słynna katorga jest właśnie od Czerniawy i czytając komentarze włos się jeży na głowie:-) http://www.altimetr.pl/stog-izerski.html Ostatnio podjezdżałem przełęcz Karkonoska i było mega ciężko, a tu widzę w komentarzach, że w porównaniu do katorgi to bułka z masłem. Ja tam się szosą ni huhu nie wybiorę:-)
-
Z prostej przyczyny, popełnianie dzisiaj takich błędów w słowie pisanym nie wynika z braku wykształcenia, choroby itp. wynika z czystego lenistwa i braku szacunku do innych. W prosty sposób choć wymagający nieco wysiłku można ich uniknąć. Można oczywiście być niezainteresowany ortografią, ale wtedy przyjebywanie się do innych odnośnie używanych przez nich wyrazów jest czystą hipokryzją. Wprowadzanie do języka nowych słów jest normalną rzeczą czy to się komuś podoba czy nie - język żyje. I już na sam koniec zainteresuj się etymologią słowa szacuje. Ono też nie jest nasze, pochodzi z niemieckiego.
-
Bardziej mnie drażni "urzywane" niż "estymuje".
-
Kto powiedział, że okazja ma dotyczyć przeciętnych Polaków?
-
nie, startowaliśmy dokładnie z tej zatoczki na północ od plaży w Cierzpiętach - na mapach googla jest tam pinezka "jezioro" i "punkt pobierania wody". Z organizatorem jechaliśmy sami: ja z żoną, kierowca/organizator i jeden kajak:-). Zresztą poprzedniego dnia było dokładnie tak samo gdy przyjechał po nas do tego klasztoru, też sami wracaliśmy. Możliwe, choć dla mnie tam wszędzie ładnie na rzece:) Pierwszy raz pływałem po Krutyni, bo byłem zniechęcony opisami dzikich tłumów, a tu proszę, wystarczyło przyjechać tydzień po długim weekendzie i Krutynia pokazała nam się jako naprawdę dzika, pusta rzeka - pięknie było. A pogoda wcale nie była zła, ładne słońce i całkiem ciepło. Dodam, że pierwszego dnia chcieliśmy płynąć ten odcinek przez Mokre, ale właściciel wypożyczalni nam odradził ze względu na duży wiatr i sporą falę na jeziorze. Dzień później było już spokojniej i można było się cieszyć urokami przyrody.
-
Wszystko jak @Mitek pisał zależy od terminu. Płynąłem Krutynią w tym roku w maju (12 i 13/05). Pierwszego dnia odcinek Krutyński Piecek - klasztor staroobrzędowców przy jeziorze Duś, start w południe. Jakieś pojedyncze kajaki widziałem tylko na pierwszym kilometrze do przenioski przy młynie w Zielonym Lasku. Później jeszcze w Rososze jakaś duża grupa kończyła spływ, a dalej praktycznie nikogo. Drugiego dnia płynęliśmy odcinek jez. Mokre (okolice plaży w Cierzpiętach) - Krutyński Piecek i na tym odcinku nie spotkaliśmy nikogo. Kilka fotek z pierwszego i drugie dnia: Co do spływu Pilicą, ostatnio płynąłem w lipcu w niedzielę odcinek Budy Michałowskie - Warka i ludzi było sporo, ale przez pierwsze powiedzmy 3-4km później już spokojnie. Natomiast sama rzeka na tym odcinku nudna, szeroka, taka na całkowity chillout. Zdecydowanie bardziej podobało mi się na Radomce (odcinek Brzóza-Ryczywół), też niedziela i trochę ludzi na początku, a później już spokojnie i rzeka o niebo ciekawsza.
-
Dokładnie, jak wracam czasem z pracy w upalne dni to na wale w pełnej lampie Garmin pokazuje w okolicach 33-34. Natomiast w lesie kabackim, gdzie na wielu alejkach jest pełne zadrzewienie temperatura spada o 8-9 stopni i robi się przyjemne 25 stopni
-
prawie nigdy nie jeżdżę w samym kasku, zawsze mam jakąś czapeczkę lub komin założony jak czapka właśnie z uwagi na ściekający pot. W sobotę też nas mocno dogrzało, pojechałem z kumplem w trasę Radom-Dęblin przez Kazimierz Dolny i Nałęczów. Generalnie większość trasy była ok, ale końcówkę od Puław Azoty cisnęliśmy bez wody, bo akurat taki kiepski moment trafiliśmy (bez sklepów), no i śpieszyliśmy się na pociąg - na dworzec w Dęblinie wpadliśmy na 5 min przed odjazdem:-) Ale widokowo było bardzo ładnie
-
żeby była jasność, mnie tam nie było:-)
-
Tu bardzo dużo zależy od podłoża, niezaleznie czy to góry czy płasko. Dwie fotki znalezione w relacji z grawelowej objazdówki po karpatach rumuńskich. Popadało, ale to podobno był pryszcz, bo to co stało się później z podłożem generalnie uniemożliwiało jazdę.
-
no i ja z tego powodu jeżdżę do roboty maks. 3-4 razy w tygodniu i zazwyczaj na koniec tygodnia przerwa w jeżdżeniu przed weekendem. Musze poczuć głód jazdy i wtedy ochota na wycieczki weekendowe jest jak znalazł. Jak czasem zdarzył się tydzień jeżdżenia dzień w dzień do roboty to wtedy mam to samo co Ty - w weekend chcę tylko leżeć z zimnym piwkiem:-) Ewentualnie jakieś relaksujące kajaczki, może spacery.
-
Zdecydowanie polecam. Fakt, ja rowerem ze stacji mam raptem 1,5km więc to żadna jazda, a rozszerzenie terenu jest naprawdę znaczne. Wsiadam w Piasecznie i za 30 min jestem w Warce i już mam trochę terenów do objechania nowych, a 1:15h i jestem w Radomiu i tam już mnóstwo terenu niezbadanego. Patrząc jak ogromny zasięg mają KM (koleje mazowieckie) to naprawdę można fajnie pozwiedzać. Ostatnio otworzyli trasę do Chorzeli, a to już bardzo blisko Mazur:-). Na trasę decyduje się maks. na 1-2 dni przed wyjazdem i to na 99% w weekend (pogoda, obowiązki domowe itp) stąd zdecydowanie preferuje jazdę lokalnymi połączeniami - w Intercity często jest problem z brakiem biletów na rower. U mnie trasy jednodniówki to zazwyczaj przedział 130-180km i przy dojazdach pociągiem (lub powrocie) odpada przynajmniej jedna część trasy, którą dobrze znam. Teren wokół Piaseczna (głównie asfalty) tak w odległości 50-70km mam bardzo dobrze objeżdżony. Więc jak mam robić pętlę 150km to nowych dróg wpadnie naprawdę niewiele. Zwłaszcza, że z Piaseczna odpada kierunek północny w stronę W-wy - nie widze sensu tam jechać. Stąd zdecydowanie wolę poślęczeć chwile nad trasą i gdzieś podjechać pociągiem, jest po prostu ciekawiej.
-
Świetny pomysł, dobrze skomunikowane miasto, a w drodze powrotnej wiele ładnych krajobrazów, trochę innych niż na południowym Mazowszu - miła odmiana dla mnie. A rowerowo-pociągowych wycieczek jednodniowych zrobiłem już sporo (Skarżysko, Ciechanów, Dęblin, Lublin) i ta była jedna z ładniejszych. A w następną sobotę plan jest zrobić rowerowo Dęblin - Radom. Dojazd i powrót of course pociągami KM